Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Strony Poprzednia 1 77 78 79 80 81 82 83 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 5,071 do 5,135 z 5,371 ]

5,071

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Edyszka dzięki za motywacyjny wpis smile masz chyba rację , że szukam kontaktu na siłę , ale mam jeszcze nadzieję , że coś sie zmieni , a przecież cudów nie ma .. Jestem strasznie zagubiona i nie wiem kompletnie co mam zrobic i jak przetrwac. Czuje ze sobie kompletnie nie radzę ...

Zobacz podobne tematy :

5,072

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Kamis,Edyszka ma na pewno racje. Sama mialam tez ci napisac,ze zaczynasz z nim szukac desperacko jakiegos kontaktu. Kochanie,on tego nie chce. A ty piszac do niego sama dodatkowo dolozysz sobie cierpienia.
Co masz zrobic? Najlepiej zacznij sie od niego odcinac. Usun go w koncu z fb,wyrzuc numer bo inaczej bedziesz ciagle podswiadomie czekala,az sie odezwie..nie pisz zyczen,bo cofniesz sie. Ale zrobisz co zechcesz..dostosuj sie do rad Edyszki,bo dobrze napisala smile

5,073

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Kamis, kieruj się własnym rozumem.
Życzenia nie są aż tak ważne, ale jeśli czujesz, że warto jeszcze porozmawiać to rozmawiaj- ale zacznij prawdziwą rozmowę,
jeśli czujesz, że warto się odciąć całkowicie, to się odetnij.
Powodzenia smile

5,074 Ostatnio edytowany przez mari0 (2017-12-27 18:12:42)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Edyszka napisał/a:

  @MariO, cieszę się, że postanowiłeś przeczytać nasz wątek od deski do deski smile Na pewno nie będziesz tego żałował. Moja historia też jest tu opisana praktycznie od pierwszych dni po rozstaniu, bo trafiłam tu zaledwie kilka dni po tym jak mój exsio się ulotnił smile Jak napisałeś, że zwykły lajk potrafi zrobić spustoszenie emocjonalne, to rozumiem, że to o mnie chodziło? Bo pamiętam jak pisałam w wątku, że mój były polubił moje zdjęcie na fb i nawet taka reakcja z jego strony mnie rozwaliła. Reakcja, która przecież nie znaczyła totalnie nic. Dlatego na drugi dzień po tym lajku (a dwa miesiące po rozstaniu) wywaliłam go ze znajomych, czego nigdy nie żałowałam i nie żałuję. Oglądanie jego paszczy i świadomość, że mam go w znajomych utrudniałoby mi leczenie głowy z niego. To był jeszcze moment kiedy liczyłam, że może się odezwie, może zmieni zdanie więc tym bardziej to zrobiłam, żeby przestać wierzyć w takie bajki. Oczywiście miałam chwile słabości i zdarzało mi się zaglądać na jego profil, kiedy już go w znajomych nie miałam. Nie wiem czego tam szukałam, ale to bywało silniejsze ode mnie. Nie polecam tego smile Aktualnie już tego nie robię. Minęło 8 miesięcy, a facet z każdym dniem robi mi się coraz bardziej obojętny. Jestem z siebie dumna, że po rozstaniu nawet raz nie odezwałam się do niego. W święta przeleciały mi przez głowę myśli o nim, ale nie rozmyślałam o nim jakoś intensywnie. Jeśli się chce i zaciśnie zęby, to można z tego wyjść. Pisze wam to osoba, która po rozstaniu leżała psychicznie i fizycznie krzyżem. Z tym, że ja leżąc  czołgałam się do przodu. Nie stałam w miejscu. Chciałam z tego wyjść i wyszłam. Wam też się uda. Tylko nie użalać się nad sobą!

Cześć!
Fajnie, że tu jeszcze zaglądasz ! Swoją drogą naszła mnie taka refleksja, że jak w Waszym życiu dział się dramat to ja w tamtym czasie jeszcze byłem szczęśliwy. Pewnie wiele osób nie weszło by na to forum gdyby nie problemy w życiu. Tak to o Ciebie mi chodziło z tym lajkiem. Ja co prawda nie miałem podobnej sytuacji no ale zaciekawiło mnie to jak taka mała rzecz potrafi na jakiś czas zburzyć wewnętrzny spokój. Cokolwiek by nie zrobić to chyba każdy kto to przeżywa na początku robi sobie nadzieje, że może się rozmyśli, może zrozumie itd itd.
Ja pamiętam doskonale jeden moment kiedy po tygodniu się wyprowadzałem. Auto zapakowane, pozostało oddać kluczę i powiedzieć "pa".
Popłynęła jej po policzku łza ja po wyjściu nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Jedna cholerna łza, która dała mi nadzieje.
Oczywiście głupi  po tym napisałem do niej kilkukrotnie.. życzenia itp i oczywiście nie doczekałem się nigdy odpowiedzi.

Dzisiaj mam okropny dzień, fizycznie chce mi się rzygać jak o tym wszystkim myślę. Minął ten okres kiedy chciałem jeszcze do niej pisać, minął też okres w którym zastanawiałem się co teraz robi, bo jakie to ma znaczenie czy je teraz zupę czy śmieje z kimś jakim to byłem frajerem?
Mimo wszystko mam w sobie cholerną złość, że dałem się w to wszystko wpakować. Kiedy poznawałem ją 4 lata temu, ona przeżywała najgorszy czas w życiu, zmarła jej matka, miała jeszcze masę innych problemów była wrakiem. Wyciągałem ją z tego miesiącami, spędzając godzinami w pociągach i będąc przy niej zawsze kiedy tego potrzebowała a na końcu tej historii dowiedziałem się, że ogólnie ta znajomość nic dla niej nie znaczyła. Nie umiem sobie wytłumaczyć i nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie zrozumieć jak można do końca, żyć z kimś, spać w jednym w łóżku, witać pocałunkiem i jednego dnia po prostu to przekreślić.. Tutaj warto przytoczyć słowa, które kiedyś napisała tu qaqa, która swoją drogą wydaje się być świetną babką i czyta się to co pisze z przyjemnością:

Nie rozumiem jak można kogoś nie kochać, a robić te wszystkie małe cegiełki miłości - łapać za rękę prowadząc samochód, całować w czoło wychodząc do pracy, kiedy w jego koszulce smażyłam jajecznicę słyszeć że wyglądam najpiękniej, śmiać się myjąc razem zęby i zostawiać sobie wiadomości na lustrze w łazience, które widac jak zaparuje pomieszczenie. Pomimo tego, że jak twierdzi nigdy mnie nie kochał, albo nie kochał od dłuższego czasu to robił te wszystkie rzeczy do praktycznie ostatnich chwil. A teraz boli mnie to, że muszę to co uważałam za przejawy uczucia odłożyć na bok i powiedzieć sobie cynicznie, że no po prostu był miły. Mieszkał ze mną, był dobrym chłopakiem, więc to były takie o, zwykłe gesty, przyzwyczajenie a nie uczucia. Bardzo boli mnie to porzucenie mojego obrazu miłości i zejście na ziemię. Muszę uczyć się znów jeszcze chłodniej patrzeć na świat. Pocałunki to żadne deklaracje, a spojrzenia w oczy to nie obietnice. Muszę to sobie powtarzać.

Kurde czuję się dzisiaj jak stary dziad.. wszędzie dookoła widzę szczęśliwych znajomych co pozakładali rodziny a ja mam 34 lata i czuje się jak 60 latek co dał się nabrać na głupią miłość..  Od momentu ślubu do rozstania minęło 14 miesięcy, nie zdążyłem nawet płyty z muzyką w samochodzie zmienić od tamtego czasu a ona zdążyła wypieprzyć to do kosza.  Sorry za pesymistyczny post ale serio rzygać mi się chce jak o tym dziś myślę..
Wiem, że to tylko taki okres, wiem, że powinienem się skupić teraz na sobie, ale są takie dni jak dziś, że ciężko nawet wyjść z łóżka. Myślę, że każdy kto to przechodził chyba zrozumie...

5,075

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
mari0 napisał/a:
Edyszka napisał/a:

  @MariO, cieszę się, że postanowiłeś przeczytać nasz wątek od deski do deski smile Na pewno nie będziesz tego żałował. Moja historia też jest tu opisana praktycznie od pierwszych dni po rozstaniu, bo trafiłam tu zaledwie kilka dni po tym jak mój exsio się ulotnił smile Jak napisałeś, że zwykły lajk potrafi zrobić spustoszenie emocjonalne, to rozumiem, że to o mnie chodziło? Bo pamiętam jak pisałam w wątku, że mój były polubił moje zdjęcie na fb i nawet taka reakcja z jego strony mnie rozwaliła. Reakcja, która przecież nie znaczyła totalnie nic. Dlatego na drugi dzień po tym lajku (a dwa miesiące po rozstaniu) wywaliłam go ze znajomych, czego nigdy nie żałowałam i nie żałuję. Oglądanie jego paszczy i świadomość, że mam go w znajomych utrudniałoby mi leczenie głowy z niego. To był jeszcze moment kiedy liczyłam, że może się odezwie, może zmieni zdanie więc tym bardziej to zrobiłam, żeby przestać wierzyć w takie bajki. Oczywiście miałam chwile słabości i zdarzało mi się zaglądać na jego profil, kiedy już go w znajomych nie miałam. Nie wiem czego tam szukałam, ale to bywało silniejsze ode mnie. Nie polecam tego smile Aktualnie już tego nie robię. Minęło 8 miesięcy, a facet z każdym dniem robi mi się coraz bardziej obojętny. Jestem z siebie dumna, że po rozstaniu nawet raz nie odezwałam się do niego. W święta przeleciały mi przez głowę myśli o nim, ale nie rozmyślałam o nim jakoś intensywnie. Jeśli się chce i zaciśnie zęby, to można z tego wyjść. Pisze wam to osoba, która po rozstaniu leżała psychicznie i fizycznie krzyżem. Z tym, że ja leżąc  czołgałam się do przodu. Nie stałam w miejscu. Chciałam z tego wyjść i wyszłam. Wam też się uda. Tylko nie użalać się nad sobą!

Cześć!
Fajnie, że tu jeszcze zaglądasz ! Swoją drogą naszła mnie taka refleksja, że jak w Waszym życiu dział się dramat to ja w tamtym czasie jeszcze byłem szczęśliwy. Pewnie wiele osób nie weszło by na to forum gdyby nie problemy w życiu. Tak to o Ciebie mi chodziło z tym lajkiem. Ja co prawda nie miałem podobnej sytuacji no ale zaciekawiło mnie to jak taka mała rzecz potrafi na jakiś czas zburzyć wewnętrzny spokój. Cokolwiek by nie zrobić to chyba każdy kto to przeżywa na początku robi sobie nadzieje, że może się rozmyśli, może zrozumie itd itd.
Ja pamiętam doskonale jeden moment kiedy po tygodniu się wyprowadzałem. Auto zapakowane, pozostało oddać kluczę i powiedzieć "pa".
Popłynęła jej po policzku łza ja po wyjściu nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Jedna cholerna łza, która dała mi nadzieje.
Oczywiście głupi  po tym napisałem do niej kilkukrotnie.. życzenia itp i oczywiście nie doczekałem się nigdy odpowiedzi.

Dzisiaj mam okropny dzień, fizycznie chce mi się rzygać jak o tym wszystkim myślę. Minął ten okres kiedy chciałem jeszcze do niej pisać, minął też okres w którym zastanawiałem się co teraz robi, bo jakie to ma znaczenie czy je teraz zupę czy śmieje z kimś jakim to byłem frajerem?
Mimo wszystko mam w sobie cholerną złość, że dałem się w to wszystko wpakować. Kiedy poznawałem ją 4 lata temu, ona przeżywała najgorszy czas w życiu, zmarła jej matka, miała jeszcze masę innych problemów była wrakiem. Wyciągałem ją z tego miesiącami, spędzając godzinami w pociągach i będąc przy niej zawsze kiedy tego potrzebowała a na końcu tej historii dowiedziałem się, że ogólnie ta znajomość nic dla niej nie znaczyła. Nie umiem sobie wytłumaczyć i nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie zrozumieć jak można do końca, żyć z kimś, spać w jednym w łóżku, witać pocałunkiem i jednego dnia po prostu to przekreślić.. Tutaj warto przytoczyć słowa, które kiedyś napisała tu qaqa, która swoją drogą wydaje się być świetną babką i czyta się to co pisze z przyjemnością:

Nie rozumiem jak można kogoś nie kochać, a robić te wszystkie małe cegiełki miłości - łapać za rękę prowadząc samochód, całować w czoło wychodząc do pracy, kiedy w jego koszulce smażyłam jajecznicę słyszeć że wyglądam najpiękniej, śmiać się myjąc razem zęby i zostawiać sobie wiadomości na lustrze w łazience, które widac jak zaparuje pomieszczenie. Pomimo tego, że jak twierdzi nigdy mnie nie kochał, albo nie kochał od dłuższego czasu to robił te wszystkie rzeczy do praktycznie ostatnich chwil. A teraz boli mnie to, że muszę to co uważałam za przejawy uczucia odłożyć na bok i powiedzieć sobie cynicznie, że no po prostu był miły. Mieszkał ze mną, był dobrym chłopakiem, więc to były takie o, zwykłe gesty, przyzwyczajenie a nie uczucia. Bardzo boli mnie to porzucenie mojego obrazu miłości i zejście na ziemię. Muszę uczyć się znów jeszcze chłodniej patrzeć na świat. Pocałunki to żadne deklaracje, a spojrzenia w oczy to nie obietnice. Muszę to sobie powtarzać.

Kurde czuję się dzisiaj jak stary dziad.. wszędzie dookoła widzę szczęśliwych znajomych co pozakładali rodziny a ja mam 34 lata i czuje się jak 60 latek co dał się nabrać na głupią miłość..  Od momentu ślubu do rozstania minęło 14 miesięcy, nie zdążyłem nawet płyty z muzyką w samochodzie zmienić od tamtego czasu a ona zdążyła wypieprzyć to do kosza.  Sorry za pesymistyczny post ale serio rzygać mi się chce jak o tym dziś myślę..
Wiem, że to tylko taki okres, wiem, że powinienem się skupić teraz na sobie, ale są takie dni jak dziś, że ciężko nawet wyjść z łóżka. Myślę, że każdy kto to przechodził chyba zrozumie...



Kazde rozstanie boli gdy czlowiek byl w to zaangazowany na 100%.Taki stary nie jestes a o przeszlosci musisz zapomniec bo bedziesz stal w miejscu. Pewnie sobie myslisz ze latwo mi pisac bo nie wiem co czujesz. Przechodzilem przez to samo i do dzis cos tam w glowie jeszcze zaswita ale nic juz na to nie poradze. Bylo minelo i musze zyc dalej. Ludzie teraz za szybko sie soba nudza. Glowa do gory i wiecej optymizmu 

5,076

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Oooo wlasnie! O to chodzi! Ludzie rozstaja sie ze sobą,bo sie nudzą,bo nie ma motylkow w brzuchu i wiecznej adoracji,nie chodzi sie juz na randki a raczej spedza czas w domu przed tv..a co w tym zlego? To jest zycie. A jak ktos chce wiecznie czuc motylki w brzuchu to niech nie wchodzi w powazne zwiazki.
Mario,takie dni to po rozstaniu niestety to normalka. Z czasem bol emocjonalny staje sie bólem fizycznym. Wiem,pamietam jak sama mialam dni,w ktorych nie moglam podniesc sie z łóżka. Jedyne co moge, to pocieszyc cie,ze to w koncu zacznie mijac..

