Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 83 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 5,371 ]

131

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:

Poza tym mam wrażenie, że niektórzy faceci (zwłaszcza nasi ex) funkcjonują według algorytmu: ok, było rozstanie, pa, teraz pora na imprezy, kolegów, nowe du#y, itp. Skreślają nas, podczas gdy my po rozstaniu: analizujemy co się stało, dlaczego - dzielimy włos na czworo...
MY czujemy się skrzywdzone... Przecież każda z nas straciła coś o co się starała, co było najważniejsze, co budowała z zaangażowaniem.

Dokładnie.Lepiej bym tego nie ujęła.My zdychamy z bólu,przeżywamy,analizujemy,dalej kochamy a oni ZA TYDZIEŃ CI PRZEJDZIE.ZNAJDZIESZ KOGOŚ.Jak mój były na drugi dzień po rozstaniu na fb żartował sobie w komentarzach ze znajomymi,tryskał humorem i na piwo się umawiał a ja lałam litry łez to tak sobie pomyślałam że kurcze jakie to niesprawiedliwe,że po tym ile z siebie dałam temu człowiekowi ja teraz cierpię a on ma gdzieś to jak ja się czuję i ogólnie to wszystko co nas łączyło.Spłynęło po nim jak po kaczce.No dokładnie tak jak napisałaś powyżej.

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:

Dziewczyny ależ ja miałam dzisiaj satysfakcję. Spotkałam na mieście ex toksyka i wiecie co? No szczęka mu opadła jak mnie zobaczył. Ale... od początku: pogoda dopisała, więc mogłam odstawić się niczym stróż w Boże Ciało, idę sobie jak modelka na wybiegu Victoria Secret, prosto od fryzjera, w doskonałym humorze a tu przede mną stoi "ex cudo" i widać było po jego reakcji: "WOW"!
Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się, że akurat dziś wpadniemy na siebie. A tu taka niespodzianka. smile smile
Oczywiście, minęłam go, krokiem defiladowym (a nogi to ja miałam jak z waty, ciężko było nimi się posłużyć w szpilkach 10 cm obcas tongue ).

Chyba udało mi się wreszcie mu dopiec. Jego mina - bezcenna smile

Ta satysfakcja to chyba pierwsze uczucie od dawna, kiedy naprawdę się ucieszyłam. smile

A jak u Was? Są jakieś postępy?

Jeśli o mnie chodzi to ciężko mówić o postępach bo od definitywnego rozstania minęło dopiero półtora tygodnia więc to za wcześnie na jakieś ogromne postępy.No ale w każdym razie minął ten pierwszy szok który trwał przez kilka dni od cudownych nowin.Dotarło że mnie zostawił.Ps.Cieszę się że miałaś okazję zobaczyć jego minę i poczuć satysfakcję smile

133

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:

Trzeba jednak uszanować czas, jaki razem się spędziło, bo każde w jakiś sposób poświęciło swoją energię w tworzenie związku. To normalne, że przy rozstaniu mogą puścić nerwy (zwłaszcza, gdy jedno było nieuczciwe), pojawią się łzy, no ale hola hola... nie można być tchórzem i tak bez skrupułów poinformować kogoś przez sms, że to już koniec. To jest dno!!!

Biorąc pod uwagę że mój zniknął a przez fb poinformował bo go atakowałam o jakąś informację co się dzieje to wniosek z tego taki że to było nie tylko dno a wręcz zapukał w dno od spodu.

134

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Dziewczyny, czytam wszystko co piszecie. Przeżywam to samo. Po 6 latach związku, po wielu naprawdę trudnych chwilach, którym podołaliśmy, kryzysach,  5 latach mieszkania razem i budowania życia, remontowania, urządzania mieszkania (jego a jakże, kupił w zeszłym roku nie chciał, żebym się dorzuciła do kredytu, wtedy nie czułam w tym nic dziwnego). Jeszcze nie jestem w stanie nic napisać, ale sama świadomość, że jesteście jakoś może mi pomoże. Żyć oczywiście mi się nie chcę.

Gdy patrzyłam przez okno i wzrokiem mierzyłam odległość do ziemi, to szok mnie jakiś ogarnął, że coś takiego w ogóle mam w głowie, ale to jest silniejsze, nie ogłam po tym złapać oddechu, jak bym przez tą chwilę nie była sobą. Nie chce, żeby ktokolwiek wiedział co się dzieje, nie chce by mieli mnie znów za naiwną, albo za niezrównoważoną, która tak reaguje na rozstanie ( to poczucie oczywiście wykształcił we mnie mój ex). Ja wszystko wiem, rozumiem, wszystkie argumenty racjonalne do mnie dochodzą teoretycznie, bo w praktyce, nie mogę tego zaakceptować. Nikomu nie mówię co czuję. Eh... jutro tu zajrzę, bo łatwo na pewno nie będzie. Tym bardziej, że mój niby już nie czuje " tego", ale nie umie się odciąć i robi jakieś chore nadzieje i oczywiście klaszycznie kocha, ale nie umie być razem. Jutro  mu powiem, że jeśli nie chce ze mą być, to ta decyzja jest nieodwracalna, bo po raz kolejny tego nie zniosę i potrzebuję pomocy, a o pomoc poproszę tylko wtedy gdy będę wiedziała, że to definitywny koniec i nie zrobię z siebie znów idiotki no i nie będę żyła jakąś płonną nadzieją. Powiem mu, że jeśli taka jest jego decyzja to nigdy więcej w życiu mnie nie zobaczy, chyba, że w sklepie, chociaż będę się starała wybierać te najdalej położone od niego. Nie ma opcji by trzymać  kontakt z kimś kto tak wywraca życie do góry nogami. Z początku ( jakieś 2 miesiące temu podejmowaliśmy próbę rozstania - kolejną) byłam pewna, że bez niego sobie nie poradzę, że muszę go mieć jako kolegę, jako taki spadochron. On z kolei bardzo ceni mnie jako człowieka do pogadania, za wiedzę, zainteresowania, wiem, że nie chciałby tego tracić  bo w jego otoczeniu naprawdę nie ma takich interesujących dziewczyn ( wiem, że to brzmi co najmniej narcystycznie, ale to jego słowa i wiem jak jest )! Skoro nie chce, to całkiem! nie ma półśrodków, nie mam zamiaru katować się jego widokiem i rozdrapywać ranę.

135

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

dziewczyny, prawda jest taka, że zdychacie z bólu na własne życzenie, to jest wasza decyzja.
pulapka jest taka, ze wiele osob, glownie kobiet,juz w tym zostaje
im dluzej zdychacie, tym trudniej bedzie z tego wyjsc
a w koncu sie do tego przyzwyczaicie i nie będziecie nawet chcialy nic zmieniac

136

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:

Dziewczyny ależ ja miałam dzisiaj satysfakcję. Spotkałam na mieście ex toksyka i wiecie co? No szczęka mu opadła jak mnie zobaczył. Ale... od początku: pogoda dopisała, więc mogłam odstawić się niczym stróż w Boże Ciało, idę sobie jak modelka na wybiegu Victoria Secret, prosto od fryzjera, w doskonałym humorze a tu przede mną stoi "ex cudo" i widać było po jego reakcji: "WOW"!
Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się, że akurat dziś wpadniemy na siebie. A tu taka niespodzianka. smile smile
Oczywiście, minęłam go, krokiem defiladowym (a nogi to ja miałam jak z waty, ciężko było nimi się posłużyć w szpilkach 10 cm obcas tongue ).

Chyba udało mi się wreszcie mu dopiec. Jego mina - bezcenna smile

Ta satysfakcja to chyba pierwsze uczucie od dawna, kiedy naprawdę się ucieszyłam. smile

A jak u Was? Są jakieś postępy?

BRAWO !! Tak trzymać Karina ! Co ja bym dała za taka minę...ale mój ex po tej akcji mnie nienawidzi, nawet usunął moją przyjaciółkę z Facebooka, zeby przypadkiem nikt nie widział co sie u niego dzieje albo gdzieś u niej mojego zdjęcia.
U mnie ok, codziennie biegam, walczę z tymi przeklętymi myślami i zastępuje ze nowymi, pozytywnymi. Mam wrażenie że z każdym dniem jest ciut lepiej smile

137

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
l.mouse napisał/a:

Dziewczyny, czytam wszystko co piszecie. Przeżywam to samo. Po 6 latach związku, po wielu naprawdę trudnych chwilach, którym podołaliśmy, kryzysach,  5 latach mieszkania razem i budowania życia, remontowania, urządzania mieszkania (jego a jakże, kupił w zeszłym roku nie chciał, żebym się dorzuciła do kredytu, wtedy nie czułam w tym nic dziwnego). Jeszcze nie jestem w stanie nic napisać, ale sama świadomość, że jesteście jakoś może mi pomoże. Żyć oczywiście mi się nie chcę.

Gdy patrzyłam przez okno i wzrokiem mierzyłam odległość do ziemi, to szok mnie jakiś ogarnął, że coś takiego w ogóle mam w głowie, ale to jest silniejsze, nie ogłam po tym złapać oddechu, jak bym przez tą chwilę nie była sobą. Nie chce, żeby ktokolwiek wiedział co się dzieje, nie chce by mieli mnie znów za naiwną, albo za niezrównoważoną, która tak reaguje na rozstanie ( to poczucie oczywiście wykształcił we mnie mój ex). Ja wszystko wiem, rozumiem, wszystkie argumenty racjonalne do mnie dochodzą teoretycznie, bo w praktyce, nie mogę tego zaakceptować. Nikomu nie mówię co czuję. Eh... jutro tu zajrzę, bo łatwo na pewno nie będzie. Tym bardziej, że mój niby już nie czuje " tego", ale nie umie się odciąć i robi jakieś chore nadzieje i oczywiście klaszycznie kocha, ale nie umie być razem. Jutro  mu powiem, że jeśli nie chce ze mą być, to ta decyzja jest nieodwracalna, bo po raz kolejny tego nie zniosę i potrzebuję pomocy, a o pomoc poproszę tylko wtedy gdy będę wiedziała, że to definitywny koniec i nie zrobię z siebie znów idiotki no i nie będę żyła jakąś płonną nadzieją. Powiem mu, że jeśli taka jest jego decyzja to nigdy więcej w życiu mnie nie zobaczy, chyba, że w sklepie, chociaż będę się starała wybierać te najdalej położone od niego. Nie ma opcji by trzymać  kontakt z kimś kto tak wywraca życie do góry nogami. Z początku ( jakieś 2 miesiące temu podejmowaliśmy próbę rozstania - kolejną) byłam pewna, że bez niego sobie nie poradzę, że muszę go mieć jako kolegę, jako taki spadochron. On z kolei bardzo ceni mnie jako człowieka do pogadania, za wiedzę, zainteresowania, wiem, że nie chciałby tego tracić  bo w jego otoczeniu naprawdę nie ma takich interesujących dziewczyn ( wiem, że to brzmi co najmniej narcystycznie, ale to jego słowa i wiem jak jest )! Skoro nie chce, to całkiem! nie ma półśrodków, nie mam zamiaru katować się jego widokiem i rozdrapywać ranę.

Kochana, ja nie mam takiego stażu związku ale cos Ci powiem, mój ex tez planował kupić mieszkanie i tez nie chciał ode mnie żadnych pieniędzy, gdy o nim mówił to pare razu padło słowo ze bedzie to 'nasze' mieszkanie ale to dosłownie moze 2-3. To miało byc JEGO MIESZKANIE. Jak mówił o urządzaniu go to nie ja, nie on, tylko JEGO mama miała urządzić. To ja sie nawet nie wtrącałam. I wiesz co ? Życie składa sie z drobiazgów, ja juz wtedy czułam ze cos jest nie tak, on sobie planuje, ja byłam w tych planach gdzieś daleko. Nawet nie pojechałam z nim oglądać to mieszkanie bo czułabym sie tam jak 5 koło u wozu. On sam dawał mi znaki, niefajne znaki a pózniej miał pretensje ze nie pojechałam z nim.
Jeśli zaś chodzi o nadzieje to lepiej wiedzieć od razu niż ja mieć. Przechodziłam przez to rok temu jak on zarządał przerwy i dosłownie ryczałam dzień i noc, a on w tym czasie (co pózniej dowiedziałam sie z smsow) zabawiał sie z koleżanka. Wrócił do mnie na prawie rok. Prawda jest taka ze albo kochasz i jesteś albo masz wątpliwości i szukasz nowych wrażeń. Wina zawsze leży po obu stronach ale najczęściej kiedy facet każe kobiecie czekać to czuje ze ma władze i wie będziesz na jego pstryknięcie palcami i to nie jest fair. Ja na to pstryknięcie przyleciałam i pózniej sie dowiedziałam ze 'cokolwiek bym zrobił to ty i tak będziesz ze mna' aż w końcu poszedł do innej. Nie ma co czekać, jeżeli kochasz i chcesz to odbudować to powiedz, ale jeśli widzisz ze on juz traktuje Cie gorzej to odpuść. Postaw sprawę jasno, nie czekaj.

138 Ostatnio edytowany przez Edyszka (2017-05-18 12:45:22)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
l.mouse napisał/a:

Dziewczyny, czytam wszystko co piszecie. Przeżywam to samo. Po 6 latach związku, po wielu naprawdę trudnych chwilach, którym podołaliśmy, kryzysach,  5 latach mieszkania razem i budowania życia, remontowania, urządzania mieszkania (jego a jakże, kupił w zeszłym roku nie chciał, żebym się dorzuciła do kredytu, wtedy nie czułam w tym nic dziwnego). Jeszcze nie jestem w stanie nic napisać, ale sama świadomość, że jesteście jakoś może mi pomoże. Żyć oczywiście mi się nie chcę.

Gdy patrzyłam przez okno i wzrokiem mierzyłam odległość do ziemi, to szok mnie jakiś ogarnął, że coś takiego w ogóle mam w głowie, ale to jest silniejsze, nie ogłam po tym złapać oddechu, jak bym przez tą chwilę nie była sobą. Nie chce, żeby ktokolwiek wiedział co się dzieje, nie chce by mieli mnie znów za naiwną, albo za niezrównoważoną, która tak reaguje na rozstanie ( to poczucie oczywiście wykształcił we mnie mój ex). Ja wszystko wiem, rozumiem, wszystkie argumenty racjonalne do mnie dochodzą teoretycznie, bo w praktyce, nie mogę tego zaakceptować. Nikomu nie mówię co czuję. Eh... jutro tu zajrzę, bo łatwo na pewno nie będzie. Tym bardziej, że mój niby już nie czuje " tego", ale nie umie się odciąć i robi jakieś chore nadzieje i oczywiście klaszycznie kocha, ale nie umie być razem. Jutro  mu powiem, że jeśli nie chce ze mą być, to ta decyzja jest nieodwracalna, bo po raz kolejny tego nie zniosę i potrzebuję pomocy, a o pomoc poproszę tylko wtedy gdy będę wiedziała, że to definitywny koniec i nie zrobię z siebie znów idiotki no i nie będę żyła jakąś płonną nadzieją. Powiem mu, że jeśli taka jest jego decyzja to nigdy więcej w życiu mnie nie zobaczy, chyba, że w sklepie, chociaż będę się starała wybierać te najdalej położone od niego. Nie ma opcji by trzymać  kontakt z kimś kto tak wywraca życie do góry nogami. Z początku ( jakieś 2 miesiące temu podejmowaliśmy próbę rozstania - kolejną) byłam pewna, że bez niego sobie nie poradzę, że muszę go mieć jako kolegę, jako taki spadochron. On z kolei bardzo ceni mnie jako człowieka do pogadania, za wiedzę, zainteresowania, wiem, że nie chciałby tego tracić  bo w jego otoczeniu naprawdę nie ma takich interesujących dziewczyn ( wiem, że to brzmi co najmniej narcystycznie, ale to jego słowa i wiem jak jest )! Skoro nie chce, to całkiem! nie ma półśrodków, nie mam zamiaru katować się jego widokiem i rozdrapywać ranę.

