nie chcę z nim zamieszkać - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » nie chcę z nim zamieszkać

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 160 z 160 ]

131 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-07 02:17:04)

Odp: nie chcę z nim zamieszkać
karolcia_38 napisał/a:

Małżeństwo nie polega na poświęcaniu się. Tak samo jak żaden związek nie jest „sztuką kompromisu”. A przynajmniej lepiej, żeby nie był. Zresztą czasem kompromis jest niemożliwy. A jeśli nawet możliwy, to tak bardzo nieprzyjemny, w tak dużej niezgodzie z nami, tak kosztowny, że aż szkodliwy.

".....Jeśli ona chce kupić dwa pączki, a on cztery, to kompromis zakłada, że „spotkają się w połowie drogi” i kupią trzy.

Jedni uważają, że jest to rozwiązanie dobre, bo sprawiedliwe. Drudzy natomiast twierdzą, że niekorzystne – i to nie tylko dla jednej ze stron, ale właściwie dla obojga, ponieważ żaden z partnerów nie otrzymał tego, co chciał.

dlatego osobne sypialnie  Beyondblackie nie są kompromisem a UGODĄ ponieważ żadne z partnerów niczego nie traci. godzą się na to oboje bo oboje chcą tego samego.

dogadanie się i wspólne porozumienie to nie jest kompromis to zwyczajna ugoda.

I ja się jak najbardziej zgadzam z tym, co pogrubione. I Beyondblackie pewnie też, chociaż nie chciałabym wypowiadać się za nią.
Jak chcesz nazwać to ugodą, to proszę bardzo. Z definicji - celem ugody jest przekształcenie (przy wzajemnych ustępstwach) niepewnego lub spornego stosunku prawnego łączącego strony w stosunek pewny i bezsporny.
Ugoda po prostu jest terminem sądowym/prawnym na nazwanie kompromisu...
I tak samo, jak po wyroku sądowym, zatwierdzającym ugodę, nie masz prawa do żadnych roszczeń więcej, tak w życiu codziennym kompromis polega na tym, że - dogadaliśmy się i amen, żadne nie będzie miało pretensji...

"Ugoda jest umową, która umożliwia likwidowanie konfliktów na drodze kompromisu, bez konieczności odwoływania się i angażowania osób trzecich (np. sądu). Ugoda nie tworzy między stronami nowego stosunku prawnego, tylko prowadzi do częściowego zmodyfikowania istniejącego stosunku (J. Jezioro (w:) E. Gniewek, Komentarz, 2006, s. 1364).
Zatem istotą ugody jest czynienie sobie wzajemnie ustępstw w zakresie oczekiwanych rezultatów stosunku prawnego, i są to przedmiotowo istotne elementy ugody. Należy zaznaczyć, żeby umowa ugody była skuteczna konieczne jest uczynienie ustępstw sobie nawzajem przez obie strony ugody. Uczynienie ustępstwa przez jedną ze stron nie ma cech ugody (L. Stecki (w:) J. Winiarz, Komentarz , t. II, 1989, s. 852). Za ustępstwo należy przyjąć jakąkolwiek rezygnację z pierwotnie zajmowanego przez stronę stanowiska (w zakresie istniejącego między stronami stosunku prawnego), w tym celu, aby: uchylić niepewność, co do roszczeń wynikających z tego stosunku (np. poprzez uznanie kwestionowanego wcześniej roszczenia), albo zapewnić ich wykonanie (np. poprzez zmianę miejsca i czasu wykonania zobowiązania na bardziej dogodne dla dłużnika), albo uchylić spór istniejący lub mogący powstać między nimi (Przemysław Buczkowski, Ugoda w prawie cywilnym materialnym i procesowym - wady i zalety, PPH 2010, nr. 5, str. 39-44)."

Jakieś pytania jeszcze? smile



Cytaty z poznajprawa.pl

Zobacz podobne tematy :

132 Ostatnio edytowany przez _v_ (2017-01-07 02:20:23)

Odp: nie chcę z nim zamieszkać

karolcia bardzo dobrze to wyjasnila

kompromis a wypracowanie wspolnego rozwiązania, zeby wszystkie strony mialy satysfakcje i byly zadowolone, to dwie calkiem przeciwne rzeczy

i az mnie trzesie jak słyszę ze zwiazek to sztuka kompromisów,bo to znaczy, ze przy kazdym konflikcie kazdy z partnerow musi z czegos zrezygnowac - gdzie tu zadowolenie?

nawet jesli nie bedzie wypominac (ja nigdy nie wypominalam tego), to na pewno nie bedzie sie czul dobrze

poza tym jak dlugo mozna zyc caly czas rezygnujac z czesci czegoś? w pewnym momencie dochodzi sie do sytuacji,  w ktorej sie wybucha bo poziom braku satysfakcji rośnie szybko.

edit: jeszcze wyjasnie na przykladzie

chce isc z partnerem do restauracji,on lubi sushi ja makaron.

