Wiem, pewnie mnie wyśmiejecie, albo powiecie, że po co mi rodzice, skoro jest Internet, ale...Mam ogromne problemy z własną seksualnością. Jestem dziewicą (i chyba zostanę do końca życia, seks to dla mnie gra, w której zawsze przegram, której się boję), ale mam obsesję na punkcie seksu. Cały czas o tym myślę, w nocy śnią mi się sny erotyczne. Próbuję myśleć o czymś innym, ale zawsze mam z tyłu głowy tylko seks. Męczy mnie to. Drażni mnie, że 90% ludzi na świecie uprawia seks, radzą sobie z nim, w zdrowy i normalny sposób go uprawiają (nie mówię o parafiliach), tylko ja mam z seksem ogromny problem, chociaż nigdy w życiu go nie uprawiałam! Paranoja. Mam problem w relacjach z chłopakami, w relacjach z płcią przeciwną. Z jednej strony ich lubię, a z drugiej strony się ich boję. Boję się, że jeżeli pójdę za daleko, to któryś mnie chwyci za nadgarstki, unieruchomi, zgwałci i zrobi dziecko. Oczywiście, to wtedy ja poniosę największe konsekwencje. Cały czas się zastanawiam nad moim problemem. Nie oglądam filmów pornograficznych, nie czytam romansów, a w mojej głowie tylko seks. Zastanawiam się, czy sytuacja rodzinna miała na to wpływ. Tylko że dom rodzinny (już nie mieszkam z rodzicami) nie mógł mieć na to wpływu, bo w moim domu seks był tematem zakazanym. Totalnie zakazanym. Wychowywałam się w atmosferze, że seks nie istnieje. Całe szczęście, że mieliśmy w domu telewizor. To telewizja mnie w dzieciństwie uświadomiła. Gdyby nie ona, pewnie do dzisiaj nie wiedziałabym, że seks istnieje. Kiedy w telewizji leciała jakaś scena, nawet nie stosunku, tylko wystarczyło, że para zakochanych się przytuliła albo pocałowała, mama zawsze mówiła;"Proszę się nie patrzeć na sceny miłosne." Oczywiście, byłam jej posłuszna. Kiedy w szkole, w II klasie podstawówki, kolega opowiedział nieprzyzwoity wiersz (wtedy nie wiedziałam, że jest nieprzyzwoity, powtarzałam go w domu, bo się fajnie rymował) i powtarzałam go później cały czas w domu, mama powiedziała "Powinnaś dostać w pysk za to, co mówisz." Oczywiście, te słowa wystarczyły, żeby mnie uciszyć. Kiedy teraz, po latach, spytałam się mamy przez telefon, czemu to wszystko w tajemnicy trzymała, powiedziała krótko i stanowczo;"Myślałam, że nauka była dla ciebie priorytetem, a nie seks." Jestem wściekła. W moim wieku (22 lata) ludzie mają już za sobą pierwsze randki, pierwszy pocałunek, ja nie byłam z chłopakiem nawet na spacerze, a bardzo bym chciała. Chciałabym, ale się boję. To jest straszne. Rozrywa mnie to od środka. Żyję w ciągłym napięciu. Moja mama była rok ode mnie starsza niż ja teraz, gdy wychodziła za mąż! Powiedziałam jej to przez telefon, że prawie w moim teraźniejszym wieku brała ślub, a ja nawet nie byłam z chłopakiem na spacerze, a ona na to:"Tylko że ja miałam wtedy studia ukończone i prawo jazdy." Zamurowało mnie. Mam wrażenie, że to był przytyk do mnie, bo ja nie mam ani prawa jazdy, ani jeszcze nie skończyłam studiów. Piszę zupełnie poważnie, to wszystko jest prawdą. To nie jest żart ani prowokacja, to jest mój poważny problem. Codziennie wieczorem kładę się na łóżku, płaczę, zadaję sobie pytanie, dlaczego wielu ludzi na świecie chodzi na randki, przytula się, całuje z osobami płci przeciwnej i ich rodzice nie robią z tego powodu problemu, tylko nie ja. Nie chcę jeszcze seksu, bo nie chcę się od razu rzucać na głęboką wodę, ale kiedy ( w ogóle czy) pójdę na randkę?! Moja mama mi powiedziała na to:"Nauką się zajmuj, a nie drugą połówką. Na drugą połówkę przyjdzie czas."Tak jest, mamo. Przyjdzie czas. Poczekam, tak minie 5, 10, 20, 40 lat, będę już stara, będę się kłaść do grobu i wtedy, u schyłku życia, z płaczem dojdę do wniosku, że zmarnowałam życie, że nawet się do mężczyzny nigdy nie przytuliłam, że nie zrealizowałam sowich pragnień. Oczywiście, marzenie o randce nie jest moim jedynym, myślę o nauce, mam plany i marzenia dotyczące studiów, ale ten zakazany temat dał mi się ostatnio we znaki. Co o tym myślicie? Naprawdę, płakać mi się chce. Jestem bezsilna. Mogę tylko płakać. Nic więcej nie mogę w tej dziedzinie zrobić. Nic. Mam 22 lata.
Po pierwsze - na Twoim miejscu nie przejmowałabym się aż tak tym, że wciąż myślisz o seksie. Tak ma 90% młodych facetów, a jak ma tak kobieta to już jest złe? Nie jest. Dziewczyny też często myślą notorycznie o seksie, ale głośno się o tym nie mówi, bo kobieta ma być grzeczna.
Po drugie - to że rodzice kazali Ci zasłaniać oczy gdy w TV była scena erotyczna, to także nic dziwnego. Tak mieli chyba WSZYSCY w domu rodzinnym. Większość osób wiedzę seksualną zdobywała od kolegów, z potajemnie oglądanych programów w tv czy przypadkowo zdobytych świerszczyków. Twoi rodzice nie wmawiali Ci, że seks jest zły, tylko nie mówili o nim wcale. Osobiście uważam że Twoje źródło problemu nie leży w tym jak podchodzili do tego tematu rodzice.
Po trzecie - JEDYNYM sposobem na przełamanie lęku jest oswajanie się z przedmiotem lęku. Słowem: abyś przestała bać się seksu, musisz działać w tym kierunku, by zacząć go uprawiać. To będzie pewnie trudne i bolesne (nie sam seks tylko przełamywanie się), ale warto to zrobić. I warto zrobić to teraz, gdy jesteś młoda, bo potem z każdym rokiem będzie coraz gorzej. Jestem przekonana, że gdy w końcu poznasz seks, będziesz śmiała się ze swoich wcześniejszych obaw.
O chłopaka nie jest tak trudno, postaraj się poznać jakiegoś (przez znajomych, przez internet, ale poszukaj dobrego, miłego chłopaka, a nie jakiegoś bad boy'a), zacznij od tych spacerów.
W skrajnym przypadku, gdy naprawdę nie będziesz umiała się przełamać, skorzystaj z pomocy specjalisty, ale ja sądze że nie będzie Ci to potrzebne. Mysle że jest to sprawa, z którą możesz oswoić się sama.
Po czwarte - masz DOPIERO 22 lata! Jesteś naprawde młodziutka. Nie uwazam że to jakiś super dziwny wiek na bycie jeszcze dziewicą. Dopiero zaczynasz życie.
Bez urazy ale jęczysz...
Moi rodzice też nie pozwalali oglądać "scen miłosnych"-to dla mnie normalne.
Nie mówiono u mnie w domu o seksie i też żalu o to nie mam bo chyba nawet nie było mi to potrzebne(szkola, znajomi-tam się o tym mówiło).
Mam wrażenie, że o wszystko obwiniasz swoją mamę. Najwyrazniej potrzebowałaś tych rozmów no ale już po fakcie.
