Hej, nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć i co zrobić, więc piszę tutaj.
Z dziewczyną rozstałem się ponad 2 miesiące temu, powodem naszego rozstania była kłótnia o jakąś pierdołę, po której ona stwierdziła, że kocha mnie i jej zależy, ale czasami nie umie odnaleźć się w tej sytuacji i dlatego nie możemy być razem.
Podczas trwania naszego związku bywały wzloty i upadki, sporo przeciwności razem pokonaliśmy, ale ja zawsze starałem się być dla niej idealny- romantyczne gesty, odkładanie swoich obowiązków żeby wesprzeć ją w trudnej chwili, znoszenie jej humorków kiedy miała zły dzień itp.
Ona dawała mi to czego najbardziej potrzebowałem- czucie ciepła jej skóry na mojej(naprawdę to potrafiło mnie uspokoić i wyluzować jak miałem fatalny dzień).
Po naszym rozstaniu ona chciała żebyśmy zostali przyjaciółmi, ale ja powiedziałem jej jakie są moje uczucia do niej, i że nie potrafię traktować jej tylko jako przyjaciółki/kumpeli bo mnie to cholernie boli.
Spotykaliśmy się dosyć często i robiliśmy wtedy różne rzeczy- chodziliśmy do kina, na spacery trzymając się za ręce itp. Było tak jakbyśmy znowu byli razem(sypialiśmy nawet ze sobą).
Kiedy wyjeżdżała na miesiąc do innego miasta to odprowadziłem ją na pociąg, pocałowała mnie i powiedziała, że będzie bardzo tęsknić.
Po kilku dniach napisałem jej, że tęsknie za tym co było, że brakuje mi jej itp. a ona odpisała mi, że to wszystko nie powinno mieć miejsca bo ona tylko potrzebowała czyjegoś ciepła a ja robiłem sobie jakieś chore nadzieje na coś co nigdy nie wróci.
Po powrocie do mojego miasta spotkaliśmy się znowu-poszliśmy do kina, później na kolację i skończyliśmy razem w łóżku. Sielanka znowu trwała kilka dni, a potem ona znowu wyjechała i napisała, że nie powinno tak być itp.
Co powinienem o tym wszystkim myśleć? Jestem dla niej tylko pocieszeniem dopóki nie znajdzie innego czy może jednak coś czuje i nie potrafi się do tego przyznać? Proszę Was o szczere odpowiedzi bo ta sytuacja rozrywa mnie od środka każdego dnia i każdej nocy bo wciąż mi na niej zależy i ją kocham.