Założyłam tutaj konto, bo jestem tak zagubiona, że nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Dziękuję z góry za każdą wypowiedz, bo wszystko to pomoże mi i może jeszcze innym... Proszę, zapoznanie się z moją żałosna historia i jak wyszlo - osoba też.
Poznałam chłopaka 4 miesiące temu. Bardzo dobrze się dogadywalismy, potrafilismy pisać ze sobą do 4 nad ranem, spotykaliśmy się, calowalismy, z czasem byliśmy naprawdę ze sobą blisko. On mnie ciągnął za język, co bym mu powiedziała na czym nasza relacja się opiera, ja to samo, ale koniec końców nigdy nic nie ugraliśmy.
Oboje mamy dość specyficzny, czarny humor i on smiechem żartem wypalił "przyjaźń z perspektywami?" na co, rzecz jasna moja odpowiedź (zachowana w odpowiednim tonie) brzmiała "nie, nie odpowiada mi to". Ja też nie potrafię bezpośrednio mówić o uczuciach, dlatego wolę robić niż mówić, bo czyny dla mnie mają większe znaczenie niż słowa, uh słowami to sobie można... ale pisząc do niego, że się za nim stesknilam, no a przy spotkaniach byliśmy ze sobą naprawdę blisko. Przytulalismy się, wspomniane wcześniej pocałunki też były, zdarzało się tez iż trzymaliśmy się za ręce, dla mnie to było wszystko jednoznaczne i równoznaczne z tym, że mi zależy. Widocznie dla niego nie. Ja bym po prostu nie potrafiła pierwsza powiedzieć co czuje, jestem zbyt krucha żebym mogła znieść fakt, że on do mnie nie mialby jasnych uczuć.
Zazwyczaj pisaliśmy do siebie "na zmianę". Na początku wspomniał, że ceni w dziewczynach to, że też one potrafią zainicjować rozmowę, ale z czasem te rozmowę zaczynałam tylko ja i byłam tym faktem, nie powiem, trochę zaniepokojona... Ostatnio wspomniał, że przyjeżdża do niego kolezanka , z którą od długiego czasu (znal ja znacznie wczesniej niz mnie) ma kontakt internetowy, bo mieszka na drugim końcu polski. I... Ja czekałam aż w końcu do mnie napisze, odezwie sie, cokolwiek i gdzieś po jakiejś imprezie, po kilkudniowej przerwie w rozmowach, za bardzo wczulam się w alkoholowy klimat i mu napisałam, że się w nim zauroczyłam, że mi na nim zależy, że mi się podoba (ta wiadomość byla, jak się domyslacie, z licznymi błędami, za które potem z resztą przeprosiłam, ale dodalam, że merytorycznie jest poprawna). Napisał, że dobrze, że mu o tym powiedziałam, bo przecież wiem, że w takim przypadku on to zmieni. Ja już cała w skowronkach i... Wiecie co, naprawdę mówiliśmy sobie dużo, nie krępowalismy się siebie i coś koniec końców wyszło na to, że za późno mu o tym powiedziałam, bo on myślał, że ja po prostu lubię niezobowiązujące kontakty i bliskość z mężczyznami i rzekomo sprawialam wrażenie osoby o wysokim mniemaniu o sobie, co go trochę przerażało, ale był mną na początku naprawdę zauroczony, ale że nie postawiłam sprawy jasno - przeszlo mu i on teraz nie może się w stosunku do mnie zachowywać tak jak wcześniej, bo nie spodziewał się, że ta jego koleżanka pozwoli mu się do siebie tak zbliżyć (nie wiem co dokładnie miał na myśli) i ona jasno postawiła sprawę... że jej na nim zależy. I co ja mam, kurwa, zrobić jak ja jestem w nim najzwyczajniej w świecie zakochana, a on mówi, że jest z tą dziewczyną w jakiejś relacji, choć, cholera jasna wspominal, że jego wcześniejszy związek na odległość nie przetrwał i dla niego związek na odległość raczej się nie sprawdza... Dodam jeszcze, że za mną 18 wiosen, nigdy z nikim nie byłam, bo szanse zawsze jakoś mi po prostu umykaly, a ja naprawdę od jakiegoś czasu potrzebuje kogoś kochać z wzajemnością, jestem najzwyczajniej w świecie samotna, pomimo licznych znajomych. Poczucie własnej wartości mam teraz na poziomie glonojada i... Nie wiem naprawdę co ze zrobić, jak się zachować, bo pokladalam w tej znajomości duże nadzieje i nie chce jej tracic, bo... Nie łatwo poznać kogoś nowego, a już na pewno osobę, która można obdarzyć głębszym uczuciem, boję się. Po prostu boję się go stracić, bo chyba się rozpadne.