Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 21 ]

1 Ostatnio edytowany przez Charlene 38 (2016-07-22 18:58:08)

Temat: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

Witam!
Mój wcześniejszy temat uważam za zamknięty, poza tym tytuł jest nieaktualny, i źle mi się kojarzy.
Mam doła. Czuje się beznadziejnie bo straciłam pracę. Od jakiegoś czasu chodziły plotki, że jest nowy zarząd i nowe porządki. Wyleciało wiele osób. Czułam, że przy moim szczęściu, stracę to stanowisko. Z drugiej strony cały czas miałam nadzieje, przecież dobrze pracowałam, starałam się. Dostałam wezwanie ,,na dywanik'' wóz albo przewóz premia vel wypowiedzenie. Wyszłam z płaczem. A jednak. Zaraz potem dzwonił mąż ciekawy jak poszło, słowa nie mogłam powiedzieć, więc od razu się zorientował. Spotkaliśmy się. Powiedziałam mu, że w tej sytuacji nie możemy do siebie wrócić, bo ja nie chce żeby on mnie utrzymywał, i na razie nie mieliśmy razem mieszkać. On wręcz przeciwnie żebym się niczym nie martwiła, ogólnie wielkie wsparcie z jego strony. Miałam przez kilka dni to przemyśleć. Przeszłam załamanie nerwowe, bo jeszcze inne problemy się nawarstwiły. A on naprawdę mnie wspierał. Do tego jeszcze mieliśmy święto w rodzinie, raczej wszyscy okazali zadowolenie, że przyszliśmy razem, że się pogodziliśmy. Nawet nasze zdrowie wypili. Mąż był wobec mnie bardzo czuły, co wszyscy zauważyli. Ale jak wyszedł na taras ze swoim ojcem, zauważyłam, że jest w średnim nastroju. Ogólnie przyjęcie byłoby udane, ale na koniec spotkała mnie przykrość ze strony, teścia, który z ciotką rozmawiał na tym samym tarasie i mnie nie widzieli i ciotka powiedziała, ,,dobrze, że twój syn poszedł po rozum do głowy i jest z żoną'' A on jej na to, że ,,tak wybrał dla świętego spokoju''. Nie powinnam się tym przejmować, bo starszy człowiek wypił za dużo i gada głupoty. Ale zrobiło mi się cholernie przykro i zaczęłam rozmyślać czy może tak jest. On wybrał mnie bo bał się, że córka się odwróci, rodzina, że straci szacunek innych. Nie no ludzie w którym my wieku żyjemy, paranoja. Powtarzam sobie, że wybrał mnie bo mnie kocha. Ale czasem nachodzą mnie wątpliwości. Z tym brakiem pracy czuje się fatalnie, oczywiście mam już coś nowego na horyzoncie ale dopiero pod koniec sierpnia.  Na razie jestem bez pracy. Staram się więc chociaż żeby w domu było wszystko zrobione pranie, prasowanie, sprzątanie. On mi wiele razy powtarzał, że czuje się za mnie odpowiedzialny, to miłe, ale nie chce żeby czuł się zobowiązany. Ogólnie cieszę się, że jesteśmy razem, bo ja od początku tak właśnie chciałam. Bo naprawdę kocham męża. Nie chce go wykorzystywać a to teraz tak właśnie wygląda. Może przesadzam, ale czasem mam wrażenie, że on ma jakieś swoje wątpliwości. I jakoś nie mogę sobie z tym poradzić. Nie wiem, powiedzcie co o tym myślicie...

Zdecydowanie za mało razy słyszę słowo ,,Kocham Cię'' jak mu to wypominam to on mówi, że przecież powinnam o tym wiedzieć. Przy ludziach okazuje mi mnóstwo czułości. A jak jesteśmy sami to  ja głównie inicjuje przytulanie, pocałunki. Ostatnio do późna pracuje, że niby musi dokumenty przejrzeć, czy on mnie unika, niby jak po niego idę tak przed północą to się kładziemy już razem. Ale może się narzucam. Nie wiem czy ja coś robię nie tak?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

Charlene ciężko Ci coś doradzić, bo trudno wszystko ogarnąć co piszesz. Ty teraz mieszkasz z mężem czy sama? Na czym właściwie polega problem? Może twój mąż potrzebuje więcej czasu, żeby sobie wszystko poukładać. A Ty nie naciskaj. Zobacz jesteście razem wspiera Cię, możesz na niego liczyć. To bardzo dużo na nowy początek. A chodzicie na terapie?