Masz DOPIERO 22 laya, wyluzuj. Do staropanienstwa jeszcze trochę Ci brakuje. Jak będziesz się tak spinała i skupiała na seksie, na strachu to guzik z tego wyjdzie.
Ogarnij się, przestań wymyślać i tworzyć śmieszne scenariusze, idź na jakąś terapię jeżeli czujesz, że nie dasz rady sama
Nie oglądaj się na mamę. Potrzeba tu samodzielności.
Autorko, w większości rodzin o seksie się nie rozmawia. Większość młodych ludzi słyszy od rodziców " nie myśl o głupotach, zajmij się nauką ", " na chłopak / dziewczynę, masz jeszcze czas", itp. Normalna gadka rodziców, nie jesteś wyjątkiem.
Nie ma też nic wyjątkowego w tym, że myślisz o seksie, taka ludzka natura. Ponieważ nie jesteś aktywna seksualnie, Twoje ciało i zmysły domagają się rozładowania napięcia seksualnego.
I do tego masz " magiczny guziczek " aby sobie ulżyć i pomóc. ;P
W samodzielnym zaspakajaniu nie ma nic złego, raczej należy poznać swoje ciało, zanim ofiaruje się je, mężczyźnie.
zanim ofiaruje się je, mężczyźnie.
co zrobi?????
diana-1971 napisał/a:zanim ofiaruje się je, mężczyźnie.
co zrobi?????
Dziewczę płochliwe, to piszę tak, aby szoka nie dostała. Nie zawsze trzeba być dosadnym i walić z grubej rury.
ale tym stwierdzeniem jeszcze bardziej dziewczyne pograzysz...
ona nie ma sie oddawac czy ofiarowywac, nie jest rzecza ani prezentem. skoro sie oddaje, ofiarowuje mezczyznie, to przeciez on moze zrobic z nia co zechce (w koncu to sie robi z oferowana rzecza).
a ona wlasnie tego sie boi (abstrahujac czy jest to lek prawdziwy czy urojony) - ze ktos "wezmie ja" wbrew jej woli.
seks, niezaleznie od tego czy z milosci, czy bez milosci powinien byc partnerski. to nie jest zadne "oddawanie sie".
9 2016-07-15 17:22:38 Ostatnio edytowany przez Tomek4811 (2016-07-15 17:35:11)
Po pierwsze to takie wychowanie jakie przeszła to nasza autorka jest niestety norma w naszej katolickiej Polsce ale to nie jest normalne. Po drugie nasza droga autorka przechodzi opóźnione doroslenie. Ona teraz dopiero zaczyna dostrzegać, ze nie może we wszystkim liczyć na pomoc rodziców. To sie nazywa dorastanie. Rodzice maja jak najlepiej przygotować dzieci do życia ale pózniej to te dzieci musza już polegać na samych sobie.
Autorka jest niestety ofiara polskiego koltunstwa, ktore pozwala na to aby sceny w telewizji kiedy pan panu wypruwa flaki albo jednym ruchem skreca kręgosłup byly oglądane przez dzieci natomiast sceny kiedy pan całuje sie z panią uznaje za rzecz okropna i niemoralna
Ja bym na miejscu autorki poprosił o fachowa poradę u seksuologa/psychologa. Poczytałbym tez troche fachowych książek na ten temat. Fajny i czuły chłopak tez pewnie by mógł jej pomoc ale nie znam sie na tym wystarczajaco zeby jej coś takiego doradzić.
Jeśli to sie zle potoczy to może zostać sexualnie oziębła i wogole nieszczęśliwa. Taki strach przed sexem może być źrodłem sporych zahamowań i popsuć niejeden związek.
Tak, jestem nieszczęśliwa, i to bardzo. Szczerze mówiąc, to zaczęło mi to doskwierać dopiero w wieku 20 lat, to było tak: w dzieciństwie uświadomienie przez przypadkowe zobaczenie sceny erotycznej w telewizji (która wydała mi się ohydna i obrzydliwa, i właściwie do dzisiaj się to nie zmieniło, więcej, im więcej mam lat, tym bardziej mnie seks odrzuca), potem dłuuuugo, długo nic i....W wieku 20 lat ten temat powrócił jak bumerang. Nie wiem, co się ze mną dzieje, jestem tym wszystkim przerażona, czuję się tak, jakbym była chora. Jestem samotnym, chorym, nieszczęśliwym człowiekiem. To prawda, że od pewnego wieku należy być samodzielnym, ale nie jest przecież tak, że w wieku 18 lat zrywamy wszelkie więzy z rodzicami, prawda? Jeżeli twierdzicie, że wszyscy rodzice zatajają prawdę, to zadam dosyć perwersyjne pytanie. Wiem, że jest perwersyjne, ale ostatnio tylko takie brudne myśli chodzą mi po głowie: jak w takim razie rodzice, którzy zatajali prawdę i udawali, że nie ma tematu, byli w stanie odbyć stosunek seksualny ze sobą, żeby nas stworzyć? Jak mogli się rozebrać i....Ohyda! Na samą myśl o tym robi mi się niedobrze! Ale z drugiej strony....Mnie to ciekawi, interesuje mnie ta tematyka...Oszaleję, naprawdę! Nie wiem, co się ze mną dzieje! A co do wizyty u seksuologa, to byłam raz, u takiej pani seksuolog z dyplomem, oprócz tego była lekarzem medycyny z wykształcenia i....Załamała mnie ta wizyta! Już wtedy (to było zimą zeszłego roku) było bardzo źle, a teraz jest jeszcze gorzej....Zaczęłam jej opisywać swoją awersję i obsesję, jak bardzo nienaiwdzę seksu i chcę karać tych, którzy to robią, a ona powiedziała mi:"ja Pani nie rozumiem. Przecież są stare panny, są małżeństwa, które tego nie robią, tak zwane białe małżeństwa."Zamurowało mnie. Nie w tym był mój problem! Ja mam ambiwalentne odczucia wobec tego, i to właśnie to mnie wyniszcza. Czemu ona mnie nie zrozumiała!? Była moją ostatnią deską ratunku. Stwierdziłą, że nie wie, jak mi pomóc, i kazała mi zrobić w gabinecie psychologicznym obok test psychologiczny za 160 zł. To był dla mnie ogromny wydatek, ale byłam tak zdesperowana, że zgodziłabym się na wszystko, byleby tylko pozbyć się problemu. Test wykazał nieprawidłowości w mojej osobowości. Ona to przeczytała i powiedziała coś, co mnie "rozwaliło": "Proszę posłuchać. Może być pani osobą aseksualną, tylko nie rozumiem, czemu pani nie pozwala innym. Dużo jest teraz takich osób." Zatkało mnie...Przecież ja nie jestem osobą aseksualną!! Skoro o tym myślę, interesuje mnie to, to chyba nie jestem asem! Byłam, i jestem nadal, skołowana po tej wizycie. Osoba, która była moją ostatnią nadzieją, która miała mi pomóc, po prostu zamiotła sprawę pod dywan! Gdzie ja teraz znajdę pomoc...Oczywiście, rodzice nic nie wiedzą o moim problemie. Gdyby się dowiedzieli, to powiedzieliby, że ten problem wziął się z braku zajęć i jeżeli posprzątam dom, to mi przejdzie. Nieprawda. Gdy zamiatam, prasuję ubrania, myję okna, wcale mi nie przechodzi. Błagam, nie śmiejcie się ze mnie, to jest dla mnie poważny problem! W dodatku nie wiem, skąd on się wziął. Męczę się ze swoimi myślami, i to okrutnie. Już nie mieszkam z rodzicami, tylko z innymi krewnymi, ale to inna sprawa. Zawsze miałam skłonność do zadumy, melancholii, widziałam więcej niż inni ludzie, ale rodzice nigdy tego nie rozumieli. Zawsze twierdzili, że wymyślam, bo nie mam co robić. Czy to coś złego, że chciałabym się wybrać na randkę?
