Pospieszyłam się z tym wszystkim. Nowy związek, starania o dziecko- wszystko szlag trafił...
Kiedy poznałam swojego faceta, byłam zdziwiona, że tak szybko chce abym się wprowadziła. Bardzo szybko padły deklaracje, wielkie słowa... Były popierane czynami, tzn. facet chciał, żebym z nim zamieszkała, ale i starał się, aby do tego doszło. Bardzo szybko przedstawił mnie rodzinie, którą bardzo polubiłam. Zaczęłam czuć, że tak to chyba powinno wyglądać, myślałam: pora się ustatkować. Koniec z mrzonkami, niedoścignionym P., pora się skupić na swoim życiu. Jedynym, ale i bardzo poważnym "ale" była komunikacja z własnym partnerem, a właściwie jej brak. Mój facet jest człowiekiem, który nie ma ani jednego kolegi. Nie ma żadnych specjalnych zainteresowań, pasji. Pierwszy raz wybrałam osobę (nie wierzę w "trafy"), która była aż tak flegmatyczna. W związku z nim było mi ciepło, bezpiecznie, wygodnie, przewidywalnie, ale też w cholerę nudno. Na parę miesięcy moje życie zamieniło się w maraton: praca-dom- dom-praca, a w tym domu seriale i tv. Takie życie to nie moja bajka, ale akceptowałam to wszystko, myśląc sobie: Może nie zawsze muszą być te motylki w brzuchu, radość z smsa od faceta? Może dorosłe życie polega na tym, że nie ma kłótni, jest czysty dom i plany na przyszłość? Próbowałam z nim rozmawiać, mówić, że obiecywał mi, że jak się wprowadzę, to będziemy randkować, będzie o mnie zabiegał... Nic takiego nie miało miejsca. Rozmowy nie przynosiły żadnego efektu. Były obietnice poprawy, ale wszystko działo się po staremu. Dla niego komunikacją, rozmową były słowa: musimy kupić mleko, bo się skończyło/jutro wyjdę wcześniej, wyślę listy na poczcie itd. Nie prowadziliśmy żadnych dyskusji. Zaczęłam zazdrościć koleżankom, które zaczęły nowy związek, tryskały energią i entuzjazmem.
Mimo, że znaliśmy się tylko parę miesięcy, zaczęliśmy starania o dziecko. On chciał dziecka, żony, ja pragnęłam dziecka jak mało kto... Staraliśmy się kilka miesięcy, ale ja w ciążę nie zachodziłam. Na początku roku, spotkałam w jaccuzzi P. Kilka razy się tam spotkaliśmy. Kiedyś podwiózł mnie, siedzieliśmy w aucie, rozmawialiśmy i w pewnym momencie on mnie pocałował. To było takie przyjemne uczucie (przyjemny pocałunek) pomieszane z nieprzyjemnym uczuciem niesmaku do siebie, że w domu czeka przecież chłopak, a w domu P. jego narzeczona. Było jeszcze kilka spotkań, jedno zakończyło się niemrawym seksem w aucie. Nie jestem z tego dumna. Żałowałam tego od początku i żałuję do dzisiaj, ale czasu nie da się cofnąć. Nie wiem do dzisiaj czemu to zrobiłam. Nie brakowało mi seksu. Nie czułam potrzeby kochania się z P., tym bardziej w aucie jak dziwka. Zrobiłam to jakoś tak bez refleksji, bez sensu i to jest w tym najgorsze 
Po paru tygodniach, P. znowu był na basenie. Rozmawialiśmy, on zaczął mnie dotykać w miejsca intymne w wodzie i położył moją rękę pod wodą na swoim kroczu... Nie podobało mi się to i powiedziałam, że ma przestać. Chwilę porozmawialiśmy, po czym on spytał: Wspominałaś, że staracie się z chłopakiem o dziecko? Mówię: No jeszcze się nie staramy, dopiero planujemy... A on: Bo mi się w kwietniu rodzi córka.
Świat dla mnie zamarł. Kochał się ze mną, zostawiając dziewczynę w 6 miesiącu ciąży. Nie da się opisać tego co wtedy poczułam
Napisał do mnie jeszcze, ale nie chciałam go znać. Pisał do mnie po jakimś czasie, ale odpisywałam mu bardzo niemiło. W końcu napisał, że sama nie jestem święta, że on wątpi, abym potrafiła przepraszać itp. itd. Jednym słowem zrzucił winę na mnie, swojej winy nie widział, umył rączki od wulgaryzm, jakie zrobił.
Kontynuowałam związek z moim facetem. Postanowiłam, że skupię się tylko i wyłącznie na nim. Dbałam o mieszkanie, wyjechaliśmy na fajne wakacje, staraliśmy się o dziecko. Braki rozmów z nim wypełniałam sobie czytaniem książek, rozmowami z koleżanką, jazdą na rowerze. Po powrocie z wakacji zaczęłam zauważać, że coś się zmieniło. Czułam niepokój i przejrzałam mu telefon. Okazało się, że korespondował z różnymi kobietami z sex portali. Kiedy ja spałam, oni wymieniali się intymnymi zdjęciami. Pisał co im zrobi. Były tam mężatki i wolne dziewczyny. Jechałam do pracy zapłakana. Po powrocie powiedziałam mu, że to koniec. Wypierał się wszystkiego dopóki nie pokazałam mu zdjęcia jego penisa, które wysyłał.
Sprawy na dzień dzisiejszy mają się tak, że mieszkam ze swoim ex facetem. Szukam mieszkania, zaczynam wszystko od początku, czyt. jestem w czarnej d.. Zmuszam się do podstawowych czynności, tj do zwleczenia się z łóżka, na siłę chodzę do pracy. W majówkę, nie wiem co mnie podkusiło, założyłam fikcyjne konto na badoo. Przejrzałam profil P, a tam napisane: umówię się z kobietą między 25 a 40lat. Wstawiłam sobie zdjęcie znalezione w Internecie. Wieczorem do mnie napisał. Nie było trzeba się specjalnie starać. Rybka połknęła haczyk. Na drugi dzień już był ustawiony z tą dziewczyną na spotkanie. Po północy dostałam od niego wiadomość: ja już jestem ubrany, gdzie mieszkasz? Pisał, że bardzo mu się podobam. Unikał odpowiedzi na pytanie czego szuka na portalu albo czy jest singlem. W końcu napisał: Ja cały czas do wzięcia. Po rozstaniu 3 miesiące jakoś... W domu, pewnie w pokoju obok, narzeczona (może już żona) z miesięcznym dzieckiem, a on ustawiony na seks z przypadkową dziewczyną z Internetu. Fikcyjne konto usunęłam, pozbyłam się złudzeń po 2 latach w 3 minuty.
Wiem, że moja postawa pozostawia też wiele do życzenia. To bardzo dziecinne w kółko drążyć ten sam temat. Napisałam ten post, bo zdarza mi się czytać tu na forum podobne historie. Dziewczyny zastanawiają się co oznacza taka a nie inna postawa faceta. Dzisiaj już wiem, że jak komuś zależy, to zawsze znajdzie czas, kobieta będzie dla niego priorytetem, nawet jak dużo pracy, czy mało czasu. I w drugą stronę, nie ma co przyspieszać. Jeśli nowo poznana osoba spieszy się z deklaracjami, po paru tygodniach twierdzi, że kocha
to już jest poważny sygnał alarmowy.