Witam,
chcialam przedstawic swoj problem, otoz - jestem z mezczyzna ok 8 lat, byly w naszym zwiazku rozne przeboje, mielismy 1,5 roku przerwy ale od ponad 2 lat znow wszystko sie miedzy nami super uklada.
Jestesmy mlodzi, ja mam 22 lata, on 24, wiec cale zycie przed nami, ale nurtuje mnie pewna sprawa...
Znamy sie juz dlugo, rozmawiamy na rozne tematy i schodzac na temat np malzenstwa, moj chlopak twierdzi, ze nie rozumie ludzi, ktorzy decyduja sie na tak powazny krok. Uwaza, ze jest to tak powazna decyzja, ze to przysiega na cale zycie, a on w zasadzie nie wie, czy mu kiedys cos nie "odwali" i czy potrafilby dotrzymac tej przysiegi, byc wiernym az do smierci itp. Mowi, ze byc moze za 20 lat cos sie zmieni i co w takim przypadku zrobi? Zlamie przysiege wobec boga i zony?
Nie potrafi zrozumiec, ze takie przysieganie przed Bogiem moze dac sile i pomoc w przezwyciezaniu roznych trudnosci z zyciu czlowieka. Ze to jest juz mimo wszystko wieksze zwiazanie i te pokusy nie sa w stanie tak latwo rozwalic to co sie buduje z malzonkiem... Ja osobiscie tak uwazam - on tego nie pojmuje.
Ale z drugiej strony np zdarza mu sie mowic o dzieciach, ze chcialby miec dziecko, ze wie, ze to zmieniloby jego myslenie, ze wtedy poczulby, ze musi jakos sie ustabilizowac i zalozyc powazna rodzine, dom itp. No ale moim zdaniem w takim przypadku przeciez tez po ilus tam latach moga pojawic sie rozne pokusy.. nie ma reguly.. po prostu o zwiazek trzeba dbac, pielegnowac go..
Nie rozumiem dlaczego ma on tak zawezone myslenie i jest tak negatywnie nastawiony.. Ze od razu moglyby pojawic sie jakies komplikacje i ze teraz tyle rozwodow itd. To mnie osobiscie bardzo rani.. taka swiadomosc, ze nie ma on przed soba jakiejst takiej perspektywy stworzenia czegos powazniejszego przynajmniej nie teraz - bo nie czuje sie gotowy na takie decyzje i jest to za odpowiedzialne... Mimo ze uwaza ze bardzo mnie kocha itd..
Z drugiej strony, przez to, ze wiem jakie on ma na to wszystko spojrzenie - ja sama zamykam sie w sobie i jakos tak od niego izoluje bo to wszystko sprawia mi bol, nie wiem jak sobie z tym poradzic i jak reagowac na takie jego mowienie..
Poza tym wszyscy wokol pytaja kiedy kolej na nasze zareczyny itd, a ja nie mam pojecia co odpowiadac, bo to przeciez rola mezczyzny, on powinien byc gotowy, by zrobic ten krok...
Oczywiscie ja nie nalegam i nie mowie, ze mialoby to byc teraz, nie.. Po prostu nawet tak myslac przyszlosciowo - on nie widzi takich krokow w przeciagu kolejnych miesiecy czy nawet lat.. i sam mowi ze czeka, az mu sie cos "odmieni w mysleniu"... to normalne? ;/
Ty masz 22 lata, on 24 i chcialabys juz wyjsc za maz ?
Znajomi pytaja sie, kiedy zareczyny ? A sami bedac w tym wieku juz sa pozareczani i pozenieni ?
Piszesz, ze jestes z mezczyzna od osmiu lat.A on ma 24.To tak ladnie brzmi - syaz osmioletni.Ale prawda jest taka,ze byliscie dzieciakami.Ty 14 latka, on, o ile dobrze licze, 16.
