Byłam z swoim chłopakiem kiedyś z około 2,2 roku... Rozstawaliśmy się dwa razy, raz pozwoliłam mu wrócić do siebie, ale drugim razem miałam już dość, niestety to już nie było to samo, to było według mnie udawane... No, ale mniejsza o to.
Od czasu pierwszego zerwania minęło już 2 lata i 1 miesiąc około. W sumie od rozstania naszego i 6 kolejnych miesięcy do maja tego roku nie miałam z nim żadnego kontaktu, czyli gdzieś z 1,5 roku... Zablokował mnie gdzie popadło...
Nagle któregoś dnia dodał mnie na snapie, no i w sumie nic mi nie wysyłał, ja mu tam wysłałam jedno zdjęcie, z tematem takim jak "on przynajmniej pamięta" i w tle kwiaty, chciałam mu nagle jakoś się tak ogryźć, ale w sumie stwierdzenie nie było słuszne które mu to wysłałam. Odczytał i nic, wysyłał snapy na "publikę" ja to samo, on odczytywał prawie każdy mój, ale nic w tym dziwnego, ja nagle dowiedziałam się o nim mnóstwo rzeczy, że jednak potrafi być z niego odpowiedzialny gość, bo kiedy się rozstaliśmy pierwszy raz to potrafił całe wakacje przechlać, a jedynie 4-5 dni był trzeżwy (skasowany, ale trzeźwy).
Dużo tutaj rzeczy nie będę opisywać, aby się nie rozpisać za dużo..
W moim życiu od czasu rozstania dużo się zmieniło, poszłam na studia, prawo jazdy zrobiłam no i w sumie myślałam i słyszałam od kolegów, koleżanek, że podobno na dno się stoczył i na nim ugrzązł, w sumie miał bardzo dużą siatkę kolegów i koleżanek dzięki którymi mógł mi tak wmówić w sumie teraz tak myślę, więc gdy zobaczyłam jego snapa byłam w sumie pozytywnie-niegatywnie ździwiona, że przecież miałeś być na dnie, a tu w sumie co innego, na studia nie poszedł, ale z tego co widziałam nieźle sobie zarabia, auto zmienił, wyremontował pokój, zrobił kostkę brukową - zrobił prawię całą listę marzeń jaką mi kiedyś mówił, no więc zadziwiona całą tą sytuacją postanowiłam się z nim skontaktować, oczywiście na FB dalej miał mnie zablokowaną, ale próbowałam inną drogą czy to telefonem, czy to domowym, ale dosłownie na każdym urządzeniu zostałam zablokowana, poprzez jego kolegów czy koleżanki chciałam jakiś kontakt uzyskać, ale każdy/a jak jeden mąż mówiła ten sam powód tylko on Ci może dać kontakt do siebie. Coraz bardziej byłam zdziwiona tą sytuacją, takie zaczynało się dziwne wszystko stawać, wszystko takie owiane tajemnicą jakąś...
W końcu tak z nudów teraz w wakacje po któryś praktykach postanowiłam jego przymusowo odwiedzić na zasadzie, albo dowiem się co tak na prawdę z nim się dzieje, czy jak, bo to co kiedys wszyscy mi mówili, to w sumie się cieszyłam, że z nim się tak stało, no, ale nie mogłam uwierzyć że to jest prawda to co on wszystkim na publike wysyła. Mogłam do niego pisać SMS, bo docierały, ale pewnie coś ma tam, że nawet ich nie widzi, że cokolwiek wysłałam skoro tak wszystko blokuje...
