Mam znajomych, którzy za parę tygodni zamierzają się pobrać. A ich związek to jedno wielkie nieporozumienie. Mieszkają ze sobą od roku, i z dnia na dzień postanowili wziąść ślub, ustalili datę, i zaczęły się schody. Ona przeżywa, że nigdy nie powiedział, do niej, że ją kocha, nie dostała nawet pierścionka zaręczynowego. Do tego On ma pracę związaną z wyjazdami. Wcześniej mało kiedy wyjeżdżał, a od kąd, ustalili datę ślubu, tych wyjazdów, jest coraz więcej. Ona robi mu o to awantury, jest zazdrosna. Codziennie ze mną rozmawia, jest w totalnej rozsypce, doradziłam jej, żeby wstrzymali się z tym ślubem. Ale twierdzi, i On też, że co sobie rodzina pomyśli. Szkoda mi bardzo, bo zapowiadali się na taką dobraną parę. A może nie powinnam jej mieszać w głowie, i niczego doradzać? Może później jakoś im się ułoży?
Co o tym sądzicie? Czy to jest normalne, że nigdy nie usłyszała słowa kocham , a planują wspólną przyszłość?
2 2016-04-26 14:08:35 Ostatnio edytowany przez Skywalk (2016-04-26 14:16:55)
Myślisz że oni tak samo przejmują się Twoimi sprawami jak Ty ich ? Chcą się sparzyć , przełykać gorzką pigułę to bardzo prosze , dopóki nie ma w tym wszystkim dzieciaków to nic im się nie stanie jak się poparzą , są dorośli. Coś czuję że Twoja koleżanka traktuje Ciebie jak chusteczkę do wysmarkiwania żali , zastanów się czy Ci taki układ pasuje i czy jak Tobie będzie ciężko to możesz liczyć na rewanż ?
A Twoi znajomi oczekują rady od Ciebie?
Rozwiązanie jest proste: Prześpij się z nim, powiedz o tym jej - będziesz mogła być dumna z siebie, że ich ocaliłas.
Ze znajomą, znam się przez całe moje życie. Często kiedy mamy jakieś problemy, to się sobie z nich zwierzamy. Czy Ona oczekuje ode mnie rady? Niewiem, ale skoro dzwoni do mnie po pare razy na dzień i mówi, że nie wie co ma zrobić, jest załamana, proponuje, żebym porozmawiała z jej partnerem, to odbieram, jakby oczekiwała jakiejś rady. Ja patrząc na to z boku, powiedziałam już swoje zdanie. A decyzja należy do niej. Ja nie jestem w ten związek zaangażowana emocjonalnie, więc oceniam tak jak to widzę z boku.
Iceni, problem nie powstał dzisiaj, więc już się z nim przespałam.
Chciała znać moje zdanie, to poznała i to wszystko, a ja tu piszę, ponieważ chciałam poznać zdania innych.
dzwoni do mnie po pare razy na dzień i mówi, że nie wie co ma zrobić, jest załamana, proponuje, żebym porozmawiała z jej partnerem, to odbieram, jakby oczekiwała jakiejś rady.
Przepraszam, ale nie wierzę w to, co czytam. Czy Twoja szanowna koleżanka ma 13 lat i wymaga stałej opieki oraz prowadzenia za rękę? Masz rozmawiać z jej "partnerem", bo ona jest "załamana" i "nie wie co robić"? O czym niby miałabyś z nim rozmawiać? O tym co to jest małżeństwo? Jak się pobiorą to też będą się bawić w głuchy telefon i oczekiwać, że rozwiążesz za nich ICH problemy?
Porozmawiaj z nią raz a dobrze, karz jej wyjść z piaskownicy i - skoro jesteś jej przyjaciółką - przestań niańczyć i klepać po plecach, bo wyświadczasz jej niedźwiedzią przysługę. W ramach ciekawostki napiszę Ci też, że nadgorliwość w rozwiązywaniu cudzych problemów zwykle kończy się bliskim kontaktem z kubłem zimnej wody dla wesołego altruisty. Skończy się tak, że za którymś razem doradzisz źle i cała niechęć "biednych owieczek" skupi się na Tobie. Oni zaczną żyć spokojnie, a Tobie zostanie przylepiona łatka wścibskiej baby, co to nie zna życia, a do wszystkiego się wtrąca.
