Wita, moja decyzja dotyczy tego czy po 6 latach zerwac z chłopakiem i sie wyprowadzic. Jestemy 1,5 roku po zaręczynach, ślubu nie chcemy i to mi pasuje. Traktowaliśmy te zaręczyny jako symbol. Problem jednak tkwi w tym że mieszkamy ze soba o 6 lat, i mój chłop wychodzi z założenia że ja będe za nim chodzic i sprzątać. Nie robi w domu nic remont dwa od 1,5 roku u nas mieszkam na kartonach z początku mnie to bawiło a teraz mnie wkór... Poprosiłm zeby zadzwonił do pzu dowiedziec sie czy dostali kase na ubezpiecznie auta, nie zadzwonił, zeby do administracji, tez nie zeby skończył pół metra ściany wykładac płytami, nie zrobił. A wyjatkowo miał badania do pracy okresowe, i nie był w domu o 15 tylko o 12 i prosiłm masz całe popołudnie zrób cos, to prze telefon ta tak. Ja pracuje w centrum handlowym i mam prace po 10 godzin i w tym tyg mi na 7 dni przypadł jeden wolny, ale moja praca według niego to siedzenie na dupie, i po czym ja mam byc zmeczona, On pracuje na koplani, jako elektryk. Według niego moje zarobki to ciul nie kasa ważne ze pan domu przyniesie gruba kase, przy każdej kłótni słysze ze gdyby nie on nic bysmy nie mieli. MA swoje hobby które rozwija dziki mnie bo dostał sprzet na swieta, lubi chodzic z wykrywaczem metali 2tyś takie cudo, mowiłma mu ze zrobi sie ciepło bedzie chciał chodzic z ja mu nie pozwole dopóki remontu nie skończy. Ale jak to ja zawsze sie złąmie i mu pozwalam, teraz powiedziałm o nie w niedziele za tozes nic nie zrobił nie pojdziesz, to moj chłop twierdzi ze ja mu gówno moge zrobic a nie zabraniac. Sprztanie według niego to powinna robić kobieta, mam wychowąła taka lebiode, tego nie tamtego nie. Syf moze byc na srodku drogi leżec smieci i obejdzi podniesie noge i pojdzie dalej. Nasze zycie wyglada tak ja jak mam prace wstje o 7 gotuje obiad zeby mial jak wróci z pracy, on wstaje o 4 i wraca o 15. Ma biad zrobiony tylko ziemniako ugotowac albo odgrzac to juz za duzo bo on wchodzi rozbiera sie i od razu do łoża spac, potrafi przespac całe dnie. Nie docenia tego ze wstaje rano mysle co zrobic na obiad zeby było na 3 dni jak pracuje zeby tylko odgrzac, a on pretensje ze mu dziele obad na mniejsze porcje zeby było na 3 dnie, albo jak mu se kolacji robic nie chce to on zje to co było na obiac, wiec mówie ze obiad jest na obiad a kolacje to kolacja i oczywiscie robie mu ta kolacje wracajac po 10 godzinach z pracya a on wrócił o 15 i przespał całe popołudnie ija mam mu zrobic kolacje a on sobie zagra żebysmy mogli potem razem posiedziec, a nasze siedzenie polega na tym ze on oglada w tv historyczne programy a ja siedzie na telefonie. Mówie mu tyle razy ja nie bede robi ci kolacji jak ty sobie grasz, a on to on wcale ni zje w takim razie. A jak juz robi sobie kolacje to tylko sobie a ja w tym czasie np sie myje po pracy to zrobi sobie i idzi grac a ja potem musze sobie sama robic. Nie pamietam kiedy żeśmy normalnie porozmawiali, ciagłe kłótnie. Miał pozmywac w niedziel mu to mówiałm, zeby zmył w poniedziałek po pracy. Potem wracam z pracy nie zmyte, a ze mamy remont naczynia zbierane sa w wannie chce sie umyc t przełożył do umywalki, po czym ja rano we wtorek do wanny z powrotem, wracam z pracy a naczynia dalej stoja , i jest ich wiecej, to znowu do umywalki, w srode ja znowu do wanny i co wracam z pracy naczynia dalje stoja, i znowu do umywalki i juz mnie kurw... wzieł i pytam kiedy pozmywa i jego słynne hasło jutr, wec doskonale wiedizł ze w czwarek mam wolne po 3 dniach pracy i umyje i sie zdziwił bo wrócił z pracy i do mnie pretensje dlaczego nie pozmywałam, bo miałam wolne, bo jest tych naczyn tyle i ze ja specjalnie strte uzbierałam, mówie jak bys umył w poniedizłek by sterty nie było. i tak to wygląda, może ktos to