Zacznę może od początku. Mam 20 lat. Jako dzieciak straciłam jednego z rodziców, bliższego mojemu sercu. Zalamalam się, zaczęły się wizyty u psychologów, problemy z akceptacja, zamknięcie się w sobie. Wyszłam z tego, pogodzilam się z tym mimo że nie zapomniałam i nie zapomnę. Żyłam juz normalnie, 17 lat poznałam faceta, widziałam w nim wszystko, ojca którego mi brakowało, partnera który dawał mi ciepło którego nie miałam. Czułam się w końcu szczęśliwa i kochana. Po 2 latach związku zaszłam w ciążę. I ku mojemu zdziwieniu mój partner o 3 lata starszy okazał się totalnie niedojrzalym dupiem. Presja, nacisk, szantaze zmusiły mnie do usunięcia ciąży w 10 tyg i to był mój największy błąd którego do tej pory żałuję i robiąc to czując jego presję byłam tak samo niedojrzala kretynka. Jak pewnie się domyślacie, zostawił mnie z tym wszystkim sama. Rozstalismy sie, widziałam go z innymi. Czułam ze jestem na dnie, myśli samobójcze, niechęć do życia stały się codziennością. Poznałam w końcu kogos kto pomógł mi się od tego wszystkiego odbić. Dbał o mnie jak nikt inny. Mimo to nasza relacja wyglądała różnie przez byłego który potrafił pojawiać się w moim życiu i nieustannie o sobie przypominać twierdząc że tęskni, że kocha. Zaszłam w kolejną ciążę tym razem z innym facetem. Byliśmy bardzo szczęśliwi, pragbelismy tego dziecka. Lepszego życia sb nie mogłam wyobrazić. Niestety tu też muszę nazwać się idiotka, spotkałam się z byłym o czym dowiedział się mój partner, ojciec dziecka... Zostałam znowu na lodzie, sama z dzieckiem. Byłam wykończona psychicznie, stres mnie żarl na każdym kroku. Ciąża była zagrożona. Ojciec dziecka nie interesował się totalnie, na dodatek ciąża była zagrożona. Poronilam, znowu.. W 16 tyg ciąży tyle ze z większym bólem, widząc to wszystko, płód, pepowina. Myślałam że to koniec. Tracilam niesamowite ilości krwi leżąc z świadomością ze zaraz się wykrwawie... Świadomością... Raczej już z jej brakiem, bo jedynie co czułam to potworny ból i szum w głowie.. Minął tydzień. Czuje się źle, nie tylko fizycznie ale i psychicznie nie wiem jak z tym mam zyc. Nie widzę już pozytywnych aspektów życia. Nie wiem skąd mam siłę brać ta energię i chęci. Wiem ze popełniłam mnóstwo błędów, chce coś zmienic
Wiem ,ze będzie to banalne co teraz napisze ale jesteś dopiero na początku życia pomimo tych tragedii które przezylas to życie przed Tobą dziewczyno.Wiem doskonale ze strata dziecka jest potworna trauma bo sama to przeżyłam.Minęło już wprawdzie sporo czasu to nie zapomniałam bo się nie da.Pogodzilam się z tym i tyle właśnie możesz też zrobić.U Ciebie jest to świeża rana i naprawdę rozumiem jak to boli.Ale uwierz mi wyjdziesz z tego.Pamiętaj ,ze po burzy zawsze wychodzi słońce.Czego z całego serducha Tobie życzę.