Jestem w związku małżeńskim od paru lat, poważnie zastanawiam się nad rozwodem. Żona cały czas mówi mi że mnie kocha a ja ze wszystkim w życiu czuję pozostawiony sam. Oboje jesteśmy po trzydziestce żona naciska na dziecko bo chce mieć "dzidziusia". A we mnie kiełkują coraz większe obawy. Sam załatwiłem zakup mieszkania, kredyt mamy wspólny na który pracuję tylko ja. Zawsze jakoś dorabiam dodatkowo aby pieniędzy nie zbrakło. Żona twierdzi że nie ma pracy, a ja jej nie rozliczam bo trochę mi wstyd tak wypytywać. Myślę że pracę można znaleźć może nie najlepszą ale można, a tutaj zbliża się drugi rok jak jest na bezrobociu. Spadło na mnie trochę spraw formalnych i wychodzi że wszystko mam wiedzieć jak co i gdzie załatwić, muszę urywać się z pracy bo terminy załatwienia gonią. Myślę czasem nad dalszym sensem małżeństwa nie wieżę że dziecko uzdrowi sytuację, jakbym umarł to kto je utrzyma ? Moim priorytetem jest bezpieczeństwo finansowe, żony "dzidziuś" - obawiam się że to będzie dalsza wymówka aby sobie w domu siedzieć. Zastanawiam się czy mam podstawy myśleć o rozwodzie ze względu na to że nie bardzo mam siły ciągnąć to wszystko dalej. Z jednej strony człowiek przysięga z drugiej jaki to argument dla sądu że "nie mam siły". Kiedyś miałem marzenia chciałem coś więcej osiągnąć, teraz to bardziej batalia o przetrwanie. Dziękuję wszystkim za opinie pozytywne jak i negatywne, sam nie jestem kryształem aczkolwiek warto poznać pogląd innych osób aby się nie "zapętlać".
Szczerze? Związek nie jest od tego żeby wózek ciągnąć samemu - to można robić bez kuli u nogi w formie drugiej osoby. Związek, jak sama nazwa wskazuje jest tam gdzie są dwie rownoprawne osoby.
Skoro zastanawiasz się czy odejść, to znaczy że w głowie już taką decyzję podjąłeś. Takie myśli nie przychodzą, gdy chcemy być z drugą osobą, bo ją kochamy - wówczas chcemy z nią być pomimo wszystko.... Nie będę tego osądzała. Ani wnikała, czy przyczyna jest taka, czy inna (czasem "tworzymy" i dopasowujemy przyczyny i powody do wcześniej podjętych decyzji). Fakt jest taki, że nie chcesz już z nią być i tak naprawdę tylko to teraz ma znaczenie.
W tej sytuacji najlepiej będzie jak się wyprowadzisz z domu. Żona dostanie od Ciebie jasny komunikat - bez oszukiwania, bez kręcenia, bez łapania kolejnej gałęzi, czyli kochanki. To pomoże też przy rozwodzie, na który powinieneś jednak poczekać, najpierw zacznijcie żyć oddzielnie i niezależnie.
4 2016-07-14 16:51:54 Ostatnio edytowany przez pannapanna (2016-07-14 16:52:34)
Ale jak on się wyprowadzi to ona ma rozwód z jego winy w kieszeni- bo opuścił rodzinę.
Autorze- rozumiem Cię. Tylko ja wiem jak nienawidzę leniwych i nierobów.
Ja bym takiej kijem nie dotknęła, a już na pewno nie chciałabym dzieci.
Ja mimo mimo w miarę młodego wieku zaraz będę więcej lat pracować niż nie pracować, prawie zawsze na 2 etaty.
I mam dzieci,i mam jeszcze czas na inne przyjemności, i studia.
Wiec każdy, powtarzam każdy może pracować jeśli tego chce. A jeśli nie chce....to wszystko wymyśli żeby nic nie robić.
Mnie fizycznie odraża jak np.facet wstaje później niż ja. Albo jak siedzi na bezrobociu. Albo na garnyszku rodziców.
Nie wiem co od 2 lat z nią robisz?
Ale to chyba tak nie działa... że każde odejście / rozejście się jest traktowane jak porzucenie rodziny. Jeśli nie ma zdrady, a zwyczajnie nam się nie układa, nie wychodzi, nie chcemy ze sobą dłużej być - to jedno z nas się wyprowadza.
Nie chcę się wymądrzać - lepiej niech Autor zapyta dobrego prawnika od rozwodów.
AMnie fizycznie odraża jak np.facet wstaje później niż ja.
Zatrudnij się na trzeci etat i w ogóle nie kładź się spać, wtedy żaden facet nie wstanie później od Ciebie?
Skoro zastanawiasz się czy odejść, to znaczy że w głowie już taką decyzję podjąłeś. Takie myśli nie przychodzą, gdy chcemy być z drugą osobą, bo ją kochamy - wówczas chcemy z nią być pomimo wszystko.... Nie będę tego osądzała. Ani wnikała, czy przyczyna jest taka, czy inna (czasem "tworzymy" i dopasowujemy przyczyny i powody do wcześniej podjętych decyzji). Fakt jest taki, że nie chcesz już z nią być i tak naprawdę tylko to teraz ma znaczenie.
