Dziś wydzwanial do mnie z głupimi klamliwymi opowiastki na temat adresu . Ma mi przesłać po południu dane potrzebne do wypełnienia forlumarza ale pewnie to kolejne kłamstwo. A nie lepiej było by wyrzygac wszystko ze wiem itd i zakończyć ta paranoję raz na zawsze . Uświadomić rodzinę on jego klamstwach i zacząć żyć od nowa .?
457 2017-04-27 14:58:44 Ostatnio edytowany przez takata (2017-04-27 14:59:24)
Jessica - pewnie, ze byłoby lepiej, ale to nie takie proste.
Twój jm dba teraz o swoja nową miłość i nie jest w jego albo jej interesie odsłaniać "karty"
Powodów może być kilka : np. nie jest pewien, czy ona chce z nim być, może ona jest mężatka i załatwia sprawy rozwodowe, gdzie romans byłby dla niej katastrofą, a może stawia mu warunki, których on jeszcze nie spełnił..
Nie wiemy, ale jakby to jest poza Tobą i nie masz na to wpływu..
natomiast masz wpływ na swoje relacje z nim i z tego korzystaj albo raczej nie..
458 2017-04-27 15:41:48 Ostatnio edytowany przez Leśny_owoc (2017-04-27 15:44:44)
Jessica - pewnie, ze byłoby lepiej, ale to nie takie proste.
Twój jm dba teraz o swoja nową miłość i nie jest w jego albo jej interesie odsłaniać "karty"
Powodów może być kilka : np. nie jest pewien, czy ona chce z nim być, może ona jest mężatka i załatwia sprawy rozwodowe, gdzie romans byłby dla niej katastrofą, a może stawia mu warunki, których on jeszcze nie spełnił..
Nie wiemy, ale jakby to jest poza Tobą i nie masz na to wpływu..
natomiast masz wpływ na swoje relacje z nim i z tego korzystaj albo raczej nie..
Podpisuję się pod tym. Dlaczego uważasz, że nie możesz zacząć życia już teraz? Możesz tylko już teraz chcesz dać mu pstryczek w nos - co jest zrozumiałe . Spokojnie kłamstwo ma krótkie nogi, wszystko wyjdzie. Natomiast niszczysz sobie życie ciągle uważając go za kogoś godnego uwagi. Musisz wypracować w sobie obojętność, bo być może za jakiś czas przyjdzie z podkulonym ogonem (kochanka mu się znudzi - zauroczenie nie trwa wiecznie; kochance się znudzi - może jej rodzina go nie akceptuje/ona nie wie, że ma rodzinę itp. itd.) i wówczas musisz mieć siłę powiedzieć "won!".
Dziś wydzwanial do mnie z głupimi klamliwymi opowiastki na temat adresu . Ma mi przesłać po południu dane potrzebne do wypełnienia forlumarza ale pewnie to kolejne kłamstwo. A nie lepiej było by wyrzygac wszystko ze wiem itd i zakończyć ta paranoję raz na zawsze . Uświadomić rodzinę on jego klamstwach i zacząć żyć od nowa .?
Nie daj się w to wciągnąć. Dopóki nie da ci adresu to nie odbierasz telefonu. Do tego w żadnym wypadku nie korzystaj z opcji: "pojadę, pokażę ci". Podobnie jak z zaplanowanym nalotem sanepidu o którym wie cały sklep, będzie miał jak się przygotować. Przecież niczego nie ukrywa?
Matylda78 dlatego pomyślałam o detektywie . Porobi zdjęcia i będzie się musiał tłumaczyć.
Jessica, czytałam na forum kiedyś wątek bardzo podobny do twojej historii. Nawet autorka w tamtym wątku miała podobny do ciebie spokój i cierpliwość. Jej mąź też pewnego dnia stwierdził, że się wypalił i wyprowadził się na sporą odległość, zostawiajac ją samą z dziećmi. Ukrywał gdzie mieszka Ona długo się miotała, wracała na forum, pisała o wspólnych wakacjach, wciąż miała nadzieję. Po jakimś czasie okazało się, że jej mąż był gejem, który nie akceptował swoich seksualnych preferencji, więc ożenił się z dobrą dziewczyną, spłodził dzieci, ale po latach nie potrafił i nie chciał już więcej źyć w niezgodzie z sobą. Nie wiem czy u ciebie jest tak samo, ale może warto wziąć to pod uwagę.
460 2017-04-27 16:36:36 Ostatnio edytowany przez On-WuWuA-83 (2017-04-27 16:39:29)
No tak nie chce podać adresu bo boi sie ze go niespodziewanie odwiedzisz. To wiecej niż pewne ze z kimś tam żyje i pewnie myśli sobie ze jesteś aż tak tępa i naiwna zeby uwierzyć że nikt trzeci nie jest przyczyną tego wszystkiego. On boi sie że bedziesz miala niezbite dowody do rozwodu z orzekaniem o jego winie. Skoro on nie gra fair i wielka tajemnicą jest to ze właśnie zaklada nową rodzine wlaściwie to kosztem waszej to ja na Twoim miejscu zrobilabym wszystko żeby nie dać mu sie zrobić. Ja kiedy sie rozwodzilam z pierwszym mężem to kochanka we własnej osobie napisała mi po rozwodzie jak to ona mnie zrobiła.Przypuszczalnie oni razem planują jak rozegrać wasz rozwód.Jessiko przemyśl to wszystko i dobrze to rozegraj żebyś nie została z ręką w nocniku podczas gdy pan będzie sie dobrze bawił z kochanką. W końcu tu chodzi o Twoje dzieci.
Dzieciom do niczego nie jest potrzebny rozwód rodziców z orzekaniem o ewentualnej winie w tym przypadku ojca. Dzieciom potrzebna jest opieka w miarę obydwojga rodziców i oczywiście kasa od tego któremu "zachciało się iść w świat". Ten facet ojcem będzie już na zawsze ale nigdzie nie jest napisane, że musi być do końca też mężem kobiety z którą ma dzieci.
Dlatego nie rozumiem niektórych kobiet aby koniecznie przed sądem udowodnić winę facetowi jak wiadomo, że np. ma kochankę. Tylko szarpiecie się z nimi i to nic nie daje więcej. Może jakąś chorą satysfakcję?
Czy ja mu bym chciała dać mu pstryczka w nos może ale napewno chciała bym dowiedzieć się prawdy ale wiem ze się nie dowiem i to mnie strasznie boli . A co do jego miłości hmmm ona napewno wie o dzieciach ponieważ sami się wkopali wysyłając córce prezent z jej konta i na karcie podarunkowej oprócz dopiski od taty było też nazwa konta z którego zakupiono prezent dlatego znam jej imię . Kryją się strasznie wiec pewnie mają za uszami więcej niż tylko cyrki mojego jm .Oczywiście on głupio się tłumaczył ze to tylko koleżanka z pracy ze się zgadalo bla bla bla . A może będę udawać glupia z moimi podejrzeniami a niech myśli ze mu wierzę w te jego ściemy ? Wiele kłamstw wyszło w ciągu dwóch dni może dlatego mnie tak nosi .A może faktycznie nie będę z nim pisać i gadać sama już nie wiem .
462 2017-04-27 17:33:41 Ostatnio edytowany przez Jessica12 (2017-04-27 17:34:38)
Summerka88 wyobraź sobie taką sytuację . Są teście moja mama ja wchodzę teściowa biała mama płacze teściu zaniemowil wiec pytam o co chodzi a moja mama właśnie powiedziała teścia o zaistniałej sytuacji. I pochwlie poważna rozmowa z teściami moja mama dalej placze i moja mama mówi może zmienił orientację seksualna . Ja oczywiście od razu zaprzeczułam . Ale szczerze mówiąc bardziej wierzę w to magiczne imię i nazwisko z karty podarunkowej.Wiec czytając twój post nawet się uśmiechlam .hihi
On-Wu-Wu-A-83 ja natomiast nie rozumiem jaka chorą satysfakcje daje kochance próba udowodnienia zonie ze jaka to ona lepsza i fantastyczna bo odbila jej faceta i proba pokazania ze to ona jest ta wygrana i cieszy sie jak niedorozwiniety przedszkolak ze komus dokopala. Moja sobie akurat strzelila w kolano bo jak mnie o tym wszystkim poinformowala to zaczym poznala dobrze pana misia i myslala biedaczka ze wygrala los na loteri i odbila komus fantastycznego faceta a on okazal sie tyranem i cholerykiem a ona nie wiedziala ze taki jest i ze ja juz od dawna planowalam rozwod. Chciala wykopac podemna dolek i sama w niego wpadla. No coz ,zycie.
On-Wu-Wu-A-83 ja natomiast nie rozumiem jaka chorą satysfakcje daje kochance próba udowodnienia zonie ze jaka to ona lepsza i fantastyczna bo odbila jej faceta i proba pokazania ze to ona jest ta wygrana i cieszy sie jak niedorozwiniety przedszkolak ze komus dokopala. Moja sobie akurat strzelila w kolano bo jak mnie o tym wszystkim poinformowala to zaczym poznala dobrze pana misia i myslala biedaczka ze wygrala los na loteri i odbila komus fantastycznego faceta a on okazal sie tyranem i cholerykiem a ona nie wiedziala ze taki jest i ze ja juz od dawna planowalam rozwod. Chciala wykopac podemna dolek i sama w niego wpadla. No coz ,zycie.
Oliwa sprawiedliwa . Tym bardziej, że nie rozumiem tutaj logiki. Jak można chcieć budować z kimś związek kto zdradził. Przecież istnieje wysokie prawdopodobieństwo, iż zrobi to drugi raz. No ale, dziwnych ludzi na tym świecie trochę jest
.
Jessica12 niestety musisz sama zdecydować. Taki typ ze mną nie miałby życia - ja z natury potrzebującym pomagam, a wrednych/dwulicowych traktuję jak powietrze. Do tego uwielbiam sarkam i jestem zawzięta. Będziesz chciała występować o rozwód z winy? Wówczas powinnaś tak działać, aby można było to wykorzystać w sądzie.
Jessica, dlaczego, MAJĄC WSPÓLNE DZIECI, miałabyś z nim nie rozmawiać?
Rozumiem, że bardzo Cię skrzywdził, ale czy nie cierpisz bardziej gdy czujesz się okłamywana?
Poza tym on i dzieci potrzebują kontaktu, bo w przeciwnym razie maluchy doznają traumy większej niż Twoja.Cierpicie wszyscy...
Każdy ma wolną wolę i nic nie dzieje się bez przyczyny.
Może on uważa, że poznał kogoś, kto bardziej mu odpowiada- NIE JEST LEPSZY/A od Ciebie, tylko BARDZIEJ DOPASOWANA/Y do niego. Jednak mając skrupuły czy przez wzgląd na Waszą przeszłość on boi się ujawnić prawdę...
Ja na Twoim miejscu nalegałabym na szczerość partnera, prawdę... starałabym się zaakceptować wszystko, co od niego usłyszę i dążyłabym do wyklarowania ich (męża i dzieci) sytuacji. Ale może on boi się, że prawdy nie zaakceptujesz, dlatego tak mota i kręci...
Daj mu żyć tak jak postanowił. A na Ciebie na pewno czeka ktoś bardziej odpowiedni, kwestia Twojej akceptacji i wiary:-)
Pomyśl przy tym, jak w przyszłości poczujesz się sama ze sobą mając na uwadze Twoje obecne decyzje.