przeczyta i mi doradzi, ja dla niego robie bardzo duzo, a on mi na 30 urodziny rano jak wstawał do pracy o 4 sie przebudzuąłm i usłyszłam tylko wszytskiego najlepszego, i to wszytsko, nie pamietam kiedy sie całowalismy, on w ohgole nie dba o siebie chodzi zarosniety włosy nie obciete nogi mu smierdza z kapci to moja wina bo mu takie kapcie kupiłam to popsika sprejem do stóp i mysli ze to wystraczy a nóg dalej nie umyje, a ja dbam o siebie dla niego to nigdy naprade nigdy nie usłyszłam ze ładnie wyglądam, ja w pracy o chłopkaów z magazynu słysze to słysze co drugi dzin ze o łednie dzis wyglądasz ładny makijaz, a w domu nic jestem u skraju wytrzymałoasi, z nim nie ma jak porozmawiac bo on sie zaraz denerwuje i nie da sie mu nic wytłumaczyc, on wie najlepiej, i on bedzie robi co chce i jak chce i nkt mu nie bedzie kazał czegos robic, jak on nie chce. Nie mam juz pomysłu groźby prośby nie działaj na niego niestety.
Przeczytalam.
Co Tobie daje ten zwiazek ?
Pewnie tylko to, ze niby kogos masz, ze nie jestes samotna.
A tak naprawde jstes samotna i nieszczesliwa.
Napisz cos milego o Waszym zwizku.jakies dobre momenty sa ?
Cóż,zapewne kultywowałaś mit Pana,po przejęciu pałeczki od teściowej...i tak go nauczyłaś
A teraz masz małe dziecko,do tego niepełnosprawne
Trafił ci się zwyczajny niechluj i leń francowaty- nigdy tego nie zaakceptujesz. Dobrze, że mieszkasz z nim, to masz pełny obraz tego, jak zawsze bedzie wyglądało twoje zycie. On się nie zmieni, a jesli nawet to na chwilę. Zawsze będziesz zyła w remoncie, w prowizorce i jesli sama czegoś nie posprzątasz, to na koniec oboje zarosniecie brudem, bedziecie zyli w dziadostwie. Gdy pojawi sie dziecko, wtedy dopiero będziesz miała przegwizdane. Życie z brudasem nie nalezy do przyjemności. Nigdy nie wiesz na jaki syf możesz trafić w domu po przyjściu z pracy. W domu może być burdel na kółkach, a niechluj najspokojniej w świecie uwali się na kanapie, by uciąć sobie drzemkę. Jego bałagan nie rusza. Gdy bedzie dziecko ty skończysz jak wół roboczy i szybko zamienisz sie w zrzędliwą i wiecznie zmęczoną kobietę, która z roku a rok bedzie coraz gorzej wyglądała, bo gdzie byś tam znalazła czas na głupoty, czyli na dbanie o siebie? Masz skończone 30 lat i mimo, że jesteś w jakimś tam związku, to jednak sensownych perspektyw na przyszłość nie masz wcale. Są kobiety, którym nie przeszkadza syf w domu i nie razi dziadostwo (często one same są po prostu syfiarami, nie ma co ukrywać, sa i takie kobiety), ale ty taka kobietą nie jesteś- dlatego własnie tak się męczysz.
Moja rada jest taka.
Jesli ten facet nie jest na dodatek kurfiarzem, pijakiem, utracjuszem (no wiesz o co mi chodzi- o to czy generalnie on nie jest dnem, mułem i wodorostami), a jego przywarami sa te, które opisałaś, to ja postarałabym się postawić lenia do pionu. Dałabym sobie na to jakieś dwa, trzy miesiące (to zależałoby od tego w jakiej bym sytuacji bytowej i jaki miałabym kaprys) i jesli nic by się nie zmieniło, to zwyczajnie wycofałabym się z tgo cudownego związku, bo nie wyobrażam sobie, bym chociaż tydzień mogła mieszkać w syfie, za bardzo lubię porządek. Ale tu nie chodzi tylko o syf w domu, ale także o jego dziadowskie podejście do innych spraw- ja nie wytrzymałabym czegos takiego na pewno. Musisz rozważyć czy opłaca ci się być dalej z tym człowiekiem i czy jakas ewentualna praca nad nim ma w ogóle sens. Jesli to muł, dno i wodorosty, to kopnij to w zad i nawet się za siebie nie oglądaj. Jeśli poza tym rzeczami, o których napisałaś, to w gruncie rzeczy porządny facet, to popracuj nad nim jeszcze przez chwilę. Najwyżej stracisz na niego jeszcze dwa, trzy miesiące. Nie wiem czy dobrze ci poradziłam- sama musisz zastanowić się co robić dalej.
