Witam! Mam następujący problem:
Byliśmy z dziewczyną szczęśliwym związkiem od ponad roku. Od razu mieszkaliśmy razem i jeśli się pokłóciliśmy to tylko na chwilę i nie było takiego dnia, byśmy się do siebie nie odezwali. Oboje mamy po 21 lat i nie widzieliśmy życia poza sobą. Byliśmy swoimi pierwszymi poważnymi partnerami, mieliśmy plany i wszystko wspaniale się układało. Niestety ona jest z bogatej rodziny, a ja z raczej biednej, choć nigdy nie narzekałem, bo nie mam najgorzej. Jej rodzice najpierw mnie bardzo polubili ale zawaliłem rok studiów. Nie poradziłem sobie z pewnym przedmiotem i musiałem się cofnąć. Wszystko było w porządku, zaakceptowali to, lecz nagle, gdy wróciła w te święta do rodzinnego domu rodzice zakazali jej jakiegokolwiek kontaktu ze mną. Musiała rozmawiać ze mną po kryjomu. W pewnym momencie kazali jej wybierać: "albo my, albo on". Wtedy zaczęła mówić, że jest zagubiona ale wierzyła, że nasza miłość wszystko przetrwa i wszystko się jakoś ułoży. Rodzice kazali jej nawet jechać na sylwestra, którego jej zasponsorowali (ja jestem chory, na kilku antybiotykach i nie mogę tam pojechać, nawet nie mam jak bo nie ma już miejsc, a dla niej specjalnie się znalazło, bo jej tata zapłacił więcej organizatorowi). Nigdy nie wyobrażała sobie być na takiej imprezie beze mnie, a ja bez niej. W pewnym momencie postanowiła, że jedzie do mnie i sprzeciwia się rodzicom. Następnego dnia rano jej mama powiedziała że wieczorem idą do psychologa i obie z nim porozmawiają. Co dziwne ten psycholog specjalnie znalazł dla nich czas tego dnia i przyjechał z innego miasta. Podejrzewam, że to znajomy jej rodziców. Jeszcze przed wizytą normalnie ze mną rozmawiała (w sumie nienormalnie, bo pisała do mnie w ukryciu przed rodzicami) i wierzyliśmy, że wszystko będzie dobrze. Niestety po jakimś czasie dostałem sms mówiący, że nie wie, co do mnie czuje, że musimy się rozstać, że oboje jesteśmy nieszczęśliwi, bym sobie nic nie zrobił i żebym uważał na swoje zdrowie (mam chorobę serca i niedługo zabieg, po którym wszystko ma być dobrze). Zadzwonił do niej mój brat, którego zawsze lubiła bo mój numer zablokowała, facebooka też. Usłyszał od niej, żeby o mnie dbał a w tle głos by zostawiła ten telefon. Nie odezwała się do mnie od tej pory ani razu. Doradźcie mi co mam robić? Powiedzcie proszę o co może w tym chodzić...
Przedewszystkim zadbać o swoje zdrowie.
3 2016-12-30 21:17:21 Ostatnio edytowany przez Maurycy1 (2016-12-30 21:19:15)
Czuję się wykończony ale dbam o zdrowie. Byłem dziś prywatnie u kardiologa bo takie przeżycia wcale nie pomagają w moim stanie... Dodam jeszcze, że od paru dni rodzice wmawiali jej, że nic ze mną nie osiągnie itd. Ja pracowałem by utrzymać się na studiach i móc z nią w ogóle mieszkać. Moi rodzice z kolei woleli bym na wolne pół roku wrócił do nich i zadbał o siebie ale nie mieli żadnego problemu zrozumieć, że chcę z nią być. Każdą chwilę spędzałem z nią i zawsze mówiła, że tak wiele dla niej robię...
Nic z tego nie będzie. Jej rodzice martwią się pewnie o nią: żeby nie związała się z kimś, kto może nie skończy studiów - albo ledwo skończy, z kimś, kto ma problemy ze zdrowiem - że cieżar tego spadnie na dziewczynę. Pewnie widzieliby ją z kimś, kto się nią zajmie...
5 2016-12-30 21:34:14 Ostatnio edytowany przez Maurycy1 (2016-12-30 21:40:13)
Ale przez rodziców można pomyśleć, że nie wie się co do kogoś się czuje? Ona nigdy w życiu się im nie sprzeciwiła, zawsze była potulna, bo inaczej awantura. Ale dostawała "wszystko". Wszystko co można kupić. Czy można się odkochać tak nagle? Nigdy wcześniej nie mówiła nic o tym, była radosna i pogodna. Ciągle powtarzała, że marzy, by następne święta spędzić ze mną.