W tej sytuacji najlepiej będzie jak się wyprowadzisz z domu. Żona dostanie od Ciebie jasny komunikat - bez oszukiwania, bez kręcenia, bez łapania kolejnej gałęzi, czyli kochanki. To pomoże też przy rozwodzie, na który powinieneś jednak poczekać, najpierw zacznijcie żyć oddzielnie i niezależnie.
Ja już czuję się jak samotny ojciec a co będzie później ? Żona do 30 mieszkała z rodzicami a teraz ja czuję się jak "rodzic". Raty,opłaty,umowy,kredyty wszystko należy do mojego zakresu obowiązków. Jak czegoś nie załatwię albo nie wyjaśnię jak można to załatwić to "czeka na lepsze czasy" albo się "ociągam z załatwieniem formalności". Rozumiem że pewne sprawy załatwia się razem, ale są takie w których można oszczędzić 50% czasu. Jestem jak "Zbyszko z Danusią" na pokładzie, z tym że moja Danusia jest zdrowa na ciele i umyśle. Życie nie będzie ani przyjemniejsze ani łatwiejsze.
8 2016-07-14 17:59:45 Ostatnio edytowany przez Zorija (2016-07-14 18:04:01)
Ok, rozumiem.
Ale wiesz, różnie się ludzie umawiają... czasem to właśnie tak jest, że mężczyzna pracuje i załatwia formalności. A żona pierze, sprząta, gotuje, prasuje...
Wszystko zależy od umowy - i niekoniecznie musi to być deklaracja słowna.
Jedno jest pewne - jeśli przestało Ci to odpowiadać, powinieneś żonie o tym powiedzieć. Ona ma prawo dostać od Ciebie taki komunikat. I to zanim jeszcze podejmiesz decyzję o rozstaniu - czyli o wyciągnięciu konsekwencji. Bo konsekwencje można wyciągać tylko w stosunku do osoby, która wie o co chodzi.
Tak czy inaczej - moim zdaniem Ty już podjąłeś decyzję. Cały czas myślę, że powód który podałeś to tylko pretekst. Ale, jak napisałam, nie będę oceniać. I skoro już ją podjąłeś, to znaczy, że już po wszystkim... odejdź więc i daj Wam obu szansę na przyszłość.
edit. a dzidziuś to nie jest tylko "dalsza wymówka aby sobie w domu siedzieć" - dziecko to cholernie ciężka praca.......... i nie siedzi się wtedy w domu, bo tak wygodnie...
pannapanna napisał/a:AMnie fizycznie odraża jak np.facet wstaje później niż ja.
Zatrudnij się na trzeci etat i w ogóle nie kładź się spać, wtedy żaden facet nie wstanie później od Ciebie?
A co, leniuszek z ciebie że cię zabolało?
10 2016-07-14 18:25:53 Ostatnio edytowany przez WaltonSimons (2016-07-14 18:26:56)
ANie pisz mi tekstów z onetu, please.
Masz po prostu... ciekawe... przyczyny dla których obrzydzają Cię inni ludzie. Bardzo egotyczne
Nie pisz mi tekstów z onetu, please.
Masz po prostu... ciekawe... Przyczyny dla których obrzydzają Cię inni ludzie.bardzo egotyczne
A czy znasz inne przyczyny obrzydzenia niż egotyczne?
ANie pisz mi tekstów z onetu, please.
Masz po prostu... ciekawe... przyczyny dla których obrzydzają Cię inni ludzie. Bardzo egotyczne
Och? Nie tylko ten... także jak ktoś śmierdzi to mnie obrzydza (ps.poradziles sobie juz z tym problemem?), jak ktoś jest głupi to mnie obrzydza, jak brudny i jeszce inne.
A wracając do wątku - autorze, nie pociągniesz tego wózka sam.
Może niech wróci do rodziców i niech ją dalej utrzymują a Ty znajdź wartościową kobietę z którą założysz rodzinę. Pełno ich dookoła.
Musisz porozmawiać z żoną w 4 oczy i powiedzieć, że nie godzisz się już na taki model współżycia.
Że oczekujesz zmiany, partnerstwa i chcesz, aby poszła do pracy i przejęła cześć obowiązków.
Mówisz, że dalej już tak nie będzie i jeśli się nic nie zmieni, to chcesz odejść.
Kobieta musi się ocknąć i coś zrobić ze sobą.
Absolutnie nie godz się na dziecko, bo w tej chwili to nieodpowiedzialny kaprys żony.
Po pierwsze to teraz szczególnie uważaj, żeby czasem nie pojawiło się dziecko. Jak żona wyczuje, że chcesz odejśc, to może próbować Cię tak zatrzymać. Po drugie - jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś - usiądź i szczerze jej powiedz to, co tu nam napisałeś. Znam związki, gdzie kobiety nie pracują zawodowo (z dziećmi i bez dzieci), ale one się tak UMÓWIŁY z mężami. U Was sytuacja jest całkiem inna. Ty się na to nie umawiałeś. I jak pisali przedmówcy, gdyby chciała to pracę by jakąkolwiek znalazła. Mogę sobie wyobrazić, że ta odpowiedzialność ciąży na Ciebie jak kamień u szyi. Jeśli nie potraficie porozmawiać spokojnie, to proponuję wspólną wizytę u psychologa od par.
