Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 330 ]

131 Ostatnio edytowany przez Esthere (2017-01-19 12:34:14)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Doczytałam posty Kasi ostatnie, że facet wypisuje, jak mu z tamtą dobrze, jaki zakochany. Przypomina mi to sytuację, gdy mój facet ( " mój " to oskymoron, miał inną babkę ) fundował mi weczny rollercoaster na wzór tego, jakim jedzie właśnie Kasia - przez pół roku opowiadał, włąściwie tylko sygnalizował delikatnie, że mu w związku z tamtą źle, że " tak źle jak jest teraz nigdy nie było", a gdy ja się do niego zbliżyłam, zaczął mówić, że " relacja mu się poprawia". Działało to na mnie , najpierw próbowałam "zasłużyć" na jego miłość, dałam się wciągnąc w chorą konkurencję z inną kobietą, dałam z siebie wszystko, a na koniec usłyszałam, że jemu się " poprawia TAM". I dobrze. Potrzebowałam takiego kopa. Odpisałam wtedy, że skoro mu się tak poprawia, to życzę szczęścia i jakże bym smiała to szczeście burzyć, nic tu po mnie, adios!!! Normalnie jak to wspominam, to się wstydzę...Jak mogłam tkwić w takim gigantycznym G???

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

kasiks
Zaglądnęłam co słychać w Twoim wątku i tak się zastanawiam, czy Ty przypadkiem nie jesteś jakąś emocjonalną masochistką(?)

Pobiłaś sama siebie tutaj:

kasiks napisał/a:

A źle mi, bo piszemy nadal, pociągnęłam go trochę za język. Napisał mi o tej dziewczynie jaka jest dobra dla niego, że jest ciepłą osobą i dobrą i intelektualnie mu odpowiada, że mega ją docenia zwłaszcza po poprzednim związku, w którym on czuł, że tylko dawał, a nie dostawał nic w zamian.. Tu mówi, że jest równowaga. Ona nauczona z domu pracy, dbania o mężczyznę, a nie jak tamta- księżniczka..
Zapytałam, czy jest z nią dla wygody, bo zakochania u niego w nim nie widziałam, a on: ja jestem zakochany. Zakładając, ze miłość istnieje, to myślę, że jestem zakochany... Zabiło mnie to totalnie, jakby mnie ktoś dźgnął nożem. Zapytałam po co w takim razie kochał się ze mną jeszcze miesiąc temu skoro taki zakochany, a on: Bo do Ciebie tez mnie coś ciągnęło..

Moim zdaniem to jest żonaty facet, tylko nie mówi Ci tego wprost, bo wie, że wtedy byłby to na pewno koniec znajomości.

133

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
SonyXperia napisał/a:

Moim zdaniem to jest żonaty facet, tylko nie mówi Ci tego wprost, bo wie, że wtedy byłby to na pewno koniec znajomości.

Po tym jak autorka się zachowuje, wątpię żeby COKOLWIEK mogło ją zniechęcić do tej znajomości.

134

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Wczoraj napisałam mu, że czuję się przez niego emocjonalnie wykorzystana, a on, że nie chciał mnie wykorzystywać, że chciał, abym też odniosła korzyść z naszej znajomości, w miarę jego możliwości. Odpisałam, że w dniu, w którym mu powiedziałam, co do niego czuję powinien był powiedzieć, że on nie odwzajemnia tych uczuć, a nie mamić mnie mrzonkami, że "nie wiem jak to będzie, nie ufam jej, życie jest przewrotne".. Jego odpowiedź mnie powaliła, bo napisał.... że podejrzewa u swojego kolegę jakąś chorobę i że widział, że firma, w której pracuję reklamuje się w Internecie. Zapytałam, czy złamał nogę, czy ma coś z głową, że odpisuje mi w ten sposób. Jego odp: chciałem żebyśmy przed pójściem spać zeszli na przyziemne tematy. I potem, że idzie spać, bo już nie widzi co pisze, że dokończymy rozmowę jutro... Uprzedzę posty o tym, że niepotrzebnie w ogóle odpisywałam. Ja to wiem, mój rozum to wie, ale emocje podpowiadają co innego. Jak zeszło na te tematy związkowe podjęłam decyzję, że nie chcę udawać, że nic mi nie zrobił. Skoro czuję się skrzywdzona przez niego to mu to napiszę, bez obrażania go, ale po prostu, żeby wiedział. Napisał, że został teraz pokarany za to, że może będzie kuśtykał za to do końca życia... Dzięki Waszemu przytomnemu umysłowi wiem, że to kolejny jego "chwyt", próba zrzucenia winy na mnie ("on taki biedny z nóżką w gipsie, a ja mu tu wylewam żale"). Nawet jeśli mam świadomość, że to moje wypomnienie mu win nic w nim nie zmieni, nie skruszy go, to i tak chcę żeby wiedział. Choćby dlatego, że mnie to dusi, ja czuję się jakby cały ten ciężar, wszystko co złe w tej znajomości ciążyło na mnie. Tu już gra nie rozgrywa się o to, czy ja chcę być z tym typem (na usta cisną mi się epitety:/) tylko o to, że chcę mu wygarnąć, żeby mi choć trochę ulżyło.

Ciągle powtarzam przyjaciółce, że sama widzę jakim facetem będzie człowiek, którego dopiero poznała, np że nic z tego nie będzie, a sama nie potrafię uciąć takiej tragicznej, toksycznej relacji. Zaczęłam się dziś zastanawiać, czy nie mam przypadkiem depresji. Zmuszam się do pójścia rano do pracy, wieczorem zalegam na łóżku, nie mam ochoty nigdzie wychodzić, spotykać się ze znajomymi.  Codziennie patrzę w lusterko na podkrążone, smutne oczy i skrzywioną minę, nie pamiętam kiedy czułam się ostatnio dobrze. Nawet moja przełożona kilka dni temu spytała, dlaczego jestem taka smutna i czy to ma związek z pracą...

Jeszcze z miesiąc temu wyparłabym się, że jest żonaty, dzieciaty. Dziś nic nie wiem, za nic nie ręczę, niczego nie jestem pewna. Aha, i mylicie się twierdząc, że nie miało by dla mnie znaczenia, że ma żonę. Nigdy nie interesowali mnie zajęci faceci i to mi się nie zmieniło. Dobrze napisaliście, że to było jak jego "dźgnięcie mnie nożem", ale to ja uparcie tę ranę drążę i mam swoje rozkminy na własne życzenie.

Dobrze, pomijając fakt, że wpadłam po uszy w jakąś toksyczną, złą relację, chciałabym wiedzieć (może mnie naprowadzicie), dlaczego tak się stało? Dlaczego akurat on, dlaczego zachowuję się jak nie ja. Na co dzień jestem normalną, rozsądną dziewczyną, za taką ma mnie otoczenie i ja sama, a jednak teraz codziennie widzę swoje irracjonalne zachowanie. To pogłębia dodatkowo złe myślenie o sobie.

135 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-19 20:48:16)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

Aha, i mylicie się twierdząc, że nie miało by dla mnie znaczenia, że ma żonę. Nigdy nie interesowali mnie zajęci faceci i to mi się nie zmieniło.

Wiesz co, Autorko, nie obraź się, ale przeczytaj może swój cały wątek jeszcze raz od początku... Zajęty to dopiero jak żonaty? Ja myślę, że tak samo wtryniłabyś się w tą sytuację, gdyby był żonaty... ciągle przesuwasz granice...

136

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
santapietruszka napisał/a:
kasiks napisał/a:

Aha, i mylicie się twierdząc, że nie miało by dla mnie znaczenia, że ma żonę. Nigdy nie interesowali mnie zajęci faceci i to mi się nie zmieniło.

Wiesz co, Autorko, nie obraź się, ale przeczytaj może swój cały wątek jeszcze raz od początku... Zajęty to dopiero jak żonaty? Ja myślę, że tak samo wtryniłabyś się w tą sytuację, gdyby był żonaty... ciągle przesuwasz granice...

Spodziewałam się takiej odpowiedzi, spoko. Coś co z boku wygląda na oczywiste, dla osoby zaślepionej, zakochanej takie oczywiste już nie jest. To by wyjaśniało, dlaczego bite żony po pierwszym razie nie odchodzą od swoich oprawców, dlaczego kobiety więźniów wierzą, że on się zmieni itp. Za jakiś czas, gdy wszelki kurz po tej znajomości opadnie, zajrzę tu kolejny raz i dobrze, że nie będziecie wtedy o tym wiedzieć, bo na pewno mnie to zawstydzi, tzn. moje zaślepienie, głupota.. I nie, zajęty to nie tylko żonaty, ale kilka stron wcześniej wyjaśniałam, dlaczego brnęłam w to dalej wiedząc, że ktoś drugi pojawił się na horyzoncie.

137

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

I nie, zajęty to nie tylko żonaty, ale kilka stron wcześniej wyjaśniałam, dlaczego brnęłam w to dalej wiedząc, że ktoś drugi pojawił się na horyzoncie.

Ale teraz wiesz, że ten ktoś jest nie tylko na horyzoncie, ale coraz bliżej, a dalej brniesz. To miałam na myśli, mówiąc o przesuwaniu granic. Jeśli się nie ogarniesz, to on się ożeni z tą dziewczyną, jeśli już tego nie zrobił, a Ty dalej będziesz tkwić w tym punkcie, gdzie jesteś - tzn. panna na telefon (bez urazy).

I nie mówię tego złośliwie, wprost przeciwnie, mówię właśnie jako osoba, która nie odeszła od męża od razu, jak pierwszy raz dostała w pysk, tylko jej to trochę czasu zajęło...

138

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Wiem, że masz rację sad

139

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

Wczoraj napisałam mu, że czuję się przez niego emocjonalnie wykorzystana, a on, że nie chciał mnie wykorzystywać, że chciał, abym też odniosła korzyść z naszej znajomości, w miarę jego możliwości. Odpisałam, że w dniu, w którym mu powiedziałam, co do niego czuję powinien był powiedzieć, że on nie odwzajemnia tych uczuć, a nie mamić mnie mrzonkami, że "nie wiem jak to będzie, nie ufam jej, życie jest przewrotne".. Jego odpowiedź mnie powaliła, bo napisał.... że podejrzewa u swojego kolegę jakąś chorobę i że widział, że firma, w której pracuję reklamuje się w Internecie. Zapytałam, czy złamał nogę, czy ma coś z głową, że odpisuje mi w ten sposób. Jego odp: chciałem żebyśmy przed pójściem spać zeszli na przyziemne tematy. I potem, że idzie spać, bo już nie widzi co pisze, że dokończymy rozmowę jutro... Uprzedzę posty o tym, że niepotrzebnie w ogóle odpisywałam. Ja to wiem, mój rozum to wie, ale emocje podpowiadają co innego. Jak zeszło na te tematy związkowe podjęłam decyzję, że nie chcę udawać, że nic mi nie zrobił. Skoro czuję się skrzywdzona przez niego to mu to napiszę, bez obrażania go, ale po prostu, żeby wiedział. Napisał, że został teraz pokarany za to, że może będzie kuśtykał za to do końca życia...

Zaczęłaś mu robić emocjonalne wyrzuty, to zmienił temat, a potem obrócił wszystko w żart. On Ci niczego nie obiecywał. Wręcz przeciwnie. Pisał/mówił "nie wiem jak to bedzie..." - to nie były mrzonki na Wasz temat, ale na temat jego realcji z tamtą kobietą. On nie mówił "nie wiem jako to będzie z nami (z Tobią i z nim) ale z nimi (z nim i z tą na której mu zależało). Sama sobie zrobiłaś krzywdę. Zaangażowałaś się emocjonalnie na wyrost.

140 Ostatnio edytowany przez Casiopea (2017-01-19 22:11:26)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Kasia- nie mam dziś cierpliwości do pisania rozległych epistoł.

Nie popieram Twojego z nim kontaktu.
Ale jak już go masz, to popieram rozpoczęty przez Ciebie wątek.
Wywaliłaś swoje emocje i może to przyniesie Ci trochę ulgi.
Co zrobił on- zlał, zamiótł pod dywan, odwrócił się 4 literami od tego co ty tam, czujesz, myślisz, chcesz.
On jest tu ważny. A Ty? No przy okazji sobie możesz skorzystać przecież:P
To nawet nie jest zrzucanie winy- on Ciebie ma generalnie gdzieś ( brutalnie ale szczerze).
Rozumiem, że w Tobie to wszystko buzuje, ale nie ma co z nim rozkładać tego na elementy. Spróbowałaś i widzisz jak jest.

Dlaczego się tak stało? To jest ważne pytanie, a jeszcze ważniejsza odpowiedź.
Ktoś Ci tu napisał że masz tak bo na to pozwoliłaś. Racja. Ale jest jakaś przyczyna dlaczego pozwoliłaś.
Hipotez może być wiele. We wcześniejszych postach kilka osób Ci je naświetlało.
Zastanów się czy stać Cię ( i materialnie i psychicznie) na podjęcie terapii i przyjrzenie się tam tematowi relacji.

141

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
SonyXperia napisał/a:

to nie były mrzonki na Wasz temat, ale na temat jego realcji z tamtą kobietą. On nie mówił "nie wiem jako to będzie z nami (z Tobią i z nim) ale z nimi (z nim i z tą na której mu zależało). Sama sobie zrobiłaś krzywdę. Zaangażowałaś się emocjonalnie na wyrost.

Nieprawda, mówił wprost, że nie wie, jak się potoczy ta znajomość z tą dziewczyną, ale mówił też, że nie wie, co będzie z relacją ze mną, bo strasznie go do mnie ciągnie i że myślał o mnie nawet, gdy był ktoś obok.

142

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:
SonyXperia napisał/a:

to nie były mrzonki na Wasz temat, ale na temat jego realcji z tamtą kobietą. On nie mówił "nie wiem jako to będzie z nami (z Tobią i z nim) ale z nimi (z nim i z tą na której mu zależało). Sama sobie zrobiłaś krzywdę. Zaangażowałaś się emocjonalnie na wyrost.

Nieprawda, mówił wprost, że nie wie, jak się potoczy ta znajomość z tą dziewczyną, ale mówił też, że nie wie, co będzie z relacją ze mną, bo strasznie go do mnie ciągnie i że myślał o mnie nawet, gdy był ktoś obok.

Naprawdę chce Ci się tak to wszystko racjonalizować, uzasadniać itp.? Jakoś ciągle nie jest obok Ciebie, tylko obok niej...

143

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
Casiopea napisał/a:

Co zrobił on- zlał, zamiótł pod dywan, odwrócił się 4 literami od tego co ty tam, czujesz, myślisz, chcesz.
On jest tu ważny. A Ty? No przy okazji sobie możesz skorzystać przecież:P
To nawet nie jest zrzucanie winy- on Ciebie ma generalnie gdzieś ( brutalnie ale szczerze).
Rozumiem, że w Tobie to wszystko buzuje, ale nie ma co z nim rozkładać tego na elementy. Spróbowałaś i widzisz jak jest.