5,077

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
kamcia5556 napisał/a:

Oooo wlasnie! O to chodzi! Ludzie rozstaja sie ze sobą,bo sie nudzą,bo nie ma motylkow w brzuchu i wiecznej adoracji,nie chodzi sie juz na randki a raczej spedza czas w domu przed tv..a co w tym zlego? To jest zycie. A jak ktos chce wiecznie czuc motylki w brzuchu to niech nie wchodzi w powazne zwiazki.
Mario,takie dni to po rozstaniu niestety to normalka. Z czasem bol emocjonalny staje sie bólem fizycznym. Wiem,pamietam jak sama mialam dni,w ktorych nie moglam podniesc sie z łóżka. Jedyne co moge, to pocieszyc cie,ze to w koncu zacznie mijac..



Pieknie to podsumowalas wink

5,078

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Ja dziś wracając do siebie wyobrażałam sobie jak on czeka na mnie na dworcu i na krotka chwile wrocilo uczucie szczescia i takiego wewnetrznego spokoju hmm To tylko moje marzenia... 2 stycznia miną 3 miesiace a ja tesknie tak samo, nic mniej... boli nawet bardziej sad

5,079 Ostatnio edytowany przez mari0 (2017-12-27 20:37:11)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
kamcia5556 napisał/a:

Oooo wlasnie! O to chodzi! Ludzie rozstaja sie ze sobą,bo sie nudzą,bo nie ma motylkow w brzuchu i wiecznej adoracji,nie chodzi sie juz na randki a raczej spedza czas w domu przed tv..a co w tym zlego? To jest zycie. A jak ktos chce wiecznie czuc motylki w brzuchu to niech nie wchodzi w powazne zwiazki.
Mario,takie dni to po rozstaniu niestety to normalka. Z czasem bol emocjonalny staje sie bólem fizycznym. Wiem,pamietam jak sama mialam dni,w ktorych nie moglam podniesc sie z łóżka. Jedyne co moge, to pocieszyc cie,ze to w koncu zacznie mijac..

Z pewnoscia masz sporo racji i ja osobiscie nie oczekiwalem tych motylkow caly czas, jednak mimo wszystko w naszym zyciu sporo sie dzialo. Mielismy wspolne pasje, wiekszosc weekendow spedzalismy poza domem. Zobaczylismy kawal swiata a na listopad i grudzien mielismy zarezerwowane i oplacone wakacje w tropikalnych krajach, ktore oczywiscie przepadly. Nie bylo czasu na nude, mimo, ze najlepiej chyba i tak czulem sie w domu kladac sie wieczorem spac przy kims z kim moglbym isc przez zycie za reke zostawiajac za soba wszystko. Dzisiaj oczywiscie wiem, ze to byl blad bo jesli poswiecasz wszystko drugiej osobie to jak przychodzi koniec zostaje sie z niczym..


Nie chce mowic, ze bylem chodzacym i
Idealem i nie popelnilem zadnych bledow bo wiem, ze takie byly. Przede wszystkim ja wiem, ze nie do konca zawsze potrafilem okazywac swoje uczucia tak jak bym chcial i jak by tego oczekiwala druga osoba. Podejrzewam, ze wynioslem to z domu w ktorych ciezko sie rozmawiali o problemach a o milosci juz nie wspomne. Moze kiedys na psychoterapii ktos ze mnie to wyciagnie, poki co moje pierwsze dziewicze wizyty u psychologow byly co najmniej dziwne. Za pierwszym razem termin wypadl taki, ze mialem wzlot, ciezko mi sie bylo w takiej sytuacji otworzyc i podejrzewam, ze pani psycholog mnie pamieta bo mielismy niezly ubaw big_smile Za drugim razem umowilem sie na wieczor w dniu kiedy dzien mialem tragiczny, przyszly papiery rozwodowe i przed otwarciem chcialem pogadac. Trafilem na starsza babinke i rozmowa mialem wrazenie, ze w glownej mierze polegala na zaspokojeniu ciekawosci owej Pani. Na dodatek czlowiekowi w mojej sytuacji teksty w stylu "Na pewno kogos ma" "podejrzewam, ze bedzie chciala pana wydoic z kasy" srednio pomagaja. Hitem bylo ostatnie pytanie cytuje "Czy uprawia pan pornografie?" big_smile Wyszedlem z gabinetu blady..

Wiecie to tez nie jest, ze zawsze bedziemy w zwiazkach szczesliwi.. Spedzamy ze soba wiele czasu czasem przyjdzie znuzenie ale ja zawsze wierzylem, ze jak cos jest nie tak to sie o tym mowi, ja nie wierze, ze mozna sie tak odkochac w dzien.. Umarla we mnie taka mala czastka, ze mozna komus tak w 100% zaufac.. Ja tak ufalem, wierzylem, ze nie zrani mnie nikt w taki sposob. Mam obawe, ze tej czastki nigdy nie odzyskam i w przyszlosci moze byc ciezko o zaufanie. Wiem, ze sie wylecze z tego zwiazku ale pewnie cos w tyle glowy zostanie, ze to moze sie powtorzyc..

5,080

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Hej, wpadam tu czasem poczytać co u was... U mnie juz dobrze, bo juz po swietachto były moje najgorsze swieta w zyciu, a jeszcze w Wigilie przyszedł mąż, zostawił prezent i poszedł.... Nie rozmawialismy wogole, powiesziałam tylko ze nie chce nic od niego, ale w srodku była kartka, ze nadal mnie kocha, ze sam sobie zycie skomlikował, ze czasu nie cofnie, i, cala Wigilie płakałam, bo ogolnie miałam doła bo to powinny byc radosne swieta, a dla mnie nie były..... Dostałam pismo z sadu takie tam braki formalne i oczywiscie opłata i zrobiłam juz to dzisiaj, wiec tylko czekam na reakcje meza bo sie nie spodziewa, ja wiem ze mi tez bedzie ciezko, bo kazdy sms chwyta za serce i wszystko wraca. Jest mi może łatwiej bo jest ten kolega ktorego poznałam, ma mnie odwiedzic w styczniu

5,081 Ostatnio edytowany przez mari0 (2017-12-27 20:46:34)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Szary80 napisał/a:

Kazde rozstanie boli gdy czlowiek byl w to zaangazowany na 100%.Taki stary nie jestes a o przeszlosci musisz zapomniec bo bedziesz stal w miejscu. Pewnie sobie myslisz ze latwo mi pisac bo nie wiem co czujesz. Przechodzilem przez to samo i do dzis cos tam w glowie jeszcze zaswita ale nic juz na to nie poradze. Bylo minelo i musze zyc dalej. Ludzie teraz za szybko sie soba nudza. Glowa do gory i wiecej optymizmu

Uwierz mi staram sie byc optymista, czasami nawet to tu widac jak probuje tez pomoc innym, ale sa takie dni, ze jest zajebiscie ciezko. Probuje sie, ktorys dzien juz z rzedu zebrac w gory z aparetem porobic troche zdjec, to co zawsze uwielbialem.. Przed rozstaniem pare tygodni bylismy na weekend w gorach, po rozstaniu dowiedzialem sie, ze przed wyjazdem przerazala ja perspektywa spedzenia ze mna kilku dni razem.. normalnie gory potrafia zbrzydnac po takich slowach big_smile big_smile Nie no dobra koniec uzalania sie, jutro jade czas sie wziac za siebie wink

5,082

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
mari0 napisał/a:
Szary80 napisał/a:

Kazde rozstanie boli gdy czlowiek byl w to zaangazowany na 100%.Taki stary nie jestes a o przeszlosci musisz zapomniec bo bedziesz stal w miejscu. Pewnie sobie myslisz ze latwo mi pisac bo nie wiem co czujesz. Przechodzilem przez to samo i do dzis cos tam w glowie jeszcze zaswita ale nic juz na to nie poradze. Bylo minelo i musze zyc dalej. Ludzie teraz za szybko sie soba nudza. Glowa do gory i wiecej optymizmu

Uwierz mi staram sie byc optymista, czasami nawet to tu widac jak probuje tez pomoc innym, ale sa takie dni, ze jest zajebiscie ciezko. Probuje sie, ktorys dzien juz z rzedu zebrac w gory z aparetem porobic troche zdjec, to co zawsze uwielbialem.. Przed rozstaniem pare tygodni bylismy na weekend w gorach, po rozstaniu dowiedzialem sie, ze przed wyjazdem przerazala ja perspektywa spedzenia ze mna kilku dni razem.. normalnie gory potrafia zbrzydnac po takich slowach big_smile big_smile Nie no dobra koniec uzalania sie, jutro jade czas sie wziac za siebie wink



Kolezko kazdy z nas slyszal to bla bla bla od drugiej polowki. Dzis bylo cudownie a jutro byl koniec i badz tu madry. Temat trzeba zamknac i tyle bo napewno oni czy ona Toba juz sie nie przejmuje. Moze ma kogos to tym bardziej o tobie zapomniala. Dasz rade i wszystko sie ulozy.

5,083

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
monia451 napisał/a:

Hej, wpadam tu czasem poczytać co u was... U mnie juz dobrze, bo juz po swietachto były moje najgorsze swieta w zyciu, a jeszcze w Wigilie przyszedł mąż, zostawił prezent i poszedł.... Nie rozmawialismy wogole, powiesziałam tylko ze nie chce nic od niego, ale w srodku była kartka, ze nadal mnie kocha, ze sam sobie zycie skomlikował, ze czasu nie cofnie, i, cala Wigilie płakałam, bo ogolnie miałam doła bo to powinny byc radosne swieta, a dla mnie nie były..... Dostałam pismo z sadu takie tam braki formalne i oczywiscie opłata i zrobiłam juz to dzisiaj, wiec tylko czekam na reakcje meza bo sie nie spodziewa, ja wiem ze mi tez bedzie ciezko, bo kazdy sms chwyta za serce i wszystko wraca. Jest mi może łatwiej bo jest ten kolega ktorego poznałam, ma mnie odwiedzic w styczniu


Jest ci duzo latwiej dzieki koledze dlatego tak reagujesz na kazda reakcje meza czyli obojetnoscia. Inaczej bylo by gdybys byla sama ale skoro czujesz sie szczesliwa to trzymam kciuki by wszystko Ci sie ulozylo 

5,084

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Mario,mi nie chodzilo o to,ze twoj zwiazek sie skonczyl bo przyszla nuda. Mowilam np o sobie,bo dzis nie mam zludzen,ze bylam dla niego tylko rozrywką,ktora przestala go bawic i sie zwyczajnie znudzila,stalam sie po prostu niepotrzebną rzeczą,zbędnym balastem ktory trzeba zrzucic. Dojdziesz do mojej historii to zobaczysz,ze tak wlasnie bylo. I mysle,ze duzo osob moze powiedziec ze zwyczajnie znudzily sie partnerom wiec zostali porzuceni..przykre ale prawdziwe. Ja dzis moge powiedziec,ze kochalam tego gnojka bez wzajemnosci.
Dlaczego zakonczyl sie twoj zwiazek? Tego nie wiem. Nie opowiedziales nam jeszcze swej historii. Piszesz,ze nie jestes idealem..ale nikt nie jest. W zwiazku trzeba siebie wzajemnie akceptowac..zawsze tak uwazalam.Z tym zaufaniem to doskonale cie rozumiem. Ja  wiem, ze po takich ciezkich i bolesnych przezyciach na pewno nie bedzie latwo zaufac. A tak na swiezo po rozstaniu to juz w ogole wydaje sie byc abstrakcją.

5,085

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
kamcia5556 napisał/a:

Mario,mi nie chodzilo o to,ze twoj zwiazek sie skonczyl bo przyszla nuda. Mowilam np o sobie,bo dzis nie mam zludzen,ze bylam dla niego tylko rozrywką,ktora przestala go bawic i sie zwyczajnie znudzila,stalam sie po prostu niepotrzebną rzeczą,zbędnym balastem ktory trzeba zrzucic. Dojdziesz do mojej historii to zobaczysz,ze tak wlasnie bylo. I mysle,ze duzo osob moze powiedziec ze zwyczajnie znudzily sie partnerom wiec zostali porzuceni..przykre ale prawdziwe. Ja dzis moge powiedziec,ze kochalam tego gnojka bez wzajemnosci.
Dlaczego zakonczyl sie twoj zwiazek? Tego nie wiem. Nie opowiedziales nam jeszcze swej historii. Piszesz,ze nie jestes idealem..ale nikt nie jest. W zwiazku trzeba siebie wzajemnie akceptowac..zawsze tak uwazalam.Z tym zaufaniem to doskonale cie rozumiem. Ja  wiem, ze po takich ciezkich i bolesnych przezyciach na pewno nie bedzie latwo zaufac. A tak na swiezo po rozstaniu to juz w ogole wydaje sie byc abstrakcją.



Mi mozesz zaufac 

5,086 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2017-12-27 23:57:22)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
kamis.89 napisał/a:

on miał mnie gdzieś

Na logikę, będzie miał w tym samym miejscu (a nawet jeszcze głębiej) Twoje życzenia urodzinowe. Czy jesteś gotowa emocjonalnie na to, że, nie otrzymasz na nie żadnej odpowiedzi? A nawet jeśli otrzymasz jakąś tam kurtuazyjną, to i tak będziesz przeżywać, bo wyda Ci się ona zbyt zdawkowa/ lakoniczna/ bezuczuciowa/ nie niosąca nadziei, itp.   

kamis.89 napisał/a:

walczyłam , starałam się , ale nic to nie dało

Dlatego warto porzucić tę donkiszoterię, bo po takiej samotniczej walce o miłość, której nie żywią do siebie obie strony, nie wiadomo zupełnie kto jest zwycięzcą, a kto zwyciężonym...

kamis.89 napisał/a:

chciałabym do niego wrócić, ale już nie z tym co było , na innych zasadach

To zrozumiałe, bo opiswana przez Ciebie relacja z tym człowiekiem to w dużej mierze same kwasy...

Kamis, zrozum jedno, w takim stanie w jakim teraz przedstawiasz się światu nie dajesz szansy sobie na jakąkolwiek zmianę. A wiedz, że to są Twoje najlepsze i najbardziej "rybne" lata poznawania nowych ludzi, nawiązywania serdecznych i trwałych relacji nieobciążonych bolesną przeszłością. Nie dajesz więc żadnego dostępu normalnemu chłopakowi, by zechciał się w ogóle Tobą zainteresować. Tracisz kupę czasu. Bardzo cennego czasu, którym jest Twoje życie. Zwróć uwagę na tę zależność, że im bardziej relacjonujesz na Forum swoje emocjonalne "zjazdy" oczekując wsparcia, tym mniej przychylne posty pisane są pod Twym adresem, bo werteryzm, który uprawiasz, na dłuższą metę staje się dla innych męczący i stąd płyną ostrzejsze wypowiedzi...

Jeśli tak bardzo kochasz tego człowieka, to właśnie z powodu tej miłości pozwól mu odejść. Udowodnij, tę swoją miłość szanując wolność jego wyboru. Na tym etapie on go już dokonał. I nie jesteś nim Ty.
Obudź się i daj szansę komuś, dla kogo takim wyborem się staniesz. Ze wzajemnością.