11 2016-07-15 19:24:11 Ostatnio edytowany przez nika05 (2016-07-15 19:36:12)
Mama pewnie zabierała cię do kościoła, większość ludzi w Polsce to katolicy. Ja z mamą nigdy nie rozmawiam o chłopakach, to jest moja tajemnica i moja sprawa.
Jeżeli twierdzicie, że wszyscy rodzice zatajają prawdę, to zadam dosyć perwersyjne pytanie. Wiem, że jest perwersyjne, ale ostatnio tylko takie brudne myśli chodzą mi po głowie: jak w takim razie rodzice, którzy zatajali prawdę i udawali, że nie ma tematu, byli w stanie odbyć stosunek seksualny ze sobą, żeby nas stworzyć? Jak mogli się rozebrać i....Ohyda! Na samą myśl o tym robi mi się niedobrze!
Po pierwsze, nie wszyscy rodzice temat seksu zatajają, ale duża grupa, seks traktuje jak tabu.
Po drugie, dla większości ale nie wszystkich dzieci, rodzice są aseksualni i chyba mało kto myśli o tym, jak, czy rodzice TO zrobili / robią.
Już nie wspominając, że emocjonalnie zdrowy człowiek, nie wizualizuje sobie, swoich bliskich ( rodziców, rodzeństwa, dziadków w akcie seksualnym ).
Masz strasznie wypatrzony obraz świata erotyki, z jednej strony brzydzi Cię, a z drugiej, przyciąga, chyba tylko fachowa pomoc jest w stanie coś zaradzić. Spróbuj jeszcze raz ze specjalistą, może psychiatra ?
Nie, nikt nie robi z Ciebie wariatki, masz po prostu duże zaburzenia i trzeba je leczyć.
13 2016-07-15 20:22:02 Ostatnio edytowany przez ines 32 (2016-07-15 20:23:52)
Droga autorko
Pierwsze co chcę Tobie powiedzieć to to,że JESTEŚ 100% NORMALNA. *Strach ma wielkie oczy* moim zdaniem na tym właśnie polega Twój problem boisz się tego czego nie znasz...każdy tak ma,nie znam człowieka który nie obawiał się pierwszego razu czy pierwszego pocałunku;) Ciekawość popycha a strach zatrzymuje; sama pamiętam jak przed pierwszym pocałunkiem nogi mi się ugięły i dobrze,że jak pierwszy raz uprawiałam seks to leżałam;) (wybacz żart) Fakt,że większość osób w Twoim wieku ma już pierwsze zbliżenia za sobą chyba jeszcze bardziej Cię stresuje ale zapewniam,że nie jesteś jedyna! A sytuacja w Twoim domu jak pisały dziewczyny wyżej to norma- u mnie też tak było...Myślę,że jak kogoś poznasz to wszystko potoczy się samo instnyktownie...Jak u większości ludzi.Nie popadaj w paranoje wyluzuj bo strasznie mi przykro,że się tak katujesz:( Nie traktuj się jakbyś była chora bo jesteś normalna i zdrowa!
Może poczytaj trochę (nawet zwykłe romanse to nie przestępstwo) pooglądaj. Piszesz,że masz problem z relacjami z facetami więc może umów się z jakimś kolegą na zwykłe spotkanie;kawa czy małe piwko? myślę,że takie zwykłe spotkanie troszkę Cię oswoi (przepraszam za stwierdzenie) Głowa do góry wszystko z Tobą ok.
sama pamiętam jak przed pierwszym pocałunkiem nogi mi się ugięły i dobrze,że jak pierwszy raz uprawiałam seks to leżałam;).
hahaa, parsknelam smiechem i oplulam telefon
instynkt instynktem, ale najpierw, autorko, pomysl o zabezpieczeniu przed ciaza - nie licz w tym wzgledzie na chlopaka, bo to nie on bedzie rodzil
A może mama w taki przedziwny sposób chciała się troszczyć o córkę, wychodząc z założenia, że jak będzie z dala od chłopaków, to skończy dobre studia, zarobi i nie będzie musiała młodo wychodzić za mąż. Ale wyszło kiepsko.
Sama widzisz, problem nie leży w tym, że myślisz o seksie, tylko w tym, że myślisz nieustannie o jakiejkolwiek bliskości. A takie pragnienie bycia z kimś - czy też desperacja - może być groźna, bo jeszcze trafisz na gościa, który wpędzi cię w jakiś toksyczny związek, ale ty tego nie zauważysz, bo dostaniesz tę wymarzoną bliskość.
Jeśli mama cię nie wspiera, znajdź wsparcie u kogoś innego. Z rodziny, znajomych - obojętnie. Jeśli masz przyjaciółkę, to pogadaj z nią. Jeśli nie, to pozostaje ci albo tkwić w tej samotności, albo otworzyć się na ludzi - niekoniecznie w celu znalezienia chłopaka, tylko po prostu miłego towarzystwa. Wierz mi, spędzanie czasu ze znajomymi pomaga a jak się wyluzujesz, poczujesz się pewniejsza, będziesz też atrakcyjniejsza i może kogoś fajnego spotkasz
16 2016-07-15 21:53:57 Ostatnio edytowany przez madoja (2016-07-15 22:00:16)
Autorka jest niestety ofiara polskiego koltunstwa, ktore pozwala na to aby sceny w telewizji kiedy pan panu wypruwa flaki albo jednym ruchem skreca kręgosłup byly oglądane przez dzieci natomiast sceny kiedy pan całuje sie z panią uznaje za rzecz okropna i niemoralna
.
Tak, to jest dziwne, ALE moim zdaniem ma to swoje zalety. Odkrywanie zachowań damsko męskich było po prostu fascynujące. Bo było tematem tabu. Wspominam to naprawdę wspaniale, jakieś pierwsze ploteczki z koleżankami, pierwsze niedowierzanie gdy dowiedziałyśmy się o co w tym seksie chodzi, pierwsze porno znalezione gdzieś głęboko w szafie. W dzieciństwie tez musiałam zasłaniać oczy gdy pan całował panią, natomiast oglądałam horrory czy filmy sensacyjne, ale w żaden sposób nie wpłynęło to (negatywnie) na mnie. Nie mam chęci mordowania ludzi
a do seksu podchodzę normalnie, lubię seks, zawsze wiedziałam że trzeba się zabezpieczać.
Sprawy związane z seksem były kiedyś tak mocno owiane tajemnicą, że aż odkrywanie ich miało niepowtarzalny smak.
Teraz dzieciaki mają wszystko na tacy. Rodzice rozmawiają z nimi na każdy temat bo to jest "mądre wychowanie", a porno jest na wyciągnięcie ręki (internet).
Słowem: nie demonizujmy tak bardzo naszych rodziców.
jak w takim razie rodzice, którzy zatajali prawdę i udawali, że nie ma tematu, byli w stanie odbyć stosunek seksualny ze sobą, żeby nas stworzyć? Jak mogli się rozebrać i....Ohyda! Na samą myśl o tym robi mi się niedobrze!
Haha, czy na serio sądzisz że tylko Ciebie skręca z obrzydzenia gdy wyobrazisz sobie seks rodziców?
Chyba każdego.
Ja rozumiem o co Ci chodzi. Naciskasz gaz i hamulec jednocześnie. Ciekawi Cię to i przeraża jednocześnie. Powtórze więc swoją radę: po prostu tego spróbuj. Potem możesz nigdy więcej nie uprawiać seksu, ale spróbuj. Poznaj jakiegoś miłego chłopaka (jeśli tylko trochę o siebie dbasz, to jest banalnie proste), pospacerujcie sobie za rękę i zacznij powoli, krok po kroku, zdobywać seksualne doświadczenie. To Cię nie zabije, a przynajmniej wyrobisz sobie o tym WŁASCIWĄ opinię (bo teraz boisz się czegoś czego po prostu nie znasz).