3 Ostatnio edytowany przez Charlene 38 (2016-07-22 23:05:25)

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

To jest tak, że nocujemy u siebie, częściej ja u niego. On ma znacznie większe mieszkanie i chce żeby tam zamieszkała razem z nim na stałe. No a swoje bym wynajęła. I raczej tak zrobimy, broniłam się przed tym, ale przecież jeżeli chcemy nadal razem być to powinniśmy zamieszkać razem. Co do terapii byliśmy na kilku spotkaniach i na tym koniec. Na pewno dużo wniosły. Ogólnie pisze chaotycznie bo czuje się źle. Przez tą utratę pracy, jestem zdołowana.

4

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

Nie wiem co zaszło w waszym małżeństwie przedtem i dlaczego mieliście kryzys, ale jedno bije z twojej wypowiedzi: totalnie się asekurujesz i odpychasz męża. Myślę, że podświadomie. Nie potrafisz nic od męża przyjąć, wszystko co dobre, odrzucasz, co on odczuwa jako odrzucenie jego osoby.

5

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

Czym był spowodowany kryzys?
Myślę, że robisz z siebie taką nieporadną życiowo kobietę, proszę nie obrażaj się.
Ale kobieta powinna być silna w oczach mężczyzny, a nie taka ciapka. Straciłaś pracę, to nic dobrego, ale mogłaś mu powiedzieć " dam radę, kto jak nie ja" wzbudziłabyś w nim inne uczucia. Na pewno nie poczułabyś się, że jest z Tobą z potrzeby opieki nad Tobą, bo to tak jakby się opiekował dzieckiem.

Musisz się zmienić, nie bądź taką smutną osobą, zacznij szukać pracy, znajdź sobie fajne hobby, wychodź sobie na długie spacery, nie siedź ciągle w tym domu z Nim.
Pokaż mu, że jesteś silna babka, a nie mała dziewczynka, którą On musi się opiekować.

Nie wymuszaj na Nim przytulania, całowania itp. będzie chciał to sam przyjdzie. Inaczej go zrazisz, faceci nie trawią kobiet "bluszczy" Facet musi czuć, że go nie osaczasz. Pozwól mu się Tobą interesować na nowo tzn.niech myśli co robisz kiedy Cię nie ma z Nim itp. Porusz jego wyobraźnię bo na chwilę obecną jesteś zbyt przewidywalna dla Niego, to tak jakby myśliwy szedł na polowanie, a jeleń leżał ledwo żywy czekając aż go dobije- żadna frajda, żadna zabawa. Myśl pozytywnie i nie myśl o tym co będzie, nie pisz scenariuszy, po prostu żyj .

6

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

Kochanka-  to było przyczyną kryzysu. Zresztą opisałam to w temacie:  http://www.netkobiety.pl/t95421.html  to było w maju, ale uważam, że to już zamknięta sprawa i ostatecznie to ta kobieta jest największą przegraną.
Wtedy naprawdę myślałam, że to już jest koniec byłam depresji, szoku, świat mi się zawalił. No i tak to wtedy trafiłam na forum. Właściwie z zamiarem żeby się rozwieść. Coś we mnie pękło jak czytałam te komentarze niektóre czyżbym się aż tak myliła co do człowieka z którym spędziłam kawał życia. Jeszcze raz wszystko przemyślałam, doszłam do wniosku, że ja nie chce żadnego rozwodu, że mimo wszystko bardzo kocham męża, jestem mu w stanie wybaczyć i jeżeli to się uda być razem. On też zrozumiał swoje błędy. No jakie by go życie czekało z tamtą kobietą, a żadne i nic dobrego. Mimo wszystko chciałam, żeby on widział, że świetnie sobie radze i nie musi się o mną opiekować. Ale ta utrata pracy mnie załamała. Nie jest tak, że ciągle siedzę z nim w domu. Właściwie to cały czas uważałam, że to za wcześnie żeby razem zamieszkać. Ale jak straciłam pracę wyglądałam źle i tak się czułam i on powiedział, ze mnie samą nie zostawi, i ze względu na to czasowo zamieszkałam z nim. Ale ogólnie cały czas razem nie siedzimy, on dużo pracuje, w weekendy lubi wyjść z kolegami na miasto. Ja też mam swoje zainteresowania, koleżanki. Ja wiele zrobiłam żeby rozdzielić jego i tamtą kobietę. Z perspektywy czasu to wydaje się bez znaczenie ten romans był skazany na porażkę. Tylko czasem się zastanawiam, że ja nie mogłam do niego dotrzeć przez całe miesiące a tu nagle niespodziewanie taki zwrot akcji. Czy faktycznie on sam doszedł do tego wniosku czy zdarzyło się coś co mu pomogło.

