Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 196 do 260 z 330 ]

196

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

Męczy mnie jeszcze jedna myśl: nie wiem, o co mu chodzi, co mu siedzi we łbie hmm Przyjeżdża, zaczyna się dobierać, przepraszam za określenie: staje mu, zaczyna coś działać, wycofuje się. Ostatnio skończyło się tak, że doprowadził mnie do orgazmu i odjechał ze wzwodem. Wyrzuty sumienia? O co chodzi? Ja po wszystkich tych akcjach jestem totalnie zdezorientowana. No, bo gdyby jeszcze przyjechał na seks, zrobił swoje i do domu to było by złe, ale można to jakoś nazwać. A tak to ja kompletnie nie wiem, co jest grane.

Angażuje się w swój związek coraz bardziej. Nie zdradza big_smile Pełny seks to zdrada, ale petting, jakieś tam mizianie, oral itp pod zdradę nie podpada. Niektóre ameby mają taki tok myślenia...

Co do reszty wygląda, że wszystkie składniki trzymasz w swoich rękach, przyglądasz się im, ale nie przyjmujesz do wiadomości. Piszesz o nich, widzisz je, ale i tak jakbyś odwracała wzrok.

Zobacz podobne tematy :

197

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

Tak czytając Twój wpis, naszlo mnie, czy jest w ogóle sens, żebym mówiła mu w sobotę o tym, abyśmy się nie odzywali do siebie już? Z jednej strony jak tego nie zrobię, zawsze gdzieś tam będzie sporadyczny kontakt, z drugiej strony on i tak będzie to miał gdzieś. Jestem przecież dla niego tylko laską do bzykania i to raz na jakiś czas.

Kasiks, mówiąc szczerze, nie ma najmniejszego sensu znowu się zarzekać jak żaba błota. Wiele razy już ten kontakt niby urywałaś, było blokowanie, było odinstalowywanie
Dla mnie takie deklaracje teraz są śmieszne. Ciągle zrywasz z nim kontakt, jednocześnie czekając na najmniejszy pretekst, żeby się z nim ponownie kontaktować.
Jeśli chcesz coś zrobić, albo jeśli nie chcesz czegoś robić - to decyzja wystarczy. Nie ma najmniejszej potrzeby wymachiwać tą decyzją przed wszystkimi niczym workiem z kapciami ...

kasiks napisał/a:

Męczy mnie jeszcze jedna myśl: nie wiem, o co mu chodzi, co mu siedzi we łbie hmm Przyjeżdża, zaczyna się dobierać, przepraszam za określenie: staje mu, zaczyna coś działać, wycofuje się. Ostatnio skończyło się tak, że doprowadził mnie do orgazmu i odjechał ze wzwodem. Wyrzuty sumienia? O co chodzi? Ja po wszystkich tych akcjach jestem totalnie zdezorientowana. No, bo gdyby jeszcze przyjechał na seks, zrobił swoje i do domu to było by złe, ale można to jakoś nazwać. A tak to ja kompletnie nie wiem, co jest grane.

Chodzi mu o fajny i bezproblemowy seks jaki miał z Tobą. Jesteś nadal tak samo dostępna i tak samo mało wymagasz od niego zachodu.
Dla wielu mężczyzn jest to bardzo atrakcyjne, i jeśli okazja ku temu sama dzwoni, to dlaczego nie skorzystać ?
Ręki nie dam sobie uciąć, ale być może on uważa, że jeśli laska sama się domaga, to dlaczego jej nie dać o co prosi. Przecież to nie mydło, jak mawiają starożytni Rosjanie. Więc się nie wymydli.
A ze wzwodem jedzie do domu do swojej kobiety, z którą jest w związku. Nie zmarnowało się pewnie.

Wymyślasz Kasiks, starasz się na siłę wyszukiwac sobie najmniejsze choćby detale, tylko po to, żeby się tego P. trzymać.
Bo jakie to niby ma znaczenie, że nie potrafisz jego zachowania nazwać ?
I nie udawaj, że nie wiesz co jest grane ...
Masz dla niego wymiar ewentualnie fizyczny i okazjonalny.
Jak zadzwonisz i wymyślisz jakąś pierdółkę, to może przyjechać i zaspokoić Cię.
Z jego strony takie zachowanie to zwyczajne koorestwo. Z Twojej ... też niewiele szlachetniej można to określić.
Bo przecież dobrze wiesz, że on jest z kimś w związku. W takiej sytuacji naprawdę można znaleźc sobie innego mechanika, czy hydraulika ...

198

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
Klio napisał/a:

Angażuje się w swój związek coraz bardziej. Nie zdradza big_smile Pełny seks to zdrada, ale petting, jakieś tam mizianie, oral itp pod zdradę nie podpada. Niektóre ameby mają taki tok myślenia...

Z jednej strony angażuje się w związek- byli parę dni temu na zagranicznym urlopie, na wakacje pojadą w góry. Mnie aż ściska jak sobie o tym pomyślę... On nie mówi mi wprost, że byli wspólnie, no ale przecież to oczywiste. Na Wielkanoc siedział sam w domu, pisał, że ona pojechała do rodziny, ale on uznał, że to za wcześnie na to, żeby on jechał poznawać jej rodzinę... Typowy asekurant hmm Niedawno napisał mi, że on w życiu by żony nie zdradził. Nie mogłam uwierzyć w tę obłudę, więc spytałam, co robił jeszcze tydzień wcześniej u mnie w mieszkaniu, że zaspokoił się i wrócił do swojej dziewczyny. On mi na to, że zdrada jest tylko w małżeństwie (!):O I że mam nie pisać, że on ją zdradza, bo już sama nazwa: przysięga małżeńska mówi, że przysięga się na ślubie wierność... Potem pieprzył głupoty, że on ogólnie za krótko był sam, że za wcześnie wkroczył w ten nowy związek po rozstaniu, ale: "Nie mógł przegapić takiej OKAZJI". Spytałam, czy dobrze zrozumiałam, czy nazywa okazją swoją dziewczynę, zapowiadającą się na dobry materiał na żonę, jego odpowiedź brzmiała: TAK...

Odnosząc się do wypowiedzi: "Jesteś nadal tak samo dostępna i tak samo mało wymagasz od niego zachodu.
Dla wielu mężczyzn jest to bardzo atrakcyjne, i jeśli okazja ku temu sama dzwoni, to dlaczego nie skorzystać ?
Ręki nie dam sobie uciąć, ale być może on uważa, że jeśli laska sama się domaga, to dlaczego jej nie dać o co prosi."

ja nie pisałam do niego licząc, że będziemy uprawiać seks. Ok, samochód to faktycznie był pretekst do zobaczenia go, bo stęskniłam się za nim, ale nie prowokowałam seksu. Nie prowokowałam strojem, zachowaniem, zachowywałam nawet dystans fizyczny. Gadaliśmy i w pewnym momencie on powiedział, abym przyszła do niego. Ja to zrobiłam, nadal nie aby uprawiać z nim seks, ale kiedy on mnie przytula, zaspokaja to jakąś moją wewnętrzną potrzebę. Wiem, że to złudne, nieprawdziwe, ale czuję się wtedy dziwnie bezpieczna, jakby on był jakimś moim tatusiem, który mnie pogłaszcze po główce. Tylko, że on wykorzystuje takie mizianie- szybko się podnieca, robi swoje i ucieka, a ja zostaję roztrzaskana na kawałki i liżąc rany przez kolejne tygodnie.

199

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Naprawdę ?? Więc pisałaś do niego z myślą o tym, że będziecie pili rumianek i oglądali znaczki, albo pocztówki ?
Nie chodzi mi o prowokowanie Kasiks. Chodzi mi o intencje.
Zobacz, z jego strony jest tak, za każdym razem kiedy się spotykaliście, a on mówił, żebyś "przyszła do niego" to dochodziło do seksu.
Tak więc on z góry zakłada, że do tego dojdzie, wtedy gdy model, schemat jego zachowania podczas spotkań z Tobą jest taki sam.
Ty natomiast nagle, o dziwo smile spodziewałaś się, że tym razem to nie będzie seks, tylko oświadczyny smile
No bez kitu Kasiu, proszę ...
Robiąc po wielokroć to samo trudno jest spodziewać się, że tym razem efekt końcowy będzie odmienny, skoro żadne inne uwarunkowania się nie zmieniły ...
Mnie nie musisz tego tłumaczyć, bo wiem jak działają takie sztuczki.
Udajemy, że tym razem nasze spotkanie to zupełnie co innego ... niech sobie nie myśli ... skoro wybrał tamtą, to mogę mu dac herbaty / wody / kawy i podziękować za pomoc ...
Będę niedostępna, uprzejma, ale oblewająca go chłodem ... ojejku, dlaczego tak szybko wypił tą herbatę ... o dzięki ci losie, wreszcie kiwa na mnie palcem, że mam przyjść do niego na kolana .... więc co to ja chciałam ?
A tak ! Lecęęęęęęę, bo się rozmyśli !!!

To normalne, że on jeździ z nią na wycieczki, czy urlopy, skoro są razem. Ja tam ze swoim  mężem też czasem gdzieś jeżdżę big_smile

Rozumiem, że czujesz się rozbita na tysiąc małych kawałeczków, ale prędzej czy później będziesz musiała przyznać, że masz to na swoje własne, wyraźne życzenie.
Wygląda na to, że nie tylko chcesz to robić, ale jakbyś to nawet lubiła.
W czasie w którym Ty nie szukasz pretekstów do kontaktu z P. - on nie zająknie się do Ciebie nawet słowem, pracując nad wychowaniem sobie dobrego materiału na żonę ...

200

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

Z jednej strony angażuje się w związek- byli parę dni temu na zagranicznym urlopie, na wakacje pojadą w góry. Mnie aż ściska jak sobie o tym pomyślę... On nie mówi mi wprost, że byli wspólnie, no ale przecież to oczywiste. Na Wielkanoc siedział sam w domu, pisał, że ona pojechała do rodziny, ale on uznał, że to za wcześnie na to, żeby on jechał poznawać jej rodzinę... Typowy asekurant hmm Niedawno napisał mi, że on w życiu by żony nie zdradził. Nie mogłam uwierzyć w tę obłudę, więc spytałam, co robił jeszcze tydzień wcześniej u mnie w mieszkaniu, że zaspokoił się i wrócił do swojej dziewczyny. On mi na to, że zdrada jest tylko w małżeństwie (!):O I że mam nie pisać, że on ją zdradza, bo już sama nazwa: przysięga małżeńska mówi, że przysięga się na ślubie wierność... Potem pieprzył głupoty, że on ogólnie za krótko był sam, że za wcześnie wkroczył w ten nowy związek po rozstaniu, ale: "Nie mógł przegapić takiej OKAZJI". Spytałam, czy dobrze zrozumiałam, czy nazywa okazją swoją dziewczynę, zapowiadającą się na dobry materiał na żonę, jego odpowiedź brzmiała: TAK...

To jakich wybieramy ludzi i dopuszczamy do swojego najbliższego otoczenia, a zwłaszcza to jakich wybieramy partnerów świadczy o nas samych w danym punkcie naszego życia. Zastanów się Kasiks jak taki troglodyta, który stał się obiektem Twojej miłości romantycznej i każdej innej, świadczy o Tobie... Na Twoim miejscu gdybym doszła do takiego punktu zrobiłabym wszystko, żeby z niego wyjść. Choćbym miała pobierać nauki u tybetańskich mnichów, w Tybecie oczywiście big_smile Tymczasem Ty wolisz stać w swoim punkcie, gdzie od czasu do czasu dojdzie do spotkania z Twoim troglodytą. Jeszcze żeby był w nim jakiś błysk inteligencji i zdolność do manipulowania... Ale nie. Tu jest standardowy troglodyta niezdolny do tworzenia związków, zdradzający dla sportu i jak każdy zdradzający dla sportu - będący narcyzem, niezdolnym do samokontroli i w jakiejś mierze psychopatycznym. On nic nie musi robić, jemu wystarczy samo bycie żebyś leciała do niego jak na skrzydłach. hmm I nie pisz, że nie bo działania i efekty świadczą o prawdziwych intencjach, zupełnie tak jak w przypadku Twojego troglodyty.
Oszukujesz siebie i pozorujesz działania mające na celu wyście z tego punktu. Jeszcze nie uderzyłaś o swoje dno jak widać, żeby się odbić. Coś niecoś próbujesz psychologizować, ale tak naprawdę nie zbliża Cię to ani o krok do wyjścia ze swojego punktu.

201

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
IsaBella77 napisał/a:

Naprawdę ?? Więc pisałaś do niego z myślą o tym, że będziecie pili rumianek i oglądali znaczki, albo pocztówki ?
Nie chodzi mi o prowokowanie Kasiks. Chodzi mi o intencje.
Zobacz, z jego strony jest tak, za każdym razem kiedy się spotykaliście, a on mówił, żebyś "przyszła do niego" to dochodziło do seksu.
Tak więc on z góry zakłada, że do tego dojdzie, wtedy gdy model, schemat jego zachowania podczas spotkań z Tobą jest taki sam.
Ty natomiast nagle, o dziwo smile spodziewałaś się, że tym razem to nie będzie seks, tylko oświadczyny smile
No bez kitu Kasiu, proszę ...
Robiąc po wielokroć to samo trudno jest spodziewać się, że tym razem efekt końcowy będzie odmienny, skoro żadne inne uwarunkowania się nie zmieniły ...
Mnie nie musisz tego tłumaczyć, bo wiem jak działają takie sztuczki.
Udajemy, że tym razem nasze spotkanie to zupełnie co innego ... niech sobie nie myśli ... skoro wybrał tamtą, to mogę mu dac herbaty / wody / kawy i podziękować za pomoc ...
Będę niedostępna, uprzejma, ale oblewająca go chłodem ... ojejku, dlaczego tak szybko wypił tą herbatę ... o dzięki ci losie, wreszcie kiwa na mnie palcem, że mam przyjść do niego na kolana .... więc co to ja chciałam ?
A tak ! Lecęęęęęęę, bo się rozmyśli !!!

To normalne, że on jeździ z nią na wycieczki, czy urlopy, skoro są razem. Ja tam ze swoim  mężem też czasem gdzieś jeżdżę big_smile

Rozumiem, że czujesz się rozbita na tysiąc małych kawałeczków, ale prędzej czy później będziesz musiała przyznać, że masz to na swoje własne, wyraźne życzenie.
Wygląda na to, że nie tylko chcesz to robić, ale jakbyś to nawet lubiła.
W czasie w którym Ty nie szukasz pretekstów do kontaktu z P. - on nie zająknie się do Ciebie nawet słowem, pracując nad wychowaniem sobie dobrego materiału na żonę ...


Tak, naprawdę. Nie liczyłam na seks, nie dlatego do niego pisałam. Jak wcześniej wspomniałam, motyw mojego odezwania się do niego był taki, że chciałam go zobaczyć, chciałam jego obecności. Nie zawsze było tak, że uprawialiśmy seks, czasem przyjechał pogadać albo naprawiał mi auto, wypił herbatę, pogadaliśmy i koniec. Gdyby i tym razem nie doszło do seksu, nie czułabym jego braku. Bardziej brakowało by mi jego bliskości: przytulenia, zapachu...

