A co powiecie na bycie w ciazy w 6 misiącu posiadanie partnera ale bycie w tym wszystkim samemu?
Tak samemu każdego dnia i z kazdą zmianą która we mnie zachodzi....
A co powiecie na bycie w ciazy w 6 misiącu posiadanie partnera ale bycie w tym wszystkim samemu?
Tak samemu każdego dnia i z kazdą zmianą która we mnie zachodzi....
Powiedzialabym, ze to inny watek.
198 2016-11-25 22:42:11 Ostatnio edytowany przez AiR7 (2016-11-25 22:47:37)
hmm, a to dzieci mają obowiązek szanowania ojca, niezaleznie od tego czy jest szuja?
To jest bardzo dobre i trafne spostrzeżenie.
Mój ex mąż podjął decyzję o rozstaniu, nie pytał nikogo z nas o zdanie...cały czas twierdził, że odchodzi, tylko dlatego, że nie kocha (co na koniec okazało się paskudnym kłamstwem) i kiedy dzieci informował o wyprowadzce próbował im przekazać, że my już oboje tego chcemy... Sprostowałam ten mało istotny dla niego szczegół, że to jest jego decyzja nie moja.
Dzieci zweryfikują, szacunek do rodziców to nie obowiązek... jeżeli rodzic nawet po rozstaniu będzie dbał o relację ze swoimi dziećmi to one to docenią i nic ani nikt nie będzie w stanie tego zepsuć.
_v_ napisał/a:hmm, a to dzieci mają obowiązek szanowania ojca, niezaleznie od tego czy jest szuja?
To jest bardzo dobre i trafne spostrzeżenie.
Mój ex mąż podjął decyzję o rozstaniu, nie pytał nikogo z nas o zdanie...cały czas twierdził, że odchodzi, tylko dlatego, że nie kocha (co na koniec okazało się paskudnym kłamstwem) i kiedy dzieci informował o wyprowadzce próbował im przekazać, że my już oboje tego chcemy... Sprostowałam ten mało istotny dla niego szczegół, że to jest jego decyzja nie moja.
Dzieci zweryfikują, szacunek do rodziców to nie obowiązek... jeżeli rodzic nawet po rozstaniu będzie dbał o relację ze swoimi dziećmi to one to docenią i nic ani nikt nie będzie w stanie tego zepsuć.
Całkiem odrębną sprawą jest okazywanie szacunku drugiem człowiekowi, a popieranie bądź też uważanie jego czynów za poprawne. Można przekazać dezaprobatę dla czyjegoś zachowania i nadal szanować drugą osobę, chociażby z racji tego iż jest człowiekiem, tym bardziej gdy jest to człowiek bliski naszym dzieciom. Nie jest to jednoznaczne z przekazywaniem dzieciom nieprawdziwych komunikatów. Przede wszystkim powinno się mówić prawdę, ale zależy w jaki sposób tę prawdę przekażemy.
To w jaki sposób wyrażamy się o innych oraz do innych ludzi świadczy nie o nich, a o nas.
Nie zgodze sie. Jak sie ktos wobec nas zachowuje wplywa na szacunek jaki dla niego mamy.
Nie mam w zwyczaju szanowac ludzi tylko za to, ze sa.
ja uważam, że szacunek nie należy się z automatu tylko dlatego, ze jakas istota ma DNA homo sapiens.na szacunek kazdy sobie pracuje sam swoim zachowaniem..wiec jesli ktos zachowuje sie jak szuja, to sorry, ale nie bedzie mial mojego szacunku. nie wyobrazam sobie tez jak ktos, kto robi swinstwa innym moze byc jednoczesnie dobrym ojcem. w moim odczuciu to sie wyklucza.
ale troche odbiegamy od tematu.
autorka sie wygadała, wiekszosc uzytkownikow pochwalila - mozna chyba zamknąć temat?
ja uważam, że szacunek nie należy się z automatu tylko dlatego, ze jakas istota ma DNA homo sapiens.na szacunek kazdy sobie pracuje sam swoim zachowaniem..wiec jesli ktos zachowuje sie jak szuja, to sorry, ale nie bedzie mial mojego szacunku. nie wyobrazam sobie tez jak ktos, kto robi swinstwa innym moze byc jednoczesnie dobrym ojcem. w moim odczuciu to sie wyklucza.
ale troche odbiegamy od tematu.
autorka sie wygadała, wiekszosc uzytkownikow pochwalila - mozna chyba zamknąć temat?
Jasne, pochwalmy Autorke, ktora humanitarnie i bez cienia zniesmaczenia rozstala sie z mezem, przy tym strugajac szopke dla dzieci,by widzialy w ojcu ideala.
Nie, no nie, to wcale nie jest porabane
Szkoda tylko ,ze tak mało ludzi widzi takie niby proste różnice.Chapeau bas LP
Nie, widza hipokryzje i tlumienie normalnych uczuc. Ot, co widza.
205 2016-11-25 23:41:05 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2016-11-25 23:41:42)
Mogl mi powiedziec, ze przestal mnie kochac, ze chce skonczyc zwiazek, co byloby uczciwe
Tak właśnie zachował się Ex autorki...
Czy mam rozumieć, że gdyby tamten gość zachował się wtedy wobec Ciebie uczciwie, nie dostałby od Ciebie tamtego kopa (a Ty teraz być może nie kwestionowałabyś wiarygodności autorki)?
Czy też dostałby kopa, ale nieco słabszego?
A rzeczywiście. Nawet nie zwróciłam uwagi, że prawie trzynastozgłoskowcem piszę :D To będzie chyba trzeci wiersz popełniony przeze mnie na tym forum :D
Ćwicz, ćwicz... :D
206 2016-11-25 23:51:16 Ostatnio edytowany przez AiR7 (2016-11-25 23:52:11)
Beyondblackie napisał/a:Mogl mi powiedziec, ze przestal mnie kochac, ze chce skonczyc zwiazek, co byloby uczciwe
Tak właśnie zachował się Ex autorki...
a nie było przypadkiem tak, że mąż autorki powiedział, że się zakochał w innej kobiecie?... rzeczywiście różnica żadna różnica
207 2016-11-26 01:44:31 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2016-11-26 01:59:13)
AiR7 napisał/a:_v_ napisał/a:hmm, a to dzieci mają obowiązek szanowania ojca, niezaleznie od tego czy jest szuja?
To jest bardzo dobre i trafne spostrzeżenie.
Mój ex mąż podjął decyzję o rozstaniu, nie pytał nikogo z nas o zdanie...cały czas twierdził, że odchodzi, tylko dlatego, że nie kocha (co na koniec okazało się paskudnym kłamstwem) i kiedy dzieci informował o wyprowadzce próbował im przekazać, że my już oboje tego chcemy... Sprostowałam ten mało istotny dla niego szczegół, że to jest jego decyzja nie moja.
Dzieci zweryfikują, szacunek do rodziców to nie obowiązek... jeżeli rodzic nawet po rozstaniu będzie dbał o relację ze swoimi dziećmi to one to docenią i nic ani nikt nie będzie w stanie tego zepsuć.Całkiem odrębną sprawą jest okazywanie szacunku drugiem człowiekowi, a popieranie bądź też uważanie jego czynów za poprawne. Można przekazać dezaprobatę dla czyjegoś zachowania i nadal szanować drugą osobę, chociażby z racji tego iż jest człowiekiem, tym bardziej gdy jest to człowiek bliski naszym dzieciom. Nie jest to jednoznaczne z przekazywaniem dzieciom nieprawdziwych komunikatów. Przede wszystkim powinno się mówić prawdę, ale zależy w jaki sposób tę prawdę przekażemy.
To w jaki sposób wyrażamy się o innych oraz do innych ludzi świadczy nie o nich, a o nas.
Zgadzam sie. Jezeli facet zdradzil nas to nie dotyczy to dzieci. Nie powinno sie przenosic na nie negatywnych uczuc jesli jest dobrym tata. No chyba ze jest zlym, ale to co innego.
Beyondblackie, nie masz monopolu na to jak kazdy powinien sie zachowywac. Nie ma czegos takiego. Ty moglas czuc wscieklosc, a inna kobieta smutek. Ja bylam zdradzona kiedys i bylam wsciekla, ale.to szybko minelo i byl smutek. No ale wiedzialam, ze zwiazek z nim juz nie ma sensu. Nie jest tak, ze kazdy czuje wscieklosc. Dla mnie zdrada jest zla, ale jednoczesnie pielegnowanie zlych uczuc zbyt dlugo jest zle. Dlatego nawet jak sie ludzie rozstana to warto sobie wybaczyc, nie dlatego, ze nic zlego sie nie stalo, ale dlatego, ze wtedy latwiej osiagnac spokoj ducha. Dodatkowo kazdy ma inny temperament, sa osoby, ktore sa zawsze spokojne. Moga czuc np zawiedzenie, ale zlosci moga nie czuc nawet po zdradzie. Nie ma w tym nic dziwnego. Kazdy odczuwa to inaczej.