kompromis: kazdy z czegos rezygnuje,wybieramy restauracje polska,gdzie nie ma ani makaronu, ani sushi - wprawdzie cos tam zjedlismy,ale zadne z nas nie jest do konca zadowolone,bo mialo ochote na cos innego

wspolpraca: szukamy restauracji gdzie jest i sushi i makaron (sa takie), oboje mamy to czego pragnelismy

133 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-07 02:25:31)

Odp: nie chcę z nim zamieszkać
_v_ napisał/a:

nawet jesli nie bedzie wypominac (ja nigdy nie wypominalam tego), to na pewno nie bedzie sie czul dobrze

Nie wypominałaś, ale Tobie wypominano (w sensie "chodził ze mną, ale zawsze marudził") i nie czułaś się dobrze z tym, że chadzasz na sushi. To nie kompromis.

Nie można długo żyć, rezygnując z części czegoś, co jest dla Ciebie ważne, ok. Ja się jak najbardziej zgadzam. Dlatego należy porządnie zastanowić się przed podjęciem decyzji - czy jestem w stanie np. znieść brudne skarpetki rzucone na lampę? Przykład akurat o skarpetkach, bo najczęściej spotykany, nawet jak facet powie, że nie będzie rzucał, to i tak mu się zdarzy. Albo przysłowiowa deska sedesowa.
Jak nie jesteś w stanie, to owszem, kompromisu nie będzie. Ale za to można stracić wartościowego człowieka.
Można też nie iść na żaden kompromis i czekać na "ideała", który się do zasad dostosuje. Ale ryzyko jest takie, że albo się nie znajdzie, albo "ideał" wysiądzie nerwowo i ucieknie, albo będzie po prostu nudno, lepiej od razu szukać jakiegoś pantofla bez własnego zdania.
Życie opiera się na wyborach. Niestety.

134 Ostatnio edytowany przez _v_ (2017-01-07 02:24:20)

Odp: nie chcę z nim zamieszkać

ani poswiecenie,ani kompromisy w zwiazku nie powinny miec miejsca

łopatologicznie:

- poswiecenie - jedna ze stron ustepuje, nie czuje sie dobrze

- kompromis - obie strony z czegos rezygnuja,żadna nie czuje sie dobrze,bo nie dostaje do końca tego,co chciala

- wspolpraca (win-win) - strony szukaja takiego rozwiazania, zeby zadna nie musiala z niczego rezygnowac, wszyscy sa zadowoleni

135

Odp: nie chcę z nim zamieszkać

Pozwol ze wyjaśnię łopatologicznie na prostym przykładzie.
Moj mąż lubi BMW ja wole Mercedesy. Oboje lubimy Audi ale juz trochę mniej niż te dwa pierwsze.
Wspólny samochód kupiliśmy Audi. Kompromis? Jak najbardziej. Czy ktoś był niezadowolony? Ano nie bo oboje lubimy Audi.

136 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-07 02:52:49)

Odp: nie chcę z nim zamieszkać
_v_ napisał/a:

ani poswiecenie,ani kompromisy w zwiazku nie powinny miec miejsca

łopatologicznie:

- poswiecenie - jedna ze stron ustepuje, nie czuje sie dobrze

- kompromis - obie strony z czegos rezygnuja,żadna nie czuje sie dobrze,bo nie dostaje do końca tego,co chciala

- wspolpraca (win-win) - strony szukaja takiego rozwiazania, zeby zadna nie musiala z niczego rezygnowac, wszyscy sa zadowoleni

I z pierwszym punktem jak najbardziej się zgodzę. Dwa następne to dla mnie masło maślane... chyba że się wierzy w bajki o dwóch połówkach pomarańczy i że istnieją faceci, którzy nie chrapią, nie bałaganią, nie chodzą na piwo z kumplami, nie przeklinają, co kto tam do wyboru. I że istnieją również kobiety idealne, które (że nie pierdzą, nie wydalają itp. to w bajce logiczne) nie mają PMS, złego humoru, nie obrażą się, jak zamiast być przy porodzie wspólnego dziecka facet pójdzie na wódkę... W codziennych sprawach - nikt nie rzuca brudnych skarpetek gdzieś tam, nikt nie zostawia nieumytego kubka, wszyscy zawsze wycierają buty, nikt nie chrapie itd... może jestem dziwna - ale w bajki już nie wierzę big_smile

Jakie widzisz np. wspólne rozwiązanie, nie będące kompromisem - czyli żeby nikt nie tracił - dla sytuacji: kochają się bardzo, on lubi długo siedzieć w wannie i ok, dzięki temu jest czysty i pachnący, ale stracił pracę, nie ma kasy, trzeba by oszczędzać, a on nadal w wannie po 4 godziny, a pracy szuka, ale na razie nie znalazł?

