Witam,
Studiujemy razem, mamy po 22 lata, spotykamy się od października 2015. Jesteśmy oboje stosunkowo specyficznymi osobami - tak myślałem, przekładamy doznania uczuciowe/psychiczne ponad doznania fizyczne i oboje uważamy, że nie da się odczuwać przyjemności fizycznej bez świadomości tego co się robi, z kim - nie ma przyjemności bez miłości. Trwaliśmy w tym kilka miesięcy, ciągle dumnie mówiliśmy o uczuciach, miłości, kochaniu się, potrzebie bycia z drugą osobą (jeszcze nie uprawialiśmy seksu - choć wszelakie inne formy intymnych pieszczot nie są nam obce). Trudno opisać tą uczuciową więź, która się między nami wytworzyła poprzez te rozmowy i postrzeganie świata.
Mogę powiedzieć, że jestem mocno uczuciowy, ma to dla mnie największą wartość, i wygląd schodzi kompletnie na 2 plan - wynika to głównie z tego, że życie mnie trochę skopało - kto by chciał usłyszeć, że ma raka w wieku 18 lat. To mnie ukształtowało i totalnie zmieniło moje postrzeganie życia, ludzi i moje drzewo wartości moralnych zostało mocno przekopane.
Chcąc nie chcąc zeszliśmy w marcu na tematy przeszłości, byłych partnerów, byłych związków. I nagle to wszystko o czym pisaliśmy od października straciło dla mnie na wartości. Zaczęła mi opowiadać o swojej przeszłości, pozwolę sobie cytować jej wypowiedzi - tak aby jak najdobitniej pokazać to co poczułem:
Mówiliśmy o jej pierwszym partnerze, ona miała 17 lat, on 22 lata, była to znajomość internetowa, spotkali się tylko 3 razy, potem zerwali - swój pierwszy raz opisała mi tak: "on mnie tak rżnął od tyły, ruchał mnie tak szybko od tyłu" - chodziło jej o to, że to było coś nieprzyjemnego i źle to wspomina, ale jak można tak powiedzieć swojemu obecnemu chłopakowi? Jak słyszę rżnąć i ruchać to myślę tylko o tym, że rżnąć i ruchać można za przeproszeniem dz**kę, a nie moją dziewczynę, strasznie mi to siedzi w głowie, bo nie jestem w stanie pojąć jak można coś takiego powiedzieć partnerowi. Kiedyś opisała mi też jak to z nim wyglądało, i teraz prawdziwy cytat "Miał długiego penisa, nie tak grubego i długiego jak Ty, ale długiego, i jak we mnie wchodził to stykaliśmy się wzgórkami w tym miejscu (pokazała mi palcami w którym), i się pociliśmy, byliśmy tam cali zlepieni, i pot nam kapał.
Jej drugi partner wiek 18/19lat (zaznaczam cały czas to, jak głębokie były nasze rozmowy na temat uczuć, miłości, doznań fizycznych i psychicznych). Starszy o rok bądź dwa - mówiła, że go nie kochała, wiedziała, ze to nie ten odpowiedni partner, nie chciała z nim być, wiedziała, że to nie jest ten jedyny i nie będzie z tego nic. Opowiedziała mi jak to razem poszli pod prysznic, byli nago, pieścili się, byli sami w domu ale nagle wrócili jej rodzice, i ten koleś musiał uciekać, i to była "super śmieszna historia" według niej. Zapytałem jej, czemu poszła z nim do łóżka skoro go nie kochała, wiedziała, że nie jest odpowiedni, nie czuła tego do niego i nie chciała z nim być uzyskałem następujące odpowiedzi "był dla mnie atrakcyjny", oraz to, że "po 18nastce i po maturach każdy chciał się zabawić, imprezować, i najwidoczniej ona się dobrze bawiła". Gdzie tutaj te głębokie poglądy i uczucia? Mówiła, że był i jest dla niej nikim, nie chce mieć z nim nic wspólnego itp.
Trzeci partner, o nic nie pytałem ,nie rozmawialiśmy o nim nic, byli ze sobą długo prawie 2 lata, był to poważny związek, nie interesuje mnie co było między nimi jeżeli to było prawdziwe, każdy miał poważny związek i myślał, że to ta osoba.