(ps.poradziles sobie juz z tym problemem?)
Ciekawych rzeczy się z netu mozna dowiedzieć. Nie wiedziałem, że śmierdzę masz detektor węchu działający po TCP/IP?
Po pierwsze to teraz szczególnie uważaj, żeby czasem nie pojawiło się dziecko. Jak żona wyczuje, że chcesz odejśc, to może próbować Cię tak zatrzymać. Po drugie - jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś - usiądź i szczerze jej powiedz to, co tu nam napisałeś. Znam związki, gdzie kobiety nie pracują zawodowo (z dziećmi i bez dzieci), ale one się tak UMÓWIŁY z mężami. U Was sytuacja jest całkiem inna. Ty się na to nie umawiałeś. I jak pisali przedmówcy, gdyby chciała to pracę by jakąkolwiek znalazła. Mogę sobie wyobrazić, że ta odpowiedzialność ciąży na Ciebie jak kamień u szyi. Jeśli nie potraficie porozmawiać spokojnie, to proponuję wspólną wizytę u psychologa od par.
Z tym że jak próbuję rozmawiać o jej pracy to jest agresja. Rozumiem obowiązki domowe obowiązkami, ale to nie czasy naszych prababek gdzie szły prać nad rzekę i do popołudnia zeszło. Są pralki odkurzacze.. i cała bateria sprzętów wspomagających.
Szczerze mowiac jak mozna siedziec cale dnie w domu i miec ta swiadomosc ze maz zarabia sie na maksa.Dlugo tak nie pociagniesz ...Jezeli chodzi o dziecko to tez bym sie tego nie podjela tymbardziej ze dziecko wymaga ogromnego wkladu finansowego z roku na rok rosnie i ma wiecej potrzeb .
A sam z czasem nie bedziesz w stanie tego utrzymac. Jezeli wystepuje u niej agresja jesli slyszy o pracy to musisz postawic jej ultimatum. Albo woz albo przewoz.I nie to ze ci glupio tylko musisz wziasc sprawy w swoje rece bo sie wykonczysz nie dosc ze psychicznie to i fizycznie.Ja bym nie mogla zyc w takim zwiazku i wzielabym sprawy w swoje rece.
Na pewno na ten moment nie daj się namówić na dziecko. Masz już zresztą jedno w domu.
Autorze z ta Danuska to mnie rozbawiles chociaz rozumiem ze Tobie wcale nie do smiechu w tej sytuacji
.
A moze poprostu usiadz i jasno zakomunikuj zonie jakie masz przemyslenia na temat waszego zwiazku i jej roli w nim oraz jakie ewentualne formy rozwiazania tego widzisz. Tak jak napisales kobiety pracuja i jakos tam ogarniaja dom wiec ona chyba tez da rade (chybe ze macie hacjende z 8 sypialniami, ogrod zimowy i odkryty basen )
Powiedz ze pobierajac sie z nia liczyles na to ze bedzie dla Ciebie partnerka a nie "córcia" beztrosko wydajaca pieniadze tatusia i majaca na glowie jedynie "odrobienie pracy domowej". Zaznacz ze w tej sytuacji nie widzisz mozliwosci abyscie mieli dziecko bo w Twojej ocenie ona sama jest na tyle niedojrzala ze nie widzisz jak mialoby wygladac wychowywanie dziecka a Ty dwojki (czyli jej i "dzidziusia" nie ogarniesz).
Jednego tylko nie rozumiem. Sam przytaczasz ze to nie czasy prababek itp. Idac tym tokiem rozumowania rozumiem ze nie wzieliscie slubu z woli rodzicow tylko wlasnej nieprzymuszonej woli poznajac sie jakis czas i przebywajac wspolnie. Jakim cudem nie zauwazyles wczesniej ze zona jest taka niezaradna /wygodna?
Autorze z ta Danuska to mnie rozbawiles
chociaz rozumiem ze Tobie wcale nie do smiechu w tej sytuacji
.
A moze poprostu usiadz i jasno zakomunikuj zonie jakie masz przemyslenia na temat waszego zwiazku i jej roli w nim oraz jakie ewentualne formy rozwiazania tego widzisz. Tak jak napisales kobiety pracuja i jakos tam ogarniaja dom wiec ona chyba tez da rade (chybe ze macie hacjende z 8 sypialniami, ogrod zimowy i odkryty basen)
Powiedz ze pobierajac sie z nia liczyles na to ze bedzie dla Ciebie partnerka a nie "córcia" beztrosko wydajaca pieniadze tatusia i majaca na glowie jedynie "odrobienie pracy domowej". Zaznacz ze w tej sytuacji nie widzisz mozliwosci abyscie mieli dziecko bo w Twojej ocenie ona sama jest na tyle niedojrzala ze nie widzisz jak mialoby wygladac wychowywanie dziecka a Ty dwojki (czyli jej i "dzidziusia" nie ogarniesz).
Jednego tylko nie rozumiem. Sam przytaczasz ze to nie czasy prababek itp. Idac tym tokiem rozumowania rozumiem ze nie wzieliscie slubu z woli rodzicow tylko wlasnej nieprzymuszonej woli poznajac sie jakis czas i przebywajac wspolnie. Jakim cudem nie zauwazyles wczesniej ze zona jest taka niezaradna /wygodna?