Dziś tak to właśnie widzę. Nie żałuję, że napisałam mu jak mnie potraktował, choć nie czuję, abym mu powiedziała wszystko, co chciałam właśnie przez to, że zbył mnie, wykręcił zmęczeniem i przełożył rozmowę na kiedy indziej (czyli nigdy). A dziś pomimo swojej aktywności na komunikatorze nie napisał, co jest kolejnym dowodem jego olewczego stosunku do sprawy, do mnie. Czuję niedosyt, bo chciałabym, aby się odezwał już nie po to, żeby "walczyć o niego" (nie ma o co i o kogo), a właśnie, żeby zakończyć to definitywnie. Wiem, że uznacie, że mam się nie wygłupiać, mam po prostu olać jak on mnie, zblokować itp., ale nie jestem na to gotowa zrobić tak bez wyrzutów sumienia. To też w sumie głupie..

144 Ostatnio edytowany przez Casiopea (2017-01-19 22:44:26)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

Dziś tak to właśnie widzę. Nie żałuję, że napisałam mu jak mnie potraktował, choć nie czuję, abym mu powiedziała wszystko, co chciałam właśnie przez to, że zbył mnie, wykręcił zmęczeniem i przełożył rozmowę na kiedy indziej (czyli nigdy). A dziś pomimo swojej aktywności na komunikatorze nie napisał, co jest kolejnym dowodem jego olewczego stosunku do sprawy, do mnie. Czuję niedosyt, bo chciałabym, aby się odezwał już nie po to, żeby "walczyć o niego" (nie ma o co i o kogo), a właśnie, żeby zakończyć to definitywnie. Wiem, że uznacie, że mam się nie wygłupiać, mam po prostu olać jak on mnie, zblokować itp., ale nie jestem na to gotowa zrobić tak bez wyrzutów sumienia. To też w sumie głupie..

Zawsze możesz to wszystko, co chcesz mu powiedzieć przelać na papier, spisać, wyrzucić z siebie.
I..porwać, spalić.
No chyba że chcesz mu wysłać, ze świadomością, że i tak będzie miał w dupie.

Zakończyć definitywnie możesz to w każdej chwili.
I nie potrzebujesz do tego jego obecności, zgody, akceptacji. Nic.

edit.
Kasiu, słonko, Ty jego mimo wszystko nadal chcesz.
Gdyby tak przyszedł i powiedział: "zrozumiałem że to Ciebie kocham i nie chcę bez Ciebie żyć"- poszłabyś jak w dym...
To silniejsze od Ciebie, emocje wylały i nie da się ich zatrzymać.

145

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
santapietruszka napisał/a:

Naprawdę chce Ci się tak to wszystko racjonalizować, uzasadniać itp.? Jakoś ciągle nie jest obok Ciebie, tylko obok niej...

Taki głupi charakter- za dużo myślę, zastanawiam się, a to jest faktem, że on mnie nie chce. Ja już go też nie chcę, nie tak powinna wyglądać znajomość dwojga młodych ludzi. Bycie zakochanym nie polega na życiu w ciągłej niepewności, czy można zaufać tej drugiej osobie.

146 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-01-19 22:43:56)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Naprawdę chce Ci się tak to wszystko racjonalizować, uzasadniać itp.? Jakoś ciągle nie jest obok Ciebie, tylko obok niej...

Taki głupi charakter- za dużo myślę, zastanawiam się, a to jest faktem, że on mnie nie chce. Ja już go też nie chcę, nie tak powinna wyglądać znajomość dwojga młodych ludzi. Bycie zakochanym nie polega na życiu w ciągłej niepewności, czy można zaufać tej drugiej osobie.

Od samego początku tej znajomości istniały znaki ostrzegawcze, że lepiej się nie angażować. Gdyby ten facet faktycznie coś do Ciebie czuł, więcej niż zauroczenie i pożądanie, to nigdy w życiu nie relacjonowałby Ci  swoich perypetii uczuciowych do innej kobiety, nawet gdyby je miał. Możesz być pewna tego,że o Tobie z nią nie rozmawiał. Ba, ona nawet nie wie że Ty istniejesz.  Ta znajomość jest/była z kategorii przygoda/romans.

147 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-19 22:53:23)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
SonyXperia napisał/a:

Od samego początku tej znajomości istniały znaki ostrzegawcze, że lepiej się nie angażować. Gdyby ten facet faktycznie coś do Ciebie czuł, więcej niż zauroczenie i pożądanie, to nigdy w życiu nie relacjonowałby Ci  swoich perypetii uczuciowych do innej kobiety, nawet gdyby je miał. Możesz być pewna tego,że o Tobie z nią nie rozmawiał. Ba, ona nawet nie wie że Ty istniejesz.  Ta znajomość jest/była z kategorii przygoda/romans.

Otóż to. I ewentualnie Ty znałabyś jego nazwisko, a w tej chwili mam wrażenie, że tamta kobieta zna nawet jego PESEL i genealogię do 8 pokoleń wstecz. A Ty nadal masz różowe okulary...
...a on teraz w każdej chwili na Twoje ewentualne pretensje odpowie - no, ale przecież Ci mówiłem, nic nie obiecuję...

kasiks napisał/a:

Coś co z boku wygląda na oczywiste, dla osoby zaślepionej, zakochanej takie oczywiste już nie jest.

I oczywiście, że tak. Przyszłaś na forum z pytaniem, jak to widać z boku - i dostajesz ciągle te same odpowiedzi. Ale nie chcesz ich przyjąć do wiadomości...
Najpierw jeszcze jakoś to wyglądało - macie rację - ale teraz starasz się wszystko uzasadnić, nawet Twoją potrzebę kontaktu z nim. Że niby musisz się wyżyć, żeby zapomnieć, takie tam pierdoły. Nie, Ty ciągle liczysz na to, że jak on się odezwie, a Ty mu wygarniesz, to jego nagle olśni, że kocha tylko Ciebie...

148

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
santapietruszka napisał/a:
SonyXperia napisał/a:

Od samego początku tej znajomości istniały znaki ostrzegawcze, że lepiej się nie angażować. Gdyby ten facet faktycznie coś do Ciebie czuł, więcej niż zauroczenie i pożądanie, to nigdy w życiu nie relacjonowałby Ci  swoich perypetii uczuciowych do innej kobiety, nawet gdyby je miał. Możesz być pewna tego,że o Tobie z nią nie rozmawiał. Ba, ona nawet nie wie że Ty istniejesz.  Ta znajomość jest/była z kategorii przygoda/romans.

Otóż to. I ewentualnie Ty znałabyś jego nazwisko, a w tej chwili mam wrażenie, że tamta kobieta zna nawet jego PESEL i genealogię do 8 pokoleń wstecz. A Ty nadal masz różowe okulary...
...a on teraz w każdej chwili na Twoje ewentualne pretensje odpowie - no, ale przecież Ci mówiłem, nic nie obiecuję...

Nie jest tak, że on opowiadał mi o swoich perypetiach z nią. Niektóre fakty sama od niego wyłuskałam, wypytywałam go o tę znajomość, zwłaszcza ostatnio, bo chciałam wiedzieć o co chodzi. Z tego straciłam grunt pod nogami. Tak to opowiadał mi o niej, że myślałam, że to kolejna anonimowa panna, której nic nie mówi, a teraz spadła zasłona i to ja okazuję się być głupią cizią, której nakolorował jak tylko się dało, a ja wszystko łykałam jak leci. Zastanawiam się teraz, czym ona zasłużyła sobie na to, żeby przed nią się odkrył, zostając anonimowym dla mnie. Czuję się jak osoba niewarta zaufania, bo lepiej mi nie mówić nazwiska, nawet nie wiem, czy imię jego jest prawdziwe. A ona zna te fakty z jego życia.
I jeszcze wczoraj napisałam mu, że zakochana osoba nie loguje się nadal na portalach randkowych, a on, że coraz rzadziej się tam loguje i że szuka rozmowy, bo nie ma z kim pogadać, a ona pracuje do późna.. Normalnie idealny związek, zaraz usłyszę, że ze mną nie spał miesiąc temu tylko to było "koleżeńskie spędzanie czasu"

149 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-01-19 22:58:43)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

Coś co z boku wygląda na oczywiste, dla osoby zaślepionej, zakochanej takie oczywiste już nie jest.

Jak bardzo trzeba być zakochanym, żeby rozmawiać z mężczyzną o innej kobiecie, o tym co on do tamtej czuje? Ja tego trochę nie ogarniam. To już jest rodzaj znęcania się nad samym sobą. Tę znajomość trzeba było przerwać w chwili, w której on Ci powiedział, że jest inna, na której mu zależy. Tym bardziej to trzeba było zrobić, że miedzy Wami coś tam się wydarzyło z czym Ty już wtedy wiązałaś nadzieję.  Ale Ty postanowiłaś przystąpić do castingu. I zrobiłaś to na własną odpowiedzialność. Od samego początku to była znajomość od czterech liter strony.

150

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

kasiks..
Tłumaczysz go, tłumaczysz go i jeszcze raz go tłumaczysz.
Po Co?

Zamknij te drzwi w cholerę. Stać cię na coś więcej niż bycie podbudową czyjegoś ego i callgirl.

151

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
santapietruszka napisał/a:

Przyszłaś na forum z pytaniem, jak to widać z boku - i dostajesz ciągle te same odpowiedzi. Ale nie chcesz ich przyjąć do wiadomości...
Najpierw jeszcze jakoś to wyglądało - macie rację - ale teraz starasz się wszystko uzasadnić, nawet Twoją potrzebę kontaktu z nim. Że niby musisz się wyżyć, żeby zapomnieć, takie tam pierdoły. Nie, Ty ciągle liczysz na to, że jak on się odezwie, a Ty mu wygarniesz, to jego nagle olśni, że kocha tylko Ciebie...

Nie jestem aż taka głupia. Nie liczę na romantyczny happy end. Nie pytajcie mnie na co więc liczę, bo teraz już sama nie wiem. Muszę się uporać z tym sama, swoje odchorować, żeby móc za jakiś czas spojrzeć na kogoś nowego.

152

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Czytam ten temat, czytam i czytam...

Autorko, wiem że ciężko. Serce swoje, rozum swoje. Ale postaraj się zapanować nad tym.
Czy nawet gdyby przybył na kolanach z bukietem i czekoladą i całując Twoje stopy deklamował, że Twój Ci on - przyjęłabyś takiego człowieka?
To toksyk, zaszufladkował Cię w kategorii "romans" i teraz ewentualnie możesz być jego odskocznią w nudnych epizodach jego życia.
Serio, aż tak nisko się cenisz?
Zlej go ciepłym moczem, bo on na nic innego nie zasługuje. Wykasuj wszystkie jego numery,może nawet zmień swój nr, wyeliminuj wszelkie możliwości kontaktu, spal mosty i wykop mentalną fosę wokół siebie. A jak trzeba to spakuj manatki i wyjedź po tym na kilka dni dokądś, by zagłuszyć myśli innym otoczeniem. Rób tysiące rzeczy, zajmuj myśli i ręce, wysiłek fizyczny pomaga - polecam.
ODETNIJ SIĘ OD NIEGO I PRZESTAŃ PASTWIĆ SIĘ NAD SOBĄ

153

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Przyszłaś na forum z pytaniem, jak to widać z boku - i dostajesz ciągle te same odpowiedzi. Ale nie chcesz ich przyjąć do wiadomości...
Najpierw jeszcze jakoś to wyglądało - macie rację - ale teraz starasz się wszystko uzasadnić, nawet Twoją potrzebę kontaktu z nim. Że niby musisz się wyżyć, żeby zapomnieć, takie tam pierdoły. Nie, Ty ciągle liczysz na to, że jak on się odezwie, a Ty mu wygarniesz, to jego nagle olśni, że kocha tylko Ciebie...

Nie jestem aż taka głupia. Nie liczę na romantyczny happy end. Nie pytajcie mnie na co więc liczę, bo teraz już sama nie wiem. Muszę się uporać z tym sama, swoje odchorować, żeby móc za jakiś czas spojrzeć na kogoś nowego.

Najlepszym dowodem tego jak olewczy ma do Ciebie stosunek jest to jak Cie potraktowal w ostatniej rozmowie. Ty mu mowisz ze Cie to boli, rani, ze sie czujesz oszukana a on ...zmienia temat na przyziemny a potem jest zbyt zmeczony zeby dalej rozmawiac. No jak wlascicel ktory odsyla do kąta psa ktory mu sie na sile pcha na kolana i mowi idz precz dzisiaj. Pobaw  sie pileczka czy cos ale mi tu nie truj bo mnie glowa boli. Nie widzisz tego dziewczyno? Tylko nie tlumacz tego miloscia bo ona nie ma prawa az tak oglupiac. A Ty czekasz wciaz na nowe dowody tego ze jemu nie zalezy. Bo nie na napisal dzis, bo sie loguje na portale. A to wszystko co robil do tej pory nie wystarcza?.. Co on musi zrobic zebys sie poczula tak maksymalnie upokorzona by odpuscic? Zaprosic Cie na swoj slub i przedstawic zonie jako kolezanke do bzykania z dawnych czasow?  Zrozum ze jak komus nie zalezy to czyjes smecenie jeszcze bardziej odpycha i drazni takiego czlowieka. On z Toba utrzymuje kontakt z jasnych wzgledow, masz mu dostarczyc rozyrwki ...wczesniej cielesnej wczoraj umyslowej a Ty mu tu jakies smuty pitolisz. Twierdzisz ze chcesz mu wyrzucic wszystko w twarz by poczuc ulge. Nie...Ty liczysz ze on w ktoryms momencie sie pokaja ze masz racje i byl swinia a wtedy Tobie ulzy. Niestety tego typu faceci nie mowia tych slow a im dluzej o nie zebrzesz smeceniem tym bardziej upokorzona sie poczujesz finalnie. Zrozum to.

154

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
marsylia napisał/a:

(...) wyeliminuj wszelkie możliwości kontaktu, spal mosty i wykop mentalną fosę wokół siebie. A jak trzeba to spakuj manatki i wyjedź po tym na kilka dni dokądś, by zagłuszyć myśli innym otoczeniem. Rób tysiące rzeczy, zajmuj myśli i ręce, wysiłek fizyczny pomaga - polecam.
ODETNIJ SIĘ OD NIEGO I PRZESTAŃ PASTWIĆ SIĘ NAD SOBĄ

Właśnie od kilkunastu dni czuję taką potrzebę, wykupiłam już nawet bilety, ale to dopiero w marcu.. Jeśli finanse mi pozwolą w lutym planuję na parę dni pojechać nad morze. Miesiąc temu miałam urlop, a czuję się zmęczona jak staruszka. Myślę, gdyby nie on, jak fajne jest moje życie. Chciałabym wrócić do siebie sprzed roku: uśmiechniętej, pewnej siebie, otwartej na ludzi. Od paru tygodni jestem tak zgorzkniała i wyblakła, że nie chce mi się na siebie patrzeć. Unikam kontaktu ze znajomymi, bo nie chcę im psuć humoru. Analogicznie, usunęłam niedawno konta na portalach randkowych, przestałam się umawiać. Chyba czuję, że to nie ten etap, teraz nie jestem gotowa na nową znajomość. Irytują mnie ludzie, w pracy jestem dziwnie zimna dla klientów, niecierpliwa.. Ech..