137

Odp: nie chcę z nim zamieszkać
_v_ napisał/a:

- poswiecenie - jedna ze stron ustepuje, nie czuje sie dobrze

Niekoniecznie. Są takie sytuacje, kiedy rezygnując z czegoś nie odczuwa się straty. Ba, w zdrowym związku, w którym ludzie się kochają, rezygnacja często nie jest utożsamiana z poświeceniem, a raczej zrobieniem czegoś dla drugiej osoby.
Czy jeśli na przykład zrezygnuję ze spotkania z przyjaciółką, bo w tym czasie mój mężczyzna będzie mnie potrzebował, to jest to poświęcenie? Jeśli jest to sytuacja wyjątkowa, to przecież nie będę czuła się z tym źle, wręcz przeciwnie - będę odczuwała zadowolenie, że mogłam pomóc. To działa zresztą na zasadzie wzajemności i daje ogromnie ważne poczucie bezpieczeństwa.
Dlatego moim zdaniem nie można każdej rezygnacji kategoryzować w ten sposób.

138 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-07 02:48:35)

Odp: nie chcę z nim zamieszkać
_v_ napisał/a:

edit: jeszcze wyjasnie na przykladzie

chce isc z partnerem do restauracji,on lubi sushi ja makaron.

kompromis: kazdy z czegos rezygnuje,wybieramy restauracje polska,gdzie nie ma ani makaronu, ani sushi - wprawdzie cos tam zjedlismy,ale zadne z nas nie jest do konca zadowolone,bo mialo ochote na cos innego

wspolpraca: szukamy restauracji gdzie jest i sushi i makaron (sa takie), oboje mamy to czego pragnelismy

Jak dla mnie, to obydwa to kompromis, tylko ten drugi znacznie mądrzejszy big_smile Po jaką choinkę iść do knajpy, gdzie żadnemu z Was żarcie nie pasuje? Dla zasady? big_smile
To już znacznie lepiej iść raz na sushi, raz na makaron, jeśli nie ma odpowiedniej restauracji w pobliżu.

139 Ostatnio edytowany przez _v_ (2017-01-07 09:48:34)

Odp: nie chcę z nim zamieszkać

więc,qrde mol, przestańcie w końcu nawijac o tych mitycznych kompromisach!

bo z powyższych opisow wynika, ze nie idziecie na kompromis tylko na wspolprace. skoro wszyscy sa zadowoleni.

a potem tylko wszyscy powtarzaja: związek to kompromisy. nie,qrde! zwiazek to dogadywanie sie, tak zeby obojgu bylo dobrze. a nie kompromisy. skonczcie z tymi kompromisami.

i zacznijcie w koncu używac pojęć zgodnie z ich znaczeniem, a nie jak sie komu widzi powtarzacie banały bez chwili refleksji.

howgh!

140

Odp: nie chcę z nim zamieszkać

V, zupelnie nie zgadzam sie z Twoja decyzja kompromisu. Kompromis to wcale nie poswiecanie sie, ale wybranie wspolnej plaszczyzny, co do ktorej obie strony potrafia sie zgodzic.

Ja lubie seks rano i rezygnuje z niego, ale dlatego, ze moim nadrzednym celem jest wyspanie sie, czego nie moge zrobic jak moj facet ma zwyczj budzenia sie w srodku nocy i czytania ksiazek. Moj facet lubi sie przytulac do zasniecia i generalnie razem spac, ale nie znosi zapachowych swieczek, ktorymi ja sie relaksuje i wlasnie budzi go kazdy ruch drugiej osoby w lozku, tak ze potem nie moze spac i te nieszczesne ksiazki po nocach czyta. Nasza wspolna plaszczyzna tutaj, jak krowie na rowie, jest potrzeba nieprzerywanego snu i komfortu, dlatego zdecydowalismy sie zrezygnowac z innych rzeczy, ktore lubimy, bo po prostu sa mniej wazne. To nie jest zadne poswiecenie.

141 Ostatnio edytowany przez karolcia_38 (2017-01-07 12:49:03)

Odp: nie chcę z nim zamieszkać

olaboga to ja bardzo przepraszam pomyliłam się sromotnie.... żadna UGODA . zupełnie nie powiązałam tego prostego słowa z sądownictwem oczywiście w tym przypadku.

podam Wam w mojej definicji co to jest kompromis - ona nie lubi horrorów bo się ich boi i zupełnie jej nie interesują On je uwielbia za to sromotnie nudzi się na romansidłach. kompromis. Ona ciągnie go na 2 godzinną nudę gdzie On pomimo iż ją kocha dostaje nerwa na wleczącej się pełnej frazesów fabule a Ona ból głowy na horrorze i nocne koszmary które ukrywa przed nim bo go baaaardzo kocha i jest "szczęśliwa", że mogła mu zrobić przyjemność REZYGNUJĄC z własnych potrzeb. On oczywiście też "szczęśliwy" patrząc na jej uśmiechniętą i rozmarzoną minkę po wyjściu z kina z uczuciem otępienia i frustracji oboje podąrzają na kolecje. ale co to ? pomimo, że oboje uwielbiają tą samą restarurację ani jemu nie smakuje ani jej. ona wciąż się trzęsie (seans z horrorem)  on wciąż mega znudzony uległ uczuciu zmarnowanych 2 godzin (seans romantyczny). TO JEST KOMPROMIS.  a nie wybór filmu który ich oboje będzie interesował!!!!!!.