No więc pojechałam do niego, miejscowość się jego pozmieniała, w sumie tak jakby wszystko inne, gdzie nie popatrzyłam wszystko było inne, no i jego dom, normalnie to co pamiętałam to 25% obrazu tego co teraz jest... Przychodzę na pewnego dzwonię do bramy, wychodzi jego Mama z pytaniem "Dorota?!", tak sobie myślę, no to mam przekichane, skoro się tak pyta, ale jak się okazało była ździwiona, bo co jak co, ale mnie by się tam nie spodziewała, oczywiście standardowa jej gościnność kawa, herbata, ciastko, sałatka itd. Porozmawialiśmy tak ogólnie, no, ale jak wszedłam na temat jego, czy koło niego od razu nie mogę o tym rozmawiać, nawet nie próbowała zmieniać tematu, tylko po prostu nie mogę na ten temat rozmawiać, sobie tak myślę no to ładna tajemnica, wszystko owiane nią, a na pytanie cześciowo związanie z nim nie chętnie się wypowiadała, a na innego normalnie, bezproblemowo, że mogła 30 minut mówić i mówić, w końcu sobie tak myślę no nic, znajde inny sposób na dowiedzienie się czegoś na temat jego, co się z nim stało, że tak jak pisałam wcześniej co innego myślałam, że z nim jest, a prawda się jakby okazuje o 180 stopni inna...
Postanowiłam, że pójdę bo i tak nic z tego, wyszłam druga stroną, myślałam, sobie, że przejdę sobie na około na przystanek jak czasem tak szłam, bo drogę znałam, a szłam po drodze do jego domu. Nalge jakieś auto jedzie mostem, potem skręca, patrzę auto jak jego, ale w sumie jakieś takie inne, no, ale tak podejrzewałam że to on, bo nowe reejstracje, a miał kupić sobie takie same auto tylko w lepszym wyposażeniu czy coś takiego, nagle ktoś z auta mnie dostrzegł, odjął gazu, ja szłam dalej, zdjęłam okulary, nagle pisk, zatrzymał się w miejscu, może 3-4 sekund postał patrzać się wprost we mnie zawrócił na piskach i na piskach odjechał, i tylko widziałam potem z daleka z jaką szybkością pędzie, na złamanie karku. W takim dużym bardzo szoku poszłam na przystanek, wypatrywałąm jeszcze czy nigdzie nie wraca, ale zapadł się pod ziemie. Wtedy przyjechał jego kumpel najlepszy, wysiadł z auta i powiedział, że mnie odwiezie do domu i koniecznie chce mi coś powiedzieć, nie zastanawiając się wsiadłam i pojechałam, praktycznie nic się nie odzywał, przed moim domem powiedział mi: "Słuchaj Doroto, nie chce się wtrącać w to co było miedzy wami, ale mam tego dość, dzwonił dzisiaj do mnie a wcześniej widziałem jak pędził przez wieś z 150 i mówi, że plan się kończy realizować, to ja postanowiłem się przejechać przez wieś i zobaczyłem Ciebie i postanowiłem Cię odwieść do domu, ale nie z gestu woli, czy bycia dobrym człowiekiem, po prostu żeby nie musiał Ciebie widzieć, a przyokazji Ci coś powiedzieć... Pamiętasz wasze rozstanie do drugie, też takie śmieszne to wszystko... Chłopak się przez Ciebie i przez siebie stoczył na samo dno, Ty dobrze o tym wiedziałaś, bo Cię o tym w sumie informował i się śmiałaś z niego a wręcz cieszyłaś się do swoich "najlepszych" przyjaciółeczek... W końcu któregoś magicznego dnia postanowił się odegrać na Tobie, robił wszystko byś myślała, że miałaś najgorszego chłopaka w życiu, który był chamem, idiotą itd. chłopak który upadł na dnie i na niem siedzi półtorej roku, robi się niczym żul. No, ale to był wielki żart i zaplanowany przez niego plan do zrealizowania. Masz takie dobre koleżanki które mówiły mu wszystko