Słuchajcie Kochani, piszę tu by się wyżalić, może mi ulży, no i liczę na słowa wsparcia, radę.
Postaram się w skrócie opisać problem.
Jestem od prawie 3 lat w związku, jestem szczęśliwa, mój chłopak ze mną też. Każdy ma wady , wiadomo , ale uwielbiam z Nim spędzać czas, potrafi być męski, romantyczny, czuły itd, zresztą przedw wszystkim to dobry człowiek, zaradny, kogoś takiego szukałam, na wady mogę przymknąć oko, bo nie są chyba tak rażące. Natomiast problemem jest inna kwestia. Mamy coraz powazniejsze plany, no i wszystko ok, jesli chodzi O niego, wątpliwości nie mam.Natomiast rodzinkę ma odjechaną, tata - były alkoholik, zmarnował im życie, drewniany dom Im się wali, bo wolał pić niż pomyśleć o ulepszaniu czegoś, w związku z tym rzekomo wstydzą się mnie zapraszać, byłam 2 razy na chwilkę, ale podpity ojciec wziął mnie zaprowadził , gdyby nie to, pewnie w ogóle bym tam nie zajrzała. Warunki faktycznie kiepskie dość. No i właśnie, czyli NIGDY nie będę tam miała wstępu po ewentualnym ślubie, bo przecież nie ma warunków.,mają plan że nabiorą kredytu i mają się budować, też mnie to napawa ogromnym lękiem. Jego siostra - totalne przeciwieństwo mnie, nie ma o czym gadać ;/ , brat popija. Raz czy dwa w roku zaprasza mnie na uroczystości rodzinne u dziadków ale tam nawet nie chcę już jechać, bez sensu. No jak dla mnie chory klimat , co ja mam myśleć i robić? marzyłam o fajnej rodzince, w miarę dobrych relacjach, wspólne spotkania od czasu do czasu, a tak? co to będzie za przyszłość nie mam nawet okazji zobaczyć jak Oni żyją, jacy są.Dziwi mnie, że nie są w ogóle gościnni, nie chodzi o cz,ęstowanie obiadkami, ale zwykłe zaproszenie, pogadanie. Moja rodzina zupełnie inna, kurcze nie wiem już, mam mentlik w głowie, czy tylko ja tak mam? chłopak fajny, w moim typie, pokochałam Go, od początku było to coś, zapraszał mnie niby do domu, ale potem wyszło przypadkiem że matka nie chciała
smutno mi, zła jestem czasem przez to na Niego i na siebie , choć to nie Jego wina, wiem , ja naprawdę się załamuję tym co to będzie po ślubie z taką rodzinką.... on za Nimi jest oczywiście i dobrze, w końcu rodzina , ale naprawdę nie ogarniam
:(napiszcie coś proszę, no i dziękuję tym którzy poświęcili swój czas na przeczytanie.Dla mnie to bardzo trudna sprawa, jedyna tak trudna w moimżyciu
Slub jesli wezmiesz to z ukochanym nie z jego rodzina i najwazniejsze by skupic uwage na budowaniu swojej rodziny.jal ze swoja tesciowa znienawidzilam sie prawie mi malzenstwo rozwalila ale maz poszedl za mna i za dziecmi.najwazniejsze by twoj partner byl gotowy stworzyc nowa rodzine i byc w pelni odpowiedzialnym obowiazkow a reszta to juz dalszy plan.ja z tesciowa sie juz nigdy nie zobacze i wcale nie placze z tego powodu :-D natomiast cieszy mnie fakt ze maz pomaga i jest w stanie zrobic wszystko dla dzieci.to mi w zupelnosci wystarcza.jednak decyzja nalezy do ciebie czy ci zalezy na relacjach z partnera rodzina czy na partnerze i jego uczuciach
Nie pakuj się w to. Jego rodzina to rodzina i jeśli zostaniecie razem, to siłą rzeczy, będziesz musiała się z nimi spotykać.
Chcesz mieć w przyszłości dzieci? Co im powiesz, że nie mają dziadków?
Ja powiem ze mieszkaja za daleko by z nimi miec kontakt i tyle.czemu przekreslac partnera ze wzgledu na rodzine?jesli partner jest oddany i kocha to nie bedzie zmuszac do spotkan i niekomfortowych sytuacji.
5 2016-10-22 14:15:32 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-10-22 14:16:20)
Ja bym chciała, żeby moje dzieci miały dziadków. Po prostu. I nie chciałabym ich okłamywać w takich sprawach.
Miłość i oddanie czasem nie wystarczą, takie moje zdanie. I tu nawet nie chodzi o zmuszanie, niektóre sytuacje wymagają spotkań z rodziną.
Nie napisałaś, jaki stosunek do swojej rodziny ma Twój chłopak. A to jest ważne. Czy jest z nimi mocnej związany, przejmuje się nimi, utrzymuje kontakty, czy jest emocjonalnie zaangażowany, czy raczej są to kontakty poprawne ale obojętne, takie które sugerują, ze najchętniej nie miałaby z nimi nic wspólnego?
No wlaśnie tak się mówi niby, że z rodziną ślubu nie bierzesz , ale jednak fajnie by było utrzymywac kontakty, spotykać, a Oni nawet nie chcą, niby się tak wstydzą tego ubóstwa. Chłopak jest bardzo za Nimi, uwielbia rodzinne zjazdy, ale na żadne mnie nie zapraszają, obiecuje tylko, jedyne co to Boże Narodzenie bo u dziadków jet zjazd, ale w tym roku odmówię. Nie no, dziwne to dla mnie wszystko jasne, że jest oddany, kocha mnie, widać że Mu zalezy, na początku przemierzał masę km żeby choć kilka godzin spędzić, to cudowne i dalej tak jest. Natomiast zamierzam Mu powiedzieć otwarcie gdy będzie okazja że to dziwne trochę że tylko obiecuje, że chyba nie jestem tam mile widziana, w związku trzeba być szczerą , prawda? choć gdy kiedyś wspomniałam, wciąż ma argument n"Nie jezdzisz do mnie bo nie ma warunków" świetnie. Nie wiem już naprawdę, wściekła jestem, czasem smutna, dlaczego ? większość ma fajne rodzinki, teściów, moja mama też bardzo niezadowolona, że nie będzie żadnych spotkań z teściami ;/ Mój chłopak chce po ślubie z dala od Nich zamieszkać by się nie wtrącali . Ale jak nabiorą kredytu to kto to spłaci? chory plan kolejny , budowa na stare lata, na swoją stronę cwani są. Ja chyba oszaleję. Jest dla mnie ważny, kochany, ale proszę ...czy ja mam zlekceważyć kredyt który zawiśnie i tą "gościnność " Jego rodziców. Ludzie mają nie takie warunki i tak nie robią, że człowieka do domu nie wpuszczą, chamstwo i prostactwo.
