Witam
Mam wiele problemów wiec pewnie bedę tu stałym gościem z pytaniami.
Cóż,jestem pechową kobietą która powoli zaczyna sobie nie radzić.Moje zycie to multum problemow.Do tej pory radzilam sobie sama ale mam juz dosyc.
Napiszę co mnie dręczy i męczy dzisiaj.
Jestem z facetem ponad 1.5 roku.Nasze rodziny wiedzą o tym.Chodzi o to że mój partner dostał zaproszenie na komunie do swojego brata,jest tez ojcem chrzesnym bez os towarzyszącej.Czyli beze mnie.Ja mam dzieci z innego zwiazku on tez,niby uwielbia moje dzieci ale one tez nie idą.Mało tego,o tym ze nie ide na to przyjecie dowiedzialam sie dwa dni temu kiedy poprosil mnie bym pomogla mu.wybrac ubranie garnitur itp,nawet sie nie domyslil ze moze byc to dla mnie przykre.W sklepie powiedzialam ze tez powinnam cos sb kupic na ta uroczystosc a on ze ja nie ide,na co ja,dlaczego a on ze to nie od niego zalezy.Nie chcialam polemizowac ale czy nie mogl bratu powiedziec ze przyjdzie z os towarzyszącą ?Zle sie z tym czuje bo ja jego 2 tyg temu osoboscie zaprosilam na przyjecie bratanka,zresztą moja siostra tez.Ja jego i dzieci zawsze zapraszam na jakiekolwiek uroczystosci,a on zeszlego roku ani mnie ani moich dzieci do swoich dzieci na urodziny nie zaprosil twierdzac ze to jego mama zaprosila tylko pare znajomych dzieci.Wiem ze jego rodzina jest bardzo trudna ale zeby mnie tak traktować ?Wiem ze bedzie na tym przyjeciu siostra jego zony(sa w trakcie rozwodu) poniewaz zony siostra to zona jego brata,moze dlatego nie chce bym tam była...sama juz nie wiem,zaproszenia nie widzialam.Napomknę ze nie ukrywa ze jest ze mna w związku,cala okolica wie,jego dzieci czesto u mnie sa wiec o co chodzi ?
1 2016-05-08 02:04:03 Ostatnio edytowany przez Werona28 (2016-05-08 02:54:04)
Jakie macie kontakty z rodziną? Rozmawiałaś o tym ze swoim facetem? Jak on zareagował?
3 2016-05-08 06:02:12 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-05-08 07:26:52)
Żeby była jasność: matką " komunisty" jest siostra jego żony, czy jej siostra jest żoną innego brata? Bo jeśli matką, ma prawo decydować, kogo gości.
Na urodzinach jego dzieci była obecna ich matka? Chyba że i jego matka Cię nie akceptuje.
Oni są dopiero w trakcie rozwodu, a jesteście że sobą półtora roku. Byłaś przyczyną?
Jeśli nie, to widocznie mimo wszystko sprawa jest trudna i on nie chce kłuć Tobą oczu żony i jej bliskich. Bywa. Możesz to zaakceptować, albo nie i przestać z nim być. Pewnie z czasem sytuacja się unormuje i zmieni. Ważne są dobre chęci i cierpliwość.
Przyznam, że ja bym na jego miejscu też tak postępowała. Chyba że rozwód byłby mega pokojowy a rodzina otwarta na nowych członków. Ale chyba rzadko tak bywa. A póki choćby jedna ze stron jest niechętna spotkaniom, nie ma to sensu.
4 2016-05-08 08:49:24 Ostatnio edytowany przez samotnax4 (2016-05-08 08:53:05)
Pierwsze słyszę, zeby na komunie zapraszać z osoba towarzyszącą. To nie wesele. Gdybyście żyli jak małżeństwo, mieszkali razem, to bym zaprosiła was oboje, ale tak? Spotkacie sie tylko, wiec ja bym tez cie nie zaprosiła.
Rodzice dziecka pierwszokomunijnego mają prawo decydować, ale mimo wszystko to dość duży nietakt. Na twoim miejscu bym się zastanowiła nad tym,dlaczego partner nie traktuje Cię poważnie, izoluje od życia rodzinnego...
Moim zdaniem to on ciebie nie chce brać na te uroczystości i jeszcze ten ton i sposób poinformowania o tym ze ,,nie idziesz,,. Ja bym chciała zobaczyć zaproszenie.
7 2016-05-08 10:46:46 Ostatnio edytowany przez Secondo1 (2016-05-08 10:51:03)
Werona28, komunia to bądź co bądź uroczystość religijna, wciąż.