Zajmij się własnym życiem, zamiast mieszać w cudzym. Nawet jeżeli czujesz się dzięki temu dobra i potrzebna.
Czy nikt tutaj, nie ma swoich znajomych do których przychodzi się wyżalić, gdy ma jakiś problem? Przecież nawet to, forum jest po to, aby pisać o swoich problemach, licząc, na pomoc innych osób.
Nie pisałam, że znajoma liczy, że rozwiąże jej problemy. Ona jest załamana, za chwilę ma wyjść za mąż a jest między nimi bardzo źle. Bardzo to przeżywa, więc rozmawia ze mną na ten temat.
Tu na forum, też każdy pisze o swoich problemach, i inni mu doradzają, piszą jak to widzą. Więc nie wiem, dlaczego ta krytyka pod moim adresem.
Wiesz, ja bym ci radziła jednak się w to wszystko nie mieszać. Przyjaciółka przyjaciółką, ale to nie twoje sprawy mimo wszystko. Jeśli ona czuje ze coś jest nie tak w jej związku to niech sama z nim porozmawia i razem spróbują to rozwiązać. Twoja pomocna dłoń jest w tym wszystkim potrzebna jak piąte kolo u wozu. Finał historii takich jak twoja zazwyczaj jest taki sam. Narzeczeni sie godzą, a wrogiem nr jeden stajesz się ty bo radziłas coś co było nie w smak jednemu z nich
9 2016-04-26 16:56:40 Ostatnio edytowany przez pop_corn (2016-04-26 17:02:19)
Istnieje istotna różnica pomiędzy towarzyskim "żaleniem się", a oczekiwaniem, że ktoś weźmie odpowiedzialność za nasze decyzje. Zwłaszcza skutkujące tak poważnymi konsekwencjami jak małżeństwo. Obie macie problem - ona, bo nie potrafi podjąć decyzji w swojej własnej sprawie i Ty - bo swoją nadmierną atencją utwierdzasz ją w przekonaniu, że robi dobrze i zawsze obok będzie ktoś, kto będzie pokazywał jej palcem co ma wybrać. To, co dobre dla Ciebie, nie musi być wcale dobre dla niej. Weź to pod uwagę.
Poza tym zwykle na forum ludzie proszą o wsparcie w rozwiązaniu własnych problemów a nie cudzych. Pisząc o kimś postronnym nie jesteś obiektywna, bo wiesz tylko tyle, ile w "żalu" opowiada Ci koleżanka. Równie dobrze za Twoimi plecami może utwierdzać swojego Misia w przekonaniu, że wszystko jest ok, a Tobie wyolbrzymiać problem, żeby zyskać zainteresowanie. Najwyraźniej ona nie chce Twojej pomocy, tylko Twojej uwagi.
Kasienko, masz rację, że sami powinni ze sobą porozmawiać, i nie doradzam jej nic poza tym, żeby właśnie sama z nim porozmawiała, a co do jego wyjazdów, tłumacze, że musi je zaakceptować jeśli chce z nim być, a kłótnie, z tego powodu do niczego dobrego nie doprowadzą. Nie nazwałbym tego wtrącaniem. Chciałabym, żeby im się ułożyło.
Pop corn, czy możesz mi napisać w którym miejscu, utwierdziłam, ją w przekonaniu, że robi dobrze?
Oczywiście.
Ona "dzwoni do Ciebie kilka razy dziennie", żali się, że nie dostała pierścionka zaręczynowego i przez rok nie usłyszała miłosnego wyznania (ale mimo wszystko zgodziła się na ślub. Po co?), a Ty kilka razy dziennie odbierasz telefon i pozwalasz na to, żeby wywalała z siebie męczące jęki. Czyli wszystko jest ok, bo jak sama napisałaś w pierwszym poście ANI ONA, ANI ON NIE MYŚLĄ O ODŁOŻENIU ŚLUBU i tłumaczą to w najbardziej niedojrzały sposób, pt: "co sobie rodzina pomyśli". Naprawdę uważasz, że ona chce Twojej pomocy w rozwiązaniu problemu? Nie. Ona chce się po prostu wyżalić.