Z tym, ze ktos kto zle sie zachowal w malzenstwie, to nie moze dobrym tata to polemizowalabym. Dziewczyny, tak czesto mowilyscie, ze macie pojecie o psychologii, a piszecie cos takiego? Przeciez chyba kazdy psycholog powie, ze wcale tak nie jest i dlatego nie powinno sie przenosic zlych uczuc wobec meza na dzieci tylko sprawic, by odczuly to jak najmniej emocjonalnie. Nigdy o tym nie czytalyscie czy sie z tym nie zgadzacie? Moim zdaniem patrzycie niestety mocno przez pryzmat wlasnych doswiadczen i ja wlasnie mysle, ze to wszystko mocno w Was siedzi, a to autorka wykonala wielka prace nad soba. No bo wlasnie w Was jest jak dla mnie za duzo emocji, mimo ze chyba juz dawno mialyscie zle przejscia. Zdrada jest zla, ale nie robmy z kazdego kto zdradzal najgorszego faceta na swiecie. Popelnil blad, ze bedac mezem autorki zaangazowal sie w relacje z inna, ale to nie znaczy, ze jest okropny i ze dzieciom powinno sie o tym mowic. Oni od dawna sie od siebie oddalali. Mimo wszystko sytuacje sa rozne i sa sytuacje lagodzace. Facet mogl klamac jeszcze dluzej i prowadzic podwojne zycie. Takich historii jest wiele. Mogl postapic lepiej, ale bardzo zle tez nie bylo. Niektorzy zdradzaja bo taki charakter, inni sie pogubia, ale nie jest tak, ze od razu maja zly charakter. Zdrada jest zla, ale tu chodzi o ocene czynu, a nie ze od razu czlowiek jest nic nie warty. Jezeli jest szczesliwy z obecna kobieta to dobrze, moze tak mialo byc i autorka kiedys tez sobie ulozy zycie.
ulotniła się miłość, ze strony mojego męża - to jest fakt. Nie byłby w stanie kochać mnie zakochując się w kimś innym.
Z mojej strony jednak miłość ulatniała się jeszcze długo.
Kochasz go jeszcze, dziś....?
Normalnie 2 obozy się zrobiły Gdzie kopiecie fosę?! Mam łopatę, jestem gotów się przyłączyć
Niektórzy uwielbiają doszukiwac się 3'go, 4'go dna, drążyć, przekrzywiać fakty i to co "kocham" najbardziej - łapać za słówka.
"Jest mi dobrze" - nie, nie jest.
"Mam swoje własne cele" - nie, jesteś zagubiony/a.
Tak, to forum, wiem, każdy może... Spoko, też oceniam i oceniam autorkę pozytywnie.
Napisała pozytywnego posta. Taki na pewno się przyda w tym "najcięższym" dziale. Cenię sobie rozejście z klasą. Osobiście nie wiem, jak ludzie postrzegają pewne rzeczy. Widzę dużo jadu, zgorzknienia, braku tolerancji, wyobraźni.
To, że mąż okazał się nie do końca taki jaki miał być to raz, ok, słabe to. Ale jego relacje z dziećmi to osobna kwestia. Gros kobiet niszczy (by wykończyć) byłego w imię nienawiści, nie widząc, ze rani też własne dzieci. One mają ODRĘBNĄ relacje z własnym ojcem. Tak, może i na początku jest ciężko zaakceptować pewne rzeczy (ktoś dla nas obcy opiekuje się naszymi dziećmi itd.), albo: "ten chuj nie dostanie ich" i takie tam.
Gdzie tu jednak dobro dzieci? Pytam się gdzie?
Oko za oko? I dzieci kalekie.
Emocje autorka miała. Jeju ludzie, 2 lata minęły. Co tak się niektórzy jej obojętności doszukują? Miała "Boom!", był płacz, rozmowy, pewnie szok, żal i cała reszta. Ma szaty rwać po dzisiaj? To, że nie "walczyła", raczej chodzi o ten odruch gdy się biegnie do kogoś kto chce uciec, wcale nie musi świadczyć o tym, ze wtedy męża już nie kochała. Miłość ma wiele twarzy. Jedna parka będzie szanowała to co ma: przyjaźń, spokój, inna "ogień". Postąpiła nieszablonowo, ale nawet całkiem git. Miała go błagać? Rzucać nożami? Co tu tak dziwi? Każdy jest inny. Nie czuła nienawiści? Fakt, to mało spotykane. A kto z nas miał jej serce i był w jej głowie? Poza tym autorka napisała, że w czasie małżeństwa nie było między nimi kłótni, pewnie jest baaardzo spokojną z natury osobą.
Jaka wyższość? Gdzie? Ja widzę opanowanie, przepracowywanie emocji, odrzucenie nienawiści, która niszczy nosicieli. Pewną świadomość osoby (to, że przygląda się swoim emocjom, analizuje je) i wydaje mi się, że właśnie ta "inność" budzi takie emocje.
Painterko - życzę zdrówka. Cokolwiek to jest uporaj się z chorobą i niech już nie wraca . Życie i zdrowie jest przecież najważniejsze. Rób dalej swoje, jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Fajnie, że zdecydowałaś się napisałać ten wątek.
Absolutnie, to do Truskaweczki, nie mam monopolu na wlasciwe odczucia. Ludzie roznie sie zachowuja.
Nauczylam sie jednak w czasie swojego zycia ufac instynktowi i jak cos mi zle wonia, to tego nie ignoruje. A tu mi zajezdza taka swietoje*liwoscia, ze az zeby bola. Autorka opisuje sie w takich kategoriach jakby zywila sie wylacznie literatura psychologicznego samorozwoju z dokladka filozofii buddyjskiej. Ona przyszla na forum nas maluczkich oswiecac, nie zauwazylas?
Mam wielki niesmak czytajac ten watek.
212 2016-11-26 10:05:10 Ostatnio edytowany przez Czerepach (2016-11-26 10:08:25)
Wyższość autorki polega na tym, że nie używa wulgarnych słów, a potrafi właściwie z dużą subtelnością wyrażać swoje myśli. Nie narzuca nikomu swojego toku rozumowania a jedynie dzieli się swoimi poglądami, doświadczeniem. Z jej wypowiedzi wypływa ciepło, naturalność, kobiecość i przede wszystkim styl, którego nie jednej tu piszącej brakuje. W zamian dysponujecie ogromnym potencjałem złości, mściwości, zawziętości, frustracji. Wiele kobiet nie potrafi się pogodzić, że ich do tej pory idealny partner, mąż mógł stać się atrakcyjny dla innej kobiety. A jeżeli tak się stanie, to nagle z cudownego misia staje się osobą, której przypisują niezrzeszoną liczbę czasowników. Wtedy dopiero ogarnia je niepojęta siła by dokopać partnerowi. W pierwszej kolejności jest zazwyczaj ograniczanie kontaktów z dziećmi i żądanie alimentów (wystarczy poczytać na tym forum jak jedna drugiej doradza.) A jak to nie skutkuje, to założyć ojcu dziecka kilka spraw a to o nękanie, gdy przychodzi na spotkania z dziećmi, a to o groźby karalne jak ojciec chce się dowiedzieć coś na temat własnych dzieci. Następnie dumnie Damy wędrują do sądu by pozbawić ojca praw do własnych dzieci pod pretekstem troski o dobro "moich" jak każda twierdzi dzieci. Dzieci raptem same sobie zrobiły i stały się ich własnością jak przedmiot materialny. Wstyd!!!
Summerka, wrecz przeciwnie, jestem z siebie bardzo dumna, ze udalo mi sie wyjsc z naprawde choojowego malzenstwa i pozytywnie odbudowac swoje zycie.
Dla mnie po prostu madrosc i opanowanie Autorki wydaja sie jakas zyczeniowa wersja wydarzen, albo sa dowodem, ze to malzenstwo bylo od dawna martwe i zadnych uczuc tam nie bylo. No bo czego ona chce od forum zakladajac swoj watek? Poklasku? Zachwytu?
Jezeli faktycznie jest jej tak dobrze jak opisuje, to po kiego grzyba o tym pisac elaboraty do obcych ludzi?
Blackie, z niezrozumiałym uporem cały czas starasz się nie przyjmować do wiadomości powodów założenia swojego wątku przez LP i poszukujesz drugiego dna w jej słowach.
Taka moja rada dla ciebie: przyjrzyj się swoim reakcjom i zastanów co i dlaczego czujesz.
Wydajesz się inteligentna, dlatego nie wierzę, że masz aż tak ograniczone funkcje poznawcze, żeby nie móc zrozumieć, że ludzie są różni i różnie postępują. Coś w twoich (nad)reakcjach i (nad)interpretacjach jest na rzeczy.
OK, ludzie, Wam sie wydaje tak, a mnie sie wydaje inaczej. Nie ma sensu sie wyklocac kto ma racje.
Zgodzmy sie nie zgodzic
215 2016-11-26 11:31:02 Ostatnio edytowany przez Symbi (2016-11-26 11:31:38)
Blackie, zgadzam się z Twoimi poglądami w tym wątku. Popieram Twoje stanowisko w sprawie LP.