EDIT: Nie doczytałem o zdrowiu. Oni nawet nie interesują się tym, a moją wadę można wyleczyć prostym zabiegiem. To nie ma nic do rzeczy.
Zawsze mówiła, że jest ze mną najszczęśliwsza na świecie i jaki jestem cudowny. Wszystko zmieniło się przez rodziców. Wiedziała, że jestem zaradny, bo spotkało mnie swego czasu tyle problemów, z których wybrnąłem (niektóre były spowodowane też przez członka jej rodziny, z którym sama nie żyje w zgodzie od dawna)
Ale przez rodziców można pomyśleć, że nie wie się co do kogoś się czuje? Ona nigdy w życiu się im nie sprzeciwiła, zawsze była potulna, bo inaczej awantura. Ale dostawała "wszystko". Wszystko co można kupić. Czy można się odkochać tak nagle? Nigdy wcześniej nie mówiła nic o tym, była radosna i pogodna. Ciągle powtarzała, że marzy, by następne święta spędzić ze mną.
EDIT: Nie doczytałem o zdrowiu. Oni nawet nie interesują się tym, a moją wadę można wyleczyć prostym zabiegiem. To nie ma nic do rzeczy.
Zawsze mówiła, że jest ze mną najszczęśliwsza na świecie i jaki jestem cudowny. Wszystko zmieniło się przez rodziców. Wiedziała, że jestem zaradny, bo spotkało mnie swego czasu tyle problemów, z których wybrnąłem (niektóre były spowodowane też przez członka jej rodziny, z którym sama nie żyje w zgodzie od dawna)
Moim zdaniem to pchasz się między młot a kowadło - gdzie "a" to twoja luba
Skoro jej rodzice są... no nie będę owijał w bawełnę, z wyższej ligi a ty grasz w lidze "podwórkowej" to nie wywalczysz nic. Dziewczynie tak przekabacą, że za zięcia ma być lekarz/prawnik/pilot/polityk ktoś, którego stan konta będzie wyższy, bądź na równi z ich.
Ja bym odpuścił... Ona już odpuściła.
Weź się za siebie, skończ studia, znajdź dobrze płatną pracę i jak oni tego dożyją to pokaż im, że byli w błędzie - zawał murowany ale wtedy dla "córeczki" będzie za późno, bo znajdziesz sobie inną, która będzie Twoją jedyną
I zrób ten zabieg na serce. Z tym to nie ma żartów Good luck!
Dzięki za odpowiedź. Może przynajmniej mi powie o co chodzi według jej rozumowania bo muszę zabrać od niej swoje rzeczy...
A co Ci ma powiedzieć? Że nie jest w stanie odciąć pępowiny?
Czy można się odkochać tak nagle?)
Rodzice jej namieszali pewnie tak, że sama nie wie, czego chce... Sam piszesz, ze nigdy im się nie sprzeciwiała - nie sądzę, by teraz to zrobiła.
To jest przegrana sprawa. Sama nie wiem, co bym zrobiła, gdybym musiała wybierać facet - rodzice...
Czytaliśmy dużo razem w internecie o tej "nieodciętej pępowinie" i mówiła, że zdaje sobie z tego sprawę ale nie wie czy ma siłę walczyć. Nigdy się nie zachowywała aż tak Napisała mi że oboje nie jesteśmy szczęśliwi, bardziej o to mi chodzi, gdyż zawsze mówiłem jej że dzięki niej jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, a ona mówiła mi to samo. Co mógł jej powiedzieć ten psycholog? Myślicie, że tylko sobie wmawiam jakieś spiski? Jej rodzina jest zdolna do wszystkiego, mają pełno znajomości
A co Ci ma powiedzieć? Że nie jest w stanie odciąć pępowiny?
Myślisz, że wychowana "na bogato" dziewczyna łatwo z tego zrezygnuje? Że rodzice jej nie powiedzieli, że on się "nie nadaje"? Że to "nie ta liga"? Że w imię "miłości" zrezygnuje z wygodnego życia?