7

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

No to niech on się stara z resztą już nic z tego nie będzie zobaczysz.Albo on ponownie zdradzi i odejdziesz albo odejdziesz i bez tego. Niestety dotąd nie zmalałem trwałych happy endów po zdradzie ale tylko czasowe. Czy właściwie nie happy end.

8

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

Charlene, z całym szacunkiem, ale kochanka nie była przyczyną kryzysu w Twoim małżeństwie, a Twoje kłamstwa i manipulacje, tak pisałaś w tamtym wątku. Kochanka była konsekwencją Twojego odejścia od męża, a Ty jak się dowiedziałaś że on ma kogoś to nagle go pokochałaś z powrotem.
Życzę Ci wszystkiego dobrego ale proszę, nie obracaj kota ogonem, bo Twoje historia nie jest taka jak ją teraz tutaj, w tym wątku przedstawiasz.

9

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

Przyznaje, że czasem nie byłam do końca szczera i kilka razy okłamałam męża. Ale to dla jego dobra, i dla dobra naszego małżeństwa. I tu zaznaczam, że nigdy przez nigdy nie dopuściłam się zdrady nawet jak się rozstaliśmy.
Ja do niego naprawdę nie mam już żadnego żalu ani nie chowam urazy o tę zdradę. Wszelkie swoje złości, frustracje, złe emocje i potrzebę zemsty skierowałam na jego eks kochankę. Bo to jej się należało. Zemsta na jego kochance, dodała mi pewności siebie, ulżyła mi i to bardzo. Mężowi wybaczyłam, ale tej kobiety nienawidzę. Nie muszę jej lubi, szanować, co mi po niej. Ważne żeby się od mojego męża trzymała z daleka! I tyle.

To, że straciłam pracę to bardzo niekomfortowa sytuacja dla mnie. Strasznie mi głupio, że zamiast dostać awans, zostałam zdegradowana. Naprawdę sobie na to nie zasłużyłam. Co do męża, ja nie chce na nim wymuszać uczucia. Ale doskonale pamiętam, że jak się kiedyś kłóciliśmy to mi powiedział ,,już Cię nie kocham'' teraz tak do mnie jak i do pani psycholog zaprzeczał, że tak nigdy nie było, a jeśli już to mówił to w złości i nawet tego nie pamięta. Tak dawno temu to znowu to nie było. Strasznie mnie te słowa wtedy zraniły, i sama sobie też tłumaczyłam, że to nie jest prawda, że mówi to w złości. Ale chyba stąd moje przewrażliwienie.

10

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

Ech Charlene, jak Ty niczego nie zrozumiałaś...
To fajnie że chcecie z mężem odbudowywac małżeństwo, ale wydaje mi się że to Ty chcesz, a on tak naprawdę dla świętego spokoju. Twój teść zdaje sie wiedzieć więcej niż Ty chciałabyś się domyślać.
Teraz dodatkowo dupa Ci się pali bo straciłaś pracę. On czuje się odpowiedzialny za Ciebie pomimo wszystko, bo tacy właśnie jesteśmyjako dojrzali ludzie, odpowiedzialni. Byliście przecież małżeństwem. Ale nie sądzę niestety że on Cię kocha. Zniszczyłaś mu związek, zabrałaś mu jego wielką miłość. Wasz kryzys wcale nie jest zażegnany, on dopiero się tak naprawdę zaczyna, tylko kogo o to teraz będziesz oskarżać, Charlene? Kochankę już usunęłaś...