Oczywiście zapowiedzieli już, że ani złotówki nie pomogą w przyszłości swojemu dziecku, czyli mojemu chłopakowi. Wolą siebie ustawiać na stare lata, no paranoja, nic z tego nie rozumiem
Musisz to dobrze przemyśleć.
Współczuję, łatwe to nie będzie.
Dzięki Cyngli , też sobie współczuję. Chłopak bardzo dobry, bardzo fajny.Ciężko mi sobie wyobrazić, że miałabym Go stracić. Z 2 strony ta świadomość jaką ma rodzinke i na dodatek mogą nam przysporzyć problemów finansowych. Ktoś będzie musiał spłacić kredyt, gdy oni schorowani z emerytur nie dadzą rady , nie oszukujmy się, no chyba że szałas zbudują. Nie potrafię wyrazić tego co czuję, tak bardzo się miotam, boję , z 2 strony zalezy mi na Nim. Zupełnie nie wiem co robić, a wiem że tu jest dużo wspaniałych, mądrych osób i proszę żeby mi coś poradziły w tej sytuacji
Nie wiem czy jest w ogóle jakies rozwiązanie tego, żebym była szczęśliwa w tej sytuacji. Na pewno chcę z Nim porozmawiać, ale to będzie trochę ciężkie. Bardzo mi smutno. Taki kochany chłopak , kiedyś mi powiedział że jestem dla Niego ważniejsza niż rodzina, ja ich nie chcę przecież skłócić czy coś ale boję się, że może być tak, że jak co do czego będzie Im pomagał całym sercem a co z Jego rodziną, jest dobry i chce pogodzić wszystko a tak jest ciężko
Natali07, Ty tak serio???? Masz dobrego, zaradnego, kochającego chłopaka, którego jak twierdzisz pokochałaś. I największym problemem w kontaktach z nim jest to, że jego rodzina nie zaprasza Cię na imprezy. Tzn. zaprasza, do dziadków, ale zaproszeń nie przyjmujesz. Podkreślam: nie jest problemem, że facet mógł wynieść z domu nieprawidłowe wzorce i ciężko będzie z nim ułożyć relacje, może mieć problemy z rolą ojca. Problemem jest, że "chamstwo i prostactwo", jak nazwałaś jego rodzinę, nie zaprasza Cię do nich do domu, nie będą się spotykać z Twoją mamusią oraz zapowiedzieli, że nie pomogą finansowo. Pierwsze, co mi przychodzi do głowy to to, że może nie chcą usiąśc do wspólnego stołu z kimś, kto z punktu widzenia koligacji rodzinnych jest nikim, ale usiłuje recenzować ich życiowe wybory, np. kredyt. Kredyt to sprawa ich i banku, jeśli bank w ogóle udzieli kredytu to raczej się na czymś zabezpieczy, a w przypadku ewentualnego spadkobrania spadkobierca odrzuci spadek i nie odziedziczy długu.
Czy Twój wymarzony kandydat na męża to rozpieszczony synek bogatych rodziców, którzy wyposażą go we wszystko i będą stać za nim w każdej sytuacji, np. jak Cię zacznie walić po rogach to cudowna rodzinka (jaką mają inni, jak wspomniałaś) stanie za nim i poradzi Ci, żebyś zamilkła, bo wszystko co masz dostałaś od nich, a w ogóle imprezy u Twojej mamusi są słabe...?
Natali nie wiem co ci doradzic z reszta kazdy ma inny charakter i dla jednego swieta bez tesciow sa niewyobrażalne a dla innych tylko z dziecmi i mezem sa cudownie spedzone.u mnie to jaka jest tesciowa wyszlo dopiero po slubie ale nie zaluje tego ze zwiazalam sie z moim R. bo nasze dzieci udowadniaja mi kazdego dnia ze bylo warto sie zwiazac.sama musisz zdecydować czego chcesz i faktycznie najważniejsze sa szczere rozmowy bo ukrywanie uczuc i obaw bedzie tylko ranić od środka
Natalia,
nie bez znaczenia jest to, że Twój wybranek ma nieciekawych rodziców. Sam w historii wiązałem się z takimi kobietami, tzw. DDA.
Są to osoby bardzo czarujące i mega kochliwe, często bardzo zazdrosne. Niestety u mnie to skończyło się zdradami z ich strony. Najczęściej osoby, te nie wierzą, że można zbudować szczęśliwe rodziny i kiedy przychodzi ten moment, podjwijają ogon. Nie chcę tu uogólniać. Weź to tylko pod uwagę, bo rodzina to poważna sprawa.
Gdybym miał cofnąć czas, wziąłbym pod uwagę dzieciństwo partnera. To są wzorce, które są bardzo mocno wryte w nasze głowy. Powinniśmy zwracać uwagę, aby wartości były zbliżone.
Nie twierdzę, że taki osoby nie mogą się zmienić. Mogą, ale muszą być tego świadome i mieć przepracowane na psychoterapiach.
Poczytaj sobie o DDA i szczerze porozmawiaj o tym ze swoim kochanym.
Powodzenia.
Nie możecie razem wynająć czegoś ? a nie pakować pieniądze w dom jego rodziny.Z rodziną się nie wiążesz tylko z swoim chłopakiem. Skoro jest taki fajny i dobry to czemu masz z niego rezygnować. On sobie rodziny nie wybierał. Równie dobrze może odwiedzać sam swoich krewnych bez ciebie .