No i uważasz, że konkubina ojca chrzestnego ( znowu religia...) na przyjęciu komunijnym, to nie byłby szczyt hipokryzji ??
Właściwie, to nie tyle jeszcze konkubina, co kochanka.. bo przecież ten Ojciec chrzestny dalej jest w małżeństwie...
W założeniu, to ojciec chrzestny ma pomagać rodzicom w wychowywaniu dziecka w wierze, dawać mu przykład.
Akurat to nie byłby dobry przykład - akurat na komunii, akurat ojciec chrzestny.
Raczej anty-przykład.
Abstrahując od religii - uważasz, że siostra jego żony ma bez zmrużenia okiem zaprosić, na swoje przyjęcie jej następczynię,
wiedząc że sama żona również będzie na tym przyjęciu...?
Poza tym... nie wiemy jaka jest Twoja rola w tym, ze ich małżeństwo się rozpada.
A to z pewnością ma duży wpływ na to jak postrzega Cię siostra żony i jej mąż-brat Twojego partnera.
Dlatego, wyluzuj i nie żądaj zbyt wiele.
8 2016-05-08 11:45:52 Ostatnio edytowany przez Werona28 (2016-05-08 11:55:29)
Wiec tak kobietki ;
Nie bylam przyczyna rozpadu malzenstwa,to ona zostawila jego i dzieci.Wyjechala za granice i nadal tam jest.My poznalismy sie pozniej.
Na przyjecie idzie do drugiego brata ale bedzie tam tez jego brat ktory jest z jego zony siostrą.
Wiem ze to komunia jednak jest mi bardzo przykro bo moja rodzina jest dla niego bardzo dobra i nie postapila by tak.Moja rodzina jego i dzieci zawsze zaprasza.
Wszyscy wiedza ze jestesmy razem,nie ukrywamy tego.Jego zona tez o tym wie.On spi u mnie,widzimy sie 3 x dziennie a jednak....nie czuje sie z tym konfortowo.Jest mi po prostu przykro ze mnie tak potraktował.Twierdzi ze kocha,pisze ze chcialby bym byla na tym przyjeciu tylko co z tego..ok nie mam kontaktu z jego rodzina tyle co czesc i znajomi na fb jego babka mnie nienawidzi(jego zone tez nienawidzila,traktowala jak smiecia)jego mama podobno mnie lubi.To trudna i ciezka rodzina ale jednak mysle ze on powinien na to jakos zareagowac a nie zrobil nic.
9 2016-05-08 12:07:12 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-05-08 12:08:08)
Ale co Twoim zdaniem miał zrobić? Nie pójść i zrobić przykrość chrześniakowi? Czy nie pójść na urodziny własnych dzieci? Oni najwidoczniej nie chcą Cie gościć u siebie, a on na siłę nie może Cię wciskać na te przyjęcia.
Może jak się sprawa z rozwodem rozwiąże, przycichnie, będzie inaczej. Póki co nie widzę sposobu, rozmowy widocznie nic nie dają.
10 2016-05-08 12:44:43 Ostatnio edytowany przez Werona28 (2016-05-08 12:50:07)
Ja bym np przekonała siostrę by jednak poszedł.Widocznie jestem inna.
Mam za tydzień przyjęcie u brata też chyba nie powinnam ich zapraszać.Ja jestem po prostu porządku a on widocznie nie.Ale to moje zdanie.Szkoda tylko ze sypiac,na zakupy,przypilnowaniu jego dzieci jestem ok a na uroczystościach już nie.Jego żona w ogóle nie zajmuje się dziećmi,nie robi nic dla nich,od przeszło 2 lat jest za granicą ale widać ją się i tak nie liczę.
Ale czy powiedziałaś mu wprost "przykro mi, że jestem wykluczona z takich imprez", czy go zapytałaś "co ty o tym uważasz?" może to dla niego też trudne, że jego rodzina w jakiś sposób nie do końca ciebie akceptuje, mimo że on wybrał ciebie.
Nie znoszę, jak ludzie piszą "on się nawet nie domyślił". Jak cię coś boli, coś ci sprawia przykrość, do działaj, a nie czekaj, aż ktoś cię uratuje od twoich przykrych uczuć i przeżyć. Mów o tym, pytaj, a nie siedzisz cicho i obmyślasz zemstę.
Ja bym np przekonała siostrę by jednak poszedł.Widocznie jestem inna.
Mam za tydzień przyjęcie u brata też chyba nie powinnam ich zapraszać.Ja jestem po prostu porządku a on widocznie nie.Ale to moje zdanie.Szkoda tylko ze sypiac,na zakupy,przypilnowaniu jego dzieci jestem ok a na uroczystościach już nie.Jego żona w ogóle nie zajmuje się dziećmi,nie robi nic dla nich,od przeszło 2 lat jest za granicą ale widać ją się i tak nie liczę.