.... nie pamietam kiedy sie całowalismy,
I wcale Ci sie nie dziwie.
Widze, ze on w tym zwiazku potrzebuje gospodyni, kucharki, sprzataczki.
A Ty ? Ty nie potrzebujesz niczego ?
6 2016-05-21 11:37:21 Ostatnio edytowany przez madoja (2016-05-21 11:55:24)
Model związku, który on Ci proponuje, jak najbardziej miał kiedyś sens, gdy kobiety nie chodziły do pracy. Mężczyzna pracował, kobieta zajmowała się domem. To był uczciwy podział obowiązków.
Teraz czasy są kompletnie inne. Nie możesz pozwolić na to, by mieć dwie prace - jedną w centrum handlowym, potem wracasz do domu i masz drugą pracę (gotowanie, sprzątanie), podczas gdy on ma jedną pracę. Wyższe niż Twoje zarobki go nie usprawiedliwiają.
Być może do niego pasowałaby uległa kobieta, która nie pracuje, tylko zachrzania w domu.
Możesz spróbować przestać mu gotować. Ale tak na serio na stałe, nie na dzień.
Bo faktycznie to że Ty mu czegoś zabraniasz jest bez sensu. Lepiej nie oferować mu nic od siebie (bo do tej pory nie skończył remontu, czyli nie zrobił czegoś, na czym Tobie zależy), niż zabrania mu czegoś robić.
Wracaj i rób jedzenie tylko dla siebie. Sprzątać faktycznie musisz sama, jeśli nie chcesz zarosnąć brudem.
Z doświadczenia jednak wiem, że to wszystko nic nie da. Jeśli nie będziesz myć naczyń, to on też tego nie zrobi, umyje tylko 1 szklankę, bo akurat będzie potrzebował. Przestaniesz gotować to będzie Ci to wypominał i wmawiał Ci że nie jesteś pełnowartościową kobietą, a sam zacznie np. zamawiać pizzę.
Ogólnie trudna sytuacja. Znam ją, bo też byłam w takim związku. Leniwy, śmierdzący, brudny facet, który nawet zębów nie chciał myć, albo o 2 w nocy marudził i stękał, że chce omlet. A ja głupia wstawałam i robiłam. Z dobrego serca, kochałam go (nie wiem teraz za co), chciałam sprawiać mu przyjemności. Gdy kupiliśmy szafki do łazienki, one przez pół roku lezały na podłodze bo nie chciało mu sie przybić. Trawa w ogrodzie wyrosła do na metr, bo nie chciało mu się kosić, musiałam prosić swojego kolegę. Też uważał, że kobieta powinna sprzątac i gotowac (nieważne że ja też pracowałam, nawet więcej niż on), mówił np "moja mama robiła 2-daniowy obiad z deserem dla mnie i dla taty, a po obiedzie z uśmiechem zmywała naczynia. Więc można? Można." To było kompletnie bez sensu, czułam nierównowagę, bo ja dawałam, a nic nie dostawałam. Pamiętam że też wtedy zrozpaczona zakładałam temat na jakimś forum.
Jak dobrze że ten związek się skończył.
Tobie radzę też go zakonczyć. Ten facet naprawdę się nie zmieni.
Naprawdę rzadko daję rady by kogoś zostawić, ale w tym przypadku to będzie najlepsze wyjście.
Przeczytałam gdzieś ze 2/3 tego i mój werdykt brzmi: zerwać. Bo po co Ci taki facet? Remont od półtora roku??? Szlag by mnie trafił. Pan na włościach. Zero szacunku. To zdecydowanie nie jest partnerski związek. Obiadku sobie nie odgrzeje i grozi, że nie będzie jadł? U mnie by szedł spać głodny. To, że ugotowałaś wystarczy. To jest dużo, pokazuje, że myślisz o nim. On o Tobie wcale. Co to w ogóle jest, żeby sobie naszykować a Tobie nie? Nie wyobrażam sobie tego. To bardzo wiele o nim mówi i o jego stosunku do Ciebie.