Jak mnie irytuje jakis watek ,nie moge pogodzic sie z przemysleniami tam zawartymi to po prostu z niego wychodze i NIE WRACAM . I tyle w temacie
ja uważam, że szacunek nie należy się z automatu tylko dlatego, ze jakas istota ma DNA homo sapiens.na szacunek kazdy sobie pracuje sam swoim zachowaniem..wiec jesli ktos zachowuje sie jak szuja, to sorry, ale nie bedzie mial mojego szacunku. nie wyobrazam sobie tez jak ktos, kto robi swinstwa innym moze byc jednoczesnie dobrym ojcem. w moim odczuciu to sie wyklucza.
ale troche odbiegamy od tematu.
autorka sie wygadała, wiekszosc uzytkownikow pochwalila - mozna chyba zamknąć temat?
hmm... zastanawiałam się długo nad Twoją wypowiedzią i w sumie fakt, szacunek za osiadanie dna? za to że się ma z kimś dzieci? pfff żadne to powody do szacunku.
Doznaję oświecenia i od dziś uznam że mój eks to świnia, szuja, debil i patałach. I nie omieszkam poinformować o tym moich dzieci, aby nie żyły w zakłamanej rzeczywistości! A niech wiedzą kto je spłodził!!! Niech mają świadomość jaką połowę genów noszą w sobie! Pewnie i tak do nich nie dotrze bo w połowie to szuje, świnie itd, przecież niedaleko pada jabłko od jabłoni. Ja jako cierpiąca i biedna mama mam prawo nienawidzić ich ojca. Przecież jako kobieta inteligentna i z klasą, jedynie przez zaćmienie chwilowe i skrzętną intrygę wyszłam za mąż i powiłam dwoje dzieci z takim elementem i niedorozwojem emocjonalnym. Bo to niemożliwe aby porzekadło iż ciągnie swój do swego miało choć krztę prawdy. A dzieci? niech zbierają moje emocje HA! Niech im się gromadzi ogrom wykolejeń emocjonalnych, mam prawo im to uczynić, bo przecież nikomu szacunek się nie należy ot tak! A wetedy wyjdę z kręgu zakłamania i w końcu stanę się kobietą przez duże K.
LeisurePainter napisał/a:ulotniła się miłość, ze strony mojego męża - to jest fakt. Nie byłby w stanie kochać mnie zakochując się w kimś innym.
Z mojej strony jednak miłość ulatniała się jeszcze długo.Kochasz go jeszcze, dziś....?
Nie czuję już do niego pożądania, ulotniła się też tęsknota za nim, nie ma już we mnie obrazu miłości.
Painterko - życzę zdrówka. Cokolwiek to jest uporaj się z chorobą i niech już nie wraca
. Życie i zdrowie jest przecież najważniejsze. Rób dalej swoje, jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Dziękuję bardzo, choroba już mija, a więc niedługo przyjdzie mi pożegnać się z wami i wrócić w wir życia na pełnych obrotach
przepraszam niektórych użytkowników za wydźwięk wyżej napisanej wypowiedzi jednak myślę, że nie sposób jest czasem wyrazić sposobu myślenia niżeli zastosować metodę ukazania przeciwieństw
Pozdrawiam wszystkich
to obrazuje dlaczego wiele osób (głównie kobiet) nie chce przyznac,ze ich partner jest winny,zrobil cos złego itp - bo to wpływa na nich samych.
to oni przecież wybrali partnera,pokochali go, a jak mogliby wybrać kogos zlego? nie do pomyslenia.
219 2016-11-26 12:19:27 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2016-11-26 12:20:22)
Lillka-15 napisał/a:Kochasz go jeszcze, dziś....?
Nie czuję już do niego pożądania, ulotniła się też tęsknota za nim, nie ma już we mnie obrazu miłości.
LeisurePainter,
To świetnie, że zaakceptowałaś wybory swojego ex-męża, ale czy tak po prostu (po ludzku ) nie było/jest Ci czasami przykro, że Wasz związek się rozpadł i że mogliście oboje naprawić to, co w nim wcześniej szwankowało albo poprawić to, co Wam we wspólnym życiu umknęło a wartość czego już dzisiaj zdaje się, że oboje dostrzegacie?
to obrazuje dlaczego wiele osób (głównie kobiet) nie chce przyznac,ze ich partner jest winny,zrobil cos złego itp - bo to wpływa na nich samych.
to oni przecież wybrali partnera,pokochali go, a jak mogliby wybrać kogos zlego? nie do pomyslenia.
AiR7 napisał/a:_v_ napisał/a:hmm, a to dzieci mają obowiązek szanowania ojca, niezaleznie od tego czy jest szuja?
To jest bardzo dobre i trafne spostrzeżenie.
Mój ex mąż podjął decyzję o rozstaniu, nie pytał nikogo z nas o zdanie...cały czas twierdził, że odchodzi, tylko dlatego, że nie kocha (co na koniec okazało się paskudnym kłamstwem) i kiedy dzieci informował o wyprowadzce próbował im przekazać, że my już oboje tego chcemy... Sprostowałam ten mało istotny dla niego szczegół, że to jest jego decyzja nie moja.
Dzieci zweryfikują, szacunek do rodziców to nie obowiązek... jeżeli rodzic nawet po rozstaniu będzie dbał o relację ze swoimi dziećmi to one to docenią i nic ani nikt nie będzie w stanie tego zepsuć.Całkiem odrębną sprawą jest okazywanie szacunku drugiem człowiekowi, a popieranie bądź też uważanie jego czynów za poprawne. Można przekazać dezaprobatę dla czyjegoś zachowania i nadal szanować drugą osobę, chociażby z racji tego iż jest człowiekiem, tym bardziej gdy jest to człowiek bliski naszym dzieciom. Nie jest to jednoznaczne z przekazywaniem dzieciom nieprawdziwych komunikatów. Przede wszystkim powinno się mówić prawdę, ale zależy w jaki sposób tę prawdę przekażemy.
To w jaki sposób wyrażamy się o innych oraz do innych ludzi świadczy nie o nich, a o nas.
LeisurePainter napisał/a:Lillka-15 napisał/a:Kochasz go jeszcze, dziś....?
Nie czuję już do niego pożądania, ulotniła się też tęsknota za nim, nie ma już we mnie obrazu miłości.
LeisurePainter,
To świetnie, że zaakceptowałaś wybory swojego ex-męża, ale czy tak po prostu (po ludzku) nie było/jest Ci czasami przykro, że Wasz związek się rozpadł i że mogliście oboje naprawić to, co w nim wcześniej szwankowało albo poprawić to, co Wam we wspólnym życiu umknęło a wartość czego już dzisiaj zdaje się, że oboje dostrzegacie?
Dzień Dobry Przyszłość
Długi czas czułam żal i ból myśląc o tym, że nie zauważyłam momentu gdy to skończyło się miedzy nami oraz nie podjęłam żadnych działań. Zapewne do dziś jest we mnie nostalgiczna nuta wspomnień. Zrozumiałam jednak, że sama obecność pewnych emocji nie zmieni istniejącego stanu rzeczy i ten rodzaj akceptacji pozwala na stopniowe uwalnianie się od bólu.
Tak na marginesie to jak według wszystkich którym się nie podoba postępowanie Autorki powinna się zachować? Coś w stylu ty ch... ty skur... zapłacisz mi za to czy lepiej z klasa(taka jaka ma Autorka)podejść do sprawy mhh?
to nie o to chodzi, że autorka ma się inaczej zachowywać czy co innego mówić.
po prostu dla mnie zdrowienie autorki się wcale nie zakończyło. wskazuje na to fakt, ile mówi na ten temat i że cały czas mówi.
ktoś, kto "wyzdrowial" i pogodzil sie z sytuacją nie musi tego oglaszac wszem i wobec.
224 2016-11-26 12:41:31 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2016-11-26 12:42:32)
Przyszłość napisał/a:LeisurePainter napisał/a:Nie czuję już do niego pożądania, ulotniła się też tęsknota za nim, nie ma już we mnie obrazu miłości.
LeisurePainter,
To świetnie, że zaakceptowałaś wybory swojego ex-męża, ale czy tak po prostu (po ludzku) nie było/jest Ci czasami przykro, że Wasz związek się rozpadł i że mogliście oboje naprawić to, co w nim wcześniej szwankowało albo poprawić to, co Wam we wspólnym życiu umknęło a wartość czego już dzisiaj zdaje się, że oboje dostrzegacie?
Dzień Dobry Przyszłość
Długi czas czułam żal i ból myśląc o tym, że nie zauważyłam momentu gdy to skończyło się miedzy nami oraz nie podjęłam żadnych działań. Zapewne do dziś jest we mnie nostalgiczna nuta wspomnień. Zrozumiałam jednak, że sama obecność pewnych emocji nie zmieni istniejącego stanu rzeczy i ten rodzaj akceptacji pozwala na stopniowe uwalnianie się od bólu.
Wcześniej Beyondblackie wspominała o "gotowaniu żaby", przez co nie dostrzegamy, że związek małymi kroczkami staje się układem zamiast wspólnotą. To jest chyba dla nas obu jasne
Bardziej zastanawiająca jest Twoja akceptacja, gdy już się "przebudziłaś".