to o czym wciąż piszcie to zwykły wspólny wybór. ja też regygnuję z wielu rzeczy ale to żaden kompromis to zwykły wybór czegoś INNEGO .

to samo z przyjaciółką. jeśli mąż potrzebuje mnie w danej chwili to ja tu nie mam kompromisu bo do niej nie idę i rezygnuję. ja do niej nie idę bo WYBIERAM MĘŻA    i nie chcę iść do przyjaciółki wtedy kiedy ON MNIE POTRZEBUJE. to nie kompromis a WYBÓR WEDŁUG  PRIORYTETÓW jakimi się w życiu kieruję!!!!! kompromis zacznie się wówczas gdy pan mąż stwierdzi nie chcę byś się z tą przyjaciółką w ogóle spotykała nie lubię jej. i żona zaprzestaje spotkań z osobą z którą świetnie się dogaduje. TU JEST KOMPROMIS.

kompromis zaczyna się tam gdzie z czegoś rezygnujemy i to COŚ POWODUJE WEWNĄTRZ NAS STRATĘ.

ciągłę chodzenie do kina na horrory przez osobę nadwarżliwą w końcu może przyczynić się do problemów zdrowotnych.


bardziej "łopatologicznie" swojego stanowiska już nie potrafię wytłumaczyć.

i nadal stoję murem za _v_ i doskonale wiem o czym pisze i zgadzam się w całej rozciągłości!!!!

142 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-07 12:47:09)

Odp: nie chcę z nim zamieszkać
karolcia_38 napisał/a:

podam Wam w mojej definicji co to jest kompromis. ona nie lubi horrorów bo się ich boi i zupełnie jej nie interesują On je uwielbia za to sromotnie nudzi się na romansidłach. kompromis. Ona ciągnie go na 2 godzinną nudę gdzie On pomimo iż ją kocha dostaje nerwa na wleczącej się pełnej frazesów fabule a Ona ból głowy na horrorze i nocne koszmary które ukrywa przed nim bo go baaaardzo kocha i jest "szczęśliwa", że mogła mu zrobić przyjemność REZYGNUJĄC z własnych potrzeb. On oczywiście też "szczęśliwy" patrząc na jej uśmiechniętą i rozmarzoną minkę po wyjściu z kina z uczuciem otępienia i frustracji oboje podąrzają na kolecje. ale co to ? pomimo, że oboje uwielbiają tą samą restarurację ani jemu nie smakuje ani jej. ona wciąż się trzęsie (seans z horrorem) on wciąż mega znudzony uległ uczuciu zmarnowanych 2 godzin (seans romantyczny). TO JEST KOMPROMIS.

To nie jest kompromis. To jest kompletnie niedogadanie się po prostu i niewyrażanie własnych potrzeb. Dlaczego ona ukrywa przed nim, że po obejrzeniu horroru ma koszmary, ale lezie z nim na ten horror w ramach poświęcenia?

to o czym wciąż piszcie to zwykły wspólny wybór. ja też regygnuję z wielu rzeczyale to żaden kompromis to zwykły wybór czegoś  INNEGO

Nie, to właśnie kompromis. Każda ze stron idzie na jakieś ustępstwo, ponieważ podejmuje taki wybór - i nie żałuje potem tej decyzji.

kompromis zaczyna się tam gdzie z czegoś rezygnujemy i to COŚ POWODUJE WEWNĄTRZ NAS STRATĘ.

Nie, jak coś powoduje stratę wewnątrz nas, to to nie jest kompromis, tylko poświęcenie. W kompromisach nie ma tak naprawdę strat - z czegoś rezygnujesz, ale dostajesz w zamian coś innego.

ciągłę chodzenie do kina na horrory przez osobę nadwarżliwą w końcu może przyczynić się do problemów zdrowotnych.

Ale ja ciągle nie rozumiem, po co ta osoba z przykładu łazi ciągle na te horrory zamiast powiedzieć partnerowi, że ich nie lubi? Może wtedy się okaże, że on też wolałby na horror iść z kolegą, a nie z jęczącą babą? A ona by sobie poszła na komedię romantyczną z koleżanką albo na zakupy w tym czasie i po wyjściu z kina pójdą sobie razem do swojej ulubionej knajpy w świetnych humorach? Czemu się uparli chodzić do tego kina razem? Wybacz, ale chodzić do kina, ŻEBY ZROBIĆ KOMUŚ PRZYJEMNOŚĆ, to nie kompromis, to poświęcenie. 


bardziej "łopatologicznie" swojego stanowiska już nie potrafię wytłumaczyć.

