Witam wszystkich ciekawych mojej historii. Historii, histerii mojego serca.
Nie przypadkowo znalazłem się na tym forum, ponieważ nie wiem gdzie mam szukać pomocy, doradztwa w sprawach sercowych.
Może zacznę od początku. Ja i moja dziewczyna znamy się od 10 lat. Jesteśmy ze sobą od 5., niedawno mieliśmy rocznicę naszego związku. Ona jest moją drugą dziewczyną, ja jej pierwszym chłopakiem i pierwszą tak poważną miłością, zresztą tak samo u mnie bo pierwszego związku nie można nazwać związkiem. Przez ten czas, czyli 5 lat jak jesteśmy ze sobą, praktycznie cały czas spędzaliśmy razem. Wspólne wyjazdy, kino, basen, imprezy, te rodzinnie i te ze znajomymi. Wszystko razem. Tyle, że wspólnie nie mieszkaliśmy. Mamy do siebie 10 km, co praktycznie nie przeszkadzało w żadnym stopniu aby się spotkać.
Od dłuższego czasu od roku, może więcej dostawałem od niej informacje abym się zmienił i był bardziej czuły i romantyczny bo inaczej ze mną zerwie i poszuka sobie kogoś innego. Cały czas jeśli brakowało jej "tulasków" o tym mi przypominała i bardziej to akcentowała. Za każdym razem gdy to mówił było mi bardziej przykro bo z mojej strony ja naprawdę nie miałem jej nic do zarzucenia. Czasem miała humory, te lepsze i gorsze, przy czym w żaden sposób mi to nie przeszkadzało, a tym bardziej aby jej powiedzieć że ją zostawię bo coś tam.
Rozmawialiśmy wielokrotnie co nam w sobie przeszkadza. Ode mnie nie usłysząła nic bo mi naprawdę w niej nic nie przeszkadzało. Na mój temat musiałem wysłuchać, że nie jestem czuły i romantyczny. Próbowałem w jakiś sposób to w sobie zmienić aby być bardziej czułym, ale jak stwierdziła 5 minut było dobrze, a później jak zawsze.
Według mojej dziewczyny mam same plusy, tylko jeden minusik (brak czułości i romantyczności), który decyduje o wszystkim, o wszystkim co między nami jest i będzie. Dlatego poprosiła o przerwę w naszym związku ponieważ nie czuje się szczęśliwa. Początkowo poczułem sie jakby ktoś dał mi w twarzy. Poczułem się jakbym stanął na przepaści, która łączy mnie i ją. Po pięciu latach związku dowiaduje się od swojej ukochanej, którą kocham nad życie abyśmy zrobili sobie przerwę (do dziś w to nie wierzę). Oczywiście się nie zgodziłem bo nie dopuszczam do siebie takiej opcji, lecz po stwierdzeniu, że ona robi sobie przerwę, a ja mam czuć sie jakby nie było przerwy zdecydowałem, że muszę przystać na jej zdanie. Chciałem dodać, że od listopada miałęm zamiar kupić pierścioenk zaręczynowy i się zaręczyć lecz sygnały od niej były tak silne, że zrezygnowałem z jego zakupu. Do dnia dzisiejszego przerwa trwa niecałe 4 tygodnie, choć po dwóch miało się wszystko wyklarować. Początkowo mieliśmy się nie spotykać. Mnie było bardzo ciężko z tego powodu ponieważ mam chorych obydwóch rodziców, którymi musze się opiekować i sam potrzebuje wsparcia z jej strony, tak samo jak wspieraliśmy się w trudnych momentach naszego życia. Ostatnio dwa razy przyjechała do mnie tak bez zapowiedzi. Oczywiście rozeszliśmy się w płaczu bo ja zadaje wiele pytań o nas, o to czy się między nami coś rozwiązuje, co myśli i w ogóle. Odpowiedzi nie dostaje żadnej. Jedyne co mi pisze albo mówi to: NIE WIEM.
Na obecną chwilę siedzę w domu i wariuję z myślami. Miał ktoś podobny problem, choć każdy człowiek jest inny i nie ma reguły w takiej sytuacji?
Doradzi ktoś co zrobić w takiej sytuacji? Pewnie napiszecie, że czekać na odzew. Ale ja tak nie chcę