Witam
Nie wiem już co robić i nawet nie wiem od czego to wszystko się zaczęło. Mam problem, mój partner często na mnie krzyczy. Krzyczy, gdy ma powód, gdy nie ma powodu. Zawsze znajdzie się powód by sobie na mnie powrzeszczeć. Potrafi krzyczeć bo obiad za późno a on chciał żeby był wcześniej nie informując mnie, że wolałby wcześniej; gdy wybieram coś w sklepie jego zdaniem za długo, a tak na prawdę będąc na zakupach z nim nawet nie zdążę przeczytać etykiety bo już mnie popędza, wyraźnie daje mi do zrozumienia że jest niezadowolony; potrafi zrobić mi awanturę w sklepie gdy coś mu nie odpowiada i wtedy oczy wielu ludzi skierowane są na mnie a ja czuję się głupio; krzyczy, gdy jest za mało masła na bułce; krzyczy, że jestem zbyt powolna; że nie umiem dobrze gotować; gdy o czymś zapomnę to od razu krzyczy, że ja to zawsze o wszystkim zapominam i robi mi wykład jaka to ja jestem nieogarnięta, ciągle marudzi. Gdy go o coś zapytam to odpowiada podniesionym tonem. Rzadko mówi stonowanym głosem, a ciągle zarzuca mi, że to ja krzyczę. Czasem już wolę go o nic nie pytać lub o niczym nie mówić bo wiem jak zaraz będzie. Nie zajmuje się obowiązkami domowymi i nie wymagam tego od niego, ale odechciewa mi się robienia czegokolwiek bo i tak usłyszę, że jest źle. Narzeka na moje gotowanie, moje sprzątanie, na wszystko co jest zrobione moimi rękoma, a gdy mówię mu, że jeśli mu nie odpowiada to niech zrobi to sam, wtedy słyszę, że to nie jest jego obowiązek tylko kobiety. Wczoraj powiedział mi, że jak facet ma zdolną kobietę to nie musi narzekać, poczułam się fatalnie. Robię wszystko kiedy chce i nawet dziękuję nie usłyszę tylko narzekanie. Z kolei ja jego nie mogę się o nic doprosić, nawet o herbatę. Gdy jestem chora i proszę go o coś to robi mi awanturę, że "świruję pawiana, a nie jestem chora" i tego nie robi lub robi w ostateczności. Czuję się nic nie warta i zmęczona tym wszystkim. Chciałabym, żeby w końcu mnie docenił i zaczął normalnie traktować, ale chyba nie prędko to nastąpi.
Jakie są powody, dla których z nim jesteś?
Zgodziłaś się na rolę niewolnicy, to cierp.
Dlaczego nie odejdziesz? Nawet, jeśli ten facet ma jakieś zalety, to sposób w jaki Cię traktuje jest nie do przyjęcia, on się nie zmieni.
Nie jesteś jego żoną, nie macie dzieci, jesteś z nim nieszczęśliwa, powtórzę po Wielokropku; z jakich powodów nadal przy nim tkwisz?
4 2016-05-27 16:31:32 Ostatnio edytowany przez magicyl (2016-05-27 16:33:53)
Zawsze tak krzyczał i reagował??
Jeżeli tak, to "widziały gały, co brały", natomiast jeżeli od niedawna, to podejrzewam, że szuka pretekstu by odejść, a winą obarczyć ciebie.
Albo taki wymyślił sobie sposób na "wytresowanie" pokornej niewolnicy.
Dlaczego godzisz się na to?
Z miłości czy ze strachu przed samotnością?
A co z szacunkiem dla samej siebie?
Mam dla Ciebie idealną radę.
Popatrz mu prosto w oczy, krzyknij z całej siły ''wypier****'', po czym spakuj mu walizki i wystaw za drzwi.
To powiem ci z autopsii jak będzie dalej.
Nigdy nie będziesz cokolwiek robiła dobrze.
Jeśli dojdzie do tego dziecko, to będziesz zła matką i każda choroba dziecka będzie twoją wina. Nigdy nie będziesz wystarczająco zarabiała, nigdy nie będziesz wystarczająco mądra, nigdy nie będziesz wystarczająco pomocną. I chodź na głowie staniesz on ciebie nie doceni i zawsze znajdzie powód żeby na ciebie krzyczeć i żeby ciebie poniżyc.
Niewiem ile jesteście razem ale odejdź od niego. On ciebie wykończy. W końcu zaczniesz sama patrzeć na siebie przez jego pryzmat.
Jak chcesz mogę tobie wiecej opowiedzieć jak wygląda wspólne życie i "rodzina" z takim człowiekiem.
Następny "klient", który odreagowuje swoje kompleksy na kobiecie. Znalazł mi się "partner" Panicz, hrabia i książę udzielny w jednej osobie, któremu nie wypada zniżyć się i podać herbatę kobiecie, zająć się nią w chorobie, o partnerskim podziale obowiązków nie wspominając.
Kajkala ujęła trafnie to, co sama miałam Ci napisać.
To jakiś chory typ, jak dla mnie. On sobie z tego nie zdaje sprawy, wiadomo, a Ty przyzwyczajasz się do chorej sytuacji i liczysz na cud przemiany.
Powiem Ci, nie tylko "nieprędko nastąpi poprawa", ona nie nastąpi nigdy! Nie w tym stadium, w jakim się znajdujecie!
Bierz nogi za pas - moja rada.
A na pytanie wielokropka zaraz pewnie będzie: bo on kiedyś był ..., potrafił..., było nam ... Wciąż to pamiętam...
No ale niech rainbow0025 sama na to pytanie odpowie. Aż jestem ciekawa odpowiedzi, co on takiego w sobie ma...
Jakby na mnie kiedykolwiek partner krzyknal i zrobil awanture jakas przy ludziach, to w tym momencie przestalbybyc moim partnerem. Wyszlam za maz za mojego trzeciego partnera i obydwoje sie szanujemy. Owszem sa nieraz jakies roznice zdan, ale sie normalnie rozmawia. A z dwoma wczesniejszymi rozne problemy mialam, ale nigdy bym sobie nie pozwolila na takie zachowanie, jakie ty opisujesz. A ty czemu sobie pozwalasz??
Podałaś jakieś piętnaście powodów, dla których trzeba go rzucić. Czy potrafisz podać choćby tyle samo, dla których warto z nim zostać?
Po co ci ktoś taki?