11

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

Przemyślałam wszystko jeszcze raz.
Szczególnie ta rada mi się spodobała: ,,Pozwól mu się Tobą interesować na nowo tzn. niech myśli co robisz kiedy Cię nie ma z Nim itp. Porusz jego wyobraźnię''

Nie ma się co tak przejmować na zapas. Problemy z pracą, są przejściowe. Skoro chce mi pomagać, to nie będę odrzucać pomocy. Ale narzucać się też nie będę. On poza mną ma swoje życie, kolegów, czasem gdzieś z nimi wyjeżdża na krótkie wakacje, ma swoje zainteresowania. Ja mam swoje koleżanki i życie. Z tym mieszkaniem to jeszcze przemyślę, nie musimy się spieszyć. Nocować u siebie możemy, jak dotąd, kolacje przy świecach, dobry seks, miłe spędzanie czasu ogólnie.
Tak, trzeba chyba pozwolić żeby życie się toczyło swoim rytmem. I zobaczymy co wyniknie smile

12

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

Cześć Charlene. Bardzo dobre, że chcecie ratować małżeństwo, serce rośnie jak się czyta takie wątki. My jesteśmy w trakcie kryzysu i mam chwile zwątpienia sad

13

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

Witaj,
Tak naprawdę to abrdzo Ci współczuję.facet kochał inną .teraz wrócił. czy można kogoś kochać po zdradzie.Wątpie.
tak naprawe to współczuje wszystkim kobietom nie szanującym siebie.
Sama sobei też współczuję ja była po tej drugiej stronie.
Odeszłam bo miałam dość.choc dałam mu wybór. Wybrał żonę.  I niech będą szczęśliwi. Ale jak on za mną latał , biegał. Kwiatku, kochanie, itp. Czułam się z tym strasznie.A co on mi mówił. Ze nie powinnam mieć wyrzutów sumiania bo on ich nie ma.
Co to za facet. Pewni Twój tak samo do tegop podchodził. Tacy faceci to dzieci, tchórze i manipulatorzy.
Lepiej znajdz kogoś kto na Ciebie zasługuje.
Wątpie zeby wam się udało zapomnieć.Ja bym nei wybaczyła.

14

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

kto kocha nie zdradza. lepiej się rozstać niż zdradzać . czy można wybaczyć zdradę ?????? jest takie przysłowie zakazany owoc najlepiej smakuje.

15 Ostatnio edytowany przez Charlene 38 (2016-08-11 08:40:26)

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

Hej!
Jeżeli pytacie czy można wybaczyć zdradę. Otóż można, ale bardzo dużo zależy od tego jaką związek ma przeszłość. Czy było więcej złego czy dobrego. Sama się sobie dziwię, że akurat ja to mówię, ale zdrada nie jest końcem świata. Owszem to bardzo bolesne doświadczenie, kosztuje dużo zdrowia i nerwów. Ale jednak jak ludzi łączy prawdziwa miłość, przeżyli razem kawał życia, są wspólne dzieci, dużo sobie wzajemnie zawdzięczają to nawet bardzo ciężkie czasy są do pokonania.
Dobra, kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem, może dlatego nie znienawidziłam i całkiem nie skreśliłam męża bo ja też nie byłam bez winy. I może wszystko nie zaszłoby za daleko, ale nie dobrze jak emocje podczas kłótni biorą górę. Ja też czasem się za bardzo unosiłam, nie chciałam słuchać jego racji, robiłam swoje i czasem w ogóle się nie liczyłam z jego zdaniem. On na pewno miał jakieś swoje żale i emocje, ale nie potrafił tego okazać. Więc z tego poczucia złości, bezradności, osamotnienia, pojawiło się tkz ,,wyjście awaryjne''. A takie niewyżyte harpie co obojętnie im w czyim łóżku śpią, byle z facetem właśnie na takich polują. I to są takie chwilowe fascynacje. Każdy kiedyś zrobił w życiu coś co było totalną głupotą i czego się wstydzi i to taka właśnie była sytuacja. Ale wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i każdy zasługuje na szanse.

