Hej,
to mój pierwszy post tutaj. Zarejestrowałam się w sumie już w akcie smutku, rozpaczy i totalnej rozsypki. W skrócie: czy tkwić w małżeństwie, w którym ON jest ze mną ze względu na dzieci i boi się odejść do NIEJ aby nie stracić więzi z dziećmi?
Tkwię w tej sytuacji już 3 rok. Mąż nie ukrywa, że w jego sercu mieszka kto inny. My natomiast żyjemy w kumpelstwie, przyjaźni i szacunku. Nie kłócimy się. Mieszkamy wciąż razem i mąż wraca na noc do domu. Wszystko zaczęło się od problemów łóżkowych, w efekcie z powodu tego że nam w łóżku nie wychodziło, znalazł pocieszenie w ramionach innej. U niej zaspokajał sex, z czasem zrodziło się między nimi uczucie, ale do mnie jak twierdzi też coś czuje. Niestety nawet się nie przytulamy, nie dajemy sobie buzi..
Kobitki, tak bardzo brakuje mi ciepła, uczucia, miłości.. tak bardzo chciałabym dostać to do męża ale się nie da.. Walczę o nas, ale widzę że tylko ja tu chcę ponownie ratować związek.
Jeśli podejmę decyzję o rozstaniu, tak bardzo boję się nowej sytuacji, tego że udźwignę tego psychicznie, jego braku przy dzieciach. Przecież będę go widywać prawie codziennie gdyby przyjeżdżał do dzieci.
Była któraś w podobnej sytuacji? Co radzicie?
Wiem, że tkwiąc w takiej relacji niszczę się od wewnątrz bo ja jestem wobec niego fair i nie mam nikogo na boku ( stwierdziłam, że wole zacząć coś nowego jesli ten etap będzie skończony, nie chcę się rozdwajać )
Liczę na dalsze pogaduchy z Wami, nie tylko w tym temacie.
Pozdrawiam
Marzycielka