Nie mogę znaleźć sobie chłopaka.
Mam 26 lat, od 3-4 lat nie byłam w 'normalnym', 'prawdziwym' związku. Nie liczą się spotykania, które nie wypalały, randki i spotykania z kolegami...
Wiem czego chcę, mam dość ostre rysy twarzy. Jestem ładna. Czasem mam wrażęnie, że chłopcy w moim wieku się mnie boją. Że faceci w wieku 24-30 lat wolą wybrać sobie taką koleżankę do picia, do imprezowania niż normalną dziewczynę. Bo normalna dziewczyna= dom, spokój , ustatkowanie.
Ja wcale nie chce się stabilizować, chcę się rozwijać, mam pasje, pracuję, jeszcze studiuję. No i w tym problem.
Oglądałam wiele filmików na youtube o singielkach samorealizujących się. Zawsze było mówione, spuść z tonu itp.
Jak mam spuścić z tonu jeśli jestem otoczona chłopakami w moim wieku, którzy rozmawiają ze mną jak z partnerem- a nie materiałem na dziewczynę. Może stwarzam pozory osoby trudnej, ciężkiej? Nie rozumiem tego.
Wkurzają mnie moje koleżaneczki, ameby tzw., dziewczynki kopie siebie- one zawsze mają nowych chłopaków. Albo z drugiej strony imprezowiczki, laski szamoczące się , z jednej imprezy na drugą, dziewczyny, które imprezują tak jak moi koledzy, są koleżaneczkami, każdy je zna- każdy chce z nimi pić, każdy chce je znać, są głośne.
Ja nigdy nie imprezowałam tyle, nie miałam dużej tolerancji na alkohol...
Zawsze byłam na uboczu na imprezach, nigdy w centrum, zawsze takie laski mnie przekrzykiwały- opowiadały o innych, o ich życiu prywatnym.
Ja nienawidzę obgadywać ludzi, zawsze unikałam tego tematu...
Postępuję jak facet - skupiam się na sobie i robię swoje.
Wiem, że faceci chcą mieć dziewczynę fajną, wyluzowaną, ogarnięta, kumpeklę.
Ale co to znaczy aby ktoś był kumpelką? W oczach moich kolegów to dziewczyna imprezująca, pijąca ( trochę też ćpająca) , imprezowiczka, taka która sama nie boi się iść do klubu techno, która sama z facetami pije, pali... Mam pełno takich koleżanek i o nich mówią faceci- moi koledzy.
A ja? Nadal sama.
Kilka miesięcy temu od mojego byłego dowiedziałam się że jestem zbyt wybredna, zbyt samolubna i powinnam brać to co życie mi daje.
Szkoda, że on wcześniej był w związkach z normalnymi dziewczynami, prawo, medycyna.
Od 2 lat ugania się za jedną imprezowiczką.
Ja byłam tylko odskocznią co bardzo przeżyłam. Nie wiem dlaczego wierzyłam w to co mówi i w jego gesty.
Najlepiej rozmawia i przebywa mi się z facetami starszymi, ale oni np już nie chcą iść do klubu potańczyć tylko siedzieć w domu z piwkiem, realizować siebie.
Nie wiem czy ja szukam ideału, a może jak powiedział to mój były- za bardzo skupiam się na sobie i jestem wybredna?
O tej imprezowiczce, koleżance mówi, że jest 'wyluzowana'.
Były chłopak mojej siostry ma inną dziewczynę starszą o 5 lat od mojej siostry wyluzowaną koleżankę w wieku 29 która ledwo co zrobiła licencjat.
O co chodzi?
Mama mówi że jeszcze nie znalazłam tego co mnie okiełzna.
Moje koleżanki imprezowiczki, te które są bardzo 'lekkie' w swoim zachowaniu do facetów, te które odpowiadają bardzo wulgarnie, te które są ironiczne, mają cięte riposty zawsze kogoś znajdą.
Może jestem za grzeczna? Może dążę do nieosiągalnego ideału? Może naprawdę jestem spięta.
Jak to jest Panie i Panowie?
Powinnam spuścić z tonu?
Dlaczego nikogo nie mam.