155

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

usunęłam niedawno konta na portalach randkowych, przestałam się umawiać. .

To jeszcze mały klik, enter i usuń konto na tym komunikatorze, gdzie go tam wyczekujesz. Mały klik, a jaki wielki klik dla Ciebie...

156

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
feniks35 napisał/a:

Najlepszym dowodem tego jak olewczy ma do Ciebie stosunek jest to jak Cie potraktowal w ostatniej rozmowie. Ty mu mowisz ze Cie to boli, rani, ze sie czujesz oszukana a on ...zmienia temat na przyziemny a potem jest zbyt zmeczony zeby dalej rozmawiac. No jak wlascicel ktory odsyla do kąta psa ktory mu sie na sile pcha na kolana i mowi idz precz dzisiaj. Pobaw  sie pileczka czy cos ale mi tu nie truj bo mnie glowa boli. Nie widzisz tego dziewczyno? Tylko nie tlumacz tego miloscia bo ona nie ma prawa az tak oglupiac. A Ty czekasz wciaz na nowe dowody tego ze jemu nie zalezy. Bo nie na napisal dzis, bo sie loguje na portale. A to wszystko co robil do tej pory nie wystarcza?.. Co on musi zrobic zebys sie poczula tak maksymalnie upokorzona by odpuscic? Zaprosic Cie na swoj slub i przedstawic zonie jako kolezanke do bzykania z dawnych czasow?  Zrozum ze jak komus nie zalezy to czyjes smecenie jeszcze bardziej odpycha i drazni takiego czlowieka. On z Toba utrzymuje kontakt z jasnych wzgledow, masz mu dostarczyc rozyrwki ...wczesniej cielesnej wczoraj umyslowej a Ty mu tu jakies smuty pitolisz. Twierdzisz ze chcesz mu wyrzucic wszystko w twarz by poczuc ulge. Nie...Ty liczysz ze on w ktoryms momencie sie pokaja ze masz racje i byl swinia a wtedy Tobie ulzy. Niestety tego typu faceci nie mowia tych slow a im dluzej o nie zebrzesz smeceniem tym bardziej upokorzona sie poczujesz finalnie. Zrozum to.


Mocne słowa, dziękuję tego potrzebowałam. Masz rację, teraz dopiero pokazał mi doskonale miejsce w szeregu... Widzę to teraz dobitnie, jaką rozrywkę dla niego stanowiłam: najpierw seksualną, potem umysłową, ale wszystko na jego zasadach: bez nazwiska, bez spoufalania się, bez deklaracji. Masz też rację pisząc: "Twierdzisz ze chcesz mu wyrzucic wszystko w twarz by poczuc ulge. Nie...Ty liczysz ze on w ktoryms momencie sie pokaja ze masz racje i byl swinia a wtedy Tobie ulzy. Niestety tego typu faceci nie mowia tych slow a im dluzej o nie zebrzesz smeceniem tym bardziej upokorzona sie poczujesz finalnie. Zrozum to." Trafiłaś w dziesiątkę. Właśnie o to mi chodzi. Nie liczyłam, że on nagle dostanie olśnienia i się we mnie zakocha tylko, że zrozumie, że układał sobie życie nie patrząc jak niszczy i rani mnie.

157

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Kasia. ale po co Ty tyle gadasz i rozkminiasz nasze gadanie, rozbierając na cząstki pierwsze? Ty siebie rozkmiń i rozbierz, to gadanie jest tylko dla Ciebie. Przez odpowiedź typu "masz rację, teraz już widzę" Ty nic nie osiągniesz. Ty zrób to, a nie "widź".

158 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-01-20 08:50:24)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:
feniks35 napisał/a:

Najlepszym dowodem tego jak olewczy ma do Ciebie stosunek jest to jak Cie potraktowal w ostatniej rozmowie. Ty mu mowisz ze Cie to boli, rani, ze sie czujesz oszukana a on ...zmienia temat na przyziemny a potem jest zbyt zmeczony zeby dalej rozmawiac. No jak wlascicel ktory odsyla do kąta psa ktory mu sie na sile pcha na kolana i mowi idz precz dzisiaj. Pobaw  sie pileczka czy cos ale mi tu nie truj bo mnie glowa boli. Nie widzisz tego dziewczyno? Tylko nie tlumacz tego miloscia bo ona nie ma prawa az tak oglupiac. A Ty czekasz wciaz na nowe dowody tego ze jemu nie zalezy. Bo nie na napisal dzis, bo sie loguje na portale. A to wszystko co robil do tej pory nie wystarcza?.. Co on musi zrobic zebys sie poczula tak maksymalnie upokorzona by odpuscic? Zaprosic Cie na swoj slub i przedstawic zonie jako kolezanke do bzykania z dawnych czasow?  Zrozum ze jak komus nie zalezy to czyjes smecenie jeszcze bardziej odpycha i drazni takiego czlowieka. On z Toba utrzymuje kontakt z jasnych wzgledow, masz mu dostarczyc rozyrwki ...wczesniej cielesnej wczoraj umyslowej a Ty mu tu jakies smuty pitolisz. Twierdzisz ze chcesz mu wyrzucic wszystko w twarz by poczuc ulge. Nie...Ty liczysz ze on w ktoryms momencie sie pokaja ze masz racje i byl swinia a wtedy Tobie ulzy. Niestety tego typu faceci nie mowia tych slow a im dluzej o nie zebrzesz smeceniem tym bardziej upokorzona sie poczujesz finalnie. Zrozum to.


Mocne słowa, dziękuję tego potrzebowałam. Masz rację, teraz dopiero pokazał mi doskonale miejsce w szeregu... Widzę to teraz dobitnie, jaką rozrywkę dla niego stanowiłam: najpierw seksualną, potem umysłową, ale wszystko na jego zasadach: bez nazwiska, bez spoufalania się, bez deklaracji. Masz też rację pisząc: "Twierdzisz ze chcesz mu wyrzucic wszystko w twarz by poczuc ulge. Nie...Ty liczysz ze on w ktoryms momencie sie pokaja ze masz racje i byl swinia a wtedy Tobie ulzy. Niestety tego typu faceci nie mowia tych slow a im dluzej o nie zebrzesz smeceniem tym bardziej upokorzona sie poczujesz finalnie. Zrozum to." Trafiłaś w dziesiątkę. Właśnie o to mi chodzi. Nie liczyłam, że on nagle dostanie olśnienia i się we mnie zakocha tylko, że zrozumie, że układał sobie życie nie patrząc jak niszczy i rani mnie.

Nie dramatyzuj w ten sposób, bo sama się nakręciłaś wbrew wszystkim czerwonym lampeczkom które się w pewnym momencie zaświeciły. Musisz być szczera sama ze sobą, to będzie Ci łatwiej z tego wyjść, a póki co robisz z siebie ofiarę oszusta matrymonialnego, tylko że ten oszust mówił wprost o innej kobiecie, o uczuciach do niej a mimo to brnęłaś w to. Zbierz sobie do kupy jego postępowanie i swoje i wyjdziesz z tego na zero bez szwanku.

159

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Kasiks, jesteś masochistką ??
Po co to robisz ?

Co Ci daje ponowne zainstalowanie komunikatora i wymiana wiadomości z nim ?
Lepiej się czujesz ? Więcej wiesz ?
Masz lepszą przejrzystość sytuacji ?

160

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

AUTORKO OPAMIETAJ SIE


http://cs.pikabu.ru/images/big_size_comm/2013-01_7/13596623851663.jpg

161

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Przeczytałam wszystko i powiem tylko tyle: nie możesz pozwolić, żeby jego humory stanowiły o Twoim dobrym lub złym samopoczuciu. Wiem jak ciężko jest odciąć się, zapomnieć, odpuścić. Jestem w tak podobnej sytuacji, że tak naprawdę różnią się tylko detale, zarys problemu jet identyczny. Ja też nie odcięłam się jeszcze od swojego "emocjonalnego kata". Ale walczę z tym, wierzę, że mam tyle zdecydowania by to zrobić i Ty też masz smile Powodzenia! A lekarstwem jest czas - czas wszystko potrafi naprawić.

162

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Kochani, od kilku dni w myślach moich przyjemny spokój. Kolega nie odezwał się na drugi dzień jak zapowiedział, nie odezwał się nawet na trzeci dzień, za to napisał wczoraj i to, co do niego niepodobne, w godzinach południowych. Po raz pierwszy jednak na wiadomość od niego nie zareagowałam euforycznie, lecz z lekką pogardą. Odczytałam i nic nie odpisałam.

W piątek po pracy pojechałam do spa, zebrałam myśli i poczułam się szczęśliwa sama ze sobą. Pomyślałam, że jestem w najfajniejszym okresie życia, mam już ustabilizowaną sytuację zawodową, nie tkwię w żadnym toksycznym związku, nic tylko się cieszyć smile Nie potrzebuję już dorzucić do naszej znajomości swoich trzech groszy, dotarło do mnie, że to nic nie zmieni, czy ja mu coś powiem na koniec, czy nie. Ucinając temat zyskam więcej szacunku do samej siebie.

Trzymajcie kciuki, żeby utrzymało mi się tego typu myślenie wink

163

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Duma!!!
Tak trzymaj dziewczyno!

164 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2017-01-24 05:26:43)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Kilka refleksji. Zaczynałem je porządkować w weekend głównie pod Twoim kątem, cieszę się że troche się zdezaktualizowały :)

Ja wiem, ze taka wałkowana dniami i tygodniami postawa "rozum swoje, a serce swoje" może irytować (głównie postronnych) Mnie też irytuje, z tym że ja mniej więcej wiem z czego ona wynika, więc podchodzę do tego z wyrozumiałością... A wynika (w wielkim skrócie) z tego, że to "zakochanie" autorki nie jest jednym jakimś jednorodnym bytem-mętlikiem- a ona raz mówi "chce" za chwilę "nie chce" i tak w kółko, tylko składa się z trzech części, które "rodzą się" w trzech różnych miejscach mózgu. Dodatkowo między tymi trzema elementami zachodzą sprzężenia zwrotne co dodatkowo komplikuje sytuacje. U Kasiks chaos jest/był w jednym obszarze, pozostałe były w miarę OK.

  Ten "rozum" z powyższego cytatu to ogólnie mówiąc logiczne myślenie, które zachodzi w korze mózgowej- tu przechowywane są też przekonania i podejmowane (świadome) decyzje,  np. że ktoś do nas "pasuje",że kochamy  kogoś, chcemy z kimś być itp.
Przychodząc tu, lub krótko potem, Kasiks wiedziała już że z tego układu nie będzie żadnego związku, rozumie że okłamywał ją, drwił sobie z niej, że nie można mu ufać, że bezlitośnie wykorzystywał sytuację od momentu kiedy ona sie "otworzyła", że on jest juz z inną  itp itd.
Tak więc, w tym obszarze nie ma raczej problemu.
Są za to inne problemy/braki: niespójne myslenie, sprzeczności, niekonsekwencja, kiepska samoocena i inne.
  "Serce" to tzw. "mózg ssaczy"czyli uklad limbiczny -część mózgu odpowiedzialna głównie za emocje i przywiązywanie się do siebie, tu są np. "zamawiane" tzw. Motylki ( czyli neurohormony produkowane w przysadce czyli w gadzim mózgu)- dzieje się to wtedy kiedy mózg ssaczy "decyduje", że dana osoba spełnia (już) warunki na partnera (pod wzgledem emocjonalnym) -zielone światło od tej części mózgu dla pozostałych.
Tu właśnie u Kasiks jest chaos- a właściwie dysonans wynikający z tego, że z jednej strony pamięta dobre chwile i cechy, przywiązała się do niego i przede wszystkim -ma określone potrzeby, a z drugiej strony to "serce" otrzymuje teraz ze strony tego typa same ciosy (negatywne elementy/ emocje)-  poczucie straty, żal, smutek, złość, wstyd itp.
  Trzecia część to "mózg gadzi" (podwzgórze, przysadki i okolice), tu "mieszczą" się popędy (np. pożądania), ale również np. instynkt rywalizacji(o "samca"). Tutaj rodzi się na początku znajomości owo mityczne "Coś", czyli "zgoda"/sygnał gadziego mózgu wysyłany do pozostałych części (a zwykle też poniżej pasa) jeśli ten "zdecyduje", że nowo poznana osoba jest dla nas odpowiednim partnerem ( głównie pod względem seksualnym).
Tu też nie ma problemu, bo mimo że seks był OK- układ oparty na samym seksie jest dla niej nieakceptowalny (to jedno z takich sprzężeń, w tym wypadku gadziego mózgu z korą mózgową/przekonaniami)

W dojrzałej miłości, moim zdaniem musi "kliknąć" we wszystkich tych trzech obszarach. Owszem można dać się "ponieść", ale trzeba to na bieżąco monitorować.
Tym ostatnim nie trzeba się przejmować- to dzieje sie właściwie bezwiednie- nie mamy wiekszego wpływu na to kto nam sie PODOBA,. w drugim - ujmę to w maksymalnie uproszczony sposób- powinniśmy sie z kimś CZUĆ DOBRZE i nie pownniśmy tu iść na kompromisy- trudno na przykład mówić o prawidłowej więzi emocjonalnej jeśli komuś nie ufamy lub kogoś się boimy, w trzecim ustalamy (rozmawiamy, obserwujemy, analizujemy) tzw. ZGODNOŚĆ INTELEKTUALNĄ..
(albo w innym ujęciu- potrzebna jest zgodność mentalna czyli połączenie zgodności intelektualnej i "dobrych emocji")
Obserwując forum łatwo zauważyć jak ignorowanie jednego lub nawet dwóch tych elementów prowadzi do kłopotów; a to ktoś się łudzi, że pożądanie przyjdzie z czasem, a to ktoś inny poprzestaje na "cosiu" i "motylkach" -bo z reguły komedie romantyczne podchodzą z przyczyn obiektywnych po macoszemu do ostatniego aspektu dopasowania :P, a to ktoś biadoli że jej/jego małżeństwo to seks z "dobrym człowiekiem", ale "nie ma emocji" itp . itd.

