Mam 30 lat, mój narzeczony 33. Razem jesteśmy od 7 lat, dopiero od 3 m-cy mieszkamy razem.
Nie wiem co zrobić z tym związkiem...
On mówi, że potrzebuje własnej przestrzeni, rozumiem to. Jeździ na deskorolce, sam tam nie jest, zwykle jeździ z kolegami. Dodatkowo chce wychodzić z kolegami 2 razy w miesiącu na imprezy, bo chce mieć własną przestrzeń. Teraz wychodzi częściej - wiadomo mecze. Obiecywał, że będziemy razem wychodzić. Euro zaraz się skończy, a ja nigdzie z nim nie byłam. Twierdzi, że to dlatego, że nie szanuję jego kolegów (bzdura, nigdy z nimi nigdzie nie byłam), ale dlaczego obiecywał? Na marginesie jego koledzy są w wieku 17-26, najstarszy ma 30. Żaden nie ma rodziny, mieszkają z rodzicami, część studiuje. Mówił, że jak zamieszkamy razem to wszystko się zmieni. Nic się nie zmieniło. Mówi, że ja też powinnam wychodzić z koleżankami na imprezy i że on nie miałby nic przeciwko temu. Tyle, że moje koleżanki mają mężów, dzieci i nie w głowie im wracanie o 3 czy 4 rano...
Jak ja mam założyć rodzinę z kimś takim? Będę w ciąży czy z małym dzieckiem, a on mi powie, że potrzebuje przestrzeni? Teraz mówi, że przecież nie wiem, jak będzie kiedy się pojawi dziecko, ale mam ryzykować? Może to kolejne obiecanki bez pokrycia?
Patrząc z boku - głupi problem, ale co ja mam zrobić?
Jak to u Was wygląda?
Może ja rzeczywiście chcę go zamknąć w klatce?
Zacznij też wychodzić z koleżankami i mów mu że potrzebujesz przestrzeni. Jak się nie zacznie Tobą bardziej interesować to nic z tego nie będzie.
Normalny związek to nie jest ...
Napewno nie w wieku 30 paru lat kiedy facet zachowuje się jak przerośniety nastolatek a kobieta po 7 latach zwiazku z czego paru mjesiacach dopiero wspólnego mieszkania zastanawia się czy aby wszystko okey ...
a myśleć o dziecku z kimś kto zachowuje się jak dziecko ( nastolatek ) to już wg dla mnie tragedia życiowa .
WIEJ KOBIETO jeśli chcesz żyć normalnie mieć rodzine wsparcie miłość i poczucie bezpieczeństwa ... bo tu to tylko imprezki w głowie i luuuuiiiziiiiiikkkkk ...
Ale to Twoja decyzja co zrobisz z swoim życiem
to musiałabym znaleźć takie 20letnie, bo moje koleżanki mają małe dzieci...
Możesz też się zachować jak dorosła odpowiedzialna kobieta
a nie jak smarkula w niczym nie różniąca się od partnera ... odsyłam Cię do mojego posta wyżej chciałabym poznać Twoją opinię na to co napisałam
Ale może to normalne, że faceci tak wychodzą na imprezy?
Jeśli myśli poważnue o swojej partnerce , chce założyć rodzine , nie nie jest to normalne .
Normalne jest spotkanie się z znajomymi PARY przy grillu , wyjścje we dwoje do kina kręgle wycieczki jeśli brak dzieci , normalne jest życie dwojga dorosłych osób razem . Ale imprezowanie co week ? Nie sorry ..
Przynajmniej nie w moim otoczeniu ani nie otoczeniu ludzi z którymi się znam i mieszkają z swoimi połówkami mają dzieci i pracują . A mam znajomych młodszych od Ciebie bo po 20 pare lat mamy wszyscy ... I imprezowania samopas w żadnym takim normalnym związku nie ma .
Ale jak chcesz to kryj i tłumacz go dalej
Pytam po prostu, mnie też to nie pasuje, dlatego mój związek stanął pod znakiem zapytania, ale może zwyczajnie jestem inna, bo gdzieś czytałam jak kobiety pisały, że to zupełnie normalne
Jak się jest nastolatka ew 20 lat plus i bez dzieci to może i to normalne pod warunkiem że obu partnerom taki układ odpowiada . A jak sama piszesz Tobie to nie odpowiada ...Ja już napisałam w pierwszym poście co myśle na ten temat ale co Ty sama zrobisz to nie wiem .
Mam 30 lat, mój narzeczony 33. Razem jesteśmy od 7 lat, dopiero od 3 m-cy mieszkamy razem.
Nie wiem co zrobić z tym związkiem...