5,087

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

no to ja tradycyjnie: CZOŁEM KLUSKI Z ROSOŁEM smile
witam moje serduszka, te stare i te nowe. Ale się postów i historii nazbierało od ostatniego czasu kiedy coś tu skrobnęłam. Aż nie wiem od czego zacząć, więc pewnie będzie chaotycznie.
Najpierw @emczii - co u Ciebie kobietko? bardzo mnie ciekawi jak sobie radzisz? ostatnio pisałaś, że rodzina się daje we znaki. Może nowy rok to dobra okazja do podjęcia ryzykownych decyzji i wyprowadzi oraz rozpoczęcia takiego swojego swojego życia, pomimo tego że jesteś młodziutka smile Odezwij się
@Edyszka - cześć matko kwoko smile Lubię tę siłę i "ogar" który bije z twoich postów. Jak życie leci? Co tam się u Ciebie dzieje tak ogólnie? Po wpisach wnioskuje, że już stoich na nogach twardo, to teraz jeszcze pozostało kupić wystrzałowe szpilki i ruszyć na harce smile
@kamcia5556 - Ty to kobieta tempo ekspress jesteś - tak ładnie i szybko się pozbierałaś i  teraz jeszcze pomagasz innym się pozbierać. Superancko smile
@Szary80 - my się nie znamy ze wspólnego jojczenia na złych byłych i byłe, ale poczytuję co skrobiesz na forum, aj lajk it smile Fajnie, że nawet jak u Ciebie się sypie, czy to w pracy czy ogólnie w planach to i tak działasz i zawsze piszesz o jakiejś alternatywie, bardzo cenię takie podejście. I bardzo lubię to, że zawsze masz dobre słowo dla innych, jesteś fajny gość. Takich tu potrzebujemy smile
@kamis.89 - kobietko. 7 lat. wiem, że to dużo bo staż mamy taki sam. wiem, że można przez ten czas niemalże "przyrosnąć" do kogoś, znać lepiej tę drugą osobę niż zna się siebie. Ale relacje, nie tylko te romantyczne mają to do siebie że się kończą. Nic nowego Ci nie napiszę, bo bardzo dużo w twoim temacie zostało powiedziane. Pewne zachowania miałam podobne, ja napisałam na forum ok. 6 miesięcy po rozstaniu więc fazę twojej nadziei na poskładanie miałam za sobą. Ale u mnie była ona znacznie krótsza. Sama podjęłaś decyzję, że nie satysfakcjonuje Cię relacja w której byłaś. Chciałaś czegoś innego. I wszyscy bardzo dobrze wiemy czego chciałaś. Chciałaś budzić się koło kogoś kto jest dla Ciebie definicją bezpieczeństwa, czuć jego ramiona, oddech na szyi, chciałaś czuć się ważna. Jak każdy z nas. Ale tego nie dostawałaś i podjęłaś decyzję. Dlatego teraz szanuj i swoją decyzję i siebie przede wszystkim. Nie szukaj łatwych i tanich wymówek pod tytułem życzenia. Tu się nie ma nad czym zastanawiać i dawać pola do popisu swoim myślom, chceniom i gdybaniom! Podpisuje się pod wszystkim co napisała aurora. Werteryzm można sobie popuprawiać, ale jakiś czas. Wszystko ma swoje granice. Doskonale znam stan kiedy chcesz się  'tylko wyżalić" a inni piszą do Ciebie ostrzej. Wtedy Ty się bronisz, bo chciałaś się tylko wyżalić i moze reszta tego nie rozmie. Otóż ta reszta rozumie doskonale, a to co pisze, pisze dlatego żeby Ci jeszcze jakoś pomóc. A Ty kobieto nie uciekaj wtedy z tyłkiem do tyłu i nie czuj się atakowana. Za jeszcze kilka miesięcy jak z głowy wylecą Ci głupie pomysły i zaczniesz sama budować swoje poczucie bezpieczeństwa bez głupich nadzieci na nowe początki starych kotletów, będziesz wdzięczna właśnie za te ostrzejsze posty. A wracając do wypowiedzi Aurory - jeśli tak go kochasz, to daj mu odejść. Naprawdę. Kamiś, bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki smile
@mario - czytam twój wątek, naskrobię coś więcej jak przemyślę i wymyślę coś wartego naskrobania. Póki co przesyłam Ci dużo dobrej energii, jeśli wierzysz w takie rzeczy smile Dobrze, że tu trafiłeś i się sporo udzielasz. Wyczuwam u Ciebie silny charakter, będziesz żyć i to bardzo szczęśliwie. 34 lata - chłopie tosz to dopiero początek tej całej zabawy wink

Drugiego dnia świąt minął rok jak dostałam sporego kopa od osoby, którą kochałam i ceniłam najbardziej na świecie. Ale kochałam go na tyle, że dałam mu odejść, bo kiedyś, wcześniej, taka mądra nie byłam. Teraz już wiem, że nawet fajne relacje czasami gasną. Jasne, że nie od razu, czasami ktoś oddala się od nas dłuższy czas, ale robi to na tyle subtelnie, że możemy tego nie zauważyć. Z takich moich przemyśleń po roku. Bardzo dużo sobie myślałam, oj bardzooo. Tak dużo, że chyba zupełnie zmieniło mi sie patrzenie na świat, ludzi, relacje, miłość, chciejstwa i inne sprawy. Jest tego tak dużo, że skrobnę to tutaj w ramach uporządkowania swojej głowy smile Póki co napiszę tylko z grubsza co u mnie.
Żyję big_smile chociaż na początku drogi się tego nie spodziewałam bo chciałam zdychać średnio kilka razy na dzień. Sporo podróżuję, odkrywam nowe miejsca, czasami te odległe, a czasami bardzo bliskie, których nie widziałam wcześniej. Tak jak napisała Edyszka, też leżałam krzyżem ale czołgałam się bardzo powoli do przodu. Osiągnęłam w swoich oczach dno poczucia wartości i obrzydzenia, a teraz przybijam sobie piąteczkę. Bardzo ale to bardzo siebie polubiłam. Po roku w końcu odzyskałam swoje poczucie wartości i jestem dumna z tego jaką kobietą jestem. Młoda to młoda, bo dopiero 26 lat mam, ale doszłam do wniosku, że fajnie w końcu poznać siebie, tak w pojedynkę. Że fajnie czuć się dobrze w swojej skórze. Nie napiszę, że zawojowałam świat, a on niech żałuje. Niech nie żałuje, bo ja też nie żałuje. Jestem wdzięczna, że mój były był w moim życiu, że miał też wpływ na osobę jaką się stałam. Mam też nadzieję, że i dla niego moja obecność była pomocna w jakimś stopniu. Na dzień dzisiejszy życzę mu samych dobrych rzeczy, chociaż nigdy nie zyczyłam mu źle. Czasami tylko odkrywam w sobie małe kropelki cynizmu i za to wdzięczna mu nie jestem, bo nie mam takiej duszy. Wolę ufać ludziom i życzyć im dobrze, ale czasem odezwie się we mnie takie chłodne myślenie, które nie lezy w mojej naturze. Ale kto wie, może ta relacja miała mnie nauczyć mniejszej ekspozycji na potencjalne zranienia w przyszłości smile
Na dzień dzisiejszy jestem sama, w sensie takim że nie pojawił się na mojej drodze ktoś kto przyciągnąłby moją uwagę na dłużej. Czasami pochadzam sobie na randki. Plus tego jest taki, że jak zbiorę moje przygody do kupy to napiszę z tego dobrą książkę i dorobię się miliiiijonów cebulionów big_smile
Ogólnie jest u mnie tak spokojnie, ale ciepło. Zima pachnie piernikową kawą i pomimo, że piję ją sama ze swojego nowego ulubionego kubeczka, to jest dobrze. Tak po prostu. Nie jest to pełnia szczęścia ani nawet ćwiartka szczęścia które znałam, ale mi wystarcza.
Pewnie nie pojawię się tu do Nowego Roku, bo jadę zawiedzić naszych piwnych braci ZAGRANICO ^^ Więc już Wam wszysztkim złoże noworoczne życzenia. Tak naprawdę Nowy Rok to symbol i jakaś kreseczka którą stawią się w życiu i w swoich głowach, żeby mieć dobrą okazję zacząć coś nowego. Ale to symbol. Życzę Wam żebyście każdego dnia mieli w sobie ten ogrom odwagi do zmian w życiu, do łapania wiatru w żagle oraz podnoszenia się z każdej ciężkiej sytuacji w życiu smile Życzę dużo odkrywania w sobie wewnętrznej siły, którą przecież każdy z nas w sobie nosi. Życzę dużej zmienności perspektywy big_smile żebyście byli na tyle elastyczni, że z każdej sytuacji wyniesiecie coś dla siebie, jakąś małą mądrość, iskierkę radości albo chociaż mały uśmiech. Życzę Wam też tego żebyście wiedzieli kiedy w życiu odpuszczać, ale z taką wewnętrzną siłą, uśmiechając się do siebie, bo to bardzo ważne. Mieć w życiu taką umiejętność, żeby pogodzić się z tym co się wydarzyło i zdać sobie sprawę, że tak miało potoczyć się wasze życie. Ale żeby nie chować urazy i nie pielęgnować ran, tylko umieć, może nie od razu, ale powoli, pozbierać się na nowo w rameczki smile i na koniec życzę Wam dużo MIŁOŚCI, nie tylko tej romantycznej w ramionach innej osoby. Ale takiej miłości i wyrozumiałości przede wszsytkim do samego siebie. Głęboko wierzę że cała reszta wtedy się poukłada smile
Trzymajcie się robaczki smile

5,088

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Czesc Qaqa smile fajnie,ze w koncu sie odezwalas. Piszesz do nas rzadko,ale zawsze konkretnie i na temat smile Bardzo sie ciesze,ze u ciebie jest juz dobrze. Widac,ze mozna z tego bagna wyjsc i nawet byc szcześliwą. To bardzo pocieszające smile
Tak,moge powiedziec,ze ja rowniez sie jakos pozbieralam. Nie moge powiedziec jeszcze tak jak Ty,ze jestem szczesliwa. Jestem spokojna. Ale wciaz towarzyszy mi jakis taki smutek,jakby stal sie on częścią mnie. Przyzwyczailam sie do niego wink Do tego wciaz probuje odbudowac siebie i swoje poczucie wartosci,ale idzie mi to dosc opornie niestety. Ale z czystym sumieniem moge powiedziec,ze najgorsze juz za mną. Okazalo sie,ze jestem silniejsza niz mi sie wydawalo,bo postanowilam ze z tego wyjde,ze bede szla do pracy,do moich dzieciakow usmiechnieta i do tego dązylam. I mi sie to udalo. Na pewno przyczynilo sie do tego takze to,ze przez moje male problemy zdrowotne bylam zmuszona siedziec w poczekalni do onkologa z ludzmi,ktorzy walcza ze smiertelna choroba i jeszcze potrafia z tego zartowac. To byl dla mnie dosc duzy szok. Nie zapomne nigdy,jak siedziala tam starsza pani,ktora byla szczesliwa,ze w koncu odrosly jej wlosy po chemii..takie sytuacje naprawde przewartosciowują życie..
Co do cynizmu..tez mam go w sobie. Jednak mam go chyba wiecej niz Ty. I ja nie moge jeszcze powiedziec,ze jestem mu wdzięczna ze byl obecny w moim zyciu. Ja raczej moge powiedziec,ze przeklinam dzien,w ktorym przyszlo mi do glowy,by napisac do mojego kumpla sprzed lat,co u niego slychac i tym samym zaprosilam go do mojego zycia.
Moze jak bede rok po rozstaniu,to bede umiala powiedziec tak,jak Ty.
Mowisz,ze sobie randkujesz wink to super. Ja od tych 5 miesiecy nie spotkalam sie jeszcze z zadnym facetem. Bylam dwa razy w pizzerii i dwa razy w kinie-wszystko w towarzystwie kolezanek wink Facetow to ja poki co mijam jak jakąś zarazę hihi wink Przepraszam naszych chlopcow z forum- nie mowilam o Was wink
Qaquś,wszystkiego najlepszego w Nowym Roku smile I pisz do nas czesciej. Potrzebne jest tu czasem takie tchnienie optymizmu smile smile :* :*

5,089

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
qaqa napisał/a:

no to ja tradycyjnie: CZOŁEM KLUSKI Z ROSOŁEM smile
witam moje serduszka, te stare i te nowe. Ale się postów i historii nazbierało od ostatniego czasu kiedy coś tu skrobnęłam. Aż nie wiem od czego zacząć, więc pewnie będzie chaotycznie.
Najpierw @emczii - co u Ciebie kobietko? bardzo mnie ciekawi jak sobie radzisz? ostatnio pisałaś, że rodzina się daje we znaki. Może nowy rok to dobra okazja do podjęcia ryzykownych decyzji i wyprowadzi oraz rozpoczęcia takiego swojego swojego życia, pomimo tego że jesteś młodziutka smile Odezwij się
@Edyszka - cześć matko kwoko smile Lubię tę siłę i "ogar" który bije z twoich postów. Jak życie leci? Co tam się u Ciebie dzieje tak ogólnie? Po wpisach wnioskuje, że już stoich na nogach twardo, to teraz jeszcze pozostało kupić wystrzałowe szpilki i ruszyć na harce smile
@kamcia5556 - Ty to kobieta tempo ekspress jesteś - tak ładnie i szybko się pozbierałaś i  teraz jeszcze pomagasz innym się pozbierać. Superancko smile
@Szary80 - my się nie znamy ze wspólnego jojczenia na złych byłych i byłe, ale poczytuję co skrobiesz na forum, aj lajk it smile Fajnie, że nawet jak u Ciebie się sypie, czy to w pracy czy ogólnie w planach to i tak działasz i zawsze piszesz o jakiejś alternatywie, bardzo cenię takie podejście. I bardzo lubię to, że zawsze masz dobre słowo dla innych, jesteś fajny gość. Takich tu potrzebujemy smile
@kamis.89 - kobietko. 7 lat. wiem, że to dużo bo staż mamy taki sam. wiem, że można przez ten czas niemalże "przyrosnąć" do kogoś, znać lepiej tę drugą osobę niż zna się siebie. Ale relacje, nie tylko te romantyczne mają to do siebie że się kończą. Nic nowego Ci nie napiszę, bo bardzo dużo w twoim temacie zostało powiedziane. Pewne zachowania miałam podobne, ja napisałam na forum ok. 6 miesięcy po rozstaniu więc fazę twojej nadziei na poskładanie miałam za sobą. Ale u mnie była ona znacznie krótsza. Sama podjęłaś decyzję, że nie satysfakcjonuje Cię relacja w której byłaś. Chciałaś czegoś innego. I wszyscy bardzo dobrze wiemy czego chciałaś. Chciałaś budzić się koło kogoś kto jest dla Ciebie definicją bezpieczeństwa, czuć jego ramiona, oddech na szyi, chciałaś czuć się ważna. Jak każdy z nas. Ale tego nie dostawałaś i podjęłaś decyzję. Dlatego teraz szanuj i swoją decyzję i siebie przede wszystkim. Nie szukaj łatwych i tanich wymówek pod tytułem życzenia. Tu się nie ma nad czym zastanawiać i dawać pola do popisu swoim myślom, chceniom i gdybaniom! Podpisuje się pod wszystkim co napisała aurora. Werteryzm można sobie popuprawiać, ale jakiś czas. Wszystko ma swoje granice. Doskonale znam stan kiedy chcesz się  'tylko wyżalić" a inni piszą do Ciebie ostrzej. Wtedy Ty się bronisz, bo chciałaś się tylko wyżalić i moze reszta tego nie rozmie. Otóż ta reszta rozumie doskonale, a to co pisze, pisze dlatego żeby Ci jeszcze jakoś pomóc. A Ty kobieto nie uciekaj wtedy z tyłkiem do tyłu i nie czuj się atakowana. Za jeszcze kilka miesięcy jak z głowy wylecą Ci głupie pomysły i zaczniesz sama budować swoje poczucie bezpieczeństwa bez głupich nadzieci na nowe początki starych kotletów, będziesz wdzięczna właśnie za te ostrzejsze posty. A wracając do wypowiedzi Aurory - jeśli tak go kochasz, to daj mu odejść. Naprawdę. Kamiś, bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki smile
@mario - czytam twój wątek, naskrobię coś więcej jak przemyślę i wymyślę coś wartego naskrobania. Póki co przesyłam Ci dużo dobrej energii, jeśli wierzysz w takie rzeczy smile Dobrze, że tu trafiłeś i się sporo udzielasz. Wyczuwam u Ciebie silny charakter, będziesz żyć i to bardzo szczęśliwie. 34 lata - chłopie tosz to dopiero początek tej całej zabawy wink