A już najbardziej nie podoba mi się to jego mówienie, że "gdyby nie je, nic byśmy nie mieli". Ty też pracujesz i pieniądze zarabiasz - to raz. Dwa - takie gadanie to jest próba dyskredytowania Ciebie, umniejszania Twojej roli. On chce się czuć ważniejszy niż w rzeczywistości jest. Ma skłonność do dominacji. Mógłby tak mówić, jakbyś siedziała w dimu nie pracowała, a Ty pracujesz, więc...
On chyba chce Cię sprowadzić do roli sprzątaczki i kucharki. Nie widzę tu miłości ani nawet przyjaźni ani szacunku.
Przeczytałam Twój, sprzed pięciu lat, wątek dotyczący tego samego mężczyzny, opisałaś w nim identyczne problemy, o których napisałaś teraz. Wszyscy użytkownicy napisali jedno: UCIEKAJ. Zostałaś.
Jakiej rady oczekujesz teraz?
Pięć lat życia z takim facetem? No tak- zatem to przypadek właściwie beznadziejny. Autorko jesteś kolejną waleczną matką polką- chyba ci nie zazdroszczę.
Pójdź wreszcie po rozum do głowy i wykop tego brudasa ze swojego zycia.
10 2016-05-21 12:52:12 Ostatnio edytowany przez madoja (2016-05-21 12:53:21)
Hahah, faktycznie
http://www.netkobiety.pl/t33108.html
"chyba juz go nie kocham", a przesiedziała z nim kolejne 5 lat.
Muszę to napisać: ŻA-ŁO-SNE.
I, autorko, w pełni zasługujesz na to co masz. Bo masz to na swoją prośbę.
Straciliśmy tylko czas czytając Twoje wypociny i coś Ci doradzając.
No to sobie popłakałaś nad swoim losem.
Wpadnij za pięć lat,to pogadamy.
Proponuję zacząć tak jak on wstawać o 4 w nocy, wtedy może zrozumiesz co to jest zmęczenie. I tak, zerwij z nim, tylko go uszczęśliwisz, bo życie z panią dyrektor to nie jest miód.
13 2016-05-21 16:20:56 Ostatnio edytowany przez CatLady (2016-05-21 16:27:09)
@EeeTam
Ja wstaję o 4.30 - i dam radę ogarnąć swoją część i zrobić, co trzeba. Nie walę się do łoża zaraz po przyjściu z pracy, nie oczekuję obsługi ze strony mojego partnera. Ani on też nie oczekuje tego ode mnie. Też pracujemy w innych godzinach - to jest kwestia dogadania się, co kto robi i zrobienia swojej części. To się robi z szacunku dla drugiej osoby.
Dodam, że autorka wątku także pracuje na cały etat. Gdyby siedziała w domu, to co innego, ale nie siedzi, swoje robi, obiad ugotuje, a jemu jest trudno, by go odgrzać? Buntuje się jak małe dziecko, że nie będzie jadł? Nie zrobi własnej kobiecie kolacji, jak już łaskawie robi sobie? On nikomu łaski nie robi, że jest. Kopnąć w 4 litery i tyle.
@ wuzeta
Też przeczytałam Twój stary wątek. Ktoś Ci tam napisał - 5 lat temu!!! - odejdź od tego, a znajdź innego, na którego zasługujesz. Nie odeszłaś - masz, na co zasłużyłaś. Konsekwencje Twojej decyzji.
Odejdź od tego faceta.
15 2016-05-22 11:06:52 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2016-05-22 11:07:24)
On nikomu łaski nie robi, że jest. Kopnąć w 4 litery i tyle.
No tak, tylko jego tutaj nie ma, więc po co mu doradzać?
Natomiast autorka wątku, po tym co o sobie napisała, jawi mi się jako osoba, od której należy uciekać - zachowuje się jak dyrektor bez kwalifikacji. Wiesz jak postępuje taka osoba? Tyranizuje wszystkich, bo wydaje mu się, że w ten sposób ukryje brak kompetencji. I co z tego, że danego faceta zostawi? W kolejnym związku zapewne będzie postępować tak samo, bo ludzie rzadko się zmieniają.
I że Ty wstajesz o 4.30 i dajesz radę jest bez znaczenia. Są tzw. sowy i skowronki. Ja jestem tzw. sową, gdybym musiał wstawać o 4 rano, cały dzień łaziłbym nieprzytomny.