Czy większą satysfakcję przyniesie Ci brak kontaktu lub wojna, czy postawienie na rozwiązania najkorzystniejsze dla Was wszystkich?
Zabezpiecz byt Twój i dzieci, potem zrób wszystko, by one zachowały emocjonalną równowagę. Ty poradzisz sobie w każdej sytuacji, a dzieci dopiero się kształtują, potrzebują Was obojga...
466 2017-04-28 03:12:18 Ostatnio edytowany przez josz (2017-04-28 03:19:15)
smoky_quartz, najwyraźniej nie czytałeś/aś wszystkich postów Jessici. Ona w tej trudnej dla niej sytuacji zachowała się wyjątkowo spokojnie i z godnością, nie urządzała awantur, nie błagała i nie próbowała ztrzymać męża na siłę. Może gdyby poznała całą prawdę, byłoby jej łatwiej pogodzić się z sytuacją. Tymczasem jej pożal się boże mąż, mało, że kłamie, to jeszcze robił jej nadzieję, że może "coś" między nimi uda się naprawić, jednocześnie wyprowadził się z domu, wyjechał do innego miasta, ukrywa swój nowy adres, a końcu zrobił sobie nawet przerwę od dzieci. Wszystko na jego warunkach. Jessica nigdy nie utrudniała mu kontaktów, lecz trudno się dziwić, że w końcu traci cierpliwość.
Może on uważa, że poznał kogoś, kto bardziej mu odpowiada- NIE JEST LEPSZY/A od Ciebie, tylko BARDZIEJ DOPASOWANA/Y do niego. Jednak mając skrupuły czy przez wzgląd na Waszą przeszłość on boi się ujawnić prawdę...
O jakich skrupułach piszesz, on nie ma żadnych skrupułów. Gdy żona była w ciąży z drugim dzieckiem, on poszukał sobie bardziej dopasowanej? Po czym zostawił małą córeczke i żonę z nowordkiem i poszedł się dopasowywać?
Nie dostrzegam żadnych okoliczności łagodzących.
Ja na Twoim miejscu nalegałabym na szczerość partnera, prawdę... starałabym się zaakceptować wszystko, co od niego usłyszę i dążyłabym do wyklarowania ich (męża i dzieci) sytuacji. Ale może on boi się, że prawdy nie zaakceptujesz, dlatego tak mota i kręci...
Przecież Jessica od samego początku prosi o prawdę i nie ma wpływu na wyklarowanie się sytuacji, gdyż to nie ona mąci. On ma w głębokim poważaniu, czy żona zaakceptuje ( prawdę? przecież prawdy i tak jej nie powie), a romans ukrywa po to, żeby zachować twarz i być może także (jak ktos już wczesniej zauważył), żeby chronic kochankę.
Jessica przestała się liczyć, jest dla niego tylko kulą u nogi, ma łykać jego kłamstwa, iść mu na rękę i oczywiście wziąć na swoje barki 90% opieki i wychowania dzieci.
Daj mu żyć tak jak postanowił. A na Ciebie na pewno czeka ktoś bardziej odpowiedni, kwestia Twojej akceptacji i wiary:-)
Pomyśl przy tym, jak w przyszłości poczujesz się sama ze sobą mając na uwadze Twoje obecne decyzje.
Czy większą satysfakcję przyniesie Ci brak kontaktu lub wojna, czy postawienie na rozwiązania najkorzystniejsze dla Was wszystkich?Zabezpiecz byt Twój i dzieci, potem zrób wszystko, by one zachowały emocjonalną równowagę. Ty poradzisz sobie w każdej sytuacji, a dzieci dopiero się kształtują, potrzebują Was obojga...
Jakie decyzje Jessici masz na myśli, to, że zastanawia się, czy odebrać telefon, po tym, jak mężuś zniknął na dwa tygodnie nie kontaktując się z dziećmi?
Być może zafundował sobie romantyczny wyjazd. Jessica żadnej wojny nigdy z nim nie prowadziła i myślę, że w tej sytuacji, czas najwyższy ustalić formalnie kontakty ojca z dziećmi, kredyt zaufania już się skończył, czas zacząć wymagać i rozliczać.
"Ty poradzisz sobie w każdej sytuacji, a dzieci dopiero się kształtują, potrzebują Was obojga..." Twoje wynurzenia są lekko wkurzające, to, że dzieci potrzebuja obydwojga rodziców, akurat ona wie najlepiej, to nie Jessica ewakuowała się od rodziny, a czy sobie poradzi? Oby, w tej chwili jest sama za granicą, nie pracuje, ma dwoje małych dzieci (w tym jedno 4 m-czne) , została ze wszystkim sama i raczej nie myśli o dopasowywaniu sie do kogoś "bardziej odpowiedniego".
Z jednym tylko się zgodzę, powinna jak najszybciej zabezpieczyć finanse i wspólny majątek, bo po jeszcze mężu można spodziewać się wszystkiego najgorszego.
467 2017-04-28 08:42:17 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-04-28 08:46:28)
Jessika- zrób tak jak czujesz, najlepiej dla swojego komfortu. Jesli nie masz ochoty zapoznawać się czy doinformować z prawdopodobną kochanką to tego nie rób. Tak jak czujesz, że będzie Ci lepiej.
Ale formalne sprawy musisz zabezpieczyć. Wiem że dziewczyny robia to nawet przed decyzją o rozwodzie. Moze jakiś dobry prawnik załatwi większość rzeczy za Ciebie, abyś nie musiała się w to angażować emocjonalnie. Ciesz się dziećmi, to Twoje skarby i masz się do kogo uśmiechnąć.
smoky_quartz, najwyraźniej nie czytałeś/aś wszystkich postów Jessici. Ona w tej trudnej dla niej sytuacji zachowała się wyjątkowo spokojnie i z godnością, nie urządzała awantur, nie błagała i nie próbowała ztrzymać męża na siłę. Może gdyby poznała całą prawdę, byłoby jej łatwiej pogodzić się z sytuacją. Tymczasem jej pożal się boże mąż, mało, że kłamie, to jeszcze robił jej nadzieję, że może "coś" między nimi uda się naprawić, jednocześnie wyprowadził się z domu, wyjechał do innego miasta, ukrywa swój nowy adres, a końcu zrobił sobie nawet przerwę od dzieci. Wszystko na jego warunkach. Jessica nigdy nie utrudniała mu kontaktów, lecz trudno się dziwić, że w końcu traci cierpliwość.
smoky_quartz napisał/a:Może on uważa, że poznał kogoś, kto bardziej mu odpowiada- NIE JEST LEPSZY/A od Ciebie, tylko BARDZIEJ DOPASOWANA/Y do niego. Jednak mając skrupuły czy przez wzgląd na Waszą przeszłość on boi się ujawnić prawdę...
O jakich skrupułach piszesz, on nie ma żadnych skrupułów. Gdy żona była w ciąży z drugim dzieckiem, on poszukał sobie bardziej dopasowanej? Po czym zostawił małą córeczke i żonę z nowordkiem i poszedł się dopasowywać?
Nie dostrzegam żadnych okoliczności łagodzących.smoky_quartz napisał/a:Ja na Twoim miejscu nalegałabym na szczerość partnera, prawdę... starałabym się zaakceptować wszystko, co od niego usłyszę i dążyłabym do wyklarowania ich (męża i dzieci) sytuacji. Ale może on boi się, że prawdy nie zaakceptujesz, dlatego tak mota i kręci...
Przecież Jessica od samego początku prosi o prawdę i nie ma wpływu na wyklarowanie się sytuacji, gdyż to nie ona mąci. On ma w głębokim poważaniu, czy żona zaakceptuje ( prawdę? przecież prawdy i tak jej nie powie), a romans ukrywa po to, żeby zachować twarz i być może także (jak ktos już wczesniej zauważył), żeby chronic kochankę.
Jessica przestała się liczyć, jest dla niego tylko kulą u nogi, ma łykać jego kłamstwa, iść mu na rękę i oczywiście wziąć na swoje barki 90% opieki i wychowania dzieci.smoky_quartz napisał/a:Daj mu żyć tak jak postanowił. A na Ciebie na pewno czeka ktoś bardziej odpowiedni, kwestia Twojej akceptacji i wiary:-)
Pomyśl przy tym, jak w przyszłości poczujesz się sama ze sobą mając na uwadze Twoje obecne decyzje.
Czy większą satysfakcję przyniesie Ci brak kontaktu lub wojna, czy postawienie na rozwiązania najkorzystniejsze dla Was wszystkich?Zabezpiecz byt Twój i dzieci, potem zrób wszystko, by one zachowały emocjonalną równowagę. Ty poradzisz sobie w każdej sytuacji, a dzieci dopiero się kształtują, potrzebują Was obojga...
Jakie decyzje Jessici masz na myśli, to, że zastanawia się, czy odebrać telefon, po tym, jak mężuś zniknął na dwa tygodnie nie kontaktując się z dziećmi?
Być może zafundował sobie romantyczny wyjazd. Jessica żadnej wojny nigdy z nim nie prowadziła i myślę, że w tej sytuacji, czas najwyższy ustalić formalnie kontakty ojca z dziećmi, kredyt zaufania już się skończył, czas zacząć wymagać i rozliczać.
"Ty poradzisz sobie w każdej sytuacji, a dzieci dopiero się kształtują, potrzebują Was obojga..." Twoje wynurzenia są lekko wkurzające, to, że dzieci potrzebuja obydwojga rodziców, akurat ona wie najlepiej, to nie Jessica ewakuowała się od rodziny, a czy sobie poradzi? Oby, w tej chwili jest sama za granicą, nie pracuje, ma dwoje małych dzieci (w tym jedno 4 m-czne) , została ze wszystkim sama i raczej nie myśli o dopasowywaniu sie do kogoś "bardziej odpowiedniego".
Z jednym tylko się zgodzę, powinna jak najszybciej zabezpieczyć finanse i wspólny majątek, bo po jeszcze mężu można spodziewać się wszystkiego najgorszego.
Jessica wspomniała o kryzysie w małżeństwie i oddaleniu, a za to zawsze odpowiedzialne są obie strony, choć niekoniecznie po równo.
Relację znamy tylko z wypowiedzi jednego z partnerów, a jako że subiektywizm w ocenie sytuacji jest rzeczą ludzką, zakładam, że Jessica mogła postrzegać ich związek inaczej niż mąż, który najwidoczniej od dawna nie czuł się w tym szczęśliwy, skoro tak to małżeństwo zakończył.
Oczywiście, sposób w jaki się zachował jest naganny. Tyle że patrząc z szerszej perspektywy można domniemywać, że on tak do końca nie chciał skrzywdzić żony, ale uszczęśliwić siebie i nie bardzo wie jak teraz postępować, więc i od dzieci się oddala.
Wypowiadanie się z taką jak Twoja zaciętością miałoby sens tylko, jeśli byłaś naocznym świadkiem wydarzeń i rozmów Jessici z mężem,
inaczej opierając się tylko na subiektywnych relacjach autorki zastanów się przed sformułowaniem wniosku, bo oceniasz nieobiektywnie.
Czytając Twoje posty mam wrażenie, że przelewasz osobiste urazy w większości wątków, tylko imiona bohaterów sie zmieniają...Może by tak więcej dystansu do własnych doświadczeń i odrobinę szersza perspektywa przed osądzeniem kogokolwiek... Dużo w Tobie agresji, zupełnie niepotrzebnie...