Drugiego dnia świąt minął rok jak dostałam sporego kopa od osoby, którą kochałam i ceniłam najbardziej na świecie. Ale kochałam go na tyle, że dałam mu odejść, bo kiedyś, wcześniej, taka mądra nie byłam. Teraz już wiem, że nawet fajne relacje czasami gasną. Jasne, że nie od razu, czasami ktoś oddala się od nas dłuższy czas, ale robi to na tyle subtelnie, że możemy tego nie zauważyć. Z takich moich przemyśleń po roku. Bardzo dużo sobie myślałam, oj bardzooo. Tak dużo, że chyba zupełnie zmieniło mi sie patrzenie na świat, ludzi, relacje, miłość, chciejstwa i inne sprawy. Jest tego tak dużo, że skrobnę to tutaj w ramach uporządkowania swojej głowy smile Póki co napiszę tylko z grubsza co u mnie.
Żyję big_smile chociaż na początku drogi się tego nie spodziewałam bo chciałam zdychać średnio kilka razy na dzień. Sporo podróżuję, odkrywam nowe miejsca, czasami te odległe, a czasami bardzo bliskie, których nie widziałam wcześniej. Tak jak napisała Edyszka, też leżałam krzyżem ale czołgałam się bardzo powoli do przodu. Osiągnęłam w swoich oczach dno poczucia wartości i obrzydzenia, a teraz przybijam sobie piąteczkę. Bardzo ale to bardzo siebie polubiłam. Po roku w końcu odzyskałam swoje poczucie wartości i jestem dumna z tego jaką kobietą jestem. Młoda to młoda, bo dopiero 26 lat mam, ale doszłam do wniosku, że fajnie w końcu poznać siebie, tak w pojedynkę. Że fajnie czuć się dobrze w swojej skórze. Nie napiszę, że zawojowałam świat, a on niech żałuje. Niech nie żałuje, bo ja też nie żałuje. Jestem wdzięczna, że mój były był w moim życiu, że miał też wpływ na osobę jaką się stałam. Mam też nadzieję, że i dla niego moja obecność była pomocna w jakimś stopniu. Na dzień dzisiejszy życzę mu samych dobrych rzeczy, chociaż nigdy nie zyczyłam mu źle. Czasami tylko odkrywam w sobie małe kropelki cynizmu i za to wdzięczna mu nie jestem, bo nie mam takiej duszy. Wolę ufać ludziom i życzyć im dobrze, ale czasem odezwie się we mnie takie chłodne myślenie, które nie lezy w mojej naturze. Ale kto wie, może ta relacja miała mnie nauczyć mniejszej ekspozycji na potencjalne zranienia w przyszłości smile
Na dzień dzisiejszy jestem sama, w sensie takim że nie pojawił się na mojej drodze ktoś kto przyciągnąłby moją uwagę na dłużej. Czasami pochadzam sobie na randki. Plus tego jest taki, że jak zbiorę moje przygody do kupy to napiszę z tego dobrą książkę i dorobię się miliiiijonów cebulionów big_smile
Ogólnie jest u mnie tak spokojnie, ale ciepło. Zima pachnie piernikową kawą i pomimo, że piję ją sama ze swojego nowego ulubionego kubeczka, to jest dobrze. Tak po prostu. Nie jest to pełnia szczęścia ani nawet ćwiartka szczęścia które znałam, ale mi wystarcza.
Pewnie nie pojawię się tu do Nowego Roku, bo jadę zawiedzić naszych piwnych braci ZAGRANICO ^^ Więc już Wam wszysztkim złoże noworoczne życzenia. Tak naprawdę Nowy Rok to symbol i jakaś kreseczka którą stawią się w życiu i w swoich głowach, żeby mieć dobrą okazję zacząć coś nowego. Ale to symbol. Życzę Wam żebyście każdego dnia mieli w sobie ten ogrom odwagi do zmian w życiu, do łapania wiatru w żagle oraz podnoszenia się z każdej ciężkiej sytuacji w życiu smile Życzę dużo odkrywania w sobie wewnętrznej siły, którą przecież każdy z nas w sobie nosi. Życzę dużej zmienności perspektywy big_smile żebyście byli na tyle elastyczni, że z każdej sytuacji wyniesiecie coś dla siebie, jakąś małą mądrość, iskierkę radości albo chociaż mały uśmiech. Życzę Wam też tego żebyście wiedzieli kiedy w życiu odpuszczać, ale z taką wewnętrzną siłą, uśmiechając się do siebie, bo to bardzo ważne. Mieć w życiu taką umiejętność, żeby pogodzić się z tym co się wydarzyło i zdać sobie sprawę, że tak miało potoczyć się wasze życie. Ale żeby nie chować urazy i nie pielęgnować ran, tylko umieć, może nie od razu, ale powoli, pozbierać się na nowo w rameczki smile i na koniec życzę Wam dużo MIŁOŚCI, nie tylko tej romantycznej w ramionach innej osoby. Ale takiej miłości i wyrozumiałości przede wszsytkim do samego siebie. Głęboko wierzę że cała reszta wtedy się poukłada smile
Trzymajcie się robaczki smile




Dziekuje za mile slowa. Staram sie jak moge choc lekko nie jest i nie chodzi mi tutaj o sfere uczuciowa. W ciagu najblizszych dni wyjasni sie gdzie wyladuje bo do Hamburga juz nie wracam. W dzien wyplaty po 3 miesiacach bez przelewow dostalismy po 1000 euro a reszta w pl po Swietach takze kpina. Wczoraj dzwonilem to mamy sie nastawic po Nowym Roku no strzal w kolanko jak to probuja z czlowieka idiote robic. Jade jutro do biura bo telefonicznie to Co chwilke bede inne bajki slyszal 

5,090 Ostatnio edytowany przez mari0 (2017-12-28 23:32:17)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

@qaqa Ty sie śmiej ale Ty serio powinnaś napisać książkę!!! smile Świetnie się czyta to co piszesz ! Serio masz talent smile
Jak już pisałem wcześniej postanowiłem przeczytać ten wątek "od deski". Daleko mi jeszcze do końca ale póki co podziwiam w Tobie "najzdrowsze" podejście do rozstania. Przede wszystkim za to, że nie masz do niego żalu, życzysz mu dobrze, dużo w tym co piszesz optymizmu i zrozumienia Sam  staram się tak myśleć. Czasami są we mnie sprzeczności, zdarzają się dni jak wczoraj, kiedy jak to napisałem "chce mi się rzygać od tego wszystkiego", ale są takie chwile, że emocje wygrywają. Nie bez powodu miłość porównuje się do narkotyku, kiedy nam jej brakuje to czujemy się jak na głodzie i reagujemy jak reagujemy. To nie jest też tak, że nie nauczyłem się czegoś od niej bo pokazała mi też wiele pozytywnych rzeczy w życiu. Sam też nie chce mieć do niej żalu bo jeśli gdzieś podczas tej drogi jej uczucia wygasły to ona w tym momencie nie ma na to wpływu..
Życie toczy się dalej i nie umiem jej życzyć źle, mimo, że w tych skokach nastroju czasami znajdą się takie myśli jak wczoraj, sam nie wiem czemu, może podświadomie bronimy się w ten sposób przed bólem? Nie wiem tego.. ale wiem, że rozstanie potrafi nas wiele nauczyć a co zrobimy dalej zależy od nas. Podoba mi się Twoja droga przez ten rok, widać, że rozstanie dało Ci kopa i wyciągasz z tego wnioski! Fajnie, że wciąż tu piszesz, dajesz motywacje tym, którzy przez to teraz przechodzą smile Dzieki za mile slowa i zycze Szczesliwego Nowego Roku ! smile

5,091

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
qaqa napisał/a:

@Edyszka - cześć matko kwoko smile Lubię tę siłę i "ogar" który bije z twoich postów. Jak życie leci? Co tam się u Ciebie dzieje tak ogólnie? Po wpisach wnioskuje, że już stoich na nogach twardo, to teraz jeszcze pozostało kupić wystrzałowe szpilki i ruszyć na harce smile

Qaquś, tak stoję już stabilnie na nogach. Oczywiście to nie jest tak, że po ośmiu miesiącach od rozstania już nie pamiętam o jego istnieniu. Oprócz tego mam jeszcze wiele kwestii do przepracowania, jak np. spadek samooceny, nieufność wobec facetów itp. itd. etc. ale podniosłam się już z bagna. Nie rozpaczam, że nie ma go obok mnie. Wręcz doceniam ten fakt, bo gdyby związek trwał dalej, to do tej pory bym się psychicznie szarpała przez tego człowieka i szczerze mówiąc nie wiem ile mój organizm byłby w stanie jeszcze wytrzymać. Bardzo przeżyłam to rozstanie, ale z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że dobrze się stało. Przyznam, że jeszcze do niedawna, gdzieś tam w środku chciałam, żeby się do mnie odezwał, ale nie żeby chciał wrócić do mnie, bo aktualnie żadna siła by mnie nie zmusiła do powrotu do tego związku. Chciałam mieć możliwość wygarnięcia mu tego, co powinnam powiedzieć w związku bądź podczas rozstania, ale nigdy tego nie zrobiłam, bo będąc w związku skakałam wokół niego i jego nastrojów na paluszkach więc nie dałam sobie na to pozwolenia, a na koniec byłam w zbyt dużym szoku i rozpaczy, żeby mu racjonalnie coś wygarnąć. W związku z tym, kiedy zaczęłam stawać na nogi zaczęłam chcieć, żeby pojawiła się okazja ku temu, żeby powiedzieć mu co myślę o tym jak mnie potraktował. I wiesz co? W pewnym momencie mi to zobojętniało. Już nie mam potrzeby mu czegokolwiek wygarniać. Nic nie chcę mu pokazywać, udowadniać, wygarniać. Zamknęłam ten rozdział raz na zawsze i jedyne czego teraz chcę, to żeby już zawsze trzymał się ode mnie z daleka. A tak ogólnie, to zajmuję się swoim życiem w pojedynkę. Bywa różnie, jak to w życiu, ale do przodu smile Zaczynam nowy rozdział.

5,092 Ostatnio edytowany przez Edyszka (2017-12-29 04:56:19)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
mari0 napisał/a:

Jak już pisałem wcześniej postanowiłem przeczytać ten wątek "od deski". Daleko mi jeszcze do końca ale póki co podziwiam w Tobie "najzdrowsze" podejście do rozstania. Przede wszystkim za to, że nie masz do niego żalu, życzysz mu dobrze, dużo w tym co piszesz optymizmu i zrozumienia

Mój drogi, żeby mieć takie "zdrowe" podejście, to trzeba mieć "warunki" ku temu. Chodzi mi o to, że nie każdy jest w stanie być Matką Teresą dla swojego byłego bądź byłej. Wiele zależy od sytuacji, od tego jak związek wyglądał, jak się skończył itp. Nie wiem czy doszedłeś już do historii Eiko, ale w każdym razie, to była kobieta, którą mąż zdradzał, poniewierał, następnie odszedł do kochanki kiedy Eiko była w ciąży i nigdy nawet raz nie zainteresował się jak przebiega ciąża, co z dzieckiem itp. Ona będąc w ciąży była w takim stanie przez tego faceta, że poruszała się tylko z pokoju do łazienki i z powrotem. To cud, że nie poroniła, choć z tego co pamiętam w trakcie ciąży raz trafiła do szpitala przez stres. I jak ona by mogła mieć, tzw. "zdrowe podejście" do sytuacji, życzyć mu dobrze, być pełna optymizmu, zrozumienia i nie mieć żalu?... Miała powiedzieć "To nie jego wina, bo przecież idąc ze mną przed ołtarz nie wiedział, że pozna kochankę. Robiąc dziecko nie wiedział, że mnie zostawi i nie będzie się interesował córką. Nie mam do niego żalu i dzięki temu mam zdrowe podejście do rozstania. Brawo ja. Alleluja." MariO, nie dzielmy ludzi tu na tych, którzy mają zdrowe i chore podejście. Nie oceniaj w ten sposób czytając nasze wpisy. Różne są sytuacje, historie tych ludzi. Raczej namawiajmy do zaakceptowania sytuacji i pójścia dalej w swoją stronę.

5,093

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Edyszka napisał/a:

Mój drogi, żeby mieć takie "zdrowe" podejście, to trzeba mieć "warunki" ku temu. Chodzi mi o to, że nie każdy jest w stanie być Matką Teresą dla swojego byłego bądź byłej. Wiele zależy od sytuacji, od tego jak związek wyglądał, jak się skończył itp. Nie wiem czy doszedłeś już do historii Eiko, ale w każdym razie, to była kobieta, którą mąż zdradzał, poniewierał, następnie odszedł do kochanki kiedy Eiko była w ciąży i nigdy nawet raz nie zainteresował się jak przebiega ciąża, co z dzieckiem itp. Ona będąc w ciąży była w takim stanie przez tego faceta, że poruszała się tylko z pokoju do łazienki i z powrotem. To cud, że nie poroniła, choć z tego co pamiętam w trakcie ciąży raz trafiła do szpitala przez stres. I jak ona by mogła mieć, tzw. "zdrowe podejście" do sytuacji, życzyć mu dobrze, być pełna optymizmu, zrozumienia i nie mieć żalu?... Miała powiedzieć "To nie jego wina, bo przecież idąc ze mną przed ołtarz nie wiedział, że pozna kochankę. Robiąc dziecko nie wiedział, że mnie zostawi i nie będzie się interesował córką. Nie mam do niego żalu i dzięki temu mam zdrowe podejście do rozstania. Brawo ja. Alleluja." MariO, nie dzielmy ludzi tu na tych, którzy mają zdrowe i chore podejście. Nie oceniaj w ten sposób czytając nasze wpisy. Różne są sytuacje, historie tych ludzi. Raczej namawiajmy do zaakceptowania sytuacji i pójścia dalej w swoją stronę.

Ojjjj to nie tak.. źle to zinterpretowałaś smile  Duży w tym mój błąd bo pisząc wczoraj mój post byłem już padnięty i nie do końca sprecyzowałem.
Absolutnie zgadzam się, że trzeba mieć warunki! i nie miałem na myśli każdej sytuacji, chodziło mi głównie o jej sytuację, że wybrała najzdrowszą drogę, mimo, że została dosyć brutalnie zraniona.
Znam historię Eiko i podziwiam ją od początku, to z czym musiała się mierzyć jest porażające, szczerze mówiąc aż musiałem trochę ukradkiem nadgonić do przodu jej posty bo strasznie mnie ciekawiło jak ta historia potoczyła się dalej wink W takich sytuacjach nie ma szans na bycie "Matką Teresą" jak to napisałaś.. tutaj 100% zgoda.

