Witam, będzie coś o mnie i nieco długo
Od zawsze byłam wychowywana z Miłością, chociaż ojciec był alkoholikiem i Mamie zaraz po moim urodzeniu udało się uciec to nauczyła mnie jej z jak najlepszym skutkiem. Zawsze wierzyłam w wieczną Miłość, choć moje rodzeństwo(cała piątka) rozjeżdżało się po świecie i często obrażali się na siebie. Jestem najmłodsza więc w sumie oglądałam to wszystko jakby z boku. Poznałam faceta, z którym przeżyłam 5,5 roku. W międzyczasie zdradził mnie i błagał o wybaczenie, wybaczyłam, później zaraził mnie chorobą weneryczną, nie wiem czy nie wierzyłam, może nie chciałam, wmówił mi że to od ręcznika albo basenu bo byliśmy wtedy na wakacjach. Ranił mnie często, źle traktował, na koniec zdradził drugi raz oficjalnie i zostałam wywalona z mieszkania(mieszkałam u niego). Nie mam przyjaciół, nie utrzymywałam z nikim kontaktu jak głupia bo wkładałam wszystko w związek. Po pierwszej zdradzie umarłam w środku, błagałam o powrót, po drugiej czuję się nijaka, czasami tęsknię, chwilami nie mogę spać, jeść ale już nie umieram, raz umarłam... Pamiętam dokładnie jak nałykałam się tabletek, pożegnałam się z nim a później on napisał że zniszczyłam mu życie bo powiedziałam nowej dziewczynie że spał ze mną tego samego dnia. Jestem raczej marzycielką, czytam dużo książek ostatnio, lubię te Miłosne, czasami się napić, coraz rzadziej wyszaleć. Całe życie wszyscy powtarzali mi że chcę uciec, co okropnie mnie śmieszyło, nie akceptowałam tego ale podświadomie wiem że chcę, uciec, zaszyć się, zacząć życie na nowo, wyjechać, odnaleźć Miłość, na nowo poczuć jej smak. Najbardziej boję się że przez to wszystko będę gorsza dla nowego partnera o ile takowy się natknie. Na razie mam w planach dokończyć pracę, w której teraz jestem, odłożyć pieniądze i wyjechać, posmakować życia. Jestem taka, potrafię cieszyć się drobnostkami, uwielbiam słońce porankiem, patrzeć jak Zakochani trzymają się za ręce, widzieć uśmiechy na czyiś twarzach, oglądać co rano drzewo za moim oknem, wielkie, piękne drzewo, które zasłania mi całe światło do sypialni ale nie mam mu tego za złe. W sumie to jestem ciekawa również czy któraś z Was miała może podobną historię? Wyjechała za Miłością, innym życiem? Może była ślepo Zakochana i po czasie mimo wszystko udało Jej się Zakochać mocniej? Ludzie na ulicy wydają mi się czasami mechaniczni, smutni, chodzą do pracy której nienawidzą tylko po to żeby zarobić na przeżycie, nie spełniają marzeń ale ja nie rozmawiam z tymi ludźmi, widzę ich powierzchownie. Dlatego Was proszę o historie
Dodam jeszcze że nie mściłam się na byłym, chociaż uważam że wyrządził mi ogromną krzywdę tym jak mnie traktował, równał z zerem. Nie zakończył nawet naszego związku dobrze, powiedział że jak nie chcę wracać do domu to pomoże mi coś wynająć i poszedł spać, jak zabierałam rzeczy to wyszedł z domu żeby mnie nie oglądać ale to do siebie miałam największy żal bo wiedziałam ciągle jaki jest i godziłam się na to. Mieszkanie było wysprzątane, pożegnałam się z jego rodzicami, nie zostawiłam bajzlu, nie zabierałam wszystkich rzeczy bo jeżeli kupiłam coś do domu to uważam że też w ramach mojego mieszkania tam. Nie widziałam go od tamtego czasu i pilnuję się żeby nie przechodzić obok okien chociaż muszę, robię wtedy okrężną drogę. Wybaczyłam mu, wszyscy myślą że jestem głupia ale ja jestem z siebie dumna, bo to mnie niszczyłby ten żal, nie jego...
Po co zakładasz kilka tematów?
Każdy dotyczy innego problemu a ten jest nie powiązany z niczym, krótko nakreślona moja historia i prośba o kilka czyiś.