Witam moje drogie Netkobietki! Czesc z Was byc może mnie kojarzy, inne nie, więc opiszę swój problem. A moim problemem jest...em sam ja. Wczoraj skonczyłem 25 lat. Ćwierć wieku. kupa czasu. Wydawałoby się że poważny student lub prawie ułożony życiowo facet. Po części to racj bo mam całkiem niezłą, dobrze płatna pracę, mam swoje hobby, lubie podróżować itp. Tyle że nie czuję życia. 96% moich znajomych może się pochwalić drugą połówką, dziećmi, przyjaciółmi, cotygdniowymi wyjazdami ze znajomymi, dziesiątkami zdjęc na fb na których sie uśmiechają, są pełni życia. A ja? Jestem samotny. Brak dziewczyny to jedno, ale nie mam tez prawdziwych przyjaciół. Właściwie nie mam przyjaciół. Przykre ze mało kto potrafi znaleźć dla mnie czas podczas gdy inni sie kontaktują ze mną tylko wtedy gdy potrzebują pomocy i magnicznie przypominają sobie o mojej osobie. U kobiet zero powodzenia, jestem nieśmiały. Nigdy nie byłem w związku. A jak już coś zaczeło sie powoli układać, to zawsze urywał się kontakt. A potrafię być bardzo rozmowny, nie jestem tez brzydki (przystojny nie jestem ale nie jest źle). Więc co ze mną jest nie tak? Czemu ucieka mi życie?? Co zrobić by to przerwać? Z roku na rok coraz mniej wytrzymuje moją samotność...
Panowie! Skąd pomysł, że osobą grająca rolę ofiary jest dla kogokolwiek atrakcyjna?
Poczucie osamotnienia ma to do siebie, że samo się wzmacnia, trzeba bardzo na to uważać. Nie obrażać się na życie. To nie samotność jest tragedią, ale nasze przekonanie, ze jesteśmy pokrzywdzeni przez los.
Cytat Eichelbergera jest na prawdę w punkt. Piotrze, przeczytaj go dokładnie;-)
Tym co znajomi wrzucają na fb nie przejmuj się za bardzo, nie porównuj się i pamiętaj, że to często tylko pokazówka, która rozmija się mocno z rzeczywistością.
Jeśli część znajomych kontaktuje się z Tobą tylko kiedy czegoś potrzebują to pokaż im, że nie jesteś jak piesek na zawołanie, nie załatwiaj ich próśb od ręki, a jeśli wymagają poświęcenia czasu, to po prostu powiedz, że jesteś zajęty.
Rozumiem, że nie masz wielu znajomych, a nowych wcale nie jest tak łatwo poznać. Żeby kogoś poznać, trzeba dać się samemu poznać... Jak ludzie mają Cię poznać jeśli do nich nie wychodzisz? Zaraz napiszesz, że sam to nigdzie nie pójdziesz, bo to dziwnie, głupio, nie pasuje. Spróbuj się przełamać, ale nie wychodź z myślą "muszę dziś poznać przyjaciela na całe życie"
Ciekawe, czy Pan Eichelberger sam był samotny, bo jeśli nie, to można uznać, że nie wie, o czym mówi.
5 2016-08-16 21:23:13 Ostatnio edytowany przez Daniela Czerwińska (2016-08-16 22:46:33)
Ciekawe, czy Pan Eichelberger sam był samotny, bo jeśli nie, to można uznać, że nie wie, o czym mówi.
Myślę, że bardziej chodziło mu o poczucie osamotnienia wywołane przez postawę "zostałam skrzywdzona, cierpię i nikt mnie nie rozumie". Jeżeli ktoś ma takie poczucie osamotnienia w sobie, to ono nie zniknie nawet jeśli poznamy przyjaciela. Smutek odcina nas od innych ludzi.
Masz pasję, lubisz podróżować. Może poszukaj wyjazdów grupowych, osób z którymi od razu coś cię łączy. FB daje fałszywy obraz. A jak reagują twoi znajomi, jeśli np. wiesz, że twój kolega miał ważny egzamin i piszesz do niego zapytać się jak mu poszło?