Moim zdaniem to Tobie ewidentnie brakuje w stosunku do Twojego partnera empatii. Ma być tak jak Ty chcesz i koniec. Nie skomentuje nawet tego, że chcesz na nim robić jakieś zemsty. Poprzednicy słusznie zauważyli, że sytuacja jest bardzo delikatna i powinnaś się z tym liczyć.
Czy pod płaszczykiem tej afery z brakiem zaproszenia nie kryje się Twoja niepewność o niego albo Twoja niska samoocena?
Werona28 napisał/a:Ja bym np przekonała siostrę by jednak poszedł.Widocznie jestem inna.
Mam za tydzień przyjęcie u brata też chyba nie powinnam ich zapraszać.Ja jestem po prostu porządku a on widocznie nie.Ale to moje zdanie.Szkoda tylko ze sypiac,na zakupy,przypilnowaniu jego dzieci jestem ok a na uroczystościach już nie.Jego żona w ogóle nie zajmuje się dziećmi,nie robi nic dla nich,od przeszło 2 lat jest za granicą ale widać ją się i tak nie liczę.Moim zdaniem to Tobie ewidentnie brakuje w stosunku do Twojego partnera empatii. Ma być tak jak Ty chcesz i koniec. Nie skomentuje nawet tego, że chcesz na nim robić jakieś zemsty. Poprzednicy słusznie zauważyli, że sytuacja jest bardzo delikatna i powinnaś się z tym liczyć.
Czy pod płaszczykiem tej afery z brakiem zaproszenia nie kryje się Twoja niepewność o niego albo Twoja niska samoocena?
Nie, to nie zemsta,po prostu nie zależy mi już na tym by go zapraszać do mojego grona rodziny.Ja zrobiłam dużo żeby go moja rodzina polubiła(jakby nie było to on jest żonaty)on nie zrobił.Dlaczego ma się bawić na uroczystościach mojej rodziny A jja jego nie?.Trochę to nie halo.
Ale czy powiedziałaś mu wprost "przykro mi, że jestem wykluczona z takich imprez", czy go zapytałaś "co ty o tym uważasz?" może to dla niego też trudne, że jego rodzina w jakiś sposób nie do końca ciebie akceptuje, mimo że on wybrał ciebie.
Nie znoszę, jak ludzie piszą "on się nawet nie domyślił". Jak cię coś boli, coś ci sprawia przykrość, do działaj, a nie czekaj, aż ktoś cię uratuje od twoich przykrych uczuć i przeżyć. Mów o tym, pytaj, a nie siedzisz cicho i obmyślasz zemstę.
Wie o wszystkim.I wiem że jemu też było by przykro gdyby do mojej rodziny nie był.U nas jest troszkę inaczej to on raczej robi co chcę,jeździ gdzie chcę a ja siedzę w domu.
Ale ok.Może macie rację.Mam natomiast nadzieję że nie będzie zły gdy pójdę sama za tydzień do mojej rodziny na komunię.To nie będzie zemsta tylko tak powinno być przecież to komunia A my nie mamy ślubu.Ps.jego rodzina nie akceptuję nikogo,żadnej jego kobiety.Gdybym go nie kochała już dawno bym odeszła bo dla mnie rodzina jest bardzo ważna.Moja akceptuję moje wybory i mnie wspiera.Jego to wulkany,nie akceptują niczego i nikogo jeśli nie jest po ich myśli.
Werona28, on ciągle nie ma rozwodu, czy w ogóle poczynił już w tej kwestii jakieś kroki? Pytam, bo było już tutaj kilka historii, gdzie porzucony przez żonę mąż, znalazł pocieszenie w ramionach innej, a gdy tylko żona zdecydowała o powrocie wracał do niej w podskokach, porzucając bez większego żalu pocieszycielkę.
Być może on cały czas trzyma otwartą dla żony furtkę i dlatego nie chce palić mostów i na siłę wciskać Cię do swojej rodziny?
Dopóki on nie jest rozwiedziony (nie wierz w jego zapewnienia, że on z żoną już nigdy...), Twoja pozycja jest niepewna i Ty to wyczuwasz, dlatego tak boli Cię ignorowanie Cię przez jego rodzinę i jego mało stanowcza postawa. Dlatego też tak bardzo starasz się wprowadzić go do swojej rodziny, bez wzajemności, jak widać.
