Sprawiłam, że ktoś mnie nienawidzi, uważa za zero, oraz że jestem innym człowiekiem, niż myślał, że jestem. Nie zrobiłam tego celowo, nie chciałam tego, już od dłuższego czasu mnie to gryzło, ale w porę nie przerwałam tej relacji, która z mojej perspektywy zmierzała donikąd. Widywaliśmy się bardzo rzadko, nie dawałam się pocałować czy dotknąć (o seksie już nie mówiąc), odsuwałam go od siebie zamiast uczciwie to uciąć (ciągle chciałam o tym "pomyśleć", ale moment "myślenia" nieustannie przesuwałam).
Ostatnie spotkanie było bardzo przykrym wydarzeniem. Padły groźby i wyzwiska w stronę moją i bliskich, oraz inne bardzo nieprzyjemne słowa i kłamstwa. Dałam się sprowokować czego teraz żałuję, bo tak naprawdę jedyną ofiarą tej sytuacji był on, nie ja.
Czy dobrym rozwiązaniem byłoby napisanie do tego faceta i przeproszenie oraz wyjaśnienie sytuacji od początku do końca, czy będzie to raczej przejaw egoizmu?