17 2016-07-15 22:02:40 Ostatnio edytowany przez Tomek4811 (2016-07-15 22:03:18)
(...)
Haha, czy na serio sądzisz że tylko Ciebie skręca z obrzydzenia gdy wyobrazisz sobie seks rodziców?
Chyba każdego.(...)
Wg mnie to jest genetyczne zabezpieczenie przed kazirodztwem. Tak samo jak obrzydzenie nas ogarnia na myśl o sexie z rodzeństwem no i mnie jeszcze obrzydzenie ogania na myśl o sexie z facetem.
Rozumiem, że zatajenie prawdy to najlepsze, co mama mogła dla mnie zrobić?! Więc dzisiaj jej szczerze i z całego serca przez telefon podziękuję. Racja, nie rozmawiajmy z dziećmi o trudnych tematach o śmierci, seksie, Bogu, religii. Gdy umarła moja prababcia, też przez pół roku to ukrywała. Kiedy się dowiedziałam od osób trzecich, byłam wściekła. Dobrze zrobiła, prawda?!
Raider, rozumiem Cie doskonale. moja matka tez ukrywala przede mna cale zycie - doslownie. gdyby nie ksiazki, to nie wiedzialabym nic.
heh, nawet jak mialam lat 16 to nie chciała mnie zapisac do biblioteki, bo uwaga! biblioteka byla DLA DOROSLYCH.
a potem sie dziwila, ze nie daje sobie rady w zyciu. nawet zwierzęta uczą swoje mlode jak polowac, budowac schronienie itp. a.ja na wszystko slyszalam: tego nie rob, tam nie idz, do tego jestes za mloda, to nie dla Ciebie.
do 19 roku zycia siedzialam w domu. na podworko z kolegami wyszlam raz w zyciu. kawal doroslego zycia stracilam na dowiadywanie sie tego, czego powinnam byla dowiedziec sie w domu. w tym rowniez o seksie. zwlaszcza o seksie.
jak tu poleca kolega, ja tez bym zaczela od fachowych ksiazek i internetu (np. strona seksualność kobiet). - bedziesz szla po nitce do klebka
20 2016-07-16 10:09:28 Ostatnio edytowany przez Tomek4811 (2016-07-16 10:43:36)
Rozumiem, że zatajenie prawdy to najlepsze, co mama mogła dla mnie zrobić?! Więc dzisiaj jej szczerze i z całego serca przez telefon podziękuję. Racja, nie rozmawiajmy z dziećmi o trudnych tematach o śmierci, seksie, Bogu, religii. Gdy umarła moja prababcia, też przez pół roku to ukrywała. Kiedy się dowiedziałam od osób trzecich, byłam wściekła. Dobrze zrobiła, prawda?!
A ja bym z Twoja mama na ten temat po prostu nie rozmawiał. Nic tym nie osiągniesz. Ona ma na pewno jakąś blokadę na ten temat którą może wpoiła jej babcia (bardziej prawdopodobne) a może też ma jakieś traumatyczne przeżycie związane z tym (mało prawdopodobne).
Niestety wiem z pierwszej ręki jak sex z takimi kobietami, które mają blokadę, wygląda no i mogę powiedzieć, że totalnie do dupy. Cała ochota mi przeszła jak zobaczyłem, że moja dziewczyna jest przerażona i zesztywniała ze strachu na myśl o uprawianiu sexu. Do niczego w końcu nie doszło. Poczułem się obrzydliwie no i niestety zostawiłem ją. Pewnie matka tłumaczyła jej cały czas, że sex to grzech a faceci o niczym innym nie marzą niż wykorzystanie, zbrukanie, zapłodnienie i pozostawienie jej w hańbie
Teraz wiem, że takie blokady odnośnie sexu spowodowanem polskim katolickim kołtuńskim wychowaniem da się usunąć. Niestety nie wiem jak to się robi.
Ci lekarze o których piszesz to też niestety jakieś konowały. Może nawet sami podpisali klauzulę sumienia i złożyli śluby czystości. Polska służba zdrowia to niestety kolejne siedlisko kołtuństwa i nepotyzmu.
Zakłamanie i obłuda na temat sexu są niestety nieodłączną częścią polskiego katolicyzmu.
BTW. Sama nazwa śluby czystości irytuje mnie do immentu tak jakby sex był czymś brudnym.
Każdy człowiek jest inny, ma różne potrzeby. Wcale się nie dziwię Autorko, że z jednej strony seks Cię brzydzi a z drugiej pociąga. W Twoim domu seks był tematem tabu, złym, o którym się nie rozmawia - czyli dziecko/nastolatek rozumie w ten sposób "acha seks jest zły, nie wolno mi o tym myśleć." Z drugiej strony jak coś jest złe i zakazane to myślimy i ciekawi nas to stokroć bardziej. Jesteś młodą dziewczyną, ciekawą, starającą się poznać swoją seksualność i mającą potrzebę bliskości, seksu, uczuć, emocji.. to zupełnie naturalne!! Co do seksuologa - trafiłaś na konowała. Jeżeli subiektywnie odczuwasz nadal potrzebę spotkania z psychologiem czy seksuologiem to zrób to, są tacy na fundusz i nic nie zapłacisz za wizytę. jak widzisz u rodziców nie znajdziesz zrozumienia - przykre to.. niestety Polacy są zacofani w temacie seksualności, tak więc nie rozmawiaj z mamą o seksie, bo ona nie potrafi tego zrobić, znowu da Ci przekaz "seks jest zły, zajmij się nauką" tak jakbyś miała 13 lat..
Seks to piękna sprawa, to akt wyrażający uczucia, miłość, przyjemność, dający satysfakcję obu stronom i nie ma w nim nic brudnego. Są różne techniki i rodzaje seksu, trzeba się samemu siebie nauczyć żeby wiedzieć co nas pociąga. Jednak proponuję zacząć od zwykłego spotkania z chłopakiem - spełnij swoje marzenia. Pójście na kawę, ładne ubranie się, flirt - super sprawa
i nie musisz czekać pierwsza na krok mężczyzny. Kawa to nic zdrożnego
Ten przeklęty seks! Seks jest brudny, zły i obrzydliwy. Nienawidzę go! Same z nim problemy. Chcę, żeby nie istniał. I mam wrażenie, że rodzice przestają kochać swoje dzieci wtedy, gdy one tracą dziewictwo. I w ogóle, rodzice bardziej kochają synów niż córki. Kochają dziewczynki tylko wtedy, gdy te są małe. Małe dziewczynki są takie grzeczne i bezproblemowe, a gdy przychodzi pierwsza menstruacja (czyli koniec dzieciństwa, śmierć dzieciństwa, z krwią wypływa czystość, niewinność i dzieciństwo dziewczynki!), to przestają je kochać, bo boją się, że z brzuchem wrócą do domu. Dlaczego mnie to spotkało?! Dlaczego nie mogę być mężczyzną?! W dzieciństwie chciałam być chłopakiem, do teraz staram się uchodzić za osobę aseksualną. Nie maluję się, nie noszę tych idiotycznych ubiorów i biżuterii. Mam krótkie włosy. Nienawidzę tych pustogłowych laleczek. Szkoda, że mnie to spotkało, i muszę cierpieć. Czasami nie czuję się jak człowiek, tylko jak obrzydliwe, krwawiące zwierzę, jak maszynka do przedłużania gatunku. Potworne!