Sama napisałaś, że ich relacja jest dla Ciebie bez sensu, bo według Ciebie "ich związek to jedno wielkie nieporozumienie". Dałaś jej w tej sytuacji jedyną możliwą radę w postaci "wstrzymaj się ze ślubem", ale w odpowiedzi nie usłyszałaś: "pomożesz mi przez to przejść?" tylko "ależ co sobie rodzina pomyśli" Twoja rola powinna więc polegać na przeprowadzeniu JEDNEJ poważnej rozmowy - od początku do końca, wyłożeniu na stół swoich argumentów i zakomunikowaniu, że sprawa DLA CIEBIE jest już zamknięta i reszta pozostaje w jej rękach, bo szanujesz ją i jej decyzje. Odbieranie telefonu, pocieszanie i klepanie po pleckach jest właśnie utwierdzaniem koleżanki, że postępuje słusznie. Jeżeli naprawdę zależy Ci na jej szczęśćiu, to przestań ją niańczyć i pozwól dorosnąć. Powiedziałaś wprost jak widzisz sytuację i co według Ciebie powinna zrobić, więc teraz wyłącz telefon i idź na spacer.
Czy jej niedoszły mąż wie, że ona oczekuje pierścionka zaręczynowego? Przecież mieszkają ze sobą od roku, o czym w takim razie ze sobą rozmawiają? O pogodzie?
A może nie powinnam jej mieszać w głowie, i niczego doradzać? Co o tym sądzicie?
Tak właśnie powinnaś zrobić, ale ta odpowiedź Cię chyba nie zadowala
Pop corn, masz całkowitą rację, w tym co piszesz. Więcej nie będę się wypowiadała, na ten temat.
Ona ma za chwilę do mnie przyjechać i już przez tel. pytała co ma robić, żeby jej doradzić. Niech robi jak uważa.
Pytasz czy mówiła mu, że oczekuje od niego pierścionka zaręczynowego? Tak rozmawiali na ten temat, jakiś czas temu. Jak się pokłócili, to powiedział , że kupił jej pierścionek, ale Ona wszystko popsuła, więc nie miał okazji jej dać. A teraz twierdzi, że nie ma pieniędzy.
14 2016-04-26 18:32:36 Ostatnio edytowany przez pop_corn (2016-04-26 18:36:29)
Jeżeli nie przerwiesz tej spirali, to "koleżanka" wyssie z Ciebie całą dobrą energię, bo ile razy możesz tłumaczyć dorosłej kobiecie to samo? Może to nie ją powinnaś chronić przed ślubem, ale tego faceta? Poza tym opowiadanie osobom postronnym o tym, co dzieje się w narzeczeńskiej alkowie jest dla mnie niedopuszczalne. Jej partner też kilka razy dziennie dzwoni do swoich kolegów, żeby opowiadać im jak bardzo dusi się w związku? To są sprawy, które powinny być rozwiązywanie pomiędzy nimi, zwłaszcza, że piszesz, że na własne życzenie nie dostała tego, co chciała. Jeżeli jest nieszczęśliwa, a on jest taki zły, to niech się rozstaną jak miliardy innych par na całym świecie i tyle. Rozumiem, gdyby się nad nią znęcał, albo po 10 latach małżeństwa zaczął zdradzać, ale oboje mają czyste karty, więc co stoi na przeszkodzie, żeby szukać szczęścia gdzie indziej? Z jej strony byłoby jednak miło, gdyby zechciała się z partnerem podzielić swoją negatywną opinią na jego temat.