A jak reagują twoi znajomi, jeśli np. wiesz, że twój kolega miał ważny egzamin i piszesz do niego zapytać się jak mu poszło?
Część z nich normalnie odpowiada (uda sie chwile pogadać), inni tylko odpiszą i nie ciągną dalej rozmowy lub mają podejrzane wymówki że nie mają czasu (gdy proponuje np. wyjscie na piwo) albo w ogole nie odpisuja choć mają to odczytane. Z telefonami podobnie. Ponadto czekam juz pół roku na listy od dwójki znajomycH (tak, wyslalem listy takie tradycyjne).
O ile sama nie lubię konwersacji na komunikatorach czy przedłużających się rozmów przez telefon, o tyle taki tradycyjny list ująłby mnie bardzo .
Zadałeś w tytule pytanie "czy jestem normalny?". Pojęcie "normalność" jest jednak bardzo względne i dla każdego może oznaczać coś innego, bo przecież nie chodzi o to, aby wpisać się w ramy większości.
Jeśli jednak mielibyśmy spróbować pomóc Ci rozwiązać zagadkę "co z Tobą nie tak", to musiałbyś coś więcej o sobie napisać - gdzie bywasz, co robisz, aby wyrwać się ze szponów samotności, czy zawsze czułeś się zepchnięty na margines, jak wyglądają Twoje stosunki z innymi osobami w pracy, czy pozwalasz się wykorzystywać.
Być może przyjąłeś już (zupełnie nieświadomie, a jednak jest to wyczuwalne dla innych) postawę desperata, przez co w sytuacjach towarzyskich nie zachwujesz się naturalnie, za wszelką cenę starasz się, aby inni Cię lubili, dlatego nie zawsze szczerze wyrażasz swoje zdanie. I tak dalej.
Brainless napisał/a:Ciekawe, czy Pan Eichelberger sam był samotny, bo jeśli nie, to można uznać, że nie wie, o czym mówi.
Myślę, że bardziej chodziło mu o poczucie osamotnienia wywołane przez postawę "zostałam skrzywdzona, cierpię i nikt mnie nie rozumie". Jeżeli ktoś ma takie poczucie osamotnienia w sobie, to ono nie zniknie nawet jeśli poznamy przyjaciela. Smutek odcina nas od innych ludzi.
Poczytałem sobie jego biografię i nadal utrzymuję, że nie wie, o czym mówi.
Daniela Czerwińska napisał/a:Brainless napisał/a:Ciekawe, czy Pan Eichelberger sam był samotny, bo jeśli nie, to można uznać, że nie wie, o czym mówi.
Myślę, że bardziej chodziło mu o poczucie osamotnienia wywołane przez postawę "zostałam skrzywdzona, cierpię i nikt mnie nie rozumie". Jeżeli ktoś ma takie poczucie osamotnienia w sobie, to ono nie zniknie nawet jeśli poznamy przyjaciela. Smutek odcina nas od innych ludzi.
Poczytałem sobie jego biografię i nadal utrzymuję, że nie wie, o czym mówi.
Myślę że żeby komuś pomòc i doradzić samemu przez to trzeba przejść. Nie chodzi mi tutaj o chorpby fizyczne ktòre lekarz nie musi mieć a może wyleczyć. Raczej o sytuacje życiowe takie jak samotność czy choroba psychiczna. Powinna doradzać osoba ktòra sama z tego wyszła i ma jakieś sposoby. Dlatego nievwierze psychologą czy psychiatrą czy terapeutą w 100 %. Bo jakie oni mają dośeiadczenia życiowe ? Zazwyczaj to osoby z dobrych rodzin ktòrych bułp stać ma dobre studia psychologiczne. Ale jest jedna Osoba ktòra ciebie rozumie jak mało kto, i kiedy otworzysz serce uzyskasz odpowiedzi. Chyba wiesz p kim pisze.