5,094

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Swoją drogą ciekawe co tam u Eiko, jak jej dzidzia i w ogóle.. Czytałam wasze wpisy na temat mojej sytuacji , nie powiem przykre , ale prawziwe niestety . Dziś czuje się lepiej , oczywiscie sen w udziałem byłego i jego kumpli dziś był oczywiście jakby inaczej , ale w sumie zaczęło mnie to już bawić , bo nie wiem czy mi się śni bo o mnie myśli czy dlatego ze ja jestem nienormalna?:D Jutro idę  na odłożony dzień próbny do nowej pracy , nie wiem jak bedzie, nie nastawiam się na nic . Chyba mam dziś taki dzień , że wszystko mi jedno w każdej sprawie ..

5,095

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

To prawda,ciekawe co tam u Eiko..a pamietacie,pisala tu tez taka dziewczyna,ktora tez  byla w ciaży i zostala porzucona przez faceta..Bettyblue? Chyba tak sie podpisywala. Pamietam ze pojawila sie na forum mniej wiecej w tym czasie co ja..tez czasem mysle sobie,co tam u niej..
@Kamis,trzymam kciuki za jutrzejszy dzien

5,096

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Nie dziekuje bo żeby nie zapeszyć wink Może sie jeszcze do nas odezwą żeby się przypomnieć smile

5,097

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
kamis.89 napisał/a:

Swoją drogą ciekawe co tam u Eiko, jak jej dzidzia i w ogóle.. Czytałam wasze wpisy na temat mojej sytuacji , nie powiem przykre , ale prawziwe niestety . Dziś czuje się lepiej , oczywiscie sen w udziałem byłego i jego kumpli dziś był oczywiście jakby inaczej , ale w sumie zaczęło mnie to już bawić , bo nie wiem czy mi się śni bo o mnie myśli czy dlatego ze ja jestem nienormalna?:D Jutro idę  na odłożony dzień próbny do nowej pracy , nie wiem jak bedzie, nie nastawiam się na nic . Chyba mam dziś taki dzień , że wszystko mi jedno w każdej sprawie ..



Hej.Jak ci wszystko jedno w kazdej sprawie to uwazaj na skorki od banana na ulicy bo to moze zabolec 

5,098

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
kamis.89 napisał/a:

Swoją drogą ciekawe co tam u Eiko, jak jej dzidzia i w ogóle.. Czytałam wasze wpisy na temat mojej sytuacji , nie powiem przykre , ale prawziwe niestety . Dziś czuje się lepiej , oczywiscie sen w udziałem byłego i jego kumpli dziś był oczywiście jakby inaczej , ale w sumie zaczęło mnie to już bawić , bo nie wiem czy mi się śni bo o mnie myśli czy dlatego ze ja jestem nienormalna?:D Jutro idę  na odłożony dzień próbny do nowej pracy , nie wiem jak bedzie, nie nastawiam się na nic . Chyba mam dziś taki dzień , że wszystko mi jedno w każdej sprawie ..



Hej.Jak ci wszystko jedno w kazdej sprawie to uwazaj na skorki od banana na ulicy bo to moze zabolec 

5,099

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
kamis.89 napisał/a:

Swoją drogą ciekawe co tam u Eiko, jak jej dzidzia i w ogóle.. Czytałam wasze wpisy na temat mojej sytuacji , nie powiem przykre , ale prawziwe niestety . Dziś czuje się lepiej , oczywiscie sen w udziałem byłego i jego kumpli dziś był oczywiście jakby inaczej , ale w sumie zaczęło mnie to już bawić , bo nie wiem czy mi się śni bo o mnie myśli czy dlatego ze ja jestem nienormalna?:D Jutro idę  na odłożony dzień próbny do nowej pracy , nie wiem jak bedzie, nie nastawiam się na nic . Chyba mam dziś taki dzień , że wszystko mi jedno w każdej sprawie ..



Hej.Jak ci wszystko jedno w kazdej sprawie to uwazaj na skorki od banana na ulicy bo to moze zabolec 

5,100

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
kamis.89 napisał/a:

Swoją drogą ciekawe co tam u Eiko, jak jej dzidzia i w ogóle.. Czytałam wasze wpisy na temat mojej sytuacji , nie powiem przykre , ale prawziwe niestety . Dziś czuje się lepiej , oczywiscie sen w udziałem byłego i jego kumpli dziś był oczywiście jakby inaczej , ale w sumie zaczęło mnie to już bawić , bo nie wiem czy mi się śni bo o mnie myśli czy dlatego ze ja jestem nienormalna?:D Jutro idę  na odłożony dzień próbny do nowej pracy , nie wiem jak bedzie, nie nastawiam się na nic . Chyba mam dziś taki dzień , że wszystko mi jedno w każdej sprawie ..



Hej.Jak ci wszystko jedno w kazdej sprawie to uwazaj na skorki od banana na ulicy bo to moze zabolec 

5,101

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
kamis.89 napisał/a:

Swoją drogą ciekawe co tam u Eiko, jak jej dzidzia i w ogóle.. Czytałam wasze wpisy na temat mojej sytuacji , nie powiem przykre , ale prawziwe niestety . Dziś czuje się lepiej , oczywiscie sen w udziałem byłego i jego kumpli dziś był oczywiście jakby inaczej , ale w sumie zaczęło mnie to już bawić , bo nie wiem czy mi się śni bo o mnie myśli czy dlatego ze ja jestem nienormalna?:D Jutro idę  na odłożony dzień próbny do nowej pracy , nie wiem jak bedzie, nie nastawiam się na nic . Chyba mam dziś taki dzień , że wszystko mi jedno w każdej sprawie ..



Hej.Jak ci wszystko jedno w kazdej sprawie to uwazaj na skorki od banana na ulicy bo to moze zabolec 

5,102

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
mari0 napisał/a:

Ojjjj to nie tak.. źle to zinterpretowałaś smile  Duży w tym mój błąd bo pisząc wczoraj mój post byłem już padnięty i nie do końca sprecyzowałem.
Absolutnie zgadzam się, że trzeba mieć warunki! i nie miałem na myśli każdej sytuacji, chodziło mi głównie o jej sytuację, że wybrała najzdrowszą drogę, mimo, że została dosyć brutalnie zraniona.
Znam historię Eiko i podziwiam ją od początku, to z czym musiała się mierzyć jest porażające, szczerze mówiąc aż musiałem trochę ukradkiem nadgonić do przodu jej posty bo strasznie mnie ciekawiło jak ta historia potoczyła się dalej wink W takich sytuacjach nie ma szans na bycie "Matką Teresą" jak to napisałaś.. tutaj 100% zgoda.

Aaaa, skoro o to ci chodziło, to ok smile Po prostu trochę opacznie, to wczoraj ująłeś. Qaqę bardzo cenię i uważam za super osóbkę. Jej podejście również lubię i mimo, że jestem od niej starsza o 4 lata, to wiele razy przesłanie bijące z jej tekstów mi pomogło. No, ale jak przeczytałam, że wg ciebie miała najzdrowsze podejście, to pomyślałam sobie, że jak możesz tak oceniać skoro historia Qaqy jest nie do porównania, np. z historią Eiko i pospieszyłam cię opierdzielić big_smile bo przecież nie każdy ma "warunki", żeby z sercem bez żalu pomachać byłemu/byłej na pożegnanie. Ale skoro co innego miałeś na myśli, to ok wink  A ogólnie jeśli chodzi o bycie Matką Teresą, to już wiele razy pisałam, że to jest dobre, co komu pomaga. Jeśli komuś pomoże pełne wybaczenie, to super. Natomiast jeśli ktoś próbuje na siłę wybaczyć przez co wpada w idealizowanie, czym sobie stan pogarsza ( co miało miejsce u mnie, kiedy tłumaczono mi, że jak nie wybaczę, to nie zacznę się leczyć z exa), to nie narzucajmy tej osobie bycia Matką Teresą na siłę smile (Nie mylić tego co napisałam z pielęgnowaniem w sobie żalu). Ja osobiście nigdy źle byłemu nie życzyłam. Mam do tego takie podejście, że jego życie, to już jego sprawa i czy żyje mu się cudownie, czy ma jakieś problemy na głowie, to już nie moja sprawa. Nasze drogi się rozeszły na amen. Taka postawa "pomiędzy", czyli ani nie Matka Teresa, ani nie ktoś, kto rzuca klątwy smile Natomiast co do Eiko, to też mi wiele razy myśli o niej przelatują przez głowę. Często ją tu nawoływałam smile ale niestety już chyba nie zagląda na nasz wątek. Przestała pisać niedługo przed porodem (termin miała na wrzesień). Mam nadzieję, że u niej wszystko dobrze i wierzę, że dziecko wynagrodziło jej męki z tym pożal się Boże mężusiem.

5,103

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
kamcia5556 napisał/a:

a pamietacie,pisala tu tez taka dziewczyna,ktora tez  byla w ciaży i zostala porzucona przez faceta..Bettyblue?

Ona została porzucona przez ślubem, ale nie była w ciąży smile

5,104

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Aaaa!przed slubem! No to cos mi sie pos...pokręcilo wink

5,105

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Hej wszystkim wink
Trafiłam na ten wątek kilka dni temu, nie przekopywałam się przez niego, ta liczba stron robi wrażenie big_smile Spotkało mnie to samo co was, zostałam zostawiona przez ukochaną osobę. Byliśmy razem ledwo dwa miesiące i minęły od tego czasu już trzy. Wielu uzna więc pewnie, że nie jest to nic wielkiego i nie ma nad czym rozpaczać, ale.. to  wciąż boli, często nawet bardzo, nie daję sobie rady sama ze sobą, tymi uczuciami sad
Znam go od niecałego 1,5 roku, od pierwszego dnia przekręcił moje życie o 180 stopni, a w sumie cały czas jestem w nieustannej pralce uczuciowej. Najpierw byliśmy niby kolegami, ale ciągnęło nas do siebie w ten charakterystyczny sposób, bardzo szybko uzależniłam się od kontaktu z nim. Kręciliśmy kilka miesięcy i nagle się odsunął, moje próby ratowania nie przyniosły efektu i zaakceptowałam zerwanie kontaktu. Wpadłam w depresję, to było kilka najgorszych miesięcy mojego życia. Obsesyjne myśli, prawie nieustanny smutek, ten bezsens życia.. Ja wiem, że to brzmi jak banalne zauroczenie, flirt nie wypalił, trzeba żyć dalej, nic wielkiego się nie stało. Dla mnie jednak świat się zawalił, nie potrafię opisać słowami tego pół roku, odkąd zaczęło się psuć między nami.. Po tym czasie odezwałam się do niego, z ciekawości, beznadziei życia bez niego, robiłam to systematycznie, kontakt zaczął nam powolutku wracać. Po niecałych trzech miesiącach zostaliśmy parą, z mojej inicjatywy. Nie było to zbyt poważne, nie widywaliśmy się często, a rozmowy były rzadsze i gorsze niż rok wcześniej.. Mimo to były dobre chwile, w których traciłam głowę z miłości, wciąż wracam do nich wspomnieniami.. Jednak znowu się popsuło, kilka tygodni rozłąki, kłótnie.. Całą historię związku i czasu przed dokładniej wylewałam w innych wątkach, jeśli ktoś miałby ochotę poznać szczegóły.. Ja jednak skrócę, że na ostatnim spotkaniu już po przejściu kilku metrów od drzwi oznajmił, że przyjechał to zakończyć. "Wypalił się", uczucia znikały stopniowo, nie wiedział, że tak wyjdzie..
Od tamtego czasu się nie widzieliśmy, chciał utrzymywać kontakt, ale jeśli ktoś zaczynał rozmowę, byłam to tylko ja.. Płakałam tuż po zerwaniu, później postanowiłam, że nie będę przez niego tracić już więcej czasu, przez ponad dwa miesiące nie zapłakałam ani razu z jego powodu, odganiałam myśli, zajmowałam się innymi sprawami, ale on zawsze wraca.. Pękłam jakiś czas temu, znowu wylewałam przez niego łzy, moje postanowienie poszło się bujać.. Tak naprawdę i tak przez te trzy miesiące myślę tylko o nim, najprostsze wbrew pozorom były pierwsze dwa/trzy tygodnie, nowy świat, nowi ludzie, siła do duszenia uczuć i brak czasu, ale teraz.. Ja stoję w miejscu. Inne chłopaki się mną nie interesują i nawet jeśli, nie mają tego czegoś. Jemu daleko było do ideału, ale jeszcze nigdy tak nikogo nie kochałam, tak szaleńczo, bezwarunkowo, mimo wszystkich wad, których ma od groma, różnic.. NIC nie miało i dalej nie ma dla mnie znaczenia, zależy mi na nim ogromnie ;( Odkąd go poznałam czułam magię, przeznaczenie, nie wyobrażam sobie możliwości zakochania w innym, a jeśli tak to jeszcze gorzej i wciąż będę w głębi należeć do byłego. Okropnie mi na samą myśl..
Teraz piszę i prawie ryczę, bo wszystko wali mi się na głowę. On. Samotność. Po przerwie znowu będę praktycznie sama w innym mieście, bez rodziny, przyjaciół.. Studia. Zawaliłam je już doszczętnie, nie oddałam połowy projektów, każdy sprawia mi problem i nawet nie wiem jak zacząć, wszystko jest dla mojego mózgu stanowi przeszkodę.. W dodatku nie sprawia mi to jakiejś przyjemności, słyszałam, że same studia dla większości są uciążliwe i mało radości przynoszą, ale ja naprawdę nie wiem, czy to w takim razie po prostu nie jest dla mnie. A z drugiej strony walczyłam z rodziną o to, tyle pieniędzy w to poszło, a teraz.. Czuję się okropnie na myśl, że miałabym to zniszczyć, tak ich zawieść, ale nie widzę szans, żeby to pozaliczać.. Nie widzę wyjścia z sytuacji, czuję się jak w klatce i nie mogę znaleźć wyjścia. Każde wydaje mi się złe, mam już dosyć  sad Chyba chciałam się po prostu wyżalić, tak nisko już dawno nie byłam..

5,106 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2017-12-30 04:45:00)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Olu, kiedyś natknęłam się na Twą historię z którą powracasz na Forum szukając zrozumienia i pociechy. Czasem człowiekowi przynosi ukojenie, gdy wielokrotnie opowie, czy opisze swój ból, tęsknotę, rozpacz, gdy zostaje wysłuchany, gdy "wyrzuci" z siebie choć część dręczących go porozstaniowych przeżyć. Jednak przeglądając od czasu do czasu ten właśnie wątek, choć robię to bardzo sporadycznie, obserwuję tu czasem coś zgoła przeciwnego. Takie wyżalenie się, czyli ubranie najczarniejszych myśli w słowa powoduje u niektórych jeszcze większą zapaść. Nie leczą ich ani dobre rady, ani ponowna analiza ich doświadczenia, ani motywujące "kopniaki", ani próba zracjonalizowania sytuacji, w której się znajdują.

Nie będzie odkrywczym moje spostrzeżenie, ale nie ma jednego lekarstwa na pustkę, która przychodzi po nieudanej miłości, każdy człowiek indywidualnie i w sobie tylko znanym czasie "odchorowuje", to co się stało, i co ciekawe - tylko on sam wyznacza sobie ten moment, w którym odbija się od trampoliny przeszłości i zaczyna jakiś nowy etap swojego życia, zaczyna pisać o tym, co dzieje się teraz, a nie setny raz rozbija na kwarki i gluony swoją przeszłość, czyniąc jedynym punktem odniesienia moment rozstania z kimś, czyja obecność od czterech, pięciu, czy dwunastu miesięcy przestała być już realnym faktem. Niektórzy się tu złoszczą na swoich byłych, złorzeczą im, obelżywie nazywają twierdząc , że im to pomaga, że takie są etapy "żałoby". Inni zaś żegnają się ze swoją dawną miłością odmiennie, dojrzalej, a nawet z humorem, porzuciwszy schematy i etapy... 