Klasycznie myślałem że się zmieni że ślub zmotywuje do działania. A jest zgoła odwrotnie. Liczyłem na jakiś plan na życie chęć do działania. Najbardziej mnie boli to że motywację do walki o związek mam słabą.
Mi się wydaje, że żonie porostu pasuje taki układ. Wygodnie jej się siedzi w domu, gdy nie trzeba wstawać do pracy. Może właśnie dlatego chce dziecko? Może to tylko pretekst, żeby nie iść do pracy tylko zostać w domu. Jak najbardziej rozumiem Twoje obawy i uważam, ze powinieneś za wszelką cenę spróbować jej przetłumaczyć, może właśnie z pomocą psychologa? Skoro reaguje agresją to może ma jakieś obawy, coś o czym sama Ci nie mówi. Rozumiem, że Ci na niej zależy więc próbuj jeszcze jej przetłumaczyć. Charaktery są różne i może się myle i nic się nie zmieni, ale skoro jest to związek małżeński to uważam, że powinieneś jeszcze trochę powalczyć. Pozdrawiam
feniks35 napisał/a:Autorze z ta Danuska to mnie rozbawiles
chociaz rozumiem ze Tobie wcale nie do smiechu w tej sytuacji
.
A moze poprostu usiadz i jasno zakomunikuj zonie jakie masz przemyslenia na temat waszego zwiazku i jej roli w nim oraz jakie ewentualne formy rozwiazania tego widzisz. Tak jak napisales kobiety pracuja i jakos tam ogarniaja dom wiec ona chyba tez da rade (chybe ze macie hacjende z 8 sypialniami, ogrod zimowy i odkryty basen)
Powiedz ze pobierajac sie z nia liczyles na to ze bedzie dla Ciebie partnerka a nie "córcia" beztrosko wydajaca pieniadze tatusia i majaca na glowie jedynie "odrobienie pracy domowej". Zaznacz ze w tej sytuacji nie widzisz mozliwosci abyscie mieli dziecko bo w Twojej ocenie ona sama jest na tyle niedojrzala ze nie widzisz jak mialoby wygladac wychowywanie dziecka a Ty dwojki (czyli jej i "dzidziusia" nie ogarniesz).
Jednego tylko nie rozumiem. Sam przytaczasz ze to nie czasy prababek itp. Idac tym tokiem rozumowania rozumiem ze nie wzieliscie slubu z woli rodzicow tylko wlasnej nieprzymuszonej woli poznajac sie jakis czas i przebywajac wspolnie. Jakim cudem nie zauwazyles wczesniej ze zona jest taka niezaradna /wygodna?Klasycznie myślałem że się zmieni że ślub zmotywuje do działania. A jest zgoła odwrotnie. Liczyłem na jakiś plan na życie chęć do działania. Najbardziej mnie boli to że motywację do walki o związek mam słabą.
Czyli jest tak jak pisze Zorija. Ty juz decyzje w glowie podjales teraz tylko udajesz ze sie wahasz, ewentualnie kalkulujesz co sie lepiej oplaca. Chyba faktycznie rozsadniej sie w tej sytuacji rozstac nawet dla dobra zony. Ona moze miec zal ze "widzialy galy co braly" wiec czemu teraz Ci nie pasuje. Zrobisz jej jeszcze wieksza krzywde karmiac nadzieja na lepsze czasy i pozwalajac tym samym snuc plany nt "dzidziusia".
Waham się bo jest wiele spraw życiowych a takie decyzje nie są poste. Miałem nadzieje że małżeństwo to jak dwa konie które wspólnie ciągną bryczkę a nie "to ja już siedzę "kochany" dokąd pojedziemy ?". Sam się zastanawiam czy to "miłość" czy wygoda ?
Słuchaj Red, a co Ty masz zamiar zrobić, bo jakoś rzeczywiście wygląda na to, że już decyzję podjąłeś.
Będziesz walczył o to małżeństwo?
Będziesz z nią rozmawiał?
Szykujesz się np. na rok zmian, kiedy trzeba będzie nowe ustalenia wcielić w życie?
Ona może też chcieć inaczej to poukładać.
Poza tym, nie wiem czy jesteś świadomy, ale rozwód to strasznie ciężka spraw.
Nie mówię już o kwestiach formalnych, ale nie ma już rodziny, jest puste mieszkanie, jesteś rozwodnikiem, znajomi, towarzystwo, wujkowie, ciotki się dzielą. Nie ma imprez rodzinnych, wspólnych obiadów, oglądania TV, wyjazdów, urlopów. Czeka cię samotność i puste mieszkanie, często standard życia spada. Poznać kogoś sensownego też trudno, dużo jest osób skrzywdzonych, z przeszłością.
Liczysz się z tym? .
Waham się bo jest wiele spraw życiowych a takie decyzje nie są poste. Miałem nadzieje że małżeństwo to jak dwa konie które wspólnie ciągną bryczkę a nie "to ja już siedzę "kochany" dokąd pojedziemy ?". Sam się zastanawiam czy to "miłość" czy wygoda ?