10 2016-08-18 16:04:39 Ostatnio edytowany przez Brainless (2016-08-18 16:05:25)
Brainless napisał/a:Daniela Czerwińska napisał/a:Myślę, że bardziej chodziło mu o poczucie osamotnienia wywołane przez postawę "zostałam skrzywdzona, cierpię i nikt mnie nie rozumie". Jeżeli ktoś ma takie poczucie osamotnienia w sobie, to ono nie zniknie nawet jeśli poznamy przyjaciela. Smutek odcina nas od innych ludzi.
Poczytałem sobie jego biografię i nadal utrzymuję, że nie wie, o czym mówi.
Myślę że żeby komuś pomòc i doradzić samemu przez to trzeba przejść. Nie chodzi mi tutaj o chorpby fizyczne ktòre lekarz nie musi mieć a może wyleczyć. Raczej o sytuacje życiowe takie jak samotność czy choroba psychiczna. Powinna doradzać osoba ktòra sama z tego wyszła i ma jakieś sposoby.
Jeśli chodzi o istotę problemu, to zgadzam się. Polać ci. Chociaż nie wykluczam tego, że istnieją porządni terapeuci, którzy kierują się nie wyuczonymi na studiach regułkami, tylko raczej właśnie intuicją, znajomością człowieka i mądrością życiową.
Dlatego nievwierze psychologą czy psychiatrą czy terapeutą w 100 %. Bo jakie oni mają dośeiadczenia życiowe ? Zazwyczaj to osoby z dobrych rodzin ktòrych bułp stać ma dobre studia psychologiczne.
Trzeba jeszcze odróżnić, że studia psychologiczne (psycholog) =/= studia medyczne (psychiatra), tak więc o ile do tych pierwszych stosowałbym zasadę mocno ograniczonego zaufania, tak Ci drudzy posiadają prawdziwie naukową wiedzę o tym, jak działa szeroko pojęta psychika człowieka. Tym drugim zapewne oddałbym się w opiekę, gdyby sprawy przybrały już wyjątkowo drastyczny obrót.
Ale jest jedna Osoba ktòra ciebie rozumie jak mało kto, i kiedy otworzysz serce uzyskasz odpowiedzi. Chyba wiesz p kim pisze.
Nadal jeszcze utrzymuję, że pomóc człowiek może sobie sam, natomiast wskazówki, jak to zrobić, może uzyskać od terapeuty. Gdyby oni nie mieli skuteczności w pomaganiu ludziom, wolny rynek zweryfikowałby ich bezlitośnie. Z drugiej strony liczba naiwnych i potrzebujących kogoś, komu mogliby wyrzygać swoje problemy może być tak duża, że nawet szarlataneria będzie w stanie się utrzymać.
Miałam podobną sytuację jeszcze dwa lata temu. Teraz już czuję się mniej samotnie, bo odświeżyłam kontakty z przyjaciółkami i przyjaciółmi z czasów licealnych i od tej pory regularnie robimy coś wspólnie. Więc nie czuję się już taka zdołowana (aczkolwiek drugiej połówki jak nie było, tak nie ma, a wisi już nade mną trzydziestka).
O ile sama nie lubie konwersacji na komunikatorach czy przedłużających się rozmów przez telefon, o tyle taki tradycyjny list ująłby mnie bardzo
.
Zadałeś w tytule pytanie "czy jestem normalny?". Pojęcie "normalność" jest jednak bardzo względne i dla każdego może oznaczać coś innego, bo przecież nie chodzi o to, aby wpisać się w ramy większości.Jeśli jednak mielibyśmy spróbować pomóc Ci rozwiązać zagadkę "co z Tobą nie tak", to musiałbyś coś więcej o sobie napisać - gdzie bywasz, co robisz, aby wyrwać się ze szponów samotności, czy zawsze czułeś się zepchnięty na margines, jak wyglądają Twoje stosunki z innymi osobami w pracy, czy pozwalasz się wykorzystywać.