Tak na marginesie, syn autorki w marcu miał 5 miesięcy- "najwyraźniej nie czytałeś/aś wszystkich postów Jessici" :-)
Smoky, coś Ty się za zielska najaral ?
Tez chce....:)
Dobrze ze syn Jessiki w marcu nie miał 8 miesięcy, bo musielibysmy się popłakać nad biednym mężem Jessiki, takim nieszczęśliwym..
Niektórzy już świętują długi weekend ostro...
Szczerze mówiąc nie chciało mi się nawet tego komentować :)Dobrze ze zrobiliście to za mnie :*
2017-03-22 10:20:28
Mój jm bardzo dużo pracowal wiec gdy się od siebie oddaliśmy czyli jak mały się urodził to już 5 miesiecy zajmuje się wszystkim sama wiec niby dlaczego miała bym sobie terax nie dać rady ?Pewnie finansowo bedzie trudniej bo naraxie nie mam mozliwosc wrócić do pracy .Mam jeszcze miesiac macierzynskiego wiec dam rade
Co my mamy z tym przemeblowaniem ja też mam na myśli zrobić sobie w salonie tak jak chce gdy tylko się wyprowadzi
wszystko da się zorganizować . Pozdrawiam
473 2017-04-29 00:58:26 Ostatnio edytowany przez josz (2017-04-29 01:00:28)
Oczywiście, sposób w jaki się zachował jest naganny. Tyle że patrząc z szerszej perspektywy można domniemywać, że on tak do końca nie chciał skrzywdzić żony, ale uszczęśliwić siebie i nie bardzo wie jak teraz postępować, więc i od dzieci się oddala.
Ręce opadają na takie argumenty. Nie zdziwiłabym się, gdybyś była kochanką żonatego i dzieciatego faceta.
Wypowiadanie się z taką jak Twoja zaciętością miałoby sens tylko, jeśli byłaś naocznym świadkiem wydarzeń i rozmów Jessici z mężem,
inaczej opierając się tylko na subiektywnych relacjach autorki zastanów się przed sformułowaniem wniosku, bo oceniasz nieobiektywnie.Czytając Twoje posty mam wrażenie, że przelewasz osobiste urazy w większości wątków, tylko imiona bohaterów sie zmieniają...Może by tak więcej dystansu do własnych doświadczeń i odrobinę szersza perspektywa przed osądzeniem kogokolwiek... Dużo w Tobie agresji, zupełnie niepotrzebnie...
Tak na marginesie, syn autorki w marcu miał 5 miesięcy- "najwyraźniej nie czytałeś/aś wszystkich postów Jessici" :-)
To co Ty odbierasz jako moją "zacietość" jest krytyczną oceną postępowania onego, bo nic nie usprawiedliwia zdrady, oszustwa i prefidii, gdy w tych okolicznościach stwarza on fałszywą nadzieję na ratowanie związku.
Nie przelewam tutaj osobistej urazy, bo nie mam takich doświadczeń, ale znam z bilskiego otoczenia. Jednak odnoszę wrażenie, że Ty także nie masz, bo w przeciwnym razie nie pisałabyś takich farmazonów.
Rzeczywiście, syn Jessici w marcu miał 4 m-ce, to faktycznie dojrzały wiek do tego, żeby zrozumieć miłosne rozterki tatusia i jego "oddalenie się od rodziny", a gdy już zacznie mówić z pewnością pogratuluje i pożyczy tatusiowi szczęścia.
Jessica12 napisał/a:
Mój jm bardzo dużo pracowal wiec gdy się od siebie oddaliśmy czyli jak mały się urodził to już 5 miesiecy zajmuje się wszystkim sama wiec niby dlaczego miała bym sobie terax nie dać rady ?Pewnie finansowo bedzie trudniej bo naraxie nie mam mozliwosc wrócić do pracy .Mam jeszcze miesiac macierzynskiego wiec dam rade smile Co my mamy z tym przemeblowaniem ja też mam na myśli zrobić sobie w salonie tak jak chce gdy tylko się wyprowadzi smile wszystko da się zorganizować . Pozdrawiam
Fakt, że dziewczyna nie leży krzyżem przed jeszcze mężem, nie rwie włosów z głowy i nie błaga o powrót, nie oznacza, że wszystko jest ok i czeka ją świetlana przyszłść.
Została samotną matką, zdaną praktycznie tylko na siebie, musi zmagać się z tęsknotą za ojcem starszego dziecka, z samotnością i właściwie zamknięciem w czterech ścianach domu z dziećmi. Wszystko dlatego, że mąż "poczuł się nieszczęśliwy" i postanowił zadbać o swój komfort psychiczny, porzucając rodzinę.
Dlatego, w przeciwieństwie do Ciebie, nie widzę (jak napisałam wyżej) okoliczności łagodzących dla postępowania tego pana.
Jessica co u Ciebie?
475 2017-05-11 00:09:26 Ostatnio edytowany przez authority (2017-05-11 00:11:17)
Matylda78 napisał/a:No tak nie chce podać adresu bo boi sie ze go niespodziewanie odwiedzisz. To wiecej niż pewne ze z kimś tam żyje i pewnie myśli sobie ze jesteś aż tak tępa i naiwna zeby uwierzyć że nikt trzeci nie jest przyczyną tego wszystkiego. On boi sie że bedziesz miala niezbite dowody do rozwodu z orzekaniem o jego winie. Skoro on nie gra fair i wielka tajemnicą jest to ze właśnie zaklada nową rodzine wlaściwie to kosztem waszej to ja na Twoim miejscu zrobilabym wszystko żeby nie dać mu sie zrobić. Ja kiedy sie rozwodzilam z pierwszym mężem to kochanka we własnej osobie napisała mi po rozwodzie jak to ona mnie zrobiła.Przypuszczalnie oni razem planują jak rozegrać wasz rozwód.Jessiko przemyśl to wszystko i dobrze to rozegraj żebyś nie została z ręką w nocniku podczas gdy pan będzie sie dobrze bawił z kochanką. W końcu tu chodzi o Twoje dzieci.
Dzieciom do niczego nie jest potrzebny rozwód rodziców z orzekaniem o ewentualnej winie w tym przypadku ojca. Dzieciom potrzebna jest opieka w miarę obydwojga rodziców i oczywiście kasa od tego któremu "zachciało się iść w świat". Ten facet ojcem będzie już na zawsze ale nigdzie nie jest napisane, że musi być do końca też mężem kobiety z którą ma dzieci.
Dlatego nie rozumiem niektórych kobiet aby koniecznie przed sądem udowodnić winę facetowi jak wiadomo, że np. ma kochankę. Tylko szarpiecie się z nimi i to nic nie daje więcej. Może jakąś chorą satysfakcję?
Chodzi o ewentualne alimenty na nią oraz sprawiedliwość by przed rodzinom kumplami nie zgrywał poszkodowanego. U nas to jest ważne ponieważ nie chcemy w razie czego płacić na nieswoje dziecko le prawda jest taka iż też chcemy rewanżu. Gdyby kobiety nie dochodziły do swojego to potem taki JKM pokazałby statystyki z których by wychodziło iż większość winy jest po stronie kobiet.
476 2017-05-12 00:59:50 Ostatnio edytowany przez Leśny_owoc (2017-05-12 01:01:13)
On-WuWuA-83 napisał/a:Matylda78 napisał/a:No tak nie chce podać adresu bo boi sie ze go niespodziewanie odwiedzisz. To wiecej niż pewne ze z kimś tam żyje i pewnie myśli sobie ze jesteś aż tak tępa i naiwna zeby uwierzyć że nikt trzeci nie jest przyczyną tego wszystkiego. On boi sie że bedziesz miala niezbite dowody do rozwodu z orzekaniem o jego winie. Skoro on nie gra fair i wielka tajemnicą jest to ze właśnie zaklada nową rodzine wlaściwie to kosztem waszej to ja na Twoim miejscu zrobilabym wszystko żeby nie dać mu sie zrobić. Ja kiedy sie rozwodzilam z pierwszym mężem to kochanka we własnej osobie napisała mi po rozwodzie jak to ona mnie zrobiła.Przypuszczalnie oni razem planują jak rozegrać wasz rozwód.Jessiko przemyśl to wszystko i dobrze to rozegraj żebyś nie została z ręką w nocniku podczas gdy pan będzie sie dobrze bawił z kochanką. W końcu tu chodzi o Twoje dzieci.
Dzieciom do niczego nie jest potrzebny rozwód rodziców z orzekaniem o ewentualnej winie w tym przypadku ojca. Dzieciom potrzebna jest opieka w miarę obydwojga rodziców i oczywiście kasa od tego któremu "zachciało się iść w świat". Ten facet ojcem będzie już na zawsze ale nigdzie nie jest napisane, że musi być do końca też mężem kobiety z którą ma dzieci.
Dlatego nie rozumiem niektórych kobiet aby koniecznie przed sądem udowodnić winę facetowi jak wiadomo, że np. ma kochankę. Tylko szarpiecie się z nimi i to nic nie daje więcej. Może jakąś chorą satysfakcję?Chodzi o ewentualne alimenty na nią oraz sprawiedliwość by przed rodzinom kumplami nie zgrywał poszkodowanego. U nas to jest ważne ponieważ nie chcemy w razie czego płacić na nieswoje dziecko le prawda jest taka iż też chcemy rewanżu. Gdyby kobiety nie dochodziły do swojego to potem taki JKM pokazałby statystyki z których by wychodziło iż większość winy jest po stronie kobiet.
Niby oczywiste, ale jak widać nie dla wszystkich. Mógł się najpierw rozejść, a później szukać miłości. Tak z własnego egocentryzmu został pod jednym dachem z premedytacją okłamując dzieci, że wszystko jest w porządku - rzeczywiście ojciec na medal. Niestety najczęściej tego typu osobniki mają tendencję do bycia psem ogrodnika - żona ich już nie interesuje, ale gdyby ona zdradziła to ola boga! Dzieci również interesuje jakie wartości ma ojciec (czy matka) i mają prawo decydować, bo nie są niczyją własnością czy chcą z którymś rodzicem utrzymywać kontakt czy nie na podstawie jego działań. Wychodzenie na jaw prawdziwego charakteru/kręgosłupa moralnego rodzica pokazuje dziecku prawdę do której ma prawo jako człowiek. Akceptacji lub braku jako moralnego nauczyciela.
Do wszystkich facetów, czy wy sobie jaja robicie? Nie możecie choć raz porozmawiać na poziomie i starać się zrozumieć kobietę w takiej sytuacji tylko zawsze bronicie latającego z przyrodzeniem na wierzchu faceta? Robi się to troszkę niesmaczne, nie wstyd wam? Dla mnie jest to proste nie chce i nie zamierzam mieć dzieci z kimś komu po jakimś czasie odwidzi się ojcowanie, ponieważ znalazł sobie następny model do matkowania. Dla mnie moje dziecko ma mieć Ojca i Matkę, nie w formie zaocznej, a 24h ponieważ jest to zasrany obowiązek obydwojga. Chciało Ci się bzykać z jedną kobietą więc przyjmij do wiadomości, iż to jej powinieneś oddać choć krztę szacunku i podziękowania za urodzenie i wychowanie potomka. Jeśli jest to tak trudne przedstawcie kobiecie sprawę jasno już na samym początku znajomości "słuchaj podobasz mi się, chcę stworzyć z tobą związek, iść z tobą do łóżka etc., ale nie obiecuję iż będziesz tą jedyną......'' SUPER dzięki ok wtedy ja mam wybór albo akceptuję taki układ albo nie, czy to tak trudno zrozumieć ???!!!!!! Po co ciągacie kobietę przed ołtarz, nawet jeśli to ONA ciągle nalega, po co obiecujecie wierność skoro to jedna, wielka farsa, stańcie na wysokości zadania i bądźcie choć raz szczerzy ze samym sobą oraz waszymi partnerkami. Uważam za szczyt chamstwa, egoizmu i wyrachowania KŁAMANIE w żywe oczy i gówniarskie zachowanie niektórych panów.