Ale zastanawiasz sie w odniesieniu do siebie czy zony? Rozumiem ze do zony bo to ona siedzi a ty pelnisz role "konia". Niemniej jednak wygodny teraz jestes tez Ty nie rozwiazujac sprawy. Albo sie spinasz i probujesz ratowac malzenstwo (jesli to milosc ) albo mowisz zonie ze nie widzisz tego dalej, pomagasz znalezc jakas prace czy tam dajesz czas by cos sobie zorganizowala i konczysz uczciwie, kulturalnie i z szacunkiem. Ja takie opcje widze. Ty natomiast zawisles jakby w opcji 3: nie angazujesz sie w relacje ale tez nie mowisz zonie prawdy, zyjesz z dnia na dzien i czekasz nie wiem.na co? Pojawienie sie kochanki, ktorej obecnosc usprawiedliwisz kryzysem w malzenstwie? (Wygoda).
26 2016-07-17 15:25:54 Ostatnio edytowany przez Paweło (2016-07-17 15:28:12)
ANie pisz mi tekstów z onetu, please.
Masz po prostu... ciekawe... przyczyny dla których obrzydzają Cię inni ludzie. Bardzo egotyczne
Nie rozumiesz kobiet ani generalnie ludzi można być pięknym bogatym a z pustym obrzydliwym wnętrzem.
A mnie też interesuje czy pan baron już nie ma kochanki....
Tak jak napisales kobiety pracuja i jakos tam ogarniaja dom wiec ona chyba tez da rade
Powiedz ze pobierajac sie z nia liczyles na to ze bedzie dla Ciebie partnerka
to nie czasy naszych prababek gdzie szły prać nad rzekę i do popołudnia zeszło. Są pralki odkurzacze.. i cała bateria sprzętów wspomagających.
Ale dlaczego zakładacie, że ogarnianie domu to tylko jej obowiązek? Rozumiem teraz, gdy nie pracuje i nie ma nic innego do roboty, ale gdy - jeśli - pójdzie do pracy, to obowiązki domowe trzeba będzie jakoś rozłożyć. Masz rację: to nie są czasy naszych prababek, że mąż siedział jak król i był obsługiwany. Teraz jest partnerstwo w związkach i jeśli chcesz tego partnerstwa, autorze, to na obu frontach, a nie tylko w kwestii, która Tobie pasuje. Ona jest partnerką i idzie do pracy, Ty jesteś partnerem, robisz swoją część w domu.
No i wylądowaliśmy za granicą. Z jej ambitnych zawodowych planów... zostały "plany". Ja myślę tylko "o robocie",no mnie nikt nie opłaci. Zagranica dla żonki jest do niczego jak mawia bo wieje jest ciepło i słonecznie a od tego głowa boli i można oparzeń słonecznych dostać. Co wy na to ?
Moja była taka... była. Mamusia da papu, tatuś zapłaci. Do była po rozwodzie. Ale zawsze i ze wszystkim latała do rodziców. Taka... księżniczka. Jak u mnie zamieszkała... to męka była. Ani ugotować nie umiała, ani nic. Wciąż powtarzała, że chce być utrzymanką... i będzie ładnie pachniała... i że boi się być sama. Któregoś dnia rano olśnienie - a w d... z takim "partnerstwem". Odesłałem do domu.
Moja była taka... była. Mamusia da papu, tatuś zapłaci. Do była po rozwodzie. Ale zawsze i ze wszystkim latała do rodziców. Taka... księżniczka. Jak u mnie zamieszkała... to męka była. Ani ugotować nie umiała, ani nic. Wciąż powtarzała, że chce być utrzymanką... i będzie ładnie pachniała... i że boi się być sama. Któregoś dnia rano olśnienie - a w d... z takim "partnerstwem". Odesłałem do domu.
Żonaty byłeś? Jak Ci się życie ułożyło?
Marvano napisał/a:Moja była taka... była. Mamusia da papu, tatuś zapłaci. Do była po rozwodzie. Ale zawsze i ze wszystkim latała do rodziców. Taka... księżniczka. Jak u mnie zamieszkała... to męka była. Ani ugotować nie umiała, ani nic. Wciąż powtarzała, że chce być utrzymanką... i będzie ładnie pachniała... i że boi się być sama. Któregoś dnia rano olśnienie - a w d... z takim "partnerstwem". Odesłałem do domu.
Żonaty byłeś? Jak Ci się życie ułożyło?
Z nią??? Nie, nigdy w życiu. Jak masz wątpliwości to ich zawsze słuchaj! Ja miałem... i dobrze się stało, że nie była moją żoną. Masz gorzej. Jak chcesz rozwodu, to koszty są ogromne, koszty emocjonalne.
Ale zawsze po czymś jest coś innego. Taka kolej rzeczy.
RedBaron napisał/a:Marvano napisał/a:Moja była taka... była. Mamusia da papu, tatuś zapłaci. Do była po rozwodzie. Ale zawsze i ze wszystkim latała do rodziców. Taka... księżniczka. Jak u mnie zamieszkała... to męka była. Ani ugotować nie umiała, ani nic. Wciąż powtarzała, że chce być utrzymanką... i będzie ładnie pachniała... i że boi się być sama. Któregoś dnia rano olśnienie - a w d... z takim "partnerstwem". Odesłałem do domu.