Sytuacja z komunią jest faktycznie bardzo delikatna i nie dziwę się, że nie zostałaś zaproszona, to uroczystość rodzinna, a Ty nie jesteś członkiem ich rodziny (choć bardzo chciałabyś), do tego powiązania; bratowa - żona, ich dzieci, kuzynostwo itd. Ty i Twoje dzieci jesteście obcy. Natomiast sposób w jaki on Ci to zakomunikował świadczy o jego braku taktu, lub takim, a nie innym stosunku do Ciebie - jesteś kochanką i nie na tyle poważną partnerką, żeby dopuścić Cię w całości do swojego życia.
Fakt, że jest zapraszany przez Twoja rodzinę, nie oznacza, że jego rodzina ma robić to samo.
Jacenty89 sugeruje, że chcesz robić jakieś zemsty. Nie mówiłabym o zemście, tylko o równowadze w Waszym związku, równym traktowaniu siebie nawzajem.
Tymczasem Ty za bardzo się starasz z pomocą swojej rodziny, masz duże parcie na trwały związek, w przyszłości zapewne wspólną rodzinę, a on chyba nie wybiega tak daleko w swoich planach związanych z Tobą.
Skoncentruj się może na relacji między Wami, nie mieszając w to rodzin, a nawet dzieci, (jeśli taki układ Ci odpowiada) ale licz się z tym, że możesz być tylko opcją i jego zapewnienia o miłości do Ciebie przestaną mieć racje bytu, gdy tylko na horyzoncie pojawi się żona.
Na przyjęcie do brata idź sama, nie usprawiedliwiaj się przed nim, nie sugeruj, że jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie...po prostu idziesz sama i już, traktuj go tak, jak on Ciebie.
I naprawdę zastanów się czy warto aż tak angażować się w ten związek.
Czyli krótko mówiąc karzesz go za to, że ma taką a nie inną rodzinę. Bardzo dojrzałe i świadczy o wielkim uczuciu...
Wiec tak kobietki ;
Nie bylam przyczyna rozpadu malzenstwa,to ona zostawila jego i dzieci.Wyjechala za granice i nadal tam jest.My poznalismy sie pozniej.
Jeżeli wyjechała za granicę zarobić dla rodziny, a w tym czasie mężulo nie mógł wytrzymać bez kobiety... to zupelnie inna sprawa niż gdyby wyjechała i tam go zdradziła, miała kochanka.
Znasz historię jego małżeństwa tylko z jego opowieści ?
Jest w trakcie rozwodu,trochę to pewnie potrwa bo majątek,dzieci,teraz on je wychowuje bo ona ich nie chciała ale co będzie w sądzie to się okaże.On boi się stracić dzieci i to bardzo.
Byłam już u jego brata,w jego domu gdzie mieszka z matką i było ok chociaż on sam mówi że nie chce mnie narażać na swoją skomplikowaną rodzinę.Teraz kiedy się uspokoiłam trochę inaczej na to patrzę.Miał rację i Wy też.josz masz rację co do równowagi w związku,absolutnie się z tym zgadzam.Jacenty nie zgadzam się z tobą,nie chciałam bo karać chciałam właśnie tak jak napisała josz żeby była równowaga.Secondo 1 wyjechała do pracy i jakiegoś gostka,nie dbała w tym czasie w ogóle o dzieci,nawet będąc w Polsce co jakiś czas nie zależało jej na spotkaniach z dziecmi.Dzwoni jak jej się chcę.Nie interesuje się nimi,nie wiem instynkt macierzyński zanika ?Sama mam dzieci ale nigdy bym tak nie postawiła.Co do tego związku to rzeczywiście się zastanowię bo jest więcej męczących mnie sytuacji.
No więc męczy mnie jeszcze to że mój facet ogląda się za innymi kobietami.Rozumiem spojrzenie na jakąś fajną łaskę ale on patrzy wręcz wgapia się na wszystkie,przede wszystkim patrzy na tyłki.Kiedy jest ze mną próbuje to ograniczyć ale wydaje mi się ze nie może się powstrzymać.Dyskutuje że sprzedawczyniami np,może nie filtruje ale jednak mnie to męczy.Czy coś zlego robi ?
Za to miałem rację co do tego: "Czy pod płaszczykiem tej afery z brakiem zaproszenia nie kryje się Twoja niepewność o niego?"
Co do oglądania się za tyłkami jak idzie z Tobą to brak szacunku dla Ciebie.
Facet ma nieunormowaną sytuację w rodzinie. Nie dziwię się, że otrzymał zaproszenie tylko dla siebie na komunie chrześniaka. To ten dzieciaczek ma być w tym dniu w centrum zainteresowania, a nie próby omijania tematu rozwodu ojca chrzestnego i krygowanie się przy Tobie - bo co tu kryć, znasz towarzystwo najkrócej, o ile w ogóle.