On mówi, że potrzebuje własnej przestrzeni, rozumiem to. Jeździ na deskorolce, sam tam nie jest, zwykle jeździ z kolegami. Dodatkowo chce wychodzić z kolegami 2 razy w miesiącu na imprezy, bo chce mieć własną przestrzeń. Teraz wychodzi częściej - wiadomo mecze. Obiecywał, że będziemy razem wychodzić. Euro zaraz się skończy, a ja nigdzie z nim nie byłam. Twierdzi, że to dlatego, że nie szanuję jego kolegów (bzdura, nigdy z nimi nigdzie nie byłam), ale dlaczego obiecywał? Na marginesie jego koledzy są w wieku 17-26, najstarszy ma 30. Żaden nie ma rodziny, mieszkają z rodzicami, część studiuje. Mówił, że jak zamieszkamy razem to wszystko się zmieni. Nic się nie zmieniło. Mówi, że ja też powinnam wychodzić z koleżankami na imprezy i że on nie miałby nic przeciwko temu. Tyle, że moje koleżanki mają mężów, dzieci i nie w głowie im wracanie o 3 czy 4 rano...
Jak ja mam założyć rodzinę z kimś takim? Będę w ciąży czy z małym dzieckiem, a on mi powie, że potrzebuje przestrzeni? Teraz mówi, że przecież nie wiem, jak będzie kiedy się pojawi dziecko, ale mam ryzykować? Może to kolejne obiecanki bez pokrycia?
Patrząc z boku - głupi problem, ale co ja mam zrobić?
Każdy chyba takowej potrzebuje?Osobiście nie wyobrażam sobie,mieć ciągle uczepionego kiecki faceta. Można wtedy znaleźć czas tylko dla siebie,rozwijać pasje,czy zwyczajnie...pobyć sobie we własnym "pudełku nicości".Wyjście,tez nie musi być od razu utożsamiane z balowaniem do rana.
Nawet mnie nie dziwi jego pasja.Taką ma.
Dziwne jest tylko,że nie zapoznał Ciebie ze swoimi znajomymi i złamał obietnice.
Musicie wypracować jakieś priorytety,bo związek się rozsypie...i tej rodziny nie założycie.
Ja rozumiem wyjście z kumplami na piwo, dwa, trzy, ale nie chodzenie po mieście przez całą noc, picie w parku z małolatami i robienie nawet nie wiem czego.
Najgorsze jest to, że on nie widzi w tym nic złego, no bo w sumie: "o co mi chodzi? I czy on mi robi tym jakąś krzywdę?"
Obawiam się, że możecie mieć po prostu inne priorytety. Nie napisałaś tego wprost, ale wygląda to jakbyś była gotowa na założenie rodziny, a on nie? Mogę i chciałabym się mylić, bo przecież ci się oświadczył.
Nie rozumiem tekstu o nieszanowaniu jego kolegów i tego, że nigdzie nie chodzicie nawet we dwoje.
Rady typu "wychodź więcej z koleżankami" - ok, jasne, nie można się wieszać na facecie. Popieram. Ale jeżeli to ma być tylko forma manipulacji żeby on zaczął cię bardziej cenić, to możesz się rozczarować. Pokażesz mu jaka jesteś niezależna, on uzna że ci taki tryb życia odpowiada i nie zmieni swojego zachowania.
On mówi, że potrzebuje własnej przestrzeni, rozumiem to. Jeździ na deskorolce, sam tam nie jest, zwykle jeździ z kolegami. Dodatkowo chce wychodzić z kolegami 2 razy w miesiącu na imprezy, bo chce mieć własną przestrzeń. Teraz wychodzi częściej - wiadomo mecze.
2 razy w m-cu, to moim zdaniem nie problem, to Ty masz problem z powodu braku odpowiedniego towarzystwa i być może stąd Twoja frustracja?
Ja rozumiem wyjście z kumplami na piwo, dwa, trzy, ale nie chodzenie po mieście przez całą noc, picie w parku z małolatami i robienie nawet nie wiem czego.
Hmm, to kwestia zaufania, ale faktycznie całonocne balangi to chyba lekka przesada?
Obiecywał, że będziemy razem wychodzić. Euro zaraz się skończy, a ja nigdzie z nim nie byłam. Twierdzi, że to dlatego, że nie szanuję jego kolegów (bzdura, nigdy z nimi nigdzie nie byłam), ale dlaczego obiecywał?
Nie jest szczery, z jakiś względów nie chce Ciebie w tym towarzystwie. Być może zdaje sobie sprawę, że nie miałabyś o czym rozmawiać z jego kompanią, może też w ich obecności zachowuje się jak małolat i nie chce, żebyś widziała go w takiej sytuacji? Nieładnie, że próbuje Ciebie (bezpodstawnie) obarczyć za to winą.
Mówił, że jak zamieszkamy razem to wszystko się zmieni. Nic się nie zmieniło.
Nie dotrzymuje słowa i jest tego świadomy. Po ślubie niewiele się zmieni (jak to zwykle bywa).
Jak ja mam założyć rodzinę z kimś takim? Będę w ciąży czy z małym dzieckiem, a on mi powie, że potrzebuje przestrzeni? Teraz mówi, że przecież nie wiem, jak będzie kiedy się pojawi dziecko, ale mam ryzykować? Może to kolejne obiecanki bez pokrycia?
Twoje obawy nie są bezpodstawne.