Żonaty byłeś? Jak Ci się życie ułożyło?
Z nią??? Nie, nigdy w życiu. Jak masz wątpliwości to ich zawsze słuchaj! Ja miałem... i dobrze się stało, że nie była moją żoną. Masz gorzej. Jak chcesz rozwodu, to koszty są ogromne, koszty emocjonalne.
Ale zawsze po czymś jest coś innego. Taka kolej rzeczy.
Dobrze że w porę się spostrzegłeś i nie miałeś specjalnie nadziei na zmianę na lepsze.
Marvano napisał/a:RedBaron napisał/a:Żonaty byłeś? Jak Ci się życie ułożyło?
Z nią??? Nie, nigdy w życiu. Jak masz wątpliwości to ich zawsze słuchaj! Ja miałem... i dobrze się stało, że nie była moją żoną. Masz gorzej. Jak chcesz rozwodu, to koszty są ogromne, koszty emocjonalne.
Ale zawsze po czymś jest coś innego. Taka kolej rzeczy.Dobrze że w porę się spostrzegłeś i nie miałeś specjalnie nadziei na zmianę na lepsze.
Problem w tym, że nadzieja zawsze jest. Ale to tylko nadzieja. Jak się męczysz, to odejdź. Zycie jest zbyt krótkie.
Marvano napisał/a:RedBaron napisał/a:Żonaty byłeś? Jak Ci się życie ułożyło?
Z nią??? Nie, nigdy w życiu. Jak masz wątpliwości to ich zawsze słuchaj! Ja miałem... i dobrze się stało, że nie była moją żoną. Masz gorzej. Jak chcesz rozwodu, to koszty są ogromne, koszty emocjonalne.
Ale zawsze po czymś jest coś innego. Taka kolej rzeczy.Dobrze że w porę się spostrzegłeś i nie miałeś specjalnie nadziei na zmianę na lepsze.
Problem w tym, że nadzieja zawsze jest. Ale to tylko nadzieja. Jak się męczysz, to odejdź. Zycie jest zbyt krótkie.
Dzis sie dowiedziałem że przeprowadzimy się za granicę, jak kupię mieszkanie albo dom. No i dziecko ma być... takie skromne wymagania.
No i święta. Pierwsze bez kuchni "mamusi" i wigilii nie będzie.. Bo po co coś robić po co mieć pomysł. Najlepiej jedno danie albo do restauracji. Bomba jak dla mnie. O szukaniu pracy dalej żonka nie myśli.. Ja nie pojmuje jak tak można żyć.
No i święta. Pierwsze bez kuchni "mamusi" i wigilii nie będzie.. Bo po co coś robić po co mieć pomysł. Najlepiej jedno danie albo do restauracji. Bomba jak dla mnie. O szukaniu pracy dalej żonka nie myśli.. Ja nie pojmuje jak tak można żyć.
Może czas na zmiany w nowym roku?
RedBaron po pierwsze: szacunek dla Ciebie, że tak długo wytrzymałeś. Tak jak Cię czytam, to naprawdę mądry z Ciebie facet i jesteś na dobrej drodze. Przecież nie takiej chcesz przyszłości dla siebie, nie możesz się zaharować na amen. Pod żadnym pozorem nie zgadzaj się na dziecko, a w ogóle to uważaj, żeby Cię na nie nie "złapała" teraz
I moim zdaniem taki związek to niestety, ale należy zakończyć. Małżeństwo to partnerstwo, a nie relacja tatuś+córcia. A dziecko? Jakie dziecko? Żebyś jeszcze jedną osobą musiał się opiekować i troszczyć? Twoja żona jest zbyt niezaradna i niesamodzielna aby żyć w związku, a co tu mówić o dziecku...
Kim jesteś RedBaronie? Ja pracuję od skończenia studiów, wczesniej dorywczo też, zawsze mam swoje pieniądze, jestem niezależna, swoje mieszkanie i samochód...nie wyobrażam sobie nie pracować, nie mieć obowiązku wstać rano i robić czegoś dla ludzi...teraz, gdy jestem sama, co by mi zostało? Siedzenie w domu, a chleb za co? Dlatego szacun dla Ciebie, że jesteś taki dobry dla swojej kobiety - lenia. To dowód na to, że takie mają fajnych facetów, a te dobre palantów, niestety...nie chcę doradzać rozwodu, bo to zawsze porażka, ale nie jesteś szczęśliwy, a o swoje szczęście trzeba dbać...więc, sam decyduj.
Kim jestem, zwykłym przeciętnym facetem, który zasuwa,aby starczyło i aby związać koniec z końcem. Zaczynam mieć dość samotnej walki.
RedBaron po pierwsze: szacunek dla Ciebie, że tak długo wytrzymałeś. Tak jak Cię czytam, to naprawdę mądry z Ciebie facet i jesteś na dobrej drodze. Przecież nie takiej chcesz przyszłości dla siebie, nie możesz się zaharować na amen. Pod żadnym pozorem nie zgadzaj się na dziecko, a w ogóle to uważaj, żeby Cię na nie nie "złapała" teraz
I moim zdaniem taki związek to niestety, ale należy zakończyć. Małżeństwo to partnerstwo, a nie relacja tatuś+córcia. A dziecko? Jakie dziecko? Żebyś jeszcze jedną osobą musiał się opiekować i troszczyć? Twoja żona jest zbyt niezaradna i niesamodzielna aby żyć w związku, a co tu mówić o dziecku...