Odnosząc to do Ciebie Kasiks, to na pytanie czy ta więź mentalna była dostatecznie głęboka/harmonijna i prawdziwa żeby mówić tu o miłości to musisz sobie sama odpowiedzieć (o ile chcesz). Chociaż wcześniej sugerowałbym Ci zajęcie się jednak nieco glębiej tym poczuciem własnej wartości (ze szczególnym uwzględnieniem "miłości własnej", ) bo to jest baza która pozwala nam prawidłowo filtrować napływające do nas informacje i oceniać sytuację w problematycznych momentach. Ostatnio w takim momencie zawiodłaś.
Ty, swego czasu odpowiadając mi na ten temat podałaś cechy, którymi emanujesz na zewnątrz, w stosunku do innych ludzi (miła, otwarta, pewna siebie etc.). Mnie chodziło raczej o Twoje "wewnętrzne" zdanie na swój temat (czy siebie lubisz/kochasz, na ile akceptujesz swoje wady i jakie mają wpływ na Ciebie, czy uważasz się za "poukładanego" człowieka itp.)
Wprawdzie osoba z wysokim PWW z reguły ma te cechy które podałaś, ale to nie znaczy że mając je ma się wysokie PWW...
Tak czy inaczej, zbierając wszystkie Twoje opinie z tego wątku na ten temat; raz wypowiadasz się że raczej jest ono wysokie, raz że niskie a innym razem że właściwie nie wiesz. Osoba z wysokim PWW raczej nie ma tego rodzaju wątpliwości ;) ale to już do przemyślenia po/w trakcie jakiejś poważnej lektury i raczej we własnym zakresie, lub z pomocą bliskich osób, które dobrze Cie znają.

Ja trzymam kciuki :)

165

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Naprędce, dzięki za wypowiedź.

Próbowałam przemyśleć jak to się wszystko zaczęło i sprawy mają się trochę chaotycznie. Wyszłam ze związku (tego 6-letniego) bez poczucia straty i smutku. Jego (bohatera wątku) poznałam nie planując związku i, dlatego myślę, udało się kontynuować znajomość. Przypuszczam, że na moją korzyść przemawiał fakt, że nie chciałam faceta, zarzekałam się wręcz, że na razie planuje odpocząć od relacji kobieta-mężczyzna. Dla takiego internetowego podrywacza jak on to zielone światło i zachęta do działania. Pokazało to się, kiedy usunęłam konto na jednej stronie,  a on znalazł mnie na innej. Jeśli idzie o te 3 aspekty, o których piszesz, z początku na pewno było to zaskoczenie na trybie kolega-koleżanka. Czułam, że pozytywnie "piknęło" i od niego słyszałam to samo. Miał/ma w sobie coś takiego, że czułam do niego pożądanie. Nawet kiedy przyjechał naprawiać mi auto, siedzieliśmy i nachylił się nade mną czułam jak wali mi serce... Fajne uczucie, ale ja już tak mam, że jak się zauroczę to jak małolatka serce mi chce wyskoczyć pik-pik-pik smile Nasze spotkania nie wyglądały nigdy jak spotkania kochanków. To nie było tak, że nie wychodziliśmy z łózka. Czułam duże porozumienie z nim zarówno kiedy pisaliśmy, jak i w rozmowie na żywo. Potrafiliśmy np często pomyśleć o tym samym, mieć podobne skojarzenia. Co ważne, ja się chyba zauroczyłam w nim, bo był taki inny od mojego byłego. Mój ex jest człowiekiem niezwykle prawdomównym, uczciwym i wiarygodnym, ale niestety jak nikt inny potrafi ranić słowami, nie wie kiedy się ugryźć w język. Myślę, że właśnie w związku z nim spadło mi poczucie własnej wartości. Potrafił np idąc ze mną po ulicy chwycić mnie nagle za drugą rękę po czym powiedzieć: Wiesz, jak tak patrzę na Ciebie z lewego profilu to jesteś śliczna, a jak z prawego to zaj...e brzydka. Często mnie gasił, mówił, że cieszę się jak głupia z małych rzeczy, np. z koncertu. P. natomiast odbierał mnie pozytywnie, od początku powiedział, że jestem kochana, że pozytywna taka itp. Kiedy szłam na rozmowę o pracę mówił, że na pewno mnie przyjmą, bo mam świetną prezencję, a jeśli by mnie nie chcieli to będzie ich strata, że nie pozyskali takiego świetnego pracownika. Ja trzymałam się tych słów jak mantry, natomiast dziś widzę, że to tylko słowa. Nic go nie kosztowało przecież sypnąć komplementem, zwłaszcza jeśli mógł mieć potem z tego korzyść.

Zastanawiam się jak można wzmocnić poczucie własnej wartości, gdyż jak teraz patrzę na to obiektywnie, mam b. niskie.. Osoba z normalnym PWW już po pierwszym wyskoku jegomościa, wskazała mu drzwi. Ja kiedyś (i to na początku) tak zrobiłam, ale jak za jakiś czas się odezwał, nie wytrwałam w postanowieniu...

I wiem, źle się czyta takie wypociny jak ktoś jednego dnia pisze tak, drugiego śmak, a trzeciego jeszcze inaczej... Jak słusznie zauważyłeś psychika ludzka jest b. skomplikowana. Dziś żyję jak żyłam- bez niego, ale czasem mam wrażenie, że to niezamknięty temat... Ja już się do niego dawno pierwsza nie odzywam (przez świadomość, że żyje z kimś), ale boję się sytuacji, że kiedyś sobie o mnie znów przypomni, a ja będę w uczuciowym dołku i połaszę się na te ochłapy zainteresowania z jego strony...

166

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
Naprędce napisał/a:

(...) wcześniej sugerowałbym Ci zajęcie się jednak nieco glębiej tym poczuciem własnej wartości (ze szczególnym uwzględnieniem "miłości własnej", ) bo to jest baza która pozwala nam prawidłowo filtrować napływające do nas informacje i oceniać sytuację w problematycznych momentach. Ostatnio w takim momencie zawiodłaś.

Z racji, że to forum anonimowe, a udzielane tu rady są niezwykle przydatne i często bazują na doświadczeniach innych ludzi, chciałabym dopytać o jeszcze jedną istotną kwestię. Dodam, że psycholog na razie nie wchodzi w grę ze względów finansowych m.in.

Otóż do 12 r.ż. byłam molestowana seksualnie przez swojego brata. Z osób z zewnątrz wiedział o tym tylko mój poprzedni chłopak. Ja sama starałam się wyprzeć tamte wydarzenia z pamięci (tak jakby to w ogóle było możliwe..). Do 22 r.ż. byłam totalnie zblokowana na facetów. Oczywiście podkochiwałam się w wielu (np. w kolegach braci), ale zawsze platonicznie. Kiedy tylko któryś okazywał mi zainteresowanie płoszyłam się, bałam się wszystkiego: bliskości, trzymania za rękę, tego, że kiedyś będzie mnie chciał pocałować. Myślę, że byłam trochę taką małą dziwaczką. W wieku 22 lat poznałam chłopaka starszego o 5 lat, zauroczyłam się nim i spotykaliśmy się. Był z daleka (pracował jako dostawca w mojej dawnej pracy), chodziliśmy na randki.. Po jednej z nich napisała do mnie dziewczyna informując, że... oni są parą od 7 lat, mieszkają razem.. Zerwałam znajomość z nim, choć on podawał "powody": że nic ich nie łączy, że chciał już zerwać dawno, ale jej tata chorował na raka i takie tam... Nie wierzyłam mu, ale znajomi dawali mi do zrozumienia, że każdemu należy się szansa, że może faktycznie było jak mówi... Ja byłam zauroczona, pierwszy chłopak i w dodatku myslałam, że może ja się nie znam, może tak właśnie wygląda bycie w związku, że trzeba stawiać czoła trudnościom, a nie chować głowę w piasek... Dałam mu drugą szansę... i trzecią, ale nie wykorzystał. W końcu dotarło do mnie, że kręci go, że spotyka się z dziewicą, że nie jest nikim poważnym, materiałem na chłopaka, partnera. Mimo to, zdecydowałam się z nim stracić dziewictwo. Wiedząc, że nie będziemy parą postanowiłam, że chcę stracić cnotę z facetem, który mnie podnieca, który na mnie działa, czysto fizycznie. Nigdy tego nie żałowałam, wręcz przeciwnie, podobał mi się ten 1. raz.

Myślałam, że przez to molestowanie będę miała jakąś awersję do mężczyzn, ale tak się nie stało, wręcz przeciwnie, czasem miałam wrażenie, że poszło mi w drugą stronę. Czasem się tylko zastanawiam, czy nie traktuję mojego ciała zbyt przedmiotowo. Nie kręci mnie romantyczny, "dobry" seks. Nie chodzi już o to, że lubię jak facet da mi klapsa, czy "weźmie jak swoje" (lubię), ale już nawet mam wrażenie, że lubię jeśli seks nosi znamiona zła.. To chore dla mnie i nie wiem jak sobie z tym poradzić. W kontekście ostatniej znajomości, chodzi mi o taki pierwiastek zła kiedy np. wiedziałam, że on nie szanuje mnie przyjeżdżając w nocy i odjeżdżając po seksie, a przecież wiedziałam, że tak będzie. Nie wiem, może przyjęłam już po prostu taką pozycję ofiary. Nie wiem jak to wszystko rozpracować. Nigdy nie wnikałam aż tak w głąb swojej psychiki. Przeraża mnie to, że kiedyś usłyszałam od swojego ex, że po seksie ubieram się i wychodzę jak gdyby nigdy nic, jak facet, bez głębszych uczuć, albo kiedyś powiedział mi, że kocham się z nim mechanicznie (w sensie szybko i mocno, zwierzęco wręcz). Moim problemem jest też to, że nie czekam długo z seksem, nie przetrzymuję faceta i czasem mam wrażenie, że faceci lubią "sobie wybiegać" dziewczynę, a ja się podaję na tacy. Nie miałam wielu mężczyzn, bo 3 związki i 1 ostatnia znajomość. Nie puszczam się byle z kim i byle jak, mam świadomość chorób, niebezpieczeństw, trochę oleju w głowie, zresztą i tak zakochuję się od razu po przespaniu się z facetem. Jednak mimo to, czasem chciałabym poczekać np. kilka miesięcy z seksem, poznać się najpierw jak łyse konie, a potem, żeby wisienką na torcie był ten wspomniany seks. A ja mam odwrotnie. Prawie że zaczynam znajomości od łóżka i broń Boże, nie potępiam nikogo kto tak robi, ale sama boję się, że to taki brak szacunku do siebie samej, wywołany molestowaniem. Tuż przed poznaniem P., poznałam też takiego A. Spotykaliśmy się w ciągu zeszłego roku: kawa, pizza, kino, on dawał mi do zrozumienia, że się we mnie podkochuje. Pod koniec roku powiedział, że chciałby ze mną stworzyć związek i że nie chce go zaczynać od łóżka. Niby bardzo mądre i dojrzałe słowa, prawda? Co jednak pomyślała Kasia? Nie czułam, aby on okazywał mi seksualne zainteresowanie, nigdy mnie nawet nie pocałował, zawsze przybijał piątkę na przywitanie i do widzenia, więc wrzuciłam go do zakładki: Koledzy od piwa. Z A. i tak by nie wyszło (dużo by opowiadać), ale piszę to w obawie, że mogę kiedyś spotkać mężczyznę, który będzie miał wobec mnie czyste intencje i mogę go skreślić tylko dlatego, że nie będzie mu zależało wyłącznie na mojej d.... hmm

167

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Forum raczej nie pomoże Ci przeprowadzeniu terapii na własną rękę. Skorzystaj z poradni NFZ.

Ale porozmawiać tu zawsze można. Przykro mi, że w dzieciństwie doświadczyłaś molestowania, jednak nie traktuj tego faktu fatalistycznie. Oczywiście doświadczenie to ma na Ciebie wpływ, ale opisane przez Ciebie zachowania, preferencje w seksie, układy zamiast związku, niskie poczucie własnej wartości spotkać można również u osób które nie były molestowane, więc nie ma tu recepty i przełożenia jeden do jednego.
Molestowanie może mieć wpływ na to jakie masz preferencje, a może też wypływać to wprost z niskiego poczucia własnej wartości. Z obu elementów może się brać potrzeba sponiewierania w seksie, potrzeba tego elementu zła. Ale też bez przesady, bo większość populacji podnieca właśnie to co nie jest codzienne, "normalne", co wykracza poza "rolę". Pewna wskazówką dla Ciebie czy norma to nadal norma jest odpowiedzenie sobie na pytanie czy bez sponiewierania, bez tego pierwiastka zła, jesteś w stanie osiągnąć satysfakcję w seksie? Czy jest to warunek sine qua non?

Poza układami w które wchodziłaś masz za sobą również doświadczenie związku, ale niestety z tego co widać był to takiego rodzaju związek, który potwierdza wcześniejszą opinię, że masz obniżoną samoocenę, że masz problem z dostrzeżeniem, że zasługujesz na dobro i potrafisz mocno przesunąć swoje granice w relacjach.

Różnie rozpoczynają się też związki i nie ma co demonizować roli seksu w tym, wyznaczać jakieś sztuczne granice wychodzenia. Wszystko ostatecznie sprowadza się do tego jacy są ludzie i czy da się z nimi coś stworzyć już od pierwszych chwil, czy też nawet pińć lat wychodzenia nic nie przyniesie... Seks jest dla ludzi i nie ma co wbijać się w dodatkowe poczucie winy z jego powodu. Jednakże skoro piszesz, że wszystkie swoje relacje rozpoczynasz właściwie od seksu to to już trąci instrumentalizowaniem siebie i seksu, w sensie: jeżeli nie dojdzie szybko do seksu to nic z tego nie będzie; nie mam nic do zaoferowania oprócz ciała; bez seksu nie zakocha się we mnie itp. O tym, że tak może być świadczy też to że zakochujesz się natychmiast po seksie. Nie podciągałabym tego pod teorię hormonów i kobiecej fizjognomii wink Raczej jest to właśnie objaw desperackiej potrzeby bliskości, przynależenia. Oddajesz się cała na początku i chcesz tego samego z drugiej strony. Nie zwracasz przy tym bacznej uwagi na to, czy ta druga strona jest w stanie to samo zaoferować. Próbujesz, próbujesz, na zasadzie, że może w końcu się uda i ktoś doceni to poświęcenie... To tak nie działa.

A "piątkowym" gościem się nie przejmuj, bo też by się stał moim kolegą big_smile Po nim nie wyciągałabym zbyt pochopnych wniosków, ale dobrze że chociaż jesteś świadoma zagrożenia.

Z mojego punktu widzenia podstawowym problemem, którego przezwyciężenie ułatwiłoby przezwyciężenie wszystkich innych jest właśnie Twoje niskie poczucie własnej wartości.