Komunia to nie wesele - jak ktoś słusznie napisał, organizuje je brat Twojego partnera i możliwe, że ma na ten cel taki, a nie inny budżet, a Ty póki co nie jesteś częścią ich rodziny - może smutne, aczkolwiek prawdziwe.
Nie każda rodzina z takim entuzjazmem pogodzi się z nową sytuacją, istnieją powiązania między jeszcze aktualną żoną Twojego partnera a resztą familii, myślę, że z czasem oswoją się ze zmianą i nowymi wyborami, ale takie relacje są zawsze trudne. Nie możesz wymagać, aby inni, obcy ludzie byli mili, otwarci i przyjęli z otwartymi ramionami Ciebie i Twoje dzieci - dla nich całkowicie obce osoby - a to, że Twoja rodzina ma inne podejście - ok, świetnie, ale nie da się wymusić pozytywnych emocji i pozytywnego nastawienia. Przyjdzie z czasem.
Witam
Mam wiele problemów wiec pewnie bedę tu stałym gościem z pytaniami.
Cóż,jestem pechową kobietą która powoli zaczyna sobie nie radzić.Moje zycie to multum problemow.Do tej pory radzilam sobie sama ale mam juz dosyc.
Napiszę co mnie dręczy i męczy dzisiaj.
Jestem z facetem ponad 1.5 roku.(....) .Napomknę ze nie ukrywa ze jest ze mna w związku,cala okolica wie,jego dzieci czesto u mnie sa wiec o co chodzi ?
Twoim problemem jest on jak widać i to największym. Może przemysl związek z nim, a najlepiej to poczekaj az ułoży swoje sprawy z dziećmi, z zona. Bo on ma teraz sporo problemów do rozwiązania, a ty mu zawracasz głowę drobiazgami, dla ciebie ważnymi a dla niego niekoniecznie. I nie naciskaj tak na niego, jak ma być z toba to będzie. Nie ważne czy będziesz chodzic na komunie czy wesela do jego rodziny. W sumie on ma zone i niekoniecznie musi isc z toba. Takiego sobie jego wybrałaś a nie faceta bez zobowiązań wiec musisz to uszanować.
Ola_la to on sobie mnie wybrał ja na początku nie chciałam wchodzić w ten związek ale był bardzo przekonujący.To nie ja napieram a on.Twierdzi ze kocha i nie potrafi żyć beze mnie.Co mam uszanować skoro to on napiera na mnie ze chcę być ze mną ? Ok kocham go ale zrezygnowałam już kiedyś ale on nadal przyjeżdżał niby do moich dzieci,pisał,dzwonił,prosił więc proszę nie pisz ze napieram na niego.Nie chodzi tutaj też tylko o mnie bo jego żony jego rodzina nie cierpi i tak też było jak mieszkał z nią.
Jacenty tak myślałam ze nie ma do mnie szacunku.Przykre.
Słyszysz w tych wypowiedziach, co chcesz usłyszeć, resztę wypowiedzi ignorujesz, i ani w sobie winy nie widzisz ani w okolicznościach - po prostu oczekujesz aż ktoś ci przytaknie, ze twój partner "taki zły, w ogóle się z tobą nie liczy, okropny ci on".
Bo Autorka, jak wiele tu osób, przyszła po pogłaskanie po głowie i potwierdzenie w ponarzekaniu na tych niedobrych facetów. Szuka na siłę winy w nim, podczas gdy większość rozsądnych rad wskazuje jej, że to ona jest kowalem własnego losu i nikt poza nią nie ma wpływu na to, jak będzie się toczyła ta relacja i jakie będzie jej własne w tym samopoczucie i miejsce. On ma konkretną, dwuznaczną ciągle jednak sytuację. Poza tym osoba odzyskująca wolność po iluś latach w związku jest takim trochę spuszczonym że smyczy psem, który nie wie czego chce, ale najlepiej dużo i naraz. Tu, jak josz wyżej, uważam, że różnie to jeszcze może z jego uczuciami być, a Autorka może robić za plasterek. Stąd może też to, na siłę z braku argumentów wyciągnięte, jego oglądanie się za innymi.
Jak się nie chce mieć poczucia wykorzystania, wystarczy traktować partnera dokładnie tak, jak on nas traktuje. Nie będzie pretensji i żalu, co i może związkowi to wyjdzie na dobre.
A przeczytawszy kilka tematów Autorki nie dziwi mnie jej postawa w tym związku. Jak stwierdziła w pierwszym poście, nie radzi sobie psychicznie najlepiej. Doradzalabym jednak, w miarę możliwości, jakąś terapię lub chociaż samodzielną, konkretną próbę ogarnięcia się.