Znajomi dawali mi dwa lata.. dawno przekroczyłem tą datę... ale zacząłem się szybko wypalać. Dodatkowo mam "cenne uwagi" co powinienem zrobić lepiej,
wróć co "powinniśmy" zrobić lepiej.
42 2016-12-23 18:18:44 Ostatnio edytowany przez mrd (2016-12-23 18:20:18)
Pilnuj się.
Niestety, bardzo często kobieta gdy ma parcie na dziecko gotowa jest do najgorszych swiństw.
Tym bardziej że wtedy by Cię miała w garści - ona z dzieckiem w domu a ty zasuwaj, najlepiej na dwóch etatach.
Trafiłeś na typ - chciałeś panią, to zapieprzaj na nią.
A ona będzie leżeć i patrzeć.
Moja rada - uciekaj od niej, szkoda życia marnować.
Ja tylko powiem ze swojej strony iż faktycznie z praca jest w dzisiejszych czasach trudno ale nie jest tak ze nie mozna nic znaleźć. Czy ona w ogole chodzi na rozmowy, ma jakies oferty ? Próbuje ? Bo jesli nie to chyba najgorsze. Co ona robi całymi dniami skoro nie pracuje a dziecka nie macie?
Dlatego szacun dla Ciebie, że jesteś taki dobry dla swojej kobiety - lenia. To dowód na to, że takie mają fajnych facetów, a te dobre palantów, niestety.
Czasem mysle dokładnie to samo
45 2016-12-23 22:43:57 Ostatnio edytowany przez RedBaron (2016-12-23 22:44:16)
Ja tylko powiem ze swojej strony iż faktycznie z praca jest w dzisiejszych czasach trudno ale nie jest tak ze nie mozna nic znaleźć. Czy ona w ogole chodzi na rozmowy, ma jakies oferty ? Próbuje ? Bo jesli nie to chyba najgorsze. Co ona robi całymi dniami skoro nie pracuje a dziecka nie macie?
Teraz jest dużo rozrywek, internet,TV. O szukaniu pracy to ja nic nie wiem. Na rozmowie na pewno nie była.
Pilnuj się.
Niestety, bardzo często kobieta gdy ma parcie na dziecko gotowa jest do najgorszych swiństw.
Tym bardziej że wtedy by Cię miała w garści - ona z dzieckiem w domu a ty zasuwaj, najlepiej na dwóch etatach.
Trafiłeś na typ - chciałeś panią, to zapieprzaj na nią.
A ona będzie leżeć i patrzeć.
Moja rada - uciekaj od niej, szkoda życia marnować.
Właśnie widzę że niewiele wskóram. Dalej mi się to we łbie nie mieści. Oczywiście moja jest wina bo nie chcę "słodkiego dzidziusia".
Nie spełniając obowiązku małżeńskiego i że to podstawa do rozwodu z mojej winy.
47 2016-12-24 02:01:06 Ostatnio edytowany przez mrd (2016-12-24 02:02:30)
Nie, nie z Twojej winy.
To że nie chcesz dziecka, przynajmniej na razie, nie oznacza że ponosisz wyłączną winę za rozpad związku.
Jej lenistwo i niechęć do podjęcia pracy jest równie dobrym powodem do rozwodu.
Posiadanie dziecka wcale nie jest obowiązkiem, natomiast praca na własne utrzymanie jak najbardziej.
Po prostu idź do adwokata, opowiedz jak sprawy się mają i złóż papiery.
Jak już pisałem, szkoda Twojego życia.
Do wszystkiego doszła agresja. Nawet jak rozmawiam "o pogodzie" z rodzina. Z rodzina o zonie nie rozmawiam, bo i tak sama "najlepiej wie" ze spiskują przeciw niej. Ja wole aby spokojnie sobie żyli. Wszystko robię nieudolnie, choć rachunki place tylko ja. Wszędzie presja, w pracy trzeba mieć wyniki. Dodatkowo się nią nie zajmuje,a po awanturze to wole odciąć się i zażyć trochę spokoju.
Po co Ty z nią jesteś?
Problem nie jest z nia. Problem jest z toba. Lubisz byc podnozkiem, w jakis tam sposob ci to odpowiada. Moze lubisz sie czuc tym zapracowanym i nie docenionym.
A ona sie nie zmieni bo nie ma zadnego bodzca do zmiany. Ona ma takie zycie jakie chciala, ty uciekasz od krzykow, uszy po sobie i dalej do roboty.
Tu sie wyzalisz i ponarzekasz ale tak naprawde to nic nie chcesz z tym zrobic i czekasz az ona sie zmieni i doceni twoje poswiecenie....
To powiem ci gorzka prawde. Nie doceni.
Co zrobiles by ona sie zmienila? Powiedziales jej to wszystko co tu napisales? Watpie.