Czytając historie tutaj myślę, że dla niektórych rozstanie z ukochaną osobą jest jednocześnie jedną z pierwszych lekcji życia, że świat nie jest urządzony tak, jak byśmy chcieli, że miłość oprócz wielkiego uczucia jest wyborem, że mimo naszych największych pragnień i starań ktoś inny ma prawo nie wybrać nas lub przestać nas kochać i odejść, albo że się zdarza, iż nie zdoła pokochać nas wcale, a będzie tylko udawać zabawę w miłość, sfinguje wielkie uczucie, zupełnie nie biorąc odpowiedzialności za słowa, obietnice, przysięgi...

Gdybyś Olu była w stanie odczytać swoją własną historię wyłącznie jako czytelnik, bez emocjonalnego zaangażowania, dostrzegłabyś może pewne detale, które od początku czyniły tę Waszą relację dość jednostronną i jednokierunkową w swoim przebiegu to znaczy od Ciebie do niego: to Tobie zależało, to Ty się starałaś, to Ty się uzależniłaś, to Ty zabiegałaś o kontakt lub go odnawiałaś po czasie rozłąki i to Ty teraz cierpisz i nieadekwatnie do czasu Waszego króciutkiego bycia razem (jak sama wspominasz) przeżywasz i co gorsza rujnujesz przez to inne sfery swojego życia...  W opowiedzianej przez Ciebie historii bardzo mało miejsca zajmuje MY, NAS, a więc słów, które charakteryzują relację...
Olu? Gdzieś się chyba zgubiłaś w morzu tych Twoich pragnień i przeoczyłaś, że on był bierny i mało zainteresowany budowaniem czegoś wspólnego i trwałego z Tobą...

Dzięki Bogu życiowe doświadczenia są dla nas wszystkich lekcją uważności, rozsądku, dojrzewania do prawdziwego związku. Jeśli zdołasz i Ty je tak potraktuj. Bądź wyczulona na ewentualne sygnały płynące z drugiej strony: na obojętność, na lekceważenie, na pomijanie, na nie liczenie się ze zdaniem czy też na jakiś ogromny wysiłek, nieproporcjonalny do zaangażowania tej drugiej strony. Kilka osób piszących w tym wątku wzmiankuje, że czuły się nawet często krzywdzone przez osobę, którą kochały...   

Trzymaj się Olu! To w Tobie są wszystkie siły (choć być może teraz jeszcze ukryte) potrzebne do tego, by się podnieść.
Siła prawdziwej miłości do drugiego człowieka jest tak wielka, że pozwala mu nawet odejść, zadecydować o życiu bez nas. To taki paradoks miłości...

5,107 Ostatnio edytowany przez mari0 (2017-12-30 10:43:19)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
kamis.89 napisał/a:

Jutro idę  na odłożony dzień próbny do nowej pracy , nie wiem jak bedzie, nie nastawiam się na nic . Chyba mam dziś taki dzień , że wszystko mi jedno w każdej sprawie ..

Jak tam dzień próbny? w nowej pracy? Myślę, że praca może Ci dobrze zrobić. Widzę to po sobie bo mam też etap kiedy mam świąteczny urlop i siedze w domu. Praca z miłości nie wyleczy ale daje odpocząć głowie, przynajmniej ja tak mam smile
Dotarłem w moim czytaniu w końcu do Twojej historii, znam co prawda tylko początek i sytuacje obecną ale faktycznie zgodzę się, że u Ciebie trwa to trochę za długo. Podejrzewam, że ja po takim czasie jak Ty też nie będę w 100% wyleczony, ale mam wrażenie, że Ty wciąż jesteś jedną nogą w tym związku ale fajnie, że widzisz w tym problem i planujesz wizytę u psychologa. Mam nadzieje, że uda Ci się wtedy zamknąć ten etap.

Edyszka napisał/a:


Aaaa, skoro o to ci chodziło, to ok smile Po prostu trochę opacznie, to wczoraj ująłeś. Qaqę bardzo cenię i uważam za super osóbkę. Jej podejście również lubię i mimo, że jestem od niej starsza o 4 lata, to wiele razy przesłanie bijące z jej tekstów mi pomogło. No, ale jak przeczytałam, że wg ciebie miała najzdrowsze podejście, to pomyślałam sobie, że jak możesz tak oceniać skoro historia Qaqy jest nie do porównania, np. z historią Eiko i pospieszyłam cię opierdzielić big_smile bo przecież nie każdy ma "warunki", żeby z sercem bez żalu pomachać byłemu/byłej na pożegnanie. Ale skoro co innego miałeś na myśli, to ok wink  A ogólnie jeśli chodzi o bycie Matką Teresą, to już wiele razy pisałam, że to jest dobre, co komu pomaga. Jeśli komuś pomoże pełne wybaczenie, to super. Natomiast jeśli ktoś próbuje na siłę wybaczyć przez co wpada w idealizowanie, czym sobie stan pogarsza ( co miało miejsce u mnie, kiedy tłumaczono mi, że jak nie wybaczę, to nie zacznę się leczyć z exa), to nie narzucajmy tej osobie bycia Matką Teresą na siłę smile (Nie mylić tego co napisałam z pielęgnowaniem w sobie żalu). Ja osobiście nigdy źle byłemu nie życzyłam. Mam do tego takie podejście, że jego życie, to już jego sprawa i czy żyje mu się cudownie, czy ma jakieś problemy na głowie, to już nie moja sprawa. Nasze drogi się rozeszły na amen. Taka postawa "pomiędzy", czyli ani nie Matka Teresa, ani nie ktoś, kto rzuca klątwy smile Natomiast co do Eiko, to też mi wiele razy myśli o niej przelatują przez głowę. Często ją tu nawoływałam smile ale niestety już chyba nie zagląda na nasz wątek. Przestała pisać niedługo przed porodem (termin miała na wrzesień). Mam nadzieję, że u niej wszystko dobrze i wierzę, że dziecko wynagrodziło jej męki z tym pożal się Boże mężusiem.

Dotarłem w czytaniu właśnie do momentu jak qaqa dostała po 7 miesiącach sms-a od ex big_smile Trochę zachwiało to jej równowagę  i było trochę złości big_smile ale podejrzewam, że większość z nas zareagowała by podobnie wink
Twoje podejście też bardzo mi się podoba, napisałaś tu wiele mądrych słów. Jak sobie tak czytam te Wasze historie, to czasami  robię screenshoty, żeby te mądrzejsze rzeczy zapamiętać i wracać do nich w gorszych chwilach big_smile Podobało mi się jak kiedyś napisałaś, że w tych gorszych chwilach jak idealizujemy ex, warto pomyśleć o jego/jej wszystkich wadach i spojrzeć w przyszłość wyobrażając sobie już nowego partnera/partnerke z takimi cechami jak byśmy chcieli. Mnie to osobiście pomaga bo pozwala jak gdyby porównać to co było od tego jak powinno być.

U mnie prawie 2,5 miesiąca minęło.. Nie będę ukrywać, że jest łatwo nie jest, zgodzę się tu z tymi, którzy uważają, że 2-3 miesiąc jest najgorszy.
Pojechałem przedwczoraj za miasto na cały dzień w kilka różnych miejsc porobić zdjęcia. Zawsze dawało mi to kopa i ładowało energie, tym razem było inaczej, nie czerpałem z tego wielkiej radości. Podróżowaliśmy ze sobą w każdy weekend stąd też chcąc nie chcąc będę wracać do miejsc gdzie bywaliśmy razem. 2,5 miesiąca to zdecydowanie za krótki czas by w życiu było wszystko ok więc póki moja codzienność to wciąż skoki ogromne skoki nastroju i praktycznie co noc te same sny. Progres też jest, przede wszystkim zdaje sobie sprawę, że tego nie da się już cofnąć, nie będziemy nigdy razem więc pozostaje się skupić na leczeniu bólu.Tak w ogóle to czeka mnie jeszcze jedna bardzo trudna sprawa do zrobienia Moi rodzice nie wiedzą jeszcze nic o rozwodzie ! Podejrzewam, że większość z Was pomyśli, że to szaleństwo ukrywać taki fakt, ale nie zrobiłem tego jeszcze z kilku powodów. Moja mama ma tendencje do jesiennych depresji, chciałem jej tego oszczędzić przez świętami, wiem że i tak to na nią spadnie ale poza tym chciałem też stanąć na nogi pod względem przeprowadzki itp żeby wiedziałą, że u mnie jest ok. Będzie to chyba jedna z najtrudniejszych rozmów w życiu bo wciąż w głowie mam jak rodzice cieszyli się z naszego ślubu a tu nagle trzeba powiedzieć, że to koniec.. Pewnie się zastanawiacie jak udało mi się to utrzymać w tajemnicy.. Mieszkamy w UK więc kontakt to głównie telefon/skype. To, że rzadko się widzimy też nie polepszy tej sprawy bo oni nie mają pojęcia, że w naszym związku jest coś nie tak.. według nich byliśmy idealną parą taką, że normalnie ahh ohhh big_smile
Miłego dnia życzę wszystkim! smile

5,108

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Czołem kluski z rosołem ☺
Mario próbowałam poskładać twoją historię do kupy Ale udzielasz się w tylu wątkach że ciężko było. Coś tam udało się wyłuskać. Po pierwsze bardzo mi przykro, jak zawsze kiedy kończy się miłość. Ale tak jak pisałam  wcześniej, wydajesz się mieć silny charakter i twardo stapac po ziemi. Chyba w twoim przypadku pomaga to że masz pasję, to super pomocne. Nawet jeśli teraz nie przynosi dawnej radości. Podziwiam że tak dobrze się trzymasz po tak krótkim czasie. Oczywiście mam na myśli że relatywnie dobrze, bo wyjezdzazz za miasto i fotografujesz. Nie jojczysz jak standardowo faceci po 30  w trakcie rozwodu. A z moich randek i randeczek wiem jak potrafią jojczyć ☺ keep going

Co do Matki Teresy... hm nigdy bym się tak nie nazwała. Żadne ze mnie litosciwe dziecię. Jak mam coś do powiedzenia to się nie czaję. A mój sposób  na poradzenie sobie z rozstaniem to żadna próba pokazania komukolwiek jak to można oświecenie przeżyć rozstanie. Moja ścieżka jaka sobie obrałam wynika ze światopoglądu i definicji miłości jaka mam w sercu. Podpisuje się pod postem Aurory:
"Czytając historie tutaj myślę, że dla niektórych rozstanie z ukochaną osobą jest jednocześnie jedną z pierwszych lekcji życia, że świat nie jest urządzony tak, jak byśmy chcieli, że miłość oprócz wielkiego uczucia jest wyborem, że mimo naszych największych pragnień i starań ktoś inny ma prawo nie wybrać nas lub przestać nas kochać i odejść, albo że się zdarza, iż nie zdoła pokochać nas wcale, a będzie tylko udawać zabawę w miłość, sfinguje wielkie uczucie, zupełnie nie biorąc odpowiedzialności za słowa, obietnice, przysięgi.."
Dla mnie to była lekcja że miłości nie zatrzymasz i nie mam wpływu na to jak zachowa się ktos inny.


Wiem że nie ma porownania pomiędzy moja sytuacja a sytuacja Eiko. Bo ja bym delikwenta najpierw ubiła tempym narzędziem a później i tak zastosowała swoje podejście, bo koniec końców i tak nie miała na nic wpływu. Mam nadzieję że u niej wszystko dobrze i szczęśliwe sobie układają codzienność z dzidzią

5,109

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Mario a co miejsca w mojej historii gdzie jesteś. Oj była złość i się wcale tego nie wstydzę. Po kilku latach życia razem miałam zniknąć w 5 minut. No to zniknelam. Dużo mnie to kosztowało. Miesiacami nie wstawałam z łóżka jak nie musiałam, nie jadłam i nie funkcjonowałam. Bolało mnie wszystko i każda myśl o nim. Ale dałam mu święty spokój i nie zachowywałam się jak była dziewczyna wyskakująca z lodówki. I nie dam się tak traktować. Że jak jemu się zachciało poploteczkwoać to chwycił za telefon i naskrobal smsa. Zupełnie nie zdawał sobie sprawy ile wysiłku mnie kosztowało odcięcie się i uważał zw jak jemu jest gorzej to zawsze jestem ja do ktorej może się przecież odezwać. To brak szacunku dla mnie A tak już się nie pozwole traktować. Po roku potrafię nawet coś tam odpowiedzieć mu w rozmowie telefonicznej aczkolwiek unikam ich nadal. Teraz każde z nas ma swoje życie i wolę żeby się nie łączyły bez potrzeby bo ja nadal mam do niego jakieś uczucia.

Rozstanie nauczyło mnie że jestem ja i świąt zewnętrzny. I na świecie różnie się dzieje i nikt nade mną płakać nie będzie. Wydarzy się pewnie jeszcze sporo różnych rzeczy w moim życiu na które nie będę mieć wpływu. A wpływ będę mieć na swoje reakcje i chce żyć tak żeby sama sobie nie dokładać jeszcze po gębie ☺ i jeszcze przypomnialo mi sie że mam duszę wojownika przecież

5,110

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Ojej,moi Drodzy,a ja wam powiem,ze dyskutowanie o podejsciu do bylych partnerów jest bezsensowne. Wszyscy jestesmy inni i na te same sytuacje reagujemy w inny sposob. Jeden bedzie wdzieczny ze ex partner byl obecny w ich zyciu,a drugi bedzie na niego psioczyl. I obie postawy są tak samo dojrzale,obie są dobre jesli przynoszą ukojenie. Taka dyskusja nie pojawia sie tu po raz pierwszy. Po rozstaniu kazde z nas ma w sobie tyle samo żalu,bólu,tyle samo cierpienia. Historie z tego forum pokazuja,ze kazdy wychodzi z tego w swoim tempie. Naprawde nie ma sensu co chwile wracac do tego,ktora postawa po rozstaniu jest dojrzalsza,zdrowsza,lepsza,bo kazdemu pomaga co innego.
@Mari0,niestety póki co,to twoja pasja bedzie kojarzyla ci sie z byłą. Gdzies tam z tylu glowy będzie siedzialo to,ze to byla wasza wspolna pasja. Ja to nawet do tej pory nie slucham plyty ktora dostalam od bylego,bo nie dosc,ze wiem ze to byl prezent od niego,to jeszcze sluchalam tej plyty w jego aucie hihi wink tak wiec nic dziwnego,ze dawne pasje nie przynosza takiej radosci jak kiedys. 2,5 miesiąca i odwiedzanie miejsc,w ktorych bylscie razem? Najgorsze co moze byc. Ja od 5 miesiecy nawet nie bylam w naszej ulubionej knajpce. Czy 2-3 miesiac jest najgorszy?chyba tak..dociera wtedy,ze to naprawde koniec,ze juz nigdy nie będzie tak samo..ale wazne,ze widzisz jakis progres. Powolutku idziesz do przodu i chyba nienajgorzej ci to wychodzi. A ze czasem bedziesz mial gorszą formę to akurat nic dziwnego. Mi oo pięciu miesiącach sie zdarza wink

5,111 Ostatnio edytowany przez mari0 (2017-12-30 18:05:30)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

qaqa big_smile dobrze Cie tu widzieć bo mam gorszy dzień więc sobię pojojczę big_smile big_smile

Oj była złość i się wcale tego nie wstydzę. Po kilku latach życia razem miałam zniknąć w 5 minut. No to zniknelam. Dużo mnie to kosztowało. Miesiacami nie wstawałam z łóżka jak nie musiałam, nie jadłam i nie funkcjonowałam. Bolało mnie wszystko i każda myśl o nim. Ale dałam mu święty spokój i nie zachowywałam się jak była dziewczyna wyskakująca z lodówki.