Zgadzam sie z anicorek87 :-)
Kurcze, właśnie nie chodzi o to, że chcę bogacza, w większości to zepsuci ludzie. Ja też jestem zaradna, lubię sama zarabiać i mam fach , w którym pewnie i dobrze się czuję, pieniążki mniejsze lub większe będę miała zawsze. Natomiast chodzi o to, żeby nie było że chłopak czy mąż pomaga finansowo rodzicom, bo to jest słabe,sami powinni się utrzymać, chyba że nadal piwska królują na stole. Wiadomo pomóc od czasu do czasu można przyzwoicie ale ja się wścieknę gdyby z naszego konta pieniądze wędrowały tam . Nie chcę nic ani od Jego rodziców ani moich , ale żeby sam myślał o sobie.
Masz rację Syzyf, dzieciństwo jest wazne, ale pomyślałam może naiwnie , ale czuję że jest w tej grupie DDA które chcą żyć inaczej, które terapii nie potrzebują, nie mogę go skreślać z tego powodu. Czuję też że tak jak mówi i pokazuje nie zdradziłby, to wartościowy człowiek , m.in tym mnie ujął. Ale serio smutno mi, bo jestem rodzinna a tu proszę. Nasze rodziny różn ią się ogólnie np jego rodzinka jest za "swojską" żywnością, szamią świnki i takie tam, wierzą że jak swojskie to najlepsze ;/ może w ich oczach ktoś kto myśli trochę inaczej jest jakiś dziwny, no nie wiem. Ja raz że nie zajadam się miesiwem i nie mam obsesji na punkcie swojej produkcji żywności. No jestem rozczarowana, chciałam fajnych teściów, fajną szwagierkę , zaaałaaamka
Skoro boisz sie o ubywanie kasy z konta w przyszłości to siadz na spokojnie powiedz wprost ze chcesz ulozyc zycie z nim i stworzyc rodzine ale jak zacznie wydawac na kredyty rodzicow to bedzie adios forever i tyle.zobaczysz jak zareaguje.bo najwazniejsze by zapewnic byt swoim dzieciom a nie splacic dom tesciow rodzicow czy siostrze bo moze i szwagierka sobie dom zazyczy :-) :-D
Natalia, widzę że jesteś obeznana w temacie
Każda rodzina tworzy swego rodzaju klan, który na nas oddziaływuje. Na przykład jeśli mieszka się pod jednym dachem z rodziną partnera, to nikła szansa, aby taki związek przetrwał.
Jeśli zaś zamierzacie stworzyć odrębny klan, mieć własne dzieci, to musicie odciąć pępowinę i zacząć żyć na swoim.
Owszem, kontakt z rodzinami partnerów jest ważny, ale nie najważniejszy.
To co pisałaś o alkoholu i zaniedbanym domu rodziców chłopaka wydawało mi się nie normalne,patologiczne ale skoro mają swoje zwierzęta to chyba nie jest aż tak źle i coś w tym domu mają.
Dziwi mnie trochę Twoje podejście do "szamania świnek"dlatego ,że obecnie wyroby swojskie są bardzo w modzie. Ludzie wracają do zdrowego jedzenia i własnego mięsa. Na weselach za zwyczaj swojski stół jest najbardziej oblegany.
Może faktycznie macie zbyt duże różnice nie tylko w wychowaniu ale i sposobie bycia co może bardzo rzutować na wasz związek.
Tzn na początku było i jest mnóstwo wspólnego, zdarza nam się jednovcześnie coś powiedzieć itd, a takie kwestie to akurat szukamy kompromisów.
Rozmawiałam dziś z chłopakiem na spokojnie, wyjaśnił że rodzice zbudują dom niewielkim kosztem, będą kombinować, natomiast pokoje dla siebie musi każdy z nich wykończyć.Mój chłopak chce to zrobić, tłumacząc, że nie wie jak będzie w życiu więc może np się nie ożeni to by tam mieszkał, miał swój pokój , a po 2. argumentuje to tym, że i nas może za kilka lat dopaść potrzeba remontu i że też będzie potrzebna pomoc moja i brata bo wydatki spore. Powiedziałam Mu że nie ma sensu się licytować. Jeśli już pomóc to w granicach rozsądku. Co byście w tej sytuacji pomyślały dziewczyny? po takim przebiegu rozmowy i ogólnie o całej sprawie
Weekend był bardzo fajny, ten chłopak jest dla mnie wyjątkowy i chciałabym z Nim być, nie wyobrażam sobie, że się byśmy mieli rozstać, z 2 str przeraża mnie że jednak będzie konieczne żeby pomagał swojej rodzinie i jak to pogodzić, nie jestem jakąś zołzą która chce rodzinę nastawiać przeciwko siebie ale jakoś tego wszystkiego nie ogarniam, naprawdę, trudna sytuacja dla mnie.
Natalio, czy ty przypadkiem nie użalasz się nad swoim chłopakiem? Bardzo fajny ten chłopak, taki do rany przyłóż. Nie wyobrażasz sobie, że mielibyście się rozstać.
Jesteście oboje dorosłymi ludźmi i powinniście budować swoją rodzinę. Pomagać innym owszem, ale trzeba najpierw zadbać o swój związek.
Tak naprawdę, to do końca nie wiem jaki masz problem? I ile Wy w ogóle macie lat?
Syzyfie Sympatyczny, dzięki za zainteresowanie. Ja mam 28, On 26.
Wiesz, staram się zrozumieć sytuację. Jaki mam problem? głównie taki czy chcę wejść do tej rodziny, On ma poważne plany, a ja błąkam się po ścieżkach miłość i lęk na przemian.Widzę, że jest zżyty z rodziną i to ma plusy , ale żeby nie przeginał, jesli pójdzie w tą budowę, wykańczanie pokoju, to co z nami> jakim kosztem?? ja nie wiem już co robić. Jeszcze moja rodzina mi truje w co ja się pakuję, że w jakąś patologię. To mój problem i taka syzyfowa praca żeby go jakoś rozwiązać. Nie wiem zmienić swoje nastawienie ale jak i na co się ukierunkować...nie mam pojęcia, tak serio jest mi smutno.