I z czego ty się cieszysz ze rodzina partnera nie lubi jego zony. Konkurujesz z nia? Jest więcej niż pewne ze i ciebie nie polubią.
To dość skomplikowane, ale nie aż tak trudne do zrozumienia.
Ktoś, kto zapraszany jest na uroczystość rodzinną z racji bycia jej członkiem, nie powinien odmówić zaproszeniu.
Z kolei, będąc formalnie w "sakramentalnym" związku, a pozostając jednocześnie w tym "bocznym" jego wariancie z inną, zrozumieć powinien sytuację "tej drugiej", gdy pójdzie sam, bo onej nie zaproszono.
Jak z tego wybrnąć, skoro i tak wszyscy wiedzą, przed jakim dylematem stoi?
Pójść samemu, ale zastrzec jednocześnie przybyłym na nią, że tylko ta formalność "papierka" i obawa przed wywołaniem skandalu rodzinnego, w którym rykoszetem oberwałaby obecna partnerka, spowodowała jego przybycie w pojedynkę.
Wcześniej zaś, jej wyjaśnić powinien "obranie" takiej taktyki.
I z czego ty się cieszysz ze rodzina partnera nie lubi jego zony. Konkurujesz z nia? Jest więcej niż pewne ze i ciebie nie polubią.
Cieszę się ? Nie.Tłumacze Ci sytuację po raz Enty ; nie lubili i nie polubiła żadnej kobiety w jego życiu.Czytaj proszę ze zrozumieniem.Wiem ze mnie nie polubia i nawet się już nie staram bo wiem jacy są.W poście chodziło bardziej o to ze ja zaprasza go na uroczystości a on mnie nie.
Słyszysz w tych wypowiedziach, co chcesz usłyszeć, resztę wypowiedzi ignorujesz, i ani w sobie winy nie widzisz ani w okolicznościach - po prostu oczekujesz aż ktoś ci przytaknie, ze twój partner "taki zły, w ogóle się z tobą nie liczy, okropny ci on".
Więc zapytam-gdzie ponosze winę ? Nie oczekuje przytakniecia tylko normalnych wypowiedzi.Nie najeżdżania na mnie bo nie czuję się winna.Byłam fer do niego i jego dzieci-tak uważam.
Bo Autorka, jak wiele tu osób, przyszła po pogłaskanie po głowie i potwierdzenie w ponarzekaniu na tych niedobrych facetów. Szuka na siłę winy w nim, podczas gdy większość rozsądnych rad wskazuje jej, że to ona jest kowalem własnego losu i nikt poza nią nie ma wpływu na to, jak będzie się toczyła ta relacja i jakie będzie jej własne w tym samopoczucie i miejsce. On ma konkretną, dwuznaczną ciągle jednak sytuację. Poza tym osoba odzyskująca wolność po iluś latach w związku jest takim trochę spuszczonym że smyczy psem, który nie wie czego chce, ale najlepiej dużo i naraz. Tu, jak josz wyżej, uważam, że różnie to jeszcze może z jego uczuciami być, a Autorka może robić za plasterek. Stąd może też to, na siłę z braku argumentów wyciągnięte, jego oglądanie się za innymi.
Jak się nie chce mieć poczucia wykorzystania, wystarczy traktować partnera dokładnie tak, jak on nas traktuje. Nie będzie pretensji i żalu, co i może związkowi to wyjdzie na dobre.
A przeczytawszy kilka tematów Autorki nie dziwi mnie jej postawa w tym związku. Jak stwierdziła w pierwszym poście, nie radzi sobie psychicznie najlepiej. Doradzalabym jednak, w miarę możliwości, jakąś terapię lub chociaż samodzielną, konkretną próbę ogarnięcia się.
Jestem dość dobrze ogarnięta.Sorki ale dlatego ze byłam zła,zawiedziona ze poszedł sam na przyjęcie mam iść na terapię ? Teraz ja pójdę bez niego wiem ze będzie zły - on też będzie miał iść na terapię ,? Ogląda się za innymi to fakt przy następnej okazji patrzenia Skopie mu tyłek.
To dość skomplikowane, ale nie aż tak trudne do zrozumienia.
Ktoś, kto zapraszany jest na uroczystość rodzinną z racji bycia jej członkiem, nie powinien odmówić zaproszeniu.
Z kolei, będąc formalnie w "sakramentalnym" związku, a pozostając jednocześnie w tym "bocznym" jego wariancie z inną, zrozumieć powinien sytuację "tej drugiej", gdy pójdzie sam, bo onej nie zaproszono.
