Jest jedynie jeden problem: ta pierwsza przyjaciolka ktora definitywnie zerwala znajomosc oznajmila mi ze pod zadnym pozorem nie mam sie z nie kontaktowac, ostrzegla nawet zebym nie probowala kontaktowac sie przez jej ojca (ktorego mialam na facebooku....). Na koniec nawet nie oddala mi ladowarki ktora u niej zostawilam. Pisalam do niej i wyraznie zaznaczylam ze kontaktuje sie po to, by odzyskac ladowarke. Umowilysmy sie ze schowa ja na klatce schodowej a ja po nia przyjde. Jak przyszlam to jej nie bylo, a ona nawet nie odpisala juz na moje wiadomosci. Zwykla przyzwoitoscia jest oddac komus jego wlasnosc.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze ona nie pierwszy raz zrywa te przyjazn. Za kazdym razem robila to, gdy pojawial sie facet i nie potrzebowala juz przyjaciolki obok. Zawsze mnie zapewniala ze nigdy nie wybierze przyjazni ponad faceta. A prosze, robi to po raz trzeci. Problem w tym, ze ona tez do najlatwiejszych nie nalezy. Gdy miala nastroje depresyjne i proby samobojcze to ja musialam ja uspokajac. I ani razu nie przyszlo mi do glowy, ze sobie z niej zrezygnuje.
A co do tej dziewczyny ktora stracila przyjaciela, zaluje tego co powiedzialam. I do niej, i na nia. Nie mialam do tego absolutnie prawa. Jednak zadziwilo mnie (i pewnie troche zranilo) ze dowiedzialam sie prawie tydzien po fakcie, i do tego nawet nie od niej. Staz mialysmy dlugi ale widocznie nie bylam jej na tyle bliska by zechciala mi sie zwierzyc. I to bolalo najbardziej, bo obie byly mi bardzo bliskie.