Wiem z własnego doświadczenia jaki ból czujesz,ale nie rób głupstw,bo twoje życie jest ważniejsze niż facet,ktory sam nie wie czego chce.Jeśli mogę ci coś radzić,to odetnij się od niego i skończ to definitywnie.Albo facet jest z tobą na sto procent,albo niewarto w tym tkwić,bo to tylko przedłużanie męki.Mówię ci to z własnego doświadczenia.Nie wiem czy czytałaś moją historię,ale ostatnie pół roku mojego związku,to były jego chęci i niechęci jeśli chodzi o nasz związek.Sam nie wiedział czego chce,popadał w skrajności z tym że nie powiedział mi o tym tylko widziałam po jego zachowaniu co się dzieje i tu popełniłam błąd bo zamiast ująć sie honorem to oszukiwałam samą siebie dalej mając nadzieję i walcząc o ten związek.Ostatecznie i tak mnie rzucił...Uwierz,niewarto w takiej sytuacji tkwić chociażby z szacunku do samej siebie.Ps.CENI CIĘ JAKO CZŁOWIEKA DO POGADANIA BO W JEGO OTOCZENIU NIE MA TAKICH INTETESUJACYCH DZIEWCZYN...Mój oznajmił że możemy być znajomymi bo jestem wartościową osobą.Nie skorzystałam i tobie też odradzam.To masochizm.

139

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
_v_ napisał/a:

dziewczyny, prawda jest taka, że zdychacie z bólu na własne życzenie, to jest wasza decyzja.
pulapka jest taka, ze wiele osob, glownie kobiet,juz w tym zostaje
im dluzej zdychacie, tym trudniej bedzie z tego wyjsc
a w koncu sie do tego przyzwyczaicie i nie będziecie nawet chcialy nic zmieniac

Przeżyłaś kiedyś bolesne rozstanie z kimś kogo bardzo kochałaś?Po tym nie da się pozbierać w dwa dni.Oczywiście nie popieram celebrowania żalu i idealizowania osoby z którą się rozstało,bo wtedy nie działa się w swoim dobrze pojętym interesie i człowiek latami nie może się pozbierać,bo jest w byłego bądź byłą wpatrzony jak w bożka,ale...jeśli się kogoś szczerze kochało/kocha,to trzeba czasu,zeby dość do równowagi.Tak jak już napisałam wczoraj jeśli ktoś po rozstaniu doszedł do siebie w trybie ekspresowym,to albo nie kochał i to było jedynie zauroczenie,albo jest jeszcze w fazie głębokiego zaprzeczenia.

140

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Właśnie te skrajności są najgorsze. On mówi, że my nie możemy się zgrać gdy jedno chce to drugie nie. Wykrzyczałam mu, że dla mnie jest oszustem skoro jednego dnia potrafi kochać przytulać, uprawiać namiętny seks, a drugiego mówi, że od dawna już nie chce być razem i tak w kółko.  Najśmiejszniejsze jest to, że gdy jestem w dobrym nastroju to go oplatam jak bluszcz, że jestem, zbyt "kochająca", a jak odpuszczam to narzeka, że jestem pochmurna. Z tym, że jestem smutna tylko wtedy gdy się pokłócimy najczęściej o to, że  uważam, że za mało mnie wspiera (tak normalnie w codziennych sprawach, ale  i mentalnie) i tylko wtedy. Mam Hashimoto więc wsparcie kochanej osoby jest kluczowe. Normalnie wszystko gra. Najgorsze jest to, że on twierdzi, że jak wraca do domu to jest smutny i nie chce taki być. Tylko to wygląda jakby sobie wmawiał bo uwierzcie mi, że gdy tylko zasiadamy, żeby coś razem porobić, pooglądać, pójść na siłownię, spacer z psem to on od razu się rozpromienia i ma dobry humor,wiele mi opowiada, dużo planuje jaką grę sobie kupimy, gdzie możemy pojechać na wakacje. Śmiejemy się z tych samych rzeczy, on sam mówi, że czeka aż wrócę, bo nie lubi beze mnie siedzieć Dla mnie to strasznie dziwne o po tylu latach mieszkania razem zna się druga osobę bardzo dobrze, wiem kiedy jest smutny, zdenerwowany i dla mnie to co on mówi teraz to jest jakieś pieprzenie. Jakaś totalna huśtawka.
Zdaję sobie sprawę, że to nie jest normalne i najlepiej byłoby się definitywnie rozstać raz na zawsze, ale boję się, że i tak będziemy próbować do siebie wrócić. Poza tym jakoś przerasta mnie szukanie teraz wynajmu z psem. Wiem, że błahostka, ale jak człowiek jest w związku tyle czasu, planuje że założy z tym kimś rodzinę i nagle wszystko to co razem budowaliśmy mam porzucić, to ogarnia mnie taka niemoc.
Siedzę teraz w mieszkaniu bo udało mi się dzisiaj pracować z domu, on jest w pracy. 
Na poczaku czerwca jest ślub mojej przyjaciółki na którym mam być świadkową. Wyjazdowo, mieliśmy pojechać już w piątek i zostać do niedzieli, żeby ze wszystkim pomóc.
On mówi, że chciał poczekać jak już będzie po ślubie i wtedy powie, że nie chce tracić mojego czasu więcej bo się męczymy. Zrobiłam wielkie oczy i zapytałam co według niego ja mam teraz zrobić, jak to wszystko ogarnąć. A on, " no myślałem, że w takim wypadku nie chcesz ze mną jechać", mówię, mu, że chyba trochę mało czasu mi zostało. Przyjaciółce nic nie mogę powiedzieć. To jej wielki dzień, nie ma opcji, żeby sobie głowę zaprzątała moimi sprawami, więc nie chcę odwalać teraz szopki z szukaniem kogoś innego (hotel wiadomo ustalony pod parę, a nie dwie obce sobie osoby, potem jeszcze poprawiny w domu u jej rodziców - to samo) poza tym w dwa tygodnie mogłoby być ciężko.



Edyszka napisał/a:
l.mouse napisał/a:

Dziewczyny, czytam wszystko co piszecie. Przeżywam to samo. Po 6 latach związku, po wielu naprawdę trudnych chwilach, którym podołaliśmy, kryzysach,  5 latach mieszkania razem i budowania życia, remontowania, urządzania mieszkania (jego a jakże, kupił w zeszłym roku nie chciał, żebym się dorzuciła do kredytu, wtedy nie czułam w tym nic dziwnego). Jeszcze nie jestem w stanie nic napisać, ale sama świadomość, że jesteście jakoś może mi pomoże. Żyć oczywiście mi się nie chcę.

Gdy patrzyłam przez okno i wzrokiem mierzyłam odległość do ziemi, to szok mnie jakiś ogarnął, że coś takiego w ogóle mam w głowie, ale to jest silniejsze, nie ogłam po tym złapać oddechu, jak bym przez tą chwilę nie była sobą. Nie chce, żeby ktokolwiek wiedział co się dzieje, nie chce by mieli mnie znów za naiwną, albo za niezrównoważoną, która tak reaguje na rozstanie ( to poczucie oczywiście wykształcił we mnie mój ex). Ja wszystko wiem, rozumiem, wszystkie argumenty racjonalne do mnie dochodzą teoretycznie, bo w praktyce, nie mogę tego zaakceptować. Nikomu nie mówię co czuję. Eh... jutro tu zajrzę, bo łatwo na pewno nie będzie. Tym bardziej, że mój niby już nie czuje " tego", ale nie umie się odciąć i robi jakieś chore nadzieje i oczywiście klaszycznie kocha, ale nie umie być razem. Jutro  mu powiem, że jeśli nie chce ze mą być, to ta decyzja jest nieodwracalna, bo po raz kolejny tego nie zniosę i potrzebuję pomocy, a o pomoc poproszę tylko wtedy gdy będę wiedziała, że to definitywny koniec i nie zrobię z siebie znów idiotki no i nie będę żyła jakąś płonną nadzieją. Powiem mu, że jeśli taka jest jego decyzja to nigdy więcej w życiu mnie nie zobaczy, chyba, że w sklepie, chociaż będę się starała wybierać te najdalej położone od niego. Nie ma opcji by trzymać  kontakt z kimś kto tak wywraca życie do góry nogami. Z początku ( jakieś 2 miesiące temu podejmowaliśmy próbę rozstania - kolejną) byłam pewna, że bez niego sobie nie poradzę, że muszę go mieć jako kolegę, jako taki spadochron. On z kolei bardzo ceni mnie jako człowieka do pogadania, za wiedzę, zainteresowania, wiem, że nie chciałby tego tracić  bo w jego otoczeniu naprawdę nie ma takich interesujących dziewczyn ( wiem, że to brzmi co najmniej narcystycznie, ale to jego słowa i wiem jak jest )! Skoro nie chce, to całkiem! nie ma półśrodków, nie mam zamiaru katować się jego widokiem i rozdrapywać ranę.

Wiem z własnego doświadczenia jaki ból czujesz,ale nie rób głupstw,bo twoje życie jest ważniejsze niż facet,ktory sam nie wie czego chce.Jeśli mogę ci coś radzić,to odetnij się od niego i skończ to definitywnie.Albo facet jest z tobą na sto procent,albo niewarto w tym tkwić,bo to tylko przedłużanie męki.Mówię ci to z własnego doświadczenia.Nie wiem czy czytałaś moją historię,ale ostatnie pół roku mojego związku,to były jego chęci i niechęci jeśli chodzi o nasz związek.Sam nie wiedział czego chce,popadał w skrajności z tym że nie powiedział mi o tym tylko widziałam po jego zachowaniu co się dzieje i tu popełniłam błąd bo zamiast ująć sie honorem to oszukiwałam samą siebie dalej mając nadzieję i walcząc o ten związek.Ostatecznie i tak mnie rzucił...Uwierz,niewarto w takiej sytuacji tkwić chociażby z szacunku do samej siebie.Ps.CENI CIĘ JAKO CZŁOWIEKA DO POGADANIA BO W JEGO OTOCZENIU NIE MA TAKICH INTETESUJACYCH DZIEWCZYN...Mój oznajmił że możemy być znajomymi bo jestem wartościową osobą.Nie skorzystałam i tobie też odradzam.To masochizm.

141 Ostatnio edytowany przez Edyszka (2017-05-18 14:55:33)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
l.mouse napisał/a:

Właśnie te skrajności są najgorsze.Wykrzyczałam mu, że dla mnie jest oszustem skoro jednego dnia potrafi kochać przytulać, uprawiać namiętny seks, a drugiego mówi, że od dawna już nie chce być razem i tak w kółko

Znam to...Moj też jednego dnia był kochany,pokazywał że mu zależy,miał wspólne plany na przyszłość,a innego dnia był obcy,zimny i mający mnie gdzieś.Z czasem tych drugich dni było coraz więcej.Ja miałam jeden wielki kocioł w głowie,nie wiedziałam już o co chodzi,ale oszukiwałam się,tłumaczyłam go sama przed sobą i walczyłam,walczyłam,walczyłam o ten związek,a skończyło się tym,że potraktował mnie jak zużytą rzecz,a ja straciłam honor i poczucie własnej wartości i wiarę w facetów.Piszesz również,że boisz się że jak się rozstaniecie to i tak do siebie wrócicie...To brzmi jakbyś była ubezwłasnowolniona.Przecież możesz podjąć decyzję,że kończysz to dla własnego dobra i trzymać się tej decyzji.A w przypadku gdy znów by ci robił wodę z mózgu powiedzieć asertywne NIE.Piszesz tak bo jesteś od niego uzależniona emocjonalnie i szukasz argumentów,zeby trwać w tej znajomości.Nie pomyśl,że cię teraz krytykują.To nie krytyka.Po prostu piszę jak jest bo to również znam z własnego doświadczenia.Też jako kobieta uzależniona emocjonalnie czułam się zbyt słaba żeby odejść.Uwierz że jeśli facet zachowuje się w ten sposób to nie ma o co walczyć bo to nic nie da.Ja stawałam na rzęsach i nie pomogło.Z takimi sytuacjami kojarzą mi się tylko dwa słowa NIEWARTO i MASOCHIZM.

142

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Nie obrażam się smile Niestety wiem, że to uzależnienie emocjonalne.
Ciężko.
Czy któraś z Was Dziewczyny czuje się już lepiej? Długo trwało dochodzenie do siebie?

Edyszka napisał/a:
l.mouse napisał/a:

Właśnie te skrajności są najgorsze.Wykrzyczałam mu, że dla mnie jest oszustem skoro jednego dnia potrafi kochać przytulać, uprawiać namiętny seks, a drugiego mówi, że od dawna już nie chce być razem i tak w kółko

Znam to...Moj też jednego dnia był kochany,pokazywał że mu zależy,miał wspólne plany na przyszłość,a innego dnia był obcy,zimny i mający mnie gdzieś.Z czasem tych drugich dni było coraz więcej.Ja miałam jeden wielki kocioł w głowie,nie wiedziałam już o co chodzi,ale oszukiwałam się,tłumaczyłam go sama przed sobą i walczyłam,walczyłam,walczyłam o ten związek,a skończyło się tym,że potraktował mnie jak zużytą rzecz,a ja straciłam honor i poczucie własnej wartości i wiarę w facetów.Piszesz również,że boisz się że jak się rozstaniecie to i tak do siebie wrócicie...To brzmi jakbyś była ubezwłasnowolniona.Przecież możesz podjąć decyzję,że kończysz to dla własnego dobra i trzymać się tej decyzji.A w przypadku gdy znów by ci robił wodę z mózgu powiedzieć asertywne NIE.Piszesz tak bo jesteś od niego uzależniona emocjonalnie i szukasz argumentów,zeby trwać w tej znajomości.Nie pomyśl,że cię teraz krytykują.To nie krytyka.Po prostu piszę jak jest bo to również znam z własnego doświadczenia.Też jako kobieta uzależniona emocjonalnie czułam się zbyt słaba żeby odejść.Uwierz że jeśli facet zachowuje się w ten sposób to nie ma o co walczyć bo to nic nie da.Ja stawałam na rzęsach i nie pomogło.Z takimi sytuacjami kojarzą mi się tylko dwa słowa NIEWARTO i MASOCHIZM.

143

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
l.mouse napisał/a:

Nie obrażam się smile Niestety wiem, że to uzależnienie emocjonalne.
Ciężko.
Czy któraś z Was Dziewczyny czuje się już lepiej? Długo trwało dochodzenie do siebie?

Przyłączam się do pytania,bo u mnie jutro będą dopiero dwa tygodnie więc jeszcze bardzo ciężko.To pewnie indywidualna sprawa kto w jakim tempie siły odzyskał,ale tak mniej więcej po jakim czasie zaczęłyście stawać na nogi?

144

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Edyszka napisał/a:
l.mouse napisał/a:

Nie obrażam się smile Niestety wiem, że to uzależnienie emocjonalne.
Ciężko.
Czy któraś z Was Dziewczyny czuje się już lepiej? Długo trwało dochodzenie do siebie?

Przyłączam się do pytania,bo u mnie jutro będą dopiero dwa tygodnie więc jeszcze bardzo ciężko.To pewnie indywidualna sprawa kto w jakim tempie siły odzyskał,ale tak mniej więcej po jakim czasie zaczęłyście stawać na nogi?

U mnie minęło dokładnie pół roku. Myślę, że funkcjonuję od paru dni normalnie. Załamanie dopada mnie rzadko.
Etapy rozstania, jakie miałam i czas, który trwały:
pierwsze 2 tyg. - złość, wściekłość, wykreśliłam go ze swojego życia
2-4 tydzień - szok! Nie wierzyłam, że to koniec. Rozpacz, totalne załamanie, nie było dnia abym mogła normalnie funkcjonować. Idealizowałam go, pojawiła się u mnie niesamowita zazdrość (na tym etapie on już spotykał się ze swoją obecną dziewczyną).
1-3 miesięcy po rozstaniu: zaakceptowałam, że to koniec. Pojawił się smutek, żal, brak apetytu, apatia, niesamowite zmęczenie. Innymi słowy objawy jak w przypadku choroby. Dosłownie fizyczny ból, problemy ze snem. 80% czasu myślałam o nim. Liczyłam, że się odezwie. On był jedynym tematem na który chciałam rozmawiać. Odezwałam się do niego dwa razy - nie otrzymałam nigdy żadnej odpowiedzi.
3-4 miesiąc: poprawa samopoczucia. Powoli zaczynałam koncentrować się na sobie. Dotarło do mnie, że kogoś ma i jest szczęśliwy z inną. Myśli o nim dotyczyły głównie tego, że chcę aby żałował, że mnie stracił. Załamanie - 2 dni w tygodniu.
5-6 miesiąc: powrót do normalnego funkcjonowania. Chciałam się mu pokazać z jak najlepszej strony, tak żeby widział, że jest mi lepiej bez niego. Wciąż jednak chciałam usłyszeć od niego przepraszam. Dużo zastanawiałam się, czy się zmienił. Zarejestrowałam się tutaj, zaczęłam z Wami pisać. Było mi dużo łatwiej.

