Cześć wszystkim!
Jestem tutaj nowa i stwierdziłam, że może "znajomi z internetu" mi pomogą, coś doradzą etc.
O co chodzi?
Jestem dwudziestoletnią kobietą z czteroletnim stażem w.. nieszczęśliwych relacjach z facetami. Wiem, brzmi to banalnie i płytko ale poczytajcie jeszcze chwilę.. ;)
Nie mam pojęcia w czym tkwi problem, na prawdę nie wiem. Myślałam, że we mnie bo przyznaję, że jestem zołzą. Jestem nieco pyskata czasami, unoszę się niepotrzebnie ale umiem przeprosić, podziękować, darzyć kogoś szacunkiem lub kogoś zwyczajnie kochać - czyli krótko mówiąc, tak mam serce.
Od kilku lat nie potrafię znaleźć swojej drugiej połówki. I nie, nie chodzi tutaj o to, że na siłę szukam. Bo nigdy tego nie robiłam. Ale wiecie jak to jest.. po prostu ktoś zawsze się pojawi.. Co jakiś czas pojawia się ktoś nowy.
Ktoś nowy ale z takimi samymi intencjami - aby mnie wykorzystać.
Może to zabrzmi nieskromnie i nie wiem jak jeszcze, ale rozumiem to, że mogę się podobać mężczyznom. Długie włosy, prawie do pasa, zgrabna figura, ładna buźka itd. Ale.. ile można? Mężczyzny z ktorymi się spotykałam chcieli tylko i wyłącznie seksu.. Ostatni z którym przestalam sie umawiac (bo powiedzialam mu wprost, że sie z nim nie przespię), właśnie po usłyszeniu tego ode mnie, po paru dniach napisał mi, że "nasza relacja nie ma wiekszego sensu".
Zaznaczę, że jestem dziewczyną z zasadami. Nie sypiam z mężczyznami, z którymi nei jestem w zwiazku i nie wchodze w związki "z korzyściami". Nie.
Teraz moje pytanie.. Jak długo to będzie jeszcze trwało (tak, na to pytanie raczej odpowiedzi nie ma). I czy ktoś z Was ma/miał podobnie?
Szczerze mówiąc, dostaję już do głowy. Nudzi mnie to i zaczyna bardzo drażnić, że nie jestem w stanie przyciągnąć do siebie "normalnych" facetów..
+ TAK, wiem że mam dopiero 20 lat ale chodzi o sam fakt, że to wszystko się ciągnie od lat czterech - dosłownie od 4 lat, tak na dobrą sprawę.
Będę wdzięczna za jakiekolwiek słowa.. Pozdrawiam :) !
M.