Jesteście oboje dorosłymi ludźmi i powinniście budować swoją rodzinę. Pomagać innym owszem, ale trzeba najpierw zadbać o swój związek.
I tu sie zgodze w 100 % . Skoro chce z toba byc to wy i wasz dom na 1 miejscu pozniej cala reszta. Jesli zacznie wsadzac w ten "pokoj" to sie zacznie dlugotrwaly priorytet by ukonczyc po czasie moze stwierdzic ze skoro tyle juz w to poszlo kasy to moze tam w tym JEGO pokoiku zamieszkac bo po co pchac w inny dom jak jest ten.tesciowa zna swoje dzieci cale zycie jak kazda matka wie jak przekonac by syn pomagal do konca etc.jesli da sie od poczatku kierowac i tam budowac to reszte zrobi wszystko co mamusia każe. Powinien najpierw skupic sie na Tobie wspolnym mieszkaniu teraz a pozniej ten pokoj w razie rozstania choć tez nie rozumiem takiego rozumowania i zakładania w ogole ze sie mozecie rozstac.zamiast isc do przodu w zwiazku mysli czarno co gdy sie rozpadnie.mowiac ze moze sie nie ożeni nie bierze pod uwage waszego ślubu i zwiazku na stałe ja to tak odebrałam czy źle zrozumiałam??
Andziula, bardzo dobrze.
Natalia, myśl chłodno. Nie kieruj się emocjami, one są złym doradcą.
Zaufaj ludziom, którzy byli w długich związkach.
Rodzina też za wiele nie pomoże, bo oni będą zawsze stronniczy.
Aby stwierdzić, że to jest ten jedyny trzeba pomieszkać ze sobą pod jednym dachem dzień w dzień min. 5 lat. Dzieci to również egzamin dojrzałości.
Pamiętaj, nie kieruj się emocjami myśl w kategoriach całego życia. W Polsce rozwodów jest coraz więcej.
Mieszkacie już razem ze sobą i sami się utrzymujecie?
Syzyf napisał/a:Jesteście oboje dorosłymi ludźmi i powinniście budować swoją rodzinę. Pomagać innym owszem, ale trzeba najpierw zadbać o swój związek.
I tu sie zgodze w 100 % . Skoro chce z toba byc to wy i wasz dom na 1 miejscu pozniej cala reszta. Jesli zacznie wsadzac w ten "pokoj" to sie zacznie dlugotrwaly priorytet by ukonczyc po czasie moze stwierdzic ze skoro tyle juz w to poszlo kasy to moze tam w tym JEGO pokoiku zamieszkac bo po co pchac w inny dom jak jest ten.tesciowa zna swoje dzieci cale zycie jak kazda matka wie jak przekonac by syn pomagal do konca etc.jesli da sie od poczatku kierowac i tam budowac to reszte zrobi wszystko co mamusia każe. Powinien najpierw skupic sie na Tobie wspolnym mieszkaniu teraz a pozniej ten pokoj w razie rozstania choć tez nie rozumiem takiego rozumowania i zakładania w ogole ze sie mozecie rozstac.zamiast isc do przodu w zwiazku mysli czarno co gdy sie rozpadnie.mowiac ze moze sie nie ożeni nie bierze pod uwage waszego ślubu i zwiazku na stałe ja to tak odebrałam czy źle zrozumiałam??
Zarzeka się, że nie chce mieszkać z rodzicami po ślubie ani z teściami oczywiście, bo będ a problemy, wtrącanie. Chce się zxe mną ożenić ale boi się że mogę odrzucić Go , stąd te uwagi.On sądzi, że ogarnie wszystko, że da radę wszystko naraz.Kocha mnie, widzę że Mu zależy , ale rodzina też dla Niego całym światem. Może lepiej gdybym z Nim porozmawiała, ale nie wiem jak , naprawdę, wyjdzie że chce ich skłócić itda On dalej będzie swoje wizje opowiadał
Andziula, bardzo dobrze.
Natalia, myśl chłodno. Nie kieruj się emocjami, one są złym doradcą.
Zaufaj ludziom, którzy byli w długich związkach.
Rodzina też za wiele nie pomoże, bo oni będą zawsze stronniczy.Aby stwierdzić, że to jest ten jedyny trzeba pomieszkać ze sobą pod jednym dachem dzień w dzień min. 5 lat. Dzieci to również egzamin dojrzałości.
Pamiętaj, nie kieruj się emocjami myśl w kategoriach całego życia. W Polsce rozwodów jest coraz więcej.
Mieszkacie już razem ze sobą i sami się utrzymujecie?
\czyli widzisz czarno nasz związek? tak szczerze?
no ufam takim osobom , np mamie , może mieć rację choć sama z siebie bym nie widziała problemu wielkiego.Nie chcę rozwodu, i ja, i On marzymy o czymś wyjątkowym, na całe życie, stąd moje rozterki ...cięzko to opisac. Co do emocji, mam mentlik w głowie, głównie złość na jego rodzinę, na Niego, że nie dąży do zamieszkania razem, niby myśli o zaręczynach za rok, tak wnioskuję, ale co z mieszkaniem ? dla niego żaden problem, chce coś budować, ja mam plac , niedaleko mamy ale On nie chce się tam budować, w takim razie się nie zamierzam dokładać finansowo, taka działka to coś, na dodatek woda, światło, tyle kosztów odejdzie, ale on nie, no to niie, ale zostanie sam z tą budową bo ja nie zamierzam nic robić w tym kierunku.
Natalia, daleki jestem od wyrokowania.
Mówię Ci tylko o podstawowych kwestiach związanych z budowaniem relacji.
Sama napisałaś, że się boi, że go zostawisz. To nie jest zdrowe podejście.
Jeśli Cię kocha i chce z Tobą być, to weźmie pod uwagę również Twoje potrzeby.
A z tą działką obok Twojej mamy, to też może nie być najlepszy pomysł, bo będzie to odwrotna sytuacja.
Ale zawsze działkę można sprzedać i kupić za te pieniądze w innym miejscu.
