Hej, chciałabym was zapytać o radę, ponieważ nie wiem co mam o tym już myśleć. Jestem z moim chłopakiem ponad dwa lata. Zauważyłam , że mnie ostatnio oklamuje. Już raz odbyliśmy poważną rozmowę na ten temat, obiecał ze już więcej tego nie zrobi ( powodem jego wcześniejszych kłamstw była obawa o moja reakcję, Ale powiedziałam mu, że ma mi chociaż mówić prawde. Nie będę zła).Ale minął miesiąc... Przylapalam go na kolejnym kłamstwie, najgorsze jest to ze znałam prawdę, a do ostatniej chwili kłamał mi w żywe oczy... Gdyby nie to ze wiedziałam, że to kłamstwo to bym uwierzyła, zaklinal się na wszystko. Kiedy już wiedzial że już wiem, nic... Ani nic nie mówił, ani dosłownie nic. Pozegnalam i rozlaczylam się ( bo było to przez telefon) . Nie piszę, nie dzwoni, ma mnie chyba gdzieś od dwóch dni. Nic z nim nie umiem wywalczyć, a probowalam na wszystkie sposoby: kłótnia, dobrocią, obojętnością... Tak samo to, że nie mówi mi wgl komplementów.... Tłumaczy się, że probuje. Ale co jest trudnego w tym?? Postanawiam jej powiedzieć coś miłego i mówię... Cokolwiek... Ładnie wyglądasz. Nie mogę się tego doczekać chyba od roku... Głupiego: ładnie dziś wyglądasz. On nie potrafi się zmienic, ciągle słyszę postaram się, ale ja widzę, że do niego to nie dociera. On słyszy, ale nie rozumie, nawet sam to przyznał. Wiecie co poradzic na kogoś tak wyjątkowo opornego? Nawet jak raz go zostawiłam, żeby się w końcu obudzil, zaczął się starac, to nic to nie dało, nie miał takiego czegoś jak większość facetów, że zawalczy jak straci. Nie mam pojęcia co robić, jest obojętny na wszystko, ale ja wiem że mnie kocha po swojemu. Potrafi być czuły, ale na tym się konczy, tylko na Przytulaniu mnie. Poradzicie coś na takiego delikwenta? Coś co go wyrwie z tej obojętności? Obudzi? Proszę o rady
Wymuszanie komplementów raczej nigdy się nie sprawdza...
Problem "on mnie okłamuje" jest baaardzo ogólny - trudno coś doradzić. Czy kłamie w błahych sprawach, czy w ważnych. A może jest patologicznym kłamcą? W psychologii funkcjonuje takie pojęcie.
Piszesz, że jak go zostawiłaś to nic nie pomogło, nic nie zmieniło się w jego zachowaniu. To czegoś nie rozumiem. Znowu jesteście razem. Jak to się w takim razie stało? Co było powodem, ze do niego wróciłaś, skoro miałaś poczucie, że jemu to obojętne?
A kim Ty jesteś żeby go zmieniać???
Skoro nie odpowiada Ci jego zachowanie, nie potrafi się zmienić to może zrób to Ty skoro takie proste to jest. Zaakceptujesz jego podejście i będzie wam sie łatwiej i spokojniej żyło.
Co do kłamstwa... to w jakiej sytuacji skłamał?
Wymuszanie komplementów raczej nigdy się nie sprawdza...
Problem "on mnie okłamuje" jest baaardzo ogólny - trudno coś doradzić. Czy kłamie w błahych sprawach, czy w ważnych. A może jest patologicznym kłamcą? W psychologii funkcjonuje takie pojęcie.
Piszesz, że jak go zostawiłaś to nic nie pomogło, nic nie zmieniło się w jego zachowaniu. To czegoś nie rozumiem. Znowu jesteście razem. Jak to się w takim razie stało? Co było powodem, ze do niego wróciłaś, skoro miałaś poczucie, że jemu to obojętne?
Są to błahe kłamstwa, jednakże jesteśmy młodzi i w zasadzie po prostu nie mamy poważnych spraw. Boję się po prostu, że teraz błahe kłamstwa, a potem już coś poważnego. Skoro widzę, że już teraz robi to odruchowo i potrafi przyrzekac na wszystko. Tak jesteśmy razem, wróciłam do niego. Nie wyobrażam sobie po prostu życia bez niego, tak się przywiazalam.
Więc już rozwiązania szukam jak mówić, żeby on coś z tego wyczail. Ze mnie to boli, że nie musi klamac. Po prostu chce do niego dotrzeć, mimo że to bardzo ciezkie.
A kim Ty jesteś żeby go zmieniać???
Skoro nie odpowiada Ci jego zachowanie, nie potrafi się zmienić to może zrób to Ty skoro takie proste to jest. Zaakceptujesz jego podejście i będzie wam sie łatwiej i spokojniej żyło.
Co do kłamstwa... to w jakiej sytuacji skłamał?
No wydaje mi sie, że związek to nieustanne kompromisy. To nie jest tak, że drugiej osobie odpowiada w 100% jakim się jest. Chyba niemozliwoscia jest, żeby w partnerze pasowalo nam dosłownie wszystko. No i z drugiej strony nie można się nastawiac tak: albo mnie zaakceptuje, albo nie. Samemu też trzeba się trochę zmienić dla drugiej osoby. Jeżeli jest to rzeczywiscie coś na co można przymknąć oko, to oczywiście najważniejsza jest akceptacja. Ale jeżeli chodzi o coś co rani, czego druga osoba nie będzie tolerowac, to należy się zmienić, dla dobra związku. Sama też się bardzo zmieniłam dla niego, eliminowalam rzeczy, które mu nie pasuja, jednak bez wzajemności. Wiem, że może jestem zbyt wymagająca. Ale od siebie też dużo wymagam i nieustannie nad sobą pracuje.