powiedzcie mi czy jestem poddawany manipulacji, czy sam sobie coś wmawiam, a może sytuacja jest jeszcze innego rodzaju. Ja nie wiem o co chodzi i już sam nie wiem jak mam postępować, co robić itp.
po 8 miesiącach związku doszło do przykrej dla mniej sytuacji. Przez te 8 miesięcy miewaliśmy wiele kłótni i bywało różnie ale niedawno doszło do czegoś nowego w tym zakresie. W pewien czwartek przyszła do mnie moja kobieta. Od samego początku czepiała się mnie i szukała kłótni, prowokowała i w końcu jej się udało, zaczęliśmy się sprzeczać i doszło do ostrej wymiany zdań. Przestaliśmy się potem odzywać do siebie, ona wyszła ale było już poźno i nie mogłem zostawić jej samej i poszedłem z nią odprowadzić ją do domu. Przez całe pół godziny drogi nie rozmawialiśmy ani słowem, podziękowała mi że ją odprowadziłem i wróciłem do domu. W piątek zero odzewu ale w sobotę po południu napisałem do niej sms w stylu "ty już mnie nie kochasz prawda?". Odpisała, że kocha mnie i tęskni za mną. Kazala mi przyjechać. Pojechałem. Była dziwna. Przytulala mnie ale tak jakoś mechanicznie. Była opryskliwa, wredna i dogryzała mi ale ja nie dałem się sprowokować. Wolałem ugryźc sie w język. Powiedziała mi, że nie zamierzała się już nigdy odezwac do mnie i że przeszła do porządku dziennego. Czy jestem czy nie jej jest to obojętne. To były przykre słowa, powiedziałem jej, że przecież sama mówi, że mnie kocha wiec dlaczego teraz takie słowa a ona na to, że ma dość wszystkiego już. Powiedziałem jej, że w owy czwartek mnie prowokowała, obrażała itp więc doszlo do kłótni ale przecież miewaliśmy wcześniej rózne chwile i sytuacje i nic to nie zmienilo przecież a ona na to, że ma dość i zresztą coś się w niej zmieniło. Dzień później byłem u niej i znów była chamska a ja miły. Była bezczelna i wredna. Powiedziała mi takie słowa "to nie ty masz winę, problem jest we mnie, nie czuje się już źle gdy cię nie ma, jest mi to obojętne, nie płaczę jak dawniej, mam to gdzieś". Bolalo mnie to, mówiłem jej że ją kocham bardzo. Potem dosłownie po kilkunastu minutach zmieniła się diametralnie, zaczęła mówić że mnie bardzo kocha, że teskniła strasznie, że mam obiecać że nigdy jej nie zostawię i popłynęły jej łzy, jak i mi zresztą. Mówiła, że kocha i ze nie mam już myśleć o tych wcześniejszych słowach. Cały czas mam to w głowie. Jak jej zachowanie interpretować? z każdym dniem zachowuje się inaczej, raz miła, raz podła. Obojętna, czuła. Nie wiem nic. Proszę o porady