No Jacuś... dajże spokój. To nie je film, to je życie
Wydajesz się być dojrzalszym niż Twoja była już dziewczyna. Oni wspólnie jakąś decyzję jednak już podjęli, nie chcą Cię tam, wybacz ale tak to wygląda. Skup się na swoim zdrowiu i nauce, bo pewnie ,,odchorujesz" to rozstanie. Wiem, że to była pierwsza, wielka miłość ale ( tak wiem, że to straszny banał) jesteś jeszcze taki młodziutki i jeszcze wiele doświadczeń przed Tobą. Z tego pewnie już nic nie będzie, bardzo trudno walczyć z niechęcią ,,teściów". A ona też raczej nie stanie po waszej stronie. Głowa do góry, przeżyjesz to...
Dziękuję za mądre słowa. Jest mi strasznie ciężko ale pewnie to wiecie. Martwię się też o nią mimo wszystko. Wiem, że tak będzie miała zawsze i nigdy nie znajdzie osoby, która będzie ideałem, bo takich po prostu nie ma jeśli raz nie przetnie tej pępowiny Ona ma strasznie słabą psychikę. Nawet w sesji dostawała nagle jakichś dziwnych swędzących plam i płakała jak jej źle poszedł egzamin. Z tego, co wiem, jak nie miała mnie dużo gorzej radziła sobie z tym wszystkim, bo wtedy wsparcie od rodziców jej nie pomagało, a moje owszem. Wiem też, że jak nie dostała się na studia jakie chciała miała w domu spore problemy ale dobrze wie, że rodzice i tak jej pomogą. Generalnie ja mam dużo lepszy i bardziej przyszłościowy kierunek (jeśli mowa o zaczynaniu od zera), z którego nie zamierzam zrezygnować, nawet jak będę musiał ten rok powtarzać jeszcze raz, i jeszcze raz. Dziwi mnie tylko jej zachowanie, ponieważ nigdy tak nie miała (jak mieliśmy kłótnie wcześniej), że napisała sms i koniec. Zawsze po chwili dzwoniła do mnie i wszystko się wyjaśniało, a teraz jakby była zastraszona. Od jakiegoś czasu była wręcz zastraszona. Nazwaliśmy to nawet przemocą psychiczną, ale jednak przemoc wygrała ze słabością
Skoro rodzice załatwili jej psychologa to może on jej coś jednak pomoże. Gdyby była mądra to skorzystała by na spotkaniach z nim.
Dziękuję za mądre słowa. Jest mi strasznie ciężko ale pewnie to wiecie. Martwię się też o nią mimo wszystko. Wiem, że tak będzie miała zawsze i nigdy nie znajdzie osoby, która będzie ideałem, bo takich po prostu nie ma jeśli raz nie przetnie tej pępowiny
Ona ma strasznie słabą psychikę. Nawet w sesji dostawała nagle jakichś dziwnych swędzących plam i płakała jak jej źle poszedł egzamin. Z tego, co wiem, jak nie miała mnie dużo gorzej radziła sobie z tym wszystkim, bo wtedy wsparcie od rodziców jej nie pomagało, a moje owszem. Wiem też, że jak nie dostała się na studia jakie chciała miała w domu spore problemy ale dobrze wie, że rodzice i tak jej pomogą. Generalnie ja mam dużo lepszy i bardziej przyszłościowy kierunek (jeśli mowa o zaczynaniu od zera), z którego nie zamierzam zrezygnować, nawet jak będę musiał ten rok powtarzać jeszcze raz, i jeszcze raz. Dziwi mnie tylko jej zachowanie, ponieważ nigdy tak nie miała (jak mieliśmy kłótnie wcześniej), że napisała sms i koniec. Zawsze po chwili dzwoniła do mnie i wszystko się wyjaśniało, a teraz jakby była zastraszona. Od jakiegoś czasu była wręcz zastraszona. Nazwaliśmy to nawet przemocą psychiczną, ale jednak przemoc wygrała ze słabością
Kolego, nie zapędzaj się. Twój kierunek może i jest bardziej przyszłościowy ale po bardziej przyszłościowych kierunkach to znam osoby co frytki sprzedają.
Nie ta liga. Nie ten dzentelmen. Odpuść.
Nabierz "skorupki" i znajdź się w "morzu" rynku.
Na tą chwilę jesteś w tej rodzinie skreślony. Nie twoja wina, nie jej wina, nie psychologa wina, nie jej rodziców wina (rodzice zawsze chcą dla dzieci jak najlepiej) tylko... tak wyszło. Weź to na klatę i idź do przodu.
