Witajcie drogie panie!
Mam nadzieje, że któraś z was znajdzie chwilkę by mi doradzić: ))
Cóż... rozpisałam sie straszliwie, ale starałam sie pisac najzwieźlej jak umiałam, prosze poradź mi coś! Będę ci w samian dobrze źyczyć
Zanim zacznę swoją opowieść musze wspomnieć o kilku własnych cechach, które moga odrobinę zmienic postac rzeczy.
Mam nadzieje ze nie zabrzmię zupełnie jak malolata robiąca z igły widły. szczerze mówiąc to własnie tak sie czuje, po raz pierwszy w zyciu nie wiem co robic.
O mnie?:
- Wychowałam wśród artystów, a moja jedyna odskocznia od tego artystycznego srodowiska była równie zakrecona szkola muzyczna, wiec w ramach buntu fascynuje mnie również matematyka i fizyka, to co uporządkowane i logiczne. Lubie konkretne sytuacje, jestem pod tym wzgledem troche nie kobieca ba zawsze wiem czego chce.
- Mam 20 lat i kompletnie nie czuje potrzeby blizkosci innych ludzi. to znaczy tak było do niedawna ale to wyjasnie kiedy przejde do sena. norma jednak była taka ze kochałam prze ogromnie moją rodzine, ale trzymałam sie od nich na lekki dystans (mimo ze sama również zajmuje sie artystycznymi sprawami w zyciu). z cała reszta swiata miałam to samo, z ta drobna różnica ze reszty swiata nie kochałam. Mam dwie wspaniałe przyjaciólki, jestem szczesliwa i radosna, ludzie mnie raczej kojaza z pozytywna energią, jednak ja w ogule nie potrzebuje zadnych nowych głąbszych relacji, zupełnie jak bym w pewnym momencie oduczyla sie zawierac mniej powierzchowne znalomości, niz tylko 'bezimenni znajomi'. Jeżeli chodzi o mężcvzyzn, to zdecydowanie potrafie powiedziec czy ktos jest zabawny, albo czy jest przystojny i czuje sie zdecydowanie heteroseksualna, ale nie potrafie powiedziec czy dany facet mi sie podoba, bo nie patrze na nich tak jak pownna patrzec na męzczyzne 20sto letna kobieta, tylko jak na obiekt do powierzchownej oceny czy ciekawej rozmowy, nic wiecej. czasem mi przykro ze ranie innych kiedy oni sie starają a ja nic nie czuje, ani nawet nie zalezy mi na tym by nie tracic kontaktu jako znajomi. to troche paskudne zwłaszcza ze nie jest mi z tym szczególnie zle, nie chce tylko ranic innych.
Tak czy siak, raz cos sie zmieniło i nie wiem co o tym sądzic bo to jakis absurd chyba:
Przez jakis czas mieszkałam w wielkiej brytanii. pracowalam tam całymi dniami z Polakami wiec zalezalo mi na jakichs brytyjskich znajomych, by podszkolic jezyk (to bylo czysto praktyczne podejscie) tylko ze ludzie zachowywali sie tam wobec mnie dziwnie, to bylo najdziwniejszy czas mojego zycia, bo pierwszy raz poczułam jakąś taka pustke, to chyba była samotność, ale nie rozumiałam tego. tak czy siak, wszystkie dziewczyny jakie poznałam z niewiadomych powodów mnie nie na wi dzi ły a faceci albo uciekali abo chcieli mnie przeleciec i mówili mi o tym całkiem wprost. to bylo strasznie dziwne, bo jestem zupełnie przecietna dziewczyną z wyglądu i nawet sie nie maluje i zawsze sie ze mnie smiali w szole ze jestem brzydka okularnicą, a kiedy próbowiałam sie poradzic takiej grupki sympatycznych, starszych irlandczyków którrz akurat nas odwiedzali, dlaczego ludzie tu tak na mnie reagują, to mówili mi ze to przecież przez to ze jestem bardzo bardzo ładna. okropnie niezreczny i dziwny było to dla mnie czas i pierwszy raz w zycu sama sie poddałam, bo wreszcie to ja cicalam miec znajomych i nie mogłam ich znaleźć.
Pewnego dnia zdałam sobie jednak sprawe ze jest pewiem chłopak, na oko moze kilka lat starszy ode mnie który wydaje sie straszliwie sympatyczny i zawsze bardzo sie do mnie usmiechał i nie popadał w zadne skrajnosci, pomyslałam ze moze mógł by byc takim zwykłym znajomym jakiego tak straszliwie potrzebowałam. w tym jednak juz czasie bylam sama w stanie skrajnej niepewnosci i poddania - przypominam. Mysl o tym ze on tam gdzies jest i widuje go regularnie o tej samej porze w tym samym dniu tygodnia i ze chociaz ktos sie szczerzeusmiechnie do mnie w tym tygodniu dodawała mi otuchy, ale z drugiej strony obawiałam sie ze kiedy z nim zaczne rozmaiwac to okaze sie ze albo ode mnie uceknie, albo go zranie swoją nieczołoscią, albo on bedzie tylko chciał mnie przeleciec. to były jedyne typy męskiego zachowania jakie do dzisiaj miałam okazje poznać.
