Widzę, że pisalem tutaj 3 lata temu -> http://www.netkobiety.pl/t54055.html
Czas szybko leci ale niestety niewiele się zmienia. Coś się niby wydarzyło od tego czasu, coś probowalem zmienic ale niestety jestem w tym samy miejscu o trzy lata starszy. Po historii tamtą dziewczyną już wiedziałem, że mam jakiś problem/blokadę, że nie potrafię nawiązywać bliższych relacji z kobietami. Przez dwa lata chodziłem do dwóch psychologów. Zrozumiałem jak głupio, nieracjonalnie i niedojrzale zachowywałem się w stosunku do kobiet, które mi się podobały, którymi byłem zainteresownay.
W między czasie spotykałem się z moją znajomą, bardzo atrakcyjna dziewczyną i przez to bardzo wymagającą. Mimo, że mi się podobałą, a i ona
czasem wysyłała jakieś sygnały nie odważyłem się do niej zbliżyć. Coś był jednak nie tak w tej znajomości. Nie było takiego super porozumienia dlatego ja cały czas jednak trzymałem dystans. Myślę, że jakby do czegoś doszło to by było dla nas obojga byłoby to bardziej z braku laku.
W tym okresie mialem też wypadek samochodowy, ucierpiała osoba. Mimo, że zostałem uniewinniony to katowało mnie to przez kilka miesięcy.
Czułem się z tym wszystkim sam, zajomym się nie chwalilem, i tak by nic nie pomogli.
Sprawa ciagnela sie prawie rok, zakonczyla sie w czerwcu tamtego roku i wtedy wydarzyło się kilka milych rzeczy. Myslalem, ze wszystko w koncu się odmienia. Przede wszystkim poznalem super dziewczynę, po prostu jak dla mnie: mila, skromna, z jakimis zasadami/wartościami, a do tego sliczna z wyglądu. Czułem jakbym dostał jeszcze jedną szansę od losu na normalne życie. Po dwóch miesiącach rozwoju znajomości udało się wprowadzić w życie nowe zachowania: pocałowałem ją , odsłoniłem się z uczuciami i tu powinien nastąpić opis szaleńczo rozwijającego się uczucia ale tak nie było. Było jeszcze parę spotkań, na których byliśmy bliżej, a potem ta znajomość zaczęła się rozłazić. Nie wiedziałem czy jej zależy więc się odsunąłęm licząc, że ona wykaże jakąś aktywność no i się przeliczyłem... Ja ciągle nie potrafię się z tego wyleczyć, utrzymujemy jakiś kontakt. Powiedziałem jej wszystko miesiac temu. Podobno jej zależało ale się rozpadło. Ja nie mogę sobie wybaczyć, że nie porozmawiałem
z nią tych kilka miesięcy wcześniej. Nie mogę sobie wybaczyć, że wróciłem w to samo miejsce choć wszystko co robiłem ostatnio to właśnie żeby w nim nie być.
Nienawidzę siebie za to, że pomyślałem, że wszystko już mi się ułoży.
Nie wiem co teraz, nie wiem co jeszcze jest ze mną nie tak. Nie chcę już chodzić do psychologa. Tak jestem raczej miękką fają, brakuje mi doświadczenia więc co za tym idzie pewności siebie ale charakteru nie zmienię. Jestem introwertykiem, jestem spokojny, bezkonfliktowy,
nie odnajduję się w dużych grupach ludzi, długo nawiązuje relacje z nowo poznanymi ludźmi.
Jestem zaradny, samodzielny, dobrze zarabiam i żyję powyżej przeciętnej. Mam swoje zainteresowania, pasje, o których potrafię mówić, staram się zyć aktywnie. Staram się traktować kobiety z szacunkiem, normalnie tak jak sam chciałbym być traktowany, nie chcę się bawić w żadne gierki.
I nawet taka zwykła, normalna dziewczyna nie dała mi szansy. Jak czytam na tym forum czasami co faceci robią swoim kobietą, a mimo to one wciąż ich kochają to to jest cholernie niesprawiedliwe. Ja już nawet nie mam pomysłu jak i gdzie miałbym kogoś jeszcze poznać. Do tego kompletnie nie mam ochoty na szukanie kogoś. Najgorsze, że nawet nie mam gdzie odreagować, uciec w jakiś sport bo leczę się po poważnej kontuzji. Siedzę sam w domu lub w pracy, a moje myśli mnie katują.
A najgorsze jest, że nikt o tym nie wie. Na zewnątrz, w pracy trzymam fason. Udaję zadowolonego, niezależnego singla, który nie dorósł do bycia z kimś. Chciałbym zasnąć bo tylko wtedy mam spokój i się nie obudzić.