Witaj
Jestem w bardzo podobnej sytuacji czyli wszystko w bialych rekawiczkach.niestety dzieci zostaja przy prawie juz exzonie.a ja bede placil alimenty.osobiscie uwazam to za skrajnie podle.nie rozstanie,nie zdrade...chociaz to drugie naturalnie tez nie jest uczciwe.Podle jest obarczanie drugiego za swoja zdrade, brak szczcerej rozmowy.wolalbym najgorsza prawde w twarz...tak to niestety jest kiedy ktos chce uchodzic za kogos kim nie jest.nie potrafie nie zyczyc jej zeby sie srogo przejechala ale wiem ze w zyciu rozne rzeczy sie dzieja i pewnie jej sie upiecze,jest zdolna manipulatorka.nie chce sie z ta karykatura kobiety juz szarpac.chce zaczac od nowa, poskladany juz z innych klockow.
479 2017-07-19 19:26:17 Ostatnio edytowany przez Patito (2017-07-19 19:26:55)
Witaj The Andrzej, przykro mi, iż Ciebie spotkała podobna historia, jak widać niektóre kobiety również inteligencją nie grzeszą, najgorsze jest to, iż często takie osoby, które należy obarczyć odpowiedzialnością za rozpad związku nie potrafią szczerze porozmawiać i się przyznać do winy, partnerowi wytykają błędy by usprawiedliwić swoje działanie, jednocześnie grając niezły teatrzyk jacy/kie to oni/one biedni/e i pokrzywdzeni przez los.
Patito i The Andrzej dziękuję bardzo za trafne uwagi . U mnie terax tak właśnie jest jm stara się jak może obarcza mnie wina wylewa żale itd co oczywiście korzystnie nie wpływa na mnie . A co do dzieci wiele osób próbuje mi wmówić ze jm nie zostawil dzieci ze zostawił tylko i wyłącznie mnie ale niestety uważam to za bzdurę . Moje dzieci potrzebują taty cały czas a nie jeden dzień w tygodniu . Chcą spontanicznie przyleci opowiedzieć coś i wrócić do zabawy a nie czekać na telefon. Chcą cieszyć i płakać razem z rodzicami ale niestety dla niektórych jeden dzien w tygodniu jest ok bo zawsze będą miały tatę. ...smutne ale prawdziwe . The Andrzej bardzo mi przykro ze musisz przez to przechodzić i ze jest Ci źle może nawet gorzej niż mi bo ja mam dzieci przy sobie . Dla tych którzy zostali porzuceni wielkie przytulasy i nie poddajemy się . Wy też mnie ukochajcie. Pozdrawiam
Kochana Jessico12 nie poddawaj się, pamiętaj, iż jesteś wartościową osobą i nie daj sobą nikomu pomiatać, masz prawo czuć rozgoryczenie i złość, bo ktoś próbuje zniszczyć twoje ideały i wiarę w miłość i rodzinę. Niestety zazwyczaj osobniki, które porzucają żonę/męża/dzieci, wyszukują preteksty i usprawiedliwienia i robią wszystko by winę przerzucić na druga stronę, część z nich robi to z wyrachowania, jednak większość doskonale zdaje sobie sprawę jakiego bagna narobiła i te wszystkie usprawiedliwienia mają na celu pomóc im uporać się z psychicznym ciężarem. Dla mnie to najgorsze świństwo jakie można zgotować rodzinie i dzieciom. Ojciec na pół gwizdka nie jest dla mnie ojcem, a latawcem, który wraca kiedy mu pasuje. Oczywiście to, że dzieci zostały przy Tobie jest mu jak najbardziej na rękę, wątpię, że latawica zaakceptowałaby potomstwo, prędzej by go kopnęła w tyłek. Powiem jedno, jesteś wielka i dasz sobie radę, dzieci są i będą dla Ciebie zawsze ogromnym wsparciem i z czasem i dla Ciebie zaświeci słońce, a karma kiedyś się odwróci i każdemu przyjdzie wyrównać rachunki za zło jakie wyrządza.
Jessika- te żale wylewa do Ciebie czy do innych na Ciebie?
Jessika- te żale wylewa do Ciebie czy do innych na Ciebie?
Standardowo moim zdaniem tu i tu.
Boszsze, ja to współczuję tym wszystkim facetom FRUSTRACJI, jaka im się uszami wylewa.
A winny jest też standardowo ktoś inny, przyczyna standardowo nie leży w nich samych...
Kiedyś podczytywałam ten wątek. Ciekawa jestem, jak ta sprawa się zakończy. Czy standardowo budowaniem "nowego-starego" związku, tak jak w statystycznych 90%?...
W tajemniczych okolicznościach zaginęła bluemarine ...
W tajemniczych okolicznościach zaginęła bluemarine ...
Też się czasami zastanawiam co u Bluemarine.
No żale to różnie próbowaliśmy jeszcze rozmawiać ale to nie ma najmniejszego sensu i żale to do mnie lub do jego rodziny oczywiście obwiniajac o wszystko mnie nie widzi swoich błędów . Piszcie co u was kobitki Pozdrawiam
Nie chciałabym się wypowiadać za bluemarine ale wiem, że nie ma dobrego zakończenia tak jak i u mnie zresztą. Jestem miesiąc po rozwodzie i niestety psychicznie czuję się gorzej niż wcześniej. Może ma ktoś złoty środek jak to przetrwać?
Nie chciałabym się wypowiadać za bluemarine ale wiem, że nie ma dobrego zakończenia tak jak i u mnie zresztą. Jestem miesiąc po rozwodzie i niestety psychicznie czuję się gorzej niż wcześniej. Może ma ktoś złoty środek jak to przetrwać?
Przytulam Cię mocno.
Osobiście 3 tygodnie po rozwodzie spakowałam malutką walizkę i pojechałam na kurs j. angielskiego na Maltę.
Chciałam być sama i nie rozpamiętywać tego co się wydarzyło a jednocześnie poznać nowych ludzi, z którymi mogę rozmawiać na tysiące innych tematów ( o ile język pozwoli )
Mnie pomogło. To był wspaniały wyjazd, który pokazał mi, ze jest mnóstwo ludzi, każdy ze swoimi problemami, a mimo to żyją dalej i to szczęśliwie :-)
cssc21 , każde rozstanie boli. A z pewnością takie, gdzie druga strona przedmiotowo i bez szacunku traktuje porzucaną osobę. Nie ma cudownej recepty na szybkie wyjście ze strefy bólu. Każdy ma inne tempo zdrowienia. Różnie z tym bywa.
Czas jest najlepszym lekarzem. Plus zrobienie czegoś teraz tylko dla siebie.
Rozwód jest porażką, zawsze. Ale jak sobie czytam te wszystkie historie na forum i przypomnę moją własną, to nachodzi mnie jedna refleksja: nie ma kogo żałować, każdy z tych facetów to dno.
Dziewczyny świetna rada, miesiąc po rozwodzie pewnie tylko drastyczne środki są w stanie pomóc by nie myśleć non stop o przeszłości. Faktycznie wyjechać na dwa/trzy tygodnie do Włoch/Hiszpanii/na Maltę nauka języka, nowi ludzie, klimat, pogoda...oczyszczenie fizyczne i psychiczne, a to na początek chyba najlepsze co można dla siebie zrobić!!! Trzymam za Was kciuki, jak to mówią tylko CZAS jest w stanie ukoić rany! Buziole
490 2017-08-08 22:54:16 Ostatnio edytowany przez bleumarine (2017-08-08 23:01:49)
I_see_beyond napisał/a:W tajemniczych okolicznościach zaginęła bluemarine ...
Też się czasami zastanawiam co u Bluemarine.
Jestem dziewczyny, żyję. Czytałam forum, ale złożony przez męża pozew przygiął mnie do ziemi i musiałam się trochę pozbierać, żeby Wam tu nie płakać i nie smęcić za nadto ;-)
W sumie to spodziewałam się, że w końcu złoży, szmata postawiła warunki, a ponieważ on ją tak bardzo kocha, to zrobi wszystko żeby była szczęśliwa. Pozew oczywiście bez orzekania o winie, treść powalająca z nóg, w skrócie to zrobił ze mnie francę jakich mało, małpę nie do życia, zmanierowaną materialistkę, której chociaż stawał na rzęsach nie potrafił dogodzić. Winna jest też moja rodzina, ktora za bardzo się wtrącała. Każdy jeden zarzut to kłamstwo, o czym wraz z dowodami i nazwiskami świadkow nie omieszkałam napisać w odpowiedzi. W sumie 25 stron w odpowiedzi na jego 1,5 strony bredni. No cóż musiał nazmyślać, przecież nie napisze, że się zakochał i od tego momentu żona stała się nie do zniesienia. K...a została powołana na świadka. Mam mnóstwo dowodów zdrady, miałam dostęp do jego fb, poczty i konta bankowego, nie wywinie się biedak. Chyba nawet już zdaje sobie z tego sprawę, bo zaczął coś bąkać o mediacji i dogadywaniu się.
Chciał zrobić ze mnie sucz, odciąć od swojej rodziny, ale nie wyszło. Jego rodzice zapraszają mnie z dziećmi na weekendy, wspierają i zapewniają, że są po mojej stronie, a jemu w łebie się pomieszało.
Kosztowało mnie to masę nerwów, ale wstałam, otrzepałam się i czekam na termin rozprawy. Mam nadzieję, że kolejny upadek prędko nie nadejdzie.
Trzymajcie się kobiety.
Jessica jak u Ciebie? Masz kontakt z mężem?
bluemarine, dobrze, że żyjesz. I dobrze, że się rozwodzisz - chyba nie masz wątpliwości w tej chwili ... Chociaż wiem, że emocje trudne.
Te pozwy, ich treść, stawianie warunków, wnioskowanie o bez orzekania o winie strony zdradzającej to też STANDARD. Tym się nie przejmuj. Wiem, jak to brzmi, ale tak jest. Moja koleżanka, która dostała taki pozew od zdradzającego męża dziś wyciąga go z szafy jak ma doła i się śmieje do rozpuku z jego treści. Rozwiodła się kilka lat temu, a i sytuacja jej bm diametralnie się przez ten czas zmieniła, więc tym bardziej trzyma się za boki. Powiem tylko, że po kilku latach zdrad, rozwodzie z orzekaniem o jego winie, on ... stwierdza, że "tak naprawdę kochał tylko ją." Pamiętaj, bluemarine, że "prawdziwa miłość" w tej chwili przesłania Twojemu jm obraz rzeczywistości. Przez emocje. Wygrywa ten, kto je potrafi ostudzić.
Nie twierdzę, że u Was, dziewczyny, będzie tak jak u tej mojej koleżanki, ale z czasem stwierdzicie to co ja - "krzyżyk na drogę"
Ja czytałam niedawno część swoich dokumentów sporządzonych przez jm w sprawie majątkowej (tam też zawarte były absurdy) i dziś czytam to bez emocji widząc jakie to bzdury. Co ciekawe, Sędzia w aktach sprawy wyczytał to co ja. Wydajesz mi się konkretną kobietą po wypowiedziach, więc napiszę krótko: rozegraj to dobrze.