Przeczytałam Wasze historie, były dla mnie motywacją, aby zmienić swoje nastawienie. Dalej pracuję nad sobą, jednak nie chcę od niego absolutnie nic. Nawet żadnego głupiego przepraszam. Natrętne myśli o nim pojawiają się, zwłaszcza gdy go spotkam, jednak łatwiej je odgonić. Skupiam się na sobie, wymyślam sobie cele i je realizuję. Korzystam z możliwości, jakie mam jako singielka... Tak, tak... mogę w pełni dysponować swoim czasem smile
I jeszcze jedno: długo nie mogłam się pogodzić, z tym, że on tak szybko znalazł sobie inną, że daje jej wszystko to, czego ja nigdy od niego nie dostałam. Bolało mnie, że dla niej się zmienił... Dzisiaj jestem wdzięczna tej dziewczynie, że stanęła na jego drodze. Kto wie, gdyby nie ona to mój toksyczny eks wciąż mógłby zatruwać moje życie. Nawet jeśli się zmienił, to znaczy tylko tyle, że moja decyzja o rozstaniu była dobra dla nas obojga. Przez długi czas kierowałam się chęcią pokazania mu, że jestem super. Wczoraj się udało i poza satysfakcją (krótkotrwałą) nie zmieniło to nic w moim życiu. Serio, nawet ta jego głupia mina nie była warta moich nerwów. Szerokości mu życzę a sama odcinam od toksycznej przeszłości.

Dziewczyny, czas i etapy, jakie następują po rozstaniu to indywidualna sprawa. Nie sugerujcie się tym, że ja straciłam na swoje rozstanie pół roku. Wy wydajecie się być dużo silniejsze i mądrzejsze w tej kwestii smile

145

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Edyszka napisał/a:
l.mouse napisał/a:

Nie obrażam się smile Niestety wiem, że to uzależnienie emocjonalne.
Ciężko.
Czy któraś z Was Dziewczyny czuje się już lepiej? Długo trwało dochodzenie do siebie?

Przyłączam się do pytania,bo u mnie jutro będą dopiero dwa tygodnie więc jeszcze bardzo ciężko.To pewnie indywidualna sprawa kto w jakim tempie siły odzyskał,ale tak mniej więcej po jakim czasie zaczęłyście stawać na nogi?

U mnie leci 3 tydzień. Ja uciekam w pracę. Po prostu... Wolę padać zmęczona fizycznym wysiłkiem niż psychicznym.
Tym bardziej że po ostatnich wydarzeniach czuję się jak g*wno sad
Te z Was co czytały mój osobny wątek wiedzą że poza bólem po rozstaniu jest jeszcze dodatkowy stres jaki funduje mi koleś, z którego powodu to wszystko się rozpadło. Te wszystkie obelgi i wyzwiska które mi wypisuje powodują, że łzy same cisną się do oczu a moja samoocena i poczucie własnej wartości spada niebezpiecznie poniżej zera sad Czytam to wszystko i zadaję sobie pytanie czy naprawdę było warto wtedy próbować w ten sposób zapomnieć o byłym. I owszem widzę że NIE BYŁO WARTO ani trochę sad To dobija jeszcze bardziej. Wiem, że pewnie zapytacie czemu go nie zablokuję, ale w chwili obecnej zbieram dowody aby ostatecznie utrzeć mu nosa, bo to co on zaczyna wyprawiać to podchodzi już pod paragraf.

146

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

KARINA,na uczucia nie ma ani silnych,ani mądrych.Nawet najsilniejszą kobietę złamie bolesne rozstanie.Ty jesteś mądrą babką smile Widzę inteligencję w twoich tekstach.Potrafię takie rzeczy uchwycić smile Wydaje mi się,że etapy po rozstaniu są podobne.Różnica polega na tym jak dane osoby radzą sobie z tymi etapami i czas trwania tego wszystkiego,to kwestia indywidualna.Na początku jest zwykle szok i zaprzeczenie.U mnie tak było.Szok już minął ale zaprzeczenie chyba jeszcze trochę we mnie tkwi.Chyba na sto procent jeszcze nie uwierzyłam,że to koniec.Tzn.Nie robię sobie nadziei.Nie mam jej już po tym co on zrobił,ale potrzebuje jeszcze trochę czasu żeby to do mnie dotarło tak na dobre.U ciebie najpierw była złość a później szok,bo ty kończąc związek tak naprawdę nie wierzyłaś że się skończy.Myslalas że tylko dasz mu nauczkę i znów będziecie razem ale on nie walczył i dopiero w tym momencie pojawił się szok bo zaczęło do ciebie docierać że to faktycznie koniec.Przede mną jeszcze daleka droga.To dopiero drugi tydzień... hmm

147

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
agatek2501 napisał/a:

U mnie leci 3 tydzień. Ja uciekam w pracę. Po prostu... Wolę padać zmęczona fizycznym wysiłkiem niż psychicznym.
Tym bardziej że po ostatnich wydarzeniach czuję się jak g*wno sad
Te z Was co czytały mój osobny wątek wiedzą że poza bólem po rozstaniu jest jeszcze dodatkowy stres jaki funduje mi koleś, z którego powodu to wszystko się rozpadło. Te wszystkie obelgi i wyzwiska które mi wypisuje powodują, że łzy same cisną się do oczu a moja samoocena i poczucie własnej wartości spada niebezpiecznie poniżej zera sad Czytam to wszystko i zadaję sobie pytanie czy naprawdę było warto wtedy próbować w ten sposób zapomnieć o byłym. I owszem widzę że NIE BYŁO WARTO ani trochę sad To dobija jeszcze bardziej. Wiem, że pewnie zapytacie czemu go nie zablokuję, ale w chwili obecnej zbieram dowody aby ostatecznie utrzeć mu nosa, bo to co on zaczyna wyprawiać to podchodzi już pod paragraf.

Ja czytałam twoją historię,ale myślałam że ten facet dawał się we znaki tylko chwilowo.Nie wiedział,że on cię cały czas nęka i obraża.Fakt,wpadanie w ramiona innego żeby chwilowo poczuć się lepiej po rozstaniu,to nie jest dobry pomysł,ale trudno stało się i nie dręcz się tym,że to zrobiłaś bo to i tak nic nie zmieni.Uwierz,że wiele kobiet tak robi żeby na chwilę zapomnieć,tylko że ty trafiłaś na jakiegoś psychola,ktory przez to że nie może cię mieć znęca się nad tobą psychicznie.

148 Ostatnio edytowany przez Agataa93 (2017-05-19 12:51:09)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Hej kobietki.
Chwilę tu nie zaglądałam, gdyż nie mogłam z Ex wytrzymać pod jednym dachem.. Spałam u jedynej znajomej i znalazłam prace, od poniedziałku zaczynam, żeby zarobic tu za granicą cokolwiek i się czymś zająć..

l.mouse , odpowiadając na Twoje pytanie ja nie czuję się lepiej. Ciągle mam tak samo, chwile jest dobrze a potem znowu to samo. A najgorsze, że dobrze jest chyba wtedy gdy karmię się nadzieją bądź pije wino z koleżanką. Ale jak Karina.julia pisała wkoncu będzie coraz to więcej tych chwil bez rozpaczy..
Nie wiem ile dokladnie mija nie zapamiętałam sobie dej daty i nie chce sprawdzać w kalendarzu ale mija jakiś miesiąc..
Pewna osoba mi powiedziała, że po takim rozstaniu , z biegiem lat zaczyna widzieć że to nie był zmaronowany czas , że poznała samą siebie i inaczej podchodzi do związku.
Powiem Wam , że bardzo chciałabym się pozbyć tego myslenia zmarnowanego czasu, te 5 lat razem a 7 znajmości było dla mnie wszystkim. Jak to teraz przestawić na inne tory , że życie wciąż się toczy, że mogę dużo zrobić jeszcze dla siebie.. Najgorsze mam też poranki i noce. Budzę się wczesnie bo spać nie mogę i zamiast coś robić do szkoły czy cokolwiek to siędze i płaczę od 7 do 11 . Czytam forum. I potem jest lżej..

@l.mouse absolutnie nie myśl o zrobieniu sobie czegoś, tym bardziej , że mamy tu konsekwncje takiego zachowania opisane. Nasze związki trwały mniej więcej tyle samo, wiem co czujesz.. Nawet to o czym pisałaas , że masz psa i teraz musisz zmienic mieszkanie itp. Ja mam kota , też musze się wyniesc, a cale oszczednosci poświęcilam kiedys na obecne mieszkanie w ktorym razem mieszklalismy. To jest chyba taki strach przed wszystkim co nas czeka. Przed samotnością. Przed życiem bez akurat tego faceta. Ale to normalne i doskonale sobie poradzimy! Tylko jakoś póki co mnie przytłacza ta wizja.


@WaltonSimons nie wiem czy tu jeszcze przebywasz ale udzielę się w tym temacie. Ale jeśli tak to dobrze rozumiem piszesz, że lepiej zerwac w taki i taki sposób jeśli ktoś się kimś znudził. Ale spójrz jak wczesniej dziewczyny pisały każdy ma inną sytuację. Nie każda została rzucona bo sie znudziła.. Nikt nie może się zmuszać. Ale powiedz sam jak można kochać się namietnie, planowac przyszlosc, dom i dzieci i nagle w ciąglu paru tygodni coś pęka. Coś tu jest nie tak. Na prawde nie wyczuwasz ani troszkę tej niesprawiedliwości, którą my czujemy jako zranione kobiety?  Mój były zerwał z powodu częstych kłotni i tak gdyby mu zależało to by to chciał naprawić ale wcale sie nie znudził i wcale nie było miłe jak on do mnie zadzownił i mi ti przez telefon powiedział. Jak dwie osoby , które znają się jak łyse konie, przeżyły z sobą np 5 lub 6 lat lub nawet 2 czy 3 mogą zakonczyc związek smsem. Dziwi mnie , że naprawdę nie traktujesz tego jak brak szacunku. Taki facet jest pieprzonym tchórzem ! Nie chce patrzeć na łzy, nie chce widziec emocji drugiej osoby no jest egoistą. On chce odejśc , on nie chce naprawić woli wyrzucić i jak najmniej czuć się winnym. A wina i tak leży zawsze po 2 stronach..

149

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Ale jestem głupia nie wytrzymałam zapytałam go czy gdyby wszystko sie zmieniło, że gdybym faktycznie mogła zbudować zdrową, nową, dojrzalszą relacje z Nim to może faktycznie moglibysmy kupić ten dom...
Po co ja to powiedziałam. Odpowiedział tylko stanowcze NIE. I że dałoby się to zrobić ale jeśli dwie strony chcą ale on już nie chce. I że już koniec kierowania się emocjami...
Pokazalam słabośc i jakby te samo odrzucenie po raz kolejny.
Okropnie sad

150

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Agataa93 napisał/a:

Ale jestem głupia nie wytrzymałam zapytałam go czy gdyby wszystko sie zmieniło, że gdybym faktycznie mogła zbudować zdrową, nową, dojrzalszą relacje z Nim to może faktycznie moglibysmy kupić ten dom...
Po co ja to powiedziałam. Odpowiedział tylko stanowcze NIE. I że dałoby się to zrobić ale jeśli dwie strony chcą ale on już nie chce. I że już koniec kierowania się emocjami...
Pokazalam słabośc i jakby te samo odrzucenie po raz kolejny.
Okropnie sad

Ja się osmieszylam w momencie kiedy on to kończył bo starałam się go przekonać żeby tego nie robił.Nie na zasadzie błagania ale rzucania argumentów za trwaniem tego związku.Wiadomo że to było głupie z mojej strony bo to tak jakby prosić kogoś żeby nie miał mnie w du...e.Był nieugięty,a ja poczułam się tak żałośnie,ze mimo że po rozstaniu tęsknię i ciężko mi się przyzwyczaić do tego że już go nie ma,to i tak po rozstaniu nawet raz nie odezwałam się do niego żeby "prosić o miłość".Niewarto.Oni mają nas totalnie gdzieś.Zaczęłam od tego że się osmieszylam choć może on osmieszył się bardziej znikając a później informując mnie przez fb co postanowił.

151

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Agataa93 napisał/a:

Jak dwie osoby , które znają się jak łyse konie, przeżyły z sobą np 5 lub 6 lat lub nawet 2 czy 3 mogą zakonczyc związek smsem. Dziwi mnie , że naprawdę nie traktujesz tego jak brak szacunku. Taki facet jest pieprzonym tchórzem ! Nie chce patrzeć na łzy, nie chce widziec emocji drugiej osoby no jest egoistą. On chce odejśc , on nie chce naprawić woli wyrzucić i jak najmniej czuć się winnym. A wina i tak leży zawsze po 2 stronach..

Dokładnie...Nie chce naprawić,woli wyrzucić jak zużytą rzecz ale jednocześnie chce się przy tym czuć jak najmniej winny...A co do winy po dwóch stronach-Ja nie mam sobie nic do zarzucenia.Tak wiem,można pomyśleć WIĘKSZOŚĆ OSOB TAK MÓWI,ale ja naprawdę nie robiłam nic co by wpłynęło na koniec tego związku.On był w centrum,wszystko kręciło się wokół niego.Miał z mojej strony poczucie miłości,oddania.We wszystkim wspierałam,pomagałam,nie kłóciłam się z nim.Nawet z seksu był zadowolony.A i tak mnie rzucił pisząc mi na fb jaką to ja jestem wartościową osobą i że mnie to nie powinno spotkać.W takim razie ja się pytam  jak w dzisiejszych czasach należy się zachowywać w związku żeby ten związek przetrwał skoro nawet  ktoś kto daje z siebie tak wiele zostaje odstawiony jak zużyta rzecz...Ktos po prostu rozwala wszystko jak domek z kart.

152 Ostatnio edytowany przez emczii (2017-05-19 19:18:50)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Dziewczyny, u mnie mija miesiąc i prawie 3 tygodnie. Pierwsze dni to szok, ból, niedowierzanie, wmawianie sobie ze to tylko przejściowe, oszukiwanie siebie, zero jedzenia przez 3 dni. Tydzień zwolnienia musiałam wziąć i lekarz przepisał mi leki antydepresyjne. Pózniej nie pamietam, ból na pewno, ale mam wycięte dni z życia. Cierpiałam bardzo. Płacz, złość, płacz, złość. Ból od środka mnie dosłownie rozpier*alał. Doszedł lęk przed samotnością ale mimo wszystko funkcjonowałam, chodziłam na zajęcia, udawałam ze sobie radzę. Ale w ogóle sobie nie radziłam, aż w końcu po ponad miesiącu wybuch, pierwszy raz w życiu czułam sie tak strasznie ze nie chciałam żyć, zadzwoniłam do niego, powiedziałam z płaczem ze nie daje rady i cos sobie zrobie - ta historia jest wcześniej opisana. Po tej akcji dowiedziałam sie od niego ze sie z kimś spotyka. I po tym nie pałakalam ani razu (a do tej pory codziennie) co czuje ? Złość przeplataną z bólem i pytaniem 'jak on tak mógł ?' 'Jak to ma kogoś ? Juz ?' Na szczęście to zdarza sie 1-2 razy na dzień, ogólnie budzę sie juz bez tego bólu który wcześniej sprawiał ze od razu płakałam, juz mi sie nie śni, a miało to miejsce codziennie. Jest lepiej. Dochodzi do mnie ze ten człowiek nie liczy sie z uczuciami, ma mnie gdzieś a teraz to juz mnie nienawidzi. Marze to tym aby zapomnieć i czuć obojętność ale na to chyba jeszcze za wcześnie. No i mam wstręt do mężczyzn na chwile obecna.