168 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2017-02-12 21:31:12)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Trudno mi nadal to "automatyczne zakochanie" po seksie wytłumaczyć... Może to ponadprzeciętny wyrzut oksytocyny (w więc przywiązania, które bierzesz za miłość)? A może racjonalizujesz w ten sposób to, że jakaś część Ciebie uznaje, że seks byl zbyt szybko? Swego rodzaju kompromis między superego (normami moralnymi) a id (swoimi elementarnymi potrzebami)? W Twoim przypadku te normy mogą byc na tyle silne, że wymuszają na ego stworzenie konstrukcji-> uprawiam szybko/kiedy chce seks (w domyśle -robię źle) -> a więc muszę go kochać (bo seks + miłość dla Twojego superego jest już OK).
W każdym razie powinnaś to chyba jakoś rozpracować, bo to faktycznie jest rosyjska ruletka... Pal sześć gdybyś umiała przeciąć w odpowiednim momencie chore sytuacje jak ostatnio. Jednak Ty nie umiesz (umiałaś) i cierpisz...

kasiks napisał/a:

"...chcialby ze mna stworzyc zwiazek i ze nie chce go zaczynac od lózka. Niby bardzo madre i dojrzale slowa, prawda?

Niekoniecznie mądre. Zalezy jakie za nimi stoją argumenty lub doświadczenia. Slysząc coś takiego automatycznie zadałbym pytanie "dlaczego nie chcesz?" i dopiero po uslyszeniu odpowiedzi na nie, ustosunkowalbym się do takiej deklaracji. Podobnie zresztą jak szybki seks nie interpretowałbym automatycznie jako podejrzaną "łatwość" dziewczyny.
Tzn . inaczej traktowałbym w tym ostatnim przypadku stwierdzenie, że sfera seksu jest dla niej na tyle ważna, że skoro jest chemia to woli zrobić to jak najszybciej i przekonać się czy pasujemy do siebie, a inaczej stwierdzenie typu "bo ja tak mam" czy jakąś naciąganą teorię z mchu i paproci.

Co do molestowania... Ciężko mi do tego nawiązać, jak chyba każdemu kto tego nie przeżył, ale nawet okiem laika można wyłapać pewne powiązanie między historią z bratem, a Twoimi zachowaniami. Czy słuszne nie wiem...
Tzn. jakkolwiek samo szybkie rozpoczęcie relacji od seksu, ostry seks itp.nie są moim zdaniem ani rzadkim, ani niepokojącym zjawiskiem i trudno mi je wiązać nawet pośrednio z molestowaniem, to już Twoje zachowanie po seksie (czyli to co zauważył Twój Ex-alko). wydaje się z tym związek mieć. Co więcej może się to przekładać negatywnie na relację na innych poziomach.
Pytanie więc -czy jemu to w jakiś sposób przeszkadzało, czy prowadziło to do jakichś jego późniejszych refleksji i reakcji?
Jeśli nie pytałaś go o to, a utrzymujecie dobry kontakt mogłabyś to zrobić. Jego odpowiedź - o ile on ma ten temat dobrze rozpracowany i będzie z Tobą szczery- może rzucić pewne światło na tą sprawę. Pomyślałem (trochę po sobie- stawiając się w takiej sytuacji) że ten brak "romantyzmu", zwyczajowej czułości po seksie itp., może faktycznie wzbudzać w facetach pewien niepokój, poczucie zagrożenia, świadomości że jesteś na tyle inna i jakby "dzika" (trochę jak taka... hmm -zdziczała kotka), że niezaleznie jak zachowujesz się na codzień i co mówisz, oni Twoje nietypowe zachowania około- czy po-seksualne przekładają na całą Twoją osobowość i próbują w jakiś sposób na to "odpowiadać" ("tresować cię"?) i w efekcie -nieco na ślepo często Cię ranią, lub przekreślają z tego powodu związek z Tobą/ uznają go za zbyt duże ryzyko (zwłaszcza jeśli przy tym dajesz sobą pomiatać jak w ostatniej relacji).

Co do pierwiastka zła... Gdzie byly te "namiastki zla" podczas pierwszych miesiecy znajomosci z tym ostatnim (wtedy kiedy jeszcze dobrze się układało)? Umknęło mi coś?
A jak sie poznalaś z poprzednim partnerem? Podczas (tu duży skrót myślowy) kradziezy pączków ze studenckiej stolówki?;)
Może to nie o psychiczny masochizm (potrzebę bycia ofiarą) chodzi, ale o adrenalinę? Bo jej potrzebą (w kontekście K-M) można na upartego tłumaczyć spędzenie nocy z całkowicie nieznajomym gościem.

kasiks napisał/a:

...piszę to w obawie, że mogę kiedyś spotkać mężczyznę, który będzie miał wobec mnie czyste intencje i mogę go skreślić tylko dlatego, że nie będzie mu zależało wyłącznie na mojej d....

To ćwicz ją, ćwicz! Im lepsza, tym większa szansa, że będzie im bardziej na niej zależało;)
A poważniej, to dość zaskakujące słowa biorąc pod uwagę to co pisałaś wcześniej. "Wyłącznie (na niej) ? Czego Ty właściwie oczekujesz od swojego mężczyzny? Bo w świetle tych słów wygląda, że raczej nie klasycznego związku, ale czegoś w rodzaju "seksu na wyłączność" (głównie).

Ale mniejsza z tym właściwie... Moim zdaniem tak czy inaczej potrzebujesz pewnego siebie, charyzmatycznego, szczerego faceta, ciekawego świata, otwartego na rozwój samego siebie i ambitnego, takiego który często bedzie o krok do przodu w stosunku do Ciebie i za którym musiałabyś nadążać. To moze dać Ci jakąś dozę "niepewności". Motywującej i zdecydowanie zdrowszej niż "znamiona zła" które wiązały się z utratą szacunku dla samej siebie.   
Ten poprzedni gość taki nie byl, on nie idzie do przodu- tylko kręci się w miejscu, i to od wielu lat-  za duzo bylo tych "nie wiem", obaw (i ściem z nich wynikajacych), nie wspominajac o śladach jakichś dziecinnych koncepcji, niekonsekwencji, żalów do Ex itp.itd
Dzielenie sie watpliwosciami i "danymi wrazliwymi" z partnerem jest naturalne, ale na zewnątrz musi iść za tym jakaś decyzyjność i twardość. U niego tego nie widzę, biorąc pod uwagę jego zachowania i słowa, które przytoczyłaś to chwiejny, niezdecydowany i niepoukladany emocjonalnie egoista, na dodatek z niewielkimi pokładami empatii- skoro nie zauważał jak ostatnie miesiące wpływały na Ciebie. Myślę, że niezależnie ile miał zalet, nie byłabyś z nim szczęśliwa, i nawet gdyby zdecydował się na Ciebie- wychodziłabyś z nim na zero- tyle ile by Ci zapewniał, tyle byś z nim traciła. Szukaj takiego związku, żeby być w nim "na plus".

169

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
Naprędce napisał/a:

(...) jakkolwiek samo szybkie rozpoczęcie relacji od seksu, ostry seks itp.nie są moim zdaniem ani rzadkim, ani niepokojącym zjawiskiem i trudno mi je wiązać nawet pośrednio z molestowaniem, to już Twoje zachowanie po seksie (czyli to co zauważył Twój Ex-alko). wydaje się z tym związek mieć. Co więcej może się to przekładać negatywnie na relację na innych poziomach.
Pytanie więc -czy jemu to w jakiś sposób przeszkadzało, czy prowadziło to do jakichś jego późniejszych refleksji i reakcji?
Jeśli nie pytałaś go o to, a utrzymujecie dobry kontakt mogłabyś to zrobić. Jego odpowiedź - o ile on ma ten temat dobrze rozpracowany i będzie z Tobą szczery- może rzucić pewne światło na tą sprawę.

Ten seks z eks, tylko dla zaspokojenia miał miejsce już po naszym rozstaniu tongue Nie wdając się w szczegóły, kiedy byliśmy w związku, nasze życie łóżkowe było bardzo udane, więc nie widziałam przeszkód, żeby po jakimś czasie po rozstaniu, kiedy oboje byliśmy singlami, pójść jeszcze do łóżka. Tylko wtedy zachowywałam się w taki mało romantyczny sposób smile Dziś kiedy na chłodno o tym myślę i o tym wspomnianym przeze mnie lubianym seksie z "pierwiastkiem zła" myślę, że wyolbrzymiłam problem. Wydaje mi się, że niektórzy ludzie to dopiero mają odchyły, a moje preferencje seksualne nie są jakimś odstępstwem od normy. Nie ma przecież nic złego w tym, że lubię jak facet mnie ostro przeleci skoro w życiu pozałóżkowym oczekuję szacunku i miłości.

Naprędce napisał/a:

(...)Czego Ty właściwie oczekujesz od swojego mężczyzny? Bo w świetle tych słów wygląda, że raczej nie klasycznego związku, ale czegoś w rodzaju "seksu na wyłączność" (głównie). Ale mniejsza z tym właściwie... Moim zdaniem tak czy inaczej potrzebujesz pewnego siebie, charyzmatycznego, szczerego faceta, ciekawego świata, otwartego na rozwój samego siebie i ambitnego, takiego który często bedzie o krok do przodu w stosunku do Ciebie i za którym musiałabyś nadążać. To moze dać Ci jakąś dozę "niepewności". Motywującej i zdecydowanie zdrowszej niż "znamiona zła" które wiązały się z utratą szacunku dla samej siebie.   
Ten poprzedni gość taki nie byl, on nie idzie do przodu- tylko kręci się w miejscu, i to od wielu lat-  za duzo bylo tych "nie wiem", obaw (i ściem z nich wynikajacych), nie wspominajac o śladach jakichś dziecinnych koncepcji, niekonsekwencji, żalów do Ex itp.itd
Dzielenie sie watpliwosciami i "danymi wrazliwymi" z partnerem jest naturalne, ale na zewnątrz musi iść za tym jakaś decyzyjność i twardość. U niego tego nie widzę, biorąc pod uwagę jego zachowania i słowa, które przytoczyłaś to chwiejny, niezdecydowany i niepoukladany emocjonalnie egoista, na dodatek z niewielkimi pokładami empatii- skoro nie zauważał jak ostatnie miesiące wpływały na Ciebie. Myślę, że niezależnie ile miał zalet, nie byłabyś z nim szczęśliwa, i nawet gdyby zdecydował się na Ciebie- wychodziłabyś z nim na zero- tyle ile by Ci zapewniał, tyle byś z nim traciła. Szukaj takiego związku, żeby być w nim "na plus".


"Seks na wyłączność" nie jest u mnie jedynym kryterium przy wyborze partnera. Generalnie wiadomo, że jeśli się z kimś spotykam to oczekuję, że nie będzie innych kandydatek, do łóżka również. Jednak chcę przede wszystkim czuć się kochaną i akceptowaną, jak każdy. Niesamowite to jest, że za chwilę minie miesiąc od kiedy nie mamy kontaktu, a ja myślę o nim CODZIENNIE. Nie udzielałam się tu ostatnimi czasy, bo co tu się rozpisywać w kółko o tym samym, ale czekam aż czas zrobi swoje.

Naprędce, jak zawsze czytasz w moich myślach smile Faktycznie, zastanawiając się nad mężczyzną dla mnie myślę o człowieku gdzieś tam dwa kroki wybiegającym przede mnie, będącym inspiracją, o człowieku, przy którym mogłabym się rozwijać, czy odkrywać swoje zalety wink Może niedługo kogoś takiego poznam, kto wie. Życie jest nieprzewidywalne i może przynieść dużo zmian w krótkim czasie.

170 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2017-02-18 00:05:43)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Ach, a ja myślałem że to z seksem to stałe, utrwalone zachowanie i rozkładam na czynniki pierwsze nieistniejący problem, haha. No nic- w końcu taka gimnastyka umysłowa to jeden z powodów, dla których tu zaglądam;)
No, pewnie spotkasz takiego typu faceta, o którym częściej myślisz. Może to będzie dla Ciebie jakąś motywacją smile

171

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

Dziękuję bardzo za Wasze wypowiedzi i doceniam, że przeczytaliście tak długi post smile

Chyba właśnie po to założyłam ten temat, nie jesteście pierwszymi osobami, które tak uważają. Moi znajomi, ci wtajemniczeni w sprawę, również mają takie zdanie na tę znajomość. On ostatnio napisał mi, że może chodzić na randki, że rozmawiał z tą dziewczyną o potrzebie spotykania się z ludźmi i ona powiedziała, że randki mogą być, ale bez całowania big_smile Chciałabym już wyleczyć się z tej znajomości, naprawdę się męczę... Może jest ktoś, kto był w podobnej sytuacji?

Też myślę, że to egocentryk, skoro nie szanuje tego, aby się nie odzywać. Przypomina o sobie raz na jakiś czas, żeby móc mieć awaryjną opcję w razie będzie potrzebował miłego spędzenia czasu. A co sądzicie o pomyśle, aby się nim pobawić troszkę tak jak on się bawi mną? Tzn jak kiedyś będzie chciał przyjechać na wino odstawić się, zachowywać się miło i naturalnie, a kiedy będzie próbował czegoś więcej powiedzieć mu, że traktuję go jak kolegę i że on ma dziewczynę. Zostawić go samego z jego popędem, potem utrzymywać z nim miły kontakt, a kiedyś znienacka wypalić, że się w kimś zakochałam i jestem bardzo szczęśliwa....

A jesteś pewna ,że on takich gąsek niema więcej?

172

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
Teufel napisał/a:

A jesteś pewna ,że on takich gąsek niema więcej?

Zapewne tak jest. Mimo całych emocji i uczuć, jakie w sobie noszę. dobrze, że wyszło jak wyszło. Tak jak Naprędce napisał, ta relacja nie dawała by mi więcej niż by zabierała- w najlepszym wypadku wychodziłabym z niej "na zero", a zawsze uważałam, że jeśli z kimś być to tylko po to, żeby było mi lepiej niż będąc samą. Byłam wcześniej w normalnym związku bez zdrad i niedomówień i naprawdę to jest dla kobiety duży komfort psychiczny nie musieć sobie zaprzątać głowy dwuznacznym zachowaniem faceta. Lubię jasne sytuacje i jak jestem z kimś nie myślę o randkowaniu z innymi, atrakcyjnych facetów dostrzegam, ale oni mnie nie interesują. I oczekuję tego samego.

Parę tygodni temu poznałam kogoś na portalu randkowym. Z czasem zeszło na "pikantne tematy" i wylądowaliśmy w łóżku. Dziwnie tak... W sumie to był pierwszy facet, z którym tak miałam, żeby się przespać dla samego seksu. Nie żałuję niczego, ale zastanawia mnie po co mi to było tongue Chyba potrzebowałam dowartościowania, które ten facet mi dawał. Po drugim razie postanowiłam zakończyć tę znajomość. Facet napisał, że się zauroczył, że to dziwne, bo to ja mówiłam, że "zakochuję się od pierwszego włożenia". Wyszło zupełnie na odwrót. Dziwne to życie.

