Witam. Spotykam się z dziewczyną od dwóch miesięcy. Wszystko potoczyło się dosyć szybko, przynajmniej pod względem przywiązania. Dużo pisaliśmy, dużo wiedzieliśmy o sobie i nawet często się spotykaliśmy mimo naszych obowiązków.
W pewnej fazie zauważyłem jednak, że mi zdecydowanie bardziej zależy. Przede wszystkim w kontekście bliskości, której ona jak się okazało nie ma na razie potrzeby twierdząc że ceni sobie wspólne spędzanie czasu. Ja bardzo okazywałem swoje uczucia, wydawało mi się, że to docenia, czując, że może mi zaufać. Każde zbliżenie wychodziło ode mnie i nic poza całowaniem i przytulaniem z tego nie wynikło. Żeby było jasne, nie naciskałem na seks. Liczyłem, że ona z czasem zbliży się do mnie i chociaż raz na jakiś czas sama wyjdzie z pocałunkiem czy zwykłym przytuleniem.
Ostatnio stwierdziła, że chce się trochę wycofać. Potrzebuje czasu, dystansu, itd. Dodała, że minęła jej trochę faza podjarania i w odróżnieniu ode mnie (pewnego uczucia do niej), nie jest jeszcze w stanie się zaangażować mentalnie. Wcześniej była przez jakiś czas sama i zastanawia się czy tak jej nie jest lepiej. Mówiła, że ceni mnie jako człowieka i zdaje sobie sprawę z moich uczuć, ale po prostu chce mnie uprzedzić za wczasu, że u niej to nie jest takie kolorowe i nie wie w którą stronę to się potoczy. Nie zakodowala mnie jako stałego partnera tak szybko jak ja nią. Nie chce też być taka zależna od kontaktu na facebooku, choć sama często to inicjowala, pisząc nawet totalne pierdoly, byleby ze mną pogadać.
Macie jakieś rady? Szczerze mówiąc mój entuzjazm kompletnie zniknął i sam nie wiem jakby to miało teraz wyglądać. Ona mówi, że oczywiście się do mnie przywiązala i nie wyobraża sobie urwać kontaktu. Ja jednak nie wiem czy ma sens nagle rzadsze widywanie, w dodatku bez bliskości. Po prostu zacząłem wątpić, że ona naprawdę coś do mnie czuje i czy ten czas coś jej uświadomi. Chociażby że za mną tęskni. Najgorsze, że wydawało mi się, że to wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Mam mętlik. I ciągle mi zależy.