No, ja już chyba też big_smile
Uważam, że to co Wy uważacie za kompromis, jest poświęceniem właśnie. Ktoś, kto się poświęca wbrew swojej woli zawsze będzie się czuł z tym źle.

143 Ostatnio edytowany przez karolcia_38 (2017-01-07 13:04:16)

Odp: nie chcę z nim zamieszkać
santapietruszka napisał/a:

No, ja już chyba też big_smile
Uważam, że to co Wy uważacie za kompromis, jest poświęceniem właśnie. Ktoś, kto się poświęca wbrew swojej woli zawsze będzie się czuł z tym źle.

i tu trafiłaś w punkt. zastanawiałam się właśnie nad tym. i muszę przyznać Tobie rację. z jedną różnicą. bo nadal trwam przy swoim choć ze spokojem mogę rację Tobie przyznać. w moim słowniku i życiu od wielu lat nie istnieje słowo "poświęcanie się". dlatego to co dla Was jest poświęcaniem się dla mnie nie istnieje to co dla Was jest KOMPROMISEM ja podciągam pod poświęcanie się. a całą resztę rezygnacji z czegoś tam ja znowu podciągam pod świadomy wybór zgodnie z moimi priorytetami i tu też nie będzie kompromisu bo ja z niczego nie rezygnuję ani z całości ani z części.

dziękuję za wytrwałość.  dzięki Tobie santapietruszka zrozumiałam lepiej siebie.

pozdrawiam ciepło :-D wszystkiem wytrwałe Panie i Wam też dziękuję.

144

Odp: nie chcę z nim zamieszkać

Prawdziwy kompromis zawsze powinien być poprzedzony świadomym wyborem. Ja nie będę zwracać uwagi na Twoje rozrzucone brudne skarpetki, Ty się nie będziesz czepiał, że ja siedzę po 4 godziny u fryzjera - obie strony przed podjęciem decyzji zastanawiają się, czy są w stanie przełknąć te sprawy, bo wspólne zamieszkanie zrekompensuje im "straty" z tym związane. Jeśli nie - koniec tematu. Jeśli tak - podejmują świadomą decyzję o pójściu na kompromis, temat zakończony, żadne z nich nie czepia się w przyszłości o powyższe rzeczy. Jeśli natomiast jedna ze stron podejmuje decyzję typu: no wiem, że on się będzie czepiał o tego fryzjera, ale ja mogę przymknąć oko na skarpetki, bo go tak koooooocham - to to nie jest kompromis, ta osoba, owszem, podejmuje świadomą decyzję, ale o poświęceniu się dla sprawy... i przyjdzie czas, że poczuje się z tym źle, skończy się to na: ja się Twoich skarpetek nie czepiam, a Ty wiecznie marudzisz, że siedzę u fryzjera...

Również pozdrawiam, Karolciu smile myślę, że nie nazewnictwo jest w tym wszystkim najważniejsze wink

145

Odp: nie chcę z nim zamieszkać
karolcia_38 napisał/a:

kompromis zacznie się wówczas gdy pan mąż stwierdzi nie chcę byś się z tą przyjaciółką w ogóle spotykała nie lubię jej. i żona zaprzestaje spotkań z osobą z którą świetnie się dogaduje. TU JEST KOMPROMIS.

kompromis zaczyna się tam gdzie z czegoś rezygnujemy i to COŚ POWODUJE WEWNĄTRZ NAS STRATĘ.

Nie, to też zdecydowanie NIE jest przykład kompromisu, tu jest podporządkowanie się woli pana męża - prawdopodobnie dla świętego spokoju. Kompromis byłby wówczas, gdyby pani żona zrezygnowała z połowy spotkań z przyjaciółką, dzięki czemu pan mąż byłby spokojniejszy, choć też nie do końca usatysfakcjonowany. Kompromis jest tam, gdzie OBYDWIE strony z czegoś rezygnują, szukając wspólnie stanowiska pośredniego, będącego czymś pomiędzy oczekiwaniami jej i jego.

Inny przykład: on chce wyjechać na urlop nad morze, ona w góry, więc zamiast dwóch tygodni w jednym miejscu tydzień spędzają w górach, a drugi nad morzem. To jest kompromis - każde rezygnuje z czegoś na rzecz drugiego, jednocześnie samemu będąc w jakimś stopniu, choć nie w pełni, zaspokojonym.

P.S. Mój przykład z rezygnacją ze spotkania z przyjaciółką na rzecz pomocy mężowi nie był przykładem kompromisu, a odniesieniem się do słów V dotyczących poświęcenia jako czegoś, z czym jedna ze stron zawsze będzie czuć się źle. Próbowałam naświetlić, że owszem, przeważnie tak jest, ale jednak nie zawsze. Proszę o czytanie ze zrozumieniem smile.