173

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Popełniłam błąd i napisałam mu życzenia urodzinowe sad Wiem, że tak się nie robi, ze to bezhonorowe i w ogóle... Ale zrobiłam to.. Kupiłam dziś wino, które przywiózł mi w prezencie mikołajkowym ot tak, żeby sprawić mi przyjemność. Pomyślałam, że nie będę suką i że napisanie życzeń "wszystkiego najlepszego" to nic zdrożnego. Popisaliśmy i już widziałam, że jestem jakąś pieprzoną masochistką. Na moje stwierdzenie, że ciągle o nim myślę, on odpowiedział: każdy czasem myśli, czy coś w tym stylu... Potem zeszło znów na temat tego felernego nazwiska i jego odpowiedź, że napisałam na pewno dlatego, żeby tylko się wywiedzieć nazwiska... Pisałam mu o swoich uczuciach, a on odpisywał jak jakaś bestia bez serca... Np. "spoko, miło mi". Nie ukrywałam emocji i napisałam, że musi mu być niezmiernie miło, że (co najmniej) 2 laski zabiegają o jego uczucia, a on na to z tekstem, że ja na pewno też mam niejednego, który się we mnie kocha. Gdy spytałam o to, czy jest szczęśliwy odpowiedział: Kasia, Ty wiesz jak to z tym szczęściem jest... Raz jest tak, raz siak... I że go zaskoczyłam odzywając się do niego po kilku tygodniach, że myślał niedługo "mnie skasować". Napisałam, że może mnie skasować, skoro chce. Ogólnie moje wpisy były pełne emocji, ja zwykle tak mam, że nie umiem się hamować. Napisał, że potrafię być złośliwa bardzo i że bardzo go podniecam, że trudno mieć taką przyjaciółkę.

Skończyło się, że napisał, że nie ma sensu ciągnąć dłużej tej rozmowy, że chce mnie miło zapamiętać, że myślał o mnie w różnych kontekstach... Napisałam mu, żeby się walił, a on na to, że przed snem mu się przyda... hmm Koniec końców napisałam mu, żeby się pierd....ł, nie odczytał jeszcze, ale tak mi źle, że tak mu napisałam.... Czemu ja muszę być taką masochistką?! Widzę z boku jakie to upodlenie, wstyd mi jak cholera, każdą koleżankę bym skarciła, a jednak tak zrobiłam... Rano idę do pracy z kacem alkoholowym i moralnym sad Ech....

174 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2017-02-20 08:21:42)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

Popełniłam błąd i napisałam mu życzenia urodzinowe sad Wiem, że tak się nie robi, ze to bezhonorowe i w ogóle... Ale zrobiłam to.. Kupiłam dziś wino, które przywiózł mi w prezencie mikołajkowym ot tak, żeby sprawić mi przyjemność. Pomyślałam, że nie będę suką i że napisanie życzeń "wszystkiego najlepszego" to nic zdrożnego. Popisaliśmy i już widziałam, że jestem jakąś pieprzoną masochistką. Na moje stwierdzenie, że ciągle o nim myślę, on odpowiedział: każdy czasem myśli, czy coś w tym stylu... Potem zeszło znów na temat tego felernego nazwiska i jego odpowiedź, że napisałam na pewno dlatego, żeby tylko się wywiedzieć nazwiska... Pisałam mu o swoich uczuciach, a on odpisywał jak jakaś bestia bez serca... Np. "spoko, miło mi". Nie ukrywałam emocji i napisałam, że musi mu być niezmiernie miło, że (co najmniej) 2 laski zabiegają o jego uczucia, a on na to z tekstem, że ja na pewno też mam niejednego, który się we mnie kocha. Gdy spytałam o to, czy jest szczęśliwy odpowiedział: Kasia, Ty wiesz jak to z tym szczęściem jest... Raz jest tak, raz siak... I że go zaskoczyłam odzywając się do niego po kilku tygodniach, że myślał niedługo "mnie skasować". Napisałam, że może mnie skasować, skoro chce. Ogólnie moje wpisy były pełne emocji, ja zwykle tak mam, że nie umiem się hamować. Napisał, że potrafię być złośliwa bardzo i że bardzo go podniecam, że trudno mieć taką przyjaciółkę.

Skończyło się, że napisał, że nie ma sensu ciągnąć dłużej tej rozmowy, że chce mnie miło zapamiętać, że myślał o mnie w różnych kontekstach... Napisałam mu, żeby się walił, a on na to, że przed snem mu się przyda... hmm Koniec końców napisałam mu, żeby się pierd....ł, nie odczytał jeszcze, ale tak mi źle, że tak mu napisałam.... Czemu ja muszę być taką masochistką?! Widzę z boku jakie to upodlenie, wstyd mi jak cholera, każdą koleżankę bym skarciła, a jednak tak zrobiłam... Rano idę do pracy z kacem alkoholowym i moralnym sad Ech....

Facet ma Cię za nic nawet sie z tym nie kryje. Pisze obojetnie, dal do zrozumienia ze mial zamiar skasowac Twoj namiar i jesli mysli o Tobie to jedynie w kontestach bzykania sie z Toba a Ty sie plaszczysz przed nim i wyznajesz uczucia. Nie wiesz jak to dziala na osobe niezainteresowana? Odpychajaco tylko i wylacznie. On nawet sobie juz tym ego nie pompuje, jedyne co ewentualnie by go ozywilo to propozycja spotkania na seks, bez zobowiazan oczywiscie. A Ty oczysiwcie teraz bedziesz sie miotac i czuc winna tej rozmowy. Za gora dwa dni zaczniesz go przepraszac i tlumaczyc ze napisalas tak a nie inaczej z milosci i znowu sie ponizac. Dziewczyno miejze chociaz troche szacunku i godnosci i urwij to. On naprawde ne potrzebuje Twoich zyczen, pamieci itp. Jemu to zwisa. To Tobie jest to potrzebne i Ty sie tego uwiesilas robiac sobie krzywde. Odpusc.

175

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Terapia bardzo by Ci się przydała, choćby z uwagi na doświadczenia z dzieciństwa, które najwyraźniej rzutują na Twoje dorosłe życie. Nie wiem, czy mieszkasz w dużym mieście, ale jest też oczywiście możliwość z korzystania terapii na NFZ, jeśli obecnie nie stać Cię na prywatne wizyty. Nie jestem psychologiem, ale w temacie terapii mam dość duże doświadczenie smile (stały bywalec od wielu lat) i wg mnie bardzo istotnym aspektem jest Twoja relacja z bratem, a także całe Twoje "umiejscowienie" w rodzinie, czyli relacja z rodzicami. Napisałaś tylko, że brat Cię molestował do 12 r.ż., ale z terapeutycznego punktu widzenia jest potrzebny cały kontekst tej sytuacji. Czy brat był od Ciebie starszy ? Ile starszy ? Czy mimo wszystko kochałaś go, kochasz ? Czy o tym co się wydarzyło dowiedzieli się rodzice ? Jak zareagowali ? Jak wygląda Twoja relacja z rodziną dzisiaj ? To są pytania na które nie musisz odpowiadać tutaj na forum, ale które będziesz musiała sobie zadać w kontekście terapii. Być może Twoje seksualne relacje z mężczyznami są w jakimś stopniu przedłużeniem tego co było z Twoim bratem.

176

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Kasiks, ja bym się cieszył jakbym się wyzwolił od takiego "automatycznego zakochania po seksie", bo raczej traktowałbym to jako jakieś ograniczenie swojej wolności- coś narzuconego z niewiadomo skąd.
Jasne, jest masę mechanizmów które dzieją się bez udziału naszej swiadomości, takich na które nie mamy większego lub żadnego wpływu, albo przyczyn naszego zachowania których źródeł nie potrafimy jednoznacznie wyjaśnić, bo są dla nas w danym momencie zbyt złożone. Ale coś takiego byłoby dla mnie nie do zniesienia.
Jak smycz + dźganie szpikulcem w tyłek z  bezczelnym przekonaniem, że kolejny raz zrobimy dokładnie to czego się od nas oczekuje.

Piszesz, że "błąd", że "jest Ci z tym źle". ale czy ja wiem... Skoro są w Tobie te negatywne emocje, to może sensowne jest skierować je do źródeł, skoro nie potrafisz ich "zagospodarować" w inny sposób?
Ale raczej bez opakowywania tego w życzenia urodzinowe. Serio życzysz mu wszystkiego najlepszego?

177

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
Naprędce napisał/a:

(...) Skoro są w Tobie te negatywne emocje, to może sensowne jest skierować je do źródeł, skoro nie potrafisz ich "zagospodarować" w inny sposób?
Ale raczej bez opakowywania tego w życzenia urodzinowe. Serio życzysz mu wszystkiego najlepszego?

On wzbudza ciągle we mnie emocje, już na szczęście nie pozytywne (wiem, "szybko się obudziłam"), ale emocje wywołuje. Mimo tej całej sytuacji nie życzę mu źle, nikomu tak nie życzę. W te urodziny jego myślałam o nim, było mi smutno, że jeszcze 2 miesiące temu ot tak wpadł dać mi upominek,a ja nie napiszę mu życzeń. Moje odezwanie się wywołało u niego odruch pisania do mnie, co było do przewidzenia... Po tej niedzieli, napisał w pn i wczoraj, zawsze przed 24, w domyśle kiedy panna na nocnej zmianie... Odczytuję już jego wiadomości z taką pogardą, nie ma już we mnie tego co było wcześniej- ślepe zaufanie i łykanie wszystkich jego bełkotów.

To nie jest facet, który nadaje się do związku. To jego pisanie... Czuję już powoli taką pogardę, obrzydzenie, zniecierpliwienie. Wczorajsze teksty: "Ja nic Ci nie obiecywałem/Od początku mi się podobałaś/Jesteś jedyną osobą, która aż tak mnie kręci i do której czuję taką chemię/Może i jestem w związku z wygody/Czuję, że teraz naprawdę super trafiłem, jakby spotkała mnie jakaś nagroda". Bardzo dużo pomogły mi w zrozumieniu tej sytuacji osoby z forum i naprawdę kochani jestem Wam niezmiernie za to wdzięczna. Już nie rozkładam na czynniki pierwsze tego co napisał, skasowałam jego nr i po rozmowie, kasuję każdą konwersację. Wiem, że powinnam całkowicie olać, nie odpisywać, ale jak już pisałam, jeszcze nie doszłam do tego etapu. Wszystko przede mną. Chcę po prostu odciąć się od takich niszczących relacji. Wolę na tę sytuację patrzeć optymistycznie: może kiedy poznam w przyszłości kogoś podobnego, będę umiała zawczasu zareagować, żeby nie robić sobie krzywdy...

178

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Zastanawiam się jak bardzo trzeba siebie nie kochać, żeby na własne życzenie fundować sobie takie emocje...

Mam wrażenie, że dopiero tu pisałam, a teraz patrzę, że minęło już kilka miesięcy. U mnie wiele się zmieniło, ale też... nic się nie zmieniło. Tak naprawdę ciągle kręcę się w kółko z tą różnicą, że teraz mam świadomość bezsensu tego. Dziś czuję potrzebę zrobienia rachunku sumienia.
Wypiłam prawie całą butelkę wina truskawkowego, więc będzie szczerze aż do bólu...

Po mojej aktywności tu na forum przechodziłam wiele etapów. Był etap "sprawdzania wpływu seksu na moje życie". Miotałam się między tym, czy zawsze zakocham się w facecie po seksie, czy potrafię nad tym zapanować.

W lutym poznałam pana X. Reklamował się jako facet ze sprzętem rozmiaru S, za to z możliwościami XL. Sprawdziłam- nie kłamał. Z nim była szybka akcja- nakręcenie się podczas pisania, zaproszenie go do mieszkania w wiadomym celu i pożegnanie. Drugie spotkanie również tylko na seks, ale uznałam, że taki seks bez uczuć nie dla mnie. Nie wiem, czułam satysfakcję seksualną, ale kompletnie nie interesowała mnie jego osoba, więc postanowiłam to zakończyć. Jego reakcja: ciągłe odzywanie się do mnie, pewnie tylko w celu łatwego seksu, ale ubrane w słowa: Mówiłaś, że to Ty się zakochujesz po seksie, a wyszło zupełnie na odwrót. Chciałbym przyjechać na Walentynki, abyśmy ugotowali coś wspólnie itp. Pana X zablokowałam.

W miesiącu marcu na tym samym portalu randkowym co pana X poznałam pana Y. Atuty: wzrost powyżej 1,90m, mega zainteresowanie moją osobą (i to nie po zdjęciach z wywalonymi cyckami, tylko po mega naturalnych fotkach bez przerabiania). Ta znajomość dała mi do myślenia... On wykazywał cały czas zainteresowanie, mnie z jednej strony kusiło, żeby odwzajemnić korespondencję, z drugiej odrzucało, no bo przecież on był mną zainteresowany (próba ucieczki). Ostatecznie poszliśmy na randkę i było tak... smile mega fajnie, mega naturalnie, mega to było to smile To było takie normalne, że aż czułam, że ciągnie mnie do tego faceta. Nie czułam, że zależy mu tylko na moim tyłku... Widziałam, że mu się podobam, czułam to i czułam się panią sytuacji.

Umawiając się z Y, pisałam z Z. Z panem Z podobały mi się rozmowy. Nie miały w żaden sposób znamion seksualności, za to czułam, że jego osoba mnie w jakiś sposób intryguje. Ostatecznie spotkaliśmy się i wylądowaliśmy w łóżku. Już wsiadając do jego auta czułam, że chcę tylko seksu z tym facetem i zastanawiałam się, czy ja mu się podobam. Nagle rzucił się na mnie (jak niegdyś P.) i kochaliśmy się (de facto wiele razy). Wróciłam do domu nocnym autobusem. Facet nawet nie napisał smsa, czy dojechałam bezpiecznie, a ja szłam do domu w środku nocy z uśmiechem na ustach. Nie wiem, nie miałam wtedy orgazmu, ale było mi dobrze. Czułam się wybzykana, czułam do tego faceta pociąg seksualny, podobał mi się jego zapach, po seksie wróciłam do domu i wiedziałam, że to nie znajomość, która zakończy się smsem z pytaniem: Mam nadzieję, że dojechałaś bezpiecznie? A mimo to, czułam wtedy dziwny spokój i na drugi dzień miałam dobry dzień w pracy...