Dziś już napisałam na innym wątku, że każda sprawa rozwodowo-majątkowa musi być traktowana indywidualnie (banał, wiem. ) Masz prawnika, to najważniejsze.
492 2017-08-09 07:51:18 Ostatnio edytowany przez bleumarine (2017-08-09 08:13:08)
I_see_beyond mam taką nadzieję, że kiedyś będę do tego podchodzić obojętnie. U mnie mija dwa lata tego dramatu, więc już nieco okrzepłam, podchodzę do tego chłodniej, trzeźwiej oceniam sytuację i więcej widzę. Długo nie mogłam pogodzić się z odejściem męża, chociaż tak jak pisałam miałam dostęp do jego fb, poczty i widziałam, co wypisuje i jak jest tam zaangażowany. Potrzebowałam dwóch lat żeby przyjąć do wiadomości, że ten człowiek to dno, a naszej rodziny nie ma i nie będzie. Ciagle łudziłam się, że to kryzys wieku średniego, a on się wkrótce opamięta i cudownym zrządzeniem losu będziemy żyć długo i szcześliwie. Już nie mam złudzeń, ale emocje są nadal, ogromne. Każdy jego e-mail (w sprawie dzieci, bo poza tym kontaktu nie mamy) to dla mnie stres, serce zaczyna mi walić, trzęsą mi się ręce.
Najśmieszniejsze jest podejście męża do kontaktów z dziećmi, kiedy z k...ą nuda to wspaniały tatuś, a jak miesiąc miodowy to kilka miesięcy zero zainteresowania nimi. Pisze tylko oficjalne emaile żeby mieć podkładkę w sądzie, jak to strasznie je kocha a ja utrudniam, ale pewna jestem, że wszystko jest na pokaz i ma swój cel. W pozwie napisał, że leczy depresję z powodu braku kontaktu z dziećmi, bo żona mu go utrudnia, po czym prosi tylko o dwa weekendy w miesiącu! Wiecej nie może, chociaż pracuje 3km od przedszkola i 4 od szkoły, nie da rady ich odbierać nawet raz w tygodniu, ponieważ jest bardzo zapracowany- "ktos musi pracować na dzieci i kredyt". Kpina. Wszystko pod dyktando lali, w tygodniu ma być do jej dyspozycji. Zero obowiązków, a dzieci tylko na weekend, dla przyjemności jak szmata da wolne.
Wiem, że tak jak piszesz, kiedyś odbierze swoją nagrodę, właśnie rozsypało mu się życie zawodowe. Nie życzę im nieszczęścia, ale szczęścia tez nie.
Będzie obojętne, zobaczysz. Ja też dość długo żyłam w fazie zaprzeczania, że "nas już nie ma". A nadzieja, że to wszystko minie i wrócą "stare dobre czasy" długo umierała ostatnia. Jm nie ułatwiał rozstania, ta rana wynikająca z rozstania dłużej się jątrzyła przez różne akcje jm, już wkrótce bm.
Popatrz dziś na moją sygnaturę. Wierzę, że tak będzie.
Co do "karmy". Twoje podejście jest dobre. Nie życzę nieszczęścia, ale szczęścia też nie- podoba mi się. W początkowej fazie jest taka naturalna potrzeba ukarania krzywdzicieli, a takimi niewątpliwie są ci wszyscy "panowie" opisywani tutaj. "Życzę im szczęścia" w takiej sytuacji, to trochę byłoby nienaturalne. Wypowiedziane przez zaciśnięte zęby raczej.
Ta "energia" krąży w świecie podobno. Ale znam przypadki, gdzie ewidentnie "nagrodzony" został winowajca. Można wtedy to rozstrząsać można się odciąć i skupić na czymś innym.
Najważniejsze, żeby uwolnić się i fizycznie i przede wszystkim PSYCHICZNIE z tego układu. Nie nieść, jak ten mnich z przypowieści, na swoich plecach tego faceta (tam była kobieta).
Czego Wam życzyć, Dziewczyny, to spokoju. Wewnętrznego spokoju. Od tego zacznie się cała reszta.
Znalazłam tę przypowieść. I żebyśmy się dobrze zrozumieli wszyscy : "fazę tzw. wqurwu" trzeba DOBRZE przepracować. Jeśli ktoś nie unosi się nad wodą, nie powinien gniewu tłumić.
Ale docelowo dobrze byłoby jak w tej przypowieści:
Dwaj mnisi wędrowali przez las i natknęli się na piękną kurtyzanę stojącą na brzegu wezbranego strumienia. Ponieważ złożyli śluby czystości, młodszy mnich zignorował kobietę i szybko przeszedł przez strumień.
Zdając sobie sprawę, że piękna kobieta nie zdoła samodzielnie przejść przez strumień, starszy mnich wziął ją w ramiona i przeniósł przez strumień. Gdy dotarli na drugi brzeg, delikatnie postawił ją na ziemi. Kobieta uśmiechnęła się w podziękowaniu, a mnisi ruszyli w dalszą drogę.Młody mnich aż się gotował, wciąż na nowo wspominając całe wydarzenie.
„Jak on mógł? – ze złością pytał sam siebie. – Czy nasze śluby czystości nic dla niego nie znaczą?” Im więcej młody mnich myślał o tym, co zobaczył, tym bardziej rosła w nim złość i bulwersowała go dyskusja, którą sam ze sobą prowadził: „Gdybym ja zrobił coś takiego, zostałbym wyrzucony z zakonu. Obrzydliwe. Może nie jestem mnichem tak długo jak on, ale umiem odróżnić dobro od zła”.
Spojrzał na starego mnicha, żeby sprawdzić, czy ten przynajmniej czuje skruchę z powodu swojego postępku, ale ten wydawał się równie pogodny i spokojny jak zawsze.
Młody mnich nie mógł dłużej wytrzymać milczenia:– Jak mogłeś to zrobić? – spytał napastliwie. — Jak mogłeś w ogóle spojrzeć na tę kobietę, a co dopiero podnieść ją i trzymać? Czy nie pamiętasz o swoim ślubie czystości?
Starszy mnich spojrzał na niego zaskoczony, a potem uśmiechnął się z wielką łagodnością w oczach.
– Ja już jej nie niosę, bracie. A ty?
Ja tę przypowieść bardzo lubię. Jest taka uniwersalna...
495 2017-08-09 08:40:38 Ostatnio edytowany przez bleumarine (2017-08-09 08:45:33)
I see beyond, niestety ja go dalej mam na plecach, chociaż wiem, że to mnie niszczy, truje, nie potrafię się jeszcze całkiem od jego ciężaru uwolnić. Jest trochę lepiej, ale nadal za dużo o nim myślę, zastanawiam się co robią, czy im razem dobrze. Nie potrafię odciąć tych myśli, nie potrafię normalnie, spokojnie z nim rozmawiać dlatego całkowicie urwałam kontakt. Nie wiem czy ja kiedykolwiek się od niego uwolnię, chyba taki mam charakter. Żyję, funkcjonuję normalnie, zajmuję się dziećmi, ale wewnątrz ciągle nie ma spokoju. Jest za duzo negatywnych emocji, których nie potrafię się pozbyć. Minęły dwa lata, chyba powinnam być już zdrowa?
496 2017-08-09 08:55:18 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2017-08-09 08:58:41)
Ja to rozumiem. To potrwa jeszcze jakiś czas. Dobrze, że się odcięłaś- dystans fizyczny pomoże przejść w psychiczny.
Moim zdaniem najgorzej jak rozgorączkowany umysł pisze scenariusze. Zapewne jest im dobrze, nie po to "oni wszyscy" rozwalają małżeństwa i rodziny, by się umartwiać. A jak będzie ostatecznie- tego nie wie nikt.
W początkowej fazie, kiedy to wszystko boli, trzeba po prostu maksymalnie zorganizować sobie czas, żeby myśli nie dryfowały za bardzo. Teraz masz jeszcze trudny czas, bo CZEKASZ. Jesteś w trakcie rozwodu. Jak te sprawy się rozwiążą, powinno już być lepiej.
Umysł ma to do siebie, że idealizuje to, co się traci. Ale przypomnij sobie, jak BYWAŁO, co Cię uwierało w związku i pomyśl, że tego TEŻ już nie ma.
EDIT
2 lata to dużo i niedużo. Moim zdaniem mieścisz się "w normie" biorąc pod uwagę co i JAK się stało. Macie spory wspólny czas. To nie rozstanie nastolatków po kilku miesiącach chodzenia. Choć też znam takich, co latami takie rozstania przeżywali.
Tak, masz rację, nie zostawił mnie chłopak po trzech miesiącach randkowania, ale mąż, po 17 latach znajomosci i 12 latach w małżeństwie. Do tego jestem typem, który wszystko rozkłada na czynniki pierwsze, mieli i rozpamiętuje. Czas mam wypełniony po brzegi, dzieci są małe więc narzekam raczej na jego brak niż nadmiar, zwłaszcza, że wszystko jest na mojej głowie, bo tatuś się kompletnie nie poczuwa. Mimo to czas na burzę smutnych myśli i rozpamiętywanie zawsze znajdę. Są takie okresy, że śni mi się noc w noc.
Definitywne zerwanie kontaktu mogłoby być drogą do wyzdrowienia, ale niestety są dzieci i od czasu do czasu kontakt musi być. Najchętniej wzięłabym dzieci i wyjechała w pierony, tak żeby nigdy wiecej o nim nie słyszeć. Póki co szukam sposobu żeby zobojętnieć na tyle żeby móc przynajmniej kilka zdań na temat dzieci z nim wymienić bez nerwów. Dla ich dobra.
498 2017-08-09 10:35:03 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2017-08-09 10:36:17)
Dzieci spajają na zawsze, tu nie masz pola manewru, żeby z nimi się nie kontaktował.
Ja to bym kontaktowała się przez SMS lub mail, bardziej bezosobowo, a przez to bezpiecznie, że emocje nie poniosą. Bo mam nadzieję, że "urok amanta" już na Ciebie nie działa.
Trudno się dopatrzyć jakiegokolwiek uroku :-) Mąż najchętniej wbił by mi siekierę w plecy, cóż najwyraźniej chce sobie udowodnić, że dobrze zrobił składając pozew. Nasza korespondencja jest wyłącznie emaliowa, bo chce mieć jakikolwiek haczyk na mnie do sądu, chce mi udowodnić utrudnianie kontaktów. Najczęściej pisze we wtorki: "cześć chce wziąć dzieci na ten weekend, będę po nie w piatek". Jesli mu napiszę, że proponuję następny weekend, bo na ten mamy juz plany, to "huzia na józia" jaka to jestem wredna, bo zawsze cos wymyślę byle tylko ich nie dać. No i na tym kończę "rozmowę". Do kolejnego e-maila, który przychodzi dokładnie za dwa tygodnie (rownież we wtorek :-)). Nie interesuje go czy dzieci mają zapewnioną opiekę w tygodniu, teraz wakacje, więc skręcam się zeby miały z kim zostać, a kiedy mam wolny weekend i chcę pobyć z dziećmi, gdzieś wyjechać, to tatuś sobie o nich przypomina.
Bleumarine, cieszę się, że się odezwałaś, ale przykro mi, że twoja sytuacja właściwie nie uległa zmianie. Współczuję.