To nie jest tak, że nagle zaczęliśmy żyć po staremu jak gdyby nigdy nic. Ja teraz miałam sama problemy, przez tą utratę pracy, stres, ogólne przemęczenie. Więc skupiłam się na sobie i nawet nie miałam siły jakoś bardzo się wysilać. Sama sobie zrobiłam wakacje od wszystkiego i wyjechałam. Przyznaje, trochę  miałam już chwilę zwątpienia, że faktycznie on mnie przestał kochać, a ja się na siłę pcham. On to musiał wyczuć. Sam z siebie dał mi propozycję że może do mnie na wakacje dojechać.
Dużo porozmawialiśmy, dawno razem nigdzie nie byliśmy. Od jakiegoś czasu ja jeździłam sama i on sam. Na wakacjach samemu można odpocząć ale po połowie robi się nudno i już zapomniałam jak to miło i romantycznie można czas spędzać. No i się dowiedziałam, że on sprawdził mnie czy się spotykałam z kimś. I prawda go zawstydziła. On uważa, że na mnie nie zasługuje. Wiec jednak wyrzuty sumienia są. Ja  jego w poczucie winy już nie zamierzam wpędzać, bo co mieliśmy sobie powiedzieć zostało powiedziane. Tym bardziej, widzę że się stara i to jest szczere. Czy ja zasługuje na kogoś lepszego? Ale że niby kogo? To najgorsze co może być, jak są problemy w jednym związku pakować się w drugi. Zresztą nie odczuwałam żadnej potrzeby żeby się wybrać na jakąś imprezę poznać kogoś. Cały czas myślałam tylko o jednym co będzie dalej z małżeństwem. No chyba tylko randka z jasnowidzem wchodziłaby w grę. Nie żałuje, że tak było, bo żyłam w zgodzie ze sobą i sumieniem przynajmniej. To już takie moje rozkimy, że kobiety są inaczej zaprogramowane niż faceci. Dla facetów seks jest o wiele ważniejszy, a dla kobiet o wiele mniej ważny. Dla mnie seks tylko w stałym związku. A po takim czasie naprawdę się można za sobą bardzo stęsknić, zupełnie jakby to pierwszy raz był. Zwlekałam z tym trochę, zupełnie nie wiedziałam jak mu to powiedzieć. Ale warunkiem czegokolwiek między nami było to, że on się przebada, bo po tej kobiecie spodziewam się wszystkiego, a ja ryzykowała nie będę. Dobrze, że on sam z siebie mnie do niczego nie namawiał z perspektywy czasu, chciał żebym to ja się czuła na tyle gotowa, żeby wyjść z inicjatywą. Na razie ja tak nie chce całkiem razem mieszkać, czasem kilka dni odpoczynku od siebie to rewelacja, pomaga na wszystko. Jakiś dystans oczywiście jest i jeszcze pewnie długo będzie. I czasem chwile zwątpienia i słabości też. Ale to są chwile, normalne chyba jak w każdym. Mi czasem doskwiera  mój charakter, martwię się na zapas.

16

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

Uważam, że jeśli dalej masz wątpliwości, to kryzys nie został wcale zażegnany, tylko zamieciony pod dywan.

17

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są
Cyngli napisał/a:

Uważam, że jeśli dalej masz wątpliwości, to kryzys nie został wcale zażegnany, tylko zamieciony pod dywan.

i to jest komentarz w punkt.

18 Ostatnio edytowany przez Charlene 38 (2016-09-20 12:30:17)

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

Witajcie!

Nie było mnie tu jakiś czas. Nie wszystko ułożyło się tak jakbym tego oczekiwała. Co mocno odbiło się na moim zdrowiu. Mam na myśli przede wszystkim pracę. Nie będę opisywać szczegółów. Ale bardzo podle nas potraktowano po tylu latach sumiennej pracy. Załapałam się do innej pracy, na razie to początki, a te zawsze są bardzo trudne. Po wszystkim co przeżyłam w tym roku, te zawirowania w pracy to był kolejny mocny cios, najgorszy moment na dodatkowe problemy. Przez to wszystko zaczęłam wpadać w histerie, mieć niekontrolowane ataki płaczu, zmienne nastroje. Byłam już u lekarza, żeby to wszystko unormować. Możliwie jak najmniej starałam się wtajemniczać męża w moje problemy i go dodatkowo martwić. Oczywiście on wie o moich problemach, o sytuacji. Ale tego, że tak bardzo to przeżywam postanowiłam mu oszczędzić.

Często dochodzę do wniosku, że nasza miłości to trudna miłość, pełna sprzeczności. Czasem jesteśmy sobie bardzo bliscy, a czasem jakby zupełnie obcy sobie ludzie. I to, nie jest tak, że nagle tak się stało. Analizując nasze małżeństwo, dochodzę do wniosku, że tak było od początku. Nasza wspólna terapia nie przynosiła efektów, bo głównie mówiła pani psycholog a my słuchaliśmy. Niby powinniśmy być luźni i szczerzy. A tymczasem byliśmy tak zestresowani i bardzo oszczędni w słowach. I właściwie to było naturalne, bo my właśnie tacy jesteśmy nigdy nie potrafiliśmy nawet się porządnie pokłócić tak żeby meble latały, w sumie wielka zaleta. Ale z drugiej strony każde z nas ,,trzymało w sobie'' to co mu leżało na sercu. Wybraliśmy taki tryb ucieczkowy każdy szedł w swoją stronę i na swój sposób cierpiał. Ja się zamykałam w sypialni i wyłam godzinami, a on w drugim pokoju topił smutki w alkoholu, albo całkowicie poświęcał się pracy. Ale skoro o tym mowa, bo dużo myślę ostatnio o małżeństwie, przeszłości, przyszłości.