146

Odp: nie chcę z nim zamieszkać
_v_ napisał/a:

więc,qrde mol, przestańcie w końcu nawijac o tych mitycznych kompromisach!

bo z powyższych opisow wynika, ze nie idziecie na kompromis tylko na wspolprace. skoro wszyscy sa zadowoleni.

a potem tylko wszyscy powtarzaja: związek to kompromisy. nie,qrde! zwiazek to dogadywanie sie, tak zeby obojgu bylo dobrze. a nie kompromisy. skonczcie z tymi kompromisami.

i zacznijcie w koncu używac pojęć zgodnie z ich znaczeniem, a nie jak sie komu widzi powtarzacie banały bez chwili refleksji.

howgh!


Sama uzywalam pojecia kompromis i tak jak wiele innych osob uwazalam je za dogadanie sie po prostu, takie szeroko rozumiane, w sensie, ze nikt nie stawia na swoim, ale staramy sie znalezc rozwiazanie. No i tak o tym mowilam, inni tez czesto, wiec nie sadzilam, ze znaczenie tego slowa jest inne, czlowiek czasem nie sadzi, ze tyle osob moze sie mylic lub zle uzywac slowa. No ale skoro tak jest to juz bede wiedziala. Tez oczywiscie najbardziej lubie takie rozwiazanie gdzie oboje jestesmy zadowoleni, choc jak sie nie da, to czasem sie ustapi, ale zadne z nas nie czuje sie z tym zle i to jest najwazniejsze. Czasem np pojde z chlopakiem na film akcji, a on czasem ze mna na komedie romantyczna, niby nie przepada, ale chyba jednak polubil niektore tytuly. Czasem mozna sie do czegos przypadkiem przekonac. Oczywiscie nie robie tego na sile, a czasem tez idziemy na film, ktory nam oboju pasuje calkowicie.

147 Ostatnio edytowany przez karolcia_38 (2017-01-07 14:39:30)

Odp: nie chcę z nim zamieszkać
Olinka napisał/a:
karolcia_38 napisał/a:

kompromis zacznie się wówczas gdy pan mąż stwierdzi nie chcę byś się z tą przyjaciółką w ogóle spotykała nie lubię jej. i żona zaprzestaje spotkań z osobą z którą świetnie się dogaduje. TU JEST KOMPROMIS.

kompromis zaczyna się tam gdzie z czegoś rezygnujemy i to COŚ POWODUJE WEWNĄTRZ NAS STRATĘ.

Nie, to też zdecydowanie NIE jest przykład kompromisu, tu jest podporządkowanie się woli pana męża - prawdopodobnie dla świętego spokoju. Kompromis byłby wówczas, gdyby pani żona zrezygnowała z połowy spotkań z przyjaciółką, dzięki czemu pan mąż byłby spokojniejszy, choć też nie do końca usatysfakcjonowany. Kompromis jest tam, gdzie OBYDWIE strony z czegoś rezygnują, szukając wspólnie stanowiska pośredniego, będącego czymś pomiędzy oczekiwaniami jej i jego.

Inny przykład: on chce wyjechać na urlop nad morze, ona w góry, więc zamiast dwóch tygodni w jednym miejscu tydzień spędzają w górach, a drugi nad morzem. To jest kompromis - każde rezygnuje z czegoś na rzecz drugiego, jednocześnie samemu będąc w jakimś stopniu, choć nie w pełni, zaspokojonym.

P.S. Mój przykład z rezygnacją ze spotkania z przyjaciółką na rzecz pomocy mężowi nie był przykładem kompromisu, a odniesieniem się do słów V dotyczących poświęcenia jako czegoś, z czym jedna ze stron zawsze będzie czuć się źle. Proszę o czytanie ze zrozumieniem smile.

zgadzam się. niepotrzebnie przejaskrawiłam jednocześnie nie dbając o całość i ujmując tu rezygnację męża np. ze spotkań na piwo z kolegami. i tak połowiczna rezygnacja w moim odczuciu nadal pozostaje "poświęcaniem się". to chyba kwestia bardzo indywidualna.

co do czytania ze zrozumieniem. to ja też napisałam dokładnie to samo wplatając w to słowo kompromis. jakby dodałam "coś jeszcze". nie pójście na spotkanie z koleżnanką wedle moich (i Twoich Olinko słów) nie jest poświęcaniem się a wolnym wyborem, który nie powoduje żadnych strat, ani spotykania się w połowie, bo jest podyktowany wartościami jakie wyznaję, priorytetami i zgodny z moim wnętrzem za którym stoi miłość do męża/partnera.  napisałam w moim odczuciu to samo dodając do tego kontekst kompromisu, posługując się przykładem jaki podałaś.

karolcia_38 napisał/a:

.... ja do niej nie idę bo WYBIERAM MĘŻA i nie chcę iść do przyjaciółki wtedy kiedy ON MNIE POTRZEBUJE. to nie kompromis a WYBÓR WEDŁUG  PRIORYTETÓW jakimi się w życiu kieruję!!!!!

nie wiem, tak to ja odczutuję. być może nie jasno wyrażam swoje myśli.

i nafajniejsze w tym wszystkim według mnie jest to jak życie potrafi być kolorowe i jak każdy potrafi znaźć w nim szczęście, choć wyznajemy dość różne zasady, którymi się w nim kierujemy. ja nie poświęcam się, ani nie chodzę na żadne kompromisy i tego samego oczekuję od mojej partnerki. wręcz jestem poruszona i zdenerwowana gdy moja partnerka zaczyna iść w moją stronę rezygnując z czegokolwiek. a zdażają się nam oczywiście takie sytuacje. na szczęście zawsze mówię stop i nie ma żadnego spotykania się w pół drogi. póki co na razie działa bez zarzutu ale nie bez zgrzytów. ot życie.