Myślę, że dobrze odczytujesz intencje swojego jeszcze męża, co do pragnienia udowodnienia, że porzucenie przez niego rodziny spowodowane było przez czynniki od niego niezależne, czyli ciebie Strasznie to przykre, że z kogoś w jego życiu najważniejszym stałaś się wrogiem i że w ogóle przestał zauważać w tobie człowieka z emocjami, uczuciami.
Co do mailowej korespondencji z małżonkiem, to ja na twoim miejscu starałabym się przejąć kontrolę nad sytuacją, źeby nie dopuścić do tego, że to twój mąź Ustala wygodne dla siebie terminy spotkań z dziećmi. Nie chodzi o to, źeby mu komplikować spotkania, ale żeby jego pomysły nie komplikowały tobie życia. Może warto, żebyś zaproponowała mu na mailu, żebyście np, w terminie do 20tego dnia m-ca poprzedzającego ustalali na kolejny miesiąc jego spotkania z dziećmi.
501 2017-08-09 13:18:19 Ostatnio edytowany przez bleumarine (2017-08-09 13:44:02)
Summerko, byłoby dobrze, bo on wyskakuje ze swoimi terminami jak z kapelusza. Tłumaczy się zmienną sytuacją w pracy... Odzywa się tylko kiedy chce, kiedy szmata łaskawie zgodzi się na jego weekend z dziećmi lub nie ma nic ciekawszego do roboty. Wtedy bombarduje mnie e-mailami, że on bierze dzieci i tyle. Raz mi nawet napisał, czy nie dałoby się odwołać ich tygodniowego pobytu z moją siostrą w górach, bo on ten weekend ma wolny, a na następny wyjeżdża. Egoista i tyle.
Dziś napisał, że chce wziąć dzieci na przyszły tydzień. Akurat mam do środy wolne więc napisałam, że proponuję następny tydzień, bo teraz mamy plany na długi weekend. No to już pysk, bo ja zawsze coś wymyślę, jak nie ślub siostry to wyjazd i jego to nie interesuje, będzie w piatek po dzieci. No tak, dzieci mają nie iść na ślub ukochanej cioci, bo tatuś akurat ma kaprys je wziąć.
W pozwie wnioskował o dwa weekendy z dziećmi w miesiącu, w tygodniu nie da rady. Ja w odpowiedzi do tych dwóch weekendow wnioskuję o dodatkowe dwa dni w tygodniu. Gdzie tu utrudnianie?
Tak jak mówisz, on chciałby mi wejść na głowę i to mnie wkurza, bo ja jestem sama z dziećmi cały tydzień, kiedy są chore, marudne, chodzę na treningi, do dentysty, logopedy, sama ogarniam trudną rzeczywistość, a on odezwie się raz na dwa tygodnie i jak nie chcę dać mu dzieci, bo chcemy gdzieś pojechać, coś zaplanowaliśmy, to ja jestem podła i utrudniam.
Ze względu na taką właśnie postawę mój adwokat wnioskował w odpowiedzi na pozew o odrzucenie jego prośby o zabezpieczenie na czas procesu jego kontaktów z dziećmi. Uznał, że na to nie zasługuje.
502 2017-08-09 14:36:50 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-09 14:37:44)
Summerko, byłoby dobrze, bo on wyskakuje ze swoimi terminami jak z kapelusza. Tłumaczy się zmienną sytuacją w pracy... Odzywa się tylko kiedy chce, kiedy szmata łaskawie zgodzi się na jego weekend z dziećmi lub nie ma nic ciekawszego do roboty. Wtedy bombarduje mnie e-mailami, że on bierze dzieci i tyle. Raz mi nawet napisał, czy nie dałoby się odwołać ich tygodniowego pobytu z moją siostrą w górach, bo on ten weekend ma wolny, a na następny wyjeżdża. Egoista i tyle.
Dziś napisał, że chce wziąć dzieci na przyszły tydzień. Akurat mam do środy wolne więc napisałam, że proponuję następny tydzień, bo teraz mamy plany na długi weekend. No to już pysk, bo ja zawsze coś wymyślę, jak nie ślub siostry to wyjazd i jego to nie interesuje, będzie w piatek po dzieci. No tak, dzieci mają nie iść na ślub ukochanej cioci, bo tatuś akurat ma kaprys je wziąć.W pozwie wnioskował o dwa weekendy z dziećmi w miesiącu, w tygodniu nie da rady. Ja w odpowiedzi do tych dwóch weekendow wnioskuję o dodatkowe dwa dni w tygodniu. Gdzie tu utrudnianie?
Tak jak mówisz, on chciałby mi wejść na głowę i to mnie wkurza, bo ja jestem sama z dziećmi cały tydzień, kiedy są chore, marudne, chodzę na treningi, do dentysty, logopedy, sama ogarniam trudną rzeczywistość, a on odezwie się raz na dwa tygodnie i jak nie chcę dać mu dzieci, bo chcemy gdzieś pojechać, coś zaplanowaliśmy, to ja jestem podła i utrudniam.
Ze względu na taką właśnie postawę mój adwokat wnioskował w odpowiedzi na pozew o odrzucenie jego prośby o zabezpieczenie na czas procesu jego kontaktów z dziećmi. Uznał, że na to nie zasługuje.
Bleumarine,
Wydaje mi się, że teraz za bardzo próbujesz iść na rękę mężowi, żeby nie zostać osądzoną i uznaną za jędzę, która utrudnia kontakty ojca z dziećmi.
Wystarczy, że mu odpiszesz, że rozumiesz, że on nie miał pojęcia o twoich planach, ale gdyby wcześniej zorientował się w planach twoich i dzieci, to nie doszłoby do tak nieprzyjemnej dla niego sytuacji. W związku z tym proponujesz, żeby on nie oczekiwał, że dzieci będą przerzucane do niego zawsze wtedy, gdy on tego oczekuje, ale zawsze wtedy, gdy on to z tobą ustali.
W ogóle wszystkie argumenty, które powyżej podajesz nadają się do wniosku rozwodowego w zakresie ustalenia opieki nad dzieckiem, bo są w mojej opinii rzeczowe.
Współczuję. Musi być ci naprawdę bardzo trudno w tej sytuacji.
503 2017-08-09 15:14:00 Ostatnio edytowany przez On-WuWuA-83 (2017-08-09 15:14:40)
No tak, dzieci mają nie iść na ślub ukochanej cioci, bo tatuś akurat ma kaprys je wziąć.
Ślub i wesele to uroczystość dla dorosłych lub ewentualnie dla nastolatków jeszcze. Dla małych dzieci to ojciec jest ważny a nie tego typu imprezki z których i tak nic nie zrozumieją i nie mają.
Podłe jest twoje działanie.
504 2017-08-09 15:24:01 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-09 15:27:26)
bleumarine napisał/a:No tak, dzieci mają nie iść na ślub ukochanej cioci, bo tatuś akurat ma kaprys je wziąć.
Ślub i wesele to uroczystość dla dorosłych lub ewentualnie dla nastolatków jeszcze. Dla małych dzieci to ojciec jest ważny a nie tego typu imprezki z których i tak nic nie zrozumieją i nie mają.
Podłe jest twoje działanie.
Wiesz Wuwuś miałoby sens to, co piszesz, gdyby ojciec nie mógł spotkać się, zabrać dzieci w innym terminie niż w dniu ślubu w rodzinie. Problem w tym, że tatuś ma gdzieś to czy i kiedy dzieci chcą lub mogą się z nim spotkać, bo bierze pod uwagę TYLKO swoje preferencje.
On zwyczajnie nie jest zainteresowany odczuciami swoich dzieci a tym bardziej planami swojej jeszcze żony. Znowu widzi TYLKO swoje potrzeby.
I ty uważasz, że to Bleumarine jest podła? A on taki biedny, zostawił rodzinę i nie może spotkać się wtedy, gdy mu kochanka pozwala, ale musi jeszcze uwzględniać inne okoliczności, czasem mu niesprzyjające.
Życzę ci, żeby ci się w życiu nie trafiła naprawdę podle zachowująca się kobieta.
bluemarine , ja też się zgodzę, że Twój jm na chwilę obecną racjonalizuje swoje działania. Taki schemat i nic nie poradzisz. Tak ludzie są skonstruowani. Nie mam wątpliwości, że za częściowy wpływ na zachowanie jm ma jego nowa "bejbe". I on sam POTRZEBUJE potwierdzenia, że "on jest ok" - dostaje to w jej oczach, wszak jest "pokrzywdzony", a na to trzeba dowodów. On je sobie cały czas dostarcza. Ot, takie skrzywienia umysłu też się zdarzają. Głowa do góry.
Jesteś w bardzo trudnej sytuacji emocjonalnej. Myślę, że dostaniesz adekwatne wsparcie. Ja czasem coś u Was tu skrobnę, mając jakiś tam forumowy staż i wolną chwilę.
Oprócz pomocy dostaniesz też gratis szpilę. Bierną lub czynną. Ale to taki urok tego miejsca. O wypowiedziach net-facetów w wolnej chwili napiszę osobny post. Nie będzie to wycieczka personalna, postaram się później napisać coś konstruktywnego.
Do On-WuWuA-83 - Czy ty siebie czytasz czasami ? Wyskoczyłeś jak gumka z majtek widać nie czytając w ogóle tematu ani żadnego z powyższych postów. Czy jest to tylko i wyłącznie prowokacja z twojej strony?
Przeczytałeś wyraźnie to co napisała bluemarine??? Tatuś nie jest zainteresowany dziećmi w ciągu tygodnia, bo przecież pracuje i zabiera je wtedy kiedy ma na to ochotę? Może by tak ustalić terminy wcześniej z matką, czy według ciebie to normalna sytuacja? Druga sprawa, jak rozumiem sowich dzieci nigdy nie bierzesz na żadne uroczystości, bo po co?? Siedzą w domu, bo tak tobie wygodnie? Przeczytaj choć kilka postów bluemarine może wtedy zrozumiesz o czym rozmawiamy.
Wiesz Wuwuś miałoby sens to, co piszesz, gdyby ojciec nie mógł spotkać się, zabrać dzieci w innym terminie niż w dniu ślubu w rodzinie. Problem w tym, że tatuś ma gdzieś to czy i kiedy dzieci chcą lub mogą się z nim spotkać, bo bierze pod uwagę TYLKO swoje preferencje
Summerko, mogę zacytować mój poprzedni post jeszcze raz
Bez względu na okoliczności które miały miejsce trzeba zadać pytanie który układ jest wazniejszy: ojciec-dzieci czy dzieci-ciocia. Wydaje mi się a raczej jestem przekonany, że bez względu na wszystko "układ" z ojcem jest ważniejszy dla dobra dzieci. I nie ma co rzeczywiście utrudniać facetowi bo tak to trzeba nazwać. On ma czas wtedy kiedy jest wesele? Ok ,nie bierze dzieciaki wtedy bo i tak one nie skorzystają na tej uroczystości bo ta uroczystość nie jest dla nich (za 10l tak). Bleumarine też skorzysta na tym bo odpocznie sobie od pociech. Cały czas przecież mówi, że wszystko jest na jej głowie jako na głowie samotnej matki. Ona natomiast woli walczyć z prawie już z byłym mężem kierując się chęcią zemsty.