153

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
emczii napisał/a:

Dziewczyny, u mnie mija miesiąc i prawie 3 tygodnie. Pierwsze dni to szok, ból, niedowierzanie, wmawianie sobie ze to tylko przejściowe, oszukiwanie siebie, zero jedzenia przez 3 dni. Tydzień zwolnienia musiałam wziąć i lekarz przepisał mi leki antydepresyjne. Pózniej nie pamietam, ból na pewno, ale mam wycięte dni z życia. Cierpiałam bardzo. Płacz, złość, płacz, złość. Ból od środka mnie dosłownie rozpier*alał. Doszedł lęk przed samoistnością ale mimo wszystko funkcjonowałam, chodziłam na zajęcia, udawałam ze sobie radzę. Ale w ogóle sobie nie radziłam, aż w końcu po ponad miesiącu wybuch, pierwszy raz w życiu czułam sie tak strasznie ze nie chciałam żyć, zadzwoniłam do niego, powiedziałam z płaczem ze nie daje rady i cos sobie zrobie - ta historia jest wcześniej opisana. Po tej akcji dowiedziałam sie od niego ze sie z kimś spotyka. I po tym nie pałakalam ani razu (a do tej pory codziennie) co czuje ? Złość przeplataną z bólem i pytaniem 'jak on tak mógł ?' Na szczęście to zdarza sie 1-2 razy na dzień, ogólnie budzę sie juz bez tego bólu który wcześniej sprawiał ze od razu płakałam, juz mi sie nie śni, a miało to miejsce codziennie. Jest lepiej. Dochodzi do mnie ze ten człowiek nie liczy sie z uczuciami, ma mnie gdzieś a teraz to juz mnie nienawidzi. Marze to tym aby zapomnieć i czuć obojętność ale na to chyba jeszcze za wcześnie. No i mam wstręt do mężczyzn na chwile obecna.

Brawo Emczii! Pomyśl sobie, że najgorsze już minęło, zobaczysz, że za kilka dni takie załamanie pojawi się raz w tygodniu, raz na dwa tygodnie... Z dnie na dzień będzie lepiej smile Ja już prawie normalnie funkcjonuje. Najgorzej jak go spotkam z nową, ale staram się nad tym pracować smile
Nie przejmuj się, że teraz masz wstręt do mężczyzn, to minie smile A co do marzenia, że zapomnisz to u mnie nie jest tak, że zapomniałam, a tylko nie rusza mnie to i przyszła obojętność. Nie zapomnę chyba nigdy jak mnie mój były traktował ( w trakcie związku i po).

154

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Niestety ja nie jestem taka silna jak Wy. Wczoraj w nocy on spał w dużym pokoju ja w sypialni. Zaczęłam się dławić płaczem, ale tak by nie słyszał, chciałam udawać silną, żeby nie wiedział jak bardzo odchodzę od zmysłów i tracę połowę siebie. Telepałam się po łóżku, biłam pięścią w materac,  wszystko co mogłam by nie zacząć ryczeć na głos, albo wrzeszczeć. W końcu nie wytrzymałam i poszłam do niego do pokoju i jak ten debil powiedziałam "Nie chcę spać sama i się kłócić". Nie wiem może chciałam zaczarować rzeczywistość, że to co się dzieje to jakaś sprzeczka zwykła. Zaczęliśmy gadać, oczywiście przytaczanie moich argumentów jaki to naprawdę dojrzały związek tworzymy, że  się dotarliśmy, że tyle za nami, że tyle razy próbowaliśmy się rozstać, a zawsze wychodziło, że nie możemy bez siebie żyć. Że przecież nic nam nie może być straszne. A on jak zdarta płyta, że on już długo o tym myślał, że ma dość, że wreszcie ma czas pomyśleć o sobie, że wcześniej mu wszystko zwisało jak jest, a teraz coś się w nim zmieniło i dopiero zaczął "mysleć" chce czegoś więcej. Że nie umie być dla mnie starający się, zaangażowany. Że już 4 lata temu powinniśmy to skończyć ( rozstaliśmy się na trochę, on chciał wrócić...), że od tamtej pory nic się nie zmieniło na lepsze. Na nic były moje tłumaczenia, że właśnie teraz jesteśmy dojrzali, że jest właśnie jest lepiej i bezpiecznie, że ja się czuję dobrze, owszem brakowało mi jego zaangażowania, ale i tak wiele rzeczy się poprawiło, że ja się czuję szczęśliwa w tym co zbudowaliśmy. On jednak cały czas tłumaczył, że uważa, że powinien być pewny naszej miłości, a nie jest. Że powinien mnie lepiej traktować. Że nie może być takiej równowagi, że ja wnoszę  wiele, myślę o nim, że mi to przychodzi zupełnie naturalnie, a jemu nie. Że woli żałować rozstania potem niż wiedzieć, że nie spróbował. Przewidywał, że wzięlibyśmy ślub, bo ja już pewnie chciałam się żenić (wszyscy nasi znajomi z dłuższym stażem właśnie jakoś lawinowo w ciągu 2 miesięcy się pozaręczali i oczywiście wszyscy się śmiali, że robi się gorąco. Ja sobie też żartowałam, że osatni bastion upadł itd. ale ja bardzo dużo żartuje on też, zawsze wiedział, że celem mojego życia nie jest zostać żoną., że jak będzie moment to będzie nic na siłę, ale myślałam, że właśnie jesteśmy na dobrej drodze) a on nie wiedziałby co to tak naprawdę było.

Powiedziałam mu, że z mojej strony nie będzie powrotu, ani kolegowania się. On nie rozumiał, mówił, że to głupie się odcinać całkiem. Powiedziałam, że dla mnie byłoby to bolesne i naprawdę dołożę wszelkich starań by mnie nigdy więcej nie zobaczył, więc jak zmieni zdanie to będzie to niemożliwe. On powiedział, że jeśli faktycznie okaże się, że byłam tą jedyną to on na rzęsach stanie. poświęci całe życie by to naprawić.

i tak chyba z 2 godziny jego gadania mojego kulenia się na podłodze i odpierania argumentów. W między czasie parę razy wykrzyczałam, że już dość, koniec dotarło do mnie, że mnie nie kocha, i nie chcę w żadnym wypadku być z kimś kto mnie nie kocha, bo to jedyne czego oczekuję od życia - miłości, a nie bycia z kimś dla zasady, co nie zmienia faktu, że dla mnie teraz to jest jakiś koszmar bo tracę wszystko. Że zaledwie kilka dni temu on jeszcze kupował wino na wspólny wieczór, że robiliśmy to, tamto. W głowie jak w kalejdoskopie przewijały mi się jego uśmiechy, błahe rzeczy wszystko co sprawiało, że nie mogę zrozumieć jak tak można się teraz odciąć, gdyp próbowaliśmy i było coraz lepiej. Jak mógł być jednocześnie szczęśliwy, a z drugiej strony jakby blokował to i odcinał się emocjonalnie, by być dla mnie "niedobrym". To bardzo nie fair, że mnie jakoś na to nie przygotował, a on na to, że on cały czas myślał, że może się uda.

Była już 4ta w nocy, a ja nie mogłam się ruszyć. Powiedział, że chciałby mnie przytulić, ale wie, że nie może, prosił, żebym się położyła i spróbowała zasnąć, a mi zaciskało się wszystko, nie mogłam oddychać. Powiedziałam, że dla mnie takie odcięcie chirurgicznym cięciem jest zabójcze i wolę powoli to robić i, że proszę go, żeby przyszedł do sypialni i pomógł mi zasnąć, że się uspokoję i będzie mi lżej. Poszedł, przytulił mnie jak zawsze, tylko tak naprawdę mocno. To takie durne, ale słyszałam tak wyraźnie bicie jego serca, że znalazłam w tym jakieś piękno, Powiedziałam, że "ładnie Ci serce bije, a on się zaśmiał i tak po cichu odpowiedział, że lubi tak ze mną leżeć. Zasnęłam. Dla wielu pewnie to jest niewyobrażalne, ale dla mnie chyba nie ma innego wyjścia niż takie powolne godzeni się z tą myślą.

155

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

l.mouse - Czytałam Twoje posty i rozumiem jak jest Ci ciężko. Jednak, jeśli facet nie jest pewny swoich uczuć do Ciebie to dlaczego kurczowo chcesz go zatrzymać?

Miłość nie ma nic wspólnego z obawą, że coś stracisz. Kochasz go, ale jeśli on chce odejść, ponieważ nie jest pewny swoich uczuć - to dobrze. To będzie prawda. Ponieważ gdyby został - byłoby to kłamstwo. Jeśli odejdzie, to będzie znaczyło, że nie pasujecie do siebie i dobrze, że odszedł. Bo gdyby został, to zajmowałby miejsce kogoś, kto do Ciebie pasuje. Ten, kto do Ciebie pasuje - nie odejdzie. Więc nie ma się o co martwić.

Przez tyle lat przywiązałaś się do niego, jednak miłość nie ma nic wspólnego z przywiązaniem. Przywiązanie i zazdrość oznacza brak miłości do siebie. Oznacza, że uważasz siebie za gorszego od kogoś, oznacza strach, że takiej jaka jesteś nikt nie pokocha. Nie porównuj się z nikim, bo jesteś nieporównywalna. Ty jesteś ty. Masz swoje życie, dar, który otrzymałaś na wyłączność. Szkoda czasu na porównywania. Spójrz na siebie - wówczas się nie pomylisz.


Kochana uwierz, każda z nas przeżyła ze swoim ex piękne chwile. Po rozstaniu z moim ex (toksyczny człowiek - nie wiem czy czytałaś mój temat i posty), mi również brakowało jego zapachu, głosu, spojrzenia. Czułam, jakby mi ktoś wyrwał serce, jakby świat się zawalił. Nic nie miało bez niego sensu - co teraz wydaje się być absurdalne, ponieważ mój ex tylko mnie krzywdził. Gdy tylko w związku zaczęło się między nami psuć, oczywiście chciałam to odratować, myślałam, że moja miłość go zmieni, że jestem w stanie włożyć w ten związek tyle uczucia i energii, że wystarczy dla nas obojga. Jednak z czasem było tylko gorzej, nie można opierać związku na relacji jednostronnej. Poniekąd stanęłam wówczas przed podobnym wyborem, jaki teraz TY powinnaś dokonać. Albo zacisnąć zęby, pozwolić mu odejść i ratować siebie, albo czekać jak on mnie zostawi. Nie byłam wtedy ani silna, ani przygotowana do rozstania z nim. Ja byłam od niego UZALEŻNIONA. Wybrałam opcję ratowania siebie, rozstanie było prawdziwym piekłem, on szybko się pocieszył nową, lecz dziś nie żałuję tego.

Pomyśl sobie Myszko tak na spokojnie: Gdzie w tym wszystkim jesteś Ty, Twoje dobro? Tyle lat wytrzymałaś u boku tego człowieka. Jeśli on WPROST mówi, że nie kocha, nie chce tworzyć związku, to jak masz czuć się bezpiecznie w tej relacji? Na jakich fundamentach chciałabyś budować z nim rodzinę, wspólną przyszłość?

Jeśli mogę Ci coś doradzić, to zdecydowanie powinnaś odciąć się szybko od niego. Zerwać kontakt ze świadomością, że NIGDY nie będziecie już razem. Nie dawać kolejnej szansy, bo tracisz SWÓJ czas. Nie zasłaniaj się zaprzeczeniem, dąż do akceptacji tego co powiedział. Im dłużej będziesz brnęła w coś, co nie ma przyszłości (NIE MA -a wiesz doskonale co on powiedział na temat waszego związku), tym większą krzywdę SAMA SOBIE ROBISZ. On już się nie zmieni, lepiej nie będzie.

156

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
l.mouse napisał/a:

Niestety ja nie jestem taka silna jak Wy. Wczoraj w nocy on spał w dużym pokoju ja w sypialni. Zaczęłam się dławić płaczem, ale tak by nie słyszał, chciałam udawać silną, żeby nie wiedział jak bardzo odchodzę od zmysłów i tracę połowę siebie. Telepałam się po łóżku, biłam pięścią w materac,  wszystko co mogłam by nie zacząć ryczeć na głos, albo wrzeszczeć. W końcu nie wytrzymałam i poszłam do niego do pokoju i jak ten debil powiedziałam "Nie chcę spać sama i się kłócić". Nie wiem może chciałam zaczarować rzeczywistość, że to co się dzieje to jakaś sprzeczka zwykła. Zaczęliśmy gadać, oczywiście przytaczanie moich argumentów jaki to naprawdę dojrzały związek tworzymy, że  się dotarliśmy, że tyle za nami, że tyle razy próbowaliśmy się rozstać, a zawsze wychodziło, że nie możemy bez siebie żyć. Że przecież nic nam nie może być straszne. A on jak zdarta płyta, że on już długo o tym myślał, że ma dość, że wreszcie ma czas pomyśleć o sobie, że wcześniej mu wszystko zwisało jak jest, a teraz coś się w nim zmieniło i dopiero zaczął "mysleć" chce czegoś więcej. Że nie umie być dla mnie starający się, zaangażowany. Że już 4 lata temu powinniśmy to skończyć ( rozstaliśmy się na trochę, on chciał wrócić...), że od tamtej pory nic się nie zmieniło na lepsze. Na nic były moje tłumaczenia, że właśnie teraz jesteśmy dojrzali, że jest właśnie jest lepiej i bezpiecznie, że ja się czuję dobrze, owszem brakowało mi jego zaangażowania, ale i tak wiele rzeczy się poprawiło, że ja się czuję szczęśliwa w tym co zbudowaliśmy. On jednak cały czas tłumaczył, że uważa, że powinien być pewny naszej miłości, a nie jest. Że powinien mnie lepiej traktować. Że nie może być takiej równowagi, że ja wnoszę  wiele, myślę o nim, że mi to przychodzi zupełnie naturalnie, a jemu nie. Że woli żałować rozstania potem niż wiedzieć, że nie spróbował. Przewidywał, że wzięlibyśmy ślub, bo ja już pewnie chciałam się żenić (wszyscy nasi znajomi z dłuższym stażem właśnie jakoś lawinowo w ciągu 2 miesięcy się pozaręczali i oczywiście wszyscy się śmiali, że robi się gorąco. Ja sobie też żartowałam, że osatni bastion upadł itd. ale ja bardzo dużo żartuje on też, zawsze wiedział, że celem mojego życia nie jest zostać żoną., że jak będzie moment to będzie nic na siłę, ale myślałam, że właśnie jesteśmy na dobrej drodze) a on nie wiedziałby co to tak naprawdę było.

Powiedziałam mu, że z mojej strony nie będzie powrotu, ani kolegowania się. On nie rozumiał, mówił, że to głupie się odcinać całkiem. Powiedziałam, że dla mnie byłoby to bolesne i naprawdę dołożę wszelkich starań by mnie nigdy więcej nie zobaczył, więc jak zmieni zdanie to będzie to niemożliwe. On powiedział, że jeśli faktycznie okaże się, że byłam tą jedyną to on na rzęsach stanie. poświęci całe życie by to naprawić.

i tak chyba z 2 godziny jego gadania mojego kulenia się na podłodze i odpierania argumentów. W między czasie parę razy wykrzyczałam, że już dość, koniec dotarło do mnie, że mnie nie kocha, i nie chcę w żadnym wypadku być z kimś kto mnie nie kocha, bo to jedyne czego oczekuję od życia - miłości, a nie bycia z kimś dla zasady, co nie zmienia faktu, że dla mnie teraz to jest jakiś koszmar bo tracę wszystko. Że zaledwie kilka dni temu on jeszcze kupował wino na wspólny wieczór, że robiliśmy to, tamto. W głowie jak w kalejdoskopie przewijały mi się jego uśmiechy, błahe rzeczy wszystko co sprawiało, że nie mogę zrozumieć jak tak można się teraz odciąć, gdyp próbowaliśmy i było coraz lepiej. Jak mógł być jednocześnie szczęśliwy, a z drugiej strony jakby blokował to i odcinał się emocjonalnie, by być dla mnie "niedobrym". To bardzo nie fair, że mnie jakoś na to nie przygotował, a on na to, że on cały czas myślał, że może się uda.