23 2016-07-16 15:42:38 Ostatnio edytowany przez Tomek4811 (2016-07-16 15:47:07)
Ten przeklęty seks! Seks jest brudny, zły i obrzydliwy. Nienawidzę go! Same z nim problemy. Chcę, żeby nie istniał. I mam wrażenie, że rodzice przestają kochać swoje dzieci wtedy, gdy one tracą dziewictwo. I w ogóle, rodzice bardziej kochają synów niż córki. Kochają dziewczynki tylko wtedy, gdy te są małe. Małe dziewczynki są takie grzeczne i bezproblemowe, a gdy przychodzi pierwsza menstruacja (czyli koniec dzieciństwa, śmierć dzieciństwa, z krwią wypływa czystość, niewinność i dzieciństwo dziewczynki!), to przestają je kochać, bo boją się, że z brzuchem wrócą do domu. Dlaczego mnie to spotkało?! Dlaczego nie mogę być mężczyzną?! W dzieciństwie chciałam być chłopakiem, do teraz staram się uchodzić za osobę aseksualną. Nie maluję się, nie noszę tych idiotycznych ubiorów i biżuterii. Mam krótkie włosy. Nienawidzę tych pustogłowych laleczek. Szkoda, że mnie to spotkało, i muszę cierpieć. Czasami nie czuję się jak człowiek, tylko jak obrzydliwe, krwawiące zwierzę, jak maszynka do przedłużania gatunku. Potworne!
Twoje problemy przerastają mnie i jedyne co mogę powiedzieć, to że najlepiej by Ci było gdybyś się pogodziła ze swoją sexualnością i tym że jesteś kobietą. Kobiety są fajne Niestety musisz poprosić o pomoc jakiegoś fachowca. Wg mnie to w Twoim domu było tak właśnie było jak piszesz. Kochano bardziej chłopców i bano się, że wrócisz do domu z brzuchem i zhańbisz tym siebie oraz całą rodzinę. Ale musisz patrzeć do przodu, zostaw za sobą swój dom i Twoją mamę, która z tego co piszesz wpędziła Cię w tą sytuację i teraz Cię jeszcze tylko dalej pogrąża. Musisz się jakoś wyrwać z tego. Niestety mnie to tak wygląda, że bez pomocy sama sobie z tym nie poradzisz.
24 2016-07-16 17:43:52 Ostatnio edytowany przez madoja (2016-07-16 17:54:44)
Ojej, to strasznie smutne że tak o sobie myślisz.
Dla mnie okres to coś, na co nie zwracam uwagi za bardzo. Pierwszego dnia boli, ale biorę tabletkę więc przechodzi, używam tylko tamponów, więc okres przechodzi praktycznie niezauważalnie. Może tak właśnie zrób.
Kosmetyki czy biżuteria nie świadczą o tym że kobieta jest głupią lalą.
Kobiecość jest wspaniała. Może postaraj się popatrzeć na nią inaczej, podam Ci kilka przykładów.
Kobieta może być atrakcyjna nawet gdy natura nie dała jej urody. Może zmienić wręcz rysy twarzy przez makijaż, może mieć włosy jakie tylko chce (długość i kolor), może założyć obcasy jeśli jest mała. Obojętnie czy chuda czy gruba - każda znajdzie swojego wielbiciela, bo gusty męskie są różne. Facet jak jest brzydki, to nie zrobi z tym nic - musi się z tym pogodzić, pomyśl jakie to okropne. Jest rudy - nie może pofarbować włosów. Jest pryszczaty-piegowaty - nie może użyć pudrów. Jest mały - nie może założyć obcasów. Kanon męskiego piękna jest tylko jeden - każdej kobiecie podoba się facet muskularny lub szczupły i taki, który nie jest niski. Ten kanon był od zawsze (wysoki, wysportowany mężczyzna), podczas gdy kanony kobiece zmieniały się kolosalnie na przestrzeni wieków. Nie znam żadnej kobiety która lub grubych facetów, za to znam przynajmniej dwóch facetów, którzy lubią grube kobiety. Tak naprawdę to na facetach ciąży większa presja by dobrze wyglądać. Nawet jeśli chciałabyś osiągnąć aktualny kanon kobiecego piękna, wystarczy że będziesz szczupła. Facet żeby osiągnąć kanon męskiego piękna, musi zachrzaniać na siłowni.
Kobiety mogą płakać, mogą sobie nie radzić z wieloma rzeczami, nie ma presji by robiły prawo jazdy, a nawet kobieta bez pracy spotyka się z o wiele większą wyrozumiałością niż mężczyzna bez pracy. Mężczyźni nie mogą okazywać uczuć, muszą być silni, muszą sobie radzić, muszą pracować.
W seksie to na facecie ciąży ogromna presja. Musi mu stanąć, musi odpowiednio długo utrzymać erekcję i nie dojść za szybko, musi mieć dobrą kondycję i doprowadzać kobietę do orgazmu (a w większości przypadków to dość skomplikowane). A kobieta? Wystarczy po prostu że ma ochotę. Do tego kobiety mogą mieć seks gdy tylko pstrykną palcami. A faceci często o tym mogą tylko pomarzyć.
Popatrz na to w taki sposób to sama zobaczysz że czasami to facetom należy współczuć.
Mojego problemu nie da się rozwiązać. NIC nie mogę zrobić...Wiem, to chore, ale zastanawiam się, jak to jest być taką osobą "normalnie" uprawiającą seks, jak oni to robią, jak im to wychodzi....Nie ogarniam tego. Zostanę do końca życia samotnym, nieszczęśliwym człowiekiem. Niektóre moje koleżanki z podstawówki mają kilkuletnie dzieci. Przeraża mnie to. Boję się, jak moi znajomi zaczną brać śluby, robić dzieci....Nie przeżyję tego!
26 2016-07-16 19:37:22 Ostatnio edytowany przez vinnga (2016-07-17 06:24:03)
Post przeniesiony z innego wątku:
Nie wiem, co się ze mną dzieje ani co jest tego przyczyną, skoro nigdy nie byłam w związku, ale mam ogromną awersję do związków, małżeństwa i rodzicielstwa. To już jest jakaś fobia. Sprawia mi to ogromny ból psychiczny i cierpienie. Nie mogę patrzeć na filmach na pary zakochanych, gdy widzę obrączkę, doprowadza mnie to do szału...Nie wytrzymuję tego nerwowo. Nienawidzę wszystkich biologicznych rodziców. Napawa mnie wstrętem myśl, że sprowadzili na świat smutne, chore i nieszczęśliwe dzieci. Dla mnie prokreacja to zbrodnia, śmierć-gorzkie zwycięstwo gatunku nad jednostką. Dla mnie małżeństwo to koniec wolności, indywidualności, bezwzględne podporządkowanie się mężowi lub żonie (niedobrze mi się robi, gdy słyszę te słowa!!). Seks to dla mnie wymiana obrzydliwych, kleistych wydzielin za pomocą ohydnych narządów rozebranych ludzi. Skąd się to mogło wziąć? Mam tak od kilku lat. Jak to jest możliwe, skoro nie mam żadnych doświadczeń, jeżeli chodzi o związki? Obawiam się, że nie pociągnę tak długo. To mnie powoli doprowadza do szaleństwa! Gdy patrzę na zdjęcia nowożeńców, czuję się tak, jakby mnie palił od środka ogień.
Bo nie możesz być "gorsza" od nich?
Daj spokój, kobieto, uwierz że nie chciałabyś mieć w tym wieku dziecka.
Po prostu ciągle się porównujesz do otoczenia, myślisz ze mają takie wspaniałe życie bo kogoś mają, myślisz że jak znajdziesz faceta, to będziesz w siódmym niebie, Twoja samoocena wybije w kosmos i wszystkie problemy znikną.
Ta, trele morele.