Powiedz mu o swoich obawach, właśnie w taki sposób jak tu, na forum. Daj mu czas do namysłu i poczekaj na jego kolej. Na pewno pojawi się odpowiedź w Twojej głowie i będziesz wiedziała jak postąpić.
Powodzenia!
Tu nie chodzi o sklocenie z rodzina tylko zalozenie swojej z toba i to powinno byc glownym priorytetem nie jakis pokoik w ktorym niby ma nie mieszkac tylko sobie czekac w razie klotni z toba.to bez sensu.alno jest gotow na zawsze z toba byc albo ma watpliwosci i bierze pod uwage mieszkanie u rodzicow.a czemu nie chce się budowac na twojej dzialce przeciez mieszkalibyscie oddzielnie od tesciow i twoich rodzicow??
Syzyf ale to wraz oddzielna dzialka nie trzeba uciekac tysiace km od rodziny by nie dac sie wtracac rodzinie.ja mieszkam z rodzicami w jednym domu jednak mieszkania oddzielne i nie pozwalam sie wtracac w moje zycie.to zalezy od charakteru duzo bo mna sie nie da manipulowac.sama podejmuje decyzje we wszystkim.a oddzielny dom nawet o kilka metrow to juz calkowicie oddzielenie.moja tesciowa zmanipulowala mojego meza na odleglosc mieszka w uk a przez tel potrafila zarzadzic swoje.to zalezy od sily charakteru jak bardzo pozwala soba kierowac badz nie pozwala sie wtracac w nic :-)
andziula, przekonałaś mnie
To bardzo miłe, że są tacy dobrzy ludzie, którzy potrafią wesprzeć w trudnych chwilach, dziękuję :*
On nie chce się wybudować bo niby te 10 km to za blisko, mama by przychodziła ;/, a ja mam taki plan, że jak znajdę pracę u siebie to wracam i trudno, wszystko zalezy od pracy. Ja Go nie rozumiem, tak jak piszecie, nie chodzi przeciez o odległość a nasze relacje , to jak jesteśmy podatni, chory argument ogólnie. Macie rację że muszę na spokojnie Go wypytać itd, tylko że nie chcę awantury , drażliwy temat po prostu spytam co jest dla Niego wazniejsze, na 1. miejscu żeby szczerze odpowiedział, czy swoje życie, budowanie rodziny czy pomaganie rodzicom, do tej pory poruszałam już tą kwestię kilka razy i zawsze było że on ogarnie wszystko i tu i tam albo że niby ja jestem ważniejsza .
34 2016-10-24 20:39:04 Ostatnio edytowany przez Syzyf (2016-10-24 20:40:23)
Macie rację że muszę na spokojnie Go wypytać itd, tylko że nie chcę awantury , drażliwy temat
po prostu spytam co jest dla Niego wazniejsze, na 1. miejscu żeby szczerze odpowiedział, czy swoje życie, budowanie rodziny czy pomaganie rodzicom, do tej pory poruszałam już tą kwestię kilka razy i zawsze było że on ogarnie wszystko i tu i tam albo że niby ja jestem ważniejsza .
Wiesz Natalio, kiedy jest prawdziwa miłość? Kiedy bez lęku mogę porozmawiać ze swoim partnerem. Nie boję się niczego zapytać, bo wiem, że on odpowie spokojnie i na odwrót nie boję się żadnego pytania, które zadaje partner.
Nie jest to łatwe, ale jak się tego nauczycie, to na pewno przetrwacie najgorsze dni. Takie rozmowy budują więź i bliskość między ludźmi.
Ja takiej partnerki szukam. W poprzednim związku odczuwałem ciągły lęk i stres.
Porozmawiaj z nim spokojnie i nie denerwuj się żadną odpowiedzią. Dopytuj jeśli masz wątpliwości. Przerwij na jakiś czas dyskusję jeśli pojawią się silne emocje.
Coś czuję, że jesteś bardzo mądrą kobietą.
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
Muszę przyznać, że widzę to trochę inaczej. A w zasadzie czytam i szlag mnie trafia. I przychodzi mi do głowy jedynie: Chcący szuka sposobu, ten kto nie chce - powodu.
Widzę tu rozpieszczoną księżniczkę mamusi niezdolną przeciąć pępowinę. Problem generalnie bierze się z tego, ze mamusia nie akceptuje kandydata na zięcia. A nie akceptuje, bo rodzina nie taka. Księżniczka zasadniczo uważa, że kandydat to wartościowy człowiek i jako taki powinien porzucić swoją patologiczną rodzinę (nie wiadomo co gorsze: piwo na stole, plany budowy domu, swojska kiełbasa czy odmienny sposób życia szwagierki) i żyć w towarzystwie jej rodziny pod czułą opieką krytykującej go mamusi. Swoją drogą interesujące, że nigdzie nie przewija się tatuś, czyżby jego zdanie było nieistotne? Księżniczka cierpi, bo miało być tak pięknie, odwiedziny w sąsiednim królestwie, bale z rodziną królewską w ich posiadłości, albo w zamku, który kandydat wybuduje księżniczce (BTW przedstawiając mu plan budowy domu na swojej działce przedstawiłaś też jakieś rozwiązanie odnośnie własności tego domu? w kontekście obowiązującej w polskim prawie zasady superficies solo cedit?) A tu wstrętny kandydat chce mieć swoje zdanie i jeszcze, impertynent jeden, twierdzi, że będzie utrzymywał kontakty ze swoją rodziną, a co gorsza twierdzi, że matce rodzonej będzie pomagał. No, ale czego można oczekiwać po ludziach, którzy nie są wegetarianami...
Droga księżniczko, skoro oczekujesz, że Twój kandydat odetnie się od rodziny to sama zrób dokładnie tak samo. On też ma prawo nie być zachwycony kontaktami z Twoją rodziną. Jeżeli oczekujesz od niego, że będziesz dla niego najważniejsza, to niech on też będzie najważniejszy dla Ciebie. Skoro oczekujesz, że będzie miał swoje zdanie, to Ty też miej swoje własne, a nie zdanie mamy.To normalne, że facet boi się Cię stracić, przecież Cię kocha. Ale jeżeli Ty bardziej niż straty jego obawiasz się niespełnienia oczekiwań mamy, to pozwól mu odejśc...