Być może przyjąłeś już (zupełnie nieświadomie, a jednak jest to wyczuwalne dla innych) postawę desperata, przez co w sytuacjach towarzyskich nie zachwujesz się naturalnie, za wszelką cenę starasz się, aby inni Cię lubili, dlatego nie zawsze szczerze wyrażasz swoje zdanie. I tak dalej.
Gdzie bywam? Czasami robię kilkudniowe wypady po Polsce (zazwyczaj samotne), włócze sie po barach ze znajomymi itp.
Co robię? Mogę tylko zdradzic ze moja praca polega na osobistych rozmowach (znaczy sie w cztery oczy) z różnymi klientami.
Czy zawsze czułem się zepchnięty? Troszkę tak... Nie byłem "gwiazdą" w szkole czy klasie, a czasami się ze mnie śmiano (na szczeście nie aż za często).
Stosunki w pracy? Dobre. Z paroma osobami (i to płci przeciwnej!) mam świetny kontakt, nie wstydzę sie pogadać na różne tematy. Niektóre osoby pewnie mnie obgadują ale to przecież normalne. Pozostałe osoby (czyli jakieś 75%) ma neutralne, obojetne nastawienie do mnie.
Nie, nie pozwalam się wykorzystywać. A na pewno nie w pracy.
W sytuacjach towarzyskich właśnie jestem zbyt cichy, spokojny, małomówny itp.. Im więcej osób = tym bardziej nieśmiały jestem .
Miałam podobną sytuację jeszcze dwa lata temu. Teraz już czuję się mniej samotnie, bo odświeżyłam kontakty z przyjaciółkami i przyjaciółmi z czasów licealnych i od tej pory regularnie robimy coś wspólnie. Więc nie czuję się już taka zdołowana (aczkolwiek drugiej połówki jak nie było, tak nie ma, a wisi już nade mną trzydziestka).
Ja też staram się podtrzymywać kontakty z podstawówki, liceum czy studiów. Napisałem nawet poł roku temu do dwójki dobrych znajomych tradycyjne listy. Niestety nadal nie uzyskałem odpowiedzi...
13 2016-08-23 02:16:29 Ostatnio edytowany przez Olinka (2016-08-23 23:53:25)
Z tego, co piszesz to jesteś w 100% normalnym, fajnym facetem. Myślałam, jak mógłbyś poznać nowych ludzi i na szybko znalazłam portal [tu był nieregulaminowy link]. W sumie jak chcesz to możemy pogadać od czasu do czasu po koleżeńsku. Też teraz urwały mi się stare kontakty i w sumie mam podobny problem.
--------------
Na przyszłość bardzo proszę nie poprawiać moderatorskiej edycji, udając, że regulamin nigdy nie został złamany .
Skoro lubisz podrozowac moze poszukaj osob do wspolnego podrozowania na forach podrozniczych? Z tego co slyszalam jest tego sporo, ludzie zgaduja sie i wspolnie gdzies jada (np. pisza, ze maja bilety na dany termin w dane miejsce i kto jedzie z nimi).
15 2016-08-23 22:12:33 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-08-23 22:21:58)
(...) ale nie mam tez prawdziwych przyjaciół. Właściwie nie mam przyjaciół. Przykre ze mało kto potrafi znaleźć dla mnie czas podczas gdy inni sie kontaktują ze mną tylko wtedy gdy potrzebują pomocy i magnicznie przypominają sobie o mojej osobie..
W życiu można mieć co najwyżej znajomych - dobrych, życzliwych, długoletnich, dawno nie widzianych, zaufanych, zawistnych, fałszywych itd. Przyjaźni w dorosłym życiu nie ma. Z tego, co piszesz w większości masz tych ostatnich. Niestety niewiele o sobie napisałeś, żeby móc powiedzieć z czego to może wynikać. Może charakter pracy zawodowej? Czy większość Twoich znajomych to ludzie z branży?
Gdzie bywam? Czasami robię kilkudniowe wypady po Polsce (zazwyczaj samotne), włócze sie po barach ze znajomymi itp.