Znalazła w Tobie idealną słuchaczkę, bo wbrew temu, co twierdzisz, jesteś emocjonalnie związana z tą sprawą, więc jesteś znakomitą odbiorczynią jej "życiowego dramatu". Może oczekiwała, że ludzie bardziej będą się ekscytować jej ślubem, więc teraz podkręca atmosferę, żeby coś się działo? Taka nowoczesna Scarlett O'Hara.
Żanetko, mam podobnie - choć sprawa jest nieco mniejszej wagi, bo chodzi po prostu o związek mojej psiapsióły, który średnio raz w miesiącu jest w kryzysie. Kryzys wciąż ten sam, rozwiązania nie widać, ale oni oboje uważają, że wszystko ok. Też bywałam w takich sytuacjach, pocieszycielką, doradczynią i mediatorką, ale w którymś momencie trzeba było powiedzieć "basta". Uświadomiłam sobie, że problem nie jest mój, na siłę nikogo nie mam obowiązku ani możliwości ratować i skoro oni uważają, że wszystko jest ok., choć co parę tygodni ich związek wisi na włosku, to ja nie mam nic więcej do powiedzenia. Ich życie, ich decyzje, ich konsekwencje.
Tobie radzę to samo - utnij temat raz a dobrze i ucinaj go konsekwentnie za każdym kolejnym razem. Wróci ci spokój i odpowiednia perspektywa.
Ruda, tak właśnie dzisiaj zrobiłam, uciełam temat, i mam zamiar się tego trzymać. Bardzo to wszystko, przeżywałam, ale dopiero po napisaniu tutaj, na forum, po wypowiedziach innych osób, zrozumiałam, że za bardzo się w to wszystko zaangażowałam.
Iceni, problem nie powstał dzisiaj, więc już się z nim przespałam.
Ale Iceni chciala, zebys sie przespala z przyszlym mezem kolezanki, a nie z problemem.Hhahahaha
Wtedy sie pokloca i problem zniknie.Bo pojawi sie inny.
Forumowicze prawia Ci zlosliwosci, a Ty sie jeszcze tlumaczysz.
Powiedz jej, że uważasz, że powinni odwołać ślub, ale to ich decyzja i ty nie możesz się w to tak mieszać.
19 2016-04-27 11:02:16 Ostatnio edytowany przez josz (2016-04-27 11:02:45)
Jeżeli nie przerwiesz tej spirali, to "koleżanka" wyssie z Ciebie całą dobrą energię, bo ile razy możesz tłumaczyć dorosłej kobiecie to samo? Może to nie ją powinnaś chronić przed ślubem, ale tego faceta? Poza tym opowiadanie osobom postronnym o tym, co dzieje się w narzeczeńskiej alkowie jest dla mnie niedopuszczalne. Jej partner też kilka razy dziennie dzwoni do swoich kolegów, żeby opowiadać im jak bardzo dusi się w związku? To są sprawy, które powinny być rozwiązywanie pomiędzy nimi, zwłaszcza, że piszesz, że na własne życzenie nie dostała tego, co chciała. Jeżeli jest nieszczęśliwa, a on jest taki zły, to niech się rozstaną jak miliardy innych par na całym świecie i tyle. Rozumiem, gdyby się nad nią znęcał, albo po 10 latach małżeństwa zaczął zdradzać, ale oboje mają czyste karty, więc co stoi na przeszkodzie, żeby szukać szczęścia gdzie indziej? Z jej strony byłoby jednak miło, gdyby zechciała się z partnerem podzielić swoją negatywną opinią na jego temat.
Znalazła w Tobie idealną słuchaczkę, bo wbrew temu, co twierdzisz, jesteś emocjonalnie związana z tą sprawą, więc jesteś znakomitą odbiorczynią jej "życiowego dramatu". Może oczekiwała, że ludzie bardziej będą się ekscytować jej ślubem, więc teraz podkręca atmosferę, żeby coś się działo? Taka nowoczesna Scarlett O'Hara.