I nie, nie usprawiedliwiam siebie. Wiem, że to, co zrobiłam było niemoralne i bardzo niedojrzałe, że cofnęłam się ileś kroków. Jest mi z tym bardzo źle. W połączeniu z myśleniem o tym, że on układa sobie w najlepsze życie z inną kobietą i czując, że sama sprowadziłam się do takiej pozycji, w jakiej teraz jestem- czuję ogólne zniechęcenie do wszystkiego: do życia, do ewentualnych przyszłych związków. Nic mnie nie cieszy. Jeszcze w zeszłym roku byłam gościem w swoim mieszkaniu, a teraz z weekendu na weekend coraz bardziej się zamykam na ludzi. Zastanawiam się, czy nie wymiksować się z jutrzejszego spotkania z koleżanką.

202

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

czuję ogólne zniechęcenie do wszystkiego: do życia, do ewentualnych przyszłych związków. Nic mnie nie cieszy. Jeszcze w zeszłym roku byłam gościem w swoim mieszkaniu, a teraz z weekendu na weekend coraz bardziej się zamykam na ludzi. Zastanawiam się, czy nie wymiksować się z jutrzejszego spotkania z koleżanką.

To jak teraz się czujesz i postrzegasz związki sprawi, że zapętlisz się w relacjach jakie do tej pory miałaś jeszcze bardziej. Strach przed bliskością, który już w sobie nosiłaś teraz jest pogłębiony. Nastąpią kolejne relacje bez zobowiązań, które dodatkowo Cię zdołują bo deklarujesz, że takich nie szukasz, ale Twój obecny stan do takich właśnie Cię predestynuje.
Idź na tą cholerną terapię wreszcie i przestań kręcić nosem. Sama się nie wygrzebiesz. Przynajmniej jak do tej pory nie wygląda na to.

203

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Nie jestem w stanie tego zrozumieć.
Nie potrafię sobie wyobrazić, jak można pragnąć bliskości z człowiekiem, o którym się wie, że na tę bliskość nie ma najmniejszych szans.
I nie pojmuję, jak można do tego dążyć stosując schemat zachowania taki jak zawsze, czyli prowadzący do szybkiego seksu.

204

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
Klio napisał/a:

[Tymczasem Ty wolisz stać w swoim punkcie, gdzie od czasu do czasu dojdzie do spotkania z Twoim troglodytą. Jeszcze żeby był w nim jakiś błysk inteligencji i zdolność do manipulowania... Ale nie. Tu jest standardowy troglodyta niezdolny do tworzenia związków, zdradzający dla sportu i jak każdy zdradzający dla sportu - będący narcyzem, niezdolnym do samokontroli i w jakiejś mierze psychopatycznym.

Aszzz jaki opis i ten "troglodyta" xDDD
Za bardzo się spuszczasz tworząc taki zapętlony opis tego faceta ^^ Jak opisywać to krótko. Tz. - zwykły ruchacz tongue jakich wielu. Autorka to z kolei ta co się szybko i ładnie mu wypina jak facetowi potrzeba opróżnić zbiornik wink tongue, no ewentualnie  najpierw wymaga od faceta przytulasa i szafa gra tongue

205

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Dzięki. Następnym razem gdy w moim życiu zabraknie dozy prymitywności z nutką błazeństwa zgłoszę się do Ciebie na pewno.

206

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
Klio napisał/a:

To jak teraz się czujesz i postrzegasz związki sprawi, że zapętlisz się w relacjach jakie do tej pory miałaś jeszcze bardziej. Strach przed bliskością, który już w sobie nosiłaś teraz jest pogłębiony. Nastąpią kolejne relacje bez zobowiązań, które dodatkowo Cię zdołują bo deklarujesz, że takich nie szukasz, ale Twój obecny stan do takich właśnie Cię predestynuje.
Idź na tą cholerną terapię wreszcie i przestań kręcić nosem. Sama się nie wygrzebiesz. Przynajmniej jak do tej pory nie wygląda na to.

W chwili obecnej nie mam ochoty nawet na znajomości bez zobowiązań. Kurde, nie wiem czemu, ale jakoś boję się tej terapii. Po molestowaniu powzięłam decyzję, że chcę o tym zapomnieć, że nigdy nikomu o tym nie powiem, jedynie swojemu przyszłemu mężowi. I powiedziałam chłopakowi, z którym byłam 6 lat- myślałam, że on tym mężem będzie. Kiedy pytał mnie o szczegóły, np. kiedy to się zaczęło, kiedy skończyło, nawet nie umiałam odpowiedzieć- tak bardzo chciałam zapomnieć i wyprzeć z pamięci. A teraz na terapii zaczęło by się wszystko od początku. Musiałabym opowiadać, a jeśli jeszcze pójdę nieprywatnie, może narobią mi więcej szkody niż gdybym nie poszła (tak jak jest z innymi specjalistami na NFZ).

Wiem, że siłą napędową jest u mnie to, że nigdy z nim nie będę, że on mnie "tresuje" jak kiedyś robił to ojciec. Podobno osoby w przeszłości wykorzystywane seksualnie wychodzą z założenia, że są gorsze. Pamiętam, że wtedy tak myślałam. Patrzyłam na koleżanki, które w wieku 16 lat miały chłopaka, a ja robiłam wszystko, żeby jakiś się mną przypadkiem nie zainteresował, bo bałam się dotyku, bliskości.

Żalę się tu na tym forum, bo jakoś pozwala mi przetrwać ciężkie chwile, to jak taki pamiętnik, w którym spisuje się swój aktualny stan emocji.

207

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
On-WuWuA-83 napisał/a:

Aszzz jaki opis i ten "troglodyta" xDDD
Za bardzo się spuszczasz tworząc taki zapętlony opis tego faceta ^^ Jak opisywać to krótko. Tz. - zwykły ruchacz tongue jakich wielu. Autorka to z kolei ta co się szybko i ładnie mu wypina jak facetowi potrzeba opróżnić zbiornik wink tongue, no ewentualnie  najpierw wymaga od faceta przytulasa i szafa gra tongue

Ładnie Ci idzie przypinanie łatek. Często czytając Twoje wpisy mam wrażenie, że wybiórczo czytasz dany temat i udzielasz się, żeby tylko coś napisać- zupełnie przeciwnie do Klio, która jak dla mnie zawsze trafia w punkt. Z drugiej strony, Twoje proste i dobitne wpisy też są potrzebne. Zawsze przyda się trzeźwe, konkretne myslenie, bo ja za bardzo rozkminiam jako kobieta.

208 Ostatnio edytowany przez Klio (2017-05-19 21:33:07)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

W chwili obecnej nie mam ochoty nawet na znajomości bez zobowiązań. Kurde, nie wiem czemu, ale jakoś boję się tej terapii. Po molestowaniu powzięłam decyzję, że chcę o tym zapomnieć, że nigdy nikomu o tym nie powiem, jedynie swojemu przyszłemu mężowi. I powiedziałam chłopakowi, z którym byłam 6 lat- myślałam, że on tym mężem będzie. Kiedy pytał mnie o szczegóły, np. kiedy to się zaczęło, kiedy skończyło, nawet nie umiałam odpowiedzieć- tak bardzo chciałam zapomnieć i wyprzeć z pamięci. A teraz na terapii zaczęło by się wszystko od początku. Musiałabym opowiadać, a jeśli jeszcze pójdę nieprywatnie, może narobią mi więcej szkody niż gdybym nie poszła (tak jak jest z innymi specjalistami na NFZ).

Wiem, że siłą napędową jest u mnie to, że nigdy z nim nie będę, że on mnie "tresuje" jak kiedyś robił to ojciec. Podobno osoby w przeszłości wykorzystywane seksualnie wychodzą z założenia, że są gorsze. Pamiętam, że wtedy tak myślałam. Patrzyłam na koleżanki, które w wieku 16 lat miały chłopaka, a ja robiłam wszystko, żeby jakiś się mną przypadkiem nie zainteresował, bo bałam się dotyku, bliskości.

Żalę się tu na tym forum, bo jakoś pozwala mi przetrwać ciężkie chwile, to jak taki pamiętnik, w którym spisuje się swój aktualny stan emocji.

Oczywiście, że wolałabyś zapomnieć, bo nikt nie lubi złych wspomnień. Te się wypiera. Tylko, że często to co wyparte wraca w innej postaci, objawia się w naszych zachowaniach, które z dana osoba, bądź sytuacją nie mają niby nic wspólnego, a wychodzi, że jednak mają.
Wydaje mi się również, że Twoje poczucie gorszości nie zmieniło się, tylko znowu: objawia się w inny sposób. Wchodzisz w relacje z mężczyznami, ale sa to mężczyźni z którymi prawdziwej bliskości nie jesteś w stanie mieć. Tak jak tu dla troglodyty jesteś tą drugą. Po pierwsze: wybrałaś troglodytę. Po drugie: jesteś dla niego którąś z kolei opcji i czasoumilaczem. Zadajesz sobie ból takimi relacjami i karzesz siebie nimi.
Jakby grzebnąć to się dogrzebie i pewnie, że będzie bolało, ale jest też droga potem do wyjścia z zapętlenia w jakim obecnie jesteś. Droga do przełamania schematów jakie Twoje dotychczasowe życie w Tobie wyrobiło.

209

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
Klio napisał/a:

Oczywiście, że wolałabyś zapomnieć, bo nikt nie lubi złych wspomnień. Te się wypiera. Tylko, że często to co wyparte wraca w innej postaci, objawia się w naszych zachowaniach, które z dana osoba, bądź sytuacją nie mają niby nic wspólnego, a wychodzi, że jednak mają.
Wydaje mi się również, że Twoje poczucie gorszości nie zmieniło się, tylko znowu: objawia się w inny sposób. Wchodzisz w relacje z mężczyznami, ale sa to mężczyźni z którymi prawdziwej bliskości nie jesteś w stanie mieć. Tak jak tu dla troglodyty jesteś tą drugą. Po pierwsze: wybrałaś troglodytę. Po drugie: jesteś dla niego którąś z kolei opcji i czasoumilaczem. Zadajesz sobie ból takimi relacjami i karzesz siebie nimi.
Jakby grzebnąć to się dogrzebie i pewnie, że będzie bolało, ale jest też droga potem do wyjścia z zapętlenia w jakim obecnie jesteś. Droga do przełamania schematów jakie Twoje dotychczasowe życie w Tobie wyrobiło.

Myślisz, że można to zmienić, że da się nad tym pracować? Ja jakoś w to nie wierzę... Kiedyś ten "piątkowy kolega", jeśli go pamiętasz (nie mamy już kontaktu) polecił mi swoją panią psycholog. Pracował nad swoim ówczesnym związkiem i mówił, że wizyta u niej pomogła by mi może spojrzeć na przyczynę, czemu tkwię w takich schematach jak z P. Powiedział też, co siedzi mi w głowie do dziś, że na chwilę obecną jestem idealnym materiałem na kochankę. Wiem, że podaję się na tacy, że w tych sprawach damsko-męskich jestem bierna, to jest na pewno jakiś schemat, który ciągle powielam. Masz też rację odnośnie tego, że trauma z dzieciństwa wychodzi w moim dorosłym życiu i objawia się w osobach na pozór niezwiązanych z tematem.

210

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Ja zawsze bardzo dokładnie czytam dany temat a jeżeli coś przeoczę i się wypowiem niezgodnie z prawdą to jest mi wstyd, że popełniłem gafę.
Uważam, że nie ma co tworzyć rozbudowanych opisów tam gdzie nie jest to potrzebne tak aby i tacy troglodyci jak ja to zrozumieli xDDDD tongue
Ja muszę zrewidować swój pogląd, swoją ocenę tego typu kolesi, w sumie kilku podobnych mam za kumpli tongue. Zawsze myślałem że to są niezłe ufoludki bo wychodziło na to, że potrafią prawie każdą babę zaciągnąć do łózka, myśląc przy tym, że muszą cały czas jednak trochę słodzić aby "chciały" wink tongue Dzięki takiemu forum wiem, że może i mają jakiś dar ale nie są takimi wielkimi herosami jednak. Może w początkowej fazie dobrze laskę zakręcą i ta im spłynie do łóżka grzecznie tongue ale później to się odbywa jak widać na zasadzie - "hey przyjeżdżaj bo mi się chce" i laska leci aż się za nią kurzy i pali a nawet jak się obrazi to na chwilę i tak później sama z siebie się odzywa licząc na nie wiadomo co. Jest to "niezła akcja" bo nasza autoreczka dobrze wie, że to tak nie powinno wyglądać ale dalej  brnie w to.

Klio napisał/a:

Dzięki. Następnym razem gdy w moim życiu zabraknie dozy prymitywności z nutką błazeństwa zgłoszę się do Ciebie na pewno.

Dla ciebie zawsze do usług :*
Twój Tołdi.
Ehehehehe big_smile ^^

211

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

Myślisz, że można to zmienić, że da się nad tym pracować? Ja jakoś w to nie wierzę... Kiedyś ten "piątkowy kolega", jeśli go pamiętasz (nie mamy już kontaktu) polecił mi swoją panią psycholog. Pracował nad swoim ówczesnym związkiem i mówił, że wizyta u niej pomogła by mi może spojrzeć na przyczynę, czemu tkwię w takich schematach jak z P. Powiedział też, co siedzi mi w głowie do dziś, że na chwilę obecną jestem idealnym materiałem na kochankę. Wiem, że podaję się na tacy, że w tych sprawach damsko-męskich jestem bierna, to jest na pewno jakiś schemat, który ciągle powielam. Masz też rację odnośnie tego, że trauma z dzieciństwa wychodzi w moim dorosłym życiu i objawia się w osobach na pozór niezwiązanych z tematem.

Pewnie, że można. Ważne jest jednak podejście. Jeżeli od początku zakładasz porażkę, jeżeli sceptycznie podchodzisz do wszystkiego co będziesz robiła w czasie psychoterapii, jeżeli w Tobie nie będzie tak naprawdę rzeczywistej chęci do pracy nad sobą, to wizyty u specjalistów będą stratą czasu.
Kolega piątkowy miał rację. Nie chodzi tu o deprecjację Ciebie i upewnienie Ciebie w Twojej "gorszości". Masz ogromną potrzebę miłości, ale z drugiej strony masz też bardzo niską samoocenę i ta mieszanka doprowadza Cię do punktu w którym jesteś. Tak to wygląda zza monitora. Specjalista dostrzeże więcej i pomoże lepiej niż forum.