148

Odp: nie chcę z nim zamieszkać

no cóż

można używać słowa "masło" mówiąc o "margarynie"
w koncu to i to jest do smarowania

tak sie jednak zlozylo,ze to nie jest to samo.

po to sa wlasnie pewnr definicje - zeby ludzie wiedzieli ze rozmawiaja o tym samym

a tu widze wolnoamerykanka  - kazdy ma swoja definicje, nawet nie wiadomo na jakiej podstawie stworzona

ciezko sie tak rozmawia.

powtorze wiec po raz ostatni: kompromis jest tam,gdzie obie strony z czegoś rezygnują i kazds cos traci.

jesli z czegos rezygnują,ale nie maja poczucia straty czy braku satysfakcji to nie jest to kompromis

149 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-07 15:27:45)

Odp: nie chcę z nim zamieszkać

Za sjp.pwn.pl: 

Panie Profesorze,
Prosimy o rozstrzygnięcie sporu: czy można użyć określenia satysfakcjonujący kompromis?
Dziękujemy.
Postanowiliśmy nie trudzić pana profesora Bralczyka, gdyż sprawa jest jasna. Z definicji słowa kompromis - "ugoda kończąca spór, polegająca na ustępstwach z obu stron" (Inny słownik języka polskiego PWN) - wynika, że cytowane połączenie wyrazowe jest całkowicie dopuszczalne. Co więcej, należałoby oczekiwać, że na ogół kompromis rzeczywiście będzie satysfakcjonujący dla obu stron. Rzadziej zdarza się tzw. zgniły kompromis, gdy zmuszeni jesteśmy do ustępstw wbrew własnym zasadom moralnym.

150

Odp: nie chcę z nim zamieszkać

Dziewczyny trochę zboczyły z tematu, a to się chyba nazywa dygresja? smile pytanie tylko na jaki kompromis może pójść autorka postu? Bo ona nie chce się wyprowadzić ze swojego mieszkania i nie chce zamieszkać w nim z chłopakiem, a on chce...chyba pat.

151 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-07 15:54:02)

Odp: nie chcę z nim zamieszkać
PolnyMotylek napisał/a:

Dziewczyny trochę zboczyły z tematu, a to się chyba nazywa dygresja? smile pytanie tylko na jaki kompromis może pójść autorka postu? Bo ona nie chce się wyprowadzić ze swojego mieszkania i nie chce zamieszkać w nim z chłopakiem, a on chce...chyba pat.

Kompromisem w tym wypadku mogłoby być wynajęcie wspólnego - innego niż dwa dotychczasowe - mieszkania, jak to ktoś już proponował. Oczywiście, pod warunkiem, że obie strony by się na to zgodziły i gdyby chodziło wyłącznie o kwestię miejsca smile

Ale wydaje mi się, że tutaj problem leży gdzie indziej - Autorka po prostu nie chce mieszkać ze swoim chłopakiem, nigdzie. On chce mieszkać z Autorką, gdziekolwiek. W takiej sytuacji nie może być kompromisu, nie ma żadnego wspólnego punktu zaczepienia smile

152 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2017-01-07 17:39:14)

Odp: nie chcę z nim zamieszkać

Co do tematu to uwazam tak jak pisalo wiele osob, ze warto sprobowac zamieszkac w innym mieszkaniu. Macie z tego co widze bardzo dobra sytuacje finansowa i pewnie nie bedzie z tym problemu. Tak jak tez juz pisaly dziewczyny w wiekszym mieszkaniu zawsze znajdzie sie miejsce dla siebie, a 50 m2 to akurat dla mnie nie jest malo, wielu ludzi mieszkalo i nadal mieszka w malych mieszkaniach, inaczej jest na nowych osiedlach, ale to juz jest wedlug mnie dobra przestrzen jak na dwie osoby, a moim z dzieckiem wtedy tez nie jest zle, ale oczywiscie to kwestia subiektywna. Mam troche wrazenie, ze za bardzo przyzwyczailas sie do mieszkania samej, a ze gdybys musiala zapracowac na to mieszkanie, to mialabys inne podejscie. Nie obraz sie prosze, takie mam po prostu wrazenie. Co do bycia razem i niemieszkania razem to mysle, ze na dluzsza mete to trudne, chociaz jak obojgu pasuje, to w porzadku. Twojemu facetowi jednak to nie pasuje. Nie rozmawialiscie o tym wczesniej? To sa wazne sprawy. Musisz sie zastanowic czy mieszkanie razem i mniejszy poczatkowo komfort jest wazniejsze czy jednak pewnie rozstanie z tym facetem. Mozliwe, ze moze warto sprobowac mieszkania razem, bo zawsze mozna zrezygnowac, a moze jednak bedzie Wam sie dobrze mieszkalo tylko trzeba czasu, bys sie przyzwyczaila. Na zmiane nawykow potrzeba czasu.