Była już 4ta w nocy, a ja nie mogłam się ruszyć. Powiedział, że chciałby mnie przytulić, ale wie, że nie może, prosił, żebym się położyła i spróbowała zasnąć, a mi zaciskało się wszystko, nie mogłam oddychać. Powiedziałam, że dla mnie takie odcięcie chirurgicznym cięciem jest zabójcze i wolę powoli to robić i, że proszę go, żeby przyszedł do sypialni i pomógł mi zasnąć, że się uspokoję i będzie mi lżej. Poszedł, przytulił mnie jak zawsze, tylko tak naprawdę mocno. To takie durne, ale słyszałam tak wyraźnie bicie jego serca, że znalazłam w tym jakieś piękno, Powiedziałam, że "ładnie Ci serce bije, a on się zaśmiał i tak po cichu odpowiedział, że lubi tak ze mną leżeć. Zasnęłam. Dla wielu pewnie to jest niewyobrażalne, ale dla mnie chyba nie ma innego wyjścia niż takie powolne godzeni się z tą myślą.

To nie jest tak,że my jesteśmy silne,a ty słaba,bo jak już pisałam nie ma silnych w kwestii uczuć.Wiesz jak wyglądał mój ostatni rok?To była gehenna,bo on już nic z siebie nie dawał w kwestii tego związku,był obcy,zbywał,olewał.Czasem wpadał w skrajności i z zimnego robił się kochający wprowadzając mnie totalnie w stan dezorientacji.Nie powiedział mi wprost że chce to skończyć więc oszukiwałam się i walczyłam z całych sił o ten związek.Wykończyłam się wtedy psychicznie i fizycznie bo psychika zaczęła przekładać sie na ciało i miałam milion różnych objawów na tle nerwowym.Ktoregos dni z łóżka wstać nie mogłam tam w głowie mi się kręciło.Tak miałam już wykończony organizm stres.Mimo tego że się kończyłam nie umiałam odejść od niego...Takze widzisz jaka byłam słaba.Ostatecznie to on mnie i tak kopnął.Wtedy musiałam odejść bo nie miałam już innego wyjścia.Gdyby nie to pewnie nadal bym w tym tkwila i próbowała "zaczarować rzeczywistość".Dobre określenie,ja też dokładnie to robiłam czyli oszukiwałam siebie próbując zaczarować rzeczywistość.

157

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Tak jak napisała Karina,on się już nie zmieni.I w ogóle co to za tekst z jego strony,że jeśli zauważy że jesteś tą jedyną,to stanie na rzęsach,żeby cię odzyskać...Po tylu latach związku jeszcze tego niby nie wie?...Gdybys była tą jedyną to już dawno by to wiedział i nie odchodził teraz od ciebie.Po prostu tym tekstem zostawił sobie otwartą furtkę,cos w stylu JAK NIE SPOTKAM KOGOS LEPSZEGO TO WRÓCĘ.CZEKAJ NA MNIE.To jest w uj egoistyczne i robiące ci nadzieję.No a że nie widzi nic złego w kolegowaniu się po rozstaniu,to wiesz no co ma widzieć skoro cię nie kocha i on cierpiał nie będzie na twój widok bo nic od ciebie więcej niż bycia koleżanką nie chce.Kurcze dziewczyny ci faceci o których tu piszemy to sami egoisci.Jeden lepszy od drugiego.

158

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Co to tego rzucania argumentami to czułam się jak na licytacji..on swoje ja swoje. Jakby to co razem przeszliśmy nie miało zadnego znaczenia..jakbym to tylko ja byla w związku przez te lata a on gdzieś z boku ;/

l.mouse czuję , że wszystkie na prawdę przechodziłysmy przez podobne piekło.
Też odchodze od zmysłow, robie to co Ty, trzymam wszytsko w sobie płacze, a potem chciałam z nim porozmawiać i jak gdyby nigdy nic wrócić do siebie. I wiesz , że usłyszlałam to samo? Kiedy zerwał ja mu przez telefon powiedziałam co jeśli jednak sie okaże , że Ci zależy itp, a on , że wtedy na kolanach do mnie przyjdzie i zrobi wszytsko by ze mna być.. to jest jakies niemożlwe.. Ja to uznałam za nadzieję ale to zwykły egoista, tak jak piszecie , że on chce tylko sobie zostawić otwartą furtkę.. szok..

My jesteśmy takie dobre, tak oddajemy całą siebie w związek a tak się dzieje. Karma wraca jesteśmy więcej warte.
Mam nadzieje, że spotykam się z moją słabością po to by potem być co najmniej 2 razy silniejsza.

159

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Agataa93 napisał/a:

Co to tego rzucania argumentami to czułam się jak na licytacji..on swoje ja swoje. Jakby to co razem przeszliśmy nie miało zadnego znaczenia..jakbym to tylko ja byla w związku przez te lata a on gdzieś z boku ;/

Dokładnie to samo czułam...

160 Ostatnio edytowany przez Edyszka (2017-05-20 17:01:59)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

DZIEWCZYNY,MAM PYTANIE.Jakie uczucie towarzyszące wam po rozstaniu było/jest najgorsze?Z własnego doświadczenia wiem,że to się wszystko miesza.Ja raz jestem na niego wściekła za to co mi zrobił,że skakał wokół mnie jak wokół księżniczki,żeby mnie zdobyć,opowiadał o domu,dzieciach,miłości a w pewnym momencie mimo,że nic złego nie zrobiłam po prostu mu się znudziłam.Z każdym miesiącem traktował mnie coraz gorzej aż w końcu rzucił przez fb...Innym razem wylewam litry łez aż nie mam już siły płakać.Jeszcze innym razem moja głowa wypiera to co się stało i mam wrażenie,że to niemożliwe że jego już nie ma.No i często mam stan w którym tęsknię i dla mnie to uczucie jest najgorsze...Wtedy boli mnie psychicznie,fizycznie,rozwala mnie od środka.Przypominają mi się wszystkie piękne momenty.Tęsknię za jego widokiem,dotykiem,zapachem,wszystkim...Wszystko mi się z nim kojarzy.Nie mogę przeżyć,że to już koniec.Często wtedy też robię sobie krzywdę i lezę na jego profil na fb i oglądam zdjęcia itp.Dobijam się.To jest też moment kiedy najbardziej można się osmieszyc bo tracę wszelakie siły zyciowe i mam ochotę odezwać się do niego ale na szczęście jeszcze nigdy tego nie zrobiłam.Poki co zawsze rozum brał górę i powstrzymywal mnie przed "proszeniem go o miłość".A u was jaki stan jest najgorszy?

161

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Edyszka dla mnie najgorsze uczucie z jakim nie radzę sobie po rozstaniu to uczucie niesprawiedliwości.  Ex traktował mnie podle, po rozstaniu ani razu nie zawalczyl o mnie, znalazł inną i jej daje to o co ja walczyłam. Nie wiem co ona ma czego ja nie mam ale właśnie tym zniszczył moją samoocenę.
Taka niesprawiedliwość, żal, ból... sad

162 Ostatnio edytowany przez emczii (2017-05-20 23:04:13)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Dziewczyny mnie dopadł dól, jeszcze rano miałam pisać Wam ze nie możemy sie dać a sama poległam.
Dzis postanowiłam ze pójdę na koncert z koleżankami, myslam ze bedzie fajnie, cieszyłam sie... przed koncertem dostałam telefon ze mój tata jest w szpitalu, on z nami nie mieszka, jest alkoholikiem. Zostałam na godzinę na tym koncercie ale co chwila patrzyłam na zegarek, czy dużo jeszcze zostało do końca, miałam łzy w oczach, ten koncert był na przeciwko bloku w którym z nim mieszkałam, nie patrzyłam w tamtą stronę. Tak bardzo brakowało mi jego, jego wsparcia, tego ze jest - mimo ze on wcale tak dużo mi go nie dawał ale mimo wszystko. Wiecie, ze wszystkim do niego dzwoniłam, a teraz czuje jakbym była zupełnie sama. Mam rodzine, wspierają mnie, Wy tutaj, chciaż was nie znam dałyście mi mnóstwo wsparcia i dajecie nadal ale to jakoś nie wystarcza. Dzis po raz pierwszy ode tamtego czasu polecialy mi łzy. Wiem ze musimy byc twarde ale to jest silniejsze ode mnie. Boli jak cholera ze teraz nie ma go przy mnie!!!!!!!
A co jest najgorsze ? Bezsilność. To ze wiesz ze on juz cie nie chce, nie wróci. Mnoe to zajebiscie boli.

163

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:

Edyszka dla mnie najgorsze uczucie z jakim nie radzę sobie po rozstaniu to uczucie niesprawiedliwości.  Ex traktował mnie podle, po rozstaniu ani razu nie zawalczyl o mnie, znalazł inną i jej daje to o co ja walczyłam. Nie wiem co ona ma czego ja nie mam ale właśnie tym zniszczył moją samoocenę.
Taka niesprawiedliwość, żal, ból... sad

U mnie to ta cholerna tęsknota i wszystko co z nią związane,ale jak kiedyś przeczytałam twoją historię,to pomyślałam sobie,że jeśli się dowiem że mój ex układa sobie życie i dobrze mu się wiedzie,to też będę miała wielkie a wręcz ogromne poczucie pieprzonej niesprawiedliwości,że mi w pewnym sensie życie zniszczył,a u niego wszystko genialnie.Ps.O ile dobrze pamiętam,to pisałaś że przed ludźmi byliście wzorową parą,a to co się działo,działo się w domu więc może w obecnym związku jest podobnie i tylko ci się wydaje że ona z nim ma jakiś raj o którym ty marzyłaś.

164

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
emczii napisał/a:

Dziewczyny mnie dopadł dól, jeszcze rano miałam pisać Wam ze nie możemy sie dać a sama poległam.
Dzis postanowiłam ze pójdę na koncert z koleżankami, myslam ze bedzie fajnie, cieszyłam sie... przed koncertem dostałam telefon ze mój tata jest w szpitalu, on z nami nie mieszka, jest alkoholikiem. Zostałam na godzinę na tym koncercie ale co chwila patrzyłam na zegarek, czy dużo jeszcze zostało do końca, miałam łzy w oczach, ten koncert był na przeciwko bloku w którym z nim mieszkałam, nie patrzyłam w tamtą stronę. Tak bardzo brakowało mi jego, jego wsparcia, tego ze jest - mimo ze on wcale tak dużo mi go nie dawał ale mimo wszystko. Wiecie, ze wszystkim do niego dzwoniłam, a teraz czuje jakbym była zupełnie sama. Mam rodzine, wspierają mnie, Wy tutaj, chciaż was nie znam dałyście mi mnóstwo wsparcia i dajecie nadal ale to jakoś nie wystarcza. Dzis po raz pierwszy ode tamtego czasu polecialy mi łzy. Wiem ze musimy byc twarde ale to jest silniejsze ode mnie. Boli jak cholera ze teraz nie ma go przy mnie!!!!!!!
A co jest najgorsze ? Bezsilność. To ze wiesz ze on juz cie nie chce, nie wróci. Mnoe to zajebiscie boli.

Co do bezsilności,to ja ją czułam przez ostatni rok związku,bo wtedy walczyłam o ten związek z całych sił,a to i tak nic nie dawało,tylko coraz gorzej było z jego strony więc poczułam bezsilność,bezradność...Natomiast jak mnie kopnął,to uczucie bezsilności minęło,bo tak mi definitywnie dał do zrozumienia,że tego związku już nie ma i nie będzie,że zdałam sobie sprawę,że teraz walka o niego,to jak walka z wiatrakami.On mnie nie chce i nic tego nie zmieni więc skończyła się walka o niego,a razem z nią bezsilność.Pozostała tęsknota,ból i złość.Co do twoich stanów,to co prawda jesteś dłużej po rozstaniu niż ja,ale nie na tyle długo,żeby wskoczyć już w etap obojętności.Póki co to nie będzie tak,że któregoś dnia poczujesz się lepiej i z każdym dniem będzie już tylko coraz lepiej aż przejdzie ci jak na pstryknięcie palca.Za wcześnie na takie coś.Fajnie by było,ale niestety...Raz będziesz czuła,że ci lepiej.Innym razem wpadniesz w totalny dół.Emocje będą się mieszać.No a im będzie ci z jakiegoś powodu ciężej jak np.teraz z powodu ojca tym bardziej będzie ci brakować ex.Znam to również.Mówiłam byłemu o wszystkim.Teraz łapie się na tym,że chce mu o czymś powiedzieć ale już nie mogę...A jakby coś naprawdę złego się stało,to dopiero by mi go brakowało i tak żal by mi było że już nie mogę mu się wygadać... Niestety nasi faceci skończyli z nami.Nasze problemy to już nie ich broszka i im to "lotto".

165

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Poradzicie sobie niektórym giną najbliżsi na raka np brat, siostra, matka, ojciec i jakoś żyją. trzeba żyć bo życie jest tylko JEDNO. A religia to tylko uboczny efekt strachu przed zniknięciem na amen.

166

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Edyszka napisał/a:

O ile dobrze pamiętam,to pisałaś że przed ludźmi byliście wzorową parą,a to co się działo,działo się w domu więc może w obecnym związku jest podobnie i tylko ci się wydaje że ona z nim ma jakiś raj o którym ty marzyłaś.

Edyszka masz rację, mój ex dbał o wizerunek, więc potrafił mnie nawet poszarpać, abym nigdy nikomu z jego znajomych nie powiedziała jak jest naprawdę. Ja nie umiałam żyć na pokaz, a że nie należę do tych, które siedzą cicho to w trakcie związku toczyłam z nim nieustanną walkę o szacunek. Wiem, że on potrafi pokazać piękne pozory, jednak teraz, jako odbiorca jego pokazów mam takie uczucie, że się zmienił dla tej nowej. Mam wrażenie, że między nimi wszystko jest tak idealnie.

Mimo tego, że czuję się niedoceniona i niesprawiedliwie potraktowana obecnie nie żałuję swojej decyzji. Uświadomiłam sobie, że żyję (!!). Po rozstaniu przeżyłam kilka trudnych momentów (nieszczęścia chodzą parami) i cieszę się, że go przy mnie nie było. Dlaczego? Bo w tych trudnych chwilach nie byłam narażona na nieustanną krytykę i wyzwiska. W trakcie związku on ciągle mnie obwiniał za niepowodzenia, za wszystko! Wyobrażasz to sobie?! Ataki jego agresji tłumaczył tym, że ja go prowokowałam. Typ boksera, "bo zupa była za słona"... Wiesz, jak tak teraz sobie myślę, to nigdy mi nie powiedział, że docenia jak ciężko pracuję, ile w życiu osiągnęłam, ile dostał ode mnie. Ale był pierwszą osobą, która aż się paliła do krytyki każdego mojego błędu. Teraz, bez niego, jest mi łatwiej. smile

Uzależnienie od jego osoby znikło, po tylu miesiącach życia w rozpaczy, nerwach, analizowaniu każdej minuty związku z nim. Dzisiaj opowiadam już o tym obojętnie, jakbym streszczała jakąś książkę. Żyję sobie jako singielka, nie przeszkadza mi samotność, cieszę się ze spokoju i równowagi, jaką powoli odzyskuje. Pracuje nad sobą i staram się nie przejmować tym co on robi. Nie będę się bawić w jego głupią grę pozorów.

I jest jeszcze jeden, chyba największy plus tego rozstania. Zmieniłam się. Nie boję się zmian. smile

167

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
authority napisał/a:

Poradzicie sobie niektórym giną najbliżsi na raka np brat, siostra, matka, ojciec i jakoś żyją. trzeba żyć bo życie jest tylko JEDNO. A religia to tylko uboczny efekt strachu przed zniknięciem na amen.

Śmierć najbliżej osoby jest nieprawdopodobnym bólem. Wiąże się z żałobą i stratą. Podobnie z rozstaniem.

Opisujemy swoje historie, bo straciłyśmy coś o co każda z nas dbała, nie miałyśmy na to wpływu i ciężko jest się z tym pogodzić. Pewnie, że każda z nas prędzej czy później sobie z tym poradzi. Myślę, że nie tylko ja traktuję to forum, jako grupę wsparcia.