100% racji, rozumiem, że to Twoja przyjaciółka "od zawsze", ale faktycznie zachowuje się jak wampir energetyczny. Dobrze, że ucięłaś ten temat w rozmowie z nią, choć obawiam się, że ona nie odpuści. Myślę, że jeszcze wielokrotnie będzie nawiązywała do tematu, a Ty go konsekwentnie ucinaj, możesz ewentualnie z maniackim uporem powtarzać jedno; "odwołaj ślub" i na tym koniec rozmowy o jej narzeczeńskich rozterkach.
W żadnym wypadku nie daj się namówić na rolę mediatora i nie rozmawiaj na ten temat z jej narzeczonym.
W całym tym temacie, chodziło mi o to, żeby dowiedzieć się, co myślicie o tym, że kobieta nie dostała pierścionka zaręczynowego, nigdy nie usłyszała słowa kocham, za chwilę ma wyjść za mąż, i jest to dla niej przykre, bardzo, to przeżywa.
Czy uważacie, że jest to normalne? ? ? Że nie ma z czego robić problemu? Nikomu z Was by to nie przeszkadzało? Że nigdy nie usłyszał takich, słów.
A, tu wszyscy, piszą co ja mam zrobić, czy czego nie robić.
żanetka napisał/a:Iceni, problem nie powstał dzisiaj, więc już się z nim przespałam.
Ale Iceni chciala, zebys sie przespala z przyszlym mezem kolezanki, a nie z problemem.Hhahahaha
Wtedy sie pokloca i problem zniknie.Bo pojawi sie inny.Forumowicze prawia Ci zlosliwosci, a Ty sie jeszcze tlumaczysz.
Zauważyłam, że źle doczytałam treść, jednak za późno ponieważ zdążyłam wysłać odpowiedz.
I to już był powód, żeby mnie wyśmiać.
22 2016-04-27 13:06:31 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-04-27 13:07:01)
W całym tym temacie, chodziło mi o to, żeby dowiedzieć się, co myślicie o tym, że kobieta nie dostała pierścionka zaręczynowego, nigdy nie usłyszała słowa kocham, za chwilę ma wyjść za mąż, i jest to dla niej przykre, bardzo, to przeżywa.
Czy uważacie, że jest to normalne? ? ? Że nie ma z czego robić problemu? Nikomu z Was by to nie przeszkadzało? Że nigdy nie usłyszał takich, słów.
A, tu wszyscy, piszą co ja mam zrobić, czy czego nie robić.
W swym pierwszym poście zapytałaś:
(...) A może nie powinnam jej mieszać w głowie, i niczego doradzać? Może później jakoś im się ułoży?
Co o tym sądzicie? Czy to jest normalne, że nigdy nie usłyszała słowa kocham , a planują wspólną przyszłość?
dlatego też dostałaś opinie na temat swego zachowania.
Twojej znajomej jest przykro, że od narzeczonego nie usłyszała słowa 'kocham Cię'. I pytasz, czy to normalne. Nie ma takiej normy, która by nakazywała mówienie o swych uczuciach. Znajomej chodzi o usłyszenie słów czy o to, by być kochaną? Skoro jednak jest niepewna uczuć swego narzeczonego, to dlaczego planuje z nim przyszłość?
Podobnie z pierścionkiem. Skoro jej na nim zależy, to dlaczego jej narzeczony o tym nic nie wie? Nie dla każdej pary pierścionek zaręczynowy stanowi ważny element budowania związku. Dlaczego zamiast porozmawiać z narzeczonym, to obrabia mu cztery litery a wobec niego robi dobrą minę do złej gry?
Podobnie z pierścionkiem. Skoro jej na nim zależy, to dlaczego jej narzeczony o tym nic nie wie? Nie dla każdej pary pierścionek zaręczynowy stanowi ważny element budowania związku. Dlaczego zamiast porozmawiać z narzeczonym, to obrabia mu cztery litery a wobec niego robi dobrą minę do złej gry?[
A kto powiedział, że narzeczony nic nie wie? Pisałam wyżej, że rozmawiali na ten temat. I nie jest tak, przy nim robi dobrą minę do złej gry, bo zawsze mu mówi co myśli. I nie obrabia mu czterech liter, ponieważ rozmowy na temat pierścionka, były prowadzone wśród , znajomych, oraz osób z jego rodziny, którzy podczas przyjmowania zaproszeń , na wesele, chcieli, obejrzeć pierścionek. Ona czuła się z tym niezręcznie, bo każdy traktował, to jak coś oczywistego. I wtedy odbywały się rozmowy na ten temat. Więc to chyba nie jest obrabianie czterech liter?