212

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
On-WuWuA-83 napisał/a:

Ja zawsze bardzo dokładnie czytam dany temat a jeżeli coś przeoczę i się wypowiem niezgodnie z prawdą to jest mi wstyd, że popełniłem gafę.
Uważam, że nie ma co tworzyć rozbudowanych opisów tam gdzie nie jest to potrzebne tak aby i tacy troglodyci jak ja to zrozumieli xDDDD tongue
Ja muszę zrewidować swój pogląd, swoją ocenę tego typu kolesi, w sumie kilku podobnych mam za kumpli tongue. Zawsze myślałem że to są niezłe ufoludki bo wychodziło na to, że potrafią prawie każdą babę zaciągnąć do łózka, myśląc przy tym, że muszą cały czas jednak trochę słodzić aby "chciały" wink tongue Dzięki takiemu forum wiem, że może i mają jakiś dar ale nie są takimi wielkimi herosami jednak. Może w początkowej fazie dobrze laskę zakręcą i ta im spłynie do łóżka grzecznie tongue ale później to się odbywa jak widać na zasadzie - "hey przyjeżdżaj bo mi się chce" i laska leci aż się za nią kurzy i pali a nawet jak się obrazi to na chwilę i tak później sama z siebie się odzywa licząc na nie wiadomo co. Jest to "niezła akcja" bo nasza autoreczka dobrze wie, że to tak nie powinno wyglądać ale dalej  brnie w to.

Autoreczka też ma uczucia i jak widać problem większy niż dawanie d..y koledze P. Przez takich facetów, jak Twoi kumple tu jestem.

213 Ostatnio edytowany przez starr (2017-05-19 23:03:50)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:
On-WuWuA-83 napisał/a:

Ja zawsze bardzo dokładnie czytam dany temat a jeżeli coś przeoczę i się wypowiem niezgodnie z prawdą to jest mi wstyd, że popełniłem gafę.
Uważam, że nie ma co tworzyć rozbudowanych opisów tam gdzie nie jest to potrzebne tak aby i tacy troglodyci jak ja to zrozumieli xDDDD tongue
Ja muszę zrewidować swój pogląd, swoją ocenę tego typu kolesi, w sumie kilku podobnych mam za kumpli tongue. Zawsze myślałem że to są niezłe ufoludki bo wychodziło na to, że potrafią prawie każdą babę zaciągnąć do łózka, myśląc przy tym, że muszą cały czas jednak trochę słodzić aby "chciały" wink tongue Dzięki takiemu forum wiem, że może i mają jakiś dar ale nie są takimi wielkimi herosami jednak. Może w początkowej fazie dobrze laskę zakręcą i ta im spłynie do łóżka grzecznie tongue ale później to się odbywa jak widać na zasadzie - "hey przyjeżdżaj bo mi się chce" i laska leci aż się za nią kurzy i pali a nawet jak się obrazi to na chwilę i tak później sama z siebie się odzywa licząc na nie wiadomo co. Jest to "niezła akcja" bo nasza autoreczka dobrze wie, że to tak nie powinno wyglądać ale dalej  brnie w to.

Autoreczka też ma uczucia i jak widać problem większy niż dawanie d..y koledze P. Przez takich facetów, jak Twoi kumple tu jestem.

Błąd myślowy. To nie przez takich facetów tu Jesteś, tylko przez to, że nie chcesz dostrzec problemu w sobie, a to powoduje, że tacy faceci Ciebie pociągają.
Problem jest w Twojej głowie i nad tym trzeba zacząć pracować.
A tak na marginesie, przeczytałaś wątek Jolanki?

214

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
starr napisał/a:

Błąd myślowy. To nie przez takich facetów tu Jesteś, tylko przez to, że nie chcesz dostrzec problemu w sobie, a to powoduje, że tacy faceci Ciebie pociągają.
Problem jest w Twojej głowie i nad tym trzeba zacząć pracować.
A tak na marginesie, przeczytałaś wątek Jolanki?

Tak wiem, to taki skrót myślowy... Jest popyt, jest podaż, wiem...

Wątek przeczytałam, ona też potrzebowała trochę czasu, żeby sobie poukładać w głowie. Nic nie dzieje się od razu. Dziś zagłuszam swoje braki alkoholem.

215

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Kasiks- kilka lat temu byłam w podobnej sytuacji. Pewnie sama wiesz ile taka relacja kosztuje łez i upadków emocjonalnych. Ja ze swoim "kolegą plus" miałam jeszcze kontakt przez dłuższy czas, ale doznałam dosłownie oświecenia po tym jak przyznał mi się, że kogoś poznał i się oświadczył. Pomyślałam wtedy- kim ja dla niego byłam? Ona dla mnie wszystkim, a ja dla niego nikim. Zerwałam CAŁKIEM kontakt, chociaż dalej pisał. I wiesz co? Dwa miesiące później poznałam kogoś innego...a przez 1,5 roku po "rozstaniu" biłam się z myślami, byłam od niego uzależniona emocjonalnie i nawet nie chodziłam na randki. W imię czego? Dlaczego chcesz tak zmarnować sobie życie dla faceta, który Cię NIE KOCHA i nigdy NIE POKOCHA? To siedzi w Twojej głowie- że on ma jakieś uczucia do Ciebie. To, że pisze do Ciebie wcale nie znaczy, że Cię kocha, to znaczy, że jest niedojrzały i się Tobą bawi, a Ty mu na to pozwalasz. "Mój" pisał, że tęskni, że brakuje mu mnie, a ja to automatycznie interpretowałam jako "zależy mu", "może się zakochuje we mnie"...nic bardziej mylnego. Z mojego doświadczenia powiem tylko tyle- opamiętaj się, bo nie zauważasz w ten sposób, że możesz być naprawdę szczęśliwa z kimś innym kogo nawet nie zauważysz, bo ciągle jesteś zapatrzona w tego dupka. Życzę wytrwałości;)

216

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
before_sunset napisał/a:

Kasiks- kilka lat temu byłam w podobnej sytuacji. Pewnie sama wiesz ile taka relacja kosztuje łez i upadków emocjonalnych. Ja ze swoim "kolegą plus" miałam jeszcze kontakt przez dłuższy czas, ale doznałam dosłownie oświecenia po tym jak przyznał mi się, że kogoś poznał i się oświadczył. Pomyślałam wtedy- kim ja dla niego byłam? Ona dla mnie wszystkim, a ja dla niego nikim. Zerwałam CAŁKIEM kontakt, chociaż dalej pisał. I wiesz co? Dwa miesiące później poznałam kogoś innego...a przez 1,5 roku po "rozstaniu" biłam się z myślami, byłam od niego uzależniona emocjonalnie i nawet nie chodziłam na randki. W imię czego? Dlaczego chcesz tak zmarnować sobie życie dla faceta, który Cię NIE KOCHA i nigdy NIE POKOCHA? To siedzi w Twojej głowie- że on ma jakieś uczucia do Ciebie. To, że pisze do Ciebie wcale nie znaczy, że Cię kocha, to znaczy, że jest niedojrzały i się Tobą bawi, a Ty mu na to pozwalasz. "Mój" pisał, że tęskni, że brakuje mu mnie, a ja to automatycznie interpretowałam jako "zależy mu", "może się zakochuje we mnie"...nic bardziej mylnego. Z mojego doświadczenia powiem tylko tyle- opamiętaj się, bo nie zauważasz w ten sposób, że możesz być naprawdę szczęśliwa z kimś innym kogo nawet nie zauważysz, bo ciągle jesteś zapatrzona w tego dupka. Życzę wytrwałości;)


Dzięki za Twój wpis. Na tym etapie, że liczyłam na coś, że mu zależy itp. byłam gdzieś do grudnia. W styczniu mnie oświecił, stwierdzając, że mieszka z dziewczyną i nic mi nie obiecywał. Wiem, że to jest upodlenie, że sama to sobie funduję. Nie napiszę jutro do niego z przypomnieniem o zwrot tej części do auta. Jak mi napisze, że ją potrzebuje, odpiszę, że podwiozę mu ją pod jakiś market. Nie liczę na uczucia już od dawna, teraz już chyba tylko pcham się, gdzie mnie nie chcą, ale już nie chcę tego... Z tamtym panem Y na moment poczułam się znów, jak powinno być,  jak powinnam się czuć. Daję sobie spokój z tą znajomością.

217

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:
On-WuWuA-83 napisał/a:

Ja zawsze bardzo dokładnie czytam dany temat a jeżeli coś przeoczę i się wypowiem niezgodnie z prawdą to jest mi wstyd, że popełniłem gafę.
Uważam, że nie ma co tworzyć rozbudowanych opisów tam gdzie nie jest to potrzebne tak aby i tacy troglodyci jak ja to zrozumieli xDDDD tongue
Ja muszę zrewidować swój pogląd, swoją ocenę tego typu kolesi, w sumie kilku podobnych mam za kumpli tongue. Zawsze myślałem że to są niezłe ufoludki bo wychodziło na to, że potrafią prawie każdą babę zaciągnąć do łózka, myśląc przy tym, że muszą cały czas jednak trochę słodzić aby "chciały" wink tongue Dzięki takiemu forum wiem, że może i mają jakiś dar ale nie są takimi wielkimi herosami jednak. Może w początkowej fazie dobrze laskę zakręcą i ta im spłynie do łóżka grzecznie tongue ale później to się odbywa jak widać na zasadzie - "hey przyjeżdżaj bo mi się chce" i laska leci aż się za nią kurzy i pali a nawet jak się obrazi to na chwilę i tak później sama z siebie się odzywa licząc na nie wiadomo co. Jest to "niezła akcja" bo nasza autoreczka dobrze wie, że to tak nie powinno wyglądać ale dalej  brnie w to.

Autoreczka też ma uczucia i jak widać problem większy niż dawanie d..y koledze P. Przez takich facetów, jak Twoi kumple tu jestem.

Musisz zrozumieć to, że ci kolesie nie mają jakichkolwiek uczuć w stosunku do ciebie. Powiem więcej, oni x razy bardziej szanują swoich kumpli od browaru, wódki i wciąganego koksu aniżeli taką laskę z którą spotkają się jak mają na to ochotę.

218

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
On-WuWuA-83 napisał/a:

Musisz zrozumieć to, że ci kolesie nie mają jakichkolwiek uczuć w stosunku do ciebie. Powiem więcej, oni x razy bardziej szanują swoich kumpli od browaru, wódki i wciąganego koksu aniżeli taką laskę z którą spotkają się jak mają na to ochotę.

Ameryki nie odkryłeś. Ja to rozumiem i tez ich nie szanuję. Wymiksuję się z tego układu. Mam dość hmm

219 Ostatnio edytowany przez Nadzieja89 (2017-05-20 23:53:06)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Witaj Kasiks smile od pewnego czasu śledzę twój wątek i dopiero teraz odważyłam się napisać. Wydaje mi się, że nasze historie są do siebie zbliżone. Nie które nawet zwroty widzę i odnoszę je do siebie. Nie chcę tutaj jednak zaśmiecać forum, być może jesteśmy wstanie sobie pomóc bądź chociaż się wesprzeć. Dokładnie rozumiem to co czujesz, jestem w podobnej sytuacji.

Czy mogłybyśmy się w jakiś sposób wymienić mailami bądź gg ? smile Opisałabym Ci swoją historię smile



Z niecierpliwością czekam na Twoją odpowiedź, mój mail to : nadzieja89@onet.pl

Pozdrawiam

220

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Pamiętniczku...

Od kilku dni nie potrafię zapanować nad wszechogarniającym mnie smutkiem, zmuszam się do normalnych, życiowych czynności typu jedzenie, wstawanie, zakupy. No, może jedynie do picia alkoholu nie trzeba mnie namawiać, co zauważyła już dzisiaj któraś osoba z mojego otoczenia. Wypisując swoje żale na forum w jakiś sposób czuję lekki przypływ sił, czuję wsparcie.

Piątkowy wieczór spędziłam na opróżnianiu wina i zagłuszaniu sumienia muzyką. Kiedy zdjęłam słuchawki, okazało się, że mam od niego wiadomość. Jak się można domyślać, przed 1 w nocy...Zagadał coś jak zwykle bez sensu na zasadzie, czy jestem? Odpisałam mu tylko, że ładuje akumulator i jutro oddam mu sprzęt. On oczywiście, że nie spieszy się, że nie dlatego napisał itp. itd. Zwyczajne trucie dupy, żeby tylko nie dać o sobie zapomnieć. Nie chciałam się dać znowu sprowadzić do rozmów o niczym, więc tylko napisałam, że mogę mu tę część podwieźć w jakieś neutralne miejsce, aby nie był stratny. On jak zwykle, że to nie problem, że chętnie się przejedzie, bo i tak jedzie do pracy. Odpisałam: ok i dobranoc. Nie chciałam się dać sprowokować, bo wiem już jak by było. Przerabiałam to wielokrotnie.

Dziś przyjechał, wszedł na górę po część do auta, lekko dziwna sytuacja, bo on jakby chciał wejść w dalszą część mieszkania, a ja chwyciłam w tym czasie za swoją kurtkę. Powiedziałam, że jeśli chce to możemy wejść do środka wypić herbatę, ale generalnie ja i tak muszę gdzieś jeszcze pojechać jak uruchomimy auto. On oczywiście, że ok. To jego ok to w ogóle takie sztandarowe określenie. Cokolwiek by nie powiedzieć, zawsze pisze i mówi ok... On ogólnie od początku jak przyjechał to uśmiech od ucha do ucha, gadał jak najęty. Czułam dziś na sobie to jego spojrzenie, ale bałam się mu spojrzeć w oczy, nie chciałam przepaść i znowu 5 lat przeżywać... Nie potrafiłam kryć smutku, przybicia. Niby nic takiego nie mówiłam, ale czekając na mnie on sam powiedział: Kasia jaka dzisiaj oficjalna bardzo, wczoraj w sumie na komunikatorze tak samo... Pomyślałam, że w poniedziałek mnie wyr..., po czym wrócił do swojej dziewczyny, więc jaka mam być do cholery?? Ale nie chciało mi się już mu mówić o swoich uczuciach. Wiem, że i tak by nie zrozumiał, miał w dupie.

Jeszcze mnie w piątek dobił mój ex smsem, że on mi się dziwi, że jak ja go mogłam zostawić po 6 latach związku, że jemu tak na mnie zależało. Nic mu nie odpisałam, bo wiem, że otworzyłabym puszkę Pandory. Akurat żale exa są mi teraz potrzebne do życia jak zimą wrotki hmm

No i dziś cały dzień chodziłam taka zmarnowana, chciałam się tylko nakryć kołdrą, ale ta moja koleżanka nie dawała mi spokoju, w kółko do mnie wydzwaniała i pisała, że ona tak się cieszy na to babskie wyjście, że będą jeszcze jej 2 koleżanki. Wymiksować się nie dało, ale cieszę się, że poszłam. Co prawda, wypiłyśmy tylko po 1 drinku, bo niektóre z nich rano musiały wcześniej wstawać, ale nawet się cieszyłam, że wyszłam do ludzi. W ogóle w pewnym momencie 1 z tamtych dziewczyn opowiedziała swoją historię, która jest na identycznych zasadach, jak moja znajomość z P.!! Dziewczyna jest w wieku jego dziewczyny, widzę tyle punktów wspólnych. Ten "jej facet" też potrafił odbierać telefon od swojej dziewczyny, leżąc z nią w łóżku po seksie i mówiąc, że jest u kumpla. Kiedy ta koleżanka opowiadała mi swoją historię, pomyślałam, że przecież to nie jest jakiś pustak, jakaś idiotka, tylko na pozór normalna poukładana dziewczyna. Mało tego, jest coachem i w swojej pracy codziennie nakierowuje ludzi, jak mają żyć, jaką drogą podążać. I kolejna refleksja mnie naszła, że przecież to samo można powiedzieć o mnie. Osoby, które widzą mnie pierwszy raz mówią, że jestem bardzo poważna, poukładana....