Ona chce pieknie pachniec i nic nie robic a ty za malo zarabiasz jak na jej comfort psychiczny i nie chcesz jej dac dzidziusia. Wiec bedzie narzekac i bedzie agresywna bo to tej pory to dzialalo na ciebie, wiec ona nie rozumie dlaczego teraz nie dziala. Wiec wzmaga nacisk. Przygotuj sie na wiecej - krzyk, placz, manipulacje, wciaganie czlonkow rodziny w wasze sprawy.
Co jest w tobie ze nie potrafisz sie jej postawic i porozmawiac., Dlaczego nie chcesz sie rozwiesc?
Otrzymałeś porady, które sprowadzają się do podjęcia wreszcie jakiejś decyzji, a Ty dalej piszesz o kolejnych objawach patologii w waszym związku i nie wiem na co czekasz. Chyba, że Ty już przyzwyczaiłeś się do marazmu i beznadziei w swoim życiu, a tak tylko od czasu do czasu potrzebujesz ponarzekać sobie, spuścić parę i heja z powrotem do beznadziejnej rutyny dnia.
Wbrew temu co pisano wcześniej w tym wątku jaki to super chłopak z Ciebie i medale Ci przyznawano za wytrwanie tylu lat w związku ze swoją żoną, ja nie uważam Cię za bohatera. Zgadzam się w tym w pełni z Newlife. Tchórzysz i wykazujesz się niemocą w podjęciu jakiejkolwiek decyzji. Wolisz więc żadnej decyzji nie podejmować, co też jakąś decyzją jest... Decyzją żeby niczego nie zmieniać, choć zmienić bardzo byś chciał i na chceniu jak widzę się zatrzymujesz. Jęczysz, krytykujesz żonę itp ale wasza sytuacja w związku wyraźnie pokazuje kto tu ma ostatnie zdanie i siłę przebicia... Może i jesteś w tym układzie niezadowolonym niewolnikiem, ale jednak niewolnikiem.
Wpadaj więc Baronie, pojęcz sobie, spuść ciśnienie od czasu do czasu i wracaj do kieratu, bo taka jest Twoja decyzja.
Pogadaj z zona. Moze ona tez ma Ciebie dosc?
A wtedy rozstancie sie. Moze byc separacja na poczatek. Nie macie dzieci, powinno byc latwo.
53 2017-09-11 12:59:58 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-09-11 16:33:58)
Ja również podejrzewam ze nie rozmawiales z żoną szczerze o swoich oczekiwaniach. A nikt nie czyta w myślach nawet jak ci się wydaje ze dajesz jasne sygnały. W ten sposób daleko nie zajedziesz. Wcześniej nie rozmawialiscie o wzajemnych oczekiwaniach?.Boisz się z nia rozmawiac wprost np. o dziecku?
Z tego ze unikasz łóżka to szybciej wywnioskuje kochankę niż to ze nie jestes gotowy na dziecko.
Robisz z siebie ofiarę sam, wiec ja do wyrazów szacunku się nie dołaczam
Różne są zwiazki i kobiety. Nie bardzo wierzę. że żona wyglądała na babę na traktorze wcześniej.
Na jakiej podstawie myslałeś ze się zmieni?
Teraz zamiast wprost pogadać i szczerze do bólu, wolisz robić z niej Babę Jagę, a z siebie ofiarę, która w końcu musi się rozwieść..
Nie szkoda Ci życia?
przedstaw swoje racje spokojnie i nie w biegu
Ona przedstawi swoje
A jak wam nie po drodze, to się rozejdziecie każdy w swoja stronę- to bedzie uczciwe.
Trudno oprzeć się wrażaniu, że pozwoliłeś na tę sytuację od samego początku, ale zapewne, gdy byłeś świeżo zakochany nie widziałeś w tym problemu. A może, co gorszę, nie jesteś Mężczyzną jej życia?
U mnie przez długie lata było podobnie. Przy niemal każdym partnerze ślizgałam się po życiu, starając się zostać artystką, znaną i podzianą jak wiele innych fotografo/blogerko/cos tam jeszcze/modelką na instagramie.
Kiedy poznałam WŁAŚCIWEGO mężczyznę, to był jak "liść" od losu. Wspólne marzenia o domu i rodzinnym życiu sprowadziły mnie na ziemię. Poszłam do "normalnej pracy na etat". Nie jesteśmy materialistami, oboje zarabiamy chyba nieźle, ale nie są to też nie wiadomo jakie kokosy. Obydwoje staramy się o jakieś fuszki weekendowe, ja staram się doszkalać bo mam prspekrywy na lepsze zarobki. Nie jesteśmy, materialistami, ale dom, remont i utrzymanie kosztują. Każde z nas pierze, sprząta i gotuje.
Ja robię to wszystko: (praca, dom) z przyjemnością bo chciałam mu stworzyć dom do którego będzie chciał wracać, chciałam pomóc spełnić jego i nasze marzenia. A o czy marzy Twoja żona? Bo chyba nie o twoim szczęściu.
Wygląda na to, ze żona wie o czym marzy- o domu z dzieckiem, tradycyjnej rodzinie.
A Redbaron o czymś zgoła innym? O klaczce do wspólnej bryczki i zdobywaniu świata? Nic w tym złego, ani w tamtym zresztą też.
Żeby zobaczyć czy chociaż cień porozumienia jest trzeba zdobyć się na szczerość,odważyc wreszcie.