I jeżeli bierzesz pod uwagę zdanie ludzi będących w długich związkach to zechciej uwzględnić moje: 11 lat związku, w tym 7 małżeństwa, układanie stosunków z rodziną nadal trwa, ale zawsze mamy świadomość, ze najważniejsi dla nas dwojga jesteśmy my dwoje nawzajem, a teraz już troje :-)
10 km to o wiele dalej niz pokoik w tym samym domu!!! To najlepiej wyniescie sie za granice bo.i 100 km to bedzie za malo.
winnie, bardzo dużo złości czuję w Twojej wypowiedzi. Dlaczego szlag Cię trafia?
10 km to o wiele dalej niz pokoik w tym samym domu!!! To najlepiej wyniescie sie za granice bo.i 100 km to bedzie za malo.
ależ ja się z Tobą zgadzam, że wszystko zależy od siły charakteru i podatności na manipulację! i póki co ja tu widzę dyrygującą córką mamę i kandydata na męża usiłującego tego uniknąc... jak Natali07 pozwoli rządzić w swoim związku mamie, to i zagranicą będzie za blisko
inna sprawa, że wielu ludzi twierdzi to, co Ty: "moi rodzice się nie wtrącają, a ja nie pozwalam im sobą manipulować, a teściowie wtrącają się non stop, a mój współmałżonek się temu poddaje"... punkt widzenia zależy od punktu siedzenia ;-)
winnie, bardzo dużo złości czuję w Twojej wypowiedzi. Dlaczego szlag Cię trafia?
To prawda, ten wątek poruszył mnie bardziej niż te o rozwodach, przemocy w rodzinie i poważnych chorobach. Przypuszczalnie dlatego, że widzę w nim trochę historii mojego małżeństwa, gdzie obydwie mamy żyją w przekonaniu, że ich dzieci zasługują na kogoś lepszego. Tylko ja i mój mąż wiedzieliśmy, że chcemy być ze sobą i kwestia tego kto dołożył do mieszkania 100 tysięcy, a kto 50, albo czyj tatuś całe życie był dyrektorem nas nie poróżni. A tutaj oczyma wyobraźni (więc pewnie dużo tu może być moich domysłów, a mniej faktów) widzę młodego faceta z trudną przeszłością, który zakochał się w fajnej dziewczynie i wszystko było dobrze, dopóki się nie okazało, że nie jest w stanie sprostać oczekiwanim pań, więc całe życie będzie musiał się starać, żeby zmyć z siebie odium biedaka z gorszej rodziny, a i tak nigdy mu się to nie uda. No tak, bogaci żenią się z bogatymi... Co nie zmienia faktu, że po cichu licze na hapy end, jakikolwiek on by nie był ;-)
Natali07 napisał/a:Macie rację że muszę na spokojnie Go wypytać itd, tylko że nie chcę awantury , drażliwy temat
po prostu spytam co jest dla Niego wazniejsze, na 1. miejscu żeby szczerze odpowiedział, czy swoje życie, budowanie rodziny czy pomaganie rodzicom, do tej pory poruszałam już tą kwestię kilka razy i zawsze było że on ogarnie wszystko i tu i tam albo że niby ja jestem ważniejsza .
Wiesz Natalio, kiedy jest prawdziwa miłość? Kiedy bez lęku mogę porozmawiać ze swoim partnerem. Nie boję się niczego zapytać, bo wiem, że on odpowie spokojnie i na odwrót nie boję się żadnego pytania, które zadaje partner.
Nie jest to łatwe, ale jak się tego nauczycie, to na pewno przetrwacie najgorsze dni. Takie rozmowy budują więź i bliskość między ludźmi.
Ja takiej partnerki szukam. W poprzednim związku odczuwałem ciągły lęk i stres.Porozmawiaj z nim spokojnie i nie denerwuj się żadną odpowiedzią. Dopytuj jeśli masz wątpliwości. Przerwij na jakiś czas dyskusję jeśli pojawią się silne emocje.
Coś czuję, że jesteś bardzo mądrą kobietą.
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
Rozmawiałam z Nim przez tel bo nie wytrzymałam. Stwierdził, że moje pytania są irytujace, że któryś raz z kolei wracam do tego, że może warto poszukać kogoś kto ma wi ęcej kasy. Odp też że najpierw będzie pomagał tam, gdzie jest i że ja w tej sytuacji tez bym pomogla rodzicom, jeśli nie, to chyba się za bardzo róznimy, bardziej niż myślał.
Ale czemu wszystko sie teraz sprowadza do kasy i ktore jest bogatsze? Przeciez chodzilo o to by zaczac nowe zycie bez osob trzecich?po prostu moim zdaniem macie inne poglady inne priorytety na chwile obecna i albo to zaakceptujesz i poczekasz az zrobi sobie pokoj do ktorego ma uciec przed toba albo zajmiesz sie swoim zyciem moze z kims innym i jesli chcesz rodziny dzieci ogniska domowego juz teraz to raczej z kims innym kto bedzie w 100 % pewny juz ze chce ta rodzine od razu budowac a nie za kilka lat jak sobie pokoik zrobi tylko dla siebie.zastanow sie powaznie czego ty chcesz bo tu nikt nie podejmie decyzji za ciebie.
42 2016-10-25 10:33:51 Ostatnio edytowany przez Jozefina (2016-10-25 11:02:16)
Słuchajcie Kochani, piszę tu by się wyżalić, może mi ulży, no i liczę na słowa wsparcia, radę.
Postaram się w skrócie opisać problem.