Wyluzuj, zajmij się czymś i skończ jęczeć do jasnej cholery
Ten przeklęty seks! Seks jest brudny, zły i obrzydliwy. Nienawidzę go! Same z nim problemy. Chcę, żeby nie istniał. I mam wrażenie, że rodzice przestają kochać swoje dzieci wtedy, gdy one tracą dziewictwo. I w ogóle, rodzice bardziej kochają synów niż córki. Kochają dziewczynki tylko wtedy, gdy te są małe. Małe dziewczynki są takie grzeczne i bezproblemowe, a gdy przychodzi pierwsza menstruacja (czyli koniec dzieciństwa, śmierć dzieciństwa, z krwią wypływa czystość, niewinność i dzieciństwo dziewczynki!), to przestają je kochać, bo boją się, że z brzuchem wrócą do domu. Dlaczego mnie to spotkało?! Dlaczego nie mogę być mężczyzną?! W dzieciństwie chciałam być chłopakiem, do teraz staram się uchodzić za osobę aseksualną. Nie maluję się, nie noszę tych idiotycznych ubiorów i biżuterii. Mam krótkie włosy. Nienawidzę tych pustogłowych laleczek. Szkoda, że mnie to spotkało, i muszę cierpieć. Czasami nie czuję się jak człowiek, tylko jak obrzydliwe, krwawiące zwierzę, jak maszynka do przedłużania gatunku. Potworne!
To mnie przeraziło.. cóż we wcześniejszych postach nie ujęłaś swojego problemu tak dosadnie. Myślę, że warto zwrócić się o pomoc do psychoterapeuty/seksuologa. Powodzenia!
Targają Tobą sprzeczności. Z jednej strony piszesz, że bardzo pragniesz relacji z mężczyzną, chciałabyś kiedyś kiedyś wyjść za mąż, a z drugiej, że nie akceptujesz swojej kobiecości. Miałaś depresję, może nadal ją masz, co było powodem? Czy to, że nie czułaś się kochana przez rodziców? Czy dawali Ci do zrozumienia, że woleli by mieć syna?
Mama zawsze mówiła, że mężczyźni mają psychiczną przewagę nad kobietami, a jak jest romans, to mężczyznom on nigdy nie szkodzi, dla nich to jest taka zabawa, taki sport, a kobietom zawsze. Kiedy, w gimnazjum, chciałam iść na geologię, bo przez krótki czas interesowała mnie geografia, dinozaury i minerały (nawet wygrałam jeden konkurs geograficzny), to mama bardzo wspierała moje marzenia, bo powiedziała, że "będziesz w gumiakach chodzić po budowie. " Ale nie to jest najgorsze, najgorsze było to, że powiedziała (pamiętam jak dziś):"To twardy, męski kierunek. Przyjdziesz tam, przyjdą faceci brudni i śmierdzący. Będą gadać o piwie i piłce nożnej. To nie jest towarzystwo dla kobiety." Zaczerwieniłam się wtedy. Wtedy właśnie, po raz pierwszy w moim życiu, dotarło do mnie, jakiej jestem płci, i że ta płeć będzie mi przeszkadzać w życiu w wielu dziedzinach (np. w pójściu na wymarzone studia). Zawsze chciałam być mężczyzną, nie że zbieram na operację, ale na szczęście nie wyglądam jak (Tfu!) kobieta. Bliżej mi do mężczyzny. Zero malowania się, krótkie włosy, żadnej biżuterii, noszę długie, luźne koszule w kratkę, żeby ukryć te zwisające kawałki tłuszczu, jakie mam z przodu, które tylko przeszkadzają, np. w bieganiu, w uprawianiu sportu. Najlepiej byłoby sobie odciąć. Pamiętam jak jechaliśmy samochodem, w radiu leciała audycja popularnonaukowa. Ja siedziałam z tyłu. Powiedzieli w tej audycji, że według badań, jeżeli matka je więcej w okresie ciąży, to urodzi się chłopiec, jeżeli "zaciska pasa", to urodzi się dziewczynka. Mamusia uśmiechnęła się, i z dumą powiedziała"Nooo..Mocno zaciskałam!". Nie widziała tego, ale się rozpłakałam. Znienawidziłam ją (nie pierwszy, nie ostatni raz), pomyślałam, że tak mało, tak niewiele brakowało, a nie musiałabym co miesiąc się męczyć, znosić tego okropnego bólu, tego upokorzenia, tego strachu, tego zezwierzęcenia, że krew się ze mnie leje jak z mordowanego zwierzaka....Nie mogę tego znieść! Połowę życia mi to zabrało! I czasem (nie mam i to już niemożliwe) marzę o tym, żeby mieć starszego brata, takiego brata-ojca-wujka w jednym, który by mnie przytulił, porozmawiał, obronił, wyszedł na spacer, zrozumiał. Może mężczyzny to mama by się bała. Ona nienawidzi mężczyzn, nie lubi chłopców. Kiedy w gimnazjum dwaj chłopcy mnie zagadali, stwierdziła, że "masz uważać, oni są w takim wieku, że im w głowie tylko seks."Są tacy ludzie, że spływa po nich wszystko jak woda po kaczce, rodzice swoje, oni swoje, ale ja do takich nie należę. Ja wszystko przyjmuję i wszystko pamiętam. Co ciekawe, w moim domu to mama rządziła. To ojciec był i jest jej bezkrytycznie podporządkowany. A jeżeli to, co powiedziała, jest prawda? Jeszcze pójdę z jakimś na kawę, a on mnie zgwałci w miejscu publicznym, zrobi dziecko, a mamusia się dowie i powie "a nie mówiłam?". Boję się.
Łatwo się pogubić w Twoich obsesjach. Pisałaś, że marzysz o randkach, wyjściu za mąż, a teraz że nienawidzisz swoich kobiecych kształtów. Mama zrobiła Ci niezłe pranie mózgu. Rozumiem, że już z nią nie mieszkasz, najlepiej gdybyś ograniczyła z nią kontakt. Postaraj się mieć więcej kontaktów towarzyskich, rozmawiać ze znajomymi o ich rodzinach, dzieciach, mężach. Zobacz, czy naprawdę jest im tak źle. Bo w tym momencie widzisz świat w krzywym zwierciadle.
Ja już nic nie rozumiem. Chcę, żeby seks nie istniał, bo same z nim problemy. Czy on jest dobry, czy zły? Twierdzę, że zły i należy go całkowicie wyeliminować ze społeczeństwa. No i nie zapominajmy o religii. Nigdy nie wiadomo, czy Stwórca nas nie obserwuje. Seks jest grzechem, i to ciężkim. Za uprawianie seksu idzie się do piekła, gdzie cierpi się niewyobrażalne męki przez całą wieczność. Trzeba mieć się na baczności. Wielki Ojciec patrzy.
Zdecydowanie potrzebujesz pomocy specjalisty i ograniczenia do minimum kontaktów z matką.
Ja już nic nie rozumiem. Chcę, żeby seks nie istniał, bo same z nim problemy. Czy on jest dobry, czy zły? Twierdzę, że zły i należy go całkowicie wyeliminować ze społeczeństwa. No i nie zapominajmy o religii. Nigdy nie wiadomo, czy Stwórca nas nie obserwuje. Seks jest grzechem, i to ciężkim. Za uprawianie seksu idzie się do piekła, gdzie cierpi się niewyobrażalne męki przez całą wieczność. Trzeba mieć się na baczności. Wielki Ojciec patrzy.
Jeśli nie jesteś trollem, to biegiem goń do psychiatry.
Jak źle wpajana religia może nasrać człowiekowi w głowie, to przechodzi ludzkie pojęcie.
Droga autorko
Sam napisałem tutaj temat o podobnej sytuacji (choć może nie miałem takiego wychowania jak ty) - Seksu w głowie dużo, a ujścia brak.