Ostatnimi czasy ciągle trafiam na jej zdjęcia z jej trzecim chłopakiem. Siedzimy sobie przy laptopie, ona chce mi coś pokazać - wchodzi w foldery ze zdjęciami i tam pełno ich zdjęć i jego zdjęć, prosiłem ją wielokrotnie aby coś z nimi zrobiła, zgrała sobie na płytę, ukryła je czy cokolwiek, po prostu nie chcę ich oglądać. Zajęło to długo, w między czasie kilka dobrych razy się na nie nadziałem jak mi chciała coś pokazać - ale w końcu je ukryła, z pulpitu przeniosła je do folderu "obrazy", nie komentuję bo ostatnio znowu przypadkowo mi je pokazała. Na fejsie też usunęła ich wspólne zdjęcie z podpisem "My" jakoś w kwietniu, najwyraźniej nie czuła takiej potrzeby, może nie chciał go urazić, gdy jej powiedziałem, czy może coś zrobić z tym zdjęciem bo mnie to razi, ten podpis "My" bo teraz My to Ty i Ja a nie Ty i on. Była lekka wojna, nie chciała tego robić aby go nie urazić, nie chciała go zranić i bała się czy mu wyskoczy powiadomienie, że je usunęła, znowu zostawiam to bez komentarza.
Teraz w środę, przegadaliśmy sporo na te tematy i doszliśmy do konsensusu - ona wiedziała, ze mnie to gryzie, i mam z tym taki problem jaki mam i jakie są moje odczucia, doszliśmy do "porozumienia". Chciała mi pokazać filmik, który nagrała na telefonie (filmik ze mną z imprezy), a tam co? Pełno jej zdjęć z byłem chłopakiem, i jego zdjęć, i na dodatek zdjęcia tego drugiego kolesia, który cytuję "był i jest dla niej nikim, nie chce mieć z nim nic wspólnego".
Boli mnie to cholernie, nie mogę tego znieść, że jest ze mną a wszędzie ma zdjęcia swoje z byłym chłopakiem, i to nie schowane tylko na telefonie, na komputerze i na dodatek tego kolesia, który był atrakcyjny i chciała się z nim zabawić bo lubiła z nim przebywać, mimo tego, że nic do niego nie czuła, a moje zdjęcie ma chyba jedno albo dwa. Więc gdzie mi do niego. Teraz wszędzie na uczelniach są juwenalia, igry, byliśmy umówieni na 2 dni wspólnego imprezowania, a potem na 3 dniowy wspólny weekend u niej (studiujemy razem ale mieszkamy 90km od siebie). Jak znowu pokazała mi tamte zdjęcia to powiedziałem, że wychodzę bo chcę się przejść i zaraz wrócę, nie wróciłem poszedłem imprezować z moimi znajomymi, miałem jej dość, cholernie mnie boli to, że mówi mi takie piękne rzeczy, a postępowała totalnie inaczej, nie robi nic w kierunku aby mi pomóc z tym problemem, a dodatkowo takie zdjęcia u niej to dla mnie nóż w plecy.
Coś o sobie teraz, w życiu miałem 2 partnerki, nigdy przelotnych "kochanek", szanuję się, wiem ile jestem warty - nie zrobię z siebie szmaty. Sam pousuwałem wszystkie zdjęcia byłych dziewczyn czy to z komputera, telefonu, czy facebook'a, nie chcę aby ona to oglądała bo teraz ona była dla mnie najważniejsza, nie chcę aby myślała o nich i o tym czy coś do nich czuję, chciałem aby wiedziała, ze jestem tylko dla niej i ona jest dla mnie najważniejsza, oczekiwałem tego samego - tym bardziej, że to kobieta a kobiety są "uczuciowe" a faceci są stereotypowo postrzegani za tych, co mają pochowane fotki byłych, flirtują, zdradzają itp...
Nie - nie mam kompleksów na punkcie swojego wyglądu, inteligencji itp., zawsze miałem powodzeniu u dziewczyn, dobrze się uczę, prowadzę własną działalność, wiem ile jestem warty i ile jest warty mój czas - więc nie chodzi tutaj, że zabolało mnie to, że powiedziała, że tamten drugi był atrakcyjny - chodzi tutaj o puste postrzeganie tych spraw, czy to, że ktoś jest atrakcyjny i go lubimy, wystarcza aby pójść z nim do łóżka i pod prysznic?
Jestem złamany w pół tym wszystkim, w głowie mi siedzą tylko tamci jej dwoje pierwsi, i to co o nich mówiła. Opisywała mi z takimi szczegółami jak ten pierwszy ją "rżnął", potem, że z tym drugim się zabawiała a nic do niego nie czuła, a my nadal nie uprawialiśmy seksu - jak mam się z tym czuć?
Chcę się rozstać.