To nie jest tak, ze musisz to robic, rozumiem, ze wygodnie tak jak jest i to tez ma swoje zalety, ale moze warto sprobowac, a nie go tracic zwlaszcza, ze wiele Was laczy. Do tego i tak z tego co widze czesto nocujecie razem, macie u siebie swoje rzeczy, nie jest to juz blisko wspolnego mieszkania? :-) Moze brakuje tylko dalszego kroku. Mysle, ze moze sie okazac, ze jednak jego obecnosc na stale nie bedzie Ci juz przeszkadzac, ze denerwuje Cie tylko dlatego, ze nie jestes do tego przyzwyczajona. Moze byc tez tak, ze jednak nie bedziesz wtedy szczesliwa i zerwiecie, ale chociaz bedziesz wiedziala, ze sprobowalas. Chyba, ze on jednak uzna, ze chce z Toba byc nawet jak nie bedziecie ze soba mieszkac. Roznie moze byc.

153

Odp: nie chcę z nim zamieszkać

Ehh, gdybym ja miała taki problem...ze mna nikt obecnie nie chce zamieszkać smile a chętnie podzielę się, mam swoje 44 metry:)

154

Odp: nie chcę z nim zamieszkać

Na wstępie przyznam, że Twoja wypowiedź mnie rozśmieszyła wink ale oki rozumiem problem i czuję że to jakieś zaburzenie osobowości, może warto zwrócić się do psychologa? Jeżeli chodzi o rozwiązanie to najlepiej byłoby gdybyście mieszkali w jakimś dużym mieszkaniu gdzie każdy ma swój azyl jakby, przynajmniej ten oddzielny pokój, gdzie wszystko będzie tak jak byś chciała wink

155

Odp: nie chcę z nim zamieszkać

Wiem, że odkopałam ten wątek ale ciekawi mnie jak autorka poradziła sobie z tą sytuacją... sama zauważam u siebie niemal identyczne zachowania i zaczyna mnie to martwić sad

156

Odp: nie chcę z nim zamieszkać

Wspomniałaś, że masz królika w klatce. To zaproponuj chłopakowi, żeby się do Ciebie wprowadził, zamkniesz go w klatce, będzie wtedy siedział w jednym miejscu, a ty Tylko po nim posprzątasz.

157

Odp: nie chcę z nim zamieszkać

Przeczytałam cały wątek od deski do deski i zauważyłam, że autorka została raczej "zjechana" przez większość osób ale uważam, że to troszkę niasprawiedliwe podejście...

158

Odp: nie chcę z nim zamieszkać
display napisał/a:

Przeczytałam cały wątek od deski do deski i zauważyłam, że autorka została raczej "zjechana" przez większość osób ale uważam, że to troszkę niasprawiedliwe podejście...

Ale w czym jest problem? Jak nie chcesz z kimś mieszkać a ktoś chce czegoś więcej to się rozstajecie i już. To przecież nie był związek z dziećmi, wspólnymi zobowiązaniami.

159

Odp: nie chcę z nim zamieszkać

Sądzę, że tu chodzi o to, żeby mieć kogoś, ale na własnych zasadach, w tym przypadku, żeby partner akceptował, jeśli nie zechce się go wpuścić do swojego mieszkania na zasadach partnerskich. Niestety nie zawsze jest to możliwe, dlatego czasem istotnie lepiej się rozstać i poszukać takiej osoby, która będzie miała do tematu bliźniacze podejście. Tym niemniej osobiście nie chciałabym być z kimś, kto na pewnym etapie nie będzie chciał mnie w swoim życiu w pełni, bo to tak, jakby tego życia nie chciał ze mną dzielić. Dla mnie byłaby to dopiero namiastka prawdziwego związku, w którym ludzie lubią, a przede wszystkim chcą dzielić ze sobą codzienność. Oczywiście, że każde z tych rozwiązań ma swoje plusy i minusy, ale to już jest kwestia podejścia co dla kogo jest ważniejsze.

160

Odp: nie chcę z nim zamieszkać

nie chcesz z nim mieszkać, bo tylko przypuszczasz jak by było; spróbuj... jak się nie uda, to nikt nie zostaje na lodzie, macie swoje mieszkania, każde ma dokąd wrócić

Posty [ 131 do 160 z 160 ]

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » nie chcę z nim zamieszkać

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024