Cześć. Piszę, bo mam problem z matką mojego faceta. Ogólnie to zaręczyliśmy się, wszystko jest ok, problemem jest jego matka.
Chodzi o to, że ta kobieta jest... psychiczna, nie wiem jak to nazwać inaczej! Starałam się, żeby mnie polubiła, niestety na próżno. Od jakiegoś czasu mam zakaz przychodzenia do mojego narzeczonego (jak się dowiedziała o zaręczynach, to wpadła w histerię). Kiedyś nazwała mnie idiotką, bo powiedziałam, że nie chcę mieć dzieci. Jak wie, że mój facet ma do mnie przyjść to nagle mu znajduje tysiąc zajęć, które musi zrobić teraz już natychmiast.
WObec niego jest okropna - bije go ( a on jest taki, że matki czy ogólnie kobiety nie dotknie), jak jej przytrzyma ręce to zaczyna go kopać, robi mu awantury o pierdoły, np. o to, że położył bluzę W SWOIM POKOJU na łóżku, zamiast na krześle. wyzywa go.
Ostatnio się dowiedziałam, czemu mnie tak nie lubi - bo nie jestem towarzyska. A dlaczego? Bo nie chcę z nimi jeżdzić na wizyty do ciotek, wujków, babć i dziadków. I to nie na jakieś okazje, tylko jeżdżą sobie tak o, a ja niby miałabym jeździć z nimi. Ja swojej rodziny nie lubię, a co dopiero czyjąś. Jak przyjechali do nich goście, to my siedzieliśmy w pokoju narzeczonego, ja tylko przyszłam, powiedziałam "dzień dobry" i poszliśmy znowu do pokoju, a mamusia była oburzona, że z nimi nie siedziałam!
CO mam robić? Mojemu narzeczonemu bardzo zależy, żebyśmy się pogodziły, ale ja się nie dam traktować jak gówno, powiedzmy sobie szczerze, to jest jej jedyny synek i jak zaczął się ze mną spotykać to poczuła, że jej się wymyka i zostaje sama. Ty bardziej, że wiem, że to z tą "nietowarzyskością" to jest tylko pretekst, bo jak zrobię to, czego ona chce to znajdzie jakiś inny problem.
Wyprowadzamy się oboje w maju, ale dostaję aż drgawek jak sobie pomyślę o jej niezapowiedzianych wizytach czy pouczeniach.
2 2016-07-28 10:36:08 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-07-28 10:44:29)
Ona nie jest "psychiczna". Jest apodyktyczną matką jedynaka, który jest już dorosły a jej się wydaje, że ona nadal ma małe dziecko do wychowania. Im wcześniej się wyprowadzicie tym lepiej. I dla Was i dla niej. Nie pogodzicie się, bo nie jesteście skłócone. To nie chodzi o Twoją relację z przyszłą teściową,ale o jej relację z własnym synem, o to co się dzieje między nimi. Ta kobieta musi zrozumieć, że jej dziecko jest dorosłe i zaczyna własne życie, bez jej codziennego udziału w tym życiu. Będzie ciężko przy takiej postawie. Porozmawiaj z narzeczonym o tym. To od niego, od jego postawy, tego czy przeciwstawi się matce będzie zależało jaki wpływ będzie miała ta kobieta na Wasze życie. Ona musi go zacząć szanować. W pierwszej kolejności, to on się musi uwolnić "spod" mamusi. Inaczej ona swoje zachowania względem syna będzie przenosić na Ciebie i wasze małżeństwo.
Mojemu narzeczonemu bardzo zależy, żebyśmy się pogodziły, ale ja się nie dam traktować jak gówno, .
Myślę, że zamiast wymagać od Ciebie spolegliwej postawy wobec swojej matki, najpierw sam powinien "wyprostować" układy między nimi.
Jeśli ona bije i kopie własnego syna, to czegóż można spodziewać po niej się względem Ciebie?
Do Waszej wyprowadzki (czy aby w pobliże mamusi?) jest jeszcze prawie rok. Ona przez ten czas będzie go urabiała przeciw Tobie.
Jeżeli obydwoje jesteście zgodni co do rezygnacji z posiadania potomstwa, to ok, ale jeżeli on się waha, to jego matka będzie miała potężny argument przeciw Tobie.
Na Twoim miejscu już teraz określiłabym swój udział w kontaktach z nią i raczej nie prowokowała rozmów o teściowej. On w domu ma wystarczający stres z jej powodu.
Możesz go wspierać, ale nie daj się wciągnąć w jakieś większe spory. Narzeczony powinien uszanować Twoje zdanie, szczególnie znając sytuację.
4 2016-07-28 15:34:20 Ostatnio edytowany przez Summertime (2016-07-28 15:40:15)
No cóż zachowanie matki Twojego faceta jest niewłaściwe ,to kobieta bardzo zaborcza .Jednak i to kim Ty jesteś daje wiele do życzenia.Bo wartości rodzinne są niezwykle ważne a ,Ty nie starasz się tego zmienić .Przecież odwiedzanie rodziny chłopaka to nic strasznego.Bez uprzedniego postarania się ich poznania wydałaś osąd.A Wystarczą jedynie chęci ,aby ich trochę poznać..Dziwny jest fakt również że zaznaczyłaś, że nie lubisz Swojej rodziny .Każdy ma jakieś niesnaski z najbliższymi, ale nie odrazu wrogie podejscie.Więcej pracy musisz włożyć w uregulowanie relacji z Jego matką nic nie przychodzi łatwo.Samo nastawienie ujemne nie przyniesie rezultatów.A i jeszcze coś Twój facet powinien porozmawiać z Nią i jej stanowczo powiedzieć że Cię wybrał na kobietę Swojego życia i ma się z tym pogodzić.I jeśli go szarpie niech zaproponuje jej wizytę u psychologa bo skoro ma problemy z akceptacja nowej sytuacji to tylko specjalista pomoże.
Dzisiaj mój narzeczony powiedział mamusi, że chce wyjechać za granicę zarobić na studia, a ona do niego, że jak pójdzie na studia to tylko zaoczne, ona mu zapłaci (pensja sprzątaczki), będzie szukał pracy w naszym miasteczku, bo "ona potrzebuje męskiej ręki w domu".
Rozumiem, że ta kobieta nie ma faceta?
Nawet jeśli nie ma... to twój narzeczony powinien jej wyznaczyć pewne granice. Nie tylko wobec siebie,ale też was jako związku, jako przyszłego małżeństwa, które musi zaakceptować.
To on w tej sytuacji musi mieć najpierw decydujący głos. Powinien też zadbać o Twój komfort psychiczny podczas wizyt w jego domu rodzinnym.
Na szczęście... wyprowadza się od niej. Na twoje wielkie szczęście.