Kilka godzin bujałam się z myślami, czy odkopywać ten temat i napisać to co mi chodzi dziś od spotkania z Mamą po głowie, czy też odpuścić.
Ale czuję, że potrzebuję chyba zwyczajnie to z siebie wyrzucić, bo "siedzi mi to na żołądku".. Nie mam przekonania czy to najlepszy sposób, bo chyba nie jest zbyt konstruktywny - pisać niepochlebnie o Mamie. W każdym razie.. dość tych usprawiedliwień
, widocznie chcę/potrzebuję, skoro to piszę.
Była dziś u mnie Mama. Już pierwsze kilka minut wystarczyło żebym poczuła irytację i przeszła w tryb "zaciśnij wargi, wytrzymasz to". Z każdym kolejnym kwadransem czułam, że to wrażenie się nasila, pomimo prób odwracania uwagi i przekonywania się, że Mama się stara, że taka już jest że nie jej wina, itp. Ja to wszystko wiem a jednak wkur...nie nie odpuszczało do momentu jej wyjścia.
Doszłam do wniosku, że o ile kocham, tak nie lubię osobowości i charakteru, sposobu bycia mojej Mamy. Niby wcześniej to wiedziałam, ale to takie niefajne uczucie.. Kiedy widzę, że ona 'walczy' ze sobą, na swój sposób stara się, jaka jest bezbronna i samotna, a ja tak myślę to.. yh.
Ale ja też czuję bezsilność w takich chwilach, bo takie są moje prawdziwe, niefiltrowane poprawnością odczucia.
Co mnie w niej denerwuje:
1. Przede wszystkim jej totalna niekobiecość
Może dla kogoś to nieistotne, Mama to Mama, ale no.. Nie mogę.
Nie chodzi o wygląd zewnętrzny zupełnie, bo do tego już przywykłam, że Mama nie umiała się nigdy umalować, uczesać czy jakoś seksownie/kobieco ubrać. Najpierw powodem była 3-ka dzieci do ogarnięcia (tylko, że między nami jest średnio po 10 lat różnicy), potem problemy z Ojcem (które właściwie były od początku ich nieudanego małżeństwa), potem obowiązki domowe..zawsze coś.
Jak patrzę na partnerkę Ojca (są w podobnym wieku, albo inne panie w wieku Mamy) to to są tak różne kobiety, tak różne podejścia, inna świadomość siebie i kobiecość, inna prezencja.. Po prostu bywały momenty, że było mi jej żal i/lub było mi wstyd. /Kurvaaa..ale źle się czuję, jak to piszę nawet
/
Próbuję dojść, dlaczego mi to tak przeszkadza, irytuje i co mnie to w ogóle obchodzi przecież to nie ja, tylko Mama, jej wybory, jej życie.. Ktoś ma jakiś pomysł? 
2. Kolejna sprawa: jej totalnie złośliwy/nieżyczliwy i arogancki stosunek do innych ludzi, kobiet szczególnie. Ja mam tak, że jak jakaś kobieta jest piękna, dobrze ubrana czy umalowana, atrakcyjna po prostu, to zaraz mam 'crusha' tak zwanego
i się zachwycam, inspiruję w miarę chęci i możliwości, bo przecież nie chodzi o to by się upodabniać, co docenić czyjeś piękno.
Mama - odwrotnie. Zaraz doszukuje się "podstępu". "AAAaa..no gdybym ja tez mogła skupić się tylko na sobie, to też bym tak wyglądała.. " "aaaaa..to na pewno jakaś ściema, niemożliwe żeby kobieta tak dobrze wyglądała" (mówimy cały czas o kobietach w dojrzałym wieku) , albo o partnerce Ojca: per dzi..., itp., gdzie kobieta jest zadbana, ubiera się z klasą , a na pewno STARA SIĘ podobać i byc zadbana, co ja osobiście bardzo sobie cenię u obojga płci.
No po prostu k..a nie mogę zdzierżyć tej zawiści u niej. Wiem, że to kompleksy i niepewność siebie. Jak wspominałam Mama nie należy do kobiet, za którymi mężczyźni oglądali się masowo na ulicy, ale mimo tego i mimo, że rozumiem.. tak bardzo bym wolała mieć Mamę, która jest wzorem i ostoją życzliwości, ciepła, a nie zawistną, małostkową do bólu czasem, zakompleksioną i nielubiącą siebie i ludzi osobą 
3. "Rywalizacja" ze mną. 
Tak, ze MNĄ. Własną córką.
Odkąd pamiętam, moje spotkania czy opowieści/perypetie z mężczyznami sprawiały jej niemal ból.. Za każdym razem musiała w złośliwy i uszczypliwy sposób skomentować dlaczego coś tam jest nie tak, no bo przecież: "Nie jesteś piękna na pewno.." tak jakby to miało jakieś znaczenie w tym kontekście. Albo: "Bo Ty musisz się skoncentrować na innych facetach.. takich mniej atrakcyjnych może?" <wtf> To są porady Matki??
Z drugiej strony sporo mi pomaga w innych kwestiach, np. pasjami mnie dokarmia czy gdyby mogła to by non-stop sprzątała u mnie, gdzie ją o to nie proszę, wręcz odmawiam.
Też macie/miałyście takie dziwne - pełne rywalizacji relacje ze swoimi Mamami?
4. Ona się zna na WSZYSTKIM i wie WSZYSTKO. Ale nie skończyła żadnego kursu, ani szkoły poza maturą 40 lat temu z hakiem.
Nigdy tez nie miała żadnych zainteresowań, pasji, własnego zdania na jakiś temat.
Tylko tiwi, chodzenie po sklepach i wygłaszanie osądów na KAŻDY temat i strojenie fochów i/lub robienie awantury (!!) jak tylko ktoś ma inne zdanie. A niestety zazwyczaj to Ona się myli, bo nie ma głębszej wiedzy na dany temat, zawsze chodzi jej głównie o to żeby 'mieć rację', bo wtedy się dowartościowuje.
Dobra bo mogłabym dalej wymieniać i pisać, a nie wiem czy ktoś zechce się wypowiedzieć.
Powiem Wam, że naprawdę dziwne mam te stosunki z Rodzicami. Akceptuję pewne ich przywary i kocham ich, ale ani jednego, ani drugiego nie lubię. Jako Człowieka, nie są moimi Mentorami, czy wzorami.
Choć wiem, że robili i robią tak jak potrafią i zgodnie z wiedzą i świadomością, jaką dysponują.
Mimo to, bywają takie momenty jak dziś.
Uff, lepiej mi. wygadałam się 
PS. Olinko, Opisałaś moja wymarzoną Mamę. Aż się rozmarzyłam 
Super, że miałaś z nią tak zdrowe relacje.