A, że wydajesz się dość ogarniętym chłopakiem więc Ci podpowiem - nie radzę ci iść balować, pić do nieprzytomności i zaliczać co popadnie. Poradzę ci coś zupełnie odwrotnego - pracuj nad sobą, zdobywaj wiedzę, doświadczenie, idź do pracy, którą będziesz chciał wykonywać a to zaprocentuje. W niedalekiej przyszłości... I dopiero wtedy idź balować Wystartujesz z innej półki i zobaczysz, że to co teraz jest dla Ciebie "nieosiągalne" stanie się... zwyczajne i w zasięgu ręki
Cóż... ja na Twoim miejscu zrobiłbym krótki test, który powinien rozwiać wszelkie wątpliwości. Czy kochasz swoją dziewczynę? Czy czujesz się na siłach by o nią walczyć? Czy uważasz, że dla Twojej dziewczyny jesteś (a właściwie, byłeś dotychczas) ważniejszy od pieniążków rodziców? Jeżeli na któreś z tych pytań odpowiedziałeś NIE, odpuść i nie czytaj dalej.
Jeżeli na wszystkie odpowiedziałeś twierdząco, dam Ci jedną radę: walcz o nią!
Nawet jeżeli nic nie wskórasz, zachowasz godność przed samym sobą, a może i również przed nią. Pierwsza i najważniejsza sprawa (czytałem jaka jest Twoja sytuacja zdrowotna, ale zakładam, że jeżeli doszedłeś do tego momentu to na drugie pytanie odpowiedziałeś "tak"): facet! Nie odpuszczaj w takim momencie bo jeżeli teraz dasz sobie spokój to praktycznie utwierdzisz ją w przekonaniu, że to rodzice mieli rację, a oni wykorzystają ten argument mówiąc jej ile tak naprawdę byłeś wart. Żyjemy w XXI w. i naprawdę jest multum możliwości. Coś pisałeś, że wszędzie Cię poblokowała. Dzwoń z innych numerów. Masz jej maila - wal przez maila i to jak najczęściej, itd. Próbuj sie kontaktować wszystkimi możliwymi sposobami! Niech widzi, że Ci zależy. Z tego co piszesz to albo wyprali jej mózg (chociaż ciężko mi sobie to wyobrazić po jednym (?) spotkaniu z psychologiem, może było ich więcej a o tym nie wiesz) albo faszerują ją czymś albo cały czas ją monitorują, a jak próbujesz się z nią kontaktować to przystawiają jej "pistolet do głowy". Na ten moment rodzicami przejmowałbym się najmniej, teraz musisz zawalczyć przede wszystkim o to żeby zaczęła samodzielnie myśleć (tzn. tak jak wcześniej). Rodzice tak gadają, a przecież jeżeli choć odrobinę kochają swoje dziecko to w 95% przypadków nie zerwą z nim relacji! Skąd wiesz, że ona pisała te smsy? Przecież to może być jedna wielka mistyfikacja! Jeżeli faktycznie to jest Twoja pierwsza miłość i nadal ją kochasz i teraz odpuścisz to jeszcze długo będziesz pluł sobie w brodę, że dało się zrobić znacznie więcej w tej sprawie.
Ja bym wręcz wykorzystał swoją chorobę żeby jej pokazać, że mimo to chcesz ją odzyskać! Można śmiało powiedzieć, że to jest swego rodzaju wojna, i tu wszystkie chwyty są dozwolone, łącznie z graniem na uczuciach (o ile ta dziewczyna takowe posiada).
Pamiętaj! Życie i zdrowie jest najważniejsze, dlatego jak w pewnym momencie faktycznie poczujesz się nie na siłach, lepiej przez jakiś czas się wstrzymać ale nie odpuszczać! Nie jesteś pierwszy, który z takimi problemami się boryka i nie będziesz pierwszy który wyjdzie z takiej batalii zwycięsko! Zapamiętaj, różnica pomiędzy możliwym a niemożliwym, zależy jedynie od stopnia determinacji!
Nie wiem jak postąpisz, większość jest w opozycji do mojej opinii. Ty zrób jak uważasz, jakakolwiek decyzja zostanie podjęta musi wypłynąć z Twojego serca!
A ja bym teraz milczała, niech sobie pobędzie w "rodzinnym domu". Święta już się skończyły, Nowy Rok i powrót na studia- wtedy walcz! Przecież mieszkacie razem, studiujecie w tym samym mieście, na tej samej uczelni? Na pewno będziesz miał okazję się z nią jeszcze spotkać. Nie panikuj.
...ale tak w ogóle ta historia jest dla mnie trochę naciągana. Jesteś z nią od ponad roku, mieszkacie razem i nagle jak wraca do domu na święta i rodzice jej mówią, że jesteś
"be" to stajesz się "be"??? Przecież ona ma 21 lat to już w miarę powinna mieć rozwinięty mózg.