168

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
emczii napisał/a:

Dziewczyny mnie dopadł dól, jeszcze rano miałam pisać Wam ze nie możemy sie dać a sama poległam.
Dzis postanowiłam ze pójdę na koncert z koleżankami, myslam ze bedzie fajnie, cieszyłam sie... przed koncertem dostałam telefon ze mój tata jest w szpitalu, on z nami nie mieszka, jest alkoholikiem. Zostałam na godzinę na tym koncercie ale co chwila patrzyłam na zegarek, czy dużo jeszcze zostało do końca, miałam łzy w oczach, ten koncert był na przeciwko bloku w którym z nim mieszkałam, nie patrzyłam w tamtą stronę. Tak bardzo brakowało mi jego, jego wsparcia, tego ze jest - mimo ze on wcale tak dużo mi go nie dawał ale mimo wszystko. Wiecie, ze wszystkim do niego dzwoniłam, a teraz czuje jakbym była zupełnie sama. Mam rodzine, wspierają mnie, Wy tutaj, chciaż was nie znam dałyście mi mnóstwo wsparcia i dajecie nadal ale to jakoś nie wystarcza. Dzis po raz pierwszy ode tamtego czasu polecialy mi łzy. Wiem ze musimy byc twarde ale to jest silniejsze ode mnie. Boli jak cholera ze teraz nie ma go przy mnie!!!!!!!
A co jest najgorsze ? Bezsilność. To ze wiesz ze on juz cie nie chce, nie wróci. Mnoe to zajebiscie boli.

Emczii my Cię wpieramy w miarę naszych wirtualnych możliwości. Pamiętaj, nie jesteś sama! Osobiście myślę, że dobrze, że pojawiły się łzy, to już kolejna z faz rozstania. Wypłacz się, nie musisz być zawsze twarda. To takie ludzkie, że płaczemy kiedy jest nam źle. Wspomnienia wracają, u Ciebie jeszcze mało czasu minęło od rozstania. Sama przyznajesz, że on Cię nie wspierał, ale brakuje Ci MOŻLIWOŚCI napisania do niego. Odczuwasz pewnie pustkę, bo wcześniej był ktoś (nie ważne jaki, ale był), a teraz nie ma. Zaakceptuj to, jesteś silną babką. Serio - chociaż teraz pewnie czujesz się inaczej. Wiem, że boli, bardzo bardzo boli, ale to minie. No chodź tutaj - przytulę smile

Jedna rada: nie myśl sobie, że on nie Cię nie chce, jego nie ma - to nie tak. W trakcie związku rozmawiałaś z nim o tym wszystkim co się działo w Twoim życiu - to było normalne. Teraz już nie ma takiej możliwości, bo związek się rozpadł, każde z Was ma swoje życie, swoje sprawy. Nie patrz na to co on teraz robi, czego chce a czego nie, tylko skup się na swoim. On nie był/ nie jest/ nie będzie idealny, to nic złego, że nie ma go przy Tobie. Każdy człowiek ma jakieś problemy, on też ma swoje i musi poradzić sobie z nimi sam. Doceń wsparcie, jakie dostajesz od znajomych i rodziny smile

Myślę, że powinnaś przeczytać książkę "Kobiety, które kochają za bardzo". Mi osobiście bardzo pomogła, Tobie też ją polecam smile

169 Ostatnio edytowany przez balin (2017-05-21 10:09:11)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
authority napisał/a:

A religia to tylko uboczny efekt strachu przed zniknięciem na amen.

To jakieś nowe prawa znasz kolego. Przecież w świecie nic nie ginie i nie znika. To tylko kwestia Twojego braku świadomości, że zniknąć nie możesz. Mam nadzieję, że Cię nie wystraszyłem. big_smile

170

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Dziewczyny, wiem ze macie racje. Jednak uczucia to uczucia, tęsknota, nawet za tym nieidealnym jest dość silna. U mnie to wynika tez z faktu, ze chciałam wyrwać sie z domu, gdzie był wówczas ojciec. Mieszkanie z nim było taka odskocznia. Czułam ze juz nie musze sie dusić z ojcem i awanturami w domu. I mimo ze go nie ma teraz to i tak jest w naszym życiu bo rodzice sie nie rozwiedli i w dużej mierze odpowiedzialność za niego spada na mamę, jego rodzina sie nim nie interesuje.
Wiecie, mi strasznie brakuje kogoś. Wręcz wyobrażam sobie kogoś kto mnie kocha tak na dobre i na zle (nie jego), ze jak płacze to mnie przytuli a nie popatrzy i poklepie czy z obowiązku powie: 'co sie dzieje ?' On powiedział mi kiedyś ze to ja mam problem ze płacze, nie on, obracał wszystko tak, ze wychodziło ze to moja wina, ze to ja sobie krzywdę zrobiłam, pewnymi decyzjami. Czy Wy zdajecie sobie sprawę ze ja zrezygnowałam z wyjazdu tylko dla tego ze on pare razy powiedzial mi słowa które wpędziły mnie w straszne kompleksy i nie chciałam robić mu wstydu przed kolegami ? Tak, wiem. To mega dziwne. Ale ja tak zrobiłam. Chciałam zawsze wypaść jak najlepiej a jego słowa sprawiły ze czułam sie gorsza, brzydka, dosłownie jak trędowata. A teraz widzę ze wcale nie jest tak jak to wtedy widziałam. I ja wiem, ze to wszystko zależy od psychiki No ale jak takie rzeczy mowi ci twoj chłopak... No ludzie...to mozna sie podłamać. I teraz z jednej strony czuje wstręt do mężczyzn a z drugiej pragnę zeby ktos mnie pokochał, tak szczerze, mimo wad i niedoskonałości i ja jego tak samo. Ale przestaje wierzyć ze ktos taki sie znajdzie... on wydawał sie taki idealny, a tak sie na nim przejechałam.

171

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
emczii napisał/a:

Jednak uczucia to uczucia, tęsknota, nawet za tym nieidealnym jest dość silna. U mnie to wynika tez z faktu, ze chciałam wyrwać sie z domu, gdzie był wówczas ojciec. Mieszkanie z nim było taka odskocznia. Czułam ze juz nie musze sie dusić z ojcem i awanturami w domu. I mimo ze go nie ma teraz to i tak jest w naszym życiu bo rodzice sie nie rozwiedli i w dużej mierze odpowiedzialność za niego spada na mamę, jego rodzina sie nim nie interesuje.
Wiecie, mi strasznie brakuje kogoś. Wręcz wyobrażam sobie kogoś kto mnie kocha tak na dobre i na zle (nie jego), ze jak płacze to mnie przytuli a nie popatrzy i poklepie czy z obowiązku powie: 'co sie dzieje ?'

Emczii nie bez powodu polecam Ci książkę "Kobiety, które kochają za bardzo". Przeczytaj ją koniecznie...

emczii napisał/a:

On powiedział mi kiedyś ze to ja mam problem ze płacze, nie on, obracał wszystko tak, ze wychodziło ze to moja wina, ze to ja sobie krzywdę zrobiłam, pewnymi decyzjami. Czy Wy zdajecie sobie sprawę ze ja zrezygnowałam z wyjazdu tylko dla tego ze on pare razy powiedzial mi słowa które wpędziły mnie w straszne kompleksy i nie chciałam robić mu wstydu przed kolegami ? Tak, wiem. To mega dziwne. Ale ja tak zrobiłam.

Nie chcę oceniać Twojego związku, sama nie byłam lepsza i rezygnowałam z wielu swoich planów (choć nie wszystkich). Trafiłaś na człowieka, który nie był dla Ciebie wsparciem, wyszły na wierzch Twoje kompleksy i słabości. Wiem, nie sposób jest być silną przy takim "typku", dlatego dobrze, że ten związek się skończył. Dobrze dla Ciebie.
Nie jestem psychologiem, ale sytuacja, którą opisujesz w swoich postach jest bardzo podobna do historii kobiet z tej książki. KKZB (kobieta kochająca za bardzo) to kobieta, pochodząca zazwyczaj z rodziny dysfunkcyjnej (najczęściej z domu, gdzie jedno z rodziców nadużywało alkoholu). Dobrze by było, abyś zapoznała się z tym tematem, aby w przyszłości nie powielać schematu związku, który właśnie się zakończył.

emczii napisał/a:

Chciałam zawsze wypaść jak najlepiej a jego słowa sprawiły ze czułam sie gorsza, brzydka, dosłownie jak trędowata. A teraz widzę ze wcale nie jest tak jak to wtedy widziałam. I ja wiem, ze to wszystko zależy od psychiki No ale jak takie rzeczy mowi ci twoj chłopak... No ludzie...to mozna sie podłamać. I teraz z jednej strony czuje wstręt do mężczyzn a z drugiej pragnę zeby ktos mnie pokochał, tak szczerze, mimo wad i niedoskonałości i ja jego tak samo. Ale przestaje wierzyć ze ktos taki sie znajdzie... on wydawał sie taki idealny, a tak sie na nim przejechałam.

Znajdź w sobie siłę, musisz pracować nad sobą. To jedyne wyjście, abyś w przyszłości nie trafiła na podobnego dupka. Mój ex toksyk mówił mi jeszcze gorsze rzeczy. Złamał mnie, pomimo tego, że przed związkiem z nim byłam bardzo silną kobietą. Dlaczego tak się stało? Podświadomie znalazłam sobie faceta, który idealnie wpasował się w moje kompleksy. Ja jestem bardzo ambitna, zawsze bałam się, że nikt nie doceni moich zalet, osiągnięć. Całe życie musiałam coś komuś udowadniać. Być najlepszą uczennicą, mieć najlepszą figurę, wygląd, osiągać sukces, dużo zarabiać itp. I pomimo tego co zdobywałam, sama nie doceniłam swojej wartości. Jako najstarsze dziecko wyniosłam z domu poczucie odpowiedzialności za poczynania innych.
Podświadomie przyciągnęłam toksyka. Powinnam była już na początku znajomości urwać z nim kontakt, ale nie zrobiłam tego. Widziałam w nim szansę, aby podbudować swoje poczucie własnej wartości. Myślałam, że go zmienię - o! To byłby dopiero sukces! A on będzie mi wdzięczny. Wiesz jak to się skończyło... On bardzo szybko zorientował się jaką mam słabość i przez cały związek uderzał w ten najczulszy punkt. Tak, człowiek, który do niczego w życiu nie doszedł, zamiast cenić to mnie zgnoił. Ja - kobieta, która przyprawia o kompleksy inne, czułam się najgorsza, najbrzydsza, nic nie warta. A on wysysał ze mnie całą energię. Jeśli mu pomogłam i on miał z tego profit - to była jego zasługa. Jeśli, pomimo trudności, coś mu nie wyszło - to była moja wina. W jego oczach na nic nie zasługiwałam.  Tkwiłam w tym chorym układzie i powiedziałam wreszcie dość.
Długo mi zajęło, aby znaleźć swój problem. Nie było to wcale takie oczywiste dla mnie. Ambicja i chęć brania na siebie odpowiedzialności za innych - to zawsze uważałam za swoje atuty!! Dziś pracuje nad sobą, znam swoją wartość, doceniam każdy, nawet najmniejszy sukces.

Emczii musisz pokochać sama siebie, żeby móc pokochać mężczyznę. Siła jest w Tobie, nie potrzebujesz do życia czyjejś obecności. To tak nie działa. Wiem, że łatwiej jest dzielić z kimś radości i smutki życia codziennego, planować wspólną przyszłość itp., ale WPIERW: zajmij się sobą. Twoje rozstanie to dobry moment, bo skłonił Cię do refleksji. Tylko nie roztrząsaj dawnego związku i nie zadawaj pytań: "co by było gdyby?". Teraz zastanów się, co Cię skłoniło do związku z człowiekiem, któremu brak empatii, dlaczego pozwoliłaś sobie na to, aby czuć się gorsza od kogokolwiek? Ty to Ty. Ludzi nie sposób porównywać. No bo jak? Według jakich kryteriów? NIE DA SIĘ. Musisz wiedzieć, że jesteś wyjątkowa, dasz sobie radę sama, a jeśli w przyszłości zdecydujesz się na związek z mężczyzną to wybieraj rozważnie. Życie nie raz wystawi Cię na próbę, więc naucz się mówić NIE dysfunkcyjnym dupkom. Facet to nie ma być odskocznia od domu, problemów, on Cię nie wyręczy. Sama układaj sobie życie. Nie bój się zmian.

P.S. Koniecznie przeczytaj książkę "Kobiety, które kochają za bardzo" - wiem, że się powtarzam, ale przeczytaj! smile

172 Ostatnio edytowany przez emczii (2017-05-21 13:31:54)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Karina, dziękuje Ci smile
Dzis mam gorszy dzień, ale czytam wszystko co piszecie i jest ciut lepiej smile
Ja nie rozumiem jak mozna kogoś oszukiwać jeżeli chodzi o miłość, jak mozna byc z kimś, mieszkać i od razu po rozstaniu mieć kogoś... Dziewczyny, jak to boli. Ta świadomość ze on jest szczęśliwy a ja ciagle walczę sama ze sobą. Dlaczego to jest takie niesprawiedliwe ? Wiem, 2 lata to wcale nie taki duży staż ale ja bardzo zaangażowałam sie w ten związek, myślałam ze to juz to, ze teraz mam to załamanie ale bedzie lepiej a on mnie kopnął w du*e i tak po prostu sobie żyje jak gdyby niegdy nic. Nie dość ze ten związek zniszczył mnie, moje poczucie własnej wartości to jeszcze teraz cierpię. Tak nie moze byc, to nie fair!!

A książkę przeczytam, na pewno jestem KKZB, jutro zapisuje sie ma terapie.

173

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
emczii napisał/a:

Ja nie rozumiem jak mozna kogoś oszukiwać jeżeli chodzi o miłość, jak mozna byc z kimś, mieszkać i od razu po rozstaniu mieć kogoś... Dziewczyny, jak to boli. Ta świadomość ze on jest szczęśliwy a ja ciagle walczę sama ze sobą.

No mój zrobił tak samo. Ale Emczii to nie tak, że on jest szczęśliwy. No pomyśl sobie sama, jeżeli nie wyciągnął wniosków z tego co zrobił źle to jest duże prawdopodobieństwo, że błędy będzie powielać. Machnij na niego ręką. Ty jesteś świetną dziewczyną! Chcesz pracować nad sobą, więc u Ciebie życie się poukłada smile

Dla takich chamów, jakimi są nasi ex nie widzę szczęśliwej przyszłości. Wiesz: "kto się ch#jem urodził ten kanarkiem nie zdechnie" smile smile

Nie patrz na niego, co on ma lub nie ma. Patrz na siebie smile Ty już teraz masz więcej. A że ex ma nową, niech ma. Ty jesteś silna bo rozstanie wzięłaś na klatę a on potrzebuje plaster na d#pę.

174

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Staram sie właśnie jak najmniej o nim myśleć, ten związek nie miałby przyszłości chyba, gdyby wszystko było ok ta nie miałabym tak często fochów, nie płakałabym, powinnam cieszyć sie ze go mam a nie byc smutna.
Minęło dopiero 1,5 miesiąca a ja boleśnie odczułam tą samotność i boje sie ze będę desperatka, byleby nie byc sama. Serio, ja czuje ze mimo tego wstrętu do mężczyzn podświadomie czuje ze musze kogoś mieć, bo koleżanki mają, bo on ma, bo ktos powinien byc przy mnie. Mam dopiero 22 lata a sie czuje jakby nie było juz mężczyzn wartościowych, a każda z nas takiego chce. Chce ochłonąć po tym wszystkim ale w głębi czuje ze musze szukać, na sile i to jest straszne, ta moja wewnętrzna presja.

175

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Potrzebujesz kogoś bo on sobie znalazł nową lub koleżanki mają? Emczii no daj spokój, to nie powód aby pchać się w byle jaki związek. Jeśli spotkasz kogoś interesującego to nic nie stoi na przeszkodzie, ale nie łap pierwszego lepszego i nie kieruj się potrzebą bycia z kimś. Skup się na sobie. Masz dopiero 22 lata i szkoda tracić młodość na kolejnego dupka.

176

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:
authority napisał/a:

Poradzicie sobie niektórym giną najbliżsi na raka np brat, siostra, matka, ojciec i jakoś żyją. trzeba żyć bo życie jest tylko JEDNO. A religia to tylko uboczny efekt strachu przed zniknięciem na amen.

Śmierć najbliżej osoby jest nieprawdopodobnym bólem. Wiąże się z żałobą i stratą. Podobnie z rozstaniem.

Opisujemy swoje historie, bo straciłyśmy coś o co każda z nas dbała, nie miałyśmy na to wpływu i ciężko jest się z tym pogodzić. Pewnie, że każda z nas prędzej czy później sobie z tym poradzi. Myślę, że nie tylko ja traktuję to forum, jako grupę wsparcia.