Chyba nawet nie chodzi mi o ewentualne "pretensje" w stronę partnera, bo to odrębna osoba i ma prawo do swoich własnych wyborów. Pamiętam, że ja miałam wobec siebie mnóstwo obiekcji, przestałam rozumieć samą siebie (jakby to nie zabrzmiało ) i to był dopiero początek mojej drogi do samopoznania i świadomości, źe sama kreuję świat wokół siebie i źe moje emocje są pochodną mojej interpretacji świata. A Ty piszesz tak jakbyś od razu miała bardzo dużą samoświadomość, co stoi w sprzeczności z Twoim "uśpieniem" w związku. Nie do końca mogę to zrozumieć.
to nie o to chodzi, że autorka ma się inaczej zachowywać czy co innego mówić.
po prostu dla mnie zdrowienie autorki się wcale nie zakończyło. wskazuje na to fakt, ile mówi na ten temat i że cały czas mówi.
ktoś, kto "wyzdrowial" i pogodzil sie z sytuacją nie musi tego oglaszac wszem i wobec.
Troszkę Cie kochana rozumiem i nie rozumiem ja nawet czasami sobie przypominam o moim byłym z którym byłam uwaga...tydzień haha
a z tym wygłaszaniem jak ogłoszeń na ambonie no to jest forum i każdy z nas ma szanse się wypowiadać(jeżeli nie przesadzasz i nie dostajesz bana)
226 2016-11-26 13:01:52 Ostatnio edytowany przez _v_ (2016-11-26 13:02:28)
dla mnie elementem zdrowienia było opowiadanie historii zw. z moim eks psychopata.
ale czuję, że coraz mniej jest mi to potrzebne. coraz mniej o tym myślę i nie muszę się na ten temat wypowiadać. podejrzewam, że za dwa lata nawet nie będę jakoś szczególnie o tym pamietac, nie mówiąc już o wchodzeniu na forum i szczegolowym opisywaniu calego zwiazku.
to wlasnie mi nie gra w tym wszystkim. ja rozumiem, ze ludzie sa rozni, roznie reagują itp.
ale jak nad czymś się przeszlo do porzadku dziennego to sie ani o tym nie mysli za bardzo, ani nie mówi, tylko sie czlowiek zajmuje swoim zyciem i patrzy w przyszlosc.
autorka nadal jedna noga jest w przeszlosci.
dla mnie elementem zdrowienia było opowiadanie historii zw. z moim eks psychopata.
ale czuję, że coraz mniej jest mi to potrzebne. coraz mniej o tym myślę i nie muszę się na ten temat wypowiadać. podejrzewam, że za dwa lata nawet nie będę jakoś szczególnie o tym pamietac, nie mówiąc już o wchodzeniu na forum i szczegolowym opisywaniu calego zwiazku.
to wlasnie mi nie gra w tym wszystkim. ja rozumiem, ze ludzie sa rozni, roznie reagują itp.
ale jak nad czymś się przeszlo do porzadku dziennego to sie ani o tym nie mysli za bardzo, ani nie mówi, tylko sie czlowiek zajmuje swoim zyciem i patrzy w przyszlosc.
autorka nadal jedna noga jest w przeszlosci.
Czyli dla Ciebie pisanie tych historii bylo tak jakby terapia? Tak mam to rozumieć?
LeisurePainter napisał/a:Przyszłość napisał/a:LeisurePainter,
To świetnie, że zaakceptowałaś wybory swojego ex-męża, ale czy tak po prostu (po ludzku) nie było/jest Ci czasami przykro, że Wasz związek się rozpadł i że mogliście oboje naprawić to, co w nim wcześniej szwankowało albo poprawić to, co Wam we wspólnym życiu umknęło a wartość czego już dzisiaj zdaje się, że oboje dostrzegacie?
Dzień Dobry Przyszłość
Długi czas czułam żal i ból myśląc o tym, że nie zauważyłam momentu gdy to skończyło się miedzy nami oraz nie podjęłam żadnych działań. Zapewne do dziś jest we mnie nostalgiczna nuta wspomnień. Zrozumiałam jednak, że sama obecność pewnych emocji nie zmieni istniejącego stanu rzeczy i ten rodzaj akceptacji pozwala na stopniowe uwalnianie się od bólu.
Wcześniej Beyondblackie wspominała o "gotowaniu żaby", przez co nie dostrzegamy, że związek małymi kroczkami staje się układem zamiast wspólnotą. To jest chyba dla nas obu jasne
![]()
Bardziej zastanawiająca jest Twoja akceptacja, gdy już się "przebudziłaś".
Chyba nawet nie chodzi mi o ewentualne "pretensje" w stronę partnera, bo to odrębna osoba i ma prawo do swoich własnych wyborów. Pamiętam, że ja miałam wobec siebie mnóstwo obiekcji, przestałam rozumieć samą siebie (jakby to nie zabrzmiało) i to był dopiero początek mojej drogi do samopoznania i świadomości, źe sama kreuję świat wokół siebie i źe moje emocje są pochodną mojej interpretacji świata. A Ty piszesz tak jakbyś od razu miała bardzo dużą samoświadomość, co stoi w sprzeczności z Twoim "uśpieniem" w związku. Nie do końca mogę to zrozumieć.
Możliwe, że wygląda to w ten sposób z uwagi na to, iż minęło już tyle czasu i opisana przeze mnie historia przebiega gładko. Z uwagi na swoją pozycje zawodową niemalże natychmiast sięgnęłam po wsparcie psychologiczne oraz dodatkowo pewne kwestie poglądowe które wyniosłam z domu rodzinnego wygenerowały schemat postępowania, natomiast pogodzenie się z faktami, akceptacja zachowania własnego oraz byłego męża to był proces. Sama kwestia "puszczenia wolno" nie szła w parze z wewnętrznym pogodzeniem się z tym faktem oraz wyzbyciem się bólu.
Gdy rozmawiałam z moją mamą o winie, którą najłatwiej jest w momencie bólu przelać na jedną ze stron to z jej ust usłyszałam:
Jeżeli dwoje ludzi mieszka w jednym mieszkaniu i jest w nim bałagan, coraz większy. Brudna jest łazienka, kuchnia, brudny jest pokój. Czy rozsądnym jest mieć pretensje do jednej ze stron że nie sprząta samemu nic nie robiąc? Nie każdy z nas ma w sobie ten rodzaj cech charakteru aby zmobilizować się do rozpoczęcia prac i wciągnąć w to drugą stronę. Czasem wybieramy prostszą drogę i chowamy się w innym czystym mieszkaniu. Kto bardziej jest winny - uciekający czy ignorujący?
Tamtego "mieszkania" już nie ma, a ja musiałam podjąć decyzję czy starać się żyć w nowym porządku czy budować nowy bałagan.
Przyszłość napisał/a:LeisurePainter napisał/a:Dzień Dobry Przyszłość
Długi czas czułam żal i ból myśląc o tym, że nie zauważyłam momentu gdy to skończyło się miedzy nami oraz nie podjęłam żadnych działań. Zapewne do dziś jest we mnie nostalgiczna nuta wspomnień. Zrozumiałam jednak, że sama obecność pewnych emocji nie zmieni istniejącego stanu rzeczy i ten rodzaj akceptacji pozwala na stopniowe uwalnianie się od bólu.
Wcześniej Beyondblackie wspominała o "gotowaniu żaby", przez co nie dostrzegamy, że związek małymi kroczkami staje się układem zamiast wspólnotą. To jest chyba dla nas obu jasne
![]()
Bardziej zastanawiająca jest Twoja akceptacja, gdy już się "przebudziłaś".
Chyba nawet nie chodzi mi o ewentualne "pretensje" w stronę partnera, bo to odrębna osoba i ma prawo do swoich własnych wyborów. Pamiętam, że ja miałam wobec siebie mnóstwo obiekcji, przestałam rozumieć samą siebie (jakby to nie zabrzmiało) i to był dopiero początek mojej drogi do samopoznania i świadomości, źe sama kreuję świat wokół siebie i źe moje emocje są pochodną mojej interpretacji świata. A Ty piszesz tak jakbyś od razu miała bardzo dużą samoświadomość, co stoi w sprzeczności z Twoim "uśpieniem" w związku. Nie do końca mogę to zrozumieć.
Możliwe, że wygląda to w ten sposób z uwagi na to, iż minęło już tyle czasu i opisana przeze mnie historia przebiega gładko. Z uwagi na swoją pozycje zawodową niemalże natychmiast sięgnęłam po wsparcie psychologiczne oraz dodatkowo pewne kwestie poglądowe które wyniosłam z domu rodzinnego wygenerowały schemat postępowania, natomiast pogodzenie się z faktami, akceptacja zachowania własnego oraz byłego męża to był proces. Sama kwestia "puszczenia wolno" nie szła w parze z wewnętrznym pogodzeniem się z tym faktem oraz wyzbyciem się bólu.