Potem nastąpiła kontynuacja z panem Y. Postanowiłam iść ku dobremu i skierować swoją uwagę ku mężczyźnie, który obdarzył mnie szacunkiem i zainteresowaniem. Korespondowaliśmy, randkowaliśmy aż doszło do sytuacji u niego w mieszkaniu... Generalnie czułam podniecenie, ale włączyło mi się myślenie: Może w tym tkwi błąd? Może dajesz za szybko? I wstrzymałam się... W końcu jednak seks był, wracałam do domu dziwnie spokojna i szczęśliwa. Po raz pierwszy od dawna czułam się kochana, bezpieczna, piękna, czułam się jak księżniczka. Pan Y sprawiał, że czułam się jak Miss Świata smile Był we mnie wpatrzony jak w obrazek. Pomyślałam, że to jest TEN FACET, że to właśnie na nim się skupię, jemu poświęcę swoją uwagę. Po wspólnej nocy odezwał się (jak zresztą przypuszczałam, że tak będzie). Wszystko szło ku dobremu, odzyskałam spokój i myślałam, że: teraz to będzie z górki. Nagle pan Y ucichł. Nie pisał: dzień dobry, miłego dnia, jak w pracy? Nie dzwonił... Myślałam: Nie jestem księżniczką, ja napiszę co u niego. Oddzwonił mówiąc, że ma mnóstwo pracy, codziennie praca po 12-14h... Z jednej strony myślałam, że pewnie racja, w końcu pracuje w firmie kurierskiej, z drugiej strony czułam, że coś jest nie tak... Pan Y, zapytany na 1. randce, czy ma za sobą długoletnie związki odpowiedział: Tak, 5 lat mieszkałem z kobietą. Ostatnie 2 lata straciłem na uganianiu się za dziewczyną (on 34, ona 27 lat), która gdy tylko czuła, że chcę z nią być, odpychała mnie. Gdy ja się izolowałem, ona przypominała o sobie. Mam to za sobą, skończyłem z nią w grudniu, w lutym coś napisała, czy idziemy na piwko, ale nie odpisałem, nie chcę tego kontynuować. Myślałam, że czujemy podobnie, przecież ja rok straciłam na pana P.... Po drugiej wspólnej nocy z panem Y, zapytałam wprost dokąd zmierza ta znajomość? Usłyszałam: Kasiu, ja jestem niestabilny emocjonalnie, odezwała się do mnie tamta dziewczyna... Ja wiem, że nic z tego nie będzie, nigdy nawet nie byliśmy parą, ale ona powiedziała mi wprost: Ja zawsze będę o sobie Ci przypominać, zawsze będę się odzywać... W ogóle Kasiu to ja byłem żonaty 5 lat temu...

Kolejny raz czułam się skopana doszczętnie. Nie wiem do dzisiaj jak to racjonalnie wytłumaczyć, jak to poskładać... Ale wracając do pana P.. głównego bohatera wątku, przez cały czas mieliśmy sporadyczny kontakt. Wiadomości na komunikatorze, krótka wymiana informacji. Szybko zauważyłam, że spełnia się co wielu z Was tutaj pisało: Pana ożywi jedynie świadomość spotkania się na seks... Tak też było, nasz kontakt sprowadził się do pisania o seksie. Erotyczne fotki podkręcały atmosferę, w Wielkanoc przeczytałam wiadomość jakoś tak: My się nie dogadamy. Ty widziałabyś mnie jako wiernego prawiczka, a ja Ciebie jako wyuzdaną dziwkę...

Dziś kolejny raz moje auto nawaliło. Napisałam do niego, czy mi pomoże. Pomógł, doszło też do fizycznego kontaktu, choć o dziwo zakończyło się moim orgazmem, a  jego nie. Dziś wiem, że nie chcę go jako faceta, że będąc z nim ciągle czułabym się ( i była) zdradzana, ale jestem też od niego uzależniona emocjonalnie. Nie wiem jak to wszystko skończyć, czuję, że zatracam się psychicznie. Mam świadomość, że P. wrócił do swojej dziewczyny, a ja czuję jego zapach na swojej skórze. Nie tęsknię za nim jako za dobrym facetem, a jednak myślę o nim, bo to złe. Jak sobie pomóc?Jak się wyrwać z tego zaczarowanego kręgu? Dodam, że ostatnio odseparowałam się od kontaktów z mężczyznami, unikam ich jak ognia, spotykam się tylko z koleżankami. Nie wiem już nic, czuję, że błądzę. Chcę kochać i być kochaną, a boję się zaufać. KAŻDEGO nowego faceta zduszam w zarodku, byleby tylko nie chcieli nic ode mnie... sad

Teraz kiedy P wyjechał, czuję znowu to rozbicie... Z jednej strony wiem, że z tego nic nie będzie, a z drugiej myślę, że on pojechał ode mnie taki niezaspokojony i zrealizował to wszystko z nią... Czuję taki niesmak, do siebie, do niego, nie mam siły już i chce mi się płakać sad Czasem mam wrażenie, że rządzą mną dwie osobowości, ta zrównoważona, trzeźwa, wyważona i taka jak dziś: pijana, nieokiełznana, obojętna na wszystko. Błagam o jakikolwiek odzew. Nie zostawcie na mnie suchej nitki.

179

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

Błagam o jakikolwiek odzew. Nie zostawcie na mnie suchej nitki.

"Dajesz" na lewo i prawo niczym źle ustawiony automat do gry - "jednoręki bandyta" tongue

180

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Kasiu, teraz w praktyce sprawdzasz na sobie wszystkie stwierdzenia, które wiele osób napisało Ci tu kilka miesięcy temu.
Nie jesteś przecież ograniczona umysłowo, nie jesteś upośledzona emocjonalnie - a mimo tego upierasz się przy tym, żeby z własnego życia robić poligon doświadczalny.
Mało tego - przy tym płaczesz, jak bardzo Ci z tym źle.
ALE ... przecież nikt Cię do tego nie zmusza. Nikt Cię nie szantażuje, nie jesteś zniewolona.
Sama sobie to wszystko robisz na własne życzenie.
I oczywista oczywistość jest taka, że im bardziej brniesz - tym bardziej boli.

Mam tylko nadzieję, że się zabezpieczasz, bo jeśli nie, to co ja Ci będę prawić morały .... pewnie wiesz, że narażasz swoje zdrowie, a może i nawet życie.

181

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

Błagam o jakikolwiek odzew. Nie zostawcie na mnie suchej nitki.

Po co? Żebyś mogła dalej siebie karać i upadlać, bo myślisz, że tylko na to zasługujesz? Na forum próbujesz robić to samo co w relacjach z mężczyznami. Mimo, że masz potrzebę miłości i akceptacji, to w rzeczywistości nie uważasz, że na nie zasługujesz i dokonujesz wyborów, które od miłości i akceptacji Cię oddalają. Wybierasz to, co zgodne jest z Twoim mocno zakorzenionym wizerunkiem siebie, czyli kogoś niewiele znaczącego, nie zasługującego na dobro, mającego ogromne poczucie winy. W relacjach z mężczyznami po raz kolejny poniosłaś porażki (choć niezupełnie, bo podświadomie do takich właśnie porażek dążysz aby się ukarać, więc tak właściwie to sukces hmm ), a teraz na forum szukasz kolejnych kopów, kolejnych kar, które tylko utwierdzą Cię w Twoim niskim mniemaniu o sobie... Od początku tego wątku nie ruszyłaś się na krok, bo też nie dotarłaś do własnej samoświadomości.
Kluczem wydaje mi się jednak trauma z dzieciństwa i z niej wynika teraz Twoje dążenie do samodestrukcji. O ile seks, również ten niezobowiązujący, nie jest zły, to Ty dla siebie samej czynisz go takim. Robisz z niego narzędzie do karania siebie i wybierasz partnerów, którzy Ci to zapewnią.
Następnie przychodzisz na forum szukając kolejnych kar... Tych Ci nie zabraknie, bo zawsze znajdą się ludzie z kamieniami w rękach. Poszukaj jednak kogoś z kim mogłabyś po prostu porozmawiać i doszukać się pierwotnych przyczyn swojego zachowania, a nie tylko ślizgaj się po ich powierzchni. Czy próbowałaś terapii?

182

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
On-WuWuA-83 napisał/a:
kasiks napisał/a:

Błagam o jakikolwiek odzew. Nie zostawcie na mnie suchej nitki.

"Dajesz" na lewo i prawo niczym źle ustawiony automat do gry - "jednoręki bandyta" tongue

To dziwne, ale nawet pisząc posta, spodziewałam się odpowiedzi od Ciebie i to odpowiedzi w tym stylu. Ok, przyjmuję to, co napisałeś, masz prawo do wyrażenia opinii, ale zastanawia mnie, czy gdybyś rozmawiał ze swoim kumplem, wydałbyś na niego podobny "wyrok".

183

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
IsaBella77 napisał/a:

Kasiu, teraz w praktyce sprawdzasz na sobie wszystkie stwierdzenia, które wiele osób napisało Ci tu kilka miesięcy temu.
Nie jesteś przecież ograniczona umysłowo, nie jesteś upośledzona emocjonalnie - a mimo tego upierasz się przy tym, żeby z własnego życia robić poligon doświadczalny.
Mało tego - przy tym płaczesz, jak bardzo Ci z tym źle.
ALE ... przecież nikt Cię do tego nie zmusza. Nikt Cię nie szantażuje, nie jesteś zniewolona.
Sama sobie to wszystko robisz na własne życzenie.
I oczywista oczywistość jest taka, że im bardziej brniesz - tym bardziej boli.

Mam tylko nadzieję, że się zabezpieczasz, bo jeśli nie, to co ja Ci będę prawić morały .... pewnie wiesz, że narażasz swoje zdrowie, a może i nawet życie.

Jest coś w tym, co napisałaś... Już nie pierwsza osoba mówi mi, że sama sobie to robię. Wiem, że nikt mnie nie zmusza do tkwienia w tej chorej relacji. Już jakiś czas temu pisano mi tutaj, że postawa P. jest bierna, nie wywołuję już w nim emocji jak kiedyś. Jeśli się spotkamy- skorzysta, jeśli nie- będzie żył sobie dalej. Napisałam tu jednak, bo nie liczę na ukamieniowanie. Chciałabym uzyskać odpowiedź jak sobie poradzić z przyczyną, która pcha mnie w jego ramiona, która sprawia, że robię to sobie na własne życzenie. Co Twojego ostatniego pytania, zabezpieczałam się i zrobiłam sobie też badania wykluczające ewentualne choroby. Z tym seksem, to nie wiem po co mi to było. Czasem myślę, że to nic wielkiego, czasem mi jakoś szkoda, bo zawsze byłam dumna, że nie bzykam się z pierwszym lepszym.

Klio, napiszę tak, bo nie chcę dostać upomnienia za pisanie posta jednego pod drugim, a nie wiem jak cytować kilka osób w jednym poście:
moja koleżanka mówi mi niemalże identyczne rzeczy. Powiedziała, że niepotrzebnie demonizuję ten swój seks, że przypisuję mu jakąś złą etykietkę. Również namawia mnie na terapię. Nie byłam jeszcze, choć nie wykluczam, aby kiedyś się zapisać. Jakoś mi brakuje przekonania do psychoterapii. Nie wiem, napawają mnie odrzuceniem ćwiczenia na samoświadomość itp. Do dzisiaj śmieszy mnie pisanie na kartce swoich mocnych stron itd., ale zdaję sobie sprawę, że o wiele "śmieszniejsze" jest uczestnictwo w takich dziwnych seks- ukladach jak mój z bohaterem wątku.

Nie wiem tak naprawdę jak to wszystko poskładać... Nie liczę, że z P. stworzymy związek, że coś się odmieni, nie mam tu już złudzeń. Chciałabym już nigdy o nim nie usłyszeć, nigdy go nie zobaczyć. Po tym naszym ostatnim spotkaniu zostawił u mnie pewną część do auta, abym mogła je jeszcze podreperować w tygodniu i powiedział, że w sobotę wpadnie po nią do południa. Od kilku dni stresuje mnie ta myśl, że go zobaczę, poczuję jego zapach, zobaczę uśmiech na jego twarzy i znowu będę miała zepsuty weekend, myśląc o nim. Będę myśleć, co będzie robił w sobotę wieczorem z dziewczyną, że będą sobie razem spędzać czas. Ja mam się spotkać wieczorem z koleżanką, a już mi się odechciewa mimo, że wiem, że to właśnie ona jest osobą, która przy mnie jest, która chce dla mnie dobrze- nie on...

184

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

w jaki sposób chcesz sie zmienic, jak nie chcesz nad soba pracować?

185

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
_v_ napisał/a:

w jaki sposób chcesz sie zmienic, jak nie chcesz nad soba pracować?

Chcę nad sobą pracować, ale nie wiem jak.

186 Ostatnio edytowany przez On-WuWuA-83 (2017-05-18 20:39:25)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:
On-WuWuA-83 napisał/a:
kasiks napisał/a:

Błagam o jakikolwiek odzew. Nie zostawcie na mnie suchej nitki.

"Dajesz" na lewo i prawo niczym źle ustawiony automat do gry - "jednoręki bandyta" tongue

To dziwne, ale nawet pisząc posta, spodziewałam się odpowiedzi od Ciebie i to odpowiedzi w tym stylu. Ok, przyjmuję to, co napisałeś, masz prawo do wyrażenia opinii, ale zastanawia mnie, czy gdybyś rozmawiał ze swoim kumplem, wydałbyś na niego podobny "wyrok".

Cieszę się, że jestem rozpoznawalny tongue
Kumplowi pogratulował bym zdobyczy ^^ ale to jest facet. Nie wiem czy kobiecie jest czego tutaj gratulować. Czy tego, że pierwszy lepszy random poużywał sobie jej tyłka a zaraz następny tak samo - to jest powód do dumy? 
Mi takie akcje przypominają opowiastkę mojego kumpla jak się spotykał z laskami z badoo. Trzeba powiedzieć, że szybko mu to szło. Jakby kontynuował to by pewnie jakiś rekord pobił w zaliczaniu takich lasek tongue
Lepiej się ogarnij i nie testuj na sobie boś nie królik doświadczalny big_smile

kasiks napisał/a:
_v_ napisał/a:

w jaki sposób chcesz sie zmienic, jak nie chcesz nad soba pracować?

Chcę nad sobą pracować, ale nie wiem jak.

kasiks napisał/a:

Nie wiem tak naprawdę jak to wszystko poskładać... Nie liczę, że z P. stworzymy związek, że coś się odmieni, nie mam tu już złudzeń. Chciałabym już nigdy o nim nie usłyszeć, nigdy go nie zobaczyć. Po tym naszym ostatnim spotkaniu zostawił u mnie pewną część do auta, abym mogła je jeszcze podreperować w tygodniu i powiedział, że w sobotę wpadnie po nią do południa. Od kilku dni stresuje mnie ta myśl, że go zobaczę, poczuję jego zapach, zobaczę uśmiech na jego twarzy i znowu będę miała zepsuty weekend, myśląc o nim. Będę myśleć, co będzie robił w sobotę wieczorem z dziewczyną, że będą sobie razem spędzać czas. Ja mam się spotkać wieczorem z koleżanką, a już mi się odechciewa mimo, że wiem, że to właśnie ona jest osobą, która przy mnie jest, która chce dla mnie dobrze- nie on...