Jestem od prawie 3 lat w związku, jestem szczęśliwa, mój chłopak ze mną też. Każdy ma wady , wiadomo , ale uwielbiam z Nim spędzać czas, potrafi być męski, romantyczny, czuły itd, zresztą przedw wszystkim to dobry człowiek, zaradny, kogoś takiego szukałam, na wady mogę przymknąć oko, bo nie są chyba tak rażące. Natomiast problemem jest inna kwestia. Mamy coraz powazniejsze plany, no i wszystko ok, jesli chodzi O niego, wątpliwości nie mam.Natomiast rodzinkę ma odjechaną, tata - były alkoholik, zmarnował im życie, drewniany dom Im się wali, bo wolał pić niż pomyśleć o ulepszaniu czegoś, w związku z tym rzekomo wstydzą się mnie zapraszać, byłam 2 razy na chwilkę, ale podpity ojciec wziął mnie zaprowadził , gdyby nie to, pewnie w ogóle bym tam nie zajrzała. Warunki faktycznie kiepskie dość. No i właśnie, czyli NIGDY nie będę tam miała wstępu po ewentualnym ślubie, bo przecież nie ma warunków.,mają plan że nabiorą kredytu i mają się budować, też mnie to napawa ogromnym lękiem. Jego siostra - totalne przeciwieństwo mnie, nie ma o czym gadać ;/ , brat popija. Raz czy dwa w roku zaprasza mnie na uroczystości rodzinne u dziadków ale tam nawet nie chcę już jechać, bez sensu. No jak dla mnie chory klimat , co ja mam myśleć i robić? marzyłam o fajnej rodzince, w miarę dobrych relacjach, wspólne spotkania od czasu do czasu, a tak? co to będzie za przyszłośćnie mam nawet okazji zobaczyć jak Oni żyją, jacy są.Dziwi mnie, że nie są w ogóle gościnni, nie chodzi o cz,ęstowanie obiadkami, ale zwykłe zaproszenie, pogadanie. Moja rodzina zupełnie inna, kurcze nie wiem już, mam mentlik w głowie, czy tylko ja tak mam? chłopak fajny, w moim typie, pokochałam Go, od początku było to coś, zapraszał mnie niby do domu, ale potem wyszło przypadkiem że matka nie chciała
smutno mi, zła jestem czasem przez to na Niego i na siebie , choć to nie Jego wina, wiem , ja naprawdę się załamuję tym co to będzie po ślubie z taką rodzinką.... on za Nimi jest oczywiście i dobrze, w końcu rodzina , ale naprawdę nie ogarniam
:(napiszcie coś proszę, no i dziękuję tym którzy poświęcili swój czas na przeczytanie.Dla mnie to bardzo trudna sprawa, jedyna tak trudna w moimżyciu
Droga Natali, cos Ci wkleje
Witam. Od jakiegoś pół roku tkwię w poważnych rozterkach, w końcu po raz 1. zdecydowałam się skorzystać z pomocy obcych ludzi z forum. Liczę na rady, na wsparcie , bo wariuję. Jestem już prawie 2,5 roku w związku, chłopak ma swoje wady i zalety jak każdy, mamy prawie po 30 lat, mamy poważne zamiary wobec siebie. Chłopak jest rozsądny, ma fajne zalety, ważne dla mnie, wady w miarę do ogarnięcia, ważne że ma szacunek do mnie,do innych, kocha mnie, daje wsparcie kiedy trzeba itd Natomiast mam poważny problem, nie wiem czy chce się zaręczać, On o tym wspomina, a powód dotyczy Jego rodzinki, która mi bardzo nie odpowiada.Ma on 3 rodzeństwa: dwóch braci i siostrę, nie ma wielkiej różnicy wieku między nami, natomiast to co dawno już zauważyłam :dużo piją, byliśmy na kilku wyjazdach, zapijali się skrzyniami piw, nie ze wypiją 2 -3 , ale z 7 na głowę.Głowy mają mocne, nic nie odwalają , nie tylko piwo piją, inne trunki też , ale to taka podstawa. Ich ojciec to alkoholik, 20 lat terroryzował rodzinę, ale mama była z NIm współuzależniona. Nie zapraszają mnie nigdy do domu, z dwa razy na chwilkę byłam , bo rodzina jest w nędzy pogrążona, dzieci muszą pomagać.Ojciec wciąż popija , mniej niż wcześniej, ale popija.Chłopak twierdzi, że nie jeżdżę do Niego, nie zaprasza bo nie ma warunków, a gdy byłam te dwa razy również towarzycho popijało skrzynki piw :(ja nie chcę się wynosić, sama jestem abstynentką, raz na rok wypiję piwo z sokiem , wszystko dla ludzi jest ale uważam, że oni przeginają, mój chłopak nie pije , ale boję się , że wpadnie w trans choć zapewnia że nie. No ale ufam Mu, bardziej martwi mnie coś innego, jak będą wyglądały nasze spotkania po ewentualnym ślubie? nie ciągnie mnie do nich, mam obrzydzenie jakieś do osób nadużywających alko, jego siostra zupełnie inna niż ja, pół chłopak, ciężko o rozmowę głębszą
moja mama nie chce widzieć jego rodziców, szczególnie ojca alkona, jest nastawiona anty. Co ja mam robić? chciałabym szczerze mu powiedzieć że nie podoba mi się to , myśle ze się domyśla, bo krytykowałam z lekka nieraz jego familię, z 2 str jest DDA więc będzie z Nim strasznie ciężko na ten temat porozmawiać, jest bardzo za rodziną, dla niego to najważniejsza wartość. Eh, nie wiem sama , mam mentlik. Oni niby tak mnie lubia, ale wstępu nie mam
zapraszają 2 razy d roku na święta - taki zjazd u Jego babci na który juz nie mam ochoty jezdzić. Czy ja przesadzam? nie wiem już. Chłopak się wydaje dobry, szczery, choć np moja mama nie widzi tych cech u niego, jedynie wady wytyka . Dziękuję z serca za czas poswięcony na czytanie i energię , bardzo proszę o słowo komentarza. Pozdrawiam
Jak widac macie podobny problem. Poczytaj moze co ludzie poradzili tamtej dziewczynie
O i ta dziewczyna jest w podobnej sytuacji
Czy mogę powiedzieć chłopakowi, że nie lubię jego rodziny? i w przyszłości nie zamierzam do nich jakoś jezdzić itd.Czy to będzie przegięcie?Może mu być przykro. Przede wszystkim moja mama ich nienawidzi i mnie dodatkowo nakręca, ojciec 20 lat pił , bił matkę itd, a ta zasuwała na dzieci i jego. To prości ludzie, siostra chamska, najmłodszy pijak, nieciekawie. Mamie marzą się inni teściowie i zięć, który jest zaniedbany
A ja przyczepie sie do czegos innego: piszesz o jego ojcu "byly alkoholik".