Nie wiem, czemu czujesz sie zraniona.On nie powiedzial przeciez, ze nigdy sie z Toba nie ozeni, tylko, ze nie teraz.
Czy juz jestescie ustawieni finansowo, zawodowo i mieszkaniowo ?
Czy Ty sama jestes pewna, ze chcesz bycz nim cale zycie ?
Czy mieszkacie razem ? Slub zawsze zdazycie wziac.
Czy marzysz o bialej sukni, gosciach i prezentach, a pozniej samo sie ulozy ?
Mysle, ze mimo wszystko on jest dojrzalszy i odpowiedzialniejszy od Ciebie,Jesli sie myle, to wybacz mi.
I dziewczyno, nie naciskaj go na slub.Bo wystraszy sie i ucieknie.
Zgadzam się z tym, co napisała Verdad.
A od siebie dodam - temat do kitu - to, że ktoś nie jest gotowy do ślubu i założenia rodziny, to nie oznacza, że jest niedojrzały, albo nieprzygotowany do dorosłego życia! Mylisz pojęcia.
Przejmowałabym się raczej Twoim parciem na ślub w tak młodym wieku.
4 2016-05-21 11:46:45 Ostatnio edytowany przez madoja (2016-05-21 11:51:56)
Mam mieszane uczucia wobec Twojej historii.
Z jednej strony Cię rozumiem i nie do końca zgodzę się z poprzedniczkami. Nie chodzi o to ile masz lat, ale jak długo jesteście razem. Poza tym boisz się, że on nigdy nie zmieni zdania. Rozumiem, że chcesz deklaracji. Rozumiem również, że bolą Cię jego słowa (każdą kobietę by bolały).
Z drugiej strony rozumiem jego.
Przysięga to kłamstwo. Nikt, absolutnie nikt, nie jest w stanie stwierdzić co będzie za 30 lat. Wszyscy się nieustannie zmieniamy, nasza osobowość, poglądy, za np. 10 lat mogą być zupełnie inne niż teraz.
Owszem, składając przysięgę, wiele osób wierzy w to co mówi, ale przecież tak po cichu każdy wie, że to słodkie kłamstwa. Może nawet nie kłamstwa ale słowa, za które nie można ręczyć.
W tej chwili 50% małżeństw kończy się rozwodem. Czy uważasz że te 50% ludzi podczas brania ślubu wiedziało że tak to się skończy? Nie. Też byli pewnie że to jest na zawsze.
Sami mieliście bardzo długą przerwę, więc dlaczego Ciebie tak dziwi, że on uwaza że ludzie się rozstają?
Dotknęło to także Was, więc nie bądź taka zdziwiona.
Co więcej - sama możesz go zdradzić za 10 czy 20 lat. Nie możesz stwierdzić że nie.
Podchodzisz zbyt idealistycznie. Pogadaj z nim na spokojnie że to prawda, wszystko moze się stać, nie możecie ręczyć za przyszłych siebie, ale że chciałabyś spróbować.
5 2016-05-21 12:23:04 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-05-21 12:23:50)
Tak. Jego myślenie jest normalne (cokolwiek przez ten termin uważasz). Będąc młodym, mając ledwie 24 lata, ma inne priorytety niż zakładanie rodziny, ślubowanie 'i nie opuszczę Cię aż do śmierci'. To normalne, że nie wyklucza ani ślubu, ani dzieci, ale uważa, że nie jest to jeszcze odpowiedni moment.
Ty natomiast mając ledwie 22 lata, będąc w związku od dwóch lat (bo nazwanie związkiem czteroletniej relacji dwojga nastolatków byłoby absurdem), niecierpliwie czekasz zaręczyn oraz ślubu, mało chyba zdając sobie sprawę z innych, poza chwaleniem się w kręgu znajomych pierścionkiem i obrączką, konsekwencji tychże decyzji.
jestem z mezczyzna ok 8 lat
ja mam 22 lata, on 24