Z czego co mówisz to masz strasznie idealistyczne nastawienie i to produkuje u Ciebie blokady, które chcąc nie chcąc przełamać musisz (jeżeli myślisz, że odrzucając potrzebę z powódek religijnych będziesz się czuła lepiej to moja Droga - dopiero sobie piekło robisz). Przede wszystkim z takim nastawieniem to musisz iść do specjalisty ponieważ masz zaburzone poczucie seksualności (też to miałem - naprawdę pomaga). Seks jest dla ludzi i jak znam takie osoby o takim charakterze jak Ty to jeszcze będziesz chętna do wielu eksperymentów ;P
I jak chcesz mieć dzieci i męża bez seksu ... ? Nie mów nawet, że z próbówki
Inna sprawa - zajmij się życiem towarzyskim - poznawaj ludzi - po jakimś czasie przyjdą rozmowy o tym no i w końcu jakiś jegomość, z którym będziesz chciała spróbować
Czy wy nie przesadzacie? Przecież małżeństwo nie polega chyba na seksie! Nie bierze się ślubu po to, żeby uprawiać seks! Przecież to chore! A tak w ogóle, to Bóg nienawidzi małżeństw. Jest taki jeden fragment Ewangelii (Mt 22,30), który mnie po prostu doprowadził do szaleństwa. Przez ten fragment płakałam po nocach i z przerażeniem patrzyłam na zdjęcia par ślubnych. Strasznie mnie przeraził. Dla mnie ten fragment jednoznacznie dowodzi, że Bóg nienawidzi małżeństw, a przynajmniej uważa je za coś gorszego, niższego, mniej wartego, ułomnego, zdegenerowanego. Ten fragment jest straszny, przeraża mnie porównanie do aniołów. Rozumiem, iż wyrosną nam skrzydełka? Rozumiem, iż najbardziej zgodne (takich nie ma, ale załóżmy), najbardziej kochające siebie i innych ludzi małżeństwo nie ma dla Boga absolutnie ŻADNEGO znaczenia.
Bez kaftanika chyba się nie obejdzie...
Raider, fakt, że jeden specjalista zawiódł Twoje oczekiwania, nie oznacza, że masz się poddawać. Ludzie, gdy chorują, na ogół szukają pomocy u kilku lekarzy, zawsze warto pokusić się o diagnozę u przynajmniej dwóch lekarzy.
Z pewnością jest Ci potrzebna terapia, nie rezygnuj. Studiujesz, masz jakieś grono znajomych, rozmawiasz zapewne z kolegami, jak czujesz się w takich sytuacjach?
Czy spróbowałaś kiedykolwiek przełamać swoje opory i zaprzyjaźnić się z jakimś chłopakiem, zwyczajnie na gruncie koleżeńskim?
Przecież nie trzeba "tak od razu do intymnego pożycia"
Jesteś już dorosła i chyba nie bierzesz na poważnie ostrzeżeń mamy o gwałtach w miejscach publicznych.
Zdecyduj się na terapie, bo raczej nie poradzisz sobie sama ze swoimi lękami.
Czy wy nie przesadzacie? Przecież małżeństwo nie polega chyba na seksie! Nie bierze się ślubu po to, żeby uprawiać seks! Przecież to chore! A tak w ogóle, to Bóg nienawidzi małżeństw. Jest taki jeden fragment Ewangelii (Mt 22,30), który mnie po prostu doprowadził do szaleństwa. Przez ten fragment płakałam po nocach i z przerażeniem patrzyłam na zdjęcia par ślubnych. Strasznie mnie przeraził. Dla mnie ten fragment jednoznacznie dowodzi, że Bóg nienawidzi małżeństw, a przynajmniej uważa je za coś gorszego, niższego, mniej wartego, ułomnego, zdegenerowanego. Ten fragment jest straszny, przeraża mnie porównanie do aniołów. Rozumiem, iż wyrosną nam skrzydełka? Rozumiem, iż najbardziej zgodne (takich nie ma, ale załóżmy), najbardziej kochające siebie i innych ludzi małżeństwo nie ma dla Boga absolutnie ŻADNEGO znaczenia.
To,że wg biblii po sądzie ostatecznym będziemy żyć jedynie na chwałę Pana,nie oznacza, że Bóg nienawidzi małżeństwa. Nigdzie w biblii takich słów nie ma. Dorabiasz sobie teorię, która pasuje do Twojego zaburzonego spojrzenia na relacje międzyludzkie. Musisz się leczyć, inaczej faktycznie zwariujesz.
Ja tylko dla gwoli przypomnienia autorce.
27 Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę.
28 Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: "Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię […] 30 A dla wszelkiego zwierzęcia polnego i dla wszelkiego ptactwa w powietrzu, i dla wszystkiego, co się porusza po ziemi i ma w sobie pierwiastek życia, będzie pokarmem wszelka trawa zielona". I stało się tak. 31 A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre.
I tak upłynął wieczór i poranek - dzień szósty.
Ach tak, rozumiem, czyli przy zmartwychwstaniu (ludzie, jak ja nie znoszę tego określenia, przeraża mnie, kojarzy mi się z filmami o żywych trupach, okropne) zbawieni stracą wszelką indywidualność, przestaną się od siebie odróżniać i będą tylko żyli kultem jednostki? Przecież to jakaś straszna wizja, jakiegoś państwa totalitarnego! Chyba już wolę iść do piekła.
Ach tak, rozumiem, czyli przy zmartwychwstaniu (ludzie, jak ja nie znoszę tego określenia, przeraża mnie, kojarzy mi się z filmami o żywych trupach, okropne) zbawieni stracą wszelką indywidualność, przestaną się od siebie odróżniać i będą tylko żyli kultem jednostki? Przecież to jakaś straszna wizja, jakiegoś państwa totalitarnego! Chyba już wolę iść do piekła.
Mam nieodparte wrażenie, że jesteś zwykłym trollem, który się świetnie bawi. Twoja historyjka jest co raz mniej spójna i pokręcona. A jeśli wszystko co piszesz, jakimś cudem jest prawdą, lepiej idź do lekarza specjalisty z dziedziny psychiatrii, my tutaj na Twoje problemy nie zaradzimy.
Troll. 22 latka pieprząca o wyrastania skrzydeł. . Idź zrób coś pożytecznego.
Do psychiatry? Po co do psychiatry? Psychiatra może mi tylko leki przepisać, przecież one nie zmienią mojego myślenia.
45 2016-07-17 21:02:01 Ostatnio edytowany przez Tomek4811 (2016-07-17 21:16:20)
Do psychiatry? Po co do psychiatry? Psychiatra może mi tylko leki przepisać, przecież one nie zmienią mojego myślenia.
Niezależnie od tego czy jesteś trolem czy tez nie jedyna osoba która może Ci pomoc to psychiatra. Jeśli jesteś trolem to jesteś jakimś psychicznie chorym socjopata. Jeśli na prawdę jesteś ta biedna dziewczyna to rownież musisz zglosic sie do psychiatry/psychologa i seksuologa.
W żadnym z tych przypadków nie jesteśmy w stanie Ci pomoc na tym forum. W obu przypadkach wymaga to leczenia przez specjalistów.
Rozumiem. Przepraszam Was, jeżeli poczuliście się urażeni. Piszę to wszystko zupełnie poważnie. Wiem, że to chore, zdaję sobie sprawę, że mam bardzo zaburzone podejście, chociaż czasami myślę, że to ja mam rację, a to te 90% ludzkości się w tej sprawie myli. Tak, poszukam psychiatry i psychologa, ale nie prywatnie, bo, niestety, nie stać mnie na taki wydatek. Jeszcze raz przepraszam. Życzę Wam wszystkim udanego życia. Obyście nie mieli takich problemów z psychiką jak ja.
Walczysz sama ze sobą, troszkę jak schizofrenik, jedna normalna osobowość i druga mająca symptomy nerwicy natręctw.
Kurczę, ciężko Ci tutaj cokolwiek doradzić, może jakaś aktywność fizyczna, podczas uprawiania której pozbędziesz się natłoku tych myśli, a jak nie to pozostanie walka z własnymi myślami albo psychiatra i leki.