A co do kobiety która podkradła jej faceta to musze powiedzieć, że jak by były walki gladiatorów jeszcze (kobiety tez walczyły) na arenie Koloseum i by Bluemarine stanęła na przeciwko tamtej babki to bym cały majątek postawił na Bluemarine. Milion % że by ją rozszarpała jak dziki zwierz zwierzynę
Życzę ci, żeby ci się w życiu nie trafiła naprawdę podle zachowująca się kobieta.
Ja to was wszystkie ignoruje hahaha (raczej nie potrzeba mi nic na stałe ) tak więc chyba mi się nic złego nie przytrafi?
Oprócz pomocy dostaniesz też gratis szpilę. Bierną lub czynną. Ale to taki urok tego miejsca.
O wypowiedziach net-facetów w wolnej chwili napiszę osobny post. Nie będzie to wycieczka personalna, postaram się później napisać coś konstruktywnego.
Mam zacząć trząść portkami??
Do On-WuWuA-83 - Czy ty siebie czytasz czasami ? Wyskoczyłeś jak gumka z majtek widać nie czytając w ogóle tematu ani żadnego z powyższych postów. Czy jest to tylko i wyłącznie prowokacja z twojej strony?
Nie rzucaj tymi porównaniami bo się jeszcze spocisz xD
Uczestniczę od początku w tym wątku, to co miałem powiedzieć to już napisałem wyżej
I_see_beyond napisał/a:Oprócz pomocy dostaniesz też gratis szpilę. Bierną lub czynną. Ale to taki urok tego miejsca.
O wypowiedziach net-facetów w wolnej chwili napiszę osobny post. Nie będzie to wycieczka personalna, postaram się później napisać coś konstruktywnego.
Mam zacząć trząść portkami??
![]()
He he he! Uderz w stół, a nożyce same się odezwą. Czekaj na moją wolną chwilę.
509 2017-08-09 16:32:00 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-09 16:36:01)
summerka88 napisał/a:Wiesz Wuwuś miałoby sens to, co piszesz, gdyby ojciec nie mógł spotkać się, zabrać dzieci w innym terminie niż w dniu ślubu w rodzinie. Problem w tym, że tatuś ma gdzieś to czy i kiedy dzieci chcą lub mogą się z nim spotkać, bo bierze pod uwagę TYLKO swoje preferencje
Summerko, mogę zacytować mój poprzedni post jeszcze raz
Bez względu na okoliczności które miały miejsce trzeba zadać pytanie który układ jest wazniejszy: ojciec-dzieci czy dzieci-ciocia. Wydaje mi się a raczej jestem przekonany, że bez względu na wszystko "układ" z ojcem jest ważniejszy dla dobra dzieci. I nie ma co rzeczywiście utrudniać facetowi bo tak to trzeba nazwać. On ma czas wtedy kiedy jest wesele? Ok ,nie bierze dzieciaki wtedy bo i tak one nie skorzystają na tej uroczystości bo ta uroczystość nie jest dla nich (za 10l tak). Bleumarine też skorzysta na tym bo odpocznie sobie od pociech. Cały czas przecież mówi, że wszystko jest na jej głowie jako na głowie samotnej matki. Ona natomiast woli walczyć z prawie już z byłym mężem kierując się chęcią zemsty.
Lepiej ty jeszcze raz przeczytaj mój post.
Myślisz, że jak dzieci raz nie spotkają się z tatusiem wtedy, gdy kochanka dała mu wolne, to się okaże, źe układ ojciec-dzieci jest nieważny lub mniej ważny niż coś-tam. To są zawody albo jakaś konkurencja, co lub kto jest ważniejszy?
Jasne, że trzeba i należy pielęgnować relacje ojca z dziećmi, ale niech w takim razie ojciec to robi zamiast dyktować warunki, co, gdzie i kiedy. W wyliczance męża Bleumarine dzieci są na ostatnim miejscu, dopiero wtedy, gdy ma luzy w pracy i kochanka da mu wolne, to on łaskawie może się spotkać że swoimi dziećmi. I ma pretensje, że się tego nie docenia, że on deklaruje gotowość.
Nie zauważyłam w zachowaniu Bluemarine celowych działań utrudniających ojcu kontakt z dziećmi. Wręcz przeciwnie. Obawia się takich posądzeń.
Dla dzieci ślub i wesele w rodzinie to jest nie lada atrakcja. Sama mam wiele miłych podobnych wspomnień. Po prostu szkoda ich tego pozbawiać, tym bardziej, że się to nie powtórzy a z tatusiem będą się mogły spotkać w kolejny weekend. Oczywiście, jak kochanka da mu wolne
EDIT:
Bleumarine to faktycznie twardy zawodnik, ale jej mąż chyba takie lub skoro teraz wybrał sobie kolejną podobną kobietę, która mu dyktuje, które weekendy moźe poświęcić swoim dzieciom. Lubi być moźe być pod pantoflem
510 2017-08-09 16:47:33 Ostatnio edytowany przez Patito (2017-08-09 16:48:27)
Do On-WuWuA-83:
Jeśli czytałeś wszystkie posty i twoje wywody wyrażają twoją osobistą, przemyślaną opinię, żal mi ciebie w takim razie, z opisu prezentujesz zakompleksionego, zmęczonego życiem osobnika, na dodatek totalnego gbura i niedoświadczonego w żadnym aspekcie chłopczyka, który w życiu nie widzi nic poza czubkiem swojego nosa. Jakakolwiek rozmowa z tobą donikąd nie prowadzi, gdyż każdy twój post ma na celu tylko i wyłącznie prowokować i obrażać innych, argumentów nie masz żadnych, rzeczowa rozmowa u ciebie nie istnieje, poziom wypowiedzi do najwyższych również nie należy, szkoda czasu. A jeśli chcesz pogadać zacznij używać rzetelnych argumentów i pełnych, wyważonych zdań, a nie wypociny mające na celu oplucie i oczernianie innych. Nie prowadzi to donikąd. Nie pozdrawiam.
Z tobą nie muszę rozmawiać a więc nie pisz do mnie
:*
512 2017-08-09 17:13:30 Ostatnio edytowany przez bleumarine (2017-08-09 17:19:42)
bleumarine napisał/a:No tak, dzieci mają nie iść na ślub ukochanej cioci, bo tatuś akurat ma kaprys je wziąć.
Ślub i wesele to uroczystość dla dorosłych lub ewentualnie dla nastolatków jeszcze. Dla małych dzieci to ojciec jest ważny a nie tego typu imprezki z których i tak nic nie zrozumieją i nie mają.
Podłe jest twoje działanie.
Nie no, nie przeczytałam następnych postów, ale muszę Ci odpisać, bo mnie szarpie. Skadżeś ty sie człowieku urwał? Jakiego typu imprezki? Wiesz wogole o czym mówisz? To był ślub mojej siostry, najbliższej osoby w życiu moich dzieci. Tak dobrze czytasz i bądź pewny ze to samo powiedziałyby Ci moje dzieci. To ukochana ciocia, ktora po porzuceniu ich przez ojca bardzo często odprowadza je do przedszkola, szkoły, chodzi z nimi do lekarza, do kina, na lody podczas gdy w tym czasie ich tatuś angażuje się w załatwianie obozu wakacyjnego dla córki kochanki, a o własnych dzieciach nie pomyśli. Wujek, mąż mojej siostry jest dla syna autorytetem i to do niego, a nie do ojca zwraca się z każdym drobiazgiem. Dzieci wyczuwają dla kogo są ważne. Czy to moja wina? Czy to ja podle jak mówisz zerwalam kontakty ojca z dziećmi? Nie! To on je porzucił na odchodne mówiąc, że chwilowo ma dość dzieci i przez kilka tygodni nie będzie się kontaktował. Zreszta dalej je olewa, kontaktując się tylko jak nie ma nic lepszego do roboty. To jest ojciec?
Wybacz, ale będę szerokim łukiem omijała Twoje posty, bo nie masz pojęcia o czym piszesz.
A jesli juz mowa o "imprezce" dla nastolatków to powiem Ci tylko, że to był tylko ślub w kościele (córka przeszczęśliwa podawała obrączki) a potem obiad o deser. Żadnej imprezki nie było, bo mam żałobę po mamie, do której śmierci mój mąż w znacznym stopniu się przyczynił, fundując jej swoim porzuceniem dwójki maleńkich dzieci stres jakiego nie zaznała przez całe swoje życie. Proszę nie zabieraj głosu na temat o którym nie masz pojęcia.
Dziękuje pozostałym za odpowiedzi i wsparcie.
513 2017-08-09 17:35:20 Ostatnio edytowany przez On-WuWuA-83 (2017-08-09 17:35:57)
Mówiąc imprezkę nie miałem na uwadze, że to będzie jakaś wielka balanga i nie ma znaczenia, że to będzie krótko - chociaż nawet krócej to gorzej w tym przypadku bo ojciec spędził by całe dwa dni z dziećmi a nie tak że one na kilka godzin zobaczą się z dalszą rodziną.
Chodzi o to, że ojciec jest ważniejszy od cioci, wujka i innego świętego Walentego a tym bardziej w przypadku gdy uroczystość nie dotyczy dziecka tylko dalszej rodziny jaką jest ciocia, wujek lub inny Święty Walenty
Nie ma znaczenia, że on zostawił ciebie z dziećmi. Żaden normalny człowiek nie będzie ustawiał się pod osoby trzecie jeżeli chodzi o kontakt z własnymi dziećmi bo tak chce były partner, jest to co najmniej śmieszne! No chyba, że pozbawisz go praw rodzicielskich.
Ile twoje dzieci mają lat? Starsze ma chyba 7? a młodsze? Dla takich dzieci taka impreza to nudy, co innego spotkanie z tatą. Starsze może zapamiętać na długo jak będzie fajnie
Mimo upływu czasu targają tobą wielkie emocje. Dotąd jak sie z nimi nie uporasz będziesz walczyć z byłym ze szkodą dla dzieci.
514 2017-08-09 17:48:47 Ostatnio edytowany przez bleumarine (2017-08-09 17:54:15)
Mówiąc imprezkę nie miałem na uwadze, że to będzie jakaś wielka balanga i nie ma znaczenia, że to będzie krótko - chociaż nawet krócej to gorzej w tym przypadku bo ojciec spędził by całe dwa dni z dziećmi a nie tak że one na kilka godzin zobaczą się z dalszą rodziną.
Chodzi o to, że ojciec jest ważniejszy od cioci, wujka i innego świętego Walentego a tym bardziej w przypadku gdy uroczystość nie dotyczy dziecka tylko dalszej rodziny jaką jest ciocia, wujek lub inny Święty Walenty![]()
Nie ma znaczenia, że on zostawił ciebie z dziećmi. Żaden normalny człowiek nie będzie ustawiał się pod osoby trzecie jeżeli chodzi o kontakt z własnymi dziećmi bo tak chce były partner, jest to co najmniej śmieszne! No chyba, że pozbawisz go praw rodzicielskich.
Ile twoje dzieci mają lat? Starsze ma chyba 7? a młodsze? Dla takich dzieci taka impreza to nudy, co innego spotkanie z tatą. Starsze może zapamiętać na długo jak będzie fajnie
Mimo upływu czasu targają tobą wielkie emocje. Dotąd jak sie z nimi nie uporasz będziesz walczyć z byłym ze szkodą dla dzieci.