Jeśli czegoś nie wiesz Wielokropku, to najpierw zapytaj, a później osądzaj.
24 2016-04-27 18:29:42 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-04-27 18:31:21)
Pozwolę sobie mieć swoje zdanie na podstawie tego, co napisałaś.
Skoro Twoja znajoma zawsze mówi co myśli i rozmawiała z narzeczonym o pierścionku, to dobrze wie, dlaczego go nie dostała. Chyba że inaczej, a to wielce prawdopodobne, rozumiemy sformułowanie 'rozmawiała'.
Dla mnie rozmowy na temat pierścionka prowadzone nie z narzeczonym face to face, a na forum, przy udziale znajomych i osób z rodziny, są wielkim nieporozumieniem. Ale ja, to ja.
Swoje zdanie, to masz raczej na podstawie swoich domysłów, niż tego co ja piszę.
Ale ok. nich będzie, po Twojemu.
Ja też z Twoich słów, zrozumiałam, że moja koleżanka, to straszny, potwór, który obgaduje narzeczonego. I pewnie jest straszną egoistką, ponieważ nie potrafi zrozumieć, dlaczego nie dostała pierścionka, i nie usłyszała, że jest kochana. Przecież to nie ma znaczenia, prawda?
Rozmowy o pierścionku, przy rodzinie i znajomych, to nieporozumienie, nawet jeśli ci znajomi pytają, bo chcą go obejrzeć.
Ale niestety , Pewnie nie potrafisz tego zrozumieć, bo dla Ciebie pierścionki zaręczynowe, i wyznawanie uczuć nie ma znaczenia.
Ale w końcu Ty to Ty
Nie napisałam, ani też nie uważam, że Twa koleżanka/znajoma jest potworem. Nie napisałam, ani też nie uważam, że jest egoistką. Faktycznie jednak ani jej sposób myślenia, ani zachowania nie są mi bliskie.
Podstawowym i ważnym jest według mnie przekonanie, że jest się kochaną i z ukochanym ma podobny system wartości, wspólne cele, że jest się szczerym wobec siebie, że ufa się sobie, że chce się być i żyć z tą osobą. Nieporozumieniem jest dla mnie planowanie ślubu, gdy nie ma się pewności co do tego, że jest się przez narzeczonego kochaną, gdy między nimi jest brak porozumienia w ważnych dla nich sprawach, gdy ma się tak dużo żalu do narzeczonego. Nieporozumieniem jest też stwierdzenie Twej koleżanki (oraz jej narzeczonego) o tym, że nie odwołają ślubu ze względu na opinię (wynika z tego, że gdyby nie ona, ślubu by nie było). Gdy nie jest się pewnym miłości drugiej osoby, to ani otrzymanie pierścionka, ani usłyszenie słów „kocham Cię’ nie jest istotne. Gdy jest się pewnym miłości, też nie. Ale jest to moja opinia (nie prawda objawiona), nikt nie musi się z nią zgadzać.
Czym innym jest też dla mnie odpowiedź znajomym na ich pytanie o pierścionek zaręczynowy, czym innym rozmowy z narzeczonym i innymi o tymże pierścionku – a o takich rozmowach napisałaś wcześniej. Do tej pory myślałam, że planując ślub i wspólne życie, zapraszając na ów ślub, ważne tematy (w tym drażliwe) są omówione i nie ma sytuacji, w której usłyszenie pytania wywoła zmieszanie, wstyd i trudności z odpowiedzią na nie.
Swoje zdanie, to masz raczej na podstawie swoich domysłów, niż tego co ja piszę.
Ale ok. nich będzie, po Twojemu.