Nawiązując do tematu,to kiedyś przeczytałam,że po rozstaniu przechodzimy pewien rodzaj żałoby jak po śmierci bliskiej osoby,bo jakby nie patrzeć straciłyśmy kogoś bliskiego,kogoś kogo kochamy.Ta osoba żyje ale nie ma już jej w naszym życiu i nigdy nie będzie,tak jakby dla nas umarła.

177

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:

Edyszka masz rację, mój ex dbał o wizerunek, więc potrafił mnie nawet poszarpać, abym nigdy nikomu z jego znajomych nie powiedziała jak jest naprawdę. Ja nie umiałam żyć na pokaz, a że nie należę do tych, które siedzą cicho to w trakcie związku toczyłam z nim nieustanną walkę o szacunek. Wiem, że on potrafi pokazać piękne pozory, jednak teraz, jako odbiorca jego pokazów mam takie uczucie, że się zmienił dla tej nowej. Mam wrażenie, że między nimi wszystko jest tak idealnie.

No właśnie,MASZ WRAŻENIE,a wrażenie/pozory bywają mylne.Ja miałam wrażenie,że mój były był wartościowym i dojrzałym facetem,a okazało się że nawet związku nie potrafił zakończyć choćby z minimalnym szacunkiem do mnie,ktory by wskazywał na to że ma w sobie choć odrobinę czegoś co można nazwać dojrzałością.Co do twojego ex,to ja nie wierzę,że ktoś kto cię w tak beznadziejny sposób traktował i nawet potrafił posunąć się do rękoczynów raptem stał się innym człowiekiem.To niemożliwe.Nie wierzę w to i ty też w to nie wierz.Albo stwarza pozory,albo póki co jest to tak wczesny etap związku,że faktycznie na razie zachowuje się ok,ale do czasu...W waszym związku też było ok na początku.Na dodatek kiedyś napisałaś,że jego obecna dziewczyna jest raczej cichą myszką,ktora mu się podporządkowuje więc pomyśl co ona będzie z nim przechodzić.Coś mi się wydaje,że wejdzie jej na głowę bardziej niż tobie.Na dodatek ona może nie będzie miała na tyle siły żeby się z tego ewakuować.

178

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Edyszka napisał/a:

Ja miałam wrażenie,że mój były był wartościowym i dojrzałym facetem,a okazało się że nawet związku nie potrafił zakończyć choćby z minimalnym szacunkiem do mnie,ktory by wskazywał na to że ma w sobie choć odrobinę czegoś co można nazwać dojrzałością.

Edyszka a Twój ex jak się zachowywał po rozstaniu? Pisał\ dzwonił do Ciebie? Przeprosił? Ma kogoś?

179

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Edyszka napisał/a:

Co do twojego ex,to ja nie wierzę,że ktoś kto cię w tak beznadziejny sposób traktował i nawet potrafił posunąć się do rękoczynów raptem stał się innym człowiekiem.To niemożliwe.Nie wierzę w to i ty też w to nie wierz.Albo stwarza pozory,albo póki co jest to tak wczesny etap związku,że faktycznie na razie zachowuje się ok,ale do czasu...

Mi mówił, że prowokowałam go do agresji tym, że nieustannie kłóciłam się z nim o szacunek i po każdym jego wulgaryzmie czy wybryku nie siedziałam cicho. To był taki Pan i Władca, że mógł sobie iść na imprezę sam, pojechać na urlop sam, a ja miałam przywitać go w domu z otwartymi ramionami. Słuchaj, ja potrafię mówić NIE, jestem pyskata, więc jak on mnie wyzywał to ja mu jazdę potrafiłam zrobić. Gorzej było jak stosował agresję fizyczną, bo jestem dużo drobniejsza od niego (różnica jakieś 40kg) i nawet jak próbowałam się bronić i mu oddać to myślałam, że mi ręce połamie.  Poza tym ciągle umniejszał mi, że jestem np. brzydsza od jego koleżanek (brzydsza- łagodnie tu to napisałam, on nie przebierał w słowach), zabraniał mi się malować jak wychodziłam gdzieś sama, np. na zakupy czy do pracy. A w pracy - to ja według niego byłam k*rwą, bo ubierałam spódnice, bluzeczki na ramiączkach (latem, pomieszczenie bez klimatyzacji) i ogólnie to w jego oczach puszczałam się na prawo i lewo, bo jakiś facet spojrzał się na mnie.



Edyszka napisał/a:

W waszym związku też było ok na początku.Na dodatek kiedyś napisałaś,że jego obecna dziewczyna jest raczej cichą myszką,ktora mu się podporządkowuje więc pomyśl co ona będzie z nim przechodzić.Coś mi się wydaje,że wejdzie jej na głowę bardziej niż tobie.Na dodatek ona może nie będzie miała na tyle siły żeby się z tego ewakuować.

No właśnie uważam, że cicha, szara myszka to idealna partnerka dla mojego ex. Nikt na nią nie zwraca uwagi, ona jest na każde jego zawołanie i generalnie co on podyktuje to ona to zrobi. Bajka.

180

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

EMCZII,KARINA odnośnie tego co piszecie o wpędzaniu w kompleksy itp.Moj były wmówił mi że jestem gruba,a ja ważę 58kg...Co prawda jak go poznałam ważyłam 55,ale to że mi przybyły 3kg nie oznaczało,że stałam się od razu gruba,a on mi ciągle powtarzał,że jestem gruba,że dużo mi przybyło,że jak tak dalej będzie to będę się toczyć a nie chodzić.Jak zobaczył że jem coś słodkiego,to zawsze miał jakieś ALE,bo przecież jak śmiem to jeść skoro jestem gruba.Ważąc 58kg zaczęłam czuć się jak wieloryb.Dokładnie tydzień temu ktoś powiedział do mnie JAKA JESTEŚ SZCZUPŁA.Dodam że ta osoba nie wiedziała że uważam się za grubą i że były tak twierdził przez ostatnie miesiące znajomości.Ja zaczęłam zaprzeczać,że nieprawda,że jestem gruba,że dużo mi przybyło.Nawet nie zdawałam sobie sprawy,że rzucam teksty mojego byłego.Ta osoba tak dziwnie popatrzyła na mnie i mówi CO TY OPOWIADASZ,PRZECIEŻ JESTEŚ SZCZUPŁĄ,ZGRABNĄ OSOBĄ.Tak to właśnie jest jeśli uzależnimy się od kogoś emocjonalnie i  w tym wszystkim zapomnimy o sobie.My nie kochałyśmy w ogóle siebie,a tylko i wyłącznie ich i dlatego stali się naszymi władcami od których się uzależniłyśmy i traktowałyśmy ich słowa i ogólnie ich jak coś świętego.Bożek w postaci człowieka.Dlatego tak bardzo siadła nam samoocena bo przecież nasi Bogowie odeszli więc skoro nas nie chcieli to w naszej głowie pojawiło się JESTEM BEZNADZIEJNA.PRZECIEŻ ON I JEGO ZDANIE BYŁO ZAWSZE ŚWIĘTE WIEC SKORO JUZ MNIE NIE CHCE TO ZNACZY ŻE PEWNIE COŚ NIE TAK ZE MNĄ.

181

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Edyszka napisał/a:

EMCZII,KARINA odnośnie tego co piszecie o wpędzaniu w kompleksy itp.Moj były wmówił mi że jestem gruba,a ja ważę 58kg...Co prawda jak go poznałam ważyłam 55,ale to że mi przybyły 3kg nie oznaczało,że stałam się od razu gruba,a on mi ciągle powtarzał,że jestem gruba,że dużo mi przybyło,że jak tak dalej będzie to będę się toczyć a nie chodzić.Jak zobaczył że jem coś słodkiego,to zawsze miał jakieś ALE,bo przecież jak śmiem to jeść skoro jestem gruba.Ważąc 58kg zaczęłam czuć się jak wieloryb.Dokładnie tydzień temu ktoś powiedział do mnie JAKA JESTEŚ SZCZUPŁA.Dodam że ta osoba nie wiedziała że uważam się za grubą i że były tak twierdził przez ostatnie miesiące znajomości.Ja zaczęłam zaprzeczać,że nieprawda,że jestem gruba,że dużo mi przybyło.Nawet nie zdawałam sobie sprawy,że rzucam teksty mojego byłego.Ta osoba tak dziwnie popatrzyła na mnie i mówi CO TY OPOWIADASZ,PRZECIEŻ JESTEŚ SZCZUPŁĄ,ZGRABNĄ OSOBĄ.Tak to właśnie jest jeśli uzależnimy się od kogoś emocjonalnie i  w tym wszystkim zapomnimy o sobie.My nie kochałyśmy w ogóle siebie,a tylko i wyłącznie ich i dlatego stali się naszymi władcami od których się uzależniłyśmy i traktowałyśmy ich słowa i ogólnie ich jak coś świętego.Bożek w postaci człowieka.Dlatego tak bardzo siadła nam samoocena bo przecież nasi Bogowie odeszli więc skoro nas nie chcieli to w naszej głowie pojawiło się JESTEM BEZNADZIEJNA.PRZECIEŻ ON I JEGO ZDANIE BYŁO ZAWSZE ŚWIĘTE WIEC SKORO JUZ MNIE NIE CHCE TO ZNACZY ŻE PEWNIE COŚ NIE TAK ZE MNĄ.

Żartujesz?! No co za cham! No, ja rozumiem gdyby jakaś dziewczyna spasła się z 20 kg to można zasugerować dietę, ćwiczenia, kupić karnet na siłownię, ale 3 kg!!! I takie teksty?! To mój ex był przy kości i nie chcąc go urazić zabierałam go na basen i na spacery, żeby trochę się poruszał.
Za to powiem Ci Edyszka, że mój ex uważał, że jestem za chuda i ciągle mnie faszerował jak prosiaczka. Podczas związku z nim zjadłam tyle słodyczy, fast-foodów itp, że przez całe życie tyle nie zjadłam. A najśmieszniejsze jest to, że przytyłam tylko 2kg, więc jego plan zrobienia ze mnie wieloryba okazał się niewypałem. Hue Hue Hue. Uff geny mnie uratowały smile smile smile

Ale masz rację, że jego krytyka wpłynęła na to jak postrzegałam samą siebie. Czułam się brzydka, tak jak on o mnie mówił. Wpędził mnie w takie kompleksy, że nie potrafiłam trzeźwo ocenić sytuacji. Dodam, że na brak powodzenia ze strony facetów nigdy nie narzekałam, często też słyszę komplementy na temat swojej urody od innych kobiet. Nie wiem po co i dlaczego mój ex tak mnie poniżał. Przecież to chyba fajne uczucie jak facet ma zadbaną laskę świadomą własnych atutów niż zakompleksioną szarą myszkę.

182 Ostatnio edytowany przez emczii (2017-05-21 21:11:51)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Karina, Ty serio nie masz czego żałować. To on ma problem ze sobą i to duży, współczuje nowej dziewczynie.
U mnie nie było takich sytuacji, raz tylko tak mocno mnie złapał za rękę i powiedział: 'jeszcze raz tak powiesz to sie pogniewamy' bo cos tam go wkurzyłam. Mnie dzis dziewczyny strasznie nosi, nie moge sobie miejsca znaleźć, powinnam sie uczyć bo mam kolowium we wtorek ale nie moge sie skupić, odświeżam co chwila forum, czytam Wasze posty, a najgorsze ze nie wiem czemu ale dzis ciagle mam przed oczami dobre chwile i mało tego, analizuje: 'a moze ja to zle zrozumiałam, moze on wcale nie chciał zle' 'może byłam zbyt przewrażliwiona...' Masakra. Moze to przez to ze mi sie śnił, widziałam jego twarz tak dokładnie...i sie obudziłam nagle. Ech. Głupie sny !!! Ale pózniej sobie tłumacze, ze jakbym sie czuła z nim dobrze to nie było by łez, mimo przewrażliwienia jakoegos bo różnie jest czasem odbieramy cos za bardzo, ale to trwa chwile a nie ciągnie sie miesiącami, prawda ? Poza tym, dzis sobie przypomniałam ze ja np nie czułam sie swobodnie w jego domu, czasem jak cos mówiłam do jego mamy np to on tak na mnie patrzył i ja sie peszylam, bo wydawało mi sie ze mnie tak jakby dziwnie obserwuje i tu tez te kompleksy brały górę. Tak tez przecież nie powinno byc, ja powinnam z nim o wszystkim rozmawiać a wstydziłam sie i tez bałam bo on wszystko mamusi mówił. Bo np cos zaczęłam mowić do niego ze chyba zrobie ponowne badania na TSH bo moze cos z tarczyca u mnie nie tak, a pózniej jego mama przychodzi i mowi: 'Ty masz problemy z tarczyca ???' A ja szok, bo dopiero co mu powiedziałam a ona juz wie. I tak było pare razy juz, bo sam mówił mi ze jej o różnych naszych sprawach mówił.
Co do wagi to on mi mówił, ze ja za dużo jem, bo potrafiłam zjeść więcej od niego. Ważyłam 55 przy wzroście 173cm. No, i dodał kiedyś: moja mama i siostra tyle nie jedzą... pózniej mi zarzucał ze mało jem, bo jadłam chyba ze stresu mniej, jak z nim mieszkałam. Także nie dogodzisz.
Ps. Przez to cudowne rozstanie wazę teraz 51,4 kg, to sobie wyobraźcie jak ja wyglądam przy tym wzroście.
I ja jeszcze głupia o nim myśle...

183

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Przeżywam to samo. I na dodatek jestem w tym samym wieku, co Ty. Również mnie zostawił z dnia na dzień tyle, że otwarcie powiedział, że nic nie czuje i to koniec raz na zawsze. Tez nie spałam, nie jadłam i nadal wyje jak bóbr przy każdej okazji. Wszyscy mówią, że czas jest potrzebny i na początku to pieprzyłam takie rady, ale to prawda. Czas tylko nam pomoże i odcięcie się od tego wszystkiego sad wiesz ja jeszcze go błagałam o szanse mimo, że nic złego nie zrobilam. Dzwoniłam milion razy a on nic. Zero uczuć. Wiem jak Cie to boli bo ja to czuję od paru dni ale damy rade sad wazne aby sie wspierać!

184

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
emczii napisał/a:

Karina, Ty serio nie masz czego żałować. To on ma problem ze sobą i to duży, współczuje nowej dziewczynie.
U mnie nie było takich sytuacji, raz tylko tak mocno mnie złapał za rękę i powiedział: 'jeszcze raz tak powiesz to sie pogniewamy' bo cos tam go wkurzyłam. Mnie dzis dziewczyny strasznie nosi, nie moge sobie miejsca znaleźć, powinnam sie uczyć bo mam kolowium we wtorek ale nie moge sie skupić, odświeżam co chwila forum, czytam Wasze posty, a najgorsze ze nie wiem czemu ale dzis ciagle mam przed oczami dobre chwile i mało tego, analizuje: 'a moze ja to zle zrozumiałam, moze on wcale nie chciał zle' 'może byłam zbyt przewrażliwiona...' Masakra. Moze to przez to ze mi sie śnił, widziałam jego twarz tak dokładnie...i sie obudziłam nagle. Ech. Głupie sny !!! Ale pózniej sobie tłumacze, ze jakbym sie czuła z nim dobrze to nie było by łez, mimo przewrażliwienia jakoegos bo różnie jest czasem odbieramy cos za bardzo, ale to trwa chwile a nie ciągnie sie miesiącami, prawda ? Poza tym, dzis sobie przypomniałam ze ja np nie czułam sie swobodnie w jego domu, czasem jak cos mówiłam do jego mamy np to on tak na mnie patrzył i ja sie peszylam, bo wydawało mi sie ze mnie tak jakby dziwnie obserwuje i tu tez te kompleksy brały górę. Tak tez przecież nie powinno byc, ja powinnam z nim o wszystkim rozmawiać a wstydziłam sie i tez bałam bo on wszystko mamusi mówił. Bo np cos zaczęłam mowić do niego ze chyba zrobie ponowne badania na TSH bo moze cos z tarczyca u mnie nie tak, a pózniej jego mama przychodzi i mowi: 'Ty masz problemy z tarczyca ???' A ja szok, bo dopiero co mu powiedziałam a ona juz wie. I tak było pare razy juz, bo sam mówił mi ze jej o różnych naszych sprawach mówił.
Co do wagi to on mi mówił, ze ja za dużo jem, bo potrafiłam zjeść więcej od niego. Ważyłam 55 przy wzroście 173cm. No, i dodał kiedyś: moja mama i siostra tyle nie jedzą... pózniej mi zarzucał ze mało jem, bo jadłam chyba ze stresu mniej, jak z nim mieszkałam. Także nie dogodzisz.
Ps. Przez to cudowne rozstanie wazę teraz 51,4 kg, to sobie wyobraźcie jak ja wyglądam przy tym wzroście.
I ja jeszcze głupia o nim myśle...