Ja wciąż mam do niej złość. Złość i żal i jeszcze długo to ze mnie nie zniknie. . Oficjalnie wciąż jestem żonaty.  Dla mnie to nie był tylko głupi papier, ślubowałem komuś miłość i że przy kimś będę w chorobie i zdrowiu. Pierwszy raz w życiu płakałem ze szczęścia wtedy.
Po 16 miesiącach ona wybrała za nas, nie dając szansy niczego naprawić póki się jeszcze dało. Pewnie każdy pomyśli eeeee na pewno dawała znaki dużo wcześniej. Nie czułem ich a wręcz przeciwnie były te "cegiełki miłości" o których tak fajnie po tym napisałaś qaqa. O to mam ogromny żal do niej, ze pare godzin zmieniło się wszystko i zobaczyć w jej oczach złość i obojętność.. Musiałem jeszcze tydzień z nią mieszkać patrząc jak przebiera nóżkami kiedy znikne z jej życia.. Mimo wszystko pozbierałem się po 3 tygodniach bylem już na swoim mieszkaniu. Byłem mega fair, bo zostawiłem jej praktycznie wszystko co kupiłem do wspólnego domu.. i nie powiedziałem jednego gorzkiego słowa.
Też się podpisuje pod tym cytatem Aurory ! To faktycznie jedna wielka lekcja.
Nie wiem czy się dobrze trzymam, przychodzi teraz najgorszy okres smutku, niby zdarzy sie dzień. że  potrafię jechać za miasto porobić zdjęcia ale następnego dnia np. dzisiaj leże w łóżku cały dzień i nie mam siły na nic... Będzie lepiej musi być smile Nie mogę się już doczekać wiosny smile Mam nadzieje, że wraz z budzeniem się do życia świata i ja się obudzę bo działam na 10% swoich sił smile

Mam jeszcze jedno pytanie do Ciebie qaqa. Powiedz jak jest po takim czasie z Twoim zaufaniem ? Chodzi mi nową relację z kimś. Masz obawy, że to się powtórzy? Podejrzewam, że te randki o których piszesz to tak na pół serio wink ale co czujesz w sobie dzisiaj jak mylisz o tym że mogłabyś się teraz z kimś związać?

5,112 Ostatnio edytowany przez mari0 (2017-12-30 18:19:07)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
kamcia5556 napisał/a:

@Mari0,niestety póki co,to twoja pasja bedzie kojarzyla ci sie z byłą. Gdzies tam z tylu glowy będzie siedzialo to,ze to byla wasza wspolna pasja. Ja to nawet do tej pory nie slucham plyty ktora dostalam od bylego,bo nie dosc,ze wiem ze to byl prezent od niego,to jeszcze sluchalam tej plyty w jego aucie hihi wink tak wiec nic dziwnego,ze dawne pasje nie przynosza takiej radosci jak kiedys. 2,5 miesiąca i odwiedzanie miejsc,w ktorych bylscie razem? Najgorsze co moze byc. Ja od 5 miesiecy nawet nie bylam w naszej ulubionej knajpce. Czy 2-3 miesiac jest najgorszy?chyba tak..dociera wtedy,ze to naprawde koniec,ze juz nigdy nie będzie tak samo..ale wazne,ze widzisz jakis progres. Powolutku idziesz do przodu i chyba nienajgorzej ci to wychodzi. A ze czasem bedziesz mial gorszą formę to akurat nic dziwnego. Mi oo pięciu miesiącach sie zdarza wink

Dzięki za miłe słowa smile
Faktycznie może to nie był najlepszy pomysł ale z drugiej strony może za drugim razem jak tam pojadę nie będzie już tak źle ;)Nie sprawilo mi to radosci fakt, ale tez trzeba sie przelamywac. Ja jeszcze mialem w samochodzie płytę z nagraniami, które zrobiłem przed ślubem jak jechaliśmy z UK do Polski  Wywaliłem ją wczoraj do kosza big_smile W sumie i tak czuje sie z siebie dumny, przezylem samotne swieta, ruszylem dupe z domu, w miare juz jem aa i rzucilem palenie ! Nie palilem wczesniej ale zaczalem w dniu rozstania  wiem wiem wspanialy pomysl big_smile
Z tego co pamiętam Ty już pracujesz normalnie zazdroszczę smile bo ja dopiero 3 wracam do pracy a chciałbym nawet dziś wink

5,113

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Mysle ze naprawde mozesz byc z siebie dumny. Juz samo to,ze pojechales w to miejsce,ktore odwiedzales z byłą jest ogromnym sukcesem. No i samo to,ze spedziles sam swieta i sie totalnie nie rozsypales..widac ze jestes silny. Ja w wigilie ledwo powstrzymywalam łzy. Ale to na szczescie nie byl dlugi kryzys. Mowisz ze wyrzuciles plytke..to chyba dobrze smile Ja moją trzymam,jest schowana. Mam nadzieje ze mi kiedys przejdzie i zaczne jej sluchac,vo to moja ulubiona kapela..
Tak,ja juz normalnie pracuje. Ja w ogole szybciej pozbieralam sie dlatego,ze od wrzesnia zaczynalam nową prace. Gdyby nie to,mysle ze byloby ze mna ciut słabiej.

5,114

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

@MariO, cieszę się, że ci nasze teksty pomagają i jeszcze raz powtórzę, że świetnie robisz czytając ten wątek od początku. Również uważam, że dobrze sobie radzisz. Niestety pierwsze miesiące są najgorsze, ale jak zaciśniesz zęby i pięści, to przejdziesz przez to i za jakiś czas mimo, że jeszcze cudownie nie będzie, to zobaczysz już w oddali światełko w tunelu smile Ile masz lat, 34? Dobrze pamiętam? Pisałeś coś o tym, że twoi znajomi mają ustabilizowane życie, założyli rodziny itp. Ja mam 30lat. Lada moment (w lutym) skończę 31, moi znajomi również mają stabilizację w życiu, a moje wizje na przyszłość swego czasu legły w gruzach i świat się zawalił razem z odejściem byłego. Po ośmiu miesiącach mogę powiedzieć, że świat istnieje nadal, ja nadal żyję i nadal mam wizje na przyszłość, tylko inne wizje, takie w których nie ma już mojego byłego. Nie jest źle, a nawet o wiele lepiej niż było w związku z kimś, kto działał na mnie toksyczne. MariO, będzie dobrze, mimo że teraz ciężko to sobie wyobrazić. Uchla do góry! big_smile
  @Qaqa, ja nie zarzucałam ci, że kreujesz się na litościwe dziecię i że pokazujesz jak oświecenie można przeżyć rozstanie. Padło "Qaqa", bo nawiązywałam do tego co napisał MariO, ale jeśli chodzi o temat, to pisałam ogólnie, a nie indywidualnie o tobie. Nie mam też totalnie nic do (jak to określam) podejścia Matki Teresy do byłego i rozpadu związku. A określenia "Matka Teresa" używam pisząc w żartobliwy sposób o co mi chodzi, a nie ironizując smile W każdym razie, kiedy czytam, że ktoś podchodzi w taki przyjacielski i wyrozumiały sposób do exa, to jedyne o czym wtedy myślę, to że super, że ktoś miał taką sytuację, bądź ma charakter, który pozwala mu w ten sposób podejść do sprawy. Nigdy tego nie krytykowałam, bo tu nie ma czego krytykować. Zawsze się odzywałam tylko wtedy, kiedy zauważyłam, że ktoś nie pisze o sobie tylko zaczyna komuś narzucać swój tok myślenia i kogoś umoralniać. Jak Kamcia zauważyła, wiele już było dyskusji o tym w jaki sposób należy "prawidłowo" wyrażać się o byłych. A ja jako osoba będąca w tym wątku od samego początku mogę powiedzieć, że każdą tego typu dyskusję wywoływała osobą, która zaczynała umoralniać i zawsze tą osobą była ta z podejściem Matki Teresy smile Nigdy odwrotnie. Bo przecież coś jest chore, niedojrzałe, a tylko osoba umoralniająca ma podejście zdrowe i dojrzałe. Tylko, że ludzie są różni, ich charaktery są różne i ich historie również. A niedojrzałe i o wąskim myśleniu jest narzucanie komuś swojej wizji. Jak już z tysiąc razy pisałam - to jest dobre co komu pomaga. Jak to się mówi, żyjmy i pozwólmy żyć innym.

5,115

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

No hej:)) bylam na tym dniu probnym... chca mnie zatrudnic:)) musze sie zdecydowac do 2 stycznia kiedy poznam warunki finansowe. Wszyscy sa takcy mili, w moim wieku , luzna atmosfera.. powiem wam ze po raz pierwszy od dawna ani razu dzis nie pomyslalam w ciagu dnia o ex tylko zajelam sie nowymi obowiazkami.. jak stamtad wychodzilam , vzulam ze ta nowa praca to jest moze jakas szansa rzucona dla mnie przez Boga.. Nie wiem czy sobie poradze i nie wiem czy sie na nia zdexyduje bo nie znam wszystkich warunkow wiec dzis nie podejmuje zadnych decyzji..To duza zmiana i duze ryzykoni szczerze mowiac boje sie sie jak cholera:)) czytalam kiedys w jakiejs ksiazce motywacyjnej ze jesli pojawia sie strach w xmianach to nie oznacza ze mamy przestac wdrazac te zmiany ( czy jakos tak) . No wiec tylr.
@Mario wiem zdaje sobie sprawe ze moja zaloba trwa dlugo , ale przeciez nie ma wyznaczonego terminu przechodzenia zaloby , zazwyczaj trwa ona rok wiec za rok o tej porze powinnam byc wyleczona:)))
Wczoraj mialo miejsce zdarzenie , ktore troszke otworzyly mi oczy .. dowiedzialam sie o imprezie urodzinowej jednego z jego kumpli, drugi do mnie wpadl w odwiedziny bo byl pewny ze tam bede , ze otrzymalam zaproszenie .. no nie otrzymalam. Spodzoewalam sie takiej sytuacji , zreszta nie poszlabym bo przeciez nowa praca , poza tym nie jestem masochistka zeby tam isc i ogladac ex , vhoc nie ukrywam ze chcialabym go zobaczyc, no ale chciec to sobie moge:)) zrobilo mi sie przykro i bylam zla , ale zdalam sobie sprawe ze oni nie maja juz ibowiazku mnie zapraszac bo z jakiej racji.
Co do psychologa , za pare dni jade do mojego lekarza i chce wziac skierowanie, chce pojsc , zdby pokietowal mnie w niektorych aspektach mojego zycia bo jeszcze nie jest kolorowo.  Jeszcze mam leki , dzis odpoczywajac po rozmowie wybuchlam placzem , bez powodu wiec siedzi to gleboko, a nie chce spedzic na placzu , a on sie bedzie super bawil. Nawet nie chce myslec co sie na tej imprezie wczoraj dzialo .. takzs u mnie tak;)

5,116 Ostatnio edytowany przez kamcia5556 (2017-12-30 21:04:42)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Amen smile smile big_smile big_smile dokladnie tak,Edyszka ma racje,niech kazdy radzi sobie z tym po swojemu.

@Mari0,34 lata? Moj facet mial tyle. I on mi powiedzial,ze nie chce sie angazowac haha big_smile

5,117

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Dobra laski, koniec o podejsciach do byłych. Każda z nas radziła i radzi sobie inaczej bo każda z nas jest inna i totalnie to rozumiem i noe chcę nikogo umoralniać. Swego czasu dużo pisałam do emczii bo po prostu byłam zasmucona  tym jak dużo żalu było w takiej mlodej dziewczynie i ile negatywnych emocji. Datego pisałam że jak troche to zrozumie i odpusci emocjonalnie to byc moze zrobi jej sie lżej. Ale ogolnie to racja ze nie ma co wałkować tego po raz kolejny ☺

Kamcia super ze poszłaś na dzien probny i widzisz ze bylo dobrze. Teraz na takich wydarzeniach powinnaś się skupiac i budowac swoja codzienność

5,118 Ostatnio edytowany przez mari0 (2017-12-30 21:26:01)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

@Edyszka Pewnie! Postarzajcie mnie jeszcze bardziej ! big_smile 32 lata mam obecnie.. w maju będzie 33 smile Dzięki za miłe słowa. Wierzę, że tak będzie naczytałem się już sporo, ale sama pewnie pamiętasz takie dni, że zostaje tylko bezsilność..
Swoją drogą przypomniał mi się wątek Emczii jak kiedy jej powiedział "za tydzień pewnie  Ci przejdzie"...  brak słów...
Ciesze się, że u Ciebie coraz lepiej, kawał czasu minął i zazdroszczę nastawienia  Mam głupie pytanie tongue Co byś zrobiła jak byś otworzyła drzwi od domu a tam Twój były stoi z kwiatami? big_smile  ciekawi mnie jak byś zareagowala po takim czasie ? Niech zgadnę, trzasnęła byś drzwiami smile

5,119

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Nasz zwiazek rozpadł się jak to określiła, przez brak wspólnych tematów do rozmów, denerwowanie siebie nawzajem, brak bliskości. Nie było jej prawie wcale. Na wakacjach trochę częściej, w szarej codzienności nigdy nie przyszła, nie przytuliła się. Seks był bardzo rzadko co bardzo mi przeszkadzało, próby rozmowy kończyły się kłótnia. Starałem się organizować jakieś wypady, wyjścia aby przełamać nudę jednak i tak czułem ze to nie idzie w dobrym kierunku, nie mam prawie o czym rozmawiać z osoba która kocham...
Ale do rzeczy, dręczą mnie straszne wyrzuty sumienia. Zdaniem znajomych niesłuszne. Mam wrażenie ze byłem dla niej za dobry, nie lubiłem tak bardzo imprez jak ona ( również lubię jednak ona była dla mnie ważniejsza), czasem dręczą mnie myśli czy to nie przez to ze byłem o nią zazdrosny i kłóciliśmy się na imprezach (dwie strony zawiniły, nie lubiłem tego ze olewa nie dla innych chłopaków) jednam ostatnia taka kłótnia na imprezie była rok temu... potem wszystko sobie wyjaśnialiśmy, winę postawiliśmy po srodku i nie wracaliśmy do tego. Mam nadzieje ze wybijecie mi takie myśli z głowy bo męczą mnie strasznie...