Wg. mnie to jest proste. Masz opcję w koleżance tak więc idź i dobrze baw się w towarzystwie tej dobrej koleżanki i nie myśl nad kolesiem który cie nie chce lub nie potrzebuje

187

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
On-WuWuA-83 napisał/a:

Kumplowi pogratulował bym zdobyczy ^^ ale to jest facet. Nie wiem czy kobiecie jest czego tutaj gratulować. Czy tego, że pierwszy lepszy random poużywał sobie jej tyłka a zaraz następny tak samo - to jest powód do dumy? 
Mi takie akcje przypominają opowiastkę mojego kumpla jak się spotykał z laskami z badoo. Trzeba powiedzieć, że szybko mu to szło. Jakby kontynuował to by pewnie jakiś rekord pobił w zaliczaniu takich lasek tongue
Lepiej się ogarnij i nie testuj na sobie boś nie królik doświadczalny big_smile

Skąd takie myślenie, że jak kobieta uprawia seks z kimś dla przyjemności, to znaczy, że "jakiś random poużywał jej tyłka", a jak jest odwrotnie to normalnie gratulować kolesiowi, że "pozaliczał" laski. A nie pomyślałeś, że to może ja skorzystałam z tych facetów, może ja miałam chwilową przyjemność z obcowania z nimi? Przecież to nie byli pierwsi lepsi faceci z knajpy, ani to nie był seks w jakiejś imprezowej toalecie, a seks z facetem, który mi się spodobał, do którego czułam seksualny pociąg, choć może psychika za tym nie nadążała.

I nigdzie nie napisałam, że to powód do dumy. To chyba Twój przechwalny koleś od zaliczania lasek z jeBadoo szczyci się tym, kogo to udało mu się wyrwać. Swoja drogą jest to słabe i dziecinne jak facet po 30-ce, który uprawia seks z różnymi randomowymi kobietami opowiada potem drugiemu kumplowi, ile takich kobiet udało mu się przelecieć. Ja się nie chwalę, ale też nie widzę powodu, żeby musieć się wstydzić, jakbym zrobiła coś złego. Napisałam tu na forum o tym seksie, żeby jakoś inni uświadomili mi mechanizm mojego postępowania. Dużo osób stąd ma za sobą psychoterapię albo też sami udzielają takiej pomocy. Chciałam, żeby osoby, które zechcą mi dać parę wskazówek, miały pełen pogląd na sytuację. Nie zamierzam ani być dumną z tamtych sytuacji ani nie czuję potrzeby posypywania głowy popiołem, bo nie zrobiłam nic złego.

188

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:

Nie liczę, że z P. stworzymy związek, że coś się odmieni, nie mam tu już złudzeń. Chciałabym już nigdy o nim nie usłyszeć, nigdy go nie zobaczyć. Po tym naszym ostatnim spotkaniu zostawił u mnie pewną część do auta, abym mogła je jeszcze podreperować w tygodniu i powiedział, że w sobotę wpadnie po nią do południa.

Moim zdaniem ciągle szukasz pretekstów, żeby inicjować kontakt z P.
Nie jest tak, że chciałabyś go już nigdy nie widzieć, ani nie słyszeć.
Wręcz przeciwnie - czepiasz się choćby drobiazgów, żeby do niego pisać, czy dzwonić.

Kiedy mi się zepsuje samochód, to dzwonię do mechanika, albo do zaprzyjaźnionego warsztatu, a nie do ex kochanka ...

189

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
IsaBella77 napisał/a:
kasiks napisał/a:

Nie liczę, że z P. stworzymy związek, że coś się odmieni, nie mam tu już złudzeń. Chciałabym już nigdy o nim nie usłyszeć, nigdy go nie zobaczyć. Po tym naszym ostatnim spotkaniu zostawił u mnie pewną część do auta, abym mogła je jeszcze podreperować w tygodniu i powiedział, że w sobotę wpadnie po nią do południa.

Moim zdaniem ciągle szukasz pretekstów, żeby inicjować kontakt z P.
Nie jest tak, że chciałabyś go już nigdy nie widzieć, ani nie słyszeć.
Wręcz przeciwnie - czepiasz się choćby drobiazgów, żeby do niego pisać, czy dzwonić.

Kiedy mi się zepsuje samochód, to dzwonię do mechanika, albo do zaprzyjaźnionego warsztatu, a nie do ex kochanka ...

Tak, to samo tłumaczyłam mojej koleżance, gdy dostałam od niej ochrzan (lekko powiedziane..), że sama się prosiłam o łomot, więc go dostałam. Oczywiste to jest, że powinnam była zadzwonić po pomoc samochodową, a nie akurat do tamtego... Chciałam go zobaczyć, tęskniłam za nim, choć wiedziałam jak będę się czuła po tym, gdy pojedzie do domu. Od początku roku jest to samo: mówię sobie, że to koniec, czasem odzywa się on: co słychać, czasem ja: o, kupiłam sobie nową rzecz itp., jednak cały czas kontakt jest. Nie widzieliśmy się półtora miesiąca i bardzo chciałam go zobaczyć. Wiem jednak, że jedynym wyjściem, żeby nie cierpieć jest całkowicie się odseparować, nie mieć kontaktu, nie widzieć go i nie słyszeć.

Chyba zdobędę się na odwagę i w sobotę podziękuję mu za pomoc przy aucie i powiem, że to był kiepski pomysł z tym proszeniem go o przyjazd, że lepiej, abyśmy nie mieli kontaktu. Teraz nie mogę go zablokować ani olewać jego wiadomości, bo wyjdę na psychiczną wariatkę, która sama się odzywała, żeby za parę dni  go zablokować. Spróbuję na spokojnie mu powiedzieć raz jeszcze o tym, że mi ta znajomość nie służy, choć jak teraz tylko myślę o tej ewentualnej rozmowie, to już mam ścisk żołądka sad

190 Ostatnio edytowany przez On-WuWuA-83 (2017-05-18 22:31:25)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Trochę smutne jest to, że tak łatwo dajesz się innym na tacy a dla wszystkich włącznie z tym "P" jesteś tylko "lalką do pukania".
To jest to samo co u mojego kumpla chwalipięty wink tongue - "chcesz ze mną pojeździć na rowerze?" v "chcesz moje nazwisko?" - po takim zdaniu z twojej strony aż takiego faceta zatyka (ze śmiechu przynajmniej w myślach). Ty nie jesteś panią/koleżanką od uciech duchowych, od spędzania w ten sposób z nim czasu lub też osobą której mówi się jak się nazywa bo i po co masz wiedzieć?   
Ten facet bardzo źle cię traktuje - gadka o wzroście, opowiastka o innej lasce która tak o niego dba, gotuje mu itp. Wyrzuć go z głowy raz na zawsze bo on cię nie traktuje jako partnerkę do związku tylko taką "przyjaciółeczkę" wink
On jest  tego typu który potrafi grać przynajmniej na dwa fronty i bym się nie dziwił, że tez się gdzieś tam chwali kumplom, że ma kilka łatwych i zawsze chętny panienek aby móc sobie poużywać smile

191

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
On-WuWuA-83 napisał/a:

Trochę smutne jest to, że tak łatwo dajesz się innym na tacy a dla wszystkich włącznie z tym "P" jesteś tylko "lalką do pukania".
To jest to samo co u mojego kumpla chwalipięty wink tongue - "chcesz ze mną pojeździć na rowerze?" v "chcesz moje nazwisko?" - po takim zdaniu z twojej strony aż takiego faceta zatyka (ze śmiechu przynajmniej w myślach). Ty nie jesteś panią/koleżanką od uciech duchowych, od spędzania w ten sposób z nim czasu lub też osobą której mówi się jak się nazywa bo i po co masz wiedzieć?   
Ten facet bardzo źle cię traktuje - gadka o wzroście, opowiastka o innej lasce która tak o niego dba, gotuje mu itp. Wyrzuć go z głowy raz na zawsze bo on cię nie traktuje jako partnerkę do związku tylko taką "przyjaciółeczkę" wink
On jest  tego typu który potrafi grać przynajmniej na dwa fronty i bym się nie dziwił, że tez się gdzieś tam chwali kumplom, że ma kilka łatwych i zawsze chętny panienek aby móc sobie poużywać smile

Masz rację i poniekąd chciałam to przeczytać od Ciebie (jesteś w wieku P.). Znajomość z jednym z wspomnianych facetów (panem X) uświadomiła mi właśnie trochę mechanizm działania P. Z nim, jak i z tamtym Y czułam podobnie: nie interesowało mnie ich nazwisko, ani nie myślałam, aby powiedzieć im swoje. Nie obchodziło mnie w zasadzie nic poza tym, aby mnie wybzykali i pojechali. Kiedy ten pierwszy zaproponował, że zostanie na noc, nie zgodziłam się na to, nie chciałam żadnej pozaseksualnej bliskości z nim, po seksie nie chciałam go już widzieć. Boli świadomość, że P. może się chwalić kumplom, że jestem jedną z wielu, ale trzeba temu stawić czoła. Nabałaganiłam w tym swoim w miarę poukładanym wcześniej życiu i teraz muszę to odkręcić.

Tak czytając Twój wpis, naszlo mnie, czy jest w ogóle sens, żebym mówiła mu w sobotę o tym, abyśmy się nie odzywali do siebie już? Z jednej strony jak tego nie zrobię, zawsze gdzieś tam będzie sporadyczny kontakt, z drugiej strony on i tak będzie to miał gdzieś. Jestem przecież dla niego tylko laską do bzykania i to raz na jakiś czas.

Męczy mnie jeszcze jedna myśl: nie wiem, o co mu chodzi, co mu siedzi we łbie hmm Przyjeżdża, zaczyna się dobierać, przepraszam za określenie: staje mu, zaczyna coś działać, wycofuje się. Ostatnio skończyło się tak, że doprowadził mnie do orgazmu i odjechał ze wzwodem. Wyrzuty sumienia? O co chodzi? Ja po wszystkich tych akcjach jestem totalnie zdezorientowana. No, bo gdyby jeszcze przyjechał na seks, zrobił swoje i do domu to było by złe, ale można to jakoś nazwać. A tak to ja kompletnie nie wiem, co jest grane.

192 Ostatnio edytowany przez Zapatrzenie (2017-05-18 23:19:44)

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Autorko jak juz pisali poprzednicy facet Toba manipuluje,a i na dodatek uzaleznilas sie od niego ... a dlaczego ?
Bo samotna jestes potrzebujesz seksu,lubisz seks z nim,potrzebujesz przytulania itd a on sie Toba bawi i  Twoje uczucia ma gdzies,kiedys tez uzaleznilam sie od toksycznego czlowieka(samotna,potrzebujaca czulosci,seksu kobieta)manipulanta/wykorzystywacza na seks darmowy, i dzis nigdy w zyciu bym na niego nie spojrzala,brzydzi mnie  i mysle jak w ogole moglam sie nim zainteresowac, i wstydze sie tego ze tak dawalam soba manipulowac/nie szanowac siebie.

193

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
Zapatrzenie napisał/a:

Autorko jak juz pisali poprzednicy facet Toba manipuluje,a i na dodatek uzaleznilas sie od niego ... a dlaczego ?
Bo samotna jestes potrzebujesz seksu,lubisz seks z nim,potrzebujesz przytulania itd a on sie Toba bawi i  Twoje uczucia ma gdzies,kiedys tez uzaleznilam sie od toksycznego czlowieka(samotna,potrzebujaca czulosci,seksu kobieta)manipulanta/wykorzystywacza na seks darmowy, i dzis nigdy w zyciu bym na niego nie spojrzala,brzydzi mnie  i mysle jak w ogole moglam sie nim zainteresowac, i wstydze sie tego ze tak dawalam soba manipulowac/nie szanowac siebie.

To nie do końca tak... Nie odzywam się do niego, licząc na seks. Nie mam braków seksualnych (dlaczego, napisałam wcześniej...), a i nawet seks z nim nie jest jakiś ach i och, żebym musiała za tym tęsknić i wyczekiwać.. W moim przypadku to jest chyba jakieś emocjonalne uzależnienie. Ktoś mi powiedział w dużym skrócie myślowym, że wyszukuję takich facetów, którzy zapewnią mi taki psychiczny dyskomfort, jaki fundował mi ojciec. Tylko ten dyskomfort da mi paradoksalnie psychiczny "komfort", bo to znam, z tym się oswoiłam. Ja chyba nawet nie umiem się zachować przy normalnym mężczyźnie, od razu uciekam przed nieznanym, nie wiem z czym to się je...

Patrząc na związki dookoła- w realnym życiu i choćby na takim forum jak to, nabawiłam się jakiejś awersji do facetów i związków ostatnio. Od kilku tygodni nie mam w sobie życia, najchętniej siedziałabym sama w domu i piła wino do lusterka... Jestem już w wieku, że chciałabym mieć dziecko tylko nie mam go z kim mieć. Zawsze chciałam wychowywać dziecko w pełnej, szczęśliwej rodzinie, a jakoś nie wierzę, że gdzieś jest facet, który będzie miał szczere zamiary. Zmęczona już jestem tymi relacjami damsko-męskimi. Może to "dawanie d.y" jak tu ktoś napisał, to było takie pójście na łatwiznę, żeby było tylko przyjemnie, ale bez poznawania siebie nawzajem, co by uniknąć rozczarowań w przyszłości... Taki jednorazowy facet nie zrobi jednak rano kawy i nie będzie go, kiedy wrócę z pracy... Maj jest u mnie miesiącem bez facetów, a z racji tego, że parę dni temu się złamałam, muszę przedłużyć sobie to postanowienie i na czerwiec...

194

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?
kasiks napisał/a:
Zapatrzenie napisał/a:

Autorko jak juz pisali poprzednicy facet Toba manipuluje,a i na dodatek uzaleznilas sie od niego ... a dlaczego ?
Bo samotna jestes potrzebujesz seksu,lubisz seks z nim,potrzebujesz przytulania itd a on sie Toba bawi i  Twoje uczucia ma gdzies,kiedys tez uzaleznilam sie od toksycznego czlowieka(samotna,potrzebujaca czulosci,seksu kobieta)manipulanta/wykorzystywacza na seks darmowy, i dzis nigdy w zyciu bym na niego nie spojrzala,brzydzi mnie  i mysle jak w ogole moglam sie nim zainteresowac, i wstydze sie tego ze tak dawalam soba manipulowac/nie szanowac siebie.


W moim przypadku to jest chyba jakieś emocjonalne uzależnienie. Ktoś mi powiedział w dużym skrócie myślowym, że wyszukuję takich facetów, którzy zapewnią mi taki psychiczny dyskomfort, jaki fundował mi ojciec. Tylko ten dyskomfort da mi paradoksalnie psychiczny "komfort", bo to znam, z tym się oswoiłam. Ja chyba nawet nie umiem się zachować przy normalnym mężczyźnie, od razu uciekam przed nieznanym, nie wiem z czym to się je...

Podnieca Cie
daje Ci KIK te jego zachowanie/ta sytuacja,ten dyskomfort psychiczny,ale w pewnym momencie uswiadamiasz sobie ze to chore.

195

Odp: Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

... a jednoczesnie sprawia bol,deorientuje.A jestes juz 30 letnia dojrzala kobieta.
Pewnie normalny spokojny facet,szybko by Ci sie znudzil.

Posty [ 131 do 195 z 330 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Friendzone, fuckfriendzone, czy o co chodzi?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024