Dzień dobry
To mój pierwszy post na forum. Mam na imię Ania, jestem 22 latką, studiuję. Mój chłopak ma 29 lat, dobrą pracę, pochodzi z zamożnej rodziny.
Aktualnie jestem w trzecim miesiącu ciąży. W związku z moi chłopakiem jestem rok. Wszystko dobrze się układało, rozumieliśmy się bez słów, byłam przekonana, że to ten jedyny. Wcześniej byłam tylko w jednym związku, więc mój obecny chłopak jest moim drugim.
Gdy mój chłopak dowiedział się, że jestem w ciąży oświadczył się, ale kiedy doszło do ustalania szczegółów wspólnego życia, zaczął okazywać mi brak zaufania, który z czasem przemienił się we wrogość.
Chce sprzedać swoją kawalerkę i kupić dom, ale powiedział, że nie zapisze połowy domu na mnie, ani nawet mnie nie zamelduje, bo to wszystko za jego pieniądze.
Czy on nie rozumie, że ja go kocham i chcę być z nim na zawsze, że się nie rozstaniemy z mojej winy, a on myśli o takich przyziemnych sprawach jak kasa.
Nie rozumie, że jako kobieta chcę mieć poczucie bezpieczeństwa dla siebie i naszego maleństwa. Próbowałam tłumaczyć, że wspólnego życia nie da się budować na braku zaufania, zrobił się bardzo nieprzyjemny i mnie wyśmiał. Nazwał mnie chciwa suką, a ja tylko chcę czuć się bezpiecznie. Przecież jak skończę studia i dziecko trochę podrośnie pójdę do pracy i będziemy razem budować nasza przyszłość ze wspólnych pieniędzy.
Ostatnio dowiedziałam się, że przed naszym związkiem miał wiele innych kobiet, obawiam się, że zostawi mnie jak się mną znudzi lub pozna nową dziewczynę. I wtedy zostanę sama z dzieckiem, bez dachu nad głową, jak można być tak nieczułym człowiekiem?
Próbowałam rozmawiać wiele razy i tłumaczyć, ostatnio powiedział, że ślubu nie będzie dopóki nie urodzę i nie zrobi badań na ojcostwo. Poczułam się jak dziwka, jak on może, w ogóle myśleć, że to nie jego dziecko? Wyłam ostatnie trzy dni.
Dzisiaj jakoś pozbierałam się do kupy, mieliśmy jechać na obiad do jego rodziców. Próbowałam porozmawiać o jego postawie z nimi, jego matka powiedziała, że ich syn w swoich decyzjach ma ich całkowite poparcie, co do mieszkania, badań na ojcostwo i wszystkiego, a jego ojciec tylko się głupio uśmiechał.
Podczas obiadu dali mi jasno do zrozumienia, że to dla mnie nie lada zaszczyt dostać się do ich rodziny.
Nie wiem czy to ma sens, on chyba nigdy mnie nie kochał, a może to matka tak nim steruje. Jestem załamana, błagam poradźcie co mam robić. Może zrezygnować z tego wszystkiego i samodzielnie wychować dziecko, on chyba nie jest gotowy na to, żeby poświęcić się dla rodziny. Wszystko jest an nie, a ja chcę tylko jak najlepiej dla maleństwa.
Przez niego czuję się jak dziwka, gorszy rodzaj istoty ludzkiej, jakbym go nie obchodziła i dzieciątko, które noszę pod sercem też go nie obchodzi.
I znów się powyłam.