Gdy rozmawiałam z moją mamą o winie, którą najłatwiej jest w momencie bólu przelać na jedną ze stron to z jej ust usłyszałam:
Jeżeli dwoje ludzi mieszka w jednym mieszkaniu i jest w nim bałagan, coraz większy. Brudna jest łazienka, kuchnia, brudny jest pokój. Czy rozsądnym jest mieć pretensje do jednej ze stron że nie sprząta samemu nic nie robiąc? Nie każdy z nas ma w sobie ten rodzaj cech charakteru aby zmobilizować się do rozpoczęcia prac i wciągnąć w to drugą stronę. Czasem wybieramy prostszą drogę i chowamy się w innym czystym mieszkaniu. Kto bardziej jest winny - uciekający czy ignorujący?Tamtego "mieszkania" już nie ma, a ja musiałam podjąć decyzję czy starać się żyć w nowym porządku czy budować nowy bałagan.
No własnie wina rozpadu związku nie jest tylko wina jednej ze strona a dwóch
trochę tak
zdecydowaną większość tego wszystkiego już z siebie wyrzuciłam.
i szczerze mówiąc jakbym przyszła tu za dwa lata i napisala posta jak to przetrwałam wszystko to bym się powaznie zaczela zastanawiac po co mi jest potrzebne opowiadanie obcym ludziom jeszcze raz tej historii.
za dwa lata mam nadzieję być na takim etapie życia, że psychopata będzie już tylko mroczkiem za horyzontem wspomnień.
trochę tak
![]()
zdecydowaną większość tego wszystkiego już z siebie wyrzuciłam.
i szczerze mówiąc jakbym przyszła tu za dwa lata i napisala posta jak to przetrwałam wszystko to bym się powaznie zaczela zastanawiac po co mi jest potrzebne opowiadanie obcym ludziom jeszcze raz tej historii.za dwa lata mam nadzieję być na takim etapie życia, że psychopata będzie już tylko mroczkiem za horyzontem wspomnień.
I super bynajmniej z złości i frustracji nie rzucałaś talerzami a teraz spójrz na to ze strony Autorki może ona tez jeszcze do końca się z tym wszystkim nie pogodziła(wyliczała dni od kiedy już nie jest z mężem)i dlatego tutaj pisze to może jest tzw. oczyszczenie z jej strony
232 2016-11-26 13:28:03 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2016-11-26 13:29:29)
Możliwe, że wygląda to w ten sposób z uwagi na to, iż minęło już tyle czasu i opisana przeze mnie historia przebiega gładko. Z uwagi na swoją pozycje zawodową niemalże natychmiast sięgnęłam po wsparcie psychologiczne oraz dodatkowo pewne kwestie poglądowe które wyniosłam z domu rodzinnego wygenerowały schemat postępowania, natomiast pogodzenie się z faktami, akceptacja zachowania własnego oraz byłego męża to był proces. Sama kwestia "puszczenia wolno" nie szła w parze z wewnętrznym pogodzeniem się z tym faktem oraz wyzbyciem się bólu.
Gdy rozmawiałam z moją mamą o winie, którą najłatwiej jest w momencie bólu przelać na jedną ze stron to z jej ust usłyszałam:
Jeżeli dwoje ludzi mieszka w jednym mieszkaniu i jest w nim bałagan, coraz większy. Brudna jest łazienka, kuchnia, brudny jest pokój. Czy rozsądnym jest mieć pretensje do jednej ze stron że nie sprząta samemu nic nie robiąc? Nie każdy z nas ma w sobie ten rodzaj cech charakteru aby zmobilizować się do rozpoczęcia prac i wciągnąć w to drugą stronę. Czasem wybieramy prostszą drogę i chowamy się w innym czystym mieszkaniu. Kto bardziej jest winny - uciekający czy ignorujący?Tamtego "mieszkania" już nie ma, a ja musiałam podjąć decyzję czy starać się żyć w nowym porządku czy budować nowy bałagan.
Myślę, że owa wspomniana przez Ciebie "gładkość" mierzi tutaj niektórych A wychodzi na to, że tak naprawdę przeszłaś - jak wiele osób z forum - wewnętrzny armagedon, jednak z uwagi na wspólną przeszłość, dzieci i myślenie o przyszłości potrafiłaś zapanować nad swoimi ówczesnymi emocjami
Co wyszło Ci tylko na korzyść.
Cieszę się, LeisurePainter, że nie oceniasz swojego związku TYLKO przez pryzmat tego, jak się skończył a swojego exa przez przez to, że wybrał swoją przyszłość bez Ciebie I cieszę się, ze opisałaś swoją historię. 3maj się
dla mnie elementem zdrowienia było opowiadanie historii zw. z moim eks psychopata.
ale czuję, że coraz mniej jest mi to potrzebne. coraz mniej o tym myślę i nie muszę się na ten temat wypowiadać. podejrzewam, że za dwa lata nawet nie będę jakoś szczególnie o tym pamietac, nie mówiąc już o wchodzeniu na forum i szczegolowym opisywaniu calego zwiazku.
to wlasnie mi nie gra w tym wszystkim. ja rozumiem, ze ludzie sa rozni, roznie reagują itp.
ale jak nad czymś się przeszlo do porzadku dziennego to sie ani o tym nie mysli za bardzo, ani nie mówi, tylko sie czlowiek zajmuje swoim zyciem i patrzy w przyszlosc.
autorka nadal jedna noga jest w przeszlosci.
Tak, tak, _v_ Tylko ty masz rację i tylko ty się nie mylisz. Rozszyfrowałaś LP. Jesteś wielka i w ogóle naj, naj,..
O to ci chodzi?
Już jesteś zadowolona i możesz znaleźć inny wątek, w którym będziesz głosić swoją jedyną i niepodważalną wizję świata
_v_ napisał/a:dla mnie elementem zdrowienia było opowiadanie historii zw. z moim eks psychopata.
ale czuję, że coraz mniej jest mi to potrzebne. coraz mniej o tym myślę i nie muszę się na ten temat wypowiadać. podejrzewam, że za dwa lata nawet nie będę jakoś szczególnie o tym pamietac, nie mówiąc już o wchodzeniu na forum i szczegolowym opisywaniu calego zwiazku.
to wlasnie mi nie gra w tym wszystkim. ja rozumiem, ze ludzie sa rozni, roznie reagują itp.
ale jak nad czymś się przeszlo do porzadku dziennego to sie ani o tym nie mysli za bardzo, ani nie mówi, tylko sie czlowiek zajmuje swoim zyciem i patrzy w przyszlosc.
autorka nadal jedna noga jest w przeszlosci.Tak, tak, _v_ Tylko ty masz rację i tylko ty się nie mylisz. Rozszyfrowałaś LP. Jesteś wielka i w ogóle naj, naj,..
O to ci chodzi?
Już jesteś zadowolona i możesz znaleźć inny wątek, w którym będziesz głosić swoją jedyną i niepodważalną wizję świata
Pamiętaj kochana ze każdy ma prawo głosu pozdrawiam
235 2016-11-26 13:41:19 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2016-11-26 13:59:21)
Mnie w tej calej opowiesci nie gra, ze ani razu Leisure nie pisze o tym, iz byla wsciekla na meza. Ktos, kto twierdzi, ze nigdy nie odczuwa przynajmniej wkurzenia, zlosci czy furii jest dla mnie malo wiarygodny. Bo jedna rzecza jest kulturalne zalatwienie rozwodu, co absolutnie rozumiem jezeli w gre wchodza dzieci, a zupelnie inna jakis taki stan zen obojetnosci w obliczu niesamowitego oszustwa bliskiej osoby.
I to wcale nie znaczy, ze oczekuje nagonki na bylego meza po przeszlo dwoch latach, bo to byloby dobitnym dowodem nie przerobienia w sobie negatywnych uczuc, wiec prosze Leisure, nie konstruuj chochla dyskusyjnego. Ale nie wierze w to, ze ZDRADA meza w czasie malzenstwa i rozwodu nie wywolala w Tobie gniewu.
LeisurePainter napisał/a:Możliwe, że wygląda to w ten sposób z uwagi na to, iż minęło już tyle czasu i opisana przeze mnie historia przebiega gładko. Z uwagi na swoją pozycje zawodową niemalże natychmiast sięgnęłam po wsparcie psychologiczne oraz dodatkowo pewne kwestie poglądowe które wyniosłam z domu rodzinnego wygenerowały schemat postępowania, natomiast pogodzenie się z faktami, akceptacja zachowania własnego oraz byłego męża to był proces. Sama kwestia "puszczenia wolno" nie szła w parze z wewnętrznym pogodzeniem się z tym faktem oraz wyzbyciem się bólu.
Gdy rozmawiałam z moją mamą o winie, którą najłatwiej jest w momencie bólu przelać na jedną ze stron to z jej ust usłyszałam:
Jeżeli dwoje ludzi mieszka w jednym mieszkaniu i jest w nim bałagan, coraz większy. Brudna jest łazienka, kuchnia, brudny jest pokój. Czy rozsądnym jest mieć pretensje do jednej ze stron że nie sprząta samemu nic nie robiąc? Nie każdy z nas ma w sobie ten rodzaj cech charakteru aby zmobilizować się do rozpoczęcia prac i wciągnąć w to drugą stronę. Czasem wybieramy prostszą drogę i chowamy się w innym czystym mieszkaniu. Kto bardziej jest winny - uciekający czy ignorujący?Tamtego "mieszkania" już nie ma, a ja musiałam podjąć decyzję czy starać się żyć w nowym porządku czy budować nowy bałagan.
