Siemanko.
Kopę lat mnie nie było na forum . Trochę w życiu pozmieniało się na lepsze , udało się wyjść z dołka więc i aktywność na forum zanikła z mojej strony ale nie o tym chciałem pisać więc przejdę do meritum
Mam poważny problem z nawiązywaniem trwałych relacji z kobietami. Jestem kontaktowym facetem, nie mam problemu z poznawaniem ludzi i łapaniem z nimi szybkiego kontaktu. Całkiem dobrze dogaduję się z kobietami do czasu... Do czasu w którym relacja z koleżeńskiej zaczyna przeradzać się w coś poważniejszego.
Początek jest standardowo taki sam. Jest szał, jest żar i wszystko bardzo szybko się kręci. Jednym słowem jest super. Problem standardowo zaczyna się po miesiącu, dwóch. Emocje opadają a wraz z nimi zaangażowanie z mojej bądź z drugiej strony. Zawsze mam chęć podratowania relacji, powalczenia o to co było na początku ale nigdy nic z tego nie wychodzi...
Jak coś szybko przyszło tak jeszcze szybciej odeszło i po Max 3 miesiącach znów jestem sam. Rozstanie jest na poziomie. Rozmowa, czasem pocałunek , przytulenie sie i podanie sobie dłoni na dowodzenia. Niby wszystko jest ok ale...
Za każdym razem gdy dochodzi do rozstania jestem totalnie wypalony i zniechęcony. Milobyloby zbudować coś poważnego na lata, ułożyć sobie z kimś zycie ale jak to zrobić ?
Gdzie popełniam błąd ? Co jest ze mną nie tak że nie jestem w stanie się angażować albo nie jest w stanie ze mną dłużej wytrzymać kobieta ?
Czasem mysle że tak już będzie, że będę wiecznym singlem po czym poznaję kobietę i schemat się powiela a ja na początku relacji zaczynam juz myślec kiedy ona sie skończy
Znacie podobne przypadki ? Co o tym myślicie ?