Przyszłego męża poznałam bardzo młodo i to była miłość od pierwszego wejrzenia. Łatwo nie było. Byliśmy na zupełnie innych etapach. On dorosły facet, własne mieszkanie, stała dobra praca. Jak to się mówi ustawiony, zdążył się wyszumieć, doświadczony. I ja bardzo młoda dziewczyna dopiero wkraczająca w dorosłe życie, 0 doświadczenia z facetami, bez przejść, czysta karta. Zderzenie dwóch różnych rzeczywistości, a jednak zaiskrzyło. Może to nie było BUM I WOW nic na wariata. Ale od początku coś więcej niż przyjaźń. Zdążyliśmy się dobrze poznać, zanim zostaliśmy małżeństwem, jednak pewne rzeczy wychodzą w praniu, pewnych spraw nie da się przeskoczyć.

Obydwoje jesteśmy jedynakami, mieliśmy podobne zainteresowania, poglądy, podobne wizje przyszłości. Chociaż tu się jedna rzecz zmieniła, obydwoje nie planowaliśmy dzieci. Pierwszy problem który nas mocno podzielił i pierwszy raz gdy różnica wieku dała o sobie znać. Nie obnosiłam się z tym ale jak czytam forum i niektóre wątki, gdzie kobiety wprost mówią, że nie chciały dzieci i nie mają instynktu macierzyńskiego to jakoś mi raźniej, że nie tylko ja miałam ten problem. Dla jasności ja bardzo kocham swoją córkę i nigdy nie żałowałam, że mam dziecko, wręcz przeciwnie. Ale na tamten moment nie wykazywałam ani chęci ani gotowości do zostania matką, przerastało mnie to. Zrobiłam to dla męża i dlatego żeby to małżeństwo przetrwało. Bo o ile ja miałam jeszcze dużóoo czasu, żeby się zdecydować, u niego to był najwyższy czas, ostatni dzwonek. On mnie nie zmuszał, nie naciskał ale byłam realistką. Wiedziałam jak bardzo on chce mieć dziecko, i jeżeli nie ze mną to z kimś innym, bo przecież do 50 nie będzie na mnie czekał. Ciąża przebiegała źle, czułam się fatalnie fizycznie i psychicznie. Porodu wolę nie wspominać. W każdym razie drugi raz nie dałabym się na coś takiego namówić. Mąż nie z tych nowoczesnych tatusiów, co przewijali i wstawali w nocy. Jak wstał 2 razy, to góra. Uważał, że zajmowanie się dzieckiem to rola dla kobiet. Dopiero później jak już była duża samodzielna, złapali bardzo dobry kontakt. Mnie ta sytuacja przerastała od początku, zapadłam na ciężką depresje, już w ciąży miałam myśli samobójcze, było wiadome, że ja sama nie podołam obowiązkom jakie są przy dziecku. I tak do naszego życia weszła pani X opiekunka naszej córki.
Prawda jest taka, że to ona głównie zajmowała się naszym dzieckiem. Do kiedy mała nie poszła do szkoły. W tym czasie mieliśmy z pierwszy taki poważny kryzys że prawie 2 lata mieszkaliśmy osobno, nie dogadywaliśmy się, uciekaliśmy od siebie.
Chyba jednak do małżeństwa trzeba dorosnąć, byliśmy tacy młodzi niedoświadczeni. Dopiero z czasem różne wspólne doświadczenia życiowe zbliżały nas do siebie. Ale jak widać, nadal coś gdzieś nie stykało, że w momencie w którym wydawałoby się, że moglibyśmy razem góry przenosić, tak bardzo się poróżniliśmy.