Myślę, że owa wspomniana przez Ciebie "gładkość" mierzi tutaj niektórych
A wychodzi na to, że tak naprawdę przeszłaś - jak wiele osób z forum - wewnętrzny armagedon, jednak z uwagi na wspólną przeszłość, dzieci i myślenie o przyszłości potrafiłaś zapanować nad swoimi ówczesnymi emocjami
Co wyszło Ci tylko na korzyść.
Cieszę się, LeisurePainter, że nie oceniasz swojego związku TYLKO przez pryzmat tego, jak się skończył a swojego exa przez przez to, że wybrał swoją przyszłość bez Ciebie
I cieszę się, ze opisałaś swoją historię. 3maj się
Dziękuję
Mnie w tej calej opowiesci nie gra, ze ani razu Leisure nie pisze o tym, iz byla wsciekla na meza. Ktos, kto twierdzi, ze nigdy nie odczuwa przynajmniej wkurzenia, zlosci czy furii jest dla mnie malo wiarygodny. Bo jedna rzecza jest kulturalne zalatwienie rozwodu, co absolutnie rozumiem jezeli w gre wchodza dzieci, a zupelnie inna jakis taki stan zen obojetnosci w obliczu niesamowitego oszustwa bliskiej osoby.
I to wcale nie znaczy, ze oczekuje nagonki na bylego meza po przeszlo dwoch latach, bo to byloby dobitnym dowodem nie przerobienia w sobie negatywnych uczuc, wiec prosze Leisure, nie konstruuj chochla dyskusyjnego. Ale nie wierze w to, ze ZDRADA meza w czasie malzenstwa i rozwodu nie wywolala w Tobie gniewu.
zadziwiający jest fakt, iż budzi w Tobie negatywne emocje to, że nieznana Ci osoba pisząca w internecie w pewnym momencie swojego życia nie odczuwała emocji która w Twoim odczuciu powinna się pojawić. Dajmy sobie możliwość przezywania w nasz własny sposób
Absolutnie, to do Truskaweczki, nie mam monopolu na wlasciwe odczucia. Ludzie roznie sie zachowuja.
Nauczylam sie jednak w czasie swojego zycia ufac instynktowi i jak cos mi zle wonia, to tego nie ignoruje. A tu mi zajezdza taka swietoje*liwoscia, ze az zeby bola. Autorka opisuje sie w takich kategoriach jakby zywila sie wylacznie literatura psychologicznego samorozwoju z dokladka filozofii buddyjskiej. Ona przyszla na forum nas maluczkich oswiecac, nie zauwazylas?
Mam wielki niesmak czytajac ten watek.
Ok, mozesz miec takie odczucie. Ja akurat nie mam, tak bywa. Jak poczytalam wiecej postow autorki to tym bardziej ja rozumiem i wedlug mnie sie nie wywyzsza, ale ten watek tez wnosi cos na forum, przy okazji autorka podziekowala uzytkowniczce Przyszlosc.
Powtarzam, czlowiek, ktory zaprzecza podstawowym emocjom, nie jest wiarygodny. To sie nazywa wyparcie, chopcy i dziewczynki.
239 2016-11-26 17:40:56 Ostatnio edytowany przez josz (2016-11-26 17:42:12)
Powtarzam, czlowiek, ktory zaprzecza podstawowym emocjom, nie jest wiarygodny. To sie nazywa wyparcie, chopcy i dziewczynki.
LP nie wypiera i nie zaprzecza emocjom, jakie przeżywała w tamtym czasie. Ty po prostu nie przyjmujesz do wiadomości, że w takich okoliczności nie obyło się bez awantury, mieszania z błotem i podkładania przysłowiowych "świń". Każde rozstanie jest inne i dużą rolę odgrywa właśnie kultura osobista rozstających się ludzi, oraz umiejętność panowania nad emocjami, a także w dużej mierze zachowanie i postawa osoby, która odchodzi.
Nie przyjmujesz do wiadomości odpowiedzi, które otrzymujesz.
...natomiast pogodzenie się z faktami, akceptacja zachowania własnego oraz byłego męża to był proces. Sama kwestia "puszczenia wolno" nie szła w parze z wewnętrznym pogodzeniem się z tym faktem oraz wyzbyciem się bólu.
...Dajmy sobie możliwość przezywania w nasz własny sposób smile
240 2016-11-26 17:46:27 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-11-26 17:48:44)
Beyondblackie napisał/a:Absolutnie, to do Truskaweczki, nie mam monopolu na wlasciwe odczucia. Ludzie roznie sie zachowuja.
Nauczylam sie jednak w czasie swojego zycia ufac instynktowi i jak cos mi zle wonia, to tego nie ignoruje. A tu mi zajezdza taka swietoje*liwoscia, ze az zeby bola. Autorka opisuje sie w takich kategoriach jakby zywila sie wylacznie literatura psychologicznego samorozwoju z dokladka filozofii buddyjskiej. Ona przyszla na forum nas maluczkich oswiecac, nie zauwazylas?
Mam wielki niesmak czytajac ten watek.
Ok, mozesz miec takie odczucie. Ja akurat nie mam, tak bywa. Jak poczytalam wiecej postow autorki to tym bardziej ja rozumiem i wedlug mnie sie nie wywyzsza, ale ten watek tez wnosi cos na forum, przy okazji autorka podziekowala uzytkowniczce Przyszlosc.
Przyznaję, też mam "wielki niesmak ", ale wyłącznie od czytania wypowiedzi podobnych wyżej zacytowanej. Najwidoczniej politycznie mocno niepoprawne jest dla niektórych pozytywne wyrażanie się o osobach rezygnujących ze związku i brak wobec nich gniewu/złości / pogardy, bez względu na to, czy w okresie związku były lub nie dobrymi, godnymi szacunku, ludźmi. To, że kogoś stać na pokojowe rozstania, odpuszczenie grzechów i utrzymywanie poprawnych stosunków z eks i... (to dopiero zbrodnia ) jego partnerką widać może być solą w oku. Tylko dlaczego? Bo w tym kontekście kobiety robiące armagedon swoim zdradzieckim bylym wychodzą na mega wredne, msciwe, i w sumie słusznie porzucone babska
A ma być przecież odwrotnie: on jest zawsze postacią negatywną, ona aniołem, tak KOCHAJĄCYM, że aż nienawidzącym. Kij z dobrymi wspomnieniami i latami.
Aż żal czytać.
Szacun, LP, za całokształt.
Gdyby chodziło o odejście, gdyby chodziło o związek bez dziecka i w dodatku nieformalny.
Ale tu było dziecko, był ślub - świadome wzięcie na siebie odpowiedzialności za to co zamierza się wspólnie tworzyć.
I nagle mąż stwierdził że kocha inna (pewnie doznał nagłego olśnienia, wstał że wspólnego łóżka i stwierdził że kocha dziewczynę która dzień wcześniej zamienił kilka słów ) .
Po pierwsze nic nie dzieje się nagle, wymaga czasu i zabiegów.
Mąż zamiast pamiętać o swoich zobowiązaniach pozwolił sobie rozwijać uczucie do innej kobiety.
Zamiast pracować nad sobą, zerwać kontakt kiedy jeszcze to nie bolało, wolał rozwijać swoje zauroczenie, a potem postawił autorkę przed faktem dokonanym.
Życie to nie harlequim.
Wcale nie widzę w postępowaniu męża "uczciwości ".
Zadbał jedynie o jej pozory i sprytnie wmowil to autorce.
To, że nie ponizala siebie zebrzac o miłość chwali jej się.
Natomiast brak dążenia do terapii małżeńskiej już nie.
Pełna akceptacja nowego związku męża, akceptacja kochanki to jednak ponizenie, wspólne wychowywanie dziecka to ponizenie.
Za rok, dwa lub wcześniej, kiedy zaczną się pierwsze schody w ich związku a motylki przestaną tak trzepac....zgodzi się na urozmaicenie ich związku "pocieszajac" biednego misia....
Mam pytanie którego nigdy nie zadawałem ponieważ sam uważam je za niestosowne ale tu się aż ciśnie czy jesteś autorsko osobą otwartą na zmiany postęp czy wręcz przeciwnie zachowawczą tradycjonalistką ?
Pytanie drugie jak się rozkładają u was w nowym i starym małżeństwie role czy może w ogóle ich nie ma ?
243 2016-11-26 20:37:45 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2016-11-26 20:47:17)
Powtarzam, czlowiek, ktory zaprzecza podstawowym emocjom, nie jest wiarygodny. To sie nazywa wyparcie, chopcy i dziewczynki.
