Ostatnio usłyszałam historyjkę... prawie jak z Mistrza i Małgorzaty, ona szła przez zaułek z obrzydliwie żółtymi kwiatami... nie, aż tak literacko to nie było!
Razem jeździli tym samym autobusem, on się w nią wpatrywał natrętnie, chcą ją poznać. Pierwsza moja myśl - jakiś zbok, a ona przecież też nie nastolatka, by dała się złapać na "miłość od pierwszego wejrzenia".
Co myślicie o takim podrywie na ulicy? Umówiłybyście z takim facetem?