Witam. Jestem tu nową osobą. Nie wiem co robic w mojej sytuacji i postanowilam sie Was poradzic. Mam 39 lat. Od 7 lat jestem mężatką. 6 lat temu dowiedzialam się, ze choruję na stwardnienie rozsiane. Choroba postepuje przez moje ciagle zycie w stresie. Mam dwójkę dzieci. Moj mąż od jakiegos czasu stal sie nie do zniesienia, raz na tydzien kaze mi sie wynosic z domu bo jak wroci z pracy nie chce mnie widziec. Zawsze chodzi o jakies jego wymyslone sprawy ktore sa albo nie istotne albo malo istotne. W kazdym razie da sie je wyjaśnić bez krzyku. On i jego racja jest zawsze najważniejsza, nikogo nie slucha, nie da sie go przegadac. Jakies pol roku temu zaczal mnie wyzywac, kazal wrocic do rodzicow, pojechalam lecz nastepnego dnia po mnie przyjechal. Myslalam ze wszystko sie ulozy ale sytuacja sie zaczela powtarzac. Ostatnio jest to tydzien w tydzien. 3 dni zycia w tygodniu jak normalne malzenstwo a reszta to kłótnie i cisza w domu. Nie wiem juz co robic. Czy ktos moze mi doradzic czy to przemoc psychiczna ? Co w takiej sytuacji robic, gdzie sie udac ? Pozdrawiam
Nie jest pewne (choć możliwe), że to choroba jest przyczyną zachowań Twojego męża. Skąd masz takie przypuszczenia? Powiedział to, zasugerował?
Tak, to przemoc psychiczna.
Masz już i tak wystarczająco dużo problemów, po co Ci się jeszcze szarpać z przemocowcem?
Jeśli to jakaś jego reakcja na Twoją chorobę, to jest najjaśniejszy ze wszystkich komunikat, że facet nie zdał egzaminu nawet na człowieka.
Dodatkowo fundujecie właśnie dzieciom bagaż na przyszłość: atmosfera Waszego domu będzie za jakieś 20-30 lat (może wcześniej) streszczana psychologom na terapii. Jak dobrze pójdzie.
Gdzie szukać pomocy? Choćby na Niebieskiej Linii.