Czytając te wszystkie historie porady chciałabym. Opisać prawdziwa historię i skutki mojego romansu.
Historia z życia wzięta ... .
Wszystko rozegrało się dwa lata temu, do tego czasu byliśmy szczęśliwym, choć niezbyt majętnym, małżeństwem z trójką dzieci, . Zaczęło się od tego że po urlopie wychowawczym znalazłam pracę w biurze rachunkowym. Byłam szczęśliwa, matka z trójką dzieci i zatrudnienie? Wracam do pracy! Koniec z życiem kury domowej! hura. W biurze pracowało sześć dziewczyn w moim wieku, również mężatki jednak z mniejszą ilością dzieci sic. Praca w biurze rachunkowym to kontakt z ludźmi, ludźmi którym powodzi się finansowo. Tak, składamy deklaracje podatkowe, widzimy jak żyją gdzie jeżdżą czym jeżdżą nasi klienci, wiemy o nich prawie wszystko a na pewno dużo... Podczas trwania próbnej umowy zaczęłam obserwować pewien dziwny fakt, koleżanki z niektórymi klientami umawiały na przekazania dokumentów poza biurem, w kuluarowych rozmowach było jasne że są to inne nieformalne spotkania i związki, dodatkowo szefowa zaczęła mi podsuwać pewnego klienta do szczególnej troski (aranżując niby spotkania "służbowe" po za biurem, na które nie mogła przyjechać bądź się spóźniała, sugerowała że z tym klientem się super dogaduję, że widzi między nami wspólny język etc etc), i tak to się powoli zaczęło najpierw niewinne kawy w restauracji, albo w siedzibie klienta oczywiście dokumenty do zaksięgowania w druga stronę raporty i inne rzeczy do podpisania, spotkania były w godzinach pracy, obserwując i słuchając opowieści koleżanek puściły mi hamulce, po pracy zaczęły się wypady do kina , teatru, kolacje w hotelach, w pracy takie spytacie były w pełni akceptowalne (przedłużono mi umowę, dostałam podwyżkę - zadowolony klient, część etatu realizowałam w biurze klienta) w domu konieczność pracy po godzinach tłumaczyłam nowymi obowiązkami, uzupełnianiem wiedzy etc etc Tak w rozanieleniu minęły trzy miesiące. Myślałam że jestem sprytna i umiem grać na dwa fronty, jednak kobieca natura jest inna, pod byle pretekstem unikałam seksu z mężem, nie nawiedziłam jak próbował mnie przytulić, po powrocie do domu dla świętego spokoju robiłam awantury z byle powodu. Po trzech miesiącach mąż przeprowadził ze mną rozmowę powiedział o swoich podejrzeniach, ja oczywiście wszystkiego się wyparłam, w duchu postanowiłam w domu być bardziej uległa, a z boku dalej korzystać z relacji z kochankiem. Tak mi się wtedy wydawało, mąż trochę się uspokoił, i w domu niby się unormowało, jednak nieszczęście stało już za drzwiami, znowu miałam "nadgodziny" przed dwudziestym (bo trzeba przygotować deklaracje podatkowe), jednak teraz były z konsekwencjami - nie dostałam okresu, szok najgorsze było to ze sama nie wiem czy to dziecko było męża czy kochanka. Postanowiłam je usunąć, ostatecznie mój dylemat rozwiązany został w Czechach, po powrocie byłam tak szczęśliwa że straciłam czujność zastawiłam dokumenty ze szpitala na wierzchu. Różowe okulary spadły mi za miesiąc. Pod koniec miesiąca mąż poinformował mnie że wypowiedział umowę najmu mieszkania i 1-go musimy się wyprowadzić, i chce mnie i dzieci zabrać na wycieczkę. Jechałam jak na szpilkach, jadąc poznawałam okolicę osiedla, na którym mieszkał mój kochanek, stałam się nerwowa, napięcie pękało gdy wjechaliśmy na jego podjazd, mąż kategorycznym głosem kazał mi wysiąść z auta, dzieciom powiedział ze mama już go nie chce i teraz będą miały nowego tatusia, po czy wsiadł do auta i odjechał (...) Więcej już go nie widziałam, potem był rozwód (reprezentował go prawnik) orzeczenie z mojej winy, dowody nie wiem jak on to zrobił, ale daty moich nadgodzin, pokrywały się z grafikiem świadków kelnerzy, portierzy z hoteli i restauracji, koronny dowód aborcja oraz grupy krwi dziecka i moja jakie były na badaniu. Co dalej kochanek dał mi do zrozumienia ze nie będzie wychowywał cudzych dzieci, szefowa nie chciała stracić klienta wręczyła mi wypowiedzenie, przeprowadziłam się do pokoju w mieszkaniu moich rodziców, mąż wyjechał do Warszawy i ani razu nas nie odwiedził, telefonów nie odbiera, a ja zostałam sama z trójką dzieci bez pracy bez dachu nad głową. Tak półroczny romans zrujnował mi życie, teraz jest już za późno aby to zmienić, gdybym umiała cofnąć czas to bym to zrobiła, ale tego nie umiem ... Obecnie w wolnych chwilach zastanawiam się jak do tego mogło dojść? I tak, człowiek jest bombardowany informacjami o romansach, zdradach na każdym kroku, w gazetach, na portalach społecznościach, na forach, nawet koleżanki w pracy wyznawały standard matka, żona i kochanka, ducha emancypacji, wyzwolenie i rozwiązłości słychać i czuć wszędzie, a wśród głosów hołubiących zdrady i romanse, głos rozsądku brzmi cichutko, niepewnie i nieprzekonywującą, dałam się złapać na ten lep, jednak historia dla mnie skończyła się okrutnie, kochanek okazał się dupkiem, któremu zależało tylko na bzykaniu, w sumie byłam tańsza niż wizyta w agencji a do tego zauroczona i ślepo oddana, skrzywdziłam wszystkich w około, nie przewidziałam reakcji męża zostawił mnie i dzieci, które zadają coraz trudniejsze pytania i mam z nimi problemy wychowawcze, moimi problemami obciążyłam swoich rodziców, bo mieszkam u nich i mi pomagają ale codziennie muszę oglądać twarze z wyrazem niemego wyrzutu, z poczty pantoflowej wiem że mąż przez mój romans posprzeczał się ze swoimi rodzicami i rodzeństwem z nimi również nie utrzymuje kontaktu, życie jakoś się toczy ale bez emocji i widoku na lepszą przyszłość. Drogie czytelniczki napisałam to ku przestrodze. Wyzwolenie i emancypacja kończą się tam gdzie zaczyna się wrażliwość drugiej osoby. Na forach i portalach przeważnie opisany jest pierwszy entuzjastyczny etap niewierności, nie dajmy sobie wmówić że "wszyscy tak robią" bo ci wszyscy jak wam się noga podwinie zostawią was na lodzie samych.
pozdrawiam Załamana ...