Dokładnie dwa lata i trzy dni temu mój mąż usiadł ze mną przy stole, gdy dzieci już spały spokojnie w łóżkach i powiedział że kocha inną kobietę. Że to początek, że nie mają romansu, że chce rozwodu nim cokolwiek zacznie.
Płacz. Dziesiątki godzin rozmów. Ból. Zagubienie. Bomba atomowa robiąca spustoszenie w szarych komórkach.
Rozwód? My? Razem od liceum, razem na studiach, oboje z dobrą pracą, wybudowaliśmy dom, mamy dwójkę wyczekanych cudownych dzieci, zadbani, atrakcyjni, zawsze idealna para.
I nagle boom!
Taki schemat miałam w głowie. Gdybyście wtedy zapytali mnie jakim byliśmy małżeństwem, bez wahania odpowiedziałabym, dobrym, idealnym, zgodnym, normalnym, bez problemów, bez awantur. Ale po głębokiej analizie mogę wam powiedzieć nijakim. Nie kłóciliśmy się, byliśmy zgodni, dbaliśmy o dom, o dzieci, uprawialiśmy seks i jedliśmy obiady, ale nie było w nas już pasji. Nawet najpiękniejszy kwiat gdy o niego nie dbamy w końcu zwiędnie. My zwiędliśmy. Miałam i mam pracę marzeń, która pochłonęła mnie w pełni. Kochałam moją pracę i nie zauważyłam jak mój związek więdnie. Zostałam mamą po praz pierwszy i drugi, a mój mąż z mojego mężczyzny stał się tata moich dzieci.
"Lepiej spłonąć niż wyblaknąć" K.Cobain, Wyblakliśmy, a mój mąż postanowił to spalić.
Wynajął mieszkanie, adwokat, notariusz, sąd. Podzieliliśmy majątek z korzyścią dla nas obojga. Rozwód dostaliśmy na pierwszej rozprawie, razem poszliśmy do adwokata, razem do sądu.
Mogłam z nim walczyć, mogłam go zmusić do orzekania o winie ba, mogłam zyskać na tym że wybrał taką drogę, ale po co? Żeby pokazać moim dzieciom że można gnoić tego kogo się kochało gdy zrobi coś złego? Żeby nauczyć je że ich ojca można traktować jak zero bo popełnił błąd?
A ja go kochałam, a nie rani się kogoś gdy się go kocha, nawet gdy ten ktoś odchodzi.
Moja córka gdy miała dwa lata podczas zabawy uderzyła mnie w skroń metalową zabawką, sprawiła mi ból, czy ja w zamian miałam sprawić go jej?
Kiedyś mój były wybrał mnie na swoją partnerkę, zdecydował że chce być ze mną, ja wybrałam jego. Jednak na szlaku życia nasze kroki zmieniały rytm, aż w końcu rozminęły się i nie szliśmy już razem. On wybrał inną drogę, nie chciał już mnie gonić ani na mnie czekać. Wybrał tą drogę tak samo jak kiedyś wybrał spacer ze mną, nie mnie osądzać czy te wybory były dobre. Skoro nie robiłam mu przeszkód w byciu ze mną, nie chciałam robić ich w odchodzeniu ode mnie.
Były stworzył szczęśliwy związek. Jego partnerka jest bardzo ciepłym człowiekiem, dzieci ją uwielbiają, czują się tam jak w domu, bardzo też lubią jej dzieci. Uroczystości rodzinne teraz mamy trochę większe, ale potrafimy wszyscy ze sobą normalnie rozmawiać.
Nigdy nie myślałam o niej źle, nigdy też źle się o niej nie wypowiadałam, zapewne też dlatego nigdy nie dostałam nic negatywnego zwrotnie.
Zawsze wraca do nas to co z siebie damy. Do mnie wrócił spokój. Jestem sama, ale nie samotna. Spełniam się zawodowo i nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. Ex i Ona dużo zajmują się dziećmi. Jest dobrze. Lepiej.
jestem pewna że ogromny wpływ na nasze obecne relacje ma to że rozstaliśmy się w spokoju i z godnością, Rozmawialiśmy aby rozwiązać problemy a nie stwarzaliśmy dodatkowe, szanowaliśmy swoje decyzje i wybory. Może nie udało nam się pokazać dzieciom jak stworzyć związek na całe życie, ale udało nam się pokazać im że nawet w cierpieniu, nawet gdy ktoś popełnia błąd to ważne jest aby szanować drugiego człowieka.
Maluchy przeszły nasze rozstanie bardzo spokojnie z początkowym miliardem pytań, których ilość malała z każdym dniem. Rodzina również Przyjęła to ze spokojem, na co zapewne miała wpływ nasza postawa.
Chciałam napisać do was wcześniej, jednak nie umiałam odnaleźć się w większości treści jakie napotykałam, teraz jednak gdy nie budzą już we mnie emocji wpisy na forum, wróciłam do niego bo było dla mnie ważne w początkowym czasie po rozwodzie. Pomogły mi słowa niektórych osób. Może moje też będą dla kogoś istotne.
Chciałabym podziękować użytkownikowi o Nicku Przyszłość - Przez długi czas Twoje słowa koiły mój ból
Pozdrawiam