Co robię? Mogę tylko zdradzic ze moja praca polega na osobistych rozmowach (znaczy sie w cztery oczy) z różnymi klientami.
Czy zawsze czułem się zepchnięty? Troszkę tak... Nie byłem "gwiazdą" w szkole czy klasie, a czasami się ze mnie śmiano (na szczeście nie aż za często).
Stosunki w pracy? Dobre. Z paroma osobami (i to płci przeciwnej!) mam świetny kontakt, nie wstydzę sie pogadać na różne tematy. Niektóre osoby pewnie mnie obgadują ale to przecież normalne. Pozostałe osoby (czyli jakieś 75%) ma neutralne, obojetne nastawienie do mnie.
Nie, nie pozwalam się wykorzystywać. A na pewno nie w pracy.W sytuacjach towarzyskich właśnie jestem zbyt cichy, spokojny, małomówny itp.. Im więcej osób = tym bardziej nieśmiały jestem.
Jeśli to co piszesz pokrywa się z rzeczywistością, a przecież nie mam powodów zakładać, że tak nie jest, to wychodzi na to, że wszystko z Tobą w porządku. Jesteśmy przecież różni, nie każdy jest typem gwiazdy, która błyszczy, robiąc przy tym wokół siebie mnóstwo hałasu. Wiele jest osób nieśmiałych i nie jest to żadną ujmą, ta cecha może jedynie stanowić barierę, przez którą nie dajesz się innym poznać. W końcu nie wszyscy posiadają w sobie cechę, która z powodu zainteresowania drugim człowiekiem skłania ich do tego, aby do niego dobijać. Przy czym poza sytuacjami towarzyskimi, w których spotyka się większe grono osób, są też inne, bardziej kamaralne, a z tymi, jak wynika z tego, co napisałeś, nie masz większych problemów. Być może problemem nie jesteś Ty sam, a ludzie, którymi się otaczasz - nie ten typ osobowości, sposób bycia, wartości. Jednym słowem nie bardzo nadajecie na tych samych falach.
Niestety niewiele o sobie napisałeś, żeby móc powiedzieć z czego to może wynikać. Może charakter pracy zawodowej? Czy większość Twoich znajomych to ludzie z branży?
Kto wie, może odpowiedź na powyższe pytania da nam jakąś nową wskazówkę. Jak to się mówi - po nitce do kłębka .
Z tego, co piszesz to jesteś w 100% normalnym, fajnym facetem. Myślałam, jak mógłbyś poznać nowych ludzi i na szybko znalazłam portal [tu był nieregulaminowy link]. W sumie jak chcesz to możemy pogadać od czasu do czasu po koleżeńsku. Też teraz urwały mi się stare kontakty i w sumie mam podobny problem.
Dzięki. Co do pogadania - ok, bardzo chętnie. Tyle że... na netkobiety nie ma PW. Chyba że jest coś o czym nie wiem/coś się zmieniło ostatnio?
Skoro lubisz podrozowac moze poszukaj osob do wspolnego podrozowania na forach podrozniczych? Z tego co slyszalam jest tego sporo, ludzie zgaduja sie i wspolnie gdzies jada (np. pisza, ze maja bilety na dany termin w dane miejsce i kto jedzie z nimi).
Trochę sie wstydzę.
W życiu można mieć co najwyżej znajomych - dobrych, życzliwych, długoletnich, dawno nie widzianych, zaufanych, zawistnych, fałszywych itd. Przyjaźni w dorosłym życiu nie ma. Z tego, co piszesz w większości masz tych ostatnich. Niestety niewiele o sobie napisałeś, żeby móc powiedzieć z czego to może wynikać. Może charakter pracy zawodowej? Czy większość Twoich znajomych to ludzie z branży?