o Tobie tak sobie zgrał Twoje otoczenie. Do każdego mówiłaś co z nim się dzieje, a nie którzy się śmiali z Ciebie bo wiedzieli że zostałaś wkręcona, potem się nikt nie śmiał bo długo żart trwał... Jego plan w skrócie był taki, podnieść się, zmienić się, odciąć się od Ciebie i odegrać się za złamanie świętych słów dla niego, na dobre i na złe" Ja już cała rozbeczana siedziałąm w aucie jego kolegi, nie wiedziąć co się dzieje, czy to sen czy to koniec świata, a ten na koniec mi powiedział "Dobra, koniec na tyle, ostatnie słowa kończońce jego roździał w życiu dla Ciebie to "Zweryfikuj wtórnie dziewczyno swoje życie ile w nim jest Twoje błędy, a nie tylko innych. No, a teraz wysiądz bo muszę jechać do domu i do kolegi, by mu pomóc dokończyć rozdział." Wysiadłam na pole, stałam jak słup patrzyłąm się w niebo, i jeszcze tak magicznie dziwnie zaczeło lać, przyszłam do domu, nie mogłam przez 3-4 godziny uwierzyć w to co sie stało tego dnia, zadzwoniłąm do jednej koleżanki odwróciła się od mnie, druga powiedziała, ze nie może rozmawiać, w końcu zaczyłąm wierzyć, że to co mi on zaczął opowiadać to jest prawdą, czułam się tak jakby to ja zostałam owiana tajemnicą przed całym moim otoczeniem... Po dwóch dniach kiedy dalej z nic nie wierzyłam, musiałam się pozbierać, dostałam rano koło 9 SMS z tego jego numeru "Zmieniłem wszystko co się dało, ale nie dałaś mi wyboru, musiałem zmienić Ci życie, żebyś otworzyła wreście oczy, żebyś popatrzyła na ten świat, muszę zmienic też ten numer, bo jego jeszcze nie zmieniłem i w końcu adres zamieszkania bo tam też mi nie dajesz spokoju, już za chwile lot mnie czeka, za dużo się w Tobie zakochałem kiedyś, bo jak sam mówiłem, na zawsze, więc nie mogłem tej całej sytuacji o tak zostawić. Teraz mogę ten epilog w swoim życiu zamknąć. Pa i zweryfikuj swoje życie". Dosłownie od razu jak dostałam SMS, chciałam zadzwonić, ale tam nie zajętość, a wybrany abonent jest poza zasiegiem siedzi, to, więc to zdołowało mnie do końca... Nie dość, że od czasu rozmowy z jego kolegą cały czas beczałam i w sumie sobie uświadomiłam, że po jego odejścu myślałam, że straciłam najgorszego chłopaka jakiego miałąm, i się cieszyłam, że go wreście nie ma, a teraz żałuje tego, w sumei nei wiem co myśleć, ale w sumie on przez swojego kolege prawdę mi powiedział, no bo w sumie nie byłam taka święta jak to koleżankom i innym ludziom mówiłam... Mineło od tamtej sytuacji z SMS 1-2 tygodnia i pomimo naprawdę najwiekszej chcęći skontaktowania się co się stało, czemu tak to wszystko wyglądało, kiedyś myślałam, że tylko rozstanie i tyle, a tutaj takie snuło się plany. Kurde, muszę się z nim skontaktować bo nie wytrzymam, muszę wytłumaczyć się, moje sumienie nie jest spokojne, ale wiem już w ogóle jak to zrobić, tam gdzie byłam zablokowana, tam już tych kont on nie ma, normalnie mam wrażenie jakby chciał zrestartować swoje życie. Co ja mam teraz zrobić dalej jestem załamana, nie chce do niego wracać, ale chce więdzieć, dlaczego mi zrobił takiego psikusa, tyle żyć w nieświadomości, że dupę mi każdy obrabiał z tyłu... Większośc jego kolegów nawet nie wiedziałą że wyjechał, a ja księ dowiadywali, to w sumie mówili mi, po burzy zawsze słonko wychodzi.........
Proszę powiedzcie co ja mam zrobić, muszę się z nim skontaktować, wyjaśnić tyle spraw teraz muszę z nim!!