Jak z tego wybrnąć, skoro i tak wszyscy wiedzą, przed jakim dylematem stoi?Pójść samemu, ale zastrzec jednocześnie przybyłym na nią, że tylko ta formalność "papierka" i obawa przed wywołaniem skandalu rodzinnego, w którym rykoszetem oberwałaby obecna partnerka, spowodowała jego przybycie w pojedynkę.
Wcześniej zaś, jej wyjaśnić powinien "obranie" takiej taktyki.
Dziękuję za odpowiedź.Wkoncu ktoś mądry się odezwał.Bierzcie co niektórzy przykład z tej wypowiedzi bo co niektórzy plują tu jadem.Zresztą wystarczy przejrzeć forum,niektóre gwiazdy uważają się tutaj za psychiatrów,psychoanalitykow i naj naj naj a tak na prawdę pieprzą głupoty byle się wyróżnić.
Terapia moim zdaniem jest Ci zbędna. Chcesz iść sama na imprezę rodzinną z Twojej strony - to idź. Zeźli się, poczuje się choć w jakiejś części tak jak Ty tydzień temu - różne związki, różne atrakcje sobie partnerzy fundują.
Jesteś Ty, Twoje dzieci i Twoja rodzina, on, jego dzieciaki i jego bliscy - łatwo nie będzie. Imprez rodzinnych przed Wami wiele - może być różnie. Kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością - nie ma lekko i podejrzewam nie będzie - ale z tym chyba się oboje liczycie wchodząc w relacje z bagażem poprzednich doświadczeń.
35 2016-05-09 22:48:22 Ostatnio edytowany przez zyfika (2016-05-09 22:50:05)
Excop napisał/a:To dość skomplikowane, ale nie aż tak trudne do zrozumienia.
Ktoś, kto zapraszany jest na uroczystość rodzinną z racji bycia jej członkiem, nie powinien odmówić zaproszeniu.
Z kolei, będąc formalnie w "sakramentalnym" związku, a pozostając jednocześnie w tym "bocznym" jego wariancie z inną, zrozumieć powinien sytuację "tej drugiej", gdy pójdzie sam, bo onej nie zaproszono.
Jak z tego wybrnąć, skoro i tak wszyscy wiedzą, przed jakim dylematem stoi?Pójść samemu, ale zastrzec jednocześnie przybyłym na nią, że tylko ta formalność "papierka" i obawa przed wywołaniem skandalu rodzinnego, w którym rykoszetem oberwałaby obecna partnerka, spowodowała jego przybycie w pojedynkę.
Wcześniej zaś, jej wyjaśnić powinien "obranie" takiej taktyki.
Dziękuję za odpowiedź.Wkoncu ktoś mądry się odezwał.Bierzcie co niektórzy przykład z tej wypowiedzi bo co niektórzy plują tu jadem.Zresztą wystarczy przejrzeć forum,niektóre gwiazdy uważają się tutaj za psychiatrów,psychoanalitykow i naj naj naj a tak na prawdę pieprzą głupoty byle się wyróżnić.
Nie denerwuj się tak. Ludzie mają różne opinie i doceń, że każdy widzi problem z innej strony. W sumie to jest fajne bo dzięki temu możesz to lepiej zanalizować z różnych stron. Ostatecznie sama i tak decydujesz Ty. Czasem niektórzy ostro wyrażają zdanie, wyleją kubeł zimnej wody na głowę ale nie przejmuj się tym. To czasem jest potrzebne żeby coś dotarło ;-)
A tak poza tym to wprawdzie jako ateistka nie znam się na komuniach ale jakbym się już wpakowała w taki związek jak Ty, to bym oczekiwała, że facet zadba o to żeby jego rodzina miała do mnie pozytywny stosunek. W sumie nigdy nie zdarzyło mi się chyba, żeby było inaczej. I z tego powodu też zrozumiałe by było dla mnie, że powinnam zostać zaproszona jako partnerka. Gdybym nie została zaproszona to już by był dla mnie wyraźny sygnał, że partner ma mnie w nosie. Bo to on powinien o to zadbać, mówić dobrze o Tobie itd....żeby ta jego rodzina miała do Ciebie pozytywne nastawienie i tyle. Lub też rodzina jest jakas dziwna - nie wiem
A patrząc na problem z innej strony...ja tam jakbym robiła komunię to bym Cię zaprosiła, gdybyś była partnerką kogoś z rodziny. Mnie to nie przeszkadza.:D
Terapia moim zdaniem jest Ci zbędna. Chcesz iść sama na imprezę rodzinną z Twojej strony - to idź. Zeźli się, poczuje się choć w jakiejś części tak jak Ty tydzień temu - różne związki, różne atrakcje sobie partnerzy fundują.