Wracałyśmy z koleżankami i zapiszczał mi tel... Spojrzałam, a tam 3 wiadomości od niego. Napisał, że mnie lubi i dobrze czuje się w moim towarzystwie. I kolejna: Ślicznie dziś wyglądałaś i pachniałaś. Zawsze zresztą jesteś bardzo kusząca.
Znów jestem rozbita na miliard kawałków. Wiem już, że to nic nie znaczy. Troglodyta wyczuł, że mu się wymykam i tyle.

Teraz znowu pisze. Ja już wymiękam sad

221

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

Pamiętniczku...

Od kilku dni nie potrafię zapanować nad wszechogarniającym mnie smutkiem, zmuszam się do normalnych, życiowych czynności typu jedzenie, wstawanie, zakupy. No, może jedynie do picia alkoholu nie trzeba mnie namawiać, co zauważyła już dzisiaj któraś osoba z mojego otoczenia. Wypisując swoje żale na forum w jakiś sposób czuję lekki przypływ sił, czuję wsparcie.

Piątkowy wieczór spędziłam na opróżnianiu wina i zagłuszaniu sumienia muzyką. Kiedy zdjęłam słuchawki, okazało się, że mam od niego wiadomość. Jak się można domyślać, przed 1 w nocy...Zagadał coś jak zwykle bez sensu na zasadzie, czy jestem? Odpisałam mu tylko, że ładuje akumulator i jutro oddam mu sprzęt. On oczywiście, że nie spieszy się, że nie dlatego napisał itp. itd. Zwyczajne trucie dupy, żeby tylko nie dać o sobie zapomnieć. Nie chciałam się dać znowu sprowadzić do rozmów o niczym, więc tylko napisałam, że mogę mu tę część podwieźć w jakieś neutralne miejsce, aby nie był stratny. On jak zwykle, że to nie problem, że chętnie się przejedzie, bo i tak jedzie do pracy. Odpisałam: ok i dobranoc. Nie chciałam się dać sprowokować, bo wiem już jak by było. Przerabiałam to wielokrotnie.

Dziś przyjechał, wszedł na górę po część do auta, lekko dziwna sytuacja, bo on jakby chciał wejść w dalszą część mieszkania, a ja chwyciłam w tym czasie za swoją kurtkę. Powiedziałam, że jeśli chce to możemy wejść do środka wypić herbatę, ale generalnie ja i tak muszę gdzieś jeszcze pojechać jak uruchomimy auto. On oczywiście, że ok. To jego ok to w ogóle takie sztandarowe określenie. Cokolwiek by nie powiedzieć, zawsze pisze i mówi ok... On ogólnie od początku jak przyjechał to uśmiech od ucha do ucha, gadał jak najęty. Czułam dziś na sobie to jego spojrzenie, ale bałam się mu spojrzeć w oczy, nie chciałam przepaść i znowu 5 lat przeżywać... Nie potrafiłam kryć smutku, przybicia. Niby nic takiego nie mówiłam, ale czekając na mnie on sam powiedział: Kasia jaka dzisiaj oficjalna bardzo, wczoraj w sumie na komunikatorze tak samo... Pomyślałam, że w poniedziałek mnie wyr..., po czym wrócił do swojej dziewczyny, więc jaka mam być do cholery?? Ale nie chciało mi się już mu mówić o swoich uczuciach. Wiem, że i tak by nie zrozumiał, miał w dupie.

Jeszcze mnie w piątek dobił mój ex smsem, że on mi się dziwi, że jak ja go mogłam zostawić po 6 latach związku, że jemu tak na mnie zależało. Nic mu nie odpisałam, bo wiem, że otworzyłabym puszkę Pandory. Akurat żale exa są mi teraz potrzebne do życia jak zimą wrotki hmm

No i dziś cały dzień chodziłam taka zmarnowana, chciałam się tylko nakryć kołdrą, ale ta moja koleżanka nie dawała mi spokoju, w kółko do mnie wydzwaniała i pisała, że ona tak się cieszy na to babskie wyjście, że będą jeszcze jej 2 koleżanki. Wymiksować się nie dało, ale cieszę się, że poszłam. Co prawda, wypiłyśmy tylko po 1 drinku, bo niektóre z nich rano musiały wcześniej wstawać, ale nawet się cieszyłam, że wyszłam do ludzi. W ogóle w pewnym momencie 1 z tamtych dziewczyn opowiedziała swoją historię, która jest na identycznych zasadach, jak moja znajomość z P.!! Dziewczyna jest w wieku jego dziewczyny, widzę tyle punktów wspólnych. Ten "jej facet" też potrafił odbierać telefon od swojej dziewczyny, leżąc z nią w łóżku po seksie i mówiąc, że jest u kumpla. Kiedy ta koleżanka opowiadała mi swoją historię, pomyślałam, że przecież to nie jest jakiś pustak, jakaś idiotka, tylko na pozór normalna poukładana dziewczyna. Mało tego, jest coachem i w swojej pracy codziennie nakierowuje ludzi, jak mają żyć, jaką drogą podążać. I kolejna refleksja mnie naszła, że przecież to samo można powiedzieć o mnie. Osoby, które widzą mnie pierwszy raz mówią, że jestem bardzo poważna, poukładana....

Wracałyśmy z koleżankami i zapiszczał mi tel... Spojrzałam, a tam 3 wiadomości od niego. Napisał, że mnie lubi i dobrze czuje się w moim towarzystwie. I kolejna: Ślicznie dziś wyglądałaś i pachniałaś. Zawsze zresztą jesteś bardzo kusząca.
Znów jestem rozbita na miliard kawałków. Wiem już, że to nic nie znaczy. Troglodyta wyczuł, że mu się wymykam i tyle.

Teraz znowu pisze. Ja już wymiękam sad

Odezwij się do mnie na maila proszę smile

222

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

Pamiętniczku...
/.../
Teraz znowu pisze. Ja już wymiękam sad

Chciałbym tylko nieśmiało zauważyć, że telefony maja taką funkcję: dodaj do nadawców spamu...
Maja też funkcję: zablokuj numer...
To jest w telefonie, a co jest w głowie?

223

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
starr napisał/a:

Chciałbym tylko nieśmiało zauważyć, że telefony maja taką funkcję: dodaj do nadawców spamu...
Maja też funkcję: zablokuj numer...
To jest w telefonie, a co jest w głowie?

W głowie jest emocjonalna pustka, smutek, ale emocje ciągle brzmią sad Napisałam mu wtedy, że znajomość z nim wyraźnie mi nie służy, że pomimo, że tak było, nie chcę już być dziewczyną, do której wpada na niezobowiązujący seks, a wraca sobie do dziewczyny, która gotuje mu obiadki do pracy, z nią jeździ na urlopy. Odpisał mi, że on też tak nie chce "jak już będzie z kimś na poważnie" (!?).

Chciał przyjechać wtedy, ale napisałam mu, że ja się nie nadaję do takich układów, że nie chcę tak żyć. Pisałam, że mam zrąbaną psychikę przez niego i mam dość. Mam tylko nadzieję, że uszanuje moje zdanie i nie odezwie się już więcej. Czuję to emocjonalne uzależnienie, ale wiem, że to chore i trzeba z tym skończyć. Chcę posunąć moje życie do przodu, a mogę to zrobić tylko jak uwolnię siebie z tej toksycznej relacji. Po raz kolejny stanęły mi przed oczami zmarnowane miesiące, które spędzałam gapiąc się w telefon albo porównując facetów z randek do niego (jakby było do kogo...). Po czym on wracał wypoczęty z wakacji, opalony i komunikował mi, że z kimś się zaczął spotykać, ale na razie sobie randkują. Nie wiem, gdzie ja miałam rozum. Jest mi tak cholernie wstyd za własną głupotę, nie chcę już więcej popełniać takich błędów. Ta znajomość pokazała mi jeszcze, jak bardzo jestem podatna na SŁOWA.

224

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Jeżeli nie otworzysz oczu, to już teraz mogę Ci napisać ze 100% pewnością co wyniknie z tego odcięcia: nic. Kompletnie, absolutnie nic. Dlaczego? Bo Twoje „odcięcie” nie różni się niczym od tego, które było opisane w pierwszym poście tego wątku i od odcięć, które nastąpiły później. Jak wygląda Twoje „odcięcie”:

kasiks napisał/a:

Chciał przyjechać wtedy, ale napisałam mu, że ja się nie nadaję do takich układów, że nie chcę tak żyć. Pisałam, że mam zrąbaną psychikę przez niego i mam dość. Mam tylko nadzieję, że uszanuje moje zdanie i nie odezwie się już więcej.

Bla, bla, bla i wszystko bla. Tyle zrozumie on z Twoich kolejnych łzawych i nic nie wnoszących komunikatów.
Piszesz, że nie chcesz takich układów i nie chcesz tak żyć, ale Twoje działania pokazują, że idziesz na te układy i tak żyjesz. Tak będzie i tym razem. Tak będzie bo, jak wyraźnie mu napisałaś, to on odpowiada w całości za Twój stan psychiczny i masz nadzieję, że uszanuje Twoje zdanie Pffffttt lol Wielokrotnie miał je w dooopie i tak naprawdę wiesz, że i tym razem będzie miał je w dooopie. Wysyłasz mu tą wiadomością jasny sygnał, że będziesz się z nim bawić w kotka i myszkę dalej. To w jego rękach spoczywa teraz wybór czy Ty wejdziesz na drogę ozdrowienia psychicznego i zrealizowania życzeń co do związku jaki chcesz tworzyć. Cały czas ma furtkę, tfu! bramę szeroko otwartą.
To jak piszesz i co piszesz do niego pokazuje Twoją słabość, brak motywacji i rzeczywiste chęci odwrotne od tych deklarowanych... On to widzi. Widział wielokrotnie już wcześniej i widzi teraz. Pełna kontrola sytuacji spoczywa w jego rękach, a dzieje się tak dlatego, że tę kontrolę mu wręcz wpychasz do rąk.
Nie ruszyłaś się na krok od stycznia i nie ruszasz się i tym razem. Tak naprawdę jeśli idzie o niego to piszesz cały czas to samo używając może nieco innych słów, parafrazując. Wszystko od stycznia (a pewnie i na długo wcześniej) stoi w miejscu. Przykrym miejscu...

225 Ostatnio edytowany przez kasiks (2017-05-29 00:38:18)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
Klio napisał/a:

Jeżeli nie otworzysz oczu, to już teraz mogę Ci napisać ze 100% pewnością co wyniknie z tego odcięcia: nic. Kompletnie, absolutnie nic. Dlaczego? Bo Twoje „odcięcie” nie różni się niczym od tego, które było opisane w pierwszym poście tego wątku i od odcięć, które nastąpiły później. Jak wygląda Twoje „odcięcie”:

kasiks napisał/a:

Chciał przyjechać wtedy, ale napisałam mu, że ja się nie nadaję do takich układów, że nie chcę tak żyć. Pisałam, że mam zrąbaną psychikę przez niego i mam dość. Mam tylko nadzieję, że uszanuje moje zdanie i nie odezwie się już więcej.

Bla, bla, bla i wszystko bla. Tyle zrozumie on z Twoich kolejnych łzawych i nic nie wnoszących komunikatów.
Piszesz, że nie chcesz takich układów i nie chcesz tak żyć, ale Twoje działania pokazują, że idziesz na te układy i tak żyjesz. Tak będzie i tym razem. Tak będzie bo, jak wyraźnie mu napisałaś, to on odpowiada w całości za Twój stan psychiczny i masz nadzieję, że uszanuje Twoje zdanie Pffffttt lol Wielokrotnie miał je w dooopie i tak naprawdę wiesz, że i tym razem będzie miał je w dooopie. Wysyłasz mu tą wiadomością jasny sygnał, że będziesz się z nim bawić w kotka i myszkę dalej. To w jego rękach spoczywa teraz wybór czy Ty wejdziesz na drogę ozdrowienia psychicznego i zrealizowania życzeń co do związku jaki chcesz tworzyć. Cały czas ma furtkę, tfu! bramę szeroko otwartą.
To jak piszesz i co piszesz do niego pokazuje Twoją słabość, brak motywacji i rzeczywiste chęci odwrotne od tych deklarowanych... On to widzi. Widział wielokrotnie już wcześniej i widzi teraz. Pełna kontrola sytuacji spoczywa w jego rękach, a dzieje się tak dlatego, że tę kontrolę mu wręcz wpychasz do rąk.
Nie ruszyłaś się na krok od stycznia i nie ruszasz się i tym razem. Tak naprawdę jeśli idzie o niego to piszesz cały czas to samo używając może nieco innych słów, parafrazując. Wszystko od stycznia (a pewnie i na długo wcześniej) stoi w miejscu. Przykrym miejscu...

Wiem Klio, że mam nie pisać "że chcę", a mam to robić. Czyli się nie odzywać i nie reagować na jego odzywki. Co do pierwszego, jestem pewna, że nie będę sama nawiązywać kontaktu, ale boję się sytuacji, w której będę miała "słabszy dzień" i on napisze. Choć z drugiej strony czuję, że tym razem nie napisze. I dobrze. Napisał mi ostatnio: "Auto dobrze naładowane, powinno wystarczyć do późnej jesieni. ZAPOMNI SIĘ DO TEGO CZASU". Nie ukrywam, że zabolała mnie ta oczywista prawda. Dla faceta, który nigdy się nie zaangażował, który traktował tę znajomość luźno, słowa "zapomni się" przychodzą łatwo. Ja się jednak przywiązuję do ludzi. Czasem żal mi, że ciężko jest utrzymać znajomość ze znajomymi np. ze szkoły albo ze szkolenia. Tym bardziej ciężko mi zapomnieć o kimś, do kogo się przywiązałam emocjonalnie. Wiem jednak, że chcę to uciąć dla swojego dobra. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Tylko jeśli nie będę mieć z nim ŻADNEGO kontaktu, z czasem zapomnę albo zamażą mi się wspominki o nim...

I znowu łapię się na tych moich ciągotach do złego... Czasem tęsknię za panem Y. To takie dziwne, nie tęskniłam za nim kiedy po prostu był, kiedy był dla mnie dobry, kiedy spotykaliśmy się, zabiegał o mnie... Dopiero kiedy go nie ma, kiedy wiem, że nie chce być ze mną, bo w głowie siedzi mu inna, w mojej głowie włączyła się ta potrzeba pokazania mu, że ja byłabym lepsza, że stworzylibyśmy fajną parę. Oczywiście nie będę mu nic udowadniać, w życiu bym się do niego nie odezwała pierwsza po tym wszystkim, ale jakoś mnie przygnębia fakt, że już nigdy go nie spotkam mimo, że mieszka blisko mnie. Dziś miałam ogólnie dzień tęsknoty za normalnym facetem. Siedziałam na plaży i patrzyłam na zakochane, uśmiechnięte pary. Poczułam się jak wybrakowany element, miałam wrażenie, że każdy z kimś jest tylko ze mną nikt nie chce być na stałe...

