Witajcie!
Też czytałam ten wątek od kilku dobrych dni i ciekawa byłam jaki będzie finał czy urwałaś to i obecnie masz fajny dobrze rokujący związek czy nadal w tym tkwisz?
szkoda że to drugie ...
Sama mam podobną sytuację za sobą - i doskonale wiem dziewczyny co czujecie i jak cięzko z tego wyjść pomimo zdawania sobie sprawy z irracjonalności sytuacji w której na własne życzenie się znalazłyśmy - nie wiadomo kiedy ale jednak.
Sama dodałam wątek nie tak dawno o "moim" beznadziejnym przypadku. Nasza historia toczy się od 2013 r. gdy sie poznaliśmy ale odnowiłam znajomość i "coś" międy nami zaiskrzyło pod koniec 2015 r. i tak sie ciągnie do chwili obecnej z małymi przerwami. Gdy odnowiliśmy kontakt oboje byliśmy w związku - po 9 miesięcach spotkań na kawę i rozmowy bo nic więcej nie zaszło chociaż wiele dwuznacznych sms wymieniliśmy w tym czasie - wkońcu mnie pocałował i przespaliśmy sie ze sobą.
Mnie totalnie siekło on - nie miał JAKOS wyrzutów sumienia, uznał że jego związek jest fikcją ale on ma problem ze zmianami i dojrzewa do tego aby od niej odejść.
Ale odeszłam ja - poprosiłam o urwanie kontaktu bo mnie przerosło to co się stało - nie odzywaliśmy się kilka miesięcy ja się w między czasie rozstałam z moim facetem bo uznałam że skoro zdradziałam = nie kocham. Oczywiście uznałam, że mój niedoszły kochanek już nie działa na mnie więc się odezwałam - tak o co słychać i od marca znowu się zaczeło. z tą DROBNĄ różnicą, że ja byłam sama a on nadal w związku. I zaczęła się relacja jak u Ciebie autorko - ja dostawałam ochłapy ona - miała go na codzień. Wkońcu sie wkurzyłam i powiedziałam że ma coś postanowić - obiecał że się "ogarnie" jednak po 2 tyg nadal decyzji nie było, urwałam kontakt pisząc mu "brak decyzji to też decyzja" on zasłaniał się że to cięzkie od strony psychicznej rozstać sie z kimś po tylu latach bycia razem.
Wytrzymałam w tym urwaniu kontaktu całe kilka dni i znowu sie zaczeło ... z tym że ja już nie naciskałam na jego decyzję, cieszyłam sie że jest, że mogę go chociaż raz na jakiś czas MIEĆ tylko dla siebie. I tak jak piszesz autorko nigdy bym nie pomyślała że uwikłam się w relacje z zajętym facetem ale jeśli ktoś w takiej sytuacji się nie znajdzie - łątwo mu mówić i oceniać co by zrobił. Nie wiemy dopóki sami w takiej sytuacji się nie znajdziemy...
Jakoś na początku lipca zapytał o moje uczucia względem niego oraz o to czy decyzja o przeprowadzce do jego miasta nie jest nim spowodowana - powiedziałam mu szczeze co czuję potem nastąpiłą cisza na 12 dni po której on podjąl decyzje i rozstał sie wkońu z tamtą dziewczyną. Od tamtego czasu (minęło 2,5 tyg) wiedzieliśmy sie 2 razy, mamy dośc częsty kontakt i on obiecuje ze jak ugarnie się ze swoimi emocjami, życiem to jakoś to razem poukładamy.
Staram się nie napalać, podchodzić bardzo ostrożnie do tej relacji ale powiem Ci jedno ...
wchodząc w takie dziwne relacje trzeba być bardzo silnym i konsekwenym - niezależnie jak to się skończy czy będzie się z takim człowiekiem czy też nie trzeba cały czas walczyć o siebie i wyznaczać sobie granice których absolutnie nie przekroczymy. Jedni faktycznie musza siegnąć dna żeby zrozumieć że to ich granica inni stawiają ja dużo mniejszą...
Ja dałam sobie maksymalny czas po którym wiedziałam że to koniec i już nigdy więcej chociaż nie wiem jakby bolało... ale musze zawalczyć o siebie bo mnie to niszczy. Wcześniej moim wyznacznikiem było ich rozstanie - teraz daje mu 2 miesiące od rozstania żeby sie ogarnał i pokazał mi że zależy mu na mnie i zacznie trakować mnie poważnie - jeśli nie będzie przełomu porozmawiam z nim i to utnę - chociażby nie wiem jak bolało.
znajdź w sobie tą sile, zobacz ile z tego masz a ile masz strat ... tak jak piszesz chwila spędzona z nim jest nie warta po tym co czujesz gdy juz on wychodzi ...
Tobie nie jest potrzebny psychoterapeuta ale Ty sama - która znajdzie siłę i zrozumie że WSZYSTKO zalezy od nas samych.