Nastąpił mały przełom. Wczoraj do mnie zadzwoniła i powiedziała, że przeprasza i potrzebuje czasu. Mówiła, że psycholog kazał jej tymczasowo zerwać kontakt ze mną i z rodzicami, lecz oni do tego się za bardzo nie stosują. Mówiła, że do mnie też nie powinna dzwonić ale już nie mogła wytrzymać i chciała to zrobić wcześniej, lecz rodzice zabrali jej telefon, a jak już go miała pilnowali jej... Nie przemawia do niej nic jeśli chodzi o jej rodziców. Mówi, że jest strasznie zagubiona i podjęliśmy decyzję, by dać jej czas. Wysyłają ją nawet na sylwestra, gdzie nie chce jechać i nie wyobraża się sprzeciwić tacie, który za to zapłacił i będzie wielka awantura, na którą podobno nie ma siły... Wiem dobrze, że ona nie chce jechać na tego sylwestra. Proponowała nawet bym przyjechał tam po nią i byśmy razem spędzili ten czas, lecz jej powiedziałem, że nie mogę tego zrobić. Dziś rano powiedziała mi, że nie wie co do mnie czuje i nie jest szczęśliwa ze mną i że wcześniej była tego pewna, ale teraz coś się zmieniło. Poprosiła o tydzień przerwy od sylwestrowej północy, bo jeszcze podczas "imprezy" będzie się ze mną kontaktować. Nie dociera do niej nic co dotyczy jej rodziców... Ja nie zamierzam popadać w żaden alkoholizm ani "obracać" panienek, bo mam i do tego i do tego wielkie obrzydzenie
Maurycy a więc zapewne pierwszy raz w życiu spotkałeś się z taką niesprawiedliwością społeczną i z ludźmi dla których pochodzenie jest wszystkim.
Ja też takich ludzi znałam I to są ludzie odporni na logikę i argumenty.
To są ludzie dla których urodzenie się w rodzinie prawniczej czy lekarzy jest jedyną wartością. Pracowitość i ambicja nic dla nich nie znaczy, tylko kasa z jaką się urodziłeś.
Zła wiadomość jest taka że tych ludzie nigdy nie zmienisz. Mają oni za małe mózgi żeby zmienić swój sposób myślenia. Nie mają empatii, żyją we własnym gnieździe jak kiedyś szlachta, najchętniej krzyżowali by się sami między sobą.
Jeśli będziesz miał jeszcze z nimi do czynienia, czego ci serdecznie nie życzę, to się przekonasz że to ludzie którzy nigdy nikomu nie pomogą, nigdy nikomu nie doradzą dobrym słowem, żyją we własnym sosie przekonani o swojej wyższości.
To są urodziny które zatrzymały się w ewolucji dawno przed Tobą i nie jesteś w stanie tego zmienić.
Ich córka tapla się w tym co się od 20 lat. Co gorsza - ich córka żyje za ich pieniądze. Poczucie wdzięczności i lojalność nie pozwoli jej się postawić rodzicom.
A miłość?
Miłość nie ma dla tych ludzi znaczenia.
Oni zamiast miłości moją pozycje społeczne.
Nie jesteś w stanie walczyć o tę dziewczynę bo nie możesz walczyć o nią z nią samą. Ona jest częścią tej rodziny i być może ma jakieś wyższe potrzeby niż jej rodzice, ale jest od nich totalnie uzależniona.
Miałeś swoją pierwszą wielką miłość i to już jest jej koniec.
Nie będziesz w stanie być z nią szczęśliwy bo ona będzie wiecznie rozdarta między lojalnością do rodziców a miłością do Ciebie. I tak podświadomie zniszczy ten związek.
Jak dasz czas to może kiedyś dojrzeje.
Tyle że ty też dojrzejesz i już innego rodzaju ludzie będą Cię interesować.
Czego Ci życzę na nowy rok
To ja mam parę uwag i pytań.
Uważam, że dziewczynie jest ciężko, bo rodzice naprawdę mocno na niej siedzą. Nie wiem, czy każdy tak ma, ale moi rodzice są mocno kontrolujący, zwłaszcza lubią kontrolować przez finanse. Mimo że zarabiam na siebie, oni uważają, że póki nie zacznę zarabiać "10 tysięcy" miesięcznie, to tak jakbym nie zarabiała nic i wobec tego wysyłają mi pieniądze. Z tym wiąże się fakt, że przesyłając mi kasę, uważają, że mogą decydować na co te pieniądze wydaje. To przekłada się na ich poczucie, jakbym była nierazadna, niedojrzała, zagubiona. Jakbym po prostu była dzieckiem. I jedyne co pomoże, to się odciąć i zacząć dyktować warunki tej relacji, bo oni tłamszą, ograniczają, kontrolują, zakazują, nakazują, stosując przy tym niesamowitą mieszankę władczości, poczucia pewności siebie, wzbudzania poczucia winy, że człowiek głupieje. Ja czasem głupieję, a nie mam 20 lat...