Emczii Ty przez to rozstanie to jeszcze modelką zostaniesz i będziemy Cię oglądać na pokazach w Mediolanie smile Osobiście uważam, że gdybyś była z nim szczęśliwa to nie byłoby tych Twoich dąsów. Słuchaj, no ja też robiłam jazdy mojemu ex ale nie ze szczęścia czy nudów, tylko dlatego, że był podły.
A Twój były to chyba mami-synuś. Spowiadał się mamusi z Twoich problemów zdrowotnych. Bez przesady, no chyba, że jego mama jest lekarzem, to jeszcze miałoby ręce i nogi. A jedzeniem się nie przejmuj, ja też pochłaniam takie ilości jak mały hipopotam smile

Kochana na nasze myśli nie mamy wpływu, jeszcze przechodzisz przez rozstanie to myślisz o nim. Ale skup się na kolokwium, wiem, że ciężko. Jak ja studiowałam to wszystko mnie odciągało od nauki. Zawsze trzeba było wpierw posprzątać, później zrobić sobie manicure, maseczkę na twarz, na włosy, itp. O matko, gdybym to rozstanie przechodziła będąc na studiach to nie wiem jak ja bym ogarnęła naukę tongue

185

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Suzy25 napisał/a:

Przeżywam to samo. I na dodatek jestem w tym samym wieku, co Ty. Również mnie zostawił z dnia na dzień tyle, że otwarcie powiedział, że nic nie czuje i to koniec raz na zawsze. Tez nie spałam, nie jadłam i nadal wyje jak bóbr przy każdej okazji. Wszyscy mówią, że czas jest potrzebny i na początku to pieprzyłam takie rady, ale to prawda. Czas tylko nam pomoże i odcięcie się od tego wszystkiego sad wiesz ja jeszcze go błagałam o szanse mimo, że nic złego nie zrobilam. Dzwoniłam milion razy a on nic. Zero uczuć. Wiem jak Cie to boli bo ja to czuję od paru dni ale damy rade sad wazne aby sie wspierać!

Suzy nie błagaj nigdy faceta. Nie chce nic wyjaśnić to nie. Postaraj się pokazać mu z jak najlepszej strony. Zadbaj o siebie, znajdź sobie hobby, a kiedy go spotkasz na ulicy nie uciekaj, uśmiechnij się, powiedz zalotnie i z uśmiechem cześć i idź dalej. Niech widzi co stracił smile Nie pokazuj mu swojej słabości, zwłaszcza, jeśli on zarzucił Ci, że ciągle tylko płaczesz.
CZAS jest potrzebny, każda z nas Ci to powie. Oj, doskonale wiem jak mnie wkurzały takie rady na początku. Myślałam wtedy: też mi coś, jaki czas, jak ja teraz, tu, natychmiast potrzebuję pomocy, bo inaczej zwariuję. No moja droga, tego nie przeskoczysz. Trochę czasu musi minąć abyś wróciła do siebie smile

186 Ostatnio edytowany przez Suzy25 (2017-05-21 22:35:05)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Oj błagałam go dzień w dzień przez tydzień. Nawet dzisiaj. Aż zamilkłam. Byłam z nim 6 lat i wiedziałam, że to nie ma sensu bo nie raz wspominał o rozstaniu i próbował się rozstać, ale mimo to chciałam wierzyć, że jestem mu potrzebna. A tu jedna kłótnia, jeden dzień i po związku. On myśli, że ja bede potrafiła z nim rozmawiać jakby nigdy nic. Sam mi to zaproponował a mi serce krwawi, bo zachował się jak dupek. Totalny dupek a teraz próbuje na koniec zagrać miłego i kulturalnego faceta... i na dodatek pokrzywdzonego, bo ja tylko płakalam i nic wiecej. A nie pomyslał dlaczego płakałam. Nawet zapisalam sie na terapie dziewczyny i jestem po pierwszej wizycie i naprawde mam pewien obraz tego wszystkiego. Nie umiem okazywac złosci w zwiazku i on to wykorzystał przeciwko mnie. Walił fochy o wszystko a ja płakałam bo bałam sie go stracić... teraz czuje sie jak zero... czuje sie winna... gdybam i nic wiecej

187

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:

Edyszka a Twój ex jak się zachowywał po rozstaniu? Pisał\ dzwonił do Ciebie? Przeprosił? Ma kogoś?

Jak już pisałam najpierw zniknął.Później przyparty przeze mnie pod względem moralnym do muru raczył zareagować na którąś z rzędu próbę kontaktu z nim i przez fb oznajmił mi,że to koniec związku.Wtedy też przeprosił.Napisal że jestem wartościową osobą i wie że mnie zranił i zadał mi ból i że to nie powinno się stać bo dałam mu tyle ciepła,wsparcia,miłości.Próbowałam go przekonać,żeby tego nie kończył (mimo że teraz oczywiście wiem że te próby nie miały sensu bo on mnie zwyczajnie już nie chciał ale wiesz szok i zaprzeczenie zrobiły wtedy swoje jeśli chodzi o moje zachowanie),oczywiście był nieugięty w kwestii zakończenia tego związku.W ramach litości zaproponował,że możemy być znajomymi ale związku już nie będzie.Byłam w takim stanie że sama nie wiem co ja mu wtedy dokładnie pisałam ale w każdym razie zarzuciłam mu jak bardzo mnie zranił,potraktował jak rzecz,że nie chcę mieć już  z nim żadnego kontaktu itp.On nawet już na to nie odpisał.A na drugi dzień pod zdjęciem na fb które wrzucił w komentarzach tryskał humorem,żartował ze znajomymi i na piwo się umawiał.Byłam w szoku....Nawet jeśli miał to rozstanie totalnie gdzieś to przecież z tego co pisał niby zdawał sobie sprawę jak mnie zranił więc mógł choć trochę pozory zachować a nie pokazać jak tryska humorem kiedy ja zdychałam z rozpaczy.Przecież miał świadomość tego że mogę zobaczyć ja bądź nasi wspólni znajomi jak tuż po rozstaniu on się świetnie bawi i czuje...A co do pytania czy kogoś ma,to nic na ten temat nie wiem ale on jest z tych hop do przodu.Bystry,wygadany,z poczuciem humoru i przystojny więc nigdy na brak chętnych nie narzekał ani nigdy nie miał problemu z podrywem więc jak tylko będzie chciał to w każdej chwili może mieć a ja wtedy zdechnę do reszty.

188

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:

No właśnie uważam, że cicha, szara myszka to idealna partnerka dla mojego ex. Nikt na nią nie zwraca uwagi, ona jest na każde jego zawołanie i generalnie co on podyktuje to ona to zrobi. Bajka.

Może i cicha szara myszka mniej go będzie wyprowadzać z równowagi,ale nie zmienia to faktu,że jest jaki jest i w każdym związku będzie taką bombą z opóźnionym zaplonem,ktora cholera wie kiedy wybuchnie sprowokowana czymś(oczywiście sprowokowana w jego mniemaniu).Uważam że bez względu na to jaki charakter ma kobieta,to i tak z kimś takim nie da się być szczęśliwym.To toksyczny człowiek.

189 Ostatnio edytowany przez Edyszka (2017-05-21 23:26:05)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:

Nie wiem po co i dlaczego mój ex tak mnie poniżał. Przecież to chyba fajne uczucie jak facet ma zadbaną laskę świadomą własnych atutów niż zakompleksioną szarą myszkę.

Teoretycznie tak ale on był toksyczny i chorobliwie zazdrosny.Podam taki przykład - Gdybyś wierzyła w działanie feromonów to pewnie nie chciałabyś żeby twój facet ich używał przed wyjściem z domu.W jego przypadku/w przypadku jego myślenia było podobnie tylko te feromony to była twoja pewność siebie,świadomiść swojego wyglądu więc chciał cię tego pozbawić.

190

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:
Suzy25 napisał/a:

Przeżywam to samo. I na dodatek jestem w tym samym wieku, co Ty. Również mnie zostawił z dnia na dzień tyle, że otwarcie powiedział, że nic nie czuje i to koniec raz na zawsze. Tez nie spałam, nie jadłam i nadal wyje jak bóbr przy każdej okazji. Wszyscy mówią, że czas jest potrzebny i na początku to pieprzyłam takie rady, ale to prawda. Czas tylko nam pomoże i odcięcie się od tego wszystkiego sad wiesz ja jeszcze go błagałam o szanse mimo, że nic złego nie zrobilam. Dzwoniłam milion razy a on nic. Zero uczuć. Wiem jak Cie to boli bo ja to czuję od paru dni ale damy rade sad wazne aby sie wspierać!

Suzy nie błagaj nigdy faceta. Nie chce nic wyjaśnić to nie. Postaraj się pokazać mu z jak najlepszej strony. Zadbaj o siebie, znajdź sobie hobby, a kiedy go spotkasz na ulicy nie uciekaj, uśmiechnij się, powiedz zalotnie i z uśmiechem cześć i idź dalej. Niech widzi co stracił smile Nie pokazuj mu swojej słabości, zwłaszcza, jeśli on zarzucił Ci, że ciągle tylko płaczesz.
CZAS jest potrzebny, każda z nas Ci to powie. Oj, doskonale wiem jak mnie wkurzały takie rady na początku. Myślałam wtedy: też mi coś, jaki czas, jak ja teraz, tu, natychmiast potrzebuję pomocy, bo inaczej zwariuję. No moja droga, tego nie przeskoczysz. Trochę czasu musi minąć abyś wróciła do siebie smile

To prawda.To strasznie banalne ale tylko czas coś może zdziałać.Suzy,uwierz że my wszystkie przechodzimy bądź przeszliśmy przez piekło w zależności od tego ile czasu minęło od rozstania.No właśnie CZASU...

191

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
emczii napisał/a:

Ta świadomość ze on jest szczęśliwy a ja ciagle walczę sama ze sobą. Dlaczego to jest takie niesprawiedliwe ? Wiem, 2 lata to wcale nie taki duży staż ale ja bardzo zaangażowałam sie w ten związek, myślałam ze to juz to, ze teraz mam to załamanie ale bedzie lepiej a on mnie kopnął w du*e i tak po prostu sobie żyje jak gdyby niegdy nic. Nie dość ze ten związek zniszczył mnie, moje poczucie własnej wartości to jeszcze teraz cierpię. Tak nie moze byc, to nie fair!!.

Czuję to samo.

192

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

No mnie to juz od wczoraj meczy, dzis to samo.
Dziewczyny jakie macie sposoby na niemyślenie ? To nie tak ze nic nie robie, wróciłam z zajęć, a na nich myslam, gdziekolwiek jestem w mieście to przypomina mi ze tu jechaliśmy, tu byliśmy, tam szliśmy... dzis nawet chciało mi sie płakać a myslam ze mam to juz za sobą. I ten ból w środku, zwariuje.

193

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
emczii napisał/a:

No mnie to juz od wczoraj meczy, dzis to samo.
Dziewczyny jakie macie sposoby na niemyślenie ? To nie tak ze nic nie robie, wróciłam z zajęć, a na nich myslam, gdziekolwiek jestem w mieście to przypomina mi ze tu jechaliśmy, tu byliśmy, tam szliśmy... dzis nawet chciało mi sie płakać a myslam ze mam to juz za sobą. I ten ból w środku, zwariuje.

Wydaje mi się że na niemyślenie nie ma sposobu,a przynajmniej ja go nie posiadam.To co nazywasz myśleniem,to nic innego jak ból po rozstaniu,który powoduje że mamy w głowie ten kocioł,myśli związane z ex.Na to nie ma sposobu.To trzeba przejść.Z czasem te myśli będą się od nas odsuwać,a przynajmniej mam taką nadzieję hmm Też mi się wszystko kojarzy z byłym.Co spojrzę na jakąś rzecz czy miejsce,to od razu skojarzenie z nim i ból w środku.Czasem jak przechodzę koło jakiegoś miejsca,to odwracam głowę w drugą stronę,ale to i tak niewiele daje.A co do rzucania się w wir zajęć,żeby nie myśleć,to na mnie to nie działa.Czy leżę na łóżku i patrzę w sufit,czy coś robię to i tak i tak mam ból w środku i myśli w głowie.Przecież przez to trzeba przejść,przerobić w swojej głowie więc co to da,że rzucę się w wir czegoś.To tak jakby próbować uciekać w ten sposób przed emocjami,ale one i tak pomimo wszystko człowieka złapią.Nie da się przed nimi uciec.Także na mnie,to nie działa.Ps.Wiesz dlaczego przez chwilę było ci lepiej?Po pierwsze przez tę akcję emocje trochę z ciebie uszły,a po drugie dowiedziałaś się że on kogoś ma i byłaś zła na niego.Złość cię napędzała i w mniejszym stopniu czułaś dół i tęsknotę.Złość opadła i znów jest smutek i żal.Jak po tej akcji pisałaś,że ci już o wiele lepiej itp.to tak mi się wydawało,że to pewnie chwilowa poprawa,bo coś za szybko poszło smile

194 Ostatnio edytowany przez emczii (2017-05-22 14:36:45)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Edyszka, wiesz ze to samo sobie myslam, podświadomie czułam ze to byłoby zbyt piękne zeby tak zeszło ze mnie. Mi tez nie pomagają różne zajęcia, robiąc je i tak myśle. Czuje jakbym miała w środku taka ranę, i ona jest jeszcze świeża, te miejsca, które mi przypominają sprawiają, że ona boli, te myśli to jak sól na tę ranę. Każda z nas ją ma.
Mimo wszystko ja sie staram, mowię sobie, ze musze żyć dniem dzisiejszym, było, minęło, nic nie moge zrobić, zrobiłam juz za dużo. Teraz chce sie wyleczyć, jeszcze miejscami myśle, ze gdybyśmy wrócili do siebie... a pózniej sama siebie w myślach i biczuje, bo przecież to i tak nie miało by sensu, choćby błagał to z rozsądku, z szacunku do siebie musiałabym powiedzieć: NIE.
Teraz, oprócz tego bólu, czuje jakąś taką złość z powodu tej niesprawiedliwości, ze oni maja nas i te wspólne lata gdzieś, a my cierpimy, ja ledwo sie podnoszę a on od dawna zabawia sie z nową, ale to tak nie moze być, karma kiedyś musi wrócić. Przejdziemy swoje i musi byc dobrze, prawda dziewczyny ?

195

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
emczii napisał/a:

Edyszka, wiesz ze to samo sobie myslam, podświadomie czułam ze to byłoby zbyt piękne zeby tak zeszło ze mnie. Mi tez nie pomagają różne zajęcia, robiąc je i tak myśle. Czuje jakbym miała w środku taka ranę, i ona jest jeszcze świeża, te miejsca, które mi przypominają sprawiają, że ona boli, te myśli to jak sól na tę ranę. Każda z nas ją ma.
Mimo wszystko ja sie staram, mowię sobie, ze musze żyć dniem dzisiejszym, było, minęło, nic nie moge zrobić, zrobiłam juz za dużo. Teraz chce sie wyleczyć, jeszcze miejscami myśle, ze gdybyśmy wrócili do siebie... a pózniej sama siebie w myślach i biczuje, bo przecież to i tak nie miało by sensu, choćby błagał to z rozsądku, z szacunku do siebie musiałabym powiedzieć: NIE.
Teraz, oprócz tego bólu, czuje jakąś taką złość z powodu tej niesprawiedliwości, ze oni maja nas i te wspólne lata gdzieś, a my cierpimy, ja ledwo sie podnoszę a on od dawna zabawia sie z nową, ale to tak nie moze być, karma kiedyś musi wrócić. Przejdziemy swoje i musi byc dobrze, prawda dziewczyny ?

Prawda smile

Posty [ 131 do 195 z 5,371 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 83 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024