Kobieca hipokryzja wciąż mnie zdumiewa. O np. to:
najbardziej nie podoba mi się to jego mówienie, że "gdyby nie je, nic byśmy nie mieli". Ty też pracujesz i pieniądze zarabiasz - to raz. Dwa - takie gadanie to jest próba dyskredytowania Ciebie, umniejszania Twojej roli.
Niedawno był tu wątek, w którym dobrze zarabiająca pani skarżyła się na męża, który zarabia nieco ponad minimalną (1500 zł na rękę). I jakże odmienne były komentarze - nie było, że przecież zarabia, że ona go dyskredytuje, umniejsza. Było: nierób, zostaw go, zrób rozdzielność majątkową, odetnij od konta...
16 2016-05-22 11:42:47 Ostatnio edytowany przez CatLady (2016-05-22 11:44:42)
CatLady napisał/a:On nikomu łaski nie robi, że jest. Kopnąć w 4 litery i tyle.
No tak, tylko jego tutaj nie ma, więc po co mu doradzać?
?? Ja jemu nie doradzam... Ja jej doradzam. Miałam na myśli to, że on sięzachowuje jakby robił jej łaskę, ze z nią jest, jakby jakimś księciem był.
Natomiast autorka wątku, po tym co o sobie napisała, jawi mi się jako osoba, od której należy uciekać - zachowuje się jak dyrektor bez kwalifikacji. Wiesz jak postępuje taka osoba? Tyranizuje wszystkich, bo wydaje mu się, że w ten sposób ukryje brak kompetencji. I co z tego, że danego faceta zostawi? W kolejnym związku zapewne będzie postępować tak samo, bo ludzie rzadko się zmieniają.
Częściowo się zgodzę - ale tylko częściowo. Nawet jak tego zostawi, to pewnie znajdzie kolejnego, podobnego. Tego miała okazję zostawić 5 lat temu i co? Nic.
Co do dyrektorskiego zachowania - nie zgadzam się. Są w związku RAZEM. Oboje są dorośli. Oboje pracują. Oboje powinni wykonywać domowe obowiązki. Z jakiej okazji ona ma go obsługiwać? Bo on pracuje? Ona też. Oboje na cały etat. A że on nie lubi odkurzać, zmywać, gotować - to trudno. Tego się nie robi, bo się to lubi. To się robi, bo to trzeba zrobić. On korzysta czasem z łazienki, czy tylko ona? On też, więc czasem powinien w niej sprzątnąć. A on jest zwyczajnie leniwy. Niech sobie znajdzie sprzątaczkę, a nie partnerkę.
Jest zresztą zbyt leniwy nawet, by spędzić miło czas razem, też zbyt zmęczony. Po co jej taki facet??
Kobieca hipokryzja wciąż mnie zdumiewa. O np. to:
najbardziej nie podoba mi się to jego mówienie, że "gdyby nie je, nic byśmy nie mieli". Ty też pracujesz i pieniądze zarabiasz - to raz. Dwa - takie gadanie to jest próba dyskredytowania Ciebie, umniejszania Twojej roli.
Niedawno był tu wątek, w którym dobrze zarabiająca pani skarżyła się na męża, który zarabia nieco ponad minimalną (1500 zł na rękę). I jakże odmienne były komentarze - nie było, że przecież zarabia, że ona go dyskredytuje, umniejsza. Było: nierób, zostaw go, zrób rozdzielność majątkową, odetnij od konta...
Nie pamiętam, bym ja się wypowiadała w tamtym wątku, nie znam szczegółów, więc się nie odniosę do tej wypowiedzi. Wiesz, nie wszystkie kobiety mają takie same opinie na te same tematy. To mężczyźni tak sądzą: bo wszystkie kobiety są takie, bo wszystkie kobiety myślą tak i siak, a potem jak się trafi jakaś, która myśli inaczej, to się zaczyna, że baby to hipokrytki, same nie wiedzą, czego chcą.
Poza tym nie wiesz, ile zarabiają autorka wątku i jej partner.
17 2016-05-22 17:29:13 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2016-05-22 17:31:28)
CatLady
Problem istnieje od co najmniej 5 lat. Co ona z tym robi? Nic, poza zatruwaniem jemu życia. Po prostu - niech odejdzie i szuka faceta z takim samym podejściem do życia, jakie sama ma, a nie próbuje na siłę zmieniać dorosłego człowieka. A jemu niech da szansę na normalny związek z osobą, której będzie jego postawa odpowiadać.