Autorka nie zaprzecza emocjom. Czula bol i pisze o tym. Jednak pogodzila sie z tym, bo sama wiedziala, ze oboje sie od siebie oddalili i to nie byla tylko wina meza. To, ze zaczal relacje z inna to jego decyzja i jego wina, ale oprocz tego w ich zwiazku psulo sie nie tylko z jego winy. Dla mnie to madra postawa, to dobrze, ze autorka to widzi. Co by jej dalo zwyzywanie go? Nie kazdy tak postepuje. No i juz pisalam, ale nie kazdy czuje zlosc przy rozstaniu, kazdy ma inny temperament jak pisalam. Sama pisalas, ze ludzie faktycznie roznie odczuwaja, dlaczego wiec niby kazdy ma odczuwac gniew? Jak facet jest psychopata to zlosc raczej bedzie, ale pamietaj, ze tutaj sytuacja byla inna do tego wiele lat przyjazni. Osobiscie znam osoby, ktore sa spokojne i byly nawet w trudnych sytuacjach i nie okazywaly gniewu na innych, bo maja tako charakter, ze rzadko odczuwaja te emocje.
Secondo ja tez na poczatku myslalam, ze autorka i jej byly maz powinni ratowac malzenstwo, ale autorka napisala, ze to naprawde zaszlo za daleko i nie dalo sie tego juz naprawic. Wtedy zrozumialam, bo faktycznie czasem nie da sie juz nic zrobic. Do tego jak pisala uczucie meza pewnie wygaslo, byli moze ze soba bardziej z przyzwyczajenia, a teraz rpzstali sie i laczy ich juz pewnie przyjazn. Tak tez bywa.
Truskaweczka, powtarzam, brakuje mi w opisie Autorki gniewu, czyli absolutnie normalnej reakcji na zdrade. Nie pisze, ze ten gniew powinien trwac do dzis, duzo czasu w koncu minelo, ale nie przemawia do mnie, ze ktos kto kocha meza i odkrywa zdrade, po prostu jak ciele wolowe daje mu odejsc i jedynie jest smutny. To jest nierealistyczne.
To jest opis osoby, ktora chce sie zawsze przedstawiac w jak najlepszym swietle, nie kogos z krwi i kosci. Zapytaj dziewczyn z kafejki Moje zycie po rozwodzie i zapewniam Cie, ze zadna nie napisze Ci, ze jak maz ja zdradzil z jakas baba, to bylo jej tylko troche przykro.
Truskaweczka, powtarzam, brakuje mi w opisie Autorki gniewu, czyli absolutnie normalnej reakcji na zdrade. Nie pisze, ze ten gniew powinien trwac do dzis, duzo czasu w koncu minelo, ale nie przemawia do mnie, ze ktos kto kocha meza i odkrywa zdrade, po prostu jak ciele wolowe daje mu odejsc i jedynie jest smutny. To jest nierealistyczne.
To jest opis osoby, ktora chce sie zawsze przedstawiac w jak najlepszym swietle, nie kogos z krwi i kosci. Zapytaj dziewczyn z kafejki Moje zycie po rozwodzie i zapewniam Cie, ze zadna nie napisze Ci, ze jak maz ja zdradzil z jakas baba, to bylo jej tylko troche przykro.
Nie wszyscy ludzie potrafią się gniewać, uwierz, kiedyś również zostałam zdradzona(nie przez męża)ale wieloletniego partnera i nie poczułam ani kszty gniewu, jedynie żal i właśnie głęboki smutek.
Ludzie są różni i każdy posiada swój własny bukiet emocjonalny, nie wszyscy muszą znać uczucie gniewu..przyjmij to do wiadomości i nie wpieraj komuś uczuć których nie posiada
Nie zgodze sie. Gniew jest normalna emocja, ktora KAZDY ma. Niektorzy niestety, jak Autorka, decyduja sie ja wypierac by przed soba czy innymi lepiej wygladac.
Osoba, ktora mi mowi, ze nie czuje gniewu, jestem pewna ma tony niewyrazonego gniewu.
Dawno mnie tu nie było… ale czasem choć rzadko wchodzę na to forum.
Czytając jednak ten wątek, słowa autorki, mam wrażenie, że napisała to ex żona mojego już męża.
Fakt, faktem my mieliśmy romans zanim on zdecydował się zakończyć małżeństwo, ale postąpił podobnie jak mąż autorki, zresztą jego jeszcze wtedy żona okazała podobną postawę. Rozwód odbył się szybko bez zbędnych przepychanek. Teraz po 2 latach też mogę powiedzieć, że z jego ex się nawet lubimy. Jednak i ona ułożyła sobie życie. Jego dziecko traktuję prawie jak swoje. Ona nie ma nic przeciwko bo wie, że kiedy zostaje ze mną to jest pod dobrą opieką. Jego córka też mnie lubi i chętnie do nas przyjeżdża. Wprawdzie przy rozwodzie był plan opieki ustalony ale się do niego nie stosujemy sztywno, bo rozmawiamy normalnie ze sobą i ustalamy i podporządkowujemy pewne rzeczy na bieżąco i nikt nie robi problemów. To jest dobre tak naprawdę dla nas wszystkich a tym bardziej dla dziecka.
Dlatego uważam, że wszystko zależy od ludzi, jakimi są. Podobnie też jak u autorki, ich małżeństwo wcześniej właściwie nie istniało. Ona miała inne priorytety on inne i tak żyli obok realizując swoje plany na życie. Łączył ich właściwie papierek, wspólny dom i dziecko. Nawet teraz oboje sobie żartują, że w czasie małżeństwa tylko się kłócili a teraz narolnie potrafią rozmawiać.
Ja najpierw miałam trochę obaw, że jego dziecko mnie nie zaakceptuje albo że jego ex będzie ją nastawiała przeciwko mnie. Tak na szczęście się nie stało. Nie próbuję być jej druga mamą, ale kimś w roli starszej siostry, cioci czy przyjaciółki. Kogoś na kim może polegać i zaufać.
Najpierw też miałam leki problem z tym, że jego ex ustala pewne sprawy dotyczące dziecka ze mną, nie z nim. Teraz już nie mam. Mam do tej kobiety szacunek i chyba ona do mnie. Choć wiadomo nie umawiamy się na winko i ploteczki
248 2016-11-26 22:21:15 Ostatnio edytowany przez Tunbergia (2016-11-26 22:33:06)
Przeczytałam i podobnie jak Beyondblackie odnoszę wrażenie ,że w opisanej historii brakuje tragizmu ,który zazwyczaj towarzyszy tego rodzaju przeżyciom ,emocjom.. Trudno przejść do porządku dziennego nad przegraną bo jak inaczej traktować rozpad domu ,odejście człowieka ,którego się kocha . I nie chodzi tu o to ,żeby prowadzić wojnę ,zasypywać się toną zarzutów i oskarżeń , ale godzenie się, i akceptacja nowej sytuacji bez cienia sprzeciwu ,aprobata nowego związku i chęć do częstych kontaktów z nową życiową partnerką byłego męża , czemu to ma służyć ?
Cała ta sytuacja jest dla mnie mocno zastanawiająca.
ehhhh.
Nie zgodze sie. Gniew jest normalna emocja, ktora KAZDY ma. Niektorzy niestety, jak Autorka, decyduja sie ja wypierac by przed soba czy innymi lepiej wygladac.
Osoba, ktora mi mowi, ze nie czuje gniewu, jestem pewna ma tony niewyrazonego gniewu.
Ale nie każdy musi posiadać to uczucie, może posiadać inną mieszankę emocji ale akurat gniewu nie musi czuć, ja też nie czułam, może w innym przypadku bym czuła ale zostałam zdradzona i go nie czułam, powiesz mi, że kłamię?
Beyondblackie napisał/a:Nie zgodze sie. Gniew jest normalna emocja, ktora KAZDY ma. Niektorzy niestety, jak Autorka, decyduja sie ja wypierac by przed soba czy innymi lepiej wygladac.
Osoba, ktora mi mowi, ze nie czuje gniewu, jestem pewna ma tony niewyrazonego gniewu.
Ale nie każdy musi posiadać to uczucie, może posiadać inną mieszankę emocji ale akurat gniewu nie musi czuć, ja też nie czułam, może w innym przypadku bym czuła ale zostałam zdradzona i go nie czułam, powiesz mi, że kłamię?
To sie nazywa wyparcie. Jest to dosyc czesta strategia u kobiet, ktore wewnetrznie boja sie, ze gniew jest 'zla' emocja , ktorej nalezy unikac, bo przeciez kobieta powinna byc kochajaca, empatyczna, cierpliwa i zawsze rozumiejaca.
Nic bardziej zludnego. Im bardziej prawdziwe uczucia sa wypierane, w tym gniew, tym wiecej gdzies nastepuje kompensacja tego wypierania. Az strach sie bac myslec o dzieciach Autorki, ktore pewnie sa na ostrym koncu jej codziennych projekcji.
Nie zgodze sie. Gniew jest normalna emocja, ktora KAZDY ma. Niektorzy niestety, jak Autorka, decyduja sie ja wypierac by przed soba czy innymi lepiej wygladac.
Osoba, która mi mówi, ze nie czuje gniewu, jestem pewna ma tony niewyrażonego gniewu.
A co ty kule od wróżki masz ze wiesz iż KAŻDY ma gniew jaka normalne uczucia łał
Beyondblackie napisał/a:Nie zgodze sie. Gniew jest normalna emocja, ktora KAZDY ma. Niektorzy niestety, jak Autorka, decyduja sie ja wypierac by przed soba czy innymi lepiej wygladac.
Osoba, która mi mówi, ze nie czuje gniewu, jestem pewna ma tony niewyrażonego gniewu.
