Kocham żonę nad życie, ale jej podejście do małżeństwa mnie rani! - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Kocham żonę nad życie, ale jej podejście do małżeństwa mnie rani!

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 2 ]

Temat: Kocham żonę nad życie, ale jej podejście do małżeństwa mnie rani!

Kocham żonę nad życie, ale jej egoizm niekiedy mnie przerasta!!!!

Muszę się komuś wyżalić, co mi naprawdę leży na sercu. Dobra, święty nie jestem. Ale kurwa bez przesady jestem tylko człowiekiem! Mam swoje uczucia i honor. Dla mojej żony małżeństwo jest grą w pojedynkę, na jej zasadach, bezkompromisowy typ.Szczerze mówiąc ja ją kocham bezgranicznie, to wielka miłość od pierwszego wejrzenia, co za kobieta piękna, namiętna, intrygująca osoba. Ale życie z nią, do łatwych nie należy.
Jej drugie oblicze, ujawniło się wtedy gdy pojawiły się dzieci. Ona chciała mieć mnie tylko dla siebie, miałem wrażenie, że ona się boi, że teraz dzieci będą najważniejsze. Płacze, napady histerii przed porodem, że sobie z nie poradzimy z dwójką, że zmarnowała sobie życie. Depresja po porodzie. Byłem cierpliwy, wyrozumiały, ale powiem szczerze w tamtej chwili coś we mnie pękło, padł mit kobiety idealnej. Dla żony bycie matką, to jakieś fenomenalne poświęcenie. Nie powiem, że nie bo się bardzo starała i stara być dobrą matką, ale widać ile ją to kosztuje. Chyba naprawdę nie mogła się doczekać kiedy dzieci dorosną i wreszcie będzie wolna. Trochu sobie nie tak to wyobrażałem tę całą wolność, że w ramach tego nowego życia mnie zostawi. To mnie zabolało jak diabli! Dobra kłóciliśmy się sygnały były ku temu, ale ona nawet nie próbowała się dogadać tylko się spakowała i wyprowadziła. No wybaczcie za dosłowność, ale dzieci wyrosły, dorwała trochę kasę, to kopnęła mnie w dupę, tak to odebrałem. Ona to tłumaczy, że się nie wybawiła w życiu, że za szybko były dzieci itp. Ale sorry bardzo jak pamiętam i z tego co wspominają jej rodzice, że jak był czas ku temu była panną bez zobowiązań, to w domu przed tv siedziała, i nie chodziła na żadne imprezy, zresztą dzieci to tak głównie z nianią siedziały, więc no chyba aż takiej krzywdy nie miała. Poczułem się taki nieważny, że ona tylko na to czekała, żeby odejść.

Nawiązując do mojej starej znajomej, ona jest przeciwieństwem mojej żony. Bardzo empatyczna, troskliwa, zawsze uśmiechnięta osoba. Miła odmiana, po prostu brakowało mi kogoś takiego, takiej bratniej duszy. Ale jestem trzeźwo myślący facetem, w moim wieku to głupotą by było zaczynać od nowa jak małolat budować nowy związek cegiełka po cegiełce, inwestować w coś czas, zaangażowanie, kasę w coś co w dodatku jest niepewne. Po żonie i po małżeństwie wiem czego się spodziewać, a tu by było ryzyko. I od początku tak do tego podchodziłem. I się z tym nie kryłem.

Na początku po jej wyprowadzce żony, sterałem się jakoś do niej dotrzeć, szukać kontaktu, porozumienia. Ale jak dostałem jasny sygnał: DAJ MI SPOKÓJ. To odpuściłem. Mam swój honor, niech teraz to ona pierwsza wyciągnie rękę. Prosić się nie będę. Naprawdę ucieszyłem się, że to zrobiła. Ale ona mi to tłumaczyła: ja miałam depresje, ja muszę sobie poukładać, ja chciałam.... wszystko JA nie pomyślała jak ja się czułem, czego ja bym oczekiwał. Chciałbym być czasem trochę bardziej wzięty pod uwagę. O tę kobietę też mi robi wyrzuty, nie tak o nią jak o to, że tamta do niej przyszła, że naraziłem ją na stres, przykrości. Nie zaprzeczam, moja wina, ale trochę jej winy też w tym jest. Cóż, staram się jej to jakoś zrekompensować, kolejny raz przeprosiłem zapewniłem o wielkiej miłości, wysłałem kwiaty. Ale znów w długi weekend ona chce jechać w pewne miejsce, żebym jej towarzyszył, ale mam zobowiązania tu na miejscu i nie mogę wyjechać, no i już wielki gniew, że mam wypier... Bo że mi nie zależy, na niej, na małżeństwie. CHOLERNIE RANIĄ MNIE TE SŁOWA, PRZECIEŻ GDYBYM MÓGŁ TO BYM POJECHAŁ, NIE MOGĘ. NIE, nie robię jej na złość, Nie, nie spotkam się w tym czasie z tamta kobietą, Ale i tak mam przejebane.
Ta sytuacja mnie męczy, ona naciska, ja się też pogubiłem. Też mam problem, coraz trudniej mi przed wszystkimi udawać, że wszystko jest w porządku, że mam wszystko pod kontrola, że się nie martwię. Nawet nie mam się komu pożalić.
MYŚLICIE, ŻE MNIE NIE BOLI TO ŻE Z TAMTĄ KOBIETĄ TAK SIĘ SKOŃCZYŁO?????
MAM CHOLERNE WYRZUTY SUMIENIA, ŻE DOSZŁO DO TAKIEJ SYTUACJI.A Z TYM, ŻE ŻONA MA TAKIEGO NOWEGO PRZYJACIELA TO NIE JEST MI CIĘŻKO???JEST MI CHOLERNIE Z TYM ŹLE I CIĘŻKO!!!!
Jak ja nie pojadę z nią w ten cały weekend to ona do niego zadzwoni, bo się uparła że pojedzie wtedy, a to chłop czasowy pewnie też będzie miał czas. Czasem myślę,że ona mi nim na złość robi i szantażuje, że jak się na coś nie zgodzę to ona do niego pójdzie. Nie chce być szantażowany, nie chce jej stracić! Ja nie wiem jak ona chce ratować małżeństwo, jak dalej nie zmieniła myślenia, sposobu postępowania. NIE ROZUMIEM JEJ NIE ROZUMIEM KOBIET! Poradźcie coś!!!

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Kocham żonę nad życie, ale jej podejście do małżeństwa mnie rani!

Proszę, kontynuuj swój poprzedni wątek, w którym piszesz o swym małżeństwie, zakładanie kolejnego na ten sam temat jest sprzeczne z regulaminem forum - podobnie jak używanie słów powszechnie uznawanych za wulgarne. Zapraszam do zapoznania się z regulaminem.

Posty [ 2 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Kocham żonę nad życie, ale jej podejście do małżeństwa mnie rani!

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024