Edit. Dopiero teraz zrozumiałam, że nieopatrznie zrozumiałaś mój wpis. Tzn. napisałam P., że znajomość z nim mi nie służy i mam zrąbaną psychikę. To o uszanowaniu zdania, to już moje rozmyślenia tu na forum. Nie pisałam mu o tym, aby uszanował moje zdanie i nie pisał. To tak tylko w kwestii wyjaśnienia;)

226 Ostatnio edytowany przez ravellook (2017-05-30 01:58:25)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Według mnie to nie sprawa tego czy go wykreśliłaś czy nie. Zawsze przyjdzie inny.
Problem jest moim zdaniem w tym ze ty widząc odrzucenie, jakby nie przyjmujesz tego do wiadomości.
                                       Jak dostajesz kopa to niby wiesz że on cie nie chce bo nie podobasz mu się wystarczająco ale jakby to nie dociera do ciebie.
                    Według mnie gdyby do ciebie dotarło że naprawdę dostałaś kosza to by cie na tyle bolało że nie miałabyś żadnej ochoty z nim gadać. Inaczej byś na niego patrzyła.
                      Jak się musisz sama namawiać do zerwania kontaktu to znaczy że nie odczuwasz że dostałaś mocnego kopa od niego.


Sama krytyka twojego wyglądu to już ciężka sprawa którą jest trudno zapomnieć.

227

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

Wiem Klio, że mam nie pisać "że chcę", a mam to robić. Czyli się nie odzywać i nie reagować na jego odzywki. Co do pierwszego, jestem pewna, że nie będę sama nawiązywać kontaktu, ale boję się sytuacji, w której będę miała "słabszy dzień" i on napisze.


Kasiks - ale historia Twojego wątku pokazała, że wielokrotnie to właśnie Ty kontaktujesz się z nim, a to wykorzystując jakieś preteksty, a to mając po prostu słabszy dzień. Jednak w większości ten kontakt wychodzi właśnie od Ciebie, a nie od niego.
Moim zdaniem, tu właśnie leży klucz do Twojego sukcesu w braku kontaktu. Twoja decyzja i Twoja wola.
I konsekwencja.
Nic więcej.

kasiks napisał/a:

Choć z drugiej strony czuję, że tym razem nie napisze. I dobrze. Napisał mi ostatnio: "Auto dobrze naładowane, powinno wystarczyć do późnej jesieni. ZAPOMNI SIĘ DO TEGO CZASU". Nie ukrywam, że zabolała mnie ta oczywista prawda. Dla faceta, który nigdy się nie zaangażował, który traktował tę znajomość luźno, słowa "zapomni się" przychodzą łatwo. Ja się jednak przywiązuję do ludzi. Czasem żal mi, że ciężko jest utrzymać znajomość ze znajomymi np. ze szkoły albo ze szkolenia. Tym bardziej ciężko mi zapomnieć o kimś, do kogo się przywiązałam emocjonalnie. Wiem jednak, że chcę to uciąć dla swojego dobra. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Tylko jeśli nie będę mieć z nim ŻADNEGO kontaktu, z czasem zapomnę albo zamażą mi się wspominki o nim...

Niekoniecznie. Jeśli pokłóci się ze swoim idealnym materiałem na żonę, jeśli będzie się nudził, jeśli ona wyjedzie na kilka dni - może wtedy się odezwie do Ciebie.
Tylko .... co z tego ?
Oczywiście, że on się nie zaangażował, i wiesz to nie od dzisiaj, a od dobrych kilku / kilkunastu miesięcy.
Wyczuwam w Tobie jednak skłonność do idealizowania i do marzycielstwa właśnie.
Może jestem zbyt zdroworozsądkowa, ale ani mi się śni marzyć o facecie, z którym miałam jedynie przygodny - choćby nie wiem jak fantastyczny seks, a który w innych aspektach życia wypada beznadziejnie.
Nieuczciwy, niewierny, powierzchowny facet ... jaki to materiał do marzeń i do ideałów ?
Kupno prostownika to żaden majątek, a radość z samodzielnie naładowanego akumulatora - bezcenna smile

kasiks napisał/a:

I znowu łapię się na tych moich ciągotach do złego... Czasem tęsknię za panem Y. To takie dziwne, nie tęskniłam za nim kiedy po prostu był, kiedy był dla mnie dobry, kiedy spotykaliśmy się, zabiegał o mnie... Dopiero kiedy go nie ma, kiedy wiem, że nie chce być ze mną, bo w głowie siedzi mu inna, w mojej głowie włączyła się ta potrzeba pokazania mu, że ja byłabym lepsza, że stworzylibyśmy fajną parę. Oczywiście nie będę mu nic udowadniać, w życiu bym się do niego nie odezwała pierwsza po tym wszystkim, ale jakoś mnie przygnębia fakt, że już nigdy go nie spotkam mimo, że mieszka blisko mnie. Dziś miałam ogólnie dzień tęsknoty za normalnym facetem. Siedziałam na plaży i patrzyłam na zakochane, uśmiechnięte pary. Poczułam się jak wybrakowany element, miałam wrażenie, że każdy z kimś jest tylko ze mną nikt nie chce być na stałe...

Zastanawiałaś się, dlaczego własnie w takim momencie włączył Ci się pies ogrodnika ?
Znamiennym jest fakt, że zaczynasz mieć rozkminy na temat Pana Y. w momencie, w którym Wasza znajomość i ewentualna relacja jest już pozamiatana.
Czy potrzebujesz rywalizacji z ewentualną konkurentką, żeby poczuć, że jesteś lepsza i że zasługujesz na miłość ?
A może chcesz wygrać, by móc napawać się zwycięstwem i trofeum w postaci faceta ?
Bo patrząc z realnej strony - nic nie wiesz o "tej drugiej", nie znasz jej, nic nie możesz wiedzieć o tym, że Ty byłabyś dla Y. lepszą partnerką, że Wy stworzylibyście lepszą parę ...

kasiks napisał/a:

Edit. Dopiero teraz zrozumiałam, że nieopatrznie zrozumiałaś mój wpis. Tzn. napisałam P., że znajomość z nim mi nie służy i mam zrąbaną psychikę. To o uszanowaniu zdania, to już moje rozmyślenia tu na forum. Nie pisałam mu o tym, aby uszanował moje zdanie i nie pisał. To tak tylko w kwestii wyjaśnienia;)

Nie żartuj smile facet, który nie szanuje niczego, ani nikogo, nawet siebie samego nie szanuje - miałby nagle zacząć szanować Twoje chwilowe postanowienie o braku kontaktu z nim smile ? To chyba zbyt ambitne zadanie dla niego wink

228

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
ravellook napisał/a:

Według mnie to nie sprawa tego czy go wykreśliłaś czy nie. Zawsze przyjdzie inny.
Problem jest moim zdaniem w tym ze ty widząc odrzucenie, jakby nie przyjmujesz tego do wiadomości.
                                       Jak dostajesz kopa to niby wiesz że on cie nie chce bo nie podobasz mu się wystarczająco ale jakby to nie dociera do ciebie.
                    Według mnie gdyby do ciebie dotarło że naprawdę dostałaś kosza to by cie na tyle bolało że nie miałabyś żadnej ochoty z nim gadać. Inaczej byś na niego patrzyła.
                      Jak się musisz sama namawiać do zerwania kontaktu to znaczy że nie odczuwasz że dostałaś mocnego kopa od niego.


Sama krytyka twojego wyglądu to już ciężka sprawa którą jest trudno zapomnieć.

Dziękuję, a wiesz, nie myślałam w ten sposób. Teraz muszę się trochę zastanowić, czy nie jest tak, jak piszesz... To znaczy wiem, że do mnie dłuuuugo nie docierało to, że on mnie nie chce. Było to dla mnie nie do pomyślenia smile No ale jak to? Bylibyśmy taką piękną parą: podobne poglądy, wspólne tematy, sposoby spędzania wolnego czasu. Wtedy widziałam to, co chciałam zobaczyć, ale dzisiaj już nie patrzę na tę znajomość przez różowe okulary. Nawet jak ostatnio mi napisał, odpisałam mu, że dziś cieszę się, że nam nie wyszło, bo nie chciałabym mieć takiego faceta (który od gotowania obiadków ma jedną, a od seksu i uciech drugą). Na to dostałam kolejną odpowiedź, że mam tak nie pisać, gdyż "Chcę Cię dobrze zapamiętać".

Co do drugiej części Twojej wypowiedzi, to nie było tak, że czułam, że nie spodobałam mu się na tyle (fizycznie), żeby to był powód odrzucenia, wręcz przeciwnie. Zapewne chodziło Ci o ten jego przytyk do mojego wzrostu, ale myślę, że to była tylko głupia wymówka. W rzeczywistości czułam zawsze, że mu się podobam: mówił mi to i okazywał. Z tym "kopem" to bardziej ubodło mnie to, że na początku przez kilka miesięcy chwalił mnie non stop, że jestem świetną dziewczyną, że taka dobra, że taka ładna, że mądra... Mówił, co mu we mnie imponuje i że on ma duże wymagania co do dziewczyn. Kiedyś (we wrześniu) powiedział coś, że ja mam taki porządek zawsze w mieszkaniu, że na moim zlewie nie ma ani jednej kropelki wody i dodał coś pod nosem, że to mógłby być problem w związku. Nie wiedziałam o co mu chodzi i skwitowałam, że nie jestem jakąś pedantką, ale lubię porządek i dbam o dom, zresztą nie ma mi kto nabrudzić. Tę wymianę zdań odebrałam jako kolejny POWÓD, dla którego nie nadaję się na jego kobietę. W listopadzie przyjechał i opowiadał o tej nowej, jak to wspaniale dba o dom, że sprząta, a on lubi pomagać w życiu, ale w tych sprawach domowych to w ogóle się nie czuje, więc tu się doskonale uzupełniają. Mnie dosłownie trafił szlag na samą myśl, że: ja nie mogłabym być jego dziewczyną, bo dbam o dom (czyli w jego mniemaniu pedantka, goniąca go do sprzątania), ale jak już tamta mu sprząta i usługuje to jest: doskonałym materiałem na żonę.

To narodziło we mnie takie myśli (niewypowiedziane na głos): No przecież ja bym Ci też mogła gotować pyszne rzeczy, sprzątać, a jeszcze moglibyśmy fajnie spędzać czas i czuć do siebie pożądanie. Nie mogłam tego przetrawić, że nie zmieni się drugiej osobie myślenia ot tak.

Druga sytuacja: kiedy się poznaliśmy, przedstawiał się jako singiel (czy tak było faktycznie, nie wiem). Mieszkał w centrum miasta, więc opowiadał w jakich to klubach nie bywał. Chodził do tych klubów nawet w tygodniu, w zwykły dzień. Teraz kiedy pisaliśmy jakoś w styczniu, wyniknęło z rozmowy, że byłam u znajomych na urodzinach. Napisał coś takiego: "Kasia, my nawet nie moglibyśmy być razem, bo Ty to taka bardziej rozrywkowa jesteś, ja to taki spokojny bardziej. Zanudziłabyś się ze mną smile" Jestem jeszcze taka głupia, że zamiast olać po raz setny, zamiast odpuścić, to ja się jeszcze TŁUMACZYŁAM: że przecież wcale nie jestem rozrywkowa, że nadaję się do związku, że nie jestem stałą bywalczynią imprez. Normalnie paranoja jakaś...

229

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
IsaBella77 napisał/a:

Kasiks - ale historia Twojego wątku pokazała, że wielokrotnie to właśnie Ty kontaktujesz się z nim, a to wykorzystując jakieś preteksty, a to mając po prostu słabszy dzień. Jednak w większości ten kontakt wychodzi właśnie od Ciebie, a nie od niego.
Moim zdaniem, tu właśnie leży klucz do Twojego sukcesu w braku kontaktu. Twoja decyzja i Twoja wola.
I konsekwencja.
Nic więcej.

No tu to tak nie do końca... Na forum faktycznie opisywałam sytuacje, w których to ja inicjowałam kontakt: życzenia na urodziny, zepsuty samochód. W rzeczywistości myślę, że tego kontaktu było tak pół na pół. Nie pisałam o wszystkich chwilach, w których on się odzywał, bo nie wnosiły nic nowego do wątku.

IsaBella77 napisał/a:

(...) Jeśli pokłóci się ze swoim idealnym materiałem na żonę, jeśli będzie się nudził, jeśli ona wyjedzie na kilka dni - może wtedy się odezwie do Ciebie.
Tylko .... co z tego ?
Oczywiście, że on się nie zaangażował, i wiesz to nie od dzisiaj, a od dobrych kilku / kilkunastu miesięcy.
Wyczuwam w Tobie jednak skłonność do idealizowania i do marzycielstwa właśnie.
Może jestem zbyt zdroworozsądkowa, ale ani mi się śni marzyć o facecie, z którym miałam jedynie przygodny - choćby nie wiem jak fantastyczny seks, a który w innych aspektach życia wypada beznadziejnie.
Nieuczciwy, niewierny, powierzchowny facet ... jaki to materiał do marzeń i do ideałów ?(...)

Tak, na pewno za bardzo koloryzuję jego osobę. Kiedy rozmawiałam tak bardzo szczerze z koleżanką, sama uświadomiłam sobie, że nawet gdybyśmy kiedykolwiek byli w związku, nie było by już tego idealizowania. Niesamowicie irytuje mnie fakt, że kiedy patrzę z boku na taki typ faceta, mam ciarki i aż mnie nosi, żeby takiemu przyładować (wątki tu na forum o zdradzaczach, opowieści koleżanek), a sama uganiałam się za takim beznadziejnym przypadkiem, nawet wiedząc już, że jest w regularnym związku.

IsaBella77 napisał/a:

Zastanawiałaś się, dlaczego własnie w takim momencie włączył Ci się pies ogrodnika ?
Znamiennym jest fakt, że zaczynasz mieć rozkminy na temat Pana Y. w momencie, w którym Wasza znajomość i ewentualna relacja jest już pozamiatana.
Czy potrzebujesz rywalizacji z ewentualną konkurentką, żeby poczuć, że jesteś lepsza i że zasługujesz na miłość ?
A może chcesz wygrać, by móc napawać się zwycięstwem i trofeum w postaci faceta ?
Bo patrząc z realnej strony - nic nie wiesz o "tej drugiej", nie znasz jej, nic nie możesz wiedzieć o tym, że Ty byłabyś dla Y. lepszą partnerką, że Wy stworzylibyście lepszą parę ...

I tu jest pies pogrzebany... Zastanawiałam się wielokrotnie, czemu akurat teraz myślę o nim w ten sposób. Poznanie odpowiedzi na to pytanie, pozwoliło by mi pewnie również zrozumieć, co jest powodem pchania się w takie beznadziejne układy, niemające prawa bytu. Sam P. kilkukrotnie pisał mi, że może ja jestem takim zdobywcą właśnie, tyle, że w spódnicy. Tak jak faceci lubią zdobywać, tak i ja mogę lubić. Może mnie kręcić samo gonienie króliczka, a nie złapanie go.

