Po prostu muszę to z siebie wyrzucić. Nie wiem, być może zachowuję się niedojrzale, ale zupełnie nie radzę sobie z sytuacją w domu. Mam 19 lat i mieszkam z rodzicami. I w tym mój problem - nie potrafię znieść panującej atmosfery. Nie potrafię z nimi rozmawiać. Nie traktują mnie jak pełnoprawnego partnera w rozmowie. Kpią ze mnie (szczególnie ojciec - potrafi mi powiedzieć wiele niemiłych rzeczy, a później dodać: "to tylko żart, w ogóle nie masz poczucia humoru"), krzyczą, używają argumentu "nie, bo nie". Nie mogę mieć odmiennego zdania i potrzeb, bo od razu obrażają się na mnie (matka potrafi nie odzywać się parę dni bez określonego powodu, robi tak, odkąd pamiętam). Czuję się jak tresowany piesek. Ostatnio mam trudny okres, rozstałam się z chłopakiem, z którym byłam pięć lat. Muszę przebywać z innymi, ale moi rodzice są na nie - muszę wracać do domu o 21:00/22:00. Nie akceptują moich znajomych (niektórzy są starsi o parę lat i według nich to najgorsza patologia). Zaczęłam po prostu ignorować ich zasady, ale to jest jeszcze gorsze (nie wróciłam parę razy na noc, wiedzieli, gdzie jestem, następnego dnia awantura, gówniarskie, wiem). Nie wiem, czego oni oczekują ode mnie. Wypełniam swoje obowiązki, uczę się, nie mają mi nic do zarzucenia. Ale każda próba rozpoczęcia rozmowy na temat oczekiwań i potrzeb, kończy się krzykiem z ich strony. Nic już nie rozumiem i mam wrażenie, że problem leży we mnie. Wiem, że się martwią, ale to mnie przerasta. Co mam zrobić, jak się z nimi porozumieć?
Witaj. To nie jest Twoja wina. Twoi rodzice po prostu tacy już są i myślę, że już się nie zmienią. Jeśli rozmowy z nimi nic nie dają, to jedynym rozwiązaniem dla Ciebie jest jak najszybsze usamodzielnienie się. Wtedy nic już nie będą mogli Ci kazać robić, będziesz decydować sama za siebie. Jesteś dorosła, więc oczywiście masz do tego prawo. Z tego co opisujesz, to Twoi rodzice są niedojrzali do pełnienia ról rodzicielskich. Obrażanie się bez powodu jest bardzo dziecinne, a żartowanie z dziecka, jest bardzo okrutne wobec niego. Nie wiń siebie, tylko pomyśl sobie tak, że jeśli chcesz mieć inne, lepsze życie, to musisz sama teraz o nie zadbać. Jesteś w stanie tego dokonać. Życzę dużo siły.
Zakładam najgorzy przypadek dla Ciebie - ale niech to Cię nie zraża - że jesteś w stosunku do siebie subiektywna a bardzo krytyczna dla rodziców.
Bo z Twojej wypowiedzi wyglądaja oni na bardzo toksycznych, niedojrzałych i traktują Cię jako dziecko. Zastanów się na ile Ty pozwoliłaś, aby Cie tak traktowali, czy Twoje zachowanie nie ograniczyło ich zaufania do Ciebie.
Ale rozumiem, że Ci z tym źle i nie dziwię się temu. Na pewno rozwiązaniem dla Ciebie byłoby usamodzielnienie się. Zrób sobie "rachunek sumienia" - listę/zestawienie jakie masz zalety/umiejętności/zasoby, aby żyć samodzielnie (na początek w sensie ekonomicznym - mieszkanie, utrzymanie, jedzenie, ...) nie będąc roszczeniową w stosunku do rodziców czyli na ile jesteś w stanie żyć samodzielnie poza domem nic od rodziców nie chcąc/nie biorąc.
Z takiego zestawienia wyjdzie Ci pewnie, czego Ci brakuje, co jeszcze musisz osiągnąć czy czego się nauczyć/zdobyć, aby opuścić rodzinny dom. No i w którymś momencie będziesz musiała podjąć decyzję - rozpoczynam życie na własna rękę, jestem w stanie przeżyć sama (samodzielnie) albo niestety - czekają mnie jeszcze lata życia pod wspólnym dachem z rodzicami - czego bardzo współczuję.
Pamiętaj też, ze przy takich rodzicach w razie braku sukcesu w samodzielnym zyciu powrót do domu może być powrotem do piekła, ale też Twoje wyjście może byc takim szokiem dla rodziców, że ich podejście do Ciebie ulegnie diametralnej zmianie na korzysć, w stronę układu partnerskiego. Tego nie można przewidzieć na podstawie Twojego postu - zdaję sobie sprawę - niosącego duży ładunek emocji. Trzymaj się i nie załamuj. Życie przed Tobą, jesteś młodziutka i na pewno będzie lepiej Poradzenie sobie z takimi problemami na pewno Cię wzmocni i ułatwi późniejsze życie.
Czytająć Twój post muszę Ci się przyznac,że postawiłam swoja osobę jako bahaterke twojego opowiadania,ponieważ ja na takie traktowanie zasłużyłam u mojego męża starszego o 8lat, wiem jak to jest byc nieakceptowaną taką jaka jesteś,nie tolerowanie Twojego zdania i uważania Cie za szczeniaka... Moją rada? spróbuj się usamodzielnić,Ty masz jeszcze wolną drogę,całe życię przed Toba i nie pozwól by ktokolwiek tobą poniewierał czy traktował jak smarkacza,bo widząć jakich słów używasz mogę stwierdzić ,że jestem mądrą,młodą osóbką,która poprostu jest tłumiona przez swoich rodziców. Powodzenia i zarazem witaj w dorosłym życiu,gdzie już nie jest tak kolorowo
Ale rodzice nie tolerują Twoich pogladow czy wizjii rzeczywistosci oraz planow zyciowych?