Internet pod pewnymi względami przypomina niekończący się ocean.
Przykładem potwierdzającym tę odważną tezę jest chociażby wpisanie w wyszukiwarce hasła "podrywanie".
Wówczas naszym oczom ukażą się niezliczone ilości stron zawierające w swej treści różnorakie metody flirtu.
I o tym zamierzam z Wami porozmawiać. W końcu kto, jak nie kobiety znają się na sztuce zwanej uwodzeniem.
To co mnie najmocniej zastanawia, czy mężczyzna powinien kierować uwagę w stronę kobiet, które kompletnie go nie dostrzegają?
Niby płeć męska potrafi oczarować panie; pewnością siebie, wewnętrznym pięknem, nietuzinkowym poczuciem humoru,
czy wreszcie statusem społecznym. Ale czy jeśli facet z wyglądu nie jest w typie kobiety, może nadrobić to charakterem?
Znajomi zarzucają mi, że nie stosuję klasycznego podrywu. Nie podchodzę na imprezach, czy uczelni do kobiet, które mi się podobają,
a jedynie dyskretnie zwracam uwagę na to, która z obecnych dam kieruje na mnie spojrzenie.
Po tym kiedy zbadam już "bazę" i wiem na czym stoję, wybieram kobietę spośród tych, którym się podobam.
Koledzy wytykają, że wiele na tym tracę, w końcu może się zdarzyć, że którejś pannie wizualnie do gustu nie przypadnę,
ale rozmową nadrobię tyle, że szprotka zmieni zdanie. Ponadto, zdaniem przyjaciół się ograniczam do wąskiego grona kobiet.
Niektórzy wychodzą z założenia, że moja strategia ociera się o desperację.
Tłumaczą to tym, że nie działam jak pewny siebie mężczyzna, który wybiera kobietę i ją zdobywa.
A zamiast tego usilnie szukam sygnałów zainteresowania.
W moim odczuciu rozpoczęcie rozmowy z zainteresowaną kobietą jest dużo łatwiejsze i nie przypomina walki z wiatrakami.
Argumentuję to tym, że prowadząca ze mną konwersację panna, sama oczekuje rozwinięcia relacji,
więc nie muszę stawać na głowie aby jej zaimponować na tyle by mnie chciała.
Poza tym nie uchodzę za rzucającego się na każdą kobietę desperata.
A wybrana przeze mnie pani może się poczuć wyróżniona, w końcu podszedłem do niej, a nie do innej.
W związku z tym uważam, że moje rozwiązanie jest nie najgorsze.
Niestety, nic nie jest idealne i nawet omawiana przeze mnie strategia posiada pewną wadę.
Istnieje możliwość, że w owej sytuacji nie będzie się w typie żadnej z kobiet, a jak wiadomo to wiąże się z tym, że nikogo się nie pozna.
Może się również zdarzyć, że panie które wysyłają sygnały odbiegają od naszych upodobań. To jednak wkalkulowane ryzyko.
Od siebie mogę powiedzieć tyle, że w niemal każdej sytuacji znajdzie się kobieta, z którą wzajemnie się sobie podobamy.
Mimo, że jestem przekonany o słuszności swej taktyki, kontempluję nad możliwością flirtu z paniami ambiwalentnie do mnie nastawionymi.
Kilka razy obiło się mi o uszy to, że z początku dziewczyna nie była zainteresowana swoim obecnym chłopakiem,
ale później się do niego przekonała. Pewnie dlatego w mojej głowie pojawiają się następujące pytania.
Skąd taka nagła zmiana? Jak to możliwe, że kobieta zakochała się w kimś kto jej nie pociągał?
Kończąc, pragnę zapytać o to, czy:
A) moja strategia uwodzenia wyłącznie zainteresowanych mną kobiet jest słuszna?
B) czy i w jaki sposób oczarować kogoś, kto nie zwraca na mnie uwagi?
C) statystycznie ile można skutecznie rozkochać w sobie kobiet, którym z początku się nie podobamy?
D) można uwieść dziewczynę, w której nie jesteśmy typie?
E) jak to możliwe że kobieta, która ignorowała mężczyznę z powodu tego, miał wygląd inny od tego jaki sama lubi, później się w nim zakochała?
F) spotkałyście się z sytuacją, w której chciałyście umówić się z kimś, kto się Wam na początku nie podobał?