Więc sobie myślę, że dziewczyna może mieć mętlik w głowie właśnie przez to, że tacy rodzice mogą mocno zaburzyć w człowieku pewność, że w ogóle wie, kim jest, co czuje, czego chce i co jest dla niego dobre. Myślę, że właśnie z tego powodu psycholog poradził, żeby dziewczyna pobyła sama ze sobą - żeby złapała równowagę i wiedziała, czego chce, żeby wyszła spod wpływu rodziców (no i spod twojego wpływu, no bo psycholog nie wie, jaki ty jesteś - czy jej nie nastawiasz przeciwko rodzicom, czy jej nie kontrolujesz).
Jeśli dziewczyna pobędzie sama to jej nie zaszkodzi.
Widzę w tym wszystkim jedno "ale". Czy ona w ogóle chce się sprzeciwiać rodzicom? Z jednej strony ma ich kasę, wsparcie, mega mocną więź, poczucie bezpieczeństwa itd., a z drugiej strony siebie, własne (trudne) wybory, samodzielność, odpowiedzialność. Czy jej zależy na tym, żeby odciąć się od rodziców, czy jeszcze jest zbyt zależna od rodziców i jest jej zbyt dobrze z tym, co od nich dostaje?
W tym wszystkim wydaje mi się, że zostałeś postawiony z drugiej strony barykady. Rodzice - jej samodzielność.
Jej samodzielna decyzja to także decyzja o związkach. Ale jeśli zdecyduje się na rodziców, to na związek nieakceptowany przez rodziców nie będzie miejsca.
Człowieku!!!
DAJ SOBIE SPOKOJ !!!
Gdyby Cię kochała,poszłaby na wojnę z całym światem,a skoro tak łatwo nią manipulować ,to nic z tego nie będzie !!!!
Dziś pojechała na tego sylwestra, powiedziałem jej by się wybawiła ale ona chwilę po przyjeździe tam zadzwoniła do mnie bym ją stamtąd zabrał bo nie wyobraża sobie być w takim miejscu beze mnie. Ogarnąłem jej transport i wróciła do miasta (sylwester jest obok miasta, gdzie studiujemy). Przeprasza mnie cały czas i mówi że zrozumiała, że to ja jestem najważniejszy w jej życiu i jeśli rodzice to zaakceptują to super a jeśli nie to ich problem bo skoro ją kochają nie mogą jej stawiać przed takimi wyborami i za nią decydować. Twierdzi, że chce by było jak dawniej, ale lepiej i bez takiej ingerencji rodziców. Co o tym myślicie? Na razie podchodzę do tego bardzo ostrożnie
Na razie podchodzę do tego bardzo ostrożnie
...i słusznie
Naprawdę współczuję Ci sytuacji w jakiej się znalazłeś, ale Twoja dziewczyna jest niczym chorągiewka, rodzice zrobili jej niezłe pranie mózgu. Ona co chwilę zmienia zdanie, więc licz się z tym, że za kilka godzin znowu nie będzie wiedziała co czuje.
" zrozumiała, że to ja jestem najważniejszy w jej życiu i jeśli rodzice to zaakceptują to super a jeśli nie to ich problem bo skoro ją kochają nie mogą jej stawiać przed takimi wyborami i za nią decydować" - brzmi optymistycznie, ale obawiam się, że gdy tylko jej rodzice przykręcą kurek z pieniędzmi ona znowu zmieni zdanie.
Współczuję także jej samej, ona nigdy nie będzie szczęśliwa mając tak ingerujących, pozbawionych skrupułów rodziców.
Po trupach, byle do celu, a celem jest ich wizja, nawet nie zauważą, gdy w tym dążeniu do uszczęśliwiania jej na siłę zniszczą ją samą.
Zdystansuj się trochę, masz prawo po tym, co do tej pory od niej usłyszałeś, nie dawaj do końca wiary w jej deklaracje, nie ciesz się zawczasu.