Zwróciłaś uwagę, że on musi ją pytać o zgodę nawet nie na wyjście z kumplami do knajpy, ale nawet o wyjście na pola z wykrywaczem metalu (bo takie ma hobby)? To nie jest partnerstwo, to układ: dyrekcja i krnąbrny pracownik. Tylko do stworzenia takiego układu, podobnie jak do kłótni, trzeba dwojga osób z pewnymi cechami charakteru.
Poza tym pewnych rzeczy ja w tym wątku w ogóle nie ogarniam. Ona ma do niego pretensje o remont ślimaczący się 1,5 roku. OK, mnie też by to wkurzało. Ale przy jego pensji stać ich na fachowca, który to ogarnie. To po jakiego grzyba 1,5 roku kopie kruszyć i w syfie żyć? Stać ją było na kupno mu zabawki za 2 tys., to trzeba było wydać tę kasę na remont, a nie wiecznie się żreć. Widocznie oboje to lubią. Albo inna rzecz - kazała mu zadzwonić do PZU, a on nie zadzwonił. To ja, jakbym miał komuś "kazać" to sam bym wziął telefon i zadzwonił. A oni wolą się żreć - oboje.
Co do zarobków, to zaręczam Ci, że między pracownicą centrum handlowego, a elektrykiem z kopalni jest przepaść (co zresztą potwierdza sama autorka pisząc: "Według niego moje zarobki to ciul nie kasa ważne ze pan domu przyniesie gruba kase").
Jest zresztą zbyt leniwy nawet, by spędzić miło czas razem, też zbyt zmęczony. Po co jej taki facet??
Ale jakie miłe spędzanie czasu, skoro dla nich obojga rozrywką jest żarcie się, udowadnianie kto na swoim postawi.
18 2016-05-22 18:13:47 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2016-05-22 18:15:44)
Nie dogadacie się, tak się wydaje. Inne potrzeby co do relacji i mieszkania. Śmierdzące kapcie spryskiwane? lol.
Rany, jak przez lata go do tego przyzwyczaiłaś, to czego oczekujesz? Że nagle będzie robił więcej? Ludzie to dość leniwe stworzonka, jest im dobrze, gdy ktoś za nie sprząta, gotuje, usługuje, poda, wyręczy. Zgadzałaś się na to przez 6 lat. Czego ty chcesz? Jak pozwoliłaś mu "wychodzić z takiego założenia" że może nic nie robić, bo zrobisz za niego, to czemu to się ma nagle zmienić? Przecież do tej pory wszystko było dobrze.
Albo przeprowadzisz rewolucję, gdzie przedefiniujecie swoje role, na nowo wyznaczycie zasady panujące w waszym związku i w waszym domu, albo znikaj. Tylko nie zdziw się, że facet nie zrozumie, skoro przez sześć lat nic ci nie przeszkadzało w jego podejściu, to on ma prawo się zdumieć, że nagle zaczęło ci coś przeszkadzać, co wcześniej nie przeszkadzało, albo przynajmniej nie na tyle, żebyś rozważała zakończenie związku przez to.
CatLady
Problem istnieje od co najmniej 5 lat. Co ona z tym robi? Nic, poza zatruwaniem jemu życia.Tylko do stworzenia takiego układu, podobnie jak do kłótni, trzeba dwojga osób z pewnymi cechami charakteru.
Ona ma do niego pretensje o remont ślimaczący się 1,5 roku. OK, mnie też by to wkurzało. Ale przy jego pensji stać ich na fachowca, który to ogarnie. To po jakiego grzyba 1,5 roku kopie kruszyć i w syfie żyć? Stać ją było na kupno mu zabawki za 2 tys., to trzeba było wydać tę kasę na remont, a nie wiecznie się żreć. Widocznie oboje to lubią.
Ale jakie miłe spędzanie czasu, skoro dla nich obojga rozrywką jest żarcie się, udowadnianie kto na swoim postawi.
Dobra, tu się zgodzę. Sama wyżej napisałam, ze ma, co chciała. 5 lat temu się skarżyła, wszyscy doradzili: odejdź, bo go nie zmienisz, ale ona chyba uparła się, że dla niej on się zmieni, miłość do niej sprawi, ze...
I to jest prawda - do tanga trzeba dwojga. Gdyby ona - albo i on - miała dość, to by odeszła. Wtedy, 5 lat temu, albo i teraz - i nie musiałaby pytać na forum, co robić. Coś w tym musi być, że oboje lubią te wieczne awantury, nieustanną wojnę, próbę sił.
2 tysiące wypieprzyć na zabawkę zamiast remont skończyć... Potem jeszcze się dziwić, że on chce się nią bawić.