A co ty kule od wróżki masz ze wiesz iż KAŻDY ma gniew jaka normalne uczucia łał
Po pierwsze nie kule, a karty (zapraszam do watku o Lenormand ).
A tak na powaznie, mam prawie 40 lat i wielu ludzi w zyciu widzialam, takze zawodowym. Jak mi ktos na wstepie mowi, ze nie czuje gniewu, to nastawiam czajnik na herbatke, bo to bedzie dluuuga rozmowa, na koncu ktorej bardzo duzo tego 'nieobecnego' gniewu bedzie latac po suficie.
roksanka22 napisał/a:Beyondblackie napisał/a:Nie zgodze sie. Gniew jest normalna emocja, ktora KAZDY ma. Niektorzy niestety, jak Autorka, decyduja sie ja wypierac by przed soba czy innymi lepiej wygladac.
Osoba, która mi mówi, ze nie czuje gniewu, jestem pewna ma tony niewyrażonego gniewu.
A co ty kule od wróżki masz ze wiesz iż KAŻDY ma gniew jaka normalne uczucia łał
Po pierwsze nie kule, a karty (zapraszam do watku o Lenormand
).
A tak na powaznie, mam prawie 40 lat i wielu ludzi w zyciu widzialam, takze zawodowym. Jak mi ktos na wstepie mowi, ze nie czuje gniewu, to nastawiam czajnik na herbatke, bo to bedzie dluuuga rozmowa, na koncu ktorej bardzo duzo tego 'nieobecnego' gniewu bedzie latac po suficie.
Można i tak to ująć ze ma karty hehe ja zawsze słyszałam o kuli a może to była kula ale dyskotekowa kurcze sama nie wiem
beniaban napisał/a:Beyondblackie napisał/a:Nie zgodze sie. Gniew jest normalna emocja, ktora KAZDY ma. Niektorzy niestety, jak Autorka, decyduja sie ja wypierac by przed soba czy innymi lepiej wygladac.
Osoba, ktora mi mowi, ze nie czuje gniewu, jestem pewna ma tony niewyrazonego gniewu.
Ale nie każdy musi posiadać to uczucie, może posiadać inną mieszankę emocji ale akurat gniewu nie musi czuć, ja też nie czułam, może w innym przypadku bym czuła ale zostałam zdradzona i go nie czułam, powiesz mi, że kłamię?
To sie nazywa wyparcie. Jest to dosyc czesta strategia u kobiet, ktore wewnetrznie boja sie, ze gniew jest 'zla' emocja , ktorej nalezy unikac, bo przeciez kobieta powinna byc kochajaca, empatyczna, cierpliwa i zawsze rozumiejaca.
Nic bardziej zludnego. Im bardziej prawdziwe uczucia sa wypierane, w tym gniew, tym wiecej gdzies nastepuje kompensacja tego wypierania. Az strach sie bac myslec o dzieciach Autorki, ktore pewnie sa na ostrym koncu jej codziennych projekcji.
Wiesz co, ja nigdy jakoś nie zastanawiałam się nad tym czemu gniewu nie poczułam jak mnie facet zdradził, nie sądzę abym specjalnie to wypierała, bo miałabym przecież świadomośc tego?
czułam się zraniona , czułam smutek, żal, płakałam ale nie czułam złości czy gniewu, rzeczywiście to zastanawiające...ale bardziej tłumaczyłabym to tym że po prostu w przypadku zdrady można gniewu nie czuć...
256 2016-11-27 11:04:15 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-11-27 11:19:21)
Bo czasem jest się na tyle dojrzałym, że podstaw do gniewu po prostu brak. Jest tylko ten żal i smutek, że traci się coś dobrego.
Ale ma się na tyle wysoką samoocenę, że nawet gdy powodem jest inna kobieta, nie godzi to w nasze poczucie własnej wartości.
Nie wszyscy uważamy, że ślubowanie i zobowiązanie jest raz na całe życie i nie wolno nam zmienić zdania. Z wiekiem i dojrzałościa bywa, że mamy inne potrzeby, inne cele i wizje, i wymaganie od człowieka, by dotrzymał obietnic i został z nami wbrew swojej woli a tylko dlatego, że obiecał, jest dla nas absurdalne. I nawet terapia małżeńska jest dla nas bezcelowa, bo "cudowne ozdrowienie " i odkochanie w innej, gdyby nawet nastąpiło, nie byłoby już satysfakcjonujące. Zawsze zostałaby niepewność i wątpliwości.
I wreszcie, jak tu już wspomniano, kocha się tego człowieka, który czasem nie zrobił nam nic złego poza zaangażowaniem w inną, i chce się jego szczęścia, nawet kosztem rozstania. I chce się własnego szczęścia, znalezienia kogoś, dla kogo to my znów będziemy ważni i kochani.
Tak się dzieje, gdy małżeństwo/ związek było zgodne, szanujące się i sobie przyjazne. Nie ma tu miejsca na niedobre uczucia jak złość i nienawiść.
Moim zdaniem - ideał. Takiego bym sobie i wszystkim życzyła.
Po pierwsze, nie ma czegos takiego jak zle uczucia.
Po drugie, na tym polega wypieranie, ze sie tego swiadomie nie czuje, tylko spycha w glab podswiadomosci.
258 2016-11-27 12:54:08 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-11-27 12:58:42)
Więc inaczej: złość, gniew, nienawiść, pogarda są ludzkie, naturalne, ale i destrukcyjne. Niby dają oczyszczenie, ale niekontrolowane działają na niekorzyść i niszczą wszystko wokół, w tym nas. Przykład: matka tak wściekła na zdradzieckiego męża, że cieszy ją, gdy dziecko nie chce utrzymywać kontaktu z ojcem, a jego nowej partnerki nie znosi. Moim zdaniem to jej uczucia, którym dała wyraz, mniej lub bardziej świadomie, są tu główną przyczyną i problemem. Oraz dowodem na jej niedoskonałość, słabość i małostkowość. Warto wyciszyć emocje lub zamienić je ma bardziej pozytywne, by jak najbardziej obiektywnie i rozsądnie rozwiązać tę sytuację.
A w gniewie o logikę trudno.
A wyparcie, jak dla mnie, to chyba częściej dotyka tych, które nie poczuwaja się do udziału w rozpadzie związku. Jeśli miłość wlasna równa jest miłości do partnera, i nie widzi się we wszystkich i wszystkim zła, kombinacji, manipulacji, wyrachowania, a tylko zwykłe ludzkie błądzenie, i daje się sobie i innym prawo do własnych, niezależnych wyborów i do zmiany zdania, to można zakończyć bez wojny i nienawiści. Tylko z żalem, jeśli nam pasowało. Fakt, że to wymaga opanowania, dojrzałości i wysokiej kultury osobistej.
autorko podziwiam Cię , niestety dzisiaj wiele par albo o siebie nie walczy , albo się rozstaje niezgodzie
260 2016-11-27 14:36:39 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2016-11-27 14:58:22)
Nie zgodze sie. Gniew jest normalna emocja, ktora KAZDY ma. Niektorzy niestety, jak Autorka, decyduja sie ja wypierac by przed soba czy innymi lepiej wygladac.
Osoba, ktora mi mowi, ze nie czuje gniewu, jestem pewna ma tony niewyrazonego gniewu.
Beyondblackie, to prawda, że złość i gniew to normalna emocja, którą każdy czasami odczuwa. Zgadzam się z Tobą w tym punkcie całkowicie.
Ale nie jest już prawdą, tak jak tutaj sugerujesz w wielu wpisach, że złości można albo się poddać i pustoszyć świat dookoła, będąc pod jej wpływem, albo ewentualnie złość można wyprzeć, czyli od niej uciekać.
Jest jeszcze inny sposób. Możesz mieć wiedzę lub jak Autorka wątku wsparcie psychoterapeuty, który pomagał jej przy wykorzystaniu swojej wiedzy i umiejętności zrozumieć, że każda emocja, której doświadczamy jest dla nas informacją. W przypadku złości jest to informacja, że realizacja jakiejś ważnej dla nas potrzeba jest zagrożona.
Zatem wyobraź sobie, że LeisurePainter dowiedziawszy się o miłości ex-męża do innej kobiety, w pierwszym odruchu odczuwa złość, ale nie idzie za nią tylko uświadomiwszy sobie, że odczuwa złość, zaczyna się tej emocji uważnie przyglądać z metapozycji i "widzi", że pod złością jest jej pragnienie pełnej rodziny, bycia kochaną, ...whatever. Takie skupienie uwagi na tym, co jest bezpośrednią przyczyną emocji rozpuszcza schemat emocjonalny i pozwala sobie z tą emocją radzić w sposób konstruktywny, bez ulegania jej.
Uwierz, że to, o czym piszę, to nie jest żadne novum. I jeżeli ktoś trafi do dobrego specjalisty, co jak mniemam miało miejsce w przypadku Autorki wątku, to może energię złości i gniewu skanalizować dużo bardziej konstruktywnie niż burzenie wszystkiego dookoła, żeby tę złość wyrazić.
EDIT: wszyscy jesteśmy tylko ludźmi