Postanowiłam go troche poobserwować, zeby sie troche upewnic czego moge sie po nim spodziewac i wtedy on postanowił do mnie zagadać a ja znowu pierwszy raz w zyciu nie wiem czemu spanikowałam i usmiachnełam sie tylko i poslam w długą. Próbował mnie zaczepic kiedy przechodziłam, wiec musiało to wyglądać tak jak bym poprostu miała go gdziec i poszła dalej Stchórzyłam, bo byłam w takiej desperacji ze ryzykowałam utrata jedynej osoby która nie byla wtedy przeciwko mnie, co było totalnym przewóceniem mojego zycia do góry nogami, choc musiało to wyglądać zupełnie jak bym była zwykłą gówniarą która nie wie czego chce: Po tym zdarzeniu an dalej był uparcie miły a ja dalej sie usmiachała i to robilo sie coraz bardziej niezreczne, bo z jednej strony kiedy tylko miałam okazje z nim pogadac, to uciekałam, a z drugiej strony chciałam go poznac, ale nie wiedziałam jak to zrobic zeby dobrze mnie odebrał. wszystko co wiazało sie z moim pobytem w GB robiło sie toksyczne wiec postanowiłam skonczyc z tym i wrócic do Polski mimo dobrych zarobkow i wiedziałam ze zobacze go juz tylko dwa razy. za pierwszym razem on znowu sie do mnie usmiachał ale odniosłam wrazenie ze sam juz nie wiedział o co mi chodzi. Wiem ze to tylko usmiech i przywitanie i byc moze to wszytko nigdy nic nie znaczylo i taka mam nadzieje, ale z drugiej strony czułam ze ten człowiek pomógł mi przetrwac wiec chiałam z nim porozmawiac ale zabraklo mi odwagi, bo jak by to w sumie miało wyglądac? ,, hej, zagaduje do ciebie zeby ci powiedziec ze ci dziekuje za twoje usmiechanie sie i bycie miłym, mimo ze cie olewałam, bo mi to pomoglo, ale teraz wybacz, wracam do Polski i wiecej sie nie spotkamy?'' Chyba słabo.
Kiedy wiedziałam przyszłam w miesce gdzie sie zawsze widzielismy poz raz ostatni, postanowiłam ze chociaz napisze mu list, co z perspektywy czasu wydaje mi sie nabardziej dzienną rzecza jaka mogłam zrobic, ale nie mam sobie tego za zle. efekt był taki ze dałam mu go, oporosiłam zeby go przeczytał i poszłam w swoja strone, a kiedy chciałam skrecieć na skrzyrzowaniu zoabczyłam kątem oka jak biegł z moją kartką w ręce, po czym zatrzymał sie i zaczął rozglądac wiec szybko znikłam za zakretem.
Wrócialam do Polski, minęło pół roku, wszystko wrócilo o dawnych porządków, znowu jestem pewną siebie sobą, spełniam sie artystycznie i odnosze pierwsze sukcesy, jestem szczesliwa, moje podejscie do ludzi znów jest takie djak dawniej i dobrze mi z tym. Przez cały ten czas ten człowiek uleciał z mojej głowy tak nagle, z momentem przekroczenia Polskiej granicy, po to tylko by znowu sie pojawic kilka dni temu. Nagle nawiedzila mnie niesamowita ciekawosc, co by bylo gdybym z nim wtedy pogadała??!
I tu wreszcie pojawia sie mój dylemat(tak, GB juz zawsze bedzie mi sie kojazyła z nie pewnością) : Chce zrobic eksperyment i pojechac do wielkiej brytanii, znaleźć tego czlowieka i porozmawiac z nim - tak o, zeby zaspokoić ciekawosc. Nie oczekuje po tym zupelnie niczego, byc moze nawet bysmy sie nie polubili, nie wiem. poprostu czuje ze nie wykorzystalam pewnej okolicznosci, ze stchórzyłam i chce to naprawic, a skoro z jakiegos wzgledu czuje ze na prawde chce spróbowac, mimo ze najprawdopodobniej po tym całym czasie i moim dziwnym zachowaniu jest za późno - to nic. musze sie przekonac bo nie moge spac po nacach od kilku dni i chce wrócic do normalności.
Jestem dosc otwarta na szalone rzeczy i wiem ze nie bylo by dla mnie problemem by na jego miejscu dobrze przyjąć takie moje nagłe pojawienie sie tylko po to by z nim pogadac i wrócic, ale zakładam ze sa wieksze szanse na to ze on jest normalny a nie zwariowane jak ja i nie wiem jak w ogóle mam to rozegrac i czy w ogóle. to znaczy i tak tam pojade, musze, potraktuje to jak przygode, doswiadczenie, ale na prawde nie wiem jak mam sie do nie go odezwac, zeby go nie spłoszyc swoim dziwnym zachowaniem.
Pomocy?
: ))))))))))))
PS: Podziwiam ze doszłaś do konca tego referatu i przepraszam za błedy!!