Ja też z Twoich słów, zrozumiałam, że moja koleżanka, to straszny, potwór, który obgaduje narzeczonego. I pewnie jest straszną egoistką, ponieważ nie potrafi zrozumieć, dlaczego nie dostała pierścionka, i nie usłyszała, że jest kochana. Przecież to nie ma znaczenia, prawda?
Rozmowy o pierścionku, przy rodzinie i znajomych, to nieporozumienie, nawet jeśli ci znajomi pytają, bo chcą go obejrzeć.
Ale niestety , Pewnie nie potrafisz tego zrozumieć, bo dla Ciebie pierścionki zaręczynowe, i wyznawanie uczuć nie ma znaczenia.
Ale w końcu Ty to Ty
Dziewczyno opanuj emocję, bo jak na razie to się bardziej spinasz niż ta przyszła panna młoda.
Jeśli ona wychodzi za niego za mąż, mimo braku pierścionka i zapewnień o miłości to chyba nie przejmuje się tym aż tak bardzo?
Podstawowym i ważnym jest według mnie przekonanie, że jest się kochaną i z ukochanym ma podobny system wartości, wspólne cele, że jest się szczerym wobec siebie, że ufa się sobie, że chce się być i żyć z tą osobą. Nieporozumieniem jest dla mnie planowanie ślubu, gdy nie ma się pewności co do tego, że jest się przez narzeczonego kochaną, gdy między nimi jest brak porozumienia w ważnych dla nich sprawach, gdy ma się tak dużo żalu do narzeczonego. Nieporozumieniem jest też stwierdzenie Twej koleżanki (oraz jej narzeczonego) o tym, że nie odwołają ślubu ze względu na opinię (wynika z tego, że gdyby nie ona, ślubu by nie było). Gdy nie jest się pewnym miłości drugiej osoby, to ani otrzymanie pierścionka, ani usłyszenie słów „kocham Cię’ nie jest istotne. Gdy jest się pewnym miłości, też nie. Ale jest to moja opinia (nie prawda objawiona), nikt nie musi się z nią .
Zgadzam się, tutaj z Tobą całkowicie. Też tak uważam.
Dziewczyno opanuj emocję, bo jak na razie to się bardziej spinasz niż ta przyszła panna młoda.
Jeśli ona wychodzi za niego za mąż, mimo braku pierścionka i zapewnień o miłości to chyba nie przejmuje się tym aż tak bardzo?
Myślę, że aż tak źle, to jeszcze ze mną nie jest I trochę mniej się spinam niż panna młoda
Dziewczyno opanuj emocję, bo jak na razie to się bardziej spinasz niż ta przyszła panna młoda.
Jeśli ona wychodzi za niego za mąż, mimo braku pierścionka i zapewnień o miłości to chyba nie przejmuje się tym aż tak bardzo?
Myślę, że aż tak źle, to jeszcze ze mną nie jest I trochę mniej się spinam niż panna młoda
Emocje, rzeczywiście, są we mnie silne, zawsze byłam wrażliwą osobą, i każdemu życzyła bym jak najlepiej. Też nie jedno w życiu przeszłam. Nie lubię niedomówień i krętactwa w związkach.
Też nie rozumiem, moich znajomych, dlaczego zdecydowali się na ten ślub, skoro tyle między nimi nieporozumień. Ciężko mi słuchać, zwierzeń koleżanki, dlatego, jej powiedziałam, jakiś czas temu co o tym myślę. I za radą osób które tu do mnie piszą, postanowiłam, więcej do niej na ten temat się nie wypowiadać, i tego się trzymam. Wczoraj, kiedy rozmawiała z nim na temat, odwołania lub przełożenia ślubu, On powiedział, że nie chce niczego odwoływać, już jest umówiony, na kawalerski. A co do wyznawania uczuć, to jeszcze do tego nie dojrzał, żeby je wyznać. Ponoć jak kiedyś, wyznał jakiejś partnerce, to przyniosło mu to pecha.
Szczerze mówiąc, nie chciała bym znaleźć się w takiej sytuacji.