Jesteś Ty, Twoje dzieci i Twoja rodzina, on, jego dzieciaki i jego bliscy - łatwo nie będzie. Imprez rodzinnych przed Wami wiele - może być różnie. Kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością - nie ma lekko i podejrzewam nie będzie - ale z tym chyba się oboje liczycie wchodząc w relacje z bagażem poprzednich doświadczeń.
Wiem ze łatwo nie będzie.Staram się by było dobrze,on też nie jest najgorszy.Oczywiście kwestia jeszcze tego czy się pogadamy.Każdy ma wady i zalety.przedtem byłam w związku gdzie byliśmy podobni,nie było większych problemów poza alkoholeM Z tym partnerem jest zupełnie inaczej.Bardzo się różnimy.
Werona28 napisał/a:Excop napisał/a:To dość skomplikowane, ale nie aż tak trudne do zrozumienia.
Ktoś, kto zapraszany jest na uroczystość rodzinną z racji bycia jej członkiem, nie powinien odmówić zaproszeniu.
Z kolei, będąc formalnie w "sakramentalnym" związku, a pozostając jednocześnie w tym "bocznym" jego wariancie z inną, zrozumieć powinien sytuację "tej drugiej", gdy pójdzie sam, bo onej nie zaproszono.
Jak z tego wybrnąć, skoro i tak wszyscy wiedzą, przed jakim dylematem stoi?Pójść samemu, ale zastrzec jednocześnie przybyłym na nią, że tylko ta formalność "papierka" i obawa przed wywołaniem skandalu rodzinnego, w którym rykoszetem oberwałaby obecna partnerka, spowodowała jego przybycie w pojedynkę.
Wcześniej zaś, jej wyjaśnić powinien "obranie" takiej taktyki.
Dziękuję za odpowiedź.Wkoncu ktoś mądry się odezwał.Bierzcie co niektórzy przykład z tej wypowiedzi bo co niektórzy plują tu jadem.Zresztą wystarczy przejrzeć forum,niektóre gwiazdy uważają się tutaj za psychiatrów,psychoanalitykow i naj naj naj a tak na prawdę pieprzą głupoty byle się wyróżnić.
Nie denerwuj się tak. Ludzie mają różne opinie i doceń, że każdy widzi problem z innej strony. W sumie to jest fajne bo dzięki temu możesz to lepiej zanalizować z różnych stron. Ostatecznie sama i tak decydujesz Ty. Czasem niektórzy ostro wyrażają zdanie, wyleją kubeł zimnej wody na głowę ale nie przejmuj się tym. To czasem jest potrzebne żeby coś dotarło ;-)
A tak poza tym to wprawdzie jako ateistka nie znam się na komuniach ale jakbym się już wpakowała w taki związek jak Ty, to bym oczekiwała, że facet zadba o to żeby jego rodzina miała do mnie pozytywny stosunek. W sumie nigdy nie zdarzyło mi się chyba, żeby było inaczej. I z tego powodu też zrozumiałe by było dla mnie, że powinnam zostać zaproszona jako partnerka. Gdybym nie została zaproszona to już by był dla mnie wyraźny sygnał, że partner ma mnie w nosie. Bo to on powinien o to zadbać, mówić dobrze o Tobie itd....żeby ta jego rodzina miała do Ciebie pozytywne nastawienie i tyle. Lub też rodzina jest jakas dziwna - nie wiem
A patrząc na problem z innej strony...ja tam jakbym robiła komunię to bym Cię zaprosiła, gdybyś była partnerką kogoś z rodziny. Mnie to nie przeszkadza.:D
Ok jestem spokojna dziękuję ze byś mnie zaprosiła
Ja też myślałam ze on o to zadba tak jak ja zadbałam o to by moja rodzina to polubiła,zaakceptowala niestety zonk.Jego rodzina naprawdę jest dziwna zresztą sam tak mówi ale uważam że powinien potraktować mnie inaczej,wyjaśnić czy coś a nie ~ty nie idziesz.Być może zabiegał u brata bym poszła,tego nie wiem bo facet jak facet nie przyzna się.A może po prostu nie chciał mnie narazić na wstyd bo nie potraktowali by mnie dobrze.Nie wiem mogę się tylko domyślać.Od jego córki wiem ze jego mama nawet mnie polubiła tylko ze oni potrafią zmieniać nastawienie z dnia na dzień.Z jego dziećmi jest prościej,lubią mnie,chcą przyjeżdżać do mnie,zabiegają nawet o to.Czasami aż mi trochę głupio bo dziewczynka się przytulna,chcę glaskania itp
Jedno jest pewne,tak dobrze jak mieć faceta bez bagażu nie będzie.Ale kto jak nie ja