bardzo dobrze, ze sie zastanawiasz, bo wchodzenie w zycie czlowieka z dzieckiem to bardzo duza odpowiedzialnosc i nalezy sie gleboko zastanowic czy jest sie w stanie udzwignac ten ciezar. Niektorym nie starcza wyobrazni aby pomyslec z czym to sie wiaze. To nie jest tylko problem dziecka jako dziecka. To dziecko ma ojca, dziadkow, nie wiadomo jaka to rodzina, jacy ludzie, jakie wzajemne stosunki. Bedziesz mial z nimi kontakt, mniej lub bardziej posredni, chocby poprzez dziecko, ktore bedzie mialo z nimi kontakt i bedzie mniej lub bardziej swiadomie przenosic ich emocje do waszego domu i odreagowywac na Tobie. Czy bedzesz miec sile i cierpliwosc, aby w obcym, malym czlowieku, ktory moze czuc niechec do Ciebie, robic Ci na zlosc, zobaczyc zagubione, bezbronne dziecko, ktore oczekuje milosci i akceptacji? Czy nigdy nie dasz mu odczuc, kiedy bedzie nieznosne, agresywne, wredne, ze masz go dosc i ze dobrze byloby, gdyby poszedl do ojca?
Moja kolezanka miala 5 letnie dziecko, gdy zwiazala sie z drugim facetem. Dziecko niestety sprawialo ogromne problemy wychowawcze przez caly okres dorastania, co rodzilo konflikty miedzy cala trojka. On sie nie czul zobowiazany do brania odpowiedzialnosci, bo... to nie jego dziecko. Po prostu przerosla go sytuacja. Mieli wspolne dziecko, co nie poprawilo sytuacji. Ich zycie nie bylo uslane rozami, przeciwnie. Zawdze byly klotnie i awantury. Chlopak nigdy nie zaakceptowal ojczyma, ale tamten tez niespecjalnie sie staral. Nie mam z nimi juz kontaktu, z czego w sumie sie ciesze, bo jako rodzina, pozostawiali wiele do zyczenia.
Pisze o tym nie zeby Cie zniechecac, tylko aby otworzyc oczy i poruszyc wyobraznie, ze nie jest latwo i bezproblemowo, choc tak sie wydaje. Milosc do kobiety to jedno a wspolne zycie z jej dzieckiem i proba bycia dla niego zastepstwem ojca, albo i ojcem, w zaleznosci od sytuacji, to drugie. Nie da sie razem zyc i traktowac dziecka jak sublokatora. Trzeba uczestniczyc w jego zyciu i brac za niego odpowiedzialnosc, gdy chce sie tworzyc rodzine. To zawsze jest trudne.