5,120

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Mari0 hmmm co do twojej złości to jasne ze ja czujesz i masz do tego pełne prawo. Nie zdechł ci kot tylko odeszła kobieta która kochasz. Ja też byłam właśnie najbardziej zla za te małe cegiełki miłosci do końca bo to wydawało mi się bardzo nieuczciwe. Jakbyś wiedział że coś jest nie tak to inna historia. A jak jednego dnia zasypiasz w ramionach ukochanej osoby a drugiego dnia ona dodaje przy sniadanniu "jajecznica wyszla ci super ale zapomniałam Ci powiedzieć że cie nie kocham" to jest to najzwyczajniej okrutne. I złość jest naturalna. Ja też ją trochę czułam ale w moim przypadku nie chciałam dać jej się zawładnąć bo jeszcze bym sie w tym taplała. Ale to zrozumienie przychodzi z czasem. Pisałeś o swoim ogromnym szczęściu w dniu ślubu i że ona to przekresliła. Bardzo mi przykro, naprawdę za kazdym razem jak slysze podobne historie to ogromnie mi przykro. I nie wiadomo co powiedziec. Moj chłopak był moim pierwszym chłopakiem we wszystkim, nie znałam i w sumie nadal nie znam innych zwiazkow. Pomimo ze nie bylismy nawet zareczeni to był moją rodziną, taką wybraną osobą ktora szczerze kochałam. U mnie trudno było o złosc bo eks jest fajną osobą ktorej nie miałam nawet jak zdewaulować i do czego sie przyczepic. Ciezko sie bylo tak pogodzic ze nawet do czego przyczepic sie nie bylo ☺
Co do twojego leżenia w łóżku to masz do tego 100% prawo. Nie wiem co poradzić bo ja sobie na to po prostu pozwalałam i nadal czasami nadal pozwalam. Robic trzeba cokolwiek bo to terapeutyczne ale jak ma sie ochote polezec i pouzalac to jest to naturalne, tylko hebarte sobie dobrą zrób

5,121

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

coś mi się wydaję że osobę z twoim podejsciem nawet takie lezenie jakby trwało za długo to po prostu zmęczy i wstaniesz. Także nie bój żaby. Ciezko aż tak z postów wysnuwać daleko idące wnioski ale wydaje mi sie że masz spore poczucie humoru albo jakiś rodzaj humorystucznego dystansu a to ratuje skórę ☺
I jeszcze te moje randki i zaufanie. Hmmm randki jasne ze pol zartem pol serio. Nie boję się już facetów, przeszło. To że nie mam doswiadczenia w randkowniu mnie trochę przeraża bo jestem jak słoń w składzie porcelany. Ale jak pisałam wcześniej nie ma tego zlego bo bedzie z tego gruby PINIONDZ

5,122

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Z randkami bywa rożnie, ja dostałam sie do friendzona na chwilke to znów ja kogoś tam umieściłam, chociaz to przykre. W tym momencie czuje sie przytloczona iloscia propozycji dlatego odmawiam i zostaję w domu poczytac ksiazki. Jesli ktoś za mocno na mnie naciska to grzecznie mowie ze dziekuje ale jestem po długim zwiazku i nie chce mi sie w nic angażować. Jak zrozumie za pierwszym razem to ok. Wtedy nawet gdzies tam sie kumpluje z takimi kolegami. Jesli nie to drugi raz mowie dobitniej. I tak to się żyję na tej wsi. Co do zaufania. Hmmm... wiem że cieżko mi bedzie zaufac tak jak mojemu bylemu, bo ja ogolnie zakochuje sie powoli i powoli nabieram zaufania. Ale na ogol nie mam z nim problemu. Tutaj przychodzi moja zmiana perspektywy. Ludzie w naszyn zyciu nie sa na zawsze, zazwyczaj. Nie chce się bać poznawać i ufać bo jest na swiecie tylu fajnych ludzi. Chce miec tylko taka postawe w sobie ze ewentualne rozczarowania nie beda tragedia. Moze to chwilowe, sama nie wiem ale chce kochać i być kochana i się tego nie bać. Obawiam się że umiem tego oddać dobrze na forum tak jak bym chciała. Ale tak ogolnie, po roku chyba jestem gotowa zeby wejsc w nowy zwiazek tylko go noe szukam. Dla mnie szukanie milosci to absurd. Szukam to kluczykow od samichodu przed wysjciem z domu. Milosc po prostu jest i byc moze polaczy mnie jeszcze  z kims wartosciowym. Nie wiem co mnie czeka w zyciu. Mam 26 lat ale nie mam planu polować i szukac. Nie Wiem czy zalicze kilka krtokotrwalych zwiazkow czy trafie na kogoś na dłużej. Czy za 10 lat bede szczesliwa mezatka i matka, czy bede samotna matka czy tylko zgorzkniala bizmeswoman. Ale wiem że cokolwiek mnie nie spotka to sobie poradze ☺ nie boje sie ufac i nie boje sie kochać

5,123

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Qaqa jeszcze nie podjelam decyzji czy przyjme te prace ale teraz przynajmniej mam czym zajac glowe i mam jakis cel.. Moze to glupie ale czuje ze ta nowa praca to jest taki zamysl rzucony dla mnie przez Boga. Jestem osoba wierzaca i wierze ze tak jest.. kto wie , moze przeznaczyl dla mnie tez jakiegos faceta ktorygo pokocham.. czuje ze wszystko to sie dzieje tak po kolei bo ma sie tak dziac... zauwazylam ze moj dzisiejszy post jest najbardziej optymistyczny ze wszystkich:)) dzus sie czuje ze ten stary rok konczy sie tak jak sie konczy, a nowy przyniesie duzo zmian i wyzwan , na ktore nie jestem gotowa, ale czuje ze moge im sprostac... dzus czuje ze nie napisze tych zyczen do ex i ze wcale nie bedzie mi z tym zle. Wuadomo ze moge zmienic zdanie i ze bede miala zle dni , ale dam rade... Dzis jest moj dzien

5,124

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
mari0 napisał/a:

@Edyszka Pewnie! Postarzajcie mnie jeszcze bardziej ! big_smile 32 lata mam obecnie.. w maju będzie 33 smile

Ooooo ty młodzieniaszku big_smile

mariO napisał/a:

Dzięki za miłe słowa.

Nie ma za co smile

mariO napisał/a:

Wierzę, że tak będzie

Na sto procent smile

mariO napisał/a:

naczytałem się już sporo, ale sama pewnie pamiętasz takie dni, że zostaje tylko bezsilność..

Oczywiście. Kryzysy i bezsilność, a do tego wszechobecny ból, to normalka. Dlatego pisałam o zaciśnięciu zębów i pięści.

mariO napisał/a:

Swoją drogą przypomniał mi się wątek Emczii jak kiedy jej powiedział "za tydzień pewnie  Ci przejdzie"...  brak słów...

Mój powiedział "Na pewno szybko kogoś znajdziesz."

mariO napisał/a:

Ciesze się, że u Ciebie coraz lepiej, kawał czasu minął i zazdroszczę nastawienia  Mam głupie pytanie tongue Co byś zrobiła jak byś otworzyła drzwi od domu a tam Twój były stoi z kwiatami? big_smile  ciekawi mnie jak byś zareagowala po takim czasie ? Niech zgadnę, trzasnęła byś drzwiami smile

Zanim bym trzasnęła drzwiami, to najpierw spod drzwi wyleciałby on, a za nim kwiaty. Oby nie były doniczkowe, bo by zabolało big_smile A na koniec zapewne mój owczarek by go zaczął gonić big_smile Nie żebym szczuła, proszę mnie o to nie podejrzewać haha big_smile

5,125

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Ależ oczywiście że jest twoj dzien i kazdy kolejny też będzie twoj ☺ raczej nie należę do religijnych osob ale to fakt ze swiat tak naprawde potrafi dac to czego się akurat potrzebuje, tylko należy umieć to dostrzec. Ja bym brała robotę w ciemno, jak ma sie zdrowe ręce i nogi to pracę mozna zmienic w kazdym momencie. Zmiana otoczenia i nowi ludzie i wyzwania naprawde moga Ci pomóc ☺  jedyna stała w życiu to zmiennosc czy jakoś tak, wiec zmieniaj i nie boj sie nowych wyzwań bo dasz radę.
A jak sobie poukładasz w glowie i w sercu wszystko tak zeby wstawac rano i sie usmiechac to na swojej drodze sptokasz kogos kto to pokocha ☺

5,126

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
qaqa napisał/a:

Ciezko aż tak z postów wysnuwać daleko idące wnioski ale wydaje mi sie że masz spore poczucie humoru albo jakiś rodzaj humorystucznego dystansu a to ratuje skórę ☺
PINIONDZ

Coś w tym jest.. myślę, że można to podsumować jednym obrazkiem >>> http://jajco.pl/pic/1435081621-sOS7jL.jpg
To chyba jakieś moje upośledzenie ale tak już mam, że śmieje się nawet wtedy jak nie powinienem tongue Nawet u Pani psycholog nie było inaczej.. i generalnie wszyscy w pracy myślą, że ja się ciesze z tego rozwodu. Tylko kilka najbliższych osób zna całą prawdę ale ja po prostu nie lubię się użalać i nie lubię jak dalsi znajomi co nie znają problemu mieli by mnie głaskać po głowie i mówić "będzie dobrze będzie dobrze będzie dobrze"..
Brakiem doświadczenia w randkowaniu się nie przejmuj, jak znajdzie się ten jeden to załapie samo wink Na wszystko jest czas przeciez jestesmy tacy młodzi.. piekni big_smile roll

5,127

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
mari0 napisał/a:
qaqa napisał/a:

Ciezko aż tak z postów wysnuwać daleko idące wnioski ale wydaje mi sie że masz spore poczucie humoru albo jakiś rodzaj humorystucznego dystansu a to ratuje skórę ☺
PINIONDZ

Coś w tym jest.. myślę, że można to podsumować jednym obrazkiem >>> http://jajco.pl/pic/1435081621-sOS7jL.jpg
To chyba jakieś moje upośledzenie ale tak już mam, że śmieje się nawet wtedy jak nie powinienem tongue Nawet u Pani psycholog nie było inaczej.. i generalnie wszyscy w pracy myślą, że ja się ciesze z tego rozwodu. Tylko kilka najbliższych osób zna całą prawdę ale ja po prostu nie lubię się użalać i nie lubię jak dalsi znajomi co nie znają problemu mieli by mnie głaskać po głowie i mówić "będzie dobrze będzie dobrze będzie dobrze"..
Brakiem doświadczenia w randkowaniu się nie przejmuj, jak znajdzie się ten jeden to załapie samo wink Na wszystko jest czas przeciez jestesmy tacy młodzi.. piekni big_smile roll

Heh czyli trafiłam z poczuciem humoru

5,128 Ostatnio edytowany przez mari0 (2017-12-31 00:30:29)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
kamis.89 napisał/a:

Qaqa jeszcze nie podjelam decyzji czy przyjme te prace ale teraz przynajmniej mam czym zajac glowe i mam jakis cel.. Moze to glupie ale czuje ze ta nowa praca to jest taki zamysl rzucony dla mnie przez Boga. Jestem osoba wierzaca i wierze ze tak jest.. kto wie , moze przeznaczyl dla mnie tez jakiegos faceta ktorygo pokocham.. czuje ze wszystko to sie dzieje tak po kolei bo ma sie tak dziac... zauwazylam ze moj dzisiejszy post jest najbardziej optymistyczny ze wszystkich:)) dzus sie czuje ze ten stary rok konczy sie tak jak sie konczy, a nowy przyniesie duzo zmian i wyzwan , na ktore nie jestem gotowa, ale czuje ze moge im sprostac... dzus czuje ze nie napisze tych zyczen do ex i ze wcale nie bedzie mi z tym zle. Wuadomo ze moge zmienic zdanie i ze bede miala zle dni , ale dam rade... Dzis jest moj dzien

Fajnie, że u Ciebie tak pozytywnie! smile Cieszę się bardzo! Myślę, że dobrze wejść w ten 2018 rok z innym nastawieniem bo co jak co ale większość z nas chyba nie będzie tego roku kojarzyć pozytywnie :-) W te zamysły też wierzę, kiedy musiałem się szybko wyprowadzić to akurat los chciał, że trafiłem na znajomą osobę co miała do wynajęcia mieszkanie idealne takie jak chciałem wink W innym przypadku szukanie trwało by pewnie miesiące..

Edyszka napisał/a:

Zanim bym trzasnęła drzwiami, to najpierw spod drzwi wyleciałby on, a za nim kwiaty. Oby nie były doniczkowe, bo by zabolało big_smile A na koniec zapewne mój owczarek by go zaczął gonić big_smile Nie żebym szczuła, proszę mnie o to nie podejrzewać haha big_smile

O matko big_smile nie znałem Cie z tej strony...  jak widać z Edyszką nie ma to tamto big_smile

A tak w ogóle to za godzinę zacznie się ostatni dzień tego roku. Chyba sobie ustawię przypomnienie na telefonie by za rok o tej porze zrobić porównanie w moim życiu smile Nie lubiłem nigdy Sylwestra większość przespałem, nie zastanawiałem się też nigdy jaki będzie kolejny rok a tym bardziej nie przewidywałem takich zdarzeń.  Jak widać po naszych historiach życie bywa przewrotne, jeden rok potrafi zmienić wiele.  Warto więc doceniać to co jeszcze mamy chociażby kochającą rodzinę i zdrowie i mam nadzieję, że w przyszlym roku będziemy otwierać  szampany z innym nastawieniem smile
Na rozkminy mnie wzięlo przez moje dziurawcowo-melisowe ziólka big_smile

5,129

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Jade wlasnie do swojej sylwestrowej Pragi i chyba zepsułam forum bo nie moge dodac normalnie posta

5,130

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Mario mam tak samo, piekna, młoda i z poczuciem humoru

Och i brak doswiadczenia w randkowaniu jest sporym problemem jednak. Dobrze ze umiem sie z tego śmiać

5,131 Ostatnio edytowany przez mari0 (2017-12-31 01:32:31)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
qaqa napisał/a:

Och i brak doswiadczenia w randkowaniu jest sporym problemem jednak. Dobrze ze umiem sie z tego śmiać

Nie no proste! smile Ja ogólnie myślę, że randki trzeba traktować na luzie  bo inaczej robi się niepotrzebne ciśnienie smile smile smile
Baw się dobrze w Pradze i nie psuj forum bo gdzie Sylwestra spedze big_smile big_smile

5,132

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Tak dziś piszę posta pod postem bo mi ucina moej wypociny i dubluje posty. Cos nie moge napisac wszystkiego co chce.

Jasne ze do randek na luzie, inaczej musiałabym czesc moich nowych kolegow spakowac w rakiete i wyslac w kosmos

5,133

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

moje "chłopaki" źle sie czuja z tym ze jestem ogarnieta i chyba poki co czeka mnie czasowe staropanienstwo.
Btw. Nie wiem czemu ale na fejsie wyskoczyl mi kiedys post z twojego bloga. Ten z jelonkami z bushy parku ☺ swiat jest maly

5,134

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

qaqa  Czyli Twoje randki wyglądają coś w tym stylu? https://scontent-sjc2-1.cdninstagram.co … 1248_n.jpg big_smile big_smile big_smile
Nie mam pojęcia jakim cudem wyskoczył Ci post z mojego bloga ale mam nadzieje, że świat nie jest na tyle mały by mojej ex wyskoczyly posty z tego forum big_smile big_smile Swoją drogą to nie mam póki co weny kompletnie na bloga mimo, że dopiero go stworzyłem.. Musi poczekać na lepsze czasy wink

5,135

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Po ostatniej podrozy przybylo mi sporo londyńskich znajomych, a jelonki utkwiły w pamięci podczas scrollowania ☺ tez myslalam o uzewnetrznaniu sie na forum i o tym co by było jakby ktoś znajomy to ogarnał ale chyba mnie to jednak nie obchodzi. Nawet moj byly moglby to czytac to bym mu jakis wierszyk skleciła

Posty [ 5,071 do 5,135 z 5,371 ]

Strony Poprzednia 1 77 78 79 80 81 82 83 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024