Musiałbyś jeszcze zapytać moich dzieci co wolą robić, bo jak zauważyłeś starszy syn ma już 7 lat i potrafi decydować jak chce spędzać czas i zapewniam Cię, że nawet jak żadnych "imprezek" nie ma to średnio ma ochotę wyjeżdżać do taty. Tak jak mówiłam na szacunek i uwagę dziecka trzeba sobie zapracować. Niby dlaczego tatuś jest ważniejszy niz ciocia czy święty Walenty? Tylko dlatego że istnieje, a na codzień pokazuje dziecku jasno, że ma go w dupie? Chyba kpisz.
Ta"dalsza" jak to nazywasz rodzina to teraz najbliższe nam osoby, które są ze mną a przede wszystkim z dziećmi na codzień. Ta "dalsza" ciocia jest im podobnie bliska i życzliwa jak matka, a wujka przykładowo syn zaprosił na mecz dzieci kontra rodzice, w zastępstwie taty. Tatuś nie wykazał inicjatywy i nie pofatygował się. Nie mam wiecej ochoty Ci udowadniać, że mój mąż niestety nie sprawdził się jako ojciec, a z automatu nic nikomu się nie należy.
515 2017-08-09 17:59:41 Ostatnio edytowany przez bleumarine (2017-08-09 18:08:30)
Ile twoje dzieci mają lat? Starsze ma chyba 7? a młodsze? Dla takich dzieci taka impreza to nudy, co innego spotkanie z tatą.
Hahaha uśmiałam się. Moje dzieci kilka miesięcy ten ślub przeżywały. Ty zaś jestes jasnowidzem i wiesz, że to dla nich nuda Co innego spotkanie z tatusiem, który miesiącami je olewa, a na spotkania z nim czy choćby odebranie od niego telefonu muszę syna namawiać.
Sytuacja z ostatnich dni- syn dostał na obozie telefon na pół godziny i pierwszą osobą do której zadzwonił był wujek, następny był telefon do cioci, a potem do mnie. I tak codziennie. Wczoraj po pięciu dniach na obozie spytałam czy dzwonił do taty - nie. Uczuć dziecka nie da się kupić, trzeba sobie na nie zapracować. Tego tatuś niestety nie rozumie.
Musiałbyś jeszcze zapytać moich dzieci co wolą robić, bo jak zauważyłeś starszy syn ma już 7 lat i potrafi decydować jak chce spędzać czas i zapewniam Cię, że nawet jak żadnych "imprezek" nie ma to średnio ma ochotę wyjeżdżać do taty. Tak jak mówiłam na szacunek i uwagę dziecka trzeba sobie zapracować. Niby dlaczego tatuś jest ważniejszy niz ciocia czy święty Walenty? Tylko dlatego że istnieje, a na codzień pokazuje dziecku jasno, że ma go w dupie? Chyba kpisz.
A jak dziecko zapyta się ciebie czy może włożyć rękę pomiędzy futrynę a drzwi kiedy będziesz je zamykać to też mu przytakniesz?
Oczywiście jeżeli krzyczy płacze i ogolnie afera, że nie chce jechać z tatą to nie ma co ale w innej sytuacji stary jaki jest taki jest i ma pierwszeństwo przed ciotką, wujem i innymi
Ta"dalsza" jak to nazywasz rodzina to teraz najbliższe nam osoby, które są ze mną a przede wszystkim z dziećmi na codzień. Ta "dalsza" ciocia jest im podobnie bliska i życzliwa jak matka, a wujka przykładowo syn zaprosił na mecz dzieci kontra rodzice, w zastępstwie taty. Tatuś nie wykazał inicjatywy i nie pofatygował się. Nie mam wiecej ochoty Ci udowadniać, że mój mąż niestety nie sprawdził się jako ojciec, a z automatu nic nikomu się nie należy.
Hehehe, jakoś skojarzył mi się motyw z "Potopu" z Wujem, może przytoczę dla rozluźnienia atmosfery ;p
"...-A czy ty wiesz, Rochu, co to jest wuj?
Wuj - to wuj!!
- Bardzoś to roztropnie wykalkulował, ale przecie, gdzie ojca nie ma, tam Pismo mówi: wuja słuchał będziesz. Jest to jakby rodzicielska władza, której grzech, Rochu, się sprzeciwić..."
Dobrze, że dziecko ma i fajnego wujka ale to jest tak jak Zagłoba powiedział
"Gdy nie ma ojca to będziesz wuja słuchał" a w przypadku twoich dzieci ojciec jednak jest i niech najpierw on się wykaże
Hahaha uśmiałam się. Moje dzieci kilka miesięcy ten ślub przeżywały. Ty zaś jestes jasnowidzem i wiesz, że to dla nich nuda wink Co innego spotkanie z tatusiem, który miesiącami je olewa, a na spotkania z nim czy choćby odebranie od niego telefonu muszę syna namawiać.
Taaak jestem jasnowidzem który się z kapusty wziął xD Przecież sam byłem mały i wiem jak do tego typu "imprezek" dzieci podchodzą
517 2017-08-09 18:25:43 Ostatnio edytowany przez bleumarine (2017-08-09 18:26:36)
bleumarine napisał/a:Musiałbyś jeszcze zapytać moich dzieci co wolą robić, bo jak zauważyłeś starszy syn ma już 7 lat i potrafi decydować jak chce spędzać czas i zapewniam Cię, że nawet jak żadnych "imprezek" nie ma to średnio ma ochotę wyjeżdżać do taty. Tak jak mówiłam na szacunek i uwagę dziecka trzeba sobie zapracować. Niby dlaczego tatuś jest ważniejszy niz ciocia czy święty Walenty? Tylko dlatego że istnieje, a na codzień pokazuje dziecku jasno, że ma go w dupie? Chyba kpisz.
A jak dziecko zapyta się ciebie czy może włożyć rękę pomiędzy futrynę a drzwi kiedy będziesz je zamykać to też mu przytakniesz?
Oczywiście jeżeli krzyczy płacze i ogolnie afera, że nie chce jechać z tatą to nie ma co ale w innej sytuacji stary jaki jest taki jest i ma pierwszeństwo przed ciotką, wujem i innymibleumarine napisał/a:Ta"dalsza" jak to nazywasz rodzina to teraz najbliższe nam osoby, które są ze mną a przede wszystkim z dziećmi na codzień. Ta "dalsza" ciocia jest im podobnie bliska i życzliwa jak matka, a wujka przykładowo syn zaprosił na mecz dzieci kontra rodzice, w zastępstwie taty. Tatuś nie wykazał inicjatywy i nie pofatygował się. Nie mam wiecej ochoty Ci udowadniać, że mój mąż niestety nie sprawdził się jako ojciec, a z automatu nic nikomu się nie należy.
Hehehe, jakoś skojarzył mi się motyw z "Potopu" z Wujem, może przytoczę dla rozluźnienia atmosfery
;p
"...-A czy ty wiesz, Rochu, co to jest wuj?
Wuj - to wuj!!
- Bardzoś to roztropnie wykalkulował, ale przecie, gdzie ojca nie ma, tam Pismo mówi: wuja słuchał będziesz. Jest to jakby rodzicielska władza, której grzech, Rochu, się sprzeciwić..."
![]()
![]()
Dobrze, że dziecko ma i fajnego wujka ale to jest tak jak Zagłoba powiedział![]()
![]()
"Gdy nie ma ojca to będziesz wuja słuchał" a w przypadku twoich dzieci ojciec jednak jest i niech najpierw on się wykaże
bleumarine napisał/a:Hahaha uśmiałam się. Moje dzieci kilka miesięcy ten ślub przeżywały. Ty zaś jestes jasnowidzem i wiesz, że to dla nich nuda wink Co innego spotkanie z tatusiem, który miesiącami je olewa, a na spotkania z nim czy choćby odebranie od niego telefonu muszę syna namawiać.
Taaak jestem jasnowidzem który się z kapusty wziął xD
Przecież sam byłem mały i wiem jak do tego typu "imprezek" dzieci podchodzą
Na szczęście dzieci są różne i z tych dzieci wyrastają również różni dorośli. Mam nadzieję, że z moich dzieci nie wyrosną imbecyle. Jak rownież mam nadzieję, że nie bedą okazywały szacunku komuś kto ich nie szanuje. Więcej nie będę komentować, nie ma czego.
Na szczęście dzieci są różne i z tych dzieci wyrastają również różni dorośli. Mam nadzieję, że z moich dzieci nie wyrosną imbecyle. Jak rownież mam nadzieję, że nie bedą okazywały szacunku komuś kto ich nie szanuje. Więcej nie będę komentować, nie ma czego.
Jeżeli mówisz, że dzień spędzony przez dziecko przy stole na uroczystości dalszej rodziny będzie lepszy aniżeli dzień spędzony z ojcem np. w wesołym miasteczku lub zoo to rzeczywiście nie mamy o czym rozmawiać
519 2017-08-09 18:40:39 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-08-09 18:42:47)
bleumarine napisał/a:Na szczęście dzieci są różne i z tych dzieci wyrastają również różni dorośli. Mam nadzieję, że z moich dzieci nie wyrosną imbecyle. Jak rownież mam nadzieję, że nie bedą okazywały szacunku komuś kto ich nie szanuje. Więcej nie będę komentować, nie ma czego.
Jeżeli mówisz, że dzień spędzony przez dziecko przy stole na uroczystości dalszej rodziny będzie lepszy aniżeli dzień spędzony z ojcem np. w wesołym miasteczku lub zoo to rzeczywiście nie mamy o czym rozmawiać
![]()
Pewnie gdyby ten tata trafił im się lepszy to i dzień z nim byłby lepszy niż jakakolwiek inna alternatywa. Tymczasem dzieci wyczuwają kto obdarza ich rzeczywistym zainteresowaniem, opieką, troską i dbałością od tych, którzy odwalają pańszczyznę, bo muszą.
Ale myślę Wuwuś, że ty doskonale wiesz jak to jest być zaniedbanym emocjonalnie przez rodzica dzieckiem, dla którego jesteś po prosty jedną z wielu gęb do wyżywienia. Inaczej byś się tu dzisiaj wypowiadał gdybyś doznał prawdziwej troski i emocjonalnego wsparcia od najbliższych wtedy, gdy tego potrzebowałeś.
On-WuWuA-83 napisał/a:bleumarine napisał/a:Na szczęście dzieci są różne i z tych dzieci wyrastają również różni dorośli. Mam nadzieję, że z moich dzieci nie wyrosną imbecyle. Jak rownież mam nadzieję, że nie bedą okazywały szacunku komuś kto ich nie szanuje. Więcej nie będę komentować, nie ma czego.
Jeżeli mówisz, że dzień spędzony przez dziecko przy stole na uroczystości dalszej rodziny będzie lepszy aniżeli dzień spędzony z ojcem np. w wesołym miasteczku lub zoo to rzeczywiście nie mamy o czym rozmawiać
![]()
Pewnie gdyby ten tata trafił im się lepszy to i dzień z nim byłby lepszy niż jakakolwiek inna alternatywa. Tymczasem dzieci wyczuwają kto obdarza ich rzeczywistym zainteresowaniem, opieką, troską i dbałością od tych, którzy odwalają pańszczyznę, bo muszą.
Ale myślę Wuwuś, że ty doskonale wiesz jak to jest być zaniedbanym emocjonalnie przez rodzica dzieckiem, dla którego jesteś po prosty jedną z wielu gęb do wyżywienia. Inaczej byś się tu dzisiaj wypowiadał gdybyś doznał prawdziwej troski i emocjonalnego wsparcia od najbliższych wtedy, gdy tego potrzebowałeś.
Dokładnie. Nic dodać nic ująć.