IsaBella77 napisał/a:

Nie żartuj smile facet, który nie szanuje niczego, ani nikogo, nawet siebie samego nie szanuje - miałby nagle zacząć szanować Twoje chwilowe postanowienie o braku kontaktu z nim smile ? To chyba zbyt ambitne zadanie dla niego wink

Nie wątpię, że i tym razem odezwie się za jakiś czas. Właśnie przy okazji sprzeczki z dziewczyną, chwilowej "posuchy" na portalach randkowych, czy w celu oderwania się od pracy. Ja wiem jedno: dobrze mi robi brak kontaktu z nim. Widzę to po sobie. Jestem poukładana, kiedy nie odzywamy się do siebie. Pracuję, spotykam się z ludźmi, po prostu żyję. Myślę już poważnie o tej terapii. Niedawno znajoma zdradziła mi nazwisko swojego terapeuty na NFZ, podobno bardzo dobry, a ona ma doświadczenie w terapiach. Minus, że jak na NFZ czeka się parę miesięcy na pierwszą wizytę, no ale można spróbować. Chcę nad sobą pracować.

230

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

Napisał mi ostatnio: "Auto dobrze naładowane, powinno wystarczyć do późnej jesieni. ZAPOMNI SIĘ DO TEGO CZASU"

Haha, no nieźle napisał tongue
Nie bój żaby, on nie zapomni bo przecież każdy samochód ma wskaźnik poziomu paliwa wink Jak będzie potrzeba go naładować to się na pewno do ciebie odezwie na tej jesieni ^^. Do tego momentu masz czas aby o panu zapomnieć, masz czas zakopać wręcz go w otchłani pamięci tak aby stał ci się w końcu obojętny.

231

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Kasiu daj sobie z nim spokój, jesteś bardzo fajną kobietą, odpuść ..........poczekaj, opłaci się :-) Po prostu odpuść!!!!

232

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
On-WuWuA-83 napisał/a:

Haha, no nieźle napisał tongue
Nie bój żaby, on nie zapomni bo przecież każdy samochód ma wskaźnik poziomu paliwa wink Jak będzie potrzeba go naładować to się na pewno do ciebie odezwie na tej jesieni ^^. Do tego momentu masz czas aby o panu zapomnieć, masz czas zakopać wręcz go w otchłani pamięci tak aby stał ci się w końcu obojętny.

smile

Muszę to napisać: jest mi tak cholernie wstyd, że się tak dałam... Czytałam swoje wpisy te z początku i późniejsze i sama miałam rozkminy, jakie to było głupie i naiwne z mojej strony. Jedyne co mogę powiedzieć, to że mam nauczkę na przyszłość.

233

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
sonieczka123 napisał/a:

Kasiu daj sobie z nim spokój, jesteś bardzo fajną kobietą, odpuść ..........poczekaj, opłaci się :-) Po prostu odpuść!!!!

Dzięki, poczekam na to, skoro ma się opłacić wink
Nie mogę powiedzieć, że już WCALE o nim nie myślę, że go nie ma, bo to nieprawda. Jednak moje myśli są zupełnie inne niż jeszcze przed paroma tygodniami. Już nie szukam pretekstów do kontaktu z nim. Kluczowe dla "ozdrowienia" będzie, jeśli on o sobie przypomni, a ja nie zareaguję....

234

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Tak się cieszyłam, że już robię postępy w związku z myśleniem o P., w końcu w sobotę minie 3 tygodnie jak nie mieliśmy kontaktu. Spotkałam go dziś w drodze do pracy! Ech, mieszkam w dużym mieście wojewódzkim i widziałam go rano stojąc w korku, jak jechał na przeciwnym pasie sad To się dopiero nazywa pech... Dziś oczywiście cały dzień o nim myślę. Wiem, że muszę wytrzymać, ale chciałam się tylko wygadać sad

235

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Nie wiem, czy jeszcze ktokolwiek czyta ten wątek, ale pomyślałam, że skoro go zaczęłam, to wypadało by też dopisać zakończenie. Tym bardziej, że tutaj na forum poczytuję co najmniej kilka podobnych wątków- widać temat jest całkiem powszechny. Być może moja historia komuś otworzy oczy, jakiejś zbłąkanej owieczce, która już zbyt długo się mota ze swoimi uczuciami.

P. odezwał się po miesiącu milczenia. Pretekst jak zawsze ten sam: głupie uśmieszki, pytania o auto itd. Wiedziona (jeszcze) uczuciami, emocjami, odpisywałam na wszystkie wiadomości. Doczekałam się nawet, uwaga.. wyznania "uczuć" tongue Oczywiście nie wprost i nie tak bezpośrednio, ale padły słowa (pisane naturalnie): "Zastanawiam się, czy przypadkiem się nie zakochałem, skoro tyle o Tobie myślę...". I tu spieszę z wyjaśnieniem dla kobiet w podobnej sytuacji, które po takim "wyznaniu" zaczęły by mieć rozważania: to jest nic innego jak tęsknota za emocjami, za tą adrenalinką: dziewczyna wykryje romans, czy nie wykryje itd. Czytałam zatem po kolei: brakuje mi tych powrotów nad ranem, lubiłem to, te rozmowy nasze, przytulanie, wino, a i seks zaczął na nowo smakować... Po moim racjonalnym skwitowaniu: Widać to nie wystarczyło, skoro jesteś w związku z kimś innym i mieszkasz z nią. Jego odpowiedź, że powtarza mi po raz kolejny: Nie jestem zajętym facetem! Wszyscy trzej nadal jesteśmy wolnymi ludźmi. (so sweet smile)

Tu nie będzie zaskoczeniem mechanizm, że im bardziej brzydła mi ta znajomość i traciłam entuzjazm oraz zainteresowanie jegomościem, on zbliżał się niczym magnes ciągnący do przeciwnego bieguna. Zwrot akcji nastąpił kiedy podczas luźnej rozmowy o ćwiczeniach i siłowni, zaproponowałam mu wyrobienie karty do klubów sportowych (a właściwie podpięcie pod moją kartę). Szczerze mówiąc, nie wiem po co palnęłam o takiej możliwości, nagradzać go kartą za takie poczynania, to już chyba zakrawa o desperację i to mocno, ale już stało się... Właściwie, nie spodziewałam się, że się zdecyduje, gdyż karty są imienne, więc musiałby mi zdradzić swoje NAZWISKO, czego przypomnę nie uczynił od początku znajomości (prawie półtora roku).

Moje zdziwienie sięgnęło zenitu, kiedy wczoraj odpisał mi, że on się zdecydował na tę kartę i podał personalia. Rok czasu prosiłam go o to cholerne nazwisko. Miał to gdzieś, że chcę wiedzieć kogo zapraszam do domu, z kim uprawiam seks. Dla karnetu na siłownię, wystarczyło parę minut i problemu z wyjawieniem danych nie było.
Ale idźmy dalej... Okazało się, że nie mogę wyrobić dla niego karty, gdyż już jedną dodatkową posiadam. Napisałam mu o tym wieczorem, czekając niecierpliwie na reakcję, bo ona (ta reakcja) miała być dla mnie odpowiedzią z kim mam do czynienia. Oczywiście powiecie wszyscy zgodnym chórem, że on od początku pokazywał mi z kim mam do czynienia, ale nie zapominajcie, że osoby zakochane, uzależnione emocjonalnie od kogoś nie widzą oczywistych oczywistości.

Początkowo reakcją P. było napisanie: Ok, mówi się trudno. Szkoda tylko, że już się nastawiłem. Wiedziałam jednak, że pisze tak tylko grzecznościowo, więc go przeprosiłam za to niedopatrzenie. Spytałam też, czy jest zły na mnie. Odpisał: trochę tak... I tu najlepsze: kurcze, zły jestem, bo myślałam, że sprawdziłaś takie podstawowe rzeczy. Najgorzej, że ja już się niepotrzebnie pochwaliłem, że będę miał kartę. Nie lubię rzucać słów na wiatr i na to jestem zły. Na siebie bardziej, że nie przewidziałem, że mogą wyjść komplikacje.

Przekaz jest prosty: ja miałam udostępniać kartę po okazyjnej cenie. On miał zabierać swoją niunię na basen, siłownie itp. To jest tak oczywiste, że aż się robi śmieszne. Napisałam mu tylko, że ok, idę spać, nic tu po mnie. Nie zrobiłam tego specjalnie i jest mi przykro, dobranoc. Odpisał: Ok dobranoc.

Podsumowując, wielka love z P. jest warta tyle co ten śmieszny karnecik na siłownię smile Nie jest mi nawet przykro, bo i za kim tu tęsknić? Wypluskałam się dzisiaj do woli właśnie korzystając z tej karty i naszły mnie takie myśli, że przecież mogłabym go nawet spotykać w tych obiektach sportowych z dziewczyną. Jak bym się wtedy czuła? Czy naprawdę aż tak nisko się cenię, żeby się na własne życzenie upadlać? Kolejny raz doznałam olśnienia w sprawie znajomości z nim, zabaw, seksu- jak to mogło się zakończyć? Na szczęście porobiłam badania i wszystko jest ok, ale czy ta znajomość była warta tego? Nie, nie była. Zdrowe relacje nie polegają na spotykaniu się po zmroku, na tajemnicach, niedopowiedzeniach, kłamstwach.

Temat P. uważam za zamknięty. Nie jest mi już żal, czuję jakiś taki spokój od pewnego czasu, jest mi dobrze. Zajmuję się sobą, rozmawiam z ludźmi, których lubię. Postanowiłam, że skorzystam z pomocy psychoterapeuty, na razie na NFZ. Chcę wiedzieć, jakie mechanizmy tak długo trzymały mnie przy P., co mnie do tego typu facetów przyciąga, chcę na przyszłość nie powtórzyć już tych błędów. Mam nadzieję, że może mój temat komuś pomoże wydostać się z takiej chorej relacji, która i mi przypadła w udziale.

236

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Jeju jaki on jest zalosny. Dobrze ze ,teraz to widzisz. Trzymaj sie tego i nie odpisuj mu nic na wiadomosci, bo nie warto.

237 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2017-07-08 23:15:47)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

"Zastanawiam się, czy przypadkiem się nie zakochałem, skoro tyle o Tobie myślę..."

... odpisał mi, że on się zdecydował na tę kartę i podał personalia. Rok czasu prosiłam go o to cholerne nazwisko.

To już ostatnie jego "asy" z rękawa- zauważył że przekraczasz pewien "punkt krytyczny" i wysuwasz się nieodwołalnie z jego rąk. Na szczęście użył ich za późno.

kasiks napisał/a:

...to jest nic innego jak tęsknota za emocjami, zaadrenalinką...

To będzie tendencyjne, ale czyja tęsknota? Jego czy Twoja? :) nrn

kasiks napisał/a:

... czekając niecierpliwie na reakcję, bo ona (ta reakcja) miała być dla mnie odpowiedzią z kim mam do czynienia.

Seriously? ;) nrn

kasiks napisał/a:

Podsumowując, wielka love z P. jest warta tyle co ten śmieszny karnecik na siłownię :)

To budujące, że byłaś w stanie przetworzyć ten pozornie nieistotny epizod w tego rodzaju podsumowanie:)
Mam satysfakcję, że oceniłem Cię właściwie i że nie traciłem tu czasu na beznadziejny przypadek. Masz potencjał i efektownie go wykorzystałaś.
Dziękuję, że się odezwałaś i powodzenia :)

238

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Kasiks, śledziłam twój wątek i bardzo ci kibicowałam abyś z tego wyszła cało. No i chyba się udało smile.
Pamiętaj tylko, że jeszcze słaby jest twój opór i dystans wobec niego. Mam nadzieję że on już odpuścil i nie będzie cie dręczył więcej.

239

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Pomijając wszystko też byłbym trochę zawiedziony jakby mi ktoś proponował wyrobienie karty "mulitsport" (przydała by się chociaż ja akurat nie przepadam za basenami tongue) ) bo ma możliwość a później jednak okazało by się, że jednak nie da rady. A ile wynosiła ta ewentualna cena za tą kartę u ciebie? tongue tongue

240

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Zastanawiające jest tylko dlaczego autorka przez tyle czasu nie sprawdziła z kim się spotyka? Tak trudno jest za kimś pojechać i sprawdzić dokąd wróci z nocnej schadzki. Koleżanka by jej pomogła i na następny dzień by wiedziała kto on i co on. smile a pewnie żonaty i dzieciaty.
Dane na pewno nie podał swoje. I jak znam życie za jakiś czas autorka znowu będzie biadoliła ,że znowu się z nim spotkała i jest to samo...

241

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

Temat P. uważam za zamknięty. Nie jest mi już żal, czuję jakiś taki spokój od pewnego czasu, jest mi dobrze. Zajmuję się sobą, rozmawiam z ludźmi, których lubię. Postanowiłam, że skorzystam z pomocy psychoterapeuty, na razie na NFZ. Chcę wiedzieć, jakie mechanizmy tak długo trzymały mnie przy P., co mnie do tego typu facetów przyciąga, chcę na przyszłość nie powtórzyć już tych błędów. Mam nadzieję, że może mój temat komuś pomoże wydostać się z takiej chorej relacji, która i mi przypadła w udziale.


Cześć,

prześledziłam wątek. Ciekawa jestem jak sobie radzisz?

Obstawiam jeszcze parę rundek wink

Pomimo deklaracji nie widać abyś dogłębnie przeprasowała samoocnę i poczucie własnej wartości (to temat na miesiące-lata-życie), a bez tego podobne historię będą wracać jak bumerang.

Pozdrawiam,
J.

242

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
jolanka27 napisał/a:

Cześć,

prześledziłam wątek. Ciekawa jestem jak sobie radzisz?

Obstawiam jeszcze parę rundek wink

Pomimo deklaracji nie widać abyś dogłębnie przeprasowała samoocnę i poczucie własnej wartości (to temat na miesiące-lata-życie), a bez tego podobne historię będą wracać jak bumerang.

Pozdrawiam,
J.

Hej smile Póki co jakoś sobie radzę, tzn. nie mam z nim kontaktu i czuję się spokojnie. Zdaję sobie sprawę, że nie da się z tego wyleczyć w tydzień, trzeba to wszystko przepracować. Dobrze mi, że on się nie odzywa, ja oczywiście też nie. Oczywiście takie typki jak on będą co jakiś czas przypominać o sobie. Dużo pomaga czytanie różnych historii tutaj.

A Tobie jak się układa? Widziałam, że dodałaś nowy wątek. Zaraz zabieram się za czytanie smile BTW, zaczynałam swój wątek od przeczytania Twojej historii smile

243

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Kasiu, ale uscislijmy coś.
Bo albo nie masz z kimś kontaktu.
Albo piszecie do siebie i wymieniacie wiadomości.
Tu z tego co napisałaś utrzymujesz z nim kontakt jeśli tylko on się odezwie.
Więc naprawdę nie można tego nazwać brakiem kontaktu ...

244

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

Hej smile Póki co jakoś sobie radzę, tzn. nie mam z nim kontaktu i czuję się spokojnie. Zdaję sobie sprawę, że nie da się z tego wyleczyć w tydzień, trzeba to wszystko przepracować. Dobrze mi, że on się nie odzywa, ja oczywiście też nie. Oczywiście takie typki jak on będą co jakiś czas przypominać o sobie. Dużo pomaga czytanie różnych historii tutaj.