Fajnie jakbyś poznała kogoś, kto pomógłby Ci się oderwać od rzeczywistości, bo się zamęczysz w wolnym czasie, a z takimi schorzeniami praktycznie nie da się samemu oderwać od tych myśli.
Powodzenia.
Nie przepraszaj, naprawdę nie masz za co. Twoje problemy są ważne, nikt nie powinien czuć się urażony tym, że piszesz o tym co czujesz.
49 2016-07-18 22:49:32 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2016-07-18 23:23:27)
Przeczytałam Twój temat z zainteresowaniem, nie zrażaj się tym że inni nie traktują tego co piszesz poważnie, i nie odchodź.
Wiem, że jest perwersyjne, ale ostatnio tylko takie brudne myśli chodzą mi po głowie: jak w takim razie rodzice, którzy zatajali prawdę i udawali, że nie ma tematu, byli w stanie odbyć stosunek seksualny ze sobą, żeby nas stworzyć? Jak mogli się rozebrać i....Ohyda! Na samą myśl o tym robi mi się niedobrze! Ale z drugiej strony....Mnie to ciekawi, interesuje mnie ta tematyka
Masz w tej jednej kwestii dużo racji - ludzie często bardziej boją się mówienia o czymś, niż robienia tego. To jest absurdalne. Czytając niektóre wątki np."Czy kobiety seks w ogóle interesuje?" zastanawiam się jak ludzie którzy uważają zapytanie wprost o niego (tj. seks) czy jak to ma przebiegać za przejaw bycia 'burakiem' mogą w ogóle się za to zabierać? Słowa są przecież mniej inwazyjne, pozwalają oswoić lęki, a oni w mowie/piśmie zachowują się jak zaróżowione pensjonareczki, natomiast w 'gestach' jak nieokrzesane bydlęta
Wspominałaś o 'kleistych wydzielinach', czy odczuwasz odrazę również do innych kleistych, lepiących się rzeczy np. pokarmów?
Czy nie masz również czegoś takiego że wywołuje u Ciebie niesmak wyrażenie 'kochać się'? (bo czujesz się wtedy jakby ktoś chciał złej rzeczy nadać sympatyczną nazwę, jakby ktoś chciał coś co jest tak naprawdę brzydkie, nazwać w ładny sposób)?
Ach tak, rozumiem, czyli przy zmartwychwstaniu (ludzie, jak ja nie znoszę tego określenia, przeraża mnie, kojarzy mi się z filmami o żywych trupach, okropne) zbawieni stracą wszelką indywidualność, przestaną się od siebie odróżniać i będą tylko żyli kultem jednostki? Przecież to jakaś straszna wizja, jakiegoś państwa totalitarnego! Chyba już wolę iść do piekła.
Nie chcę nic nachalnie sugerować, ale wpadłam na taki pomysł - może seks budzi w Tobie tak 'negatywne' ( czyt. przykre) emocje bo to słowo (albo inne którym ludzie określają tę czynność) jakoś zrosło się w Twoim umyśle z negatywnymi skojarzeniami i to bardziej one (a nie sama rzecz które określają) tak Cię obrzydzają? Zastanawiałaś się kiedyś nad tym?
Masz ciekawe skojarzenia swoją drogą (państwo totalitarne, utrata indywidualności)
Oszaleję, naprawdę! Nie wiem, co się ze mną dzieje! A co do wizyty u seksuologa, to byłam raz, u takiej pani seksuolog z dyplomem, oprócz tego była lekarzem medycyny z wykształcenia i....Załamała mnie ta wizyta! Już wtedy (to było zimą zeszłego roku) było bardzo źle, a teraz jest jeszcze gorzej....Zaczęłam jej opisywać swoją awersję i obsesję, jak bardzo nienaiwdzę seksu i chcę karać tych, którzy to robią, a ona powiedziała mi:"ja Pani nie rozumiem. Przecież są stare panny, są małżeństwa, które tego nie robią, tak zwane białe małżeństwa."Zamurowało mnie. Nie w tym był mój problem! Ja mam ambiwalentne odczucia wobec tego, i to właśnie to mnie wyniszcza. Czemu ona mnie nie zrozumiała!? Była moją ostatnią deską ratunku. Stwierdziłą, że nie wie, jak mi pomóc, i kazała mi zrobić w gabinecie psychologicznym obok test psychologiczny za 160 zł. To był dla mnie ogromny wydatek, ale byłam tak zdesperowana, że zgodziłabym się na wszystko, byleby tylko pozbyć się problemu. Test wykazał nieprawidłowości w mojej osobowości. Ona to przeczytała i powiedziała coś, co mnie "rozwaliło": "Proszę posłuchać. Może być pani osobą aseksualną, tylko nie rozumiem, czemu pani nie pozwala innym. Dużo jest teraz takich osób." Zatkało mnie...Przecież ja nie jestem osobą aseksualną!! Skoro o tym myślę, interesuje mnie to, to chyba nie jestem asem! Byłam, i jestem nadal, skołowana po tej wizycie. Osoba, która była moją ostatnią nadzieją, która miała mi pomóc, po prostu zamiotła sprawę pod dywan! Gdzie ja teraz znajdę pomoc...Oczywiście, rodzice nic nie wiedzą o moim problemie. Gdyby się dowiedzieli, to powiedzieliby, że ten problem wziął się z braku zajęć i jeżeli posprzątam dom, to mi przejdzie. Nieprawda. Gdy zamiatam, prasuję ubrania, myję okna, wcale mi nie przechodzi. Błagam, nie śmiejcie się ze mnie, to jest dla mnie poważny problem! W dodatku nie wiem, skąd on się wziął. Męczę się ze swoimi myślami, i to okrutnie. Już nie mieszkam z rodzicami, tylko z innymi krewnymi, ale to inna sprawa. Zawsze miałam skłonność do zadumy, melancholii, widziałam więcej niż inni ludzie, ale rodzice nigdy tego nie rozumieli. Zawsze twierdzili, że wymyślam, bo nie mam co robić. Czy to coś złego, że chciałabym się wybrać na randkę?
Co do psychiatrów, psychologów - łatwiej znaleźć igłę w stogu siana, niż dobrego 'psy' co nie znaczy że nie istnieją.
Tak, ambiwalentne uczucia są dla człowieka o wiele bardziej wyniszczające niż ich brak.
Przede wszystkim - zadaj sobie pytanie dlaczego tak bardzo chcesz tej randki? Co w kontakcie z mężczyzną jest tym za czym tęsknisz, i co masz nadzieję że dostaniesz? Przejrzałam przed chwilą Twoje wypowiedzi w innym wątku, gdzie pisałaś o tym że zalezy Ci na miłości platonicznej. Czytając to (i powiązując z informacjami które zawarłaś w tym wątku) przyszło mi na myśl że tak naprawdę tym czego łakniesz, za czym tęsknisz jest zrozumienie, i niepotrzebnie jakoś połączyło Ci się to w głowie z seksualnością, co doprowadziło do poplątania. Może kojarzy Ci się seks z połączeniem, a połączenie ze zrozumieniem, drogą do drugiego człowieka, do którego inaczej dotrzeć się nie da, Ty natomiast obawiasz się o to że mogłabyś się 'roztopić', zatracić indywidualność (wnioskuję na Podstawie Twojego skojarzenia z państwem totalitarnym). Co o tym myślisz?
Co do katolicyzmu, to nie zwalałabym winy na niego (kieruje to do innych ludzi którzy sie tutaj wypowiedzieli), równie dobrze można by zwalac winę na matematykę, czy filozofię za to że u niektórych zajmowanie się nimi doprowadza do lęków/załamania itd.
ps czemu przeraża Cię porównanie do aniołów?