Intrygujące co do braku istnienia przyjaźni faktycnzej... Co do pytania - charakter pracy zawodowej? Wątpię. Jestem tam niedługo (dwa lata), ot typowe korpo, dobrze (czyt. znośnie) płatne, ale nic wyjątkowego. Tylko niektórzy znajomi (ci oczywiście poznani przed i poza pracą) są jakby w tej samej branży. Ale praca, podkreslam jeszcze raz, na pewno nie ma żadnego znaczenia/wpływu na moje znajomości itp.
Jeśli to co piszesz pokrywa się z rzeczywistością, a przecież nie mam powodów zakładać, że tak nie jest, to wychodzi na to, że wszystko z Tobą w porządku. Jesteśmy przecież różni, nie każdy jest typem gwiazdy, która błyszczy, robiąc przy tym wokół siebie mnóstwo hałasu. Wiele jest osób nieśmiałych i nie jest to żadną ujmą, ta cecha może jedynie stanowić barierę, przez którą nie dajesz się innym poznać. W końcu nie wszyscy posiadają w sobie cechę, która z powodu zainteresowania drugim człowiekiem skłania ich do tego, aby do niego dobijać. Przy czym poza sytuacjami towarzyskimi, w których spotyka się większe grono osób, są też inne, bardziej kamaralne, a z tymi, jak wynika z tego, co napisałeś, nie masz większych problemów. Być może problemem nie jesteś Ty sam, a ludzie, którymi się otaczasz - nie ten typ osobowości, sposób bycia, wartości. Jednym słowem nie bardzo nadajecie na tych samych falach.
Dziękuję za te miłe słowa. Aczkolwiek pewnie część osób które mnie zna uważają, że wręcz przeciwnie - że jestem jakiś aspołeczny czy szurnięty.
Co do fali, niezgodności (niekompatybilności) z innymi ludźmi - ciekawe, bardzo ciekawe... Powiem tak - jestem otwartym człowiekiem i nie przekreślam nikogo z góry (a przynajmniej się staram). Ale możliwe że nie wszyscy są tacy wyrozumiali albo po prostu... jestem zbyt dla nich irytujący? Albo nie widzą korzyści kumplowania się ze mną? Albo już mająwystarczająco dużo znajoymch?
PW nie ma, ale możemy pisać na e-maile . Jeżeli chodzi o przyjaźń to nadawanie na tych samych falach jest bardzo ważne, bo likwiduje spięcia i po prostu nie musisz ciągle tłumaczyć dlaczego postępujesz tak, a nie inaczej. Druga osoba po prostu rozumie o czym piszesz. Chyba po prostu dobrze jest wyluzować, poznawać danego człowieka i niech się dzieje wola nieba.
Jeżeli chodzi o przyjaźń to nadawanie na tych samych falach jest bardzo ważne, bo likwiduje spięcia i po prostu nie musisz ciągle tłumaczyć dlaczego postępujesz tak, a nie inaczej. Druga osoba po prostu rozumie o czym piszesz. Chyba po prostu dobrze jest wyluzować, poznawać danego człowieka i niech się dzieje wola nieba.
Tyle że ta wola nieba chyba nie chce, bym poznał przyjaciol
Po prostu nie umiem do siebie przyciągnac na dłużej innych (poza paroma wyjątkami(.
Mam to samo mimo, że jestem dziewczyną Rada na to jedyna że trzeba wyjść do ludzi i kogoś poznać i stać się bardziej otwartym
Mam to samo mimo, że jestem dziewczyną
Rada na to jedyna że trzeba wyjść do ludzi i kogoś poznać i stać się bardziej otwartym
Tylko jak tu poznać kogoś fajne jak się ma pewien strach przed odrzuceniem?
22 2016-09-29 13:28:28 Ostatnio edytowany przez Daniela Czerwińska (2016-09-29 13:34:37)
W teorii wykombinowałam sobie, że wystarczy przebywać z ludźmi i szukać takich, którzy nas rozumieją. Wtedy poznaje się nowych ludzi i czasem ten kontakt pociągnie się dalej, czasem nie. To staje się wtedy normalne. A strach olać i nie myśleć, że się go ma. Też nie przyciągniesz do siebie wszystkich.