A Tobie jak się układa? Widziałam, że dodałaś nowy wątek. Zaraz zabieram się za czytanie smile BTW, zaczynałam swój wątek od przeczytania Twojej historii smile


No popatrz, moje wypociny się komuś przydały smile
Tak, wiem o tym, kolega forumowicz skojarzył nasze wątki.

Jak widziałaś w moim wątku, sporo mi to zajęto zanim NAPRAWDĘ dogłębnie przepracowałam sytuację: co jakiś czas wracałam z nowiką "wiecie u mnie już wszystko dobrze, oganęłam się! a on napisał, a może jednak jest szansa?" Zupełnie nie zauważałam jakie to naiwne, i że to wracanie do tego samego punktu. W sumie historia zajęła 2 lata, związku bez związku.

Teraz jestem w innym punkcie. Nie sądzę abym znowy mogła sie tak bardzo zagubić (choć wolę odpukać w niemalowane). Jakoś od kiedy mam mojego chłopaka to naprawdę ktoś musi zrobić na mnie duże wrażenie, żebym w ogóle zauważyła jego istnienie . 

A obecnie jestem w pełnowartościowy związku, ale troszkę nie ma balansu w innej kwestii więc powróciłam na forum smile

245

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Kasiks, bardzo dziękuję Ci za ten wątek - przeczytałam go od początku do końca, zaczęłam go już śledzić parę miesięcy temu, ale nagła choroba spowodowała, że na jakiś czas mnie tu nie było. Dzisiaj postanowiłam doczytać do końca jak się skończyła (?) Twoja historia.

Cieszę się, że chyba (?) najgorsze mas już za sobą. Gratuluję! I Życzę Ci z całego serca Prawdziwej Miłości!!!

Nie mam dziś siły zakładać nowego wątku (może zrobię to jutro), dlat. chciałam teraz tylko w wielkim skrócie napisać (o ile ktoś jeszcze tu zajrzy), że moja historia b b przypomina Twoją, z tą niewielką (!) różnicą, że ON jest (jeszcze) wolny, z nikim (oprócz mnie) się nie spotyka. Jesteśmy takimi właśnie, nie wiem jak to nawet określić - Fuck Friendami. Chociaż jak już jesteśmy razem to w dużej mierze zachowujemy się jak para, nie tylko rozmawiamy, wspólnie spędzamy czas, w końcu ZAWSZE lądujemy w łóżku, ale NIE ZAWSZE jest sex (chociaż raczej w 80-90% sytuacji tak). Jednak po seksie nie brakuje typowych zachowań i reakcji na drugą osobę jak w romantycznych związkach, typu przytulanie, czułe gesty itp. Ale wiem, że to może być tylko złudzenie. Pomiędzy naszymi (potajemnymi) spotkaniami mamy ciągły kontakt, głownie przez smsy, ale on jest raczej lekko zdystansowany. Ale ja jeszcze (w przeciwieństwie do Ciebie na pewnym etapie) się łudzę, że COŚ z tego będzie....

TO trwa już ponad pól roku. I jest mi z tym cholernie ciężko. Piszę tutaj, bo wiem, że Ty mnie zrozumiesz jak nikt inny. Wiem (nie tylko z twojej historii), że niestey przeważnie nic dobrego z takich relacji ostatecznie nie wynika. Rozum jedno, ale...

Właśnie, ale... JESTEM W NIM BEZNADZIEJNIE ZAKOCHANA! Nie, to nieodpowiednie określenie: KOCHAM GO I NIE POTRAFIĘ PRZESTAĆ....

Jeśli tu zajrzysz (albo ktokolwiek inny) to napisz/ cie coś proszę. Cokolwiek.

Może założę osobny wątek, nie chcę Twojego zaśmiecać.

Pozdrawiam Was, a Ciebie Kasiu szczególnie. I napisz też koniecznie co tam u Ciebie, jak wygląda sytuacja na chwilę obecną? Uwolniłaś się już od niego na dobre? Czy nadal coś do niego czujesz?

246

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
Pasitka napisał/a:

Kasiks, bardzo dziękuję Ci za ten wątek - przeczytałam go od początku do końca, zaczęłam go już śledzić parę miesięcy temu, ale nagła choroba spowodowała, że na jakiś czas mnie tu nie było. Dzisiaj postanowiłam doczytać do końca jak się skończyła (?) Twoja historia.

Cieszę się, że chyba (?) najgorsze mas już za sobą. Gratuluję! I Życzę Ci z całego serca Prawdziwej Miłości!!!

Nie mam dziś siły zakładać nowego wątku (może zrobię to jutro), dlat. chciałam teraz tylko w wielkim skrócie napisać (o ile ktoś jeszcze tu zajrzy), że moja historia b b przypomina Twoją, z tą niewielką (!) różnicą, że ON jest (jeszcze) wolny, z nikim (oprócz mnie) się nie spotyka. Jesteśmy takimi właśnie, nie wiem jak to nawet określić - Fuck Friendami. Chociaż jak już jesteśmy razem to w dużej mierze zachowujemy się jak para, nie tylko rozmawiamy, wspólnie spędzamy czas, w końcu ZAWSZE lądujemy w łóżku, ale NIE ZAWSZE jest sex (chociaż raczej w 80-90% sytuacji tak). Jednak po seksie nie brakuje typowych zachowań i reakcji na drugą osobę jak w romantycznych związkach, typu przytulanie, czułe gesty itp. Ale wiem, że to może być tylko złudzenie. Pomiędzy naszymi (potajemnymi) spotkaniami mamy ciągły kontakt, głownie przez smsy, ale on jest raczej lekko zdystansowany. Ale ja jeszcze (w przeciwieństwie do Ciebie na pewnym etapie) się łudzę, że COŚ z tego będzie....

TO trwa już ponad pól roku. I jest mi z tym cholernie ciężko. Piszę tutaj, bo wiem, że Ty mnie zrozumiesz jak nikt inny. Wiem (nie tylko z twojej historii), że niestey przeważnie nic dobrego z takich relacji ostatecznie nie wynika. Rozum jedno, ale...

Właśnie, ale... JESTEM W NIM BEZNADZIEJNIE ZAKOCHANA! Nie, to nieodpowiednie określenie: KOCHAM GO I NIE POTRAFIĘ PRZESTAĆ....

Jeśli tu zajrzysz (albo ktokolwiek inny) to napisz/ cie coś proszę. Cokolwiek.

Może założę osobny wątek, nie chcę Twojego zaśmiecać.

Pozdrawiam Was, a Ciebie Kasiu szczególnie. I napisz też koniecznie co tam u Ciebie, jak wygląda sytuacja na chwilę obecną? Uwolniłaś się już od niego na dobre? Czy nadal coś do niego czujesz?

Hej, dostałam od koleżanki przykazanie: Idź na forum, tam Ci ktoś napisał dziś w nocy. Idź się przyznaj co zrobiłaś, jaka jesteś "silna"...
No więc jestem sad
Słusznie tu prawią, że nie da się powiedzieć, że już jest się wyleczonym z takiej chorej znajomości. My z P. nadal się spotykamy, on jest w związku z tamtą dziewczyną. Ja spotykam się z nim na seks albo jako odskocznia do rozmów. Gdzieś się tak zapętliłam, że nie wiem już gdzie jestem. Dziś już trzecia koleżanka powiedziała, że nie chce słyszeć już nic o tym typku, bo to do mnie NIC NIE DOCIERA. Za parę tygodni mam urlop, pójdę się zapisać do psychoterapeuty, bo czuję, że sama sobie z tym nie poradzę. Czy kocham P? Nie, nie czuję, aby to była miłość. Nazwałabym to chorym przywiązaniem, potrzebą zabiegania o kogoś. Nieraz widzę, że odtwarzam znajomością z nim moją relację z ojcem, czyli próbuję mu udowadniać, że nie jestem taka zła, za jaką mnie uważa. Jestem coraz bardziej mechaniczna w tym wszystkim. To chyba sposób obrony przed odrzuceniem. Nie chcę znowu źle się czuć kiedy on po wszystkim mnie zostawia w nocy i wraca potulnie do domu, więc wypieram go z pamięci. Najgorzej, że sama nie wiem czego chcę. Rok temu głowiłam się, czy są szanse abyśmy byli parą. Dzisiaj wiem, że nie i tak naprawdę nawet bym tego nie chciała. Tylko, że powinnam szanować siebie. Kiedyś taka nie byłam. Uważałam, że w życiu nie mogłabym przespać się z zajętym facetem. A teraz co? Robię to. Ktoś bliski mi niedawno powiedział, że nie może już mnie słuchać, że zrobiłam się taka odhumanizowana, że uszy więdną od słuchania. I że kolejnym etapem będzie, że nie będę miała rano siły zwlec się z łóżka do pracy...

Cóż więc ja mogę Tobie poradzić? Jestem chyba ostatnią osobą na tym forum, od której byś chciała wysłuchać rady. Widzisz, że sama sobie kompletnie nie radzę ze swoim życiem. Przykro mi bardzo, że i Ciebie spotkała taka sytuacja. Paradoksalnie, może Ci być jeszcze trudniej, bo "Twój" jest singlem, więc tym bardziej moglibyście się związać. To, co opisujesz, nie wygląda źle, ale pewnie takie jest, bo podświadomie czujesz, że on nie jest zaanagażowany w tę relację (tak jak Ty). Jeśli byś jednak chciała posłuchać rady, to radzę Ci przerwać ten zaklęty krąg jak najszybciej. Na pewno będzie bolało, ale im dłużej będziesz w tym tkwić, tym będzie gorzej. Popatrz na moją sytuację. Pozdrawiam Cię i życzę dużo siły!

247

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Kasiu, napisałam długiego posta ale mi go wcięło...

Więc teraz tak na szybko tylko w wielkim skrócie:

Widzę, że jednak nie dałaś póki co rady wycofać się z tej chorej (nazywajmy rzeczy po imieniu) relacji.

Ale ja Cię rozumiem. Rady innych są świetne, dopóki nie dotyczą Ciebie, no nie? Rozum swoje a serce swoje.

Wiesz co? Wydaje mi się po tym wszystkim co napisałaś na ten temat przez te wszystkie miesiące, że... Ty go jednak musisz kochać!

Inaczej raczej nie tkwiłabyś w tym po uszy.

Wiem co piszę, bo sama tkwię uparcie w takim chorym układzie, w którym ja go kocham a on mnie tylko lubi (?). Tak przynajmniej mówi i mówił to od początku. Niczego nie obiecywał, zasady jak i to po co się spotykamy było jasno ustalone. M.in. sex, rozmowy, wspólne miłe spędzanie czasu.. itp. Ale nie związek. Haha, dobre...

Ale ostatnio jakby coś się zmieniło, ost. 2 spotkania jes jakby nieco więcej czułych gestów z jego strony, nie mówię już o tych na wpół świadomych bo we śnie np. Ale nie będę tu się rozpisywać, to w końcu nie mój wątek. Przepraszam Cię, że się tak bezczelnie do niego podkleiłam.

Tak więc ja mam na razie jeszcze nadzieję, że może jednak coś z tego będzie. Może niekoniecznie zaraz na całe życie, ale choć na trochę...

A Ty? Dlaczego właściwie się na to zgadzasz? Pasuje Ci to? Nie przeszkadza? Bo też masz swoje potrzeby, np. seksu, bliskości, adoracji ze str. faceta, rywalizacji..? Bo go kochasz? I ciągle się łudzisz, że może on w końcu zrozumie, że to WY jesteście dla siebie stworzeni?

Napisz proszę co myślisz o mojej sytuacji, jakie są wg Ciebie szanse na to, że COŚ z tego będzie?

Możemy powymieniać się "doświadczeniami", lepszymi i gorszymi chwilami, postępami w naszych "związkach", dzielić się radami na bieżąco itp. Jeśli chcesz.

Pozdrawiam Cię cieplutko!

248

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
Pasitka napisał/a:

(...) Wiesz co? Wydaje mi się po tym wszystkim co napisałaś na ten temat przez te wszystkie miesiące, że... Ty go jednak musisz kochać!

Inaczej raczej nie tkwiłabyś w tym po uszy.

Wiem co piszę, bo sama tkwię uparcie w takim chorym układzie, w którym ja go kocham a on mnie tylko lubi (?). Tak przynajmniej mówi i mówił to od początku. Niczego nie obiecywał, zasady jak i to po co się spotykamy było jasno ustalone. M.in. sex, rozmowy, wspólne miłe spędzanie czasu.. itp. Ale nie związek. Haha, dobre...

Ale ostatnio jakby coś się zmieniło, ost. 2 spotkania jes jakby nieco więcej czułych gestów z jego strony, nie mówię już o tych na wpół świadomych bo we śnie np. Ale nie będę tu się rozpisywać, to w końcu nie mój wątek. Przepraszam Cię, że się tak bezczelnie do niego podkleiłam.

Tak więc ja mam na razie jeszcze nadzieję, że może jednak coś z tego będzie. Może niekoniecznie zaraz na całe życie, ale choć na trochę...

A Ty? Dlaczego właściwie się na to zgadzasz? Pasuje Ci to? Nie przeszkadza? Bo też masz swoje potrzeby, np. seksu, bliskości, adoracji ze str. faceta, rywalizacji..? Bo go kochasz? I ciągle się łudzisz, że może on w końcu zrozumie, że to WY jesteście dla siebie stworzeni?

Napisz proszę co myślisz o mojej sytuacji, jakie są wg Ciebie szanse na to, że COŚ z tego będzie? (...)

Myślę, że go nie kocham. Mam inną definicję miłości. On jest w regularnym związku, myślę, że weźmie z nią ślub i będzie z nią miał dziecko. Całe życie będzie jednak szukał kogoś na boku. Dużo z nim rozmawiałam i mam o nim w pewien sposób wyrobione myślenie. A czemu w tym tkwię? Nie wiem. Właśnie tu leży problem, że ja wiem, że ta znajomość nie będzie miała zakończenia pozytywnego dla mnie, że im dłużej on jest w moim życiu obecny, tym bardziej oddala się u mnie perspektywa normalnego życia, założenia rodziny. Czy mi pasuje taki układ? Nie, nie pasuje. Prawdą jest jednak, że łaknę jego obecności. Nie chodzi mi o seks. Nie oszukujmy się- kobieta jeśli tylko by chciała, może mieć seksu ile wlezie. Poza tym ten seks z nim zawsze wiąże się z wyrzutami sumienia- nic dobrego takie uczucie. Ja przywykłam, że po stosunku ludzie zasypiają wtuleni w siebie albo robią coś wspólnie- jedzą, piją kawę, oglądają film. Z nim tego nie ma. Zawsze jest tak samo: po seksie ubiera się w ekspresowym tempie i znika. Czemu to ciągnę? Tęsknię za jego obecnością. Uwielbiam z nim rozmawiać, spędzać czas. Mimo, że wiem jak to się skończy, to choćbym się zarzekała, że na drugi raz się nie zgodzę, to jak tylko on napisze, czy mam czas, ja się cieszę jak wariatka, że go zobaczę.
Nie mogę się doczekać wizyty u psychoterapeuty, opowiem mu wszystko, może on mnie postawi na nogi.