No to o tym co było. Opisałam tak w skrócie. A co jest teraz. Największą sprzecznością tej relacji jest, że czasem jest wręcz wyczuwalna bliskość, rozumiemy się bez słów. A później znów każdy wraca do swojego świata , życia, problemów. Zbliżamy się do siebie i oddalamy. Mimo wszystko tego, że kocham jestem pewna na 100% może nie zawsze potrafię to odpowiednio okazać, wypowiedzieć. Ale co do moich uczuć w tej kwestii jestem pewna.

Mąż ma dużo pracy, to nie wymówka, to fakt. On swojej pracy jest bardzo oddany wkłada w to mnóstwo serca, energii, zaangażowania. Ktoś mi powiedział, że on w pracy szuka tego czego nie otrzymał w domu tym rodzinnym i tym ze mną. Z jednej strony się z tym nie zgadzam, z drugiej dało mi do myślenia. Strasznie skomplikowane to wszystko.

Ostatnio miałam słabsze dni, jakoś tak mnie wzięło na wspominanie, próbuje przerobić pewne sytuacje i mechanizmy, że później nie popełniać tych samych błędów. Chodź, Czasem nie wiem co o tym wszystkim myśleć.

19 Ostatnio edytowany przez Charlene 38 (2016-10-09 13:21:36)

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

Hej. Przepraszam, że nie odpisałam na e maile tyle czasu, ale dopiero niedawno je zauważyłam, bo rzadko sprowadzam tego e maila.
Tymczasem opiszę Wam mój problem, a własciwie zaczełam opisywać już troche.
Od lat cierpię mam problemy z depresją, o czym już wspominałam. Na co dzień funkcjonuje normalnie, ogarniam w miarę wszystko pracę dom, największym problem są kolejne epizody depresji które się u mnie pojawiają w kryzysowych sytuacjach.
Zwykle wtedy pojawiają się u mnie bardzo obniżony nastrój, jednocześnie rozstrojenie emocjonalne mała rzecz potrafi mnie doprowadzić go ogromnego płaczu. Zamykam się w sobie, seks mógłby dla mnie nie istnieć. Nie mam siły, ochoty. Mam potrzebę się poprzytulać, pobyć blisko, ale to tyle. Przez co na początku naszego małżeństwa były niemałe zgrzyty, i bardzo się od siebie oddalaliśmy. Trwało to trochę czasu, a nawet lat, zanim obydwoje dorośliśmy do pewnych rzeczy. Wydawało mi się, w pewnym momencie, że teraz to już się tak dotarliśmy, zaakceptowaliśmy, że nawet największy kryzys nas nie ruszy.
Ale ruszył. Kolejno, zdrada z jego strony była dla mnie mocnym, bolesnym przeżyciem. Oczywiście bardzo długo zadawałam sobie pytanie co ona miała takiego czego ja nie mam. Zdaje się, że uzyskałam odpowiedz na to pytanie. Nie bezpośrednio ja, ale zacytuje męża: ,,żone kocham najbardziej na świecie, jest piękna, dobra, mądra itd., ale z tamtą kobietą miał najlepszy seks w życiu''. Jak się domyślacie komplement to dla mnie nie jest. Było minęło, Wybaczyłam zdradę. Nie żałuje Obydwoje zaczęliśmy się bardziej starać. Ale jakoś libido mi nie wzrosło, owszem kochamy się znacznie częściej, więcej, niż na początku małżeństwa. Ale na przykład ostatnio, po stracie pracy znów zaczęłam popadać w stan depresyjny. Nawet nie zdajcie sobie sprawy jakie to okropne uczucie, odbiera cała radość życia, cały temperament. Starłam się żeby tym razem ta sytuacja nie przeniosła się do łóżka. Na pewno to wygląda inaczej niż kiedyś, ale jednak tak, żeby te dwie sytuacje były od siebie niezależne się nie da. Chciałabym jakoś to zmienić, ale w pewnym momencie włącza się jakaś wewnętrzna blokada i masz. Może moglibyście mi coś poradzić, może ktoś miał podobnie podzieli się doświadczeniem?

20

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

Jakoś udało mi się przebrnąć przez oba posty (ten pierwszy z kochanką i tutejszy smile ), mam wrażenie, że :
'W co my się bawimy,
w szczerość się bawimy'

Prawdopodobnie potrzebujesz pomocy ale ona wykracza poza możliwości forum.

21

Odp: Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

Chyba masz jakiś problem sama ze sobą..

Posty [ 21 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Kryzys w małżeństwie zażegnany - watpliwości jednak jakieś są

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024