A on wam otworzyl drzwi i byl "podpity".
Jak definiujesz alkoholika?
Przeciez to alkoholik z krwi i kosci.
Musisz byc ostrozna i bacznie obserwowac jego relacje z ta pijacka rodzina.
Czy musisz od razu brac slub?
Pozyj z nim. Poobserwuj. Powiedz mu o twoich watpliwosciach. Bez urazy, spokojnie i rzeczowo. Nie pakuj sie z mety w malzenstwo-
Czytam i nie wierze wlasnym oczom. Czy to jest jego wina, ze jego rodzina ma problem alkoholowy? Chyba dobrze o nim swiadczy, ze wspiera wlasnych rodzicow?
Wspolczuje mu, ze wybral taką partnerkę. Bije z twoich postow pogarda i wywyzszanie się, ze jestes z tzw lepszej rodziny. Straszne.
ja tu zadnej pogardy nie widze. Nie przesadzaj.
jesli dziewczyna pochodzi z niepijackiej rodziny, to dla niej okolicznosci, ktore tam panuja sa zaskakujaca nowoscia.
Nie, on nie musi byc zlym patologiem. Moze wrecz przeciwnie!!!!
Ale obserwowac sytuacje musi i trzymac reke na pulsie tez.
Patologiczny alkoholozm to choroba z wyboru.Oni tak chca, jego brat okazuje sie , ze tez.
Ma przymknac na wszystko oczy i wdziac na siebie jak najszybciej slubna suknie?
Nie.
Musi go poznac.
I jego relacje z ta chora rodzina tez. I tu nie chodzi o pogarde, tylko o zdrowy rozsadek.
Wystrzelilas jak z karabinu maszynowego. Mam podejrzenie, ze moze sama masz troche "niefajna" rodzine i dlatego sie ciskasz.
On nie musi byc zlym czlowiekiem.Ale trzeba byc czujnym- jego brat tez przeciez wlaczyl sie do gry.
ja tu zadnej pogardy nie widze. Nie przesadzaj.
jesli dziewczyna pochodzi z niepijackiej rodziny, to dla niej okolicznosci, ktore tam panuja sa zaskakujaca nowoscia.Nie, on nie musi byc zlym patologiem. Moze wrecz przeciwnie!!!!
Ale obserwowac sytuacje musi i trzymac reke na pulsie tez.
Patologiczny alkoholozm to choroba z wyboru.Oni tak chca, jego brat okazuje sie , ze tez.
Ma przymknac na wszystko oczy i wdziac na siebie jak najszybciej slubna suknie?
Nie.Musi go poznac.
I jego relacje z ta chora rodzina tez. I tu nie chodzi o pogarde, tylko o zdrowy rozsadek.
Wystrzelilas jak z karabinu maszynowego. Mam podejrzenie, ze moze sama masz troche "niefajna" rodzine i dlatego sie ciskasz.
On nie musi byc zlym czlowiekiem.Ale trzeba byc czujnym- jego brat tez przeciez wlaczyl sie do gry.
Poniewaz pochodze z troche " niefajnej" jak to zauwazylas rodziny to pozwole sobie sie cisnac.
Po pierwsze patolog to wg. S J P specjalista, naukowiec badający ogół zagadnień dotyczących przyczyn, mechanizmów i skutków chorób. Nic autorka nie wspomina o tym by jej byc moze narzeczony mial wyksztalcenie medyczne.
A na dzielenie rodzin na pijackie i niepijackie mam uczulenie.
Rodzicow sobie nie wybierasz. Byc moze chlopak ocenia swoja rodzine inaczej? Byc moze wcale nie czuje ze mu zmarnowali zycie? I byc moze na tyle kocha swoich rodzicow by chciec im pomoc? Moze tez tak byc ze widzi jaki stosunek, i tak, jednak pogarde ma autorka do nich i ich biedy.
Po drugie dziewczyna ma problem. Jest juz tym chlopakiem ponad 2 lata i nic jej nie odpowiada. Nic nie jest takie jak sobie wymarzyla, ale ciagle z nim jest i ciagle zaklada niekonczace sie tematy o tym jaka to jego rodzina jest patologiczna, on zaniedbany, jej matka go nie akceptuje i w kolko macieju.
Jak tylko na forum zwroca jej uwage by nie zakladala tylu watkow to znika i wraca pod innym nickiem. I opsuje w kolko te same problemy. Smutne
To nie jest pogarda, ale obawa, lęk o przyszłość. Nasłuchałam się story o ludziach z takich domów i nikt mi nie powie, że nie są trudni niekiedy. Sytuacja jest trudna, gdy się kogoś kocha ale widzi się, że jego rodzina jest jakaś zamknięta strasznie i ogólnie zagląda do kieliszka.Jedyny plus - przyznał że brat przegina, ale może wiadomo wstyd mu najeżdżać na rodzinę. Nieprawda, że nic mi nie pasuje, tak jak piszę - chłopak ok ogólnie, naprawdę mi zależy ale zamartwia przyszłość, bo nie wiem jak chce to wszystko poogarniać. Dziękuję z serca osobom, które mnie rozumieją , a mnie pozostaje poczekać, nie wiem, czas pokaże ....
Wg mnie płytko do tego podchodzisz. Bardziej się bym martwiła tym, że chłopak może pójść w ślady ojca i pić albo bić. Kredyt rodziców to swoją drogą, bo skoro on jest tak zżyty z rodziną to faktycznie może być tak, że zacznie im spłacać kredyt albo co gorsze weźmie kredyt na siebie.
To, że Cię nie zapraszają to akurat rozumiem, bo nikt nie lubi się chwalić norą, w jakiej mieszka. W dodatku Ty wydajesz się wywyższać nad nimi.
Obstawiam, że prędzej czy później go rzucisz, bo dla ciebie on wywodzi się z plebsu i ciężko Ci to znieść.