Co do Twojej sytuacji, tak naprawdę nic o Was nie wiem. Każdy przypadek jest inny, nie ma co wrzucać wszystkich do jednego worka. Wiem tylko jedno: jeśli ktoś będzie chciał z Tobą być, to zrobi wszystko, żeby tak było. Ty nie będziesz musiała się prosić, zabiegać. P. mi w sobotę powiedział, że ja i tak nie chciałam związku. Pamiętam, że kiedy w wakacje mówiłam mu o swoich uczuciach do niego, sam powiedział, że on na razie nie chce się wiązać. W tym samym czasie układał sobie życie z tamtą dziewczyną. Z tych strzępków, które o Was napisałaś, myślę (może błędnie), że ten Twój też nie chce związku. Przykro mi to napisać, ale gdyby się zakochał w Tobie takich wątpliwości by nie miał. Mi tu ludzie pisali, że P.  nie wie jak to będzie (w stosunku do mojej osoby), ale wiedziałby w przypadku kobiety, z którą chce być. Jak zwykle mieli rację. P. powiedział mi w sobotę, że planował pobyć trochę sam po rozstaniu, ale poznał tę dziewczynę i wiedział, że takie egzemplarze długo wolne nie będą. Uwierz, nie chciałabyś tego usłyszeć. Możesz się domyślać jak się czułam. Póki co radzę, abyś się zdystansowała. Wiem z autopsji, że łatwo się mówi. Mi to się nie udało od kilkunastu miesięcy, ale może Tobie się uda, czego Ci życzę z całego serca.

249

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Niektóre laski są w gorszym stadium nawet od tego pijaka który nie mył się ze 2 tyg. i leży często po krawężnikach tongue tongue

250

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
On-WuWuA-83 napisał/a:

Niektóre laski są w gorszym stadium nawet od tego pijaka który nie mył się ze 2 tyg. i leży często po krawężnikach tongue tongue

To nawiązanie do tematu?

251

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

/.../ Czy mi pasuje taki układ? Nie, nie pasuje. Prawdą jest jednak, że łaknę jego obecności. Nie chodzi mi o seks. Nie oszukujmy się- kobieta jeśli tylko by chciała, może mieć seksu ile wlezie. Poza tym ten seks z nim zawsze wiąże się z wyrzutami sumienia- nic dobrego takie uczucie. Ja przywykłam, że po stosunku ludzie zasypiają wtuleni w siebie albo robią coś wspólnie- jedzą, piją kawę, oglądają film. Z nim tego nie ma. Zawsze jest tak samo: po seksie ubiera się w ekspresowym tempie i znika. Czemu to ciągnę? Tęsknię za jego obecnością. Uwielbiam z nim rozmawiać, spędzać czas. Mimo, że wiem jak to się skończy, to choćbym się zarzekała, że na drugi raz się nie zgodzę, to jak tylko on napisze, czy mam czas, ja się cieszę jak wariatka, że go zobaczę.
Nie mogę się doczekać wizyty u psychoterapeuty, opowiem mu wszystko, może on mnie postawi na nogi.
/.../.

Jesteś w ciągu niczym ćpun... I jak z wszystkich uzależnień, dopóki sama przed sobą nie przyznasz, że to nałóg, nie Masz szans się wyciągnąć... Widać potrzebne Ci jest dojść do samego dna, by mieć się od czego odbić...
Terapeuta to dobry pomysł, ale dla tych co chcą wyjść z uzależnienia. Ty na razie nie chcesz...

252

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:
On-WuWuA-83 napisał/a:

Niektóre laski są w gorszym stadium nawet od tego pijaka który nie mył się ze 2 tyg. i leży często po krawężnikach tongue tongue

To nawiązanie do tematu?

Tak, oczywiście. Nie mów, że porównanie zabolało smile

253

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
starr napisał/a:
kasiks napisał/a:

/.../ Czy mi pasuje taki układ? Nie, nie pasuje. Prawdą jest jednak, że łaknę jego obecności. Nie chodzi mi o seks. Nie oszukujmy się- kobieta jeśli tylko by chciała, może mieć seksu ile wlezie. Poza tym ten seks z nim zawsze wiąże się z wyrzutami sumienia- nic dobrego takie uczucie. Ja przywykłam, że po stosunku ludzie zasypiają wtuleni w siebie albo robią coś wspólnie- jedzą, piją kawę, oglądają film. Z nim tego nie ma. Zawsze jest tak samo: po seksie ubiera się w ekspresowym tempie i znika. Czemu to ciągnę? Tęsknię za jego obecnością. Uwielbiam z nim rozmawiać, spędzać czas. Mimo, że wiem jak to się skończy, to choćbym się zarzekała, że na drugi raz się nie zgodzę, to jak tylko on napisze, czy mam czas, ja się cieszę jak wariatka, że go zobaczę.
Nie mogę się doczekać wizyty u psychoterapeuty, opowiem mu wszystko, może on mnie postawi na nogi.
/.../.

Jesteś w ciągu niczym ćpun... I jak z wszystkich uzależnień, dopóki sama przed sobą nie przyznasz, że to nałóg, nie Masz szans się wyciągnąć... Widać potrzebne Ci jest dojść do samego dna, by mieć się od czego odbić...
Terapeuta to dobry pomysł, ale dla tych co chcą wyjść z uzależnienia. Ty na razie nie chcesz...

Tak właśnie się czuję- jak narkoman w szponach nałogu. Tylko, że nie do końca dobiłam do sedna swojego problemu, żeby dojrzeć do decyzji o przerwaniu tego. Tak sobie myślę, co było by mnie w stanie ocucić? Czy dopiero zobaczenie P. z inną dziewczyną? Przecież ona istnieje. On z nią żyje. Wraca do niej. Ja to wszystko wiem, a jednak daję mu zielone światło na takie postępowanie. Nie wiem już sama jak z sobą się obchodzić. Teraz nie dziwię się kobietom, które mówią, że tkwiły latami w takich dziwnych układach. Boję się, że prześpię życie. Że kiedyś już dla niego nie będę nowa= atrakcyjna. Teraz on sobie uzupełnia. Powiedział mi ostatnio, że bardzo to we mnie ceni, że dużo mówię, że potrafię prowadzić rozmowę, nawiązywać na temat, do tego co on powiedział. Z kontekstu tej wypowiedzi wynikało, że jego dziewczyna jest dobra, spokojna, prowadzą ułożone życie, ale on w pracy ma spokój i w domu chciałby ognia. Ja o nim myślę, siedzi w mojej głowie jak jakiś kleszcz, przyczepił się i nie chce wyleźć. Tylko, że mam taki problem z sobą, że gdyby on mnie chciał, to ja bym nie chciała. Mnie chyba kręci tylko gonienie króliczka. Niedostępni faceci.

254

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
On-WuWuA-83 napisał/a:
kasiks napisał/a:
On-WuWuA-83 napisał/a:

Niektóre laski są w gorszym stadium nawet od tego pijaka który nie mył się ze 2 tyg. i leży często po krawężnikach tongue tongue

To nawiązanie do tematu?

Tak, oczywiście. Nie mów, że porównanie zabolało smile

Ani trochę.

255

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

" Ja o nim myślę, siedzi w mojej głowie jak jakiś kleszcz, przyczepił się i nie chce wyleźć. Tylko, że mam taki problem z sobą, że gdyby on mnie chciał, to ja bym nie chciała. Mnie chyba kręci tylko gonienie króliczka. Niedostępni faceci."

Wyjęłaś mi te słowa z ust... Poza tym to co opisałaś dotyczy też mnie, tzn to że ja chyba jestem uzależniona od jego obecności, zapachu, smaku..., ale też rozmów z nim - może ja też mylę to uczucie z miłością? Obu nam naprawdę się przyda psychoterapeuta wink

Wiem, że pewnie jak pozna jakąś laskę co mu w 100% pasuje to nagle się okaże, że potrafi się zaangażować i ma pokłady uczuć - szkoda tylko, że nie do mnie.

I masz rację, w tym czasie mogłybyśmy próbować układać sobie życie z kimś innym, z kimś kto nas pokocha i w pełni doceni i zaakceptuje to jakie jesteśmy i nie będziemy musiały rzucać się na jakieś nędzne "ochłapy miłości"...

256

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
Pasitka napisał/a:

" Ja o nim myślę, siedzi w mojej głowie jak jakiś kleszcz, przyczepił się i nie chce wyleźć. Tylko, że mam taki problem z sobą, że gdyby on mnie chciał, to ja bym nie chciała. Mnie chyba kręci tylko gonienie króliczka. Niedostępni faceci."

Wyjęłaś mi te słowa z ust... Poza tym to co opisałaś dotyczy też mnie, tzn to że ja chyba jestem uzależniona od jego obecności, zapachu, smaku..., ale też rozmów z nim - może ja też mylę to uczucie z miłością? Obu nam naprawdę się przyda psychoterapeuta wink

Wiem, że pewnie jak pozna jakąś laskę co mu w 100% pasuje to nagle się okaże, że potrafi się zaangażować i ma pokłady uczuć - szkoda tylko, że nie do mnie.

I masz rację, w tym czasie mogłybyśmy próbować układać sobie życie z kimś innym, z kimś kto nas pokocha i w pełni doceni i zaakceptuje to jakie jesteśmy i nie będziemy musiały rzucać się na jakieś nędzne "ochłapy miłości"...

Tak, dokładnie. Nie my pierwsze i nie ostatnie. P. też pachnie i smakuje mi jak mało kto. To jest mieszanka wybuchowa. Taki facet, do którego czuję chemię i zbliżam się emocjonalnie. A że oboje jesteśmy niedorozwojami emocjonalnymi, to tak nas do siebie ciągnie. On teraz się trochę "zbliżył" do mnie, bo byłam na niego bardzo cięta, reagowałam oschłymi ripostami na jego wiadomości. Po sobocie oczywiście cisza. Musi "schłodzić kontakt". Normalne. Żebym nie wyobrażała sobie za dużo. On też o mnie myśli. Ja to wiem. Oboje mamy problemy ze sobą i dlatego tak się przepychamy. Jestem cholernie niekonsekwentną i niespójna osobą.

257

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

/.../
Tak właśnie się czuję- jak narkoman w szponach nałogu. Tylko, że nie do końca dobiłam do sedna swojego problemu, żeby dojrzeć do decyzji o przerwaniu tego. Tak sobie myślę, co było by mnie w stanie ocucić? Czy dopiero zobaczenie P. z inną dziewczyną? Przecież ona istnieje. On z nią żyje. Wraca do niej. Ja to wszystko wiem, a jednak daję mu zielone światło na takie postępowanie. Nie wiem już sama jak z sobą się obchodzić. Teraz nie dziwię się kobietom, które mówią, że tkwiły latami w takich dziwnych układach. Boję się, że prześpię życie. Że kiedyś już dla niego nie będę nowa= atrakcyjna. Teraz on sobie uzupełnia. Powiedział mi ostatnio, że bardzo to we mnie ceni, że dużo mówię, że potrafię prowadzić rozmowę, nawiązywać na temat, do tego co on powiedział. Z kontekstu tej wypowiedzi wynikało, że jego dziewczyna jest dobra, spokojna, prowadzą ułożone życie, ale on w pracy ma spokój i w domu chciałby ognia. Ja o nim myślę, siedzi w mojej głowie jak jakiś kleszcz, przyczepił się i nie chce wyleźć. Tylko, że mam taki problem z sobą, że gdyby on mnie chciał, to ja bym nie chciała. Mnie chyba kręci tylko gonienie króliczka. Niedostępni faceci.

Masz wszystkie dane, dlaczego tak jest. Nic z tym nie robisz. Dopóki tego w sobie nie zaczniesz zmieniać, to szkoda czasu...

258

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Ale jesteśmy popieprzone zdrowo...

On teraz tu jest... Miał dzisiaj nie przyjeżdżać bo bardzo zajęty itp. ale ściągnęłam go podstępem i przyjechał choć jest już późno. Obejrzymy coś i będzie seks, haha... Dobrze, że u mnie to jeszcze nie wychodzi od razu po...

To naprawdę musi być jakiś nałóg, nic nie piłam a czuję się jak odurzona...

W dodatku ta pogoda....

Ok, to spadam bo właśnie wyszedł

259

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
Pasitka napisał/a:

Ale jesteśmy popieprzone zdrowo...

On teraz tu jest... Miał dzisiaj nie przyjeżdżać bo bardzo zajęty itp. ale ściągnęłam go podstępem i przyjechał choć jest już późno. Obejrzymy coś i będzie seks, haha... Dobrze, że u mnie to jeszcze nie wychodzi od razu po...

To naprawdę musi być jakiś nałóg, nic nie piłam a czuję się jak odurzona...

W dodatku ta pogoda....

Ok, to spadam bo właśnie wyszedł


Do mnie się P. chwilę temu odezwał z zapytaniem, czy z moim zdrowiem wszystko ok.. Jego coś bierze i chyba chciał wypytać, czy zaraził się czymś ode mnie... Romantyk od siedmiu boleści... Jakoś tak nie czuję satysfakcji z tej "rozmowy". Napisałam mu, że boję się, że bujając się z nim prześpię życie. On mi na to: Jasne, nie patrz się na mnie. Żyj. Na moje stwierdzenie, że oboje jesteśmy niedojrzali emocjonalnie odpisał, że on tak tego nie odbiera. On się czuje dojrzały emocjonalnie. Pisał, że co prawda nie uważa się za zajętego faceta, ale też mam rację, że to nie fair. I że on mnie nie odsuwa jak mu zarzuciłam. Że lubi mnie bardzo jako koleżankę "tylko jakoś tak uwodzisz. mam wyrzuty później". "Ja Cię nie odsuwam tylko mam kłopoty z powściągliwością. To są emocje jakieś przyciąganie dziwne jak jestem koło Ciebie". I że ma miłe wspomnienia ze mną, że jestem też taką wariatką trochę i tak się odzywa jakoś.

Nie piszę już tego oczekując jakiegoś wyjaśnienia. Ja to wszystko rozumiem. Wiem, co on mi przekazuje. Znam swoje miejsce w szeregu tylko jakoś nie potrafię tego zaakceptować. Na cholerę się pcham w tę znajomość. Tego ja nie wiem.

Ty zaczynasz jak ja zaczynałam. Cieszysz się na chwile z nim, wyszukujesz preteksty żeby się zobaczyć. Jutro zostanie Ci pustka i smutek i to się tak będzie kłębiło. W końcu to stanie się Twoją rutyną. Zgubisz się, nie wiedząc już co jest dobrem, a co złem. To jest jak jakiś obłęd.

260

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Mógłbym zadać pytanie po co założyłaś ten temat?
Od początku było wiadomo co to jest, lubisz się z nim bzykać i tyle. I nie ma co oszukiwać forumowiczów, że to nie tak. A to, że ma dziewczynę to może jeszcze dodaje mu atrakcyjności w twoich oczach. Normalna laska już dawno by zwiała ale ty widocznie lubisz być traktowana jak szmata, worek na spermę czy jakby inaczej ten stan rzeczy nazwać. (sry za dosadność)

Posty [ 196 do 260 z 330 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024