24 2017-01-01 04:36:08 Ostatnio edytowany przez authority (2017-01-01 04:36:47)
Dla mnie rodzice nie mają tu prawa głosu. Ja gdybym wychował swoje dziecko to gdyby skończyło 18 lat maiło by wolną wolę. Tylko jeden warunek jeśli osoba by mi się nie podobała a on czy ona mieszkała by u mnie wtedy wyprowadzka. Owszem powiedziałbym swoje zdanie ale w tych sprawach do niczego bym jej czy jego nie zmuszał.
Dziś pojechała na tego sylwestra, powiedziałem jej by się wybawiła ale ona chwilę po przyjeździe tam zadzwoniła do mnie bym ją stamtąd zabrał bo nie wyobraża sobie być w takim miejscu beze mnie. Ogarnąłem jej transport i wróciła do miasta (sylwester jest obok miasta, gdzie studiujemy). Przeprasza mnie cały czas i mówi że zrozumiała, że to ja jestem najważniejszy w jej życiu i jeśli rodzice to zaakceptują to super a jeśli nie to ich problem bo skoro ją kochają nie mogą jej stawiać przed takimi wyborami i za nią decydować. Twierdzi, że chce by było jak dawniej, ale lepiej i bez takiej ingerencji rodziców. Co o tym myślicie? Na razie podchodzę do tego bardzo ostrożnie
To niech w w ramach buntu i przecinania pępowiny weźmie się do pracy i na siebie zarobi, hehe.
Niestety, jest jak choragiewka. Rodzice tupną i znów się skuli.
Jej totalny brak samodzielności widać nawet w tym ze nie umiała sama wrócić z tego sylwestra.
21 lat a jak 5 letnia dziewczynka.
Będzie tańczyć tak jak jej zagrają rodzice.
Spokojnie, nie wydaje mi się, że JUŻ wszystko będzie dobrze. Jej rodzice na pewno się wkurzą a Ty solidnie oberwiesz rykoszetem. Oni pewnie mają inne plany dla niej na życie. To wcale nie będzie takie proste. A powiedz, co z mieszkaniem, kto ma się wyprowadzić, wracacie na uczelnię? Kto o tym wszystkim zadecyduje ona, Ty czy jej rodzice?
Szkoda mi Twojego serducha, które musi dodatkowo się ,,męczyć" całą tą sytuacją:-(
Mieszkaliśmy razem w domu jej wujka ale już zdążyłem sobie ogarnąć nowe lokum, gdzie moi znajomi już się wprowadzili i tylko na mnie czekają. Studia kontynuuję oczywiście. Po prostu nie miała akurat w pobliżu znajomego, który ma samochód i nadal jest w stanie prowadzić. Nie chcę jej bronić ani potępiać. Chyba najlepiej będzie poczekać i zobaczyć czy będzie w stanie się zbuntować czy nie, a jeśli tak to czy jej rodzice się odwrócą, czy nie. Na razie jest zdania, że nawet jak nie pozwolą na to ona będzie to już miała w dupie bo tak jak powiedział jej psycholog czas sam pokazał bez kogo nie może żyć i kto jej pomoże. Na razie do wszystkiego podchodzę z dystansem i czekam na rozwój sytuacji. Na pewno nie jadę jeszcze do miasta, gdzie studiujemy bo i tak mam poumawianych lekarzy itd, a w takiej sytuacji wolę postawić na zdrowie i zająć się sam sobą
No i OK:-)
Sytuacja przedstawia się tak, że dali ci szansę ale pod wpływem niepowodzenia na studiach jednak cofnęli swoje zaufanie uznając, że jednak nie jesteś odpowiednią partią. Ja to chyba odpuścił bym sobie tą dziewczynę. Nawet jak będziecie razem to mogą być problemy z teściami i dziewczyna nie będzie szczęsliwa bo będzie musiała cały czas wybierać pomiędzy wami.
To niech w w ramach buntu i przecinania pępowiny weźmie się do pracy i na siebie zarobi, hehe.
Niestety, jest jak choragiewka. Rodzice tupną i znów się skuli.
To jest standardowy typ porady na forum - "znajdź pracę, weź dodatkowy etat, sprzedaj dom lub wynajmij mieszkanie" etc etc.
Tak na prawdę to się tak łatwo mówi ale życie takie proste nie jest.
Jeżeli ktoś całe życie jadł ostrygi i kawiory to ciężko mu się będzie przesiąść na frytki jeżeli sytuacja go do tego na prawdę nie zmusi (bo tylko to bedzie do jedzenia)
pannapanna napisał/a:To niech w w ramach buntu i przecinania pępowiny weźmie się do pracy i na siebie zarobi, hehe.
Niestety, jest jak choragiewka. Rodzice tupną i znów się skuli.To jest standardowy typ porady na forum - "znajdź pracę, weź dodatkowy etat, sprzedaj dom lub wynajmij mieszkanie" etc etc.
Tak na prawdę to się tak łatwo mówi ale życie takie proste nie jest.
Jeżeli ktoś całe życie jadł ostrygi i kawiory to ciężko mu się będzie przesiąść na frytkijeżeli sytuacja go do tego na prawdę nie zmusi (bo tylko to bedzie do jedzenia)
no i też często ludzie zbierają baty za to, że coś im rodzice kupili np mieszkanie, auto, wakacje albo i drobniejsze rzeczy. i , że tacy ludzie są niesamodzielni. no przecież jak rodziców stać to mogą kupić co chcą i komu chcą. no chyba wyłazi zazdrość z niektórych, że nie wszyscy mają po równo...
moim zdaniem ważniejsze jest to jakie kto podejmuje samodzielne decyzje.
On-WuWuA-83 napisał/a:
pannapanna napisał/a:To niech w w ramach buntu i przecinania pępowiny weźmie się do pracy i na siebie zarobi, hehe.
Niestety, jest jak choragiewka. Rodzice tupną i znów się skuli.To jest standardowy typ porady na forum - "znajdź pracę, weź dodatkowy etat, sprzedaj dom lub wynajmij mieszkanie" etc etc.
Tak na prawdę to się tak łatwo mówi ale życie takie proste nie jest.
Jeżeli ktoś całe życie jadł ostrygi i kawiory to ciężko mu się będzie przesiąść na frytkijeżeli sytuacja go do tego na prawdę nie zmusi (bo tylko to bedzie do jedzenia)
no i też często ludzie zbierają baty za to, że coś im rodzice kupili np mieszkanie, auto, wakacje albo i drobniejsze rzeczy. i , że tacy ludzie są niesamodzielni. no przecież jak rodziców stać to mogą kupić co chcą i komu chcą. no chyba wyłazi zazdrość z niektórych, że nie wszyscy mają po równo...
moim zdaniem ważniejsze jest to jakie kto podejmuje samodzielne decyzje.
JAK WIDAĆ NA ZAŁĄCZONYM OBRAZKU - finansowanie przez rodziców jakoś nie idzie w parze z samodzielnym myśleniem. ...
Wszystko jest kwestią ambicji. Jeden będzie ciągnął bo rodzice dają - i zostanie takim dzidziusiem, drugi odrzuci wsparcie rodziców i własną pracą dojdzie do tego co inny pasozytnictwem. Ale sie przy tym rozwinie i będzie z siebie dumny. Co kto woli
32 2017-01-02 19:02:34 Ostatnio edytowany przez filezila (2017-01-02 19:03:57)
filezila napisał/a:On-WuWuA-83 napisał/a:
To jest standardowy typ porady na forum - "znajdź pracę, weź dodatkowy etat, sprzedaj dom lub wynajmij mieszkanie" etc etc.
Tak na prawdę to się tak łatwo mówi ale życie takie proste nie jest.
Jeżeli ktoś całe życie jadł ostrygi i kawiory to ciężko mu się będzie przesiąść na frytkijeżeli sytuacja go do tego na prawdę nie zmusi (bo tylko to bedzie do jedzenia)
no i też często ludzie zbierają baty za to, że coś im rodzice kupili np mieszkanie, auto, wakacje albo i drobniejsze rzeczy. i , że tacy ludzie są niesamodzielni. no przecież jak rodziców stać to mogą kupić co chcą i komu chcą. no chyba wyłazi zazdrość z niektórych, że nie wszyscy mają po równo...
moim zdaniem ważniejsze jest to jakie kto podejmuje samodzielne decyzje.JAK WIDAĆ NA ZAŁĄCZONYM OBRAZKU - finansowanie przez rodziców jakoś nie idzie w parze z samodzielnym myśleniem. ...
Wszystko jest kwestią ambicji. Jeden będzie ciągnął bo rodzice dają - i zostanie takim dzidziusiem, drugi odrzuci wsparcie rodziców i własną pracą dojdzie do tego co inny pasozytnictwem. Ale sie przy tym rozwinie i będzie z siebie dumny. Co kto woli
ale ja nie mówię o finansowaniu wszystkiego przez rodziców. tylko